niedziela, październik 5th, 2014
now browsing by day
Winne wariacje – święto (?) wina w Armenii
Winne wariacje – święto (?) wina w Armenii 4 październik 2014
I tak kuszeni doznaniami z przeszłości trafiliśmy na festiwal winny w miejscowości Areni. Na początku trzymaliśmy się dzielnie. W największym zakładzie winnym w miejscowości mogliśmy zdegustować wina z różnych roczników. Oczywiście nie dla alkoholu tylko jeszcze zaspokajając enologiczne zapędy umysłu. Było tam około 10 różnych winek, które popróbowałem po ok. 10 ml każde ( na dobry początek).
Potem poszliśmy do centrum miasteczka, gdzie stacjonowało kilka, około dziesięć zakładów winnych , prezentując swoje wyroby. Oczywiście nie omieszkałem ich spróbować , co dało fenomenalną liczbę łyków wina (każdy winiarz serwował kilka swoich win).
Po drodze oczywiście stały rozliczne stragany z winem domowym, oferujące również, świeże burczaki. Tak więc będąc na lekkiej dietce, po jakimś czasie poczułem że magia starych czasów, polegająca na zmianie percepcji widzenia świata , zaczyna działać pełną parą. Uruchomiły się stare nawyki. Do żołądka zaczęły lecieć różne wyroby . Na początek serki z degustacji, potem orzechy w syropie, suszone owoce, mąka w postaci chleba lawasz , ser regionalny zawijany w placku, kawa, frytki , warzywa z rusztu, kefirek……… . Przelewająca się zawartość żołądka zakończyła ten pseudosympatyczny (!) wieczór.
Na krawędzi miasteczka poszliśmy spać. Do koktajlu tego nieszczęścia dołączyła się potężna burza, która trwała potem nadal – tylko w prywatnej formie, w okolicznych krzakach, emitując potężne fale rzadkiego, cuchnącego gówna, wyrzucanego z siłą i świeżością wodotrysku. A wszystko to w aurze letniej nocy, przy szumie rzeczki , graniu cykad, księżyca oświetlającego pionową skałę o którą byliśmy oparci. Mój Boże… ile razy jeszcze świadomie mam doświadczać skłonności umysłu do uciężania się, aby go w końcu przekonać o wyższości zasilania ciała energią praniczną. Co my robimy ze swoimi boskimi ciałami? Napełniamy je różnymi produktami, naszej często wielogodzinnej pracy, a potem nosimy je w sobie w postaci gówna. Przypomniała mi się rozmowa z Brygidą, gdy nie tak dawno temu doszliśmy do wniosku, o potrzebie wyczyszczenia układu pokarmowego. Tylko tą intencje nie sprecyzowałem i zamiast narzanu – wody leczniczej, wszechświat zaproponował mi czyszczenie winem! Leżąc jeszcze w naszej landrynce, do głowy przyleciała myśl – dziś jest kolejne święto, tylko w innym miasteczku Yeghegbadzor . Jedź, bądź silny, rozdawaj światło i wsparcie innym, widząc Boskość ich ciał!. NIECH TO BĘDZIE ŚWIĘTO TWOJEGO CIAŁA I UMYSŁU –A I DUSZA TEŻ SIĘ UCIESZY. Jedź ewentualnie to co jesz zwykle – czyli troszkę owoców – bo to one tylko tak naprawdę częstują cię swoimi plonami (najlepiej te dzikie i z ogrodów przydomowych, bo drzewa przemysłowe są zmuszane do intensywnego dawania ). A sam festiwal to święto szaszłyków i kebabów w najtoporniejszej formie, bez ograniczeń zaprawiany winem różnej jakości.
Dla osłody udekorowany występami zespołów ludowych, oraz harcami ludności tubylczej i licznych turystów.
Z poranną wizytą u śnieżynki
Poranna gościna u śnieżynki 4 października 2014 r.
Mój ulubiony Ararat, moja śnieżynka, która uśmiecha się i macha łapką, a czasami przekornie chowa za chmurami, tym razem zaprosiła nas na najbliższe możliwe armeńskie spotkanie.
Po zjechaniu z gór i całodziennym pobytem w Erewaniu (który ugościł mnie piękną różyczką) z którego wyjechaliśmy ok. 21 szukanie fajnego noclegu przy ruchliwej drodze graniczyło z cudem.
Może wśród pól uprawnych – zaproponował Bartek
Wiesz, że nie specjalnie lubię – odpowiedziałam
ale może być na granicy pól i wsi – ciągnęłam dalej
I nagle wpadła nam w oczy droga w pola, w kukurydzę na samym początku wsi. Wjechaliśmy ulokowaliśmy się przy potężnych roślinkach, i wsparci kukurydzianą energią słodko zasnęliśmy.
Gdy rano otworzyłam oczy i popatrzyłam w okno ujrzałam ją, śnieżynkę, która właśnie stara mi się pokazać .
Czy można lepszy nocleg – uśmiechnęłam się w duchu chłonąc energię Araratu.
Gdy piliśmy poranną kawę, odwiedził nas gospodarz pół, który właśnie wyprowadzał krowę.
Oczywiście tutaj w Armenii czy w Gruzji, spotkanie z właścicielem kończy się miłą rozmową, a często i gościną.
Gospodarz słabym rosyjskim zaczął opowiadać nam o miejscu z cerkwią, gdzie jeżdżą wszyscy i Ormianie i turyści, a znajdujące się na samej granicy z Turcją (Armenia nie ma dobrych stosunków, granice są zamknięte. Nie ma przejść granicznych między Turcją, a Armenią) ok. 6 km stąd.
Czy mogliśmy lepiej stanąć na nocleg?
Czy potrzebne nam przewodniki, wcześniejsze informacje. Miejsce jak chce zaprosić, a wszechświat posłać – znajdzie sposoby, aby to zrobić,
Miejsce to słynne Khor Virap, gdzie jeżdżą wszystkie wycieczki .
Piękna informacja od cudownego człowieka, który bardzo rozpaczał, że na polu prawie wszystko się skończyło i nie ma co nam dać.
Odjechał na rowerku, poganiając swoją krowę. Machając do nas serdecznie.
Jednak gdy odjeżdżaliśmy z pół spotkaliśmy go jeszcze raz, przy polu bakłażana, machającego na nas. Stanęliśmy, a on z naręczem bakłażanów – krzyczy do nas – zrywajcie ile chcecie, częstujcie się.
Gościna w najwyższej formie. Myślał zapewne, po odjeździe od nas – co mogę im dać, czym ugościć……
I wymyślił…….
Są to rzeczy, które nie kosztują sporo, ale pokazują serce ludzi, pokazują chęć dzielenia się, dzielenia sobą z innymi.
Dziękujemy za cudowny poranek , a właściwie jego część.
Gdyż wiedzeni przez duchy podjechaliśmy do Khor Virap, śnieżynka wdzięczyła się, pokazując pięknie na tle cerkwi, w lekko zachmurzonej aurze.
Wyszliśmy na okoliczny pagórek i chłonęliśmy jej energię, medytując wolność radość, miłość .
A śnieżynka coraz bardziej zakrywała swoje oblicze, by w pewnym momencie schować się za chmurkami.
Dziękujemy za kolejny przykład, że :
jak się zaufa to zostanie się poprowadzonym w najlepsze dla siebie miejsca ,w najlepszym czasie .