Archives

now browsing by author

 

Uwalniam się od przymusu załatwiania spraw za innych

Uwalniam się od przymusu załatwiania spraw za innych.  18 listopad 2019

 

IMG-20191118-WA0000

Ja: Ojjjj Od paru dni słyszę głos napisz to, napisz to.

Wszechświat chce Twojej prawdy. A ja kombinuję co by tu zrobić, a może zjeść, a może pomedytować, a może……….

Boję się uwolnić największą rodową traumę z rodu mojej matki, czy co?

Bóg: Boisz się ataku na Ciebie, za to, że napiszesz swoją prawdę. Wiesz przecież, że przez lata oni mówili swoją prawdę, a Twoja mama chcąc być tą mądrzejszą – swojej prawdy nie wypowiadała.

Ja: Bo prawda się sama obroni.

Bóg: Jak wypowiesz ją choćby przed sobą, a nie ze stertą emocji, poczucia winy, wstydu będziesz dusić w sobie.

Ja: Wiesz matka mojej mamy, siostra, jej córka – od lat opowiadały o mojej mamie źle. Mimo, że ona im tyle dawała…

Bóg: Właśnie.

Ja: Co właśnie ?

Bóg: Ona chciała dawać , jednak częściowo była do tego zmuszana. Aby nie pokazać, że daje, robiono z niej tą złą.

Ja: Aby nie być wdzięcznym.

Bóg: Jakim wdzięcznym? Idziesz za daleko. Aby ją zdyskredytować. Bo daje ten co ma nadmiar.

A bogaty jest zły…

Ja: Jakaś paranoja

Bóg: Ten kto nie umie prosić o pomoc, nie umie brać. A, że życie zmusza go do wzięcia, przyjmuje dar, a odtrąca osobę. Chce zrobić z niej demona. Bo chce całe te swoje emocje wstydu za to, że musiał wziąć – przelać na nią. To wściekłość na siebie, zmaterializowana na tym co chce pomóc.

Ja: Czyli takim osobom lepiej nie pomagać ?

Bóg: Pewnie. Chyba, że chce się doświadczać chamskiego odrzucenia.

Ja: Może opowiem całą historię.

Bóg: Czekam na to od lat. Od kiedy piszesz bloga. I nie tylko ja, Twój dziadek Franciszek, Twoi rodzice …

Ja: Dobra jedziom. Osoby uczestniczące.

Babka – mama mojej mamy

Dziadek – ojciec mojej mamy

Ciotka – siostra mojej mamy

kuzynka – córka siostry mojej mamy

A wszystko zaczęło się jeszcze gdy byłam w łonie matki.

Bóg:Kiedy dokładnie?

Ja: Moja ciotka 12 lat młodsza od mojej mamy zaszła w ciążę 3 miesiące po mojej mamie. Nie kończąc nie tylko szkoły, ale zachodząc w ciążę z przystojnym alkoholikiem …

Bóg: i czemu to miało taki wpływ na życie Twojej rodziny?

Ja: Wywołało to szok. Babka zaczęła histeryzować i całe życie, zaczęło kręcić się wokół ciotki i jej problemów.

Moja mama, ciąża, jej samopoczucie zeszło w odstawkę.

Istniała ciotka i cały bagaż emocji babki wstydu pretensji itp.

Bóg: Ciotka jako pępek świata Twojej babki, nie chciała odpuścić bycia numer jeden.

Ja: To znaczy?

Bóg: Dostawania uwagi babki, czyli swojej matki . Ale wróćmy do Ciebie.

Ja: Moja matka chciała być silna, jednak całą sytuacje przypłaciła szokiem porodowym.

Bóg: Nie pokazała szoku, to zmaterializował się kiedy mógł.

A co było potem.

Ja: Gdy mama była w ciąży, babka obiecała, że będzie się mną zajmować. Jednak teraz sytuacja zmieniła się.

Jak to wiele razy mówiła nawet w czasach gdy pamiętam.

„Jak ona może zajmować się cudzym dzieckiem, skoro ma swoje.”

Bóg: Achhaaaaa. Twoja mama nie była jej dzieckiem?

Ja: Są jakieś przesłanki ku temu, ale nic o tym nie wiem…

Bóg: I co dalej?

Ja: Wychowywała mnie ciocia Jadzia i różne niańki. Mama czuła się strasznie odrzucona, okłamana i nie umiała się znaleźć w tej sytuacji.

Ciotka nie pracowała, bo nie miała wykształcenia.

Moja mama chcąc pomóc jej finansowo, płaciła jej za sprzątanie naszego domu.

Ale ona go nie sprzątała tylko babka.

Bóg: Twoja mama tego nie widziała?

Ja: Doskonale widziała, ale nie umiała zachować się w tej sytuacji.

Zresztą wszystko kręciło się wokół babki i ciotki.

Bóg: To znaczy?

Ja: Gdy ojciec kuzynki, partner ciotki – przychodził pijany, babka przybiegała do nas (mieszkaliśmy ok 1 km dalej) krzycząc „jedzcie szybko na ratunek, bo mi dziecko zabije.”

Rodzicie wsiadali w autko, jechali, chcieli przegonić intruza.

A na miejscu ciotka krzyczała na rodziców, żeby go zostawili i nie wtrącali się.

Coraz częściej ojciec nie chciał reagować na histerię babki i wtrącać się w rozgrywki.

Mama jednak ulegała jej…

I w rezultacie dochodziło do awantur między rodzicami…

Bóg: A może o to chodziło?

Ja: komu?

Bóg: Babce, ciotce.

Większość ludzi, jest bardzo zawistna i gdy nie może mieć tego co mają inni, szczególnie bliscy robi podświadomie wszystko aby zniszczyć ich szczęście.

To trzeba znać, aby na to nie reagować, bo to silny mechanizm społeczny.

Ale co działo się fizycznie?

Ja: Miałam 4 lata, zaczęłam chodzić do przedszkola. Nie znosiłam go, byłam indywidualistką a przedszkolanki próbowały wepchnąć mnie w schemat.

Nie chciałam tam chodzić. Moja kuzynka nie chodziła.

Był czas że babka, ciotka i kuzynka przychodziły do mojego domu podczas nieobecności rodziców i siedziały tam, a ja musiałam siedzieć w przedszkolu. Nie rozumiałam, dlaczego nie mogę być u siebie w domu z nimi.

Potem moja mama, w związku z naciskami ojca rozgoniła tą patologię…

Bóg: Dobrze, że ojciec przecierał jej oczy. Bo babka by ją zjadła

Ja: hiiiiii

Bóg: A co nie było tak?

Ja: Dobrze, że przypomniałeś. Przy mnie babka mówiła i to wiele razy , że fajnie jakby moja mama umarła, bo wtedy mój ojciec ożeniłby się z ciotką.

Bóg: Naprawdę ???? Brzmi fatalnie

Ja: Bo babka popadła wręcz w chorobę – wszystko dla ciotki i kuzynki. Nikt i nic się nie liczyło. Wręcz po trupach!

Bóg: Silny lęk pokoleniowy. Trzy samotne kobiety babka, ciotka, kuzynka i trzeba przeżyć.

Ja: Ciotka mogła iść do pracy, zresztą czasy były takie, że i państwo pomagało.

Bóg: Czy przy lękach wchodzi w grę racjonalizm?

Ja: No nie.

Bóg: Co jeszcze się działo?

Ja: Ja byłam bardzo zdolna, inteligentna – kuzynka średnio, a chodziłyśmy do jednej klasy. Babka chodziła po nauczycielach, mówiąc im aby dawali mi gorsze stopnie. Bo kuzynka taka biedna, aby nie czuła się gorsza ode mnie.

Bóg: skąd to wiesz?

Ja: Moja mama była nauczycielką i inne nauczycielki jej o tym mówiły.

