o podróży na Malediwy 2013
now browsing by category
Dzień nietoperza , żółwia i refleksje
Dzień deszczowo refleksyjny 20 i 21 maja 2013 r.
Życie na Fihalhohi upływa nam bardzo leniwie . Snorkujemy , pływamy, śpimy oglądamy czaple , kraby w ich kolejnych odsłonach . Tak nam się spodobało , że przedłużyliśmy pobyt o 1 dzień .
Chcemy posłać też dużo energii wyspie . Nie jest to miejsce mocy , ani jakoś specjalnie silne energetycznie miejsce, a większość ludzi przyjeżdża tutaj zrzucić balast napięcia i ładować akumulatory . Miejsce nie do końca ma siłę dawać. To taki ludzki wampiryzm .
Spokój , cisza sprzyja zrzucaniu balastów z naszej duszy . Mamy do Was prośbę, gdy jesteście w takich miejscach , poproście potężną siłę wyższą : Boga, Wszechświat itp. o transformację tego co zostawiacie , poproście tą siłę o energię. Nie ciągnijcie tylko z danego miejsca .
Pogoda różna od 26-32 stopni przy dużej wilgotności sięgającej i 100% , czasami pada . Deszcze tutaj są krótkie , ale bardzo obfite. Dla nas robi się wtedy fajnie rześko. Raj ….. czy byłby taki sam ,gdy zabrano nam wiatraki i klimatyzację. Iluż z nas poradziłoby sobie w tym klimacie ?
Na pewno to trzeba lubić . My jednak pozostaniemy miłośnikami zimniejszych miejsc .
Największym plusem i minusem tutaj w Fihalhohi jest jedzenie 3 razy dziennie .
Śniadanie 7,30-9,00 składa się z chleba, bułeczek , jajecznicy, jajek, kiełbasek, bekonu, musli, mleka sera , fasoli gotowanej , zupy makaronowej , omleta przyrządzanego na Twoich oczach , owoców ,dżemów ,
Obiad 12,30-14,00 i kolacja 19,30-21,00 bardzo podobne (na kolację są dwie zupy jedna zawsze wegetariańska , na obiad raz taka , raz taka)
Zupy , ryż , ziemniaki (w rożnych postaciach) warzywa na ciepło w różnych odsłonach , dania kuchni indyjskiej jedno wegetariańskie, drugie mięsne , chlebek zwykły , indyjski, mięsa , ryby 2-3 rodzaje , sałatki i warzywa do ich przyrządzania , sosy ok 10 rodzai , ciasta 3-5 rodzai – piękne i smaczne, owoce .
Zważywszy na to, że wszystko musi być dowiezione z Indii lub Sri lanki cena pobytu daleka jest od wysokiej – szczególnie teraz .
A wszystko tak pyszne , że się objadamy i zamiast po jedzeniu czuć się dobrze , czujemy się tacy ciężcy. Taka chciwość ludzka . Wiele razy zauważyliśmy, że jedzenie 70% zawartości żołądka powoduje, że czujemy się najlepiej i mamy dużo energii . Tutaj trudno nam to uzyskać bo jemy na 150 % żołądka . I po każdym posiłku marzymy o śnie .
Zbieramy bułeczki z jadalni aby dokarmiać naszą malutka rafę : mamy w niej około 100 rybek głównie garbiki, picasso i inne mniej nam znane .
Dziś był dzień żółwia . Rano Bartek był na snorkowaniu zorganizowanym z łódki i żółw pokazał mu się i pozwolił popłynąć za sobą . A po południu gdy weszłam na taras domku przepływał zaraz przy nim (miał około 1 metra) . Zwierze mocy , mądrości , długowieczności , wytrzymałości i odporności . Pokazał się nam obu , manifestując swoje miejsce w naszym wspólnym życiu . Dziękujemy kochane za siłę .
Pogoda dziś nam sprzyjała, padało , a po deszczu zrobiło się przyjemnie chłodno . Więc z aparatem poszliśmy pochodzić po wyspie , oglądnąć i obfotografować bananowce, papaje , hibiskusy , drzewa beniaminka itp. . Na wyspie są też małe uprawy trawy cytrynowej, papryki , pracownicy hotelu mają taki mały ogródek .