Bóg: Zawiść. Nie możesz być lepsza, bo ja źle czuję się przy to Tobie…

Ja: Komunizm był w końcu i wszyscy mieli być równi…

Bóg: To czemu nie zniesiono ocen w szkole?

Ja: A największy hit babka odpierdzieliła jak poszła do księdza, który bardzo mnie lubił. Mówiąc mu, że jestem rozpieszczona jedynaczka, która nic nikomu nie daje! (czytaj – nie daje kuzynce)

Bóg: i co zrobił ksiądz?

Ja: pogonił babkę, powiedział, że ja dużo daję innym, a to jej wnuczka, czyli moja kuzynka nic nikomu nie daje.

Babka się tak obraziła, że przez pół roku nie chodziła do kościoła.

Bóg: czyli miałaś z nią cały czas kontakt.

Ja: Tak . Moja matka wręcz wchodziła jej do przysłowiowej dupy, przymykając oczy na wszystko, a emocje wyładowując na mnie !

Bóg: czy ciotka cały czas nie pracowała?

Ja: Nie wiem ile miałam lat, czy jeszcze kilka czy jak już kilkanaście – zwolniła się posada sekretarki w szkole, gdzie uczyła moja mama.

Nie trzeba było wykształcenia.

I tak moja mama wepchnęła ciotkę w pracę.

Bóg: I mniej jej musiała już dawać ?

Ja: Na pewno w rodzinie babka,ciotka, kuzynka pojawiło się więcej pieniędzy.

A czy mamie było lżej, nie wiem.

Ciotka dobrze znalazła się w pracy i na tym poziomie wszystko było ok.

Bardziej cierpiała gdy ciotka popadała w histerię, jaka biedna i jak nikt jej nie pomaga…

Zresztą tą mantrę słyszałam od ciotki i po śmierci mamy, że nikt jej w życiu nie pomagał.

Bóg: Ludzie skupieni na swoim nieszczęściu, nie widzą wsparcia innych.

Ja: Oni cały czas są biedni, cierpią

Bóg: Dobrze wiesz ile taka sytuacja, daje profitów. Można brać, nie dziękować, poniżać, odrzucać. Nie widzieć nikogo. Bo przecież samemu ma się takie problemy.

To nie branie odpowiedzialności za własne życie.

Jakiś wstyd przygniótł tak tą osobę, że dalej w nim żyje, mimo że realia dawno się zmieniły.

Ja: I nic nie widzi.

Bóg: Bo wtedy trzeba byłoby zobaczyć, że ja również jestem zła, a nie tylko ludzie dookoła.

Ja: Chyba czas przejść do najważniejszego wydarzenia w dziejach tej rodziny.

Bóg: DAWAJ !!!

Ja: Miałam chyba kilkanaście lat, chodziłam jeszcze do podstawówki, gdy babka przyszła do nas i stwierdziła, że chyba będzie umierać i czas zrobić porządek z majątkiem, który posiada.

Dziadek zmarł rok przed moim urodzeniem.

Majątek to mały domek i 20 arów ziemi.

Dziadek nie zrobił testamentu mimo że wiedział, że umiera.

Stan prawny wyglądał więc tak:

Babce należała się połowa domu i 10 arów i połowa po dziadku czyli 25% domu i 5 arów

Mama miała prawo do 2,5 ara i 12,5 % udziału w domu ,

Ciotka podobnie.

Babka zaproponowała podział, że skoro moja mama już swój dom, więc dostanie w sumie 10 arów, a ciotka 10 arów i dom.

Moja mama zgodziła się na ten nierówny podział. Mówiąc skoro babka nie chce mi nic dać od siebie, to dostanę przynajmniej to co po dziadku ( jej ojcu ).

Bóg: No chyba więcej…

Ja: W tamtych czasach ziemia miała niską wartość, dom większą.

Bóg: co się stało, że wzbudziło to tyle emocji?

Ja: Nie można było tego tak zrobić z marszu, gdyż najpierw trzeba było podzielić 20 arów na dwie działki, wyznaczyć drogę itp.

Plan zagospodarowania tego nie przewidywał. Załatwienia tej sprawy podjął się mój ojciec. Trwało to kilka lat. Babka w tym czasie krzyczała na ojca, że komunista i nie umie nic załatwić. Śpieszyło jej się.

Bo przecież już umierała.

Bóg: To chyba dobrze, że chciała to uregulować…

Ja: wyglądało, że tak. Jednak wszyscy zapomnieli o tym, że po… trupach dla kuzynki i ciotki .

Bóg: co się stało?

Ja: Gdy już udało się podzielić działki, stwierdziła, że rozmawiała z sędziną i najlepszym sposobem rozwiązania sprawy jest zrzeczenie się całości majątku na nią, a potem dokonanie podziału.

Rodzice ślepo jej wierząc – zaakceptowali ten pomysł. Nie udali się do żadnego prawnika.

Bóg: Chyba nie chcieli jej się wtrącać…

Ja: Mama była na pragnieniach, że wreszcie coś od niej dostanie, a u ojca w bliskiej rodzinie oszustw nie było.

I mama w sądzie zrzekła się części po dziadku na rzecz babki.

Sama była zaskoczona, że sędzina która w opinii babki uznawała to za jedną słuszną drogę , kilka razy pytała się jej czy na pewno chce chce to zrobić.

Bóg: Czyli babka odzyskała cały majątek.

Ja: Tak i mogła nim swobodnie dysponować .

I właśnie gdy rodzice poinformowali ją o terminie u notariusza przepisania majątku na ciotkę i mamę – nakrzyczała na nich…

„Wykształceni , a tacy idioci. Myśleliście, że Wam coś dam, ja wszystko dam kuzynce i ciotce”.

Bóg: Niezła ta Twoja babka!

Ja: Pozornie niespecjalnie inteligentna. A jaką inteligencje obudziła w niej chęć dania jak najwięcej kuzynce i ciotce. Wyrwania mojej matce tego co jej się prawnie należało.

Użycia ojca do załatwienia podziału nieruchomości itp.

Bóg: Co na to Twoja mama?

Ja: Co? Przeżyła kolejny szok, z którym sobie już nie poradziła i na którym wyhodowała sobie raka.

Ojciec nie mógł zrozumieć jak można się tak zachować.

Jak matka może tak potraktować córkę.

Nastąpił czas milczenia na wiele lat.

Bóg: Przecież Twoja mama pracowała z ciotką.

Ja: Służbowo musiały się odzywać…

Bóg: A ciotka, kuzynka nie wykazywały inicjatywy?

Ja: Żadnej. Gdy kuzynka wychodziła za mąż, nie poinformowano nas o ślubie. Obce osoby, już nie było co wziąć, więc po co było utrzymywać kontakt.

Bóg: czyli kuzynka, ciotka całkowicie zaakceptowały tą sytuację?

Ja: Tak to wyglądało.

Bóg: A rodzice?

Ja: Ojciec nie umiał sobie z tym poradzić, wiele lat namawiał mamę do ponownych kontaktów?

Ja też , gdy próbowałam z babką rozmawiać na ulicy dostawałam zjebkę za ojca komunistę.

Bóg: Bała się go.

Ja: Gdy ojciec przez półtorej roku był chory, ani razu nie przyszły nie zapytały się czy trzeba pomóc.

Bóg: Tak wszechświat dawał wiele powodów do naprawienia relacji: choroba ojca, ślub, chrzciny, ale z tamtej strony relacja nie miała znaczenia.

Ja: Jak to?

Bóg: Twój ojciec żył w domu, gdzie liczyli się ludzie. Gdzie widziało się ludzi z ich wadami i zaletami . Dlatego dobrze szło mu potem zarządzanie nimi.

W rodzinie Twojej mamy relacja nie miała najmniejszego znaczenia.

Wchodziło się z automatu w programy pokoleniowe.

Bo przecież trzeba dać energię na zatrzymanie się na drugim człowieku…

Ja: W końcu po wielu,wielu latach gdy ktoś powiedział nam o chorobie babki, ojciec wręcz zmusił mamę do pójścia do niej, chyba do szpitala.

I wiecie babka się ucieszyła.

I jakoś relacja się pojawiła.

Bóg: I wszystkim było lepiej ?

Ja: Moim rodzicom na pewno, mi też, babce też. Kuzynce i ciotce nie wiem.

Bóg: Może i gorzej. Straciły monopol na babkę…

Ja: Dokładnie. Kuzynka nie pracowała, bo niby musiała się babką opiekować. Zapominając, że mieszka w domu wybudowanym przez dziadków i że babka ma emeryturę.

I że babka pomogła wychować jej dziecko…

Bóg: Przecież nie pierwszy raz mówimy, że jest to osoba, która widzi tylko siebie. Więc czego oczekujesz.

Ja: Ja widzę innych i wydawało mi się, że ludzie też widzą drugiego człowieka

Kolejny raz naiwna byłam……????

Bóg: Chcesz idealizmu, a go nie ma. Większość ludzi jest tak skupiona na swoich emocjach (nawet tych filmowych), że nie ma nie tylko czasu, ale przede wszystkim potrzeby popatrzeć na drugiego człowieka .

Na to trzeba energii. A ich cała energia idzie w różne silne emocje.

Ja: Ze 2 lata później babka zmarła, a 2 lata po niej mama.

Ojciec tak przeżył oszukanie mamy, że wiele razy wspominał mi, że mam jeszcze działkę po mamie.

Prosił mnie, aby tego nie odpuściła.

Bóg: I co zrobiłaś.

Ja: Przez lata nic. Choć w luźnej rozmowie z ciotką pytałam o tę sytuacje.

Wersje były różne

Albo była młoda, głupia i nieszczęśliwa i nic nie pamiętała.

Albo była druga wersja, że dziadek spłacił moją mamę z tego domu i dlatego teraz mamie nie należy się nic.

Bóg: Gdy spłacił zrobiłby pewnie testament?

Ja: Byłoby to logiczne. I po co było to całe zamieszanie z działką, skoro spłacił.

Bóg: Każdy ma swoją prawdę. Dlatego warto im pozwolić na ich, a samemu nie ukrywać się z własną.

Sama widzisz jak wiele emocji szarga Twoje ciało gdy to piszesz…

Ja:ojjj czasami czuję się cała sparaliżowana i chcę od tego uciec.

Piszę to na ukochanej mojej pustyni Gobi, która wspiera mnie całym sercem, posyłając masę skrzydlatych wysłanników.

To żółta pliszka , to inny ptaszek siada na drzwiach samochodu, a to żurawie przelatują wprost nad samochodem…

Bóg: I co Ci mówią

Ja: Nie wstydź się swojej prawdy i pozwól innym mieć swoją, niezależnie jaka jest nie logiczna, nieprawdziwa. To ich historia, ich prawda…

Bóg: Piękne!

Ja: Żurawie wręcz krzyknęły: „uwolnij to – już czas”.

Czeka na to wiele istot.

Twoje ciało nabierze luzu, a Ty będziesz mogła pomagać innym uwalniać paraliżujące ich traumy.

Bóg: Aby mogli wyjść ze swoich okopów i zacząć żyć nie wstydząc się swojej prawdy.

Tylko pamiętaj rób to na prośbę innych.

Tak wiem, masz świetny kontakt na poziomie duszy z wieloma ludźmi. Jednak o co krzyczy dusza, często jest nie do przyjęcia dla ciała czy umysłu.

Dlatego jedzenie, medytacja , rozkminanie rodowych programów to droga do duszy.

Dusza może krzyczeć, a jak potężny lęk blokuje realizacje pomysłu – to ściany się nie przebije. Wręcz można krzywdy narobić.

Dlatego praca na tym poziomie jest taka ważna.

Ja: Wielu ją odrzuca , bo już niby teraz nie trzeba.

Bóg: hiiiii

Nie trzeba uwalniać nie przeżytych emocji do końca, dobre? A jak mają wyjść?

Ja: ja nie wiem. I nie raz się zastanawiam jak to można zrobić?

Bóg: Ja też nie wiem, choćby na krótką chwilę nie przeżyta emocja musi ruszyć. Im silniejsza trauma tym trudniej, większość nie chce tego ruszać. Chce o tym zapomnieć.

Pozwól im na to, a Ty głoś bez wstydu swoją prawdę.

Ja: Głoszę z pewnością siebie własną prawdę

Bóg: Jak ładnie zabrzmiało

I co koniec historii babczynej?

Ja:Nie – chyba rok, może dwa temu, mąż mojej kuzynki zadzwonił do mnie, że czas zrobić porządek z tą działką co została i że mam się jej zrzec.

Nakrzyczałam na niego, że nie będę się niczego zrzekać. Zadzwoniłam do ciotki, że ona jest właścicielką i ona powinna ze mną rozmawiać!

Bóg: No bo jak tam było?

Ja: Dom z 10 arową działką babka dała przepisać wiele lat temu jeszcze wtedy małoletniej kuzynce. Co było w księgach wieczystych. Druga działka 10 arowa dalej figurowała na babkę.

W domu mieszkała kuzynka z mężem i synem, czasem pomieszkiwała ciotka, która rozbudowała w międzyczasie ten dom.

Bóg: Czyli trzeba było uregulować sprawę działki?

Ja: Tak tej działki, która moją mamę wpędziła do grobu.

Odżyły emocje…

Z ciotką ostatnia rozmowa zakończyła się stwierdzeniem:

„Chcieliśmy Ci coś dać, ale jesteś niegrzeczna to nic nie dostaniesz”

Więc inaczej mówiąc rozmowy nie było…

Bóg: Widzisz program?

Ja: Tak doskonale. Mogę coś od Was dostać, gdy zachowuję się tak jak Wy sobie życzycie.

Bóg: I co zrobiłaś?

Ja: Złożyłam wniosek o nabycie spadku do sądu. To w końcu sąd decyduje o spadku.

Na rozprawę wzięłam sobie znajomą adwokatkę.

Bałam się, że znając, że jestem choleryczką będą chcieli to wykorzystać.

Bóg: I jak rozprawa?

Ja: Uśmiejesz się . Okazało się, że mają testament.

Bóg: To dlaczego go nie wykorzystali przez tyle lat (około 15 lat)? Dlaczego sami nie złożyli wniosku o nabycie spadku?

Ja: Któż to wie. Ja na pewno nie, ale gdy okazało się, że mają testament poczułam luz. Popatrzyłam na nich – siedziała kuzynka, ciotka i adwokat – i zobaczyłam energetycznie obcych ludzi.

Już nie muszę silić się na jakiś kontakt już nimi.

Jakby kamień spadł z serca.

Bóg: Bo przez lata sama widziałaś, że oni nie chcieli kontaktu. Ty wbiłaś sobie jakiś program, że z rodziną trzeba utrzymywać kontakt, trzeba być miłym bo rodzina itp.

Łączą Was węzły krwi

Ja: Dokładnie. Wiesz, gdy po całej tej sytuacji zapalałam znicza na grobie babki i dziadka, przecięłam się od szkła znicza – miałam wrażenie, że spuściłam z siebie węzły krwi….

Bóg: Ród to ciekawy temat, bo z jednej strony jest niszczony w dzisiejszym świecie, a z drugiej wielkie rody ponoć rządzą światem.

Ja: No właśnie.

Bóg: Tylko dziecińko nic na siłę robić nie wolno.

Ród w którym rządzi zawiść, wyzysk człowieka przez człowieka nie jest wzrostowy, jest degenerujący . W wielkich rodach rządzących światem rządzą silne jednostki, a w rodzie Twojej babki nacisk był na gloryfikowanie słabszych jednostek. Jak one mają rządzić światem?

Ja: No tak , dla mnie rozwój jest ważny.