Gdy tak spacerowaliśmy na drzewie 1 metr przed nami wylądował nietoperz i przyglądał się nam . Chwilę wcześniej śmialiśmy się , że jesteśmy dziwni , szukamy najtańszego pokoju, a potem lądujemy w domku na wodzie . I pojawił się najdziwniejszy ssak – echolokacja, hibernacja, wiszenie głową w dół, rożne dziwne sposoby poruszania się, latają, ślizgają się po powierzchni wody, wspinają się po ścianach, jak trzeba to łażą na tylnych łapach – tylko nurkować nie potrafią. Pokazał nam , że nie jesteśmy odosobnieni w swojej dziwności .
Dał nam siłę by iść swoją drogą , niezależnie jak byłaby dziwna i niezrozumiała dla innych.
Miło tu i sympatycznie , szczególnie gdy temperatura jest przyjazna i wieje świeża bryza od oceanu , od razu człowiekowi lepiej . Nam deszcz tutaj wcale nie przeszkadza. Inna osłona tutejszego klimatu.
W środę wyjeżdzamy szybką lódką do Male , aby w czwartek o godzinie 10-tej odlecieć do Dubaju.
Domek na wodzie spełnienie marzeń
Domek na wodzie – własny domek w raju
Domek na wodzie zawsze był naszym marzeniem od kiedy zobaczyliśmy zdjęcia z Tahiti czy Malediwów . Fajnie tak pomieszkać w domku na oceanie .
Kojarzył nam się jednak ze strasznym luksusem czymś praktycznie nieosiągalnym , czymś czego ceny przy dużym szczęściu rozpoczynały się od 1500 zł za dobę, a zazwyczaj w sezonie 1000 dolarów. Pamiętajmy, że Malediwy należą do czołówki najdroższych turystycznie rejonów świata.
Po kupieniu biletów lotniczych na Malediwy będąc na ustawieniu Hellingerowskim , ustawiłam domek na wodzie i okazało się, że on czeka, zaprasza , kwestia pieniędzy jest tylko w nas . Domek powiedział, że będzie w dobrej cenie . Gdy rozmawiałam z panem z recepcji z wyspy Fihalhohi , pytałam o domki na wodzie ,bo skoro cenę pobytu mieli tak dobrą , to i może cenę domku ….
Niestety nie było możliwości wynajęcia domku , więc nie było rozmowy o cenie .
I nagle znowu stał się CUD . „Niechcący „ zagadnęłam Polaków na jadalni , okazało się, że mieszkają w domku na wodzie i dostali go tylko dlatego , że ktoś zrezygnował . Cena 120 dolarów więcej niż za zwykły apartament. .
Oczka nam rozbłysły 276 dolarów za noc za domek z pełnym wyżywieniem . Ta cena była dla nas jeszcze do przyjęcia . Rajska plaża , rajska wyspa i jeszcze domek …… Ciekawe czy wszechświat da na w nim zamieszkać ….?
Okazało się , że domek jest i czeka ……
O 11 rano 18 maja mogliśmy się przeprowadzać na kolejne 3 dni w domku .
Marzenia stały się rzeczywistością .
W domku wanna i łóżko z widokiem na ocean , sprzątany 2 razy dziennie w czasie śniadania i kolacji . Powierzchnia około 45 metrów , a przed nim cudowny taras . Własne wejście do oceanu i maleńka rafa widoczna z tarasu. Woda przed tarasem podświetlana nocą . Raj , którego jesteśmy na maksa uczestnikami. Domek z którego się bardzo cieszymy i praktycznie nie chce się nam z niego ruszać.
Uświadomiło nam to, , że usytuowanie domku ma dla nas podstawowe znaczenie . To tak jak w czasie podróży landrynką śpimy tam, gdzie nam się podoba . Tak samo tutaj, miejsce znalazło nas, a może my je . A może przyciągnęliśmy siebie nawzajem .
Domek to takie oderwanie od ziemi ,zanurzenie się w innej rzeczywistości .
A marzenia ….. ileś razy marzymy , a potem gdy wszechświat nam daje , mówimy nie , nie teraz , teraz nas na to nie stać , teraz muszę to i to ……………..
I chcemy i chcemy ,
i co dalej ….
chcemy dla samego chcenia ?
Szukamy przeszkód , aby nie realizować tego co chcemy .
Bo zazwyczaj względy środowiskowe (trzeba żyć jak inni , mieć odpowiedni dom , samochód) mają u nas pierwszeństwo niż nasze marzenia .