Bóg: Więc opuszczasz tę przestrzeń rodu. Tylko najpierw musisz uzdrowić emocje do nich. Bo zawsze Cie one znajdą…

Ja: Wiem

Tylko część rodu. Bo z dziadkiem Franciszkiem, mam świetny kontakt.

Bóg: No właśnie.

Ja: Śnił mi się wiele razy, cieszy się, że może oglądać świat moimi oczami, chciałby mi coś dać, za życia był biednym człowiekiem.

Jednak prosił mnie, aby odzyskała tę część należną mojej mamie.

Bóg: Kiedy to było

Ja: Pierwszy raz dawno, chyba jeszcze nad Bajkałem 7 lat temu. Potem temat się pojawiał.

Śnił mi się.

Ucieszyłam się, że spełnię jego prośbę, gdy nabędę chociaż kawałek działki.

Będzie to ta część, którą chciał dać mamie.

Bóg: Okazało się, że babka i jego zrobiła w konia.

Ja: Gdzieś prosił mnie, aby walczyła z nimi o zachowek itp.

Jednak powiedziałam mu, że to przecież jego rodzina. I ja nie mam ochoty z nimi walczyć o to co on chciał mi dać.

Bóg: Za życia też nie miał nic do powiedzenia w domu, był zdominowany, przygnieciony przez babkę.

Ja: Wiec powiedziałam mu, że nie będę załatwiać spraw za niego.

Bóg: Za wielu szczególnie mężczyzn chcesz załatwiać sprawy.

Ja: Jestem w to wkręcana, tak jak on mnie próbował. Sam nie miał siły przebicia, a teraz tego oczekiwał ode mnie.

Załatw to dziadek na innym poziomie…

Bóg: Wlaśnie. Nie walcz w sprawach innych, zajmij się sobą.

Ja: Uwalniam się od potrzeby walczenia w sprawach innych, które gdzieś tylko pośrednio mnie dotyczą.

Bóg:Woow

Ja: „Tak, ja Ci chciałem dać, ale …….. umarłem, babka zawłaszczyła wszystko, twoja mama oddała babce to co ja jej zostawiłem. Walcz o to co ja chciałem byś dostała”. – paranoja.

Bóg: Ale napisz na końcu konto do wpłaty, aby dziadek mógł coś dać, jak dogada się z wnuczką i córką.

Ja: Dobra. Bo przecież największa trauma tej sytuacji polegała na tym, że babka zmanipulowała mamę, aby zrzekła się części po dziadku. I moja mama przeżyła to bardzo, nie to, że jej nie chce nic dać. To też na pewno boli, ale to że bazując na zaufaniu wyrwała jej to co zostawił dziadek.

Bóg: A kuzynkę i ciotkę Twojej mamy prawda nigdy nie interesowała?

Ja: Moja mama była bogata i miała obowiązek dawać. Nie miała prawa upominać się o pieniądze.

Upominanie się o pieniądze, o swoją część – to pokazanie, że jest się biednym.

Bóg:Wiesz dobrze, że pieniądze są przykrywką innych emocji, uczuć.

Ja: Dokładnie.

Bóg: A żeby również nie obrażać materii, powiedź ile warta jest ta działka.

Ja: Nie interesowałam się tym, patrząc na położenie na pewno ponad 100 zł za metr kwadratowy, a z drogą jest tego 14 arów.

Bóg: Czyli Twoja mama dziś by dostała 140 000 zł z pomysłu babki.

A to czego się zrzekła?

JA: 2,5 ara to 25000 zł

domek wart w tym stanie co był 100000

czyli 50 000 zł w sumie.

Bóg: Czyli z grubsza temat mamy obgadany. Pamiętaj o koncie i pozwól teraz dziadkowi, mamie i ojcu działać. Niech prostują swoje błędy nawet po śmierci, a Ty żyj swoim życiem i nie wstydź się rozmowy o pieniądzach Ci należnych – niezależnie od tego ile ich masz.

Moje konto

32 1090 2776 0000 0001 3178 6833
Mój paypal: brygida111@wp.pl

 

IMG-20191118-WA0002

“Połączyła nas ważka” – Dorota Worobiec

“Połączyła nas ważka” Dorota Worobiec – z cyklu “Inni o nas” 17.11.2019

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Dorota Worobiec pisarka, autorka książek, m.in “Sęk w drzewie życia” w której zawarła fragment opowieści z naszego bloga zatytuowany “Udowadnianie to nadużywanie swojej mocy – lekcja ważki”, odsłania tajniki swojej inspiracji naszym blogiem….i nami samymi…

Dziękujemy bardzo za piękny, wzruszający, wznoszący tekst.

Niech się dzieje…

Otwieramy przestrzeń bloga na cudowne transformacje w czasie jego czytania.

Zapraszamy do lektury listu od Doroty:

 

“Połączyła nas ważka uratowana przez Brygidę i Bartka dla niej samej, malutkiej, przerażonej, przemokniętej. Uratowana dla nich – Brygidy i Bartka na cenną lekcję, dla mnie ku napisaniu książki, dla świata, któremu mieliśmy od niej uratowanej wiele przekazać blogiem, książką. Jej „przemówienie” było jednocześnie wielkim przesłaniem zbiorowego bytu o nazwie biologicznej „ważka”, do nas przemówiła z wyższego poziomu postrzegania przedstawicielka ważek, jak do Małego Księcia jedna róża, chociaż w raczej innym sensie. Powstała kolejna moja książka „Sęk w drzewie życia”, w której zamieściłam na zakończenie za zgodą i aprobatą Brygidy i Bartka wspaniałą „Lekcję ważki”, zaś oni umieścili moją książkę na swym blogu, za co bardzo jestem im wdzięczna. Poznaliśmy się w idealnie wybranym dla Wszechświata momencie dla wyższego celu. Razem pchnęliśmy go w górę o jakiś mikro kroczek, być może wcale nie taki mikro? To wspaniali, odważni ludzie z charakterem i pasją życia, co nie znaczy, że to chodzące ideały, którym oczywiście i ja sama rzecz jasna nie jestem tylko dlatego, że piszę książki i podobnie do Bartka i Brygidy, ale w trochę inny sposób również przeżywam coś więcej. Ci niezwykli podróżnicy podróżują inaczej, niż zazwyczaj podróżuje wiele ludzi. Ich podróże są zawsze podróżami do wnętrza siebie samych, gdzie toczą się procesy odkrywcze, poznawcze, procesy od których chwilami aż iskrzy, istna burza! Jednak dla każdego rozwoju i pięcia się w górę potrzebne jest tarcie i masa iskier, zgodnie z teorią mojego ulubionego P. Coehlo. Cukierkowe związki w sensie par, przyjaciół, znajomych, rodziny, jeśli pozbawione są tarcia, iskrzenia, nigdy nie będą do końca szczere, bo zawsze będzie tak, że ktoś milczy i cierpi, ponieważ boi się pokazać swoich emocji, by nie zdenerwować, nie stracić kogoś, przez co utwierdza go w fałszywym przekonaniu, że wszystko jest ok. Większość ludzi raczej krępuje się także pokazać publicznie swoje emocje i nie chcę oczywiście tu nikogo posądzać o „moralność pani Dulskiej”, bo każdy ma rzecz jasna prawo zatrzymać dla siebie to, co przeżywa . Pokazać swoje problemy i emocje publicznie wymaga odwagi i często jednak ratuje kogoś, kto przeżywa podobne sytuacje, gdyż nagle uświadamia sobie, że nie jest sam i nie jest zły, bo się na kogoś ostro zdenerwował. Brygida i Bartek pojawili się na Ziemi tego samego dnia – 29. sierpnia w bardzo zbliżonych do siebie latach dla ważnego celu. Oni są jak wędrowni artyści, aktorzy grający, a raczej pokazujący prawdę na żywo, oni są jak terapeutyczny ambulans okrążający Ziemię, są lepsi niż niejeden gabinet psychoterapeutyczny, niż niejedno przedstawienie, tylko trzeba umieć to ujrzeć i przyznać, do czego nie trzeba nic więcej, niż filiżanka herbaty czy kawy, wygodny fotel przed ekranem komputera i już! Oni odważyli się dać Wam siebie na żywo, prawdziwych i szczerych do bólu! Czasem komuś może coś nie spodobać się, nie pasować, drażnić, ale czy przypadkiem nie jest tak, że być może właśnie na swoim blogu poruszyli temat, który jest naszym własnym nierozwiązanym problemem, zatartą raną i dlatego wywołało to taką czy inną reakcję? Oni w treść „przedstawienia”, jakim jest relacja z każdego magicznego często i pięknego, tajemniczego miejsca na Ziemi, do którego właśnie kolejno docierają, naturalnie wplatają swoje osobiste procesy wewnętrznego dojrzewania, przemiany i ukazują Wam to, to wielka odwaga i wielka sztuka! Są uważnymi obserwatorami, bardzo otwartymi, to dlatego z najmniejszego, niepozornego, nieważnego dla innych faktu potrafią zrobić przedstawienie! No bo kto „normalny” zauważyłby i ratował tonącą ważkę?! A żeby jeszcze „wysłuchać” jej przesłania, to już raczej dla większości nierealne. Albo kto wyczułby i stworzył przepiękną metaforę jezior – braci i przez to rozwiązał zatarte rany z dzieciństwa? Prezent od Bajkału był przecudowny, podobnie do lekcji ważki i wielu innych relacji naszych podróżników – psychoterapeutów. Wielu jeszcze cudownych podróży po Ziemi i wewnątrz siebie samych wam życzę kochani Brygido i Bartku i bardzo cieszę się, że jesteście.
Dorota Worobiec