Często nie mamy odwagi realizować to co chcemy i zamiast tego popadamy w uzależnienia – alkohol , piwkowanie, papierosy . Policzcie ile to kosztuje ? (Rok, czy dwa palenia papierosów to kwota naszych wakacji) I czy daje Wam szczęście , czy tylko iluzję szczęścia .
My postanowiliśmy marzenia realizować , zresztą w ostatniej rozmowie prosił mnie o to mój zmarły 2 lata temu ojciec . Bo najprawdopodobniej gdy stajemy u progi swoich dni , widzimy co tak naprawdę ważne . Ale wtedy możemy już tylko uzielać rad następnym pokoleniom . I tak w kółko …..
Przesłanie mojego ojca , które przeczytałam na pogrzebie tutaj:
Fihalhohi – w poszukiwaniu raju
Fihalhohi – w poszukiwaniu raju 15-18 maj 2013
I w monsunie przybyliśmy do raju . Tak resorty to raje . Ja przy swojej awersji do resortów nigdy nie wiedziałam , że tak powiem . Tutaj na Malediwach przyroda została zachowana tylko na wyspach resortowych.
Wyspy lokerskie niewiele mają w sobie przyrody , są zabudowane bardzo szczelnie . Zresztą tak jak wszędzie . Trzeba zrobić park narodowy , resort aby zachować troszkę dzikiej przyrody . Dlaczego tak jest ….? Dlaczego na co dzień nie tworzymy raju dookoła, nie pozwalamy sobie żyć w raju ….? Nie tylko nie pozwalamy, ale bezmyślnie ten raj niszczymy .
Wiecie dobrze , że odniesienie zewnętrzne – niszczenie przyrodniczego raju wokół – pokazuje nam jak niszczymy nasz wewnętrzny raj we własnym umyśle . Co takiego złego w raju, że nie możemy w nim żyć ??? Co nas w nim przeraża? Odrzuca? Co powoduje , że tylko o nim marzymy, a nie żyjemy w nim?
I to co najpierw niszczy – turystyka, potem okazuje się zbawieniem bo chroni . „Przez przypadek” wybrany przez nas resort okazał się tym co szukaliśmy .
Fihalhohi w tutejszym języku znaczy stare drzewo , wyspa maleńka 8 hektarów powierzchni . Znajduje się na niej 138 pokoi w parterowych bądź piętrowych domkach , 12 domków na wodzie , recepcja, restauracja , 3 bary , spa, centrum nurkowe i miejsce do surfowania, wypożyczalnia sprzętu .
Z jednej strony wyspy znajduje się rafa . Wyspa jest zadrzewiona i jest maleńką namiastką dżungli. Nie ma w niej krzykliwego światła wieczorem , wszystko jest subtelne i nastawione na kontakt z tutejszą przyrodą .
Po plaży chodzą kraby , w koronach drzew krzyczą ptaki , praktycznie zaraz po wejściu do wody pływają ryby .
Wszystko wygląda tak jakby człowiek tutaj stał się częścią przyrody . Ścieżki są piaszczyste . Można nie zakładać butów przez cały czas pobytu .
Na plaży nie ma rozstawionego rzędu leżaków (każdy gość ma swój opisany i sam zanosi go gdzie mu potrzeba) . Może daleko temu do dzikości , ale blisko do kompromisu człowieka i przyrody.
Na plaży nie ma tłumów , można znaleźć ustronne miejsca . Koło bungalowów zrobione huśtawki , rozwieszone hamaki . Wszystko spokojne i wyciszone , naturalne bez zbędnych atrakcji .
W pokojach brak telewizora , WiFi tylko w rejonie recepcji i dodatkowo płatne (1 godzina – 6 dolarów) powoduje to , że wyspę tę wybierają ludzie , dla których obserwacja przyrody i panujący dookoła spokój mają duże znaczenie.
Wieczorami w jednych z barów jest program artystyczny , raz dyskoteka , raz film o rafie , a innym razem dzikie tutejsze bębny .
Rafa ładna , ale nie tak piękna jak w Parku Narodowym Abu Galum , czy Blue Hole na Synaju w Egipcie.
Jedyny minus w sensie energetycznym to przekaźnik telefonii komórkowej na środku wyspy , ale może dzięki niemu w środkowej części wyspa ma bardzo dużo zieleni i jest słabo zabudowana .
Oczywiście może marzyłaby się nam totalnie dzika wyspa, ale tutaj takich nie ma . A ta jest chyba najlepszym rozwiązaniem .
Ta którą odwiedziliśmy gdy płynęliśmy tutaj była mocniej zabudowana i miała większą infrastrukturę . Było mniej zieleni , mniej dzikości.
Bardzo nam się tutaj podoba . Pokoik też fajny duży z tarasem, łazienka, klimatyzacja, wentylator , sejf , lodówka . Też brak przesadnego luksusu, przestronnie ….
Luksusem jest natomiast jedzenie . Mamy 3 posiłki dziennie . Są one w formie szwedzkiego stołu kuchni międzynarodowej . Wszystko świeże smaczne , potrawy opisane czy wegetariańskie czy nie . Sałatki , zupy, ciasta , trzeba obserwować swoją chciwość , bo wszystko przepyszne .
Do posiłków kawa , herbata pozostałe napoje trzeba sobie kupić (1,5 litra wody mineralnej 3,5 dolara, piwo 5-6 dolarów, butelka wina ok 40, świeży sok 6 dolarów) .
Taka namiastka raju , a może początek raju w nas ?
Bo raj to stan umysłu i gdy go dopuścimy będziemy wokół siebie tworzyć świat , który będzie przypominał raj, a ten raj będzie emanował na innych.
My na razie cieszymy się rajem , pozwalamy sobie po prostu w nim być .
Droga na Fihalhohi
Droga na Fihalhohi 15 maj 2013 r.
Gdy odrywaliśmy się od Maafushi czuliśmy wolność , czuliśmy , że coś się zmienia . Wchodzimy w nowy rozdział życia , szczególnie finansowego . Jadąc tutaj zastanawialiśmy się po co , kolega stwierdził , że jedziemy przerabiać pieniądze i chyba tak jest . Przerabiać zaufanie do wszechświata, że skoro rzuca nas w pewne sytuacje to i daje środki na ich realizację .
Zostawić własne więzienie ograniczeń umysłu , a podążyć za tym co przed nami. Ilość pieniędzy potrzebna dla każdego jest indywidualna , każdy z nas ma inne wewnętrzne potrzeby , coś czego ma doświadczyć w życiu i co jest jego drogą . Jednego tak jak nas cieszy ponad 20- letni samochód jak nasz terenowy Landrower, kogoś innego sportowy samochód, kogoś rower , albo motor .
Warto to rozpoznać i cieszyć się tym, a nie porównywać wiecznie z innymi i gonić nie wiadomo za czym. Jeżeli wszechświat , Bóg chce abyśmy coś zrobili to zawsze da środki na to . Wiele razy tego doświadczyliśmy w pojedynczych sytuacjach, a teraz czeka nas doświadczenie tego w dalszym naszym życiu, nie jako pojedynczego zdarzenia, ale sposobu na życie. Zaufania , zaufania , zaufania ………….
A nasza wycieczka płynęła na lunch na łache piasku na morzu, a potem mieliśmy jeszcze wstąpić oglądnąć inny resort .
Morze było wzburzone , wiał wiatr a my podążaliśmy morzem raz z falą , raz pod nią , a czasem nawet bokiem do niej . Lunch zamiast na łasze piasku na morzu , mieliśmy na kutrze, gdyż łacha piachu była zalewana przez duże fale . Potem podąrzyliśmy w kierunku wyspy resortowej ………..
wiatr coraz bardziej się zmagał , na wyspie wiało już całkiem mocno , zaczęło padać . Gdy siedliśmy na białej plaży na rajskiej wyspie , pojawiły się lęki o pieniądze , a zaraz potem wyszła tęcza, to taki znak , że problem jest w nas ,a nie we wszechświecie.
Wiało już tak , że ciężko było iść po pomoście gdy okretowaliśmy się na donke . Najgorsze z tego było to, że trzeba było płynąć bokiem do fali, a nasza wyspa znajdowała się 5 km dalej.
Na morzu było 7 bouforta , a my podarzamy w kierunku czegoś nowego , kołysząc się z jednej strony na drugą. Czasami ma się wrażenie , ze łódka staje w pionie . Kilka razy motorówka kładzie się na burcie, tak, że do środka zaczyna wlewać się woda. Obsługa i pasażerowie , wszyscy łapią co się da, aby ruchome elementy nie wypadły za burtę , ani nie zgniotły kogoś . Chwilę później przepływamy przez płytsze miejsce , gdzie napotykamy kilka wysokich 3 metrowych fal