 

Poniżej przedstawiamy link do księgarni internetowej gdzie można kupić książkę “Sęk w drzewie życia ” Doroty Worobiec:

https://ridero.eu/pl/books/sek_w_drzewie_zycia/

 

okładka

 

Link do naszego artykułu o porównaniu starszego brata Bajkału i młodszego Chavsugul:

http://brygidaibartek.pl/bajkal-starszy-brat-a-chavsugul-mlodszy/

Link do naszego artykułu

“Udowadnianie to nadużywanie swojej mocy – lekcja ważki” zamieszczonego w książce “Sęk w drzewie życia ” Doroty Worobiec:

 http://brygidaibartek.pl/udowodnianie-to-naduzywanie-swojej-mocy-lekcja-wazki/

oraz starszy artykuł:

 

Młodszy brat, starszy brat Bajkał, Chubsugul – Bartek – Sławek

 

ważka

 

 

 

Bajkał ten starszy brat a Chavsugul młodszy….

Bajkał ten starszy brat a Chavsugul młodszy…. 23.10.2019

 

IMG-20191112-WA0001(1)

Bajkał – gdy podróżuję tam z Bartkiem, zawsze jest trudnym doświadczeniem.
Zapytacie dlaczego?
Porównywanie mniejszego, mniej znanego, bardziej krystalicznego jeziora Chavsugul w Mongolii z wielkim, wręcz potężnym, bardziej znanym mniej czystym i krystalicznym Bajkałem, to porównanie również młodszego i starszego brata.
Gdzie Bajkał ten starszy, a Chavsugul młodszy.
Analogia do Bartka relacji z bratem.
Łączy ich jedna rzeka Selenge.
Notabene jedyna która wypływa z Chavsugul
Tak jakby młodszy swoim kryształem, dzikością miał wspierać starszego i tylko go.
Gdy rzeka płynie przez ponad 300 km często przez zmulone tereny gubi swoją krystaliczność.
I Bajkał może myśleć o nim całkiem inaczej.
Wręcz odrzucać jego wody.
200 lat temu w dorzeczu Selenge nad Bajkałem było potężne trzęsienie ziemi, wsie znajdujące się tam zniknęły z powierzchni.
Bracia się pokłócili.
I gdy na poważnie obserwuje się co pokazuje wszechświat gdy idzie się za prowadzeniem, można zobaczyć tak NAPRAWDĘ swoją relacje.
Na wyspie Olchonie Park Narodowy stawał pomiędzy.
Czy w życiu ich też któś był zawsze pomiędzy nimi – oczywiście.
Tylko przy skale Szamance mogli się kontaktować, a kto to Szamanka?
Relacja Bartka i jego brata to…….
dziś można nazwać brak relacji, gdyż brat kontaktuje się z Bartkiem tylko w obecności matki.
Brak zgody na inne spotkania.
A Bartkowi teraz w obecności Bajkału wypływają żale i skrzywdzenia z przed lat. Skrywane emocje do brata w dużej części kata, szantażysty, których nie mógł wyrażać bo to by pogłębiło chorobę brata (silna depresja od około 16 roku życia).
Ale lepszego, zdolniejszego, którego miał naśladować.
Więc bratu wszystko było wolno ( Tak jak wcześniej gdy urodził się młodszy brat, wtedy mu wszystko było wolno) on mógł tylko siedzieć po cichu. I nikomu nie mówić o chorobie brata. Wstydzić się jej w samotności.
Wyparł emocje i schował je głębo, z czasem w ogóle przestał czuć.
Bo co wypływało gdy zaczynał czuć ?
Nie miłość i radość tylko wielka, wielka nienawiść, której nie miał prawa czuć.
I zamiast otwierać się to znowu zamykał na odczuwanie.
Do tego dochodziło poczucie winy, że przez to, że był dynamiczny, lubił non stop biegać jako dziecko – wpędzał brata w chorobę.

Relacje rodzinne są często wielkimi tajemnicami, gdzie pozornie wszyscy udają miłość jak widzą się szczególnie raz do roku.
A w środku buzuje masa nienawiści.
Jedno co to trzeba, to trzeźwo i uczciwie na to popatrzeć i chcieć to uzdrowić.
A takich śmiałków znam niewielu.
I to niezależnie czy wielcy terapeuci czy prości ludzie.
Może nawet Ci pierwsi lepiej umieją to ukryć i zagadać ????
Zapomniałam o tzw. duchowych – Ci kładą na te emocje ciężkie worki miłości…
Zapytacie teraz dlaczego mnie to dotyczy?
Odpowiedź jest banalna. Moi rodzice wstydzili się swojego rodzeństwa, a szczególnie moja mama miała trzymać w tajemnicy nieporadność swojej siostry i związania się jej z alkoholikiem.

TAJEMNICA RÓWNA SIĘ TRAUMA

Zobaczcie ile ich sami sobie tworzycie, z prostego wstydu przed samym sobą?????

Tekst zamieszczony za całkowitą aprobatą Bartka.

P. S.
Zmuszając bliskich do tajemnic nakładamy na nich traumy.
Jedne osoby, które są do tego zobowiązane to terapeuci, uzdrowiciele itp.

Widzicie na zdjęciu, jaki prezent dostał Bartek od Bajkału.

Rozmowy z Bogiem – Emocje cz. I

Rozmowy z Bogiem Emocje cz. I  17.11.2019

 

IMG-20191117-WA0000

Ja: Wiesz ostatnio poszły mi emocje i wyraziłam je publicznie

Bóg: No i co ?

Ja: Jak co…? Nie powinno się wyrażać emocji!

Bóg: A czy ktoś tak potrafi …..???

Ja: Chyba tak, skoro tyle osób wiedziało co robić, jak się powinnam zachować itp.

Bóg: Hiiiiiiiiiiiiii…

Ja: Czemu się śmiejesz?

Bóg: Bo każda myśl ma ładunek emocjonalny.

Ja: No tak…

Bóg: I wierzysz, że Ci którzy mieli do powiedzenia tyle pozornie negatywnego na Twój temat, mają takie czyste umysły?

Ja: Część może nawet nie wie o co chodzi. Tylko oni nie okazują emocji…

Bóg: Tak nie okazują.

Ja: No to można okazywać emocje czy nie?

Bóg: Każdy ma wybór. Emocja to emocja, którą wygenerowała myśl .

Ja: A jest jakaś różnica na poziomie wpływania na świat, czy się ją okaże czy nie?

Bóg: żadna, emocja jest emocją. A jak przecież wiesz, że na świat oddziałujemy na poziomie pola, a nie tego co wyrażamy.

Ja: To wiadome.

Bóg: To dlaczego znowu o to pytasz?

Ja: Bo chyba nie wierzę w swoje wartości, w swoje obserwacje, przekazy, a podłączam się do „właściwego” tłumu.

Bóg: I tu jest pies pogrzebany,zareagowałaś jak zareagowałaś. Widziałaś ile wzbudziło to emocji, nie tylko Twoich.

Ja: Tak.

Bóg: Więc się ciesz, że wybiłaś innych z ich ustalonego sposobu myślenia, a nie wiń się za to.

Ja: Ciekawe.

Bóg: Tak, tak może części pokazałaś, jak się zachowują, co czują ? robią? – kiedy widzą emocje u innych…

Ja: Masz racje, cała ta sytuacja pokazała jak bardzo nie chcemy widzieć emocji.
Część osób jawnie odrzucała kogoś kto śmie pokazywać emocje, osoby „duchowe” pouczały czy tłumaczyły, że dla dobra świata nie powinno się tego robić.
Część starała się zrozumieć, a część rozumiała.

Bóg: I co Ci to pokazało?

Ja: Że najbardziej skupiałam się na tych co mnie odrzucali.

Bóg: Kto Cię odrzucał za emocje?

Ja: Ojciec. Zawsze tłumaczył mi chłodno, że ludzie wtedy nie będą mnie szanować, że nic nie osiągnę, że powinnam być taka, a taka…

Bóg: I to jego podejście według Ciebie dawało mu szczęście?

Ja: Gdy to mówił, jak mnie wychowywał – chyba tak, jednak przed śmiercią, gdy wszedł na wyższe poziomy wibracji, gdy odpuścił przywiązanie do schematu tego co ludzie powiedzą, wręcz stwierdził, że zmarnował swoje życie .

Bóg: I ty chcesz go też marnować, przejmując się opiniami innych?

Ja: hiiiiiiii

Bóg: Jak ja lubię kiedy tak słodko przewrócisz oczami, no zrozumiałem.

Ja: W takim razie powiedz mi czemu ludzie tak negują emocje innych?

Bóg: Boją się ich po prostu, tak najprościej . Wiesz ile koncepcji i ideologii powstało na ukrycie lęku.

Ja: Mam wrażenie, że to są główne koncepcje.

Bóg: I masz racje.

Ja: Emocje to wojny, molestowania, pobicia , awantury…

Bóg: A te osoby, które nie okazują emocji myślisz, że nie przykładają się do tego co inni wyrażają?

Ja: Według mojego na dziś postrzegania świata TAK.

Bóg: Osoby, które to wyrażają tylko to manifestują. Chcąc często rozładować energię. Oczyścić przestrzeń …
Bo co wg Ciebie jest przyczyną wojen?

Ja: Myślokształty naszych wewnętrznych wojen…

Bóg: Szczególnie tych głęboko chowanych.

Ja: I potem ludzie próbują pokazać jacy są super, ile mają klasy w sobie, jak świetnie umieją żyć według aktualnych duchowych koncepcji .

Bóg: Chcą czuć się lepsi od tych co mają emocje.

Ja: No właśnie, dlaczego ?

Bóg: Sama już dużo powiedziałaś o emocjach, więc może ty odpowiesz?

Ja: Bo osoba, która ma emocje nie ma klasy, jest dziecinna, jest kimś kogo się boją , że zachowa się w sposób jaki im się nie podoba, jaki nie kontrolują.

Bóg: No widzisz- napisałaś!
Ja: Tak ? Coś nie tak?

Bóg: Lęk przed nieprzewidywalnością danej osoby

Ja: Tak dokładnie. Mieli oczekiwania, że blog będzie cukierkowy , a tu kłótnia nie na poziomie…

Bóg: To takie wybicie z poukładanego świata.

Ja: Osoby mniej świadome to rozumiem, ale ile razy słyszę od osób„ duchowych” – jesteśmy jednością, to co widzisz dotyczy Ciebie, idę za energią , a potem wrzask i krzyk bo źle się zachowałam…

Bóg: a co naprawdę się stało co spowodowało ten krzyk?

Ja: poszły im emocje.

Bóg: Emocje, które próbowali przerzucić na was i znaleźć winnego swoich emocji.

Ja: To oni mnie pouczali o tym mechanizmie…

Bóg: Czy wszystko co wiesz umiesz od razu zastosować w życie?

Ja: Jakaś zmęczona jestem…

Bóg: Bo jeszcze chciałabyś się zapisać do klanu grzecznych panienek bez emocji, w lot łapiących wszystko…

Ja: No tak.

Bóg: Czy znasz kogoś kto nauczył się jeździć na nartach, czytając tylko na ten temat i widząc jak to robić?

Ja: Mimo, że wierzę, że gdy puści się na maksa kontrolę – jest to możliwe. To nie znam.

Bóg: Więc daruj sobie przejmowanie takimi ludźmi, pouczając Ciebie najprawdopodobniej w dobrych intencjach zagadują własne emocje .
W ogóle daruj sobie przejmowanie się innymi. Albo jesteś w przepływie, albo kontrolujesz wszystko…

Ja: Wiesz już to pisałam, ale dalej chodzi mi po głowie, że okazując emocje robię krzywdę światu…

Bóg: Ojjj, ile cierpliwości trzeba mieć do Ciebie.
Rozładowujesz emocje i tyle.

Ja: Można to zrobić spokojniej zapewne…

Bóg: Tak, tak aby nie zdenerwować innych, nie pokazać im ich emocji. Ugruntować ich w przekonaniu, że są tylko miłością i nic innego w życiu im się nie przydarza.

Ja: Skoro jestem w ich polu, to dotyczy to również ich pola

Bóg: I w koło Macieju. Wiesz to wszystko

Ja: Bo mam poczucie winy za emocje i szukam nie wiedzieć czego.

Bóg: Pozwól życiu wydarzać się – nie kontroluj go, nie chciej być kimś innym niż jesteś .
Sztuka życia to sztuka obserwowania siebie, a nie łajania, kontrolowania, narzucania.
Skoro się coś wydarza – ma jakiś sens.

Ja: Tak też mówią Ci „duchowi” , ale nie wtedy gdy gdy mają emocje, które chcą w racjonalny sposób przerzucić na innych.

Bóg: Nie bierz ich emocji i to jest klucz tej rozmowy. Weź odpowiedzialność za siebie. Zrobiłaś coś według Ciebie złego komuś przeproś, poproś o wybaczenie. I tyle

Ja: Gdy ktoś mnie wini – przerzuca na mnie swoje emocje?

Bóg: I gdy ty kogoś winisz też starasz się zapakować go jakimiś emocjami.

Ja: A wiadome osoba „winna” jest jak otwarty dzban na emocje innych…
Bóg: Więc niezależnie co robisz uwalniaj się od poczucia winy za to. Tak jak mówiłem przyznaj się, przeproś poproś o wybaczenie, ale staraj się nie czuć winna.

Ja: Dobrze powiedzieć gorzej zrobić.

Bóg: Kiedyś już Ci powiedziałem, że idealizowanie to niechęć do zmian. Dlatego spokojnie. Raz uda Ci się wejść w rolę obserwatora, innym razem nie.

Ja: I tak właśnie życie ma się wydarzać .
Pozwalam życiu wydarzać się

Pozwalam sobie na swoją nieprzewidywalność

Uwalniam się od poczucia winy za moje emocje
Ja: Wiesz ostatnio poszły mi emocje i wyraziłam je publicznie

Bóg: No i co ?

Ja: Jak co…? Nie powinno się wyrażać emocji!

Bóg: A czy ktoś tak potrafi …..???

Ja: Chyba tak, skoro tyle osób wiedziało co robić, jak się powinnam zachować itp.

Bóg: Hiiiiiiiiiiiiii…

Ja: Czemu się śmiejesz?

Bóg: Bo każda myśl ma ładunek emocjonalny.

Ja: No tak…

Bóg: I wierzysz, że Ci którzy mieli do powiedzenia tyle pozornie negatywnego na Twój temat, mają takie czyste umysły?

Ja: Część może nawet nie wie o co chodzi. Tylko oni nie okazują emocji…

Bóg: Tak nie okazują.

Ja: No to można okazywać emocje czy nie?

Bóg: Każdy ma wybór. Emocja to emocja, którą wygenerowała myśl .

Ja: A jest jakaś różnica na poziomie wpływania na świat, czy się ją okaże czy nie?

Bóg: żadna, emocja jest emocją. A jak przecież wiesz, że na świat oddziałujemy na poziomie pola, a nie tego co wyrażamy.

Ja: To wiadome.

Bóg: To dlaczego znowu o to pytasz?

Ja: Bo chyba nie wierzę w swoje wartości, w swoje obserwacje, przekazy, a podłączam się do „właściwego” tłumu.

Bóg: I tu jest pies pogrzebany,zareagowałaś jak zareagowałaś. Widziałaś ile wzbudziło to emocji, nie tylko Twoich.

Ja: Tak.

Bóg: Więc się ciesz, że wybiłaś innych z ich ustalonego sposobu myślenia, a nie wiń się za to.

Ja: Ciekawe.

Bóg: Tak, tak może części pokazałaś, jak się zachowują, co czują ? robią? – kiedy widzą emocje u innych…

Ja: Masz racje, cała ta sytuacja pokazała jak bardzo nie chcemy widzieć emocji.
Część osób jawnie odrzucała kogoś kto śmie pokazywać emocje, osoby „duchowe” pouczały czy tłumaczyły, że dla dobra świata nie powinno się tego robić.
Część starała się zrozumieć, a część rozumiała.

Bóg: I co Ci to pokazało?

Ja: Że najbardziej skupiałam się na tych co mnie odrzucali.

Bóg: Kto Cię odrzucał za emocje?

Ja: Ojciec. Zawsze tłumaczył mi chłodno, że ludzie wtedy nie będą mnie szanować, że nic nie osiągnę, że powinnam być taka, a taka…

Bóg: I to jego podejście według Ciebie dawało mu szczęście?

Ja: Gdy to mówił, jak mnie wychowywał – chyba tak, jednak przed śmiercią, gdy wszedł na wyższe poziomy wibracji, gdy odpuścił przywiązanie do schematu tego co ludzie powiedzą, wręcz stwierdził, że zmarnował swoje życie .

Bóg: I ty chcesz go też marnować, przejmując się opiniami innych?

Ja: hiiiiiiii

Bóg: Jak ja lubię kiedy tak słodko przewrócisz oczami, no zrozumiałem.

Ja: W takim razie powiedz mi czemu ludzie tak negują emocje innych?

Bóg: Boją się ich po prostu, tak najprościej . Wiesz ile koncepcji i ideologii powstało na ukrycie lęku.

Ja: Mam wrażenie, że to są główne koncepcje.

Bóg: I masz racje.

Ja: Emocje to wojny, molestowania, pobicia , awantury…

Bóg: A te osoby, które nie okazują emocji myślisz, że nie przykładają się do tego co inni wyrażają?

Ja: Według mojego na dziś postrzegania świata TAK.

Bóg: Osoby, które to wyrażają tylko to manifestują. Chcąc często rozładować energię. Oczyścić przestrzeń …
Bo co wg Ciebie jest przyczyną wojen?

Ja: Myślokształty naszych wewnętrznych wojen…

Bóg: Szczególnie tych głęboko chowanych.

Ja: I potem ludzie próbują pokazać jacy są super, ile mają klasy w sobie, jak świetnie umieją żyć według aktualnych duchowych koncepcji .

Bóg: Chcą czuć się lepsi od tych co mają emocje.

Ja: No właśnie, dlaczego ?

Bóg: Sama już dużo powiedziałaś o emocjach, więc może ty odpowiesz?

Ja: Bo osoba, która ma emocje nie ma klasy, jest dziecinna, jest kimś kogo się boją , że zachowa się w sposób jaki im się nie podoba, jaki nie kontrolują.

Bóg: No widzisz- napisałaś!
Ja: Tak ? Coś nie tak?

Bóg: Lęk przed nieprzewidywalnością danej osoby

Ja: Tak dokładnie. Mieli oczekiwania, że blog będzie cukierkowy , a tu kłótnia nie na poziomie…

Bóg: To takie wybicie z poukładanego świata.

Ja: Osoby mniej świadome to rozumiem, ale ile razy słyszę od osób„ duchowych” – jesteśmy jednością, to co widzisz dotyczy Ciebie, idę za energią , a potem wrzask i krzyk bo źle się zachowałam…

Bóg: a co naprawdę się stało co spowodowało ten krzyk?

Ja: poszły im emocje.

Bóg: Emocje, które próbowali przerzucić na was i znaleźć winnego swoich emocji.

Ja: To oni mnie pouczali o tym mechanizmie…

Bóg: Czy wszystko co wiesz umiesz od razu zastosować w życie?

Ja: Jakaś zmęczona jestem…

Bóg: Bo jeszcze chciałabyś się zapisać do klanu grzecznych panienek bez emocji, w lot łapiących wszystko…

Ja: No tak.

Bóg: Czy znasz kogoś kto nauczył się jeździć na nartach, czytając tylko na ten temat i widząc jak to robić?

Ja: Mimo, że wierzę, że gdy puści się na maksa kontrolę – jest to możliwe. To nie znam.

Bóg: Więc daruj sobie przejmowanie takimi ludźmi, pouczając Ciebie najprawdopodobniej w dobrych intencjach zagadują własne emocje .
W ogóle daruj sobie przejmowanie się innymi. Albo jesteś w przepływie, albo kontrolujesz wszystko…

Ja: Wiesz już to pisałam, ale dalej chodzi mi po głowie, że okazując emocje robię krzywdę światu…

Bóg: Ojjj, ile cierpliwości trzeba mieć do Ciebie.
Rozładowujesz emocje i tyle.

Ja: Można to zrobić spokojniej zapewne…

Bóg: Tak, tak aby nie zdenerwować innych, nie pokazać im ich emocji. Ugruntować ich w przekonaniu, że są tylko miłością i nic innego w życiu im się nie przydarza.

Ja: Skoro jestem w ich polu, to dotyczy to również ich pola

Bóg: I w koło Macieju. Wiesz to wszystko

Ja: Bo mam poczucie winy za emocje i szukam nie wiedzieć czego.

Bóg: Pozwól życiu wydarzać się – nie kontroluj go, nie chciej być kimś innym niż jesteś .
Sztuka życia to sztuka obserwowania siebie, a nie łajania, kontrolowania, narzucania.
Skoro się coś wydarza – ma jakiś sens.

Ja: Tak też mówią Ci „duchowi” , ale nie wtedy gdy gdy mają emocje, które chcą w racjonalny sposób przerzucić na innych.

Bóg: Nie bierz ich emocji i to jest klucz tej rozmowy. Weź odpowiedzialność za siebie. Zrobiłaś coś według Ciebie złego komuś przeproś, poproś o wybaczenie. I tyle

Ja: Gdy ktoś mnie wini – przerzuca na mnie swoje emocje?

Bóg: I gdy ty kogoś winisz też starasz się zapakować go jakimiś emocjami.

Ja: A wiadome osoba „winna” jest jak otwarty dzban na emocje innych…
Bóg: Więc niezależnie co robisz uwalniaj się od poczucia winy za to. Tak jak mówiłem przyznaj się, przeproś poproś o wybaczenie, ale staraj się nie czuć winna.

Ja: Dobrze powiedzieć gorzej zrobić.

Bóg: Kiedyś już Ci powiedziałem, że idealizowanie to niechęć do zmian. Dlatego spokojnie. Raz uda Ci się wejść w rolę obserwatora, innym razem nie.

Ja: I tak właśnie życie ma się wydarzać .
Pozwalam życiu wydarzać się

Pozwalam sobie na swoją nieprzewidywalność

Uwalniam się od poczucia winy za moje emocje

Dawanie z radością……

Dawanie z radością…… 28.08. 2019

 

 DSCN6740-01

 

 

Mam właśnie okrągłe urodziny, teraz 29 sierpnia , a od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem zakupem telefonu. Fakt stary jeszcze super działa, nawet nie przegrzewa się, działa w pyle , ale zdjęcia robi słabe.
Poszło marzenie kupna sobie może jednego z huawei serii P, najlepiej 30.
Jednak jego cena mnie troszkę blokuje, tym bardziej, że mam dobry telefon.
Zadałam pytanie do wszechświata, Boga, Nadświadomości, Wyższego Ja i we śnie przyszła odpowiedź, a może krok w tym kierunku.
Krok w kierunku obfitości…..
Moja rozmowa: Ja i Bóg (niezależnie jak go nazwiecie)

Ja: – jak otworzyć się na obfitość, a przy okazji kupić telefon jaki mi się podoba…

Bóg: – napisz o tym na facebooku, blogu – że masz urodziny i daj konto do wpłaty. Zamiast kwiatka, czy czekolady – mogą Ci wpłacić pieniądze na konto.

Ja: – ale co oni pomyślą – że nie mam pieniędzy, że żebrzę – poczułam niesamowity lęk.

Bóg: – no właśnie – boisz się powiedzieć co do Ciebie przychodzi z góry , w czasie snu…

Ja: – tak bardzo… szczególnie gdy to dotyczy pieniędzy.
Bóg: – no i widzisz, ten lęk blokuje Twoją obfitość, bo boisz się nawet pomyśleć co inni powiedzą, pomyślą…

Ja: – to że pomyślą – że coś od nich chcę…

Bóg: – a czy chcesz ?

Ja: – no nie, tylko piszę, że mogą wpłacić – czyli nic nie muszą…

Bóg: – mogą Cię za to po obgadywać – hiiii…..

Ja: – tak – tego boję się najbardziej , aż mnie to paraliżuje…

Bóg: – no widzisz, jak masz zablokowaną energię obfitości, to boisz się nią bawić, cieszyć. Gdy dostajesz przekaz który nie dotyczy innych ludzi, czy mówi o kierunku Twojej podróży – błyskawicznie to realizujesz, a tutuj ?

Ja: – przysłowiowo sram w majtki….

Bóg; – no widzisz ile lęku. A przecież materia to energia – tylko trochę gęstsza. Więc jak boisz się napisać o tym co ja Ci mówię na ten temat, to wiesz, że w tym temacie nie popłyniesz….

Ja: – tak – podróż mnie tego nauczyła, im bardziej się słucham – tym podróż jest fantastyczniejsza, rozwijająca, nawet na jakieś wydarzenia przychodzę o określonej godzinie – jakbym wiedziała kiedy się zaczynają….

Bóg: – no właśnie, a czemu nie chcesz tego odnośnie obfitości również w materii ?

Ja: – Chcę i to bardzo…

Bóg; – to zaufaj i rób, a nie przejmuj się bełkotem innych. Ludzie zawsze lubią mieć zdanie na kogoś temat i wcale ich nie interesuje gdzie prawda…

Ja: – no dobra – napiszę o tym, napiszę całą naszą rozmowę…

Bóg: – zrób to, bo to Ci pozwoli wyjść ze schematów biedy w której tkwisz. Bo kto boi bawić się materią jest biedny.

Ja: – we wszystkich religiach materia, pieniądze były czymś złym…

Bóg: – Dziecinko przywiązanie do nich, a nie materia. Wiadomo jak nic nie masz to do niczego nie jesteś przywiązana, gdy coś masz – zaczynasz się przywiązywać, a Twoim zadaniem jest widzieć te przywiązania i nad nimi pracować!

Ja: – tak rozumiem.

Bóg: – tak, Ty masz przywiązanie do tego, że materię należy trzymać i wstydzić się, że się miało i nie trzymało – czy pomnażało, a odpuściło . A ludzie źle o takich mówią…

Ja: – Genialny jak zawsze jesteś!

Bóg: – bo będę mieć egojazdę – hiiii….
Ale zauważ, że energia jest w przepływie, ruchu, a gdy staje – robi się stagnacja. Stagnacja powoduje depresję, a w konsekwencji niechęć do życia.
I to się dzieje przy przywiązaniu do materii, przy przywiązaniu do wzorców biznesu, do wzorców pozyskiwania energii, przy każdym przywiązaniu… Im silniejsze ono jest – tym więcej stagnacji.

Ja: – odpuszczę lęk przed ludźmi, gdy zacznę otwarcie mówić o materii i wciągać ich w zabawę nią…

Bóg: – już dużo uwolniłaś lęków do przywiązań – podróżując i wydając na to pieniądze. Dziel się z ludźmi nowym postrzeganiem, wyjścia poza schematy. Bądź tu i teraz w przepływie i manifestuj to. Spisuj rozmowy ze mną. Tyle gadamy, a Ty chowasz to tylko do siebie……

Ja: – super – to nasza pierwsza spisana rozmowa.

Bóg: – Aaaa… i powiedź jeszcze, że jak ktoś przelewa Ci pieniądze na konto, niech robi to z radością, niech przeleje tyle – aby nic nie pożałował…
Ja: – cudnie , taka materia daje siłę.

Bóg: – materia to zmaterializowana energia, czy chcesz od innych litości, żalu ?

Ja: – pewnie , że nie! Ojjjj….. materia to duży temat .

Bóg: – Będziemy o tym rozmawiać , teraz to pisz i udostępnij 5 razy… W różnej formie.

Ja: – Coooooooooooooooooooo???????

Bóg: – a chciałaś to pewnie w najmniejszej oglądalności włożyć i zapomnieć…

J- : …………………………………………

Bóg: – tak chciałaś. Obserwuj siebie i baw się energią spotkania z drugim człowiekiem.

Ja: – ok.

Kochani moi rozmowa przekazuje całą kwintesencje tematu, jak ktoś ma ochotę podzielić się z radością częścią swojej materii – tak po prostu dla wspólnej radości i świętowania moich urodzin:

Moje konto:
32 1090 2776 0000 0001 3178 6833

Mój paypal: brygida111@wp.pl

Jeżeli nie masz ochoty nic z radością mi dać, nie przejmuj się. Zapraszam Cię do wspólnego świętowania tutaj w Mongolii, tam gdzie zaprowadzi Bóg (Wszechświat, Duchy, Wyższe Ja, Nadświadomość ….. niezależnie jak to nazwiecie).
A jak masz chęć pracować ze swoją obfitością, zacznij przyglądać się sobie i rozkminiać dlaczego nie możesz cieszyć się dawaniem, a i przyjmowaniem
Czy dajesz wtedy gdy czujesz się lepszy , bo Ty masz , a ktoś nie ma?
A przyjmujesz z poczuciem ubóstwa, litości innych
To taki mój prezent dla Was z radością….
Otwieram się na obfitość w materii i mam odwagę zobaczyć co ją ogranicza.

 

DSCN9023-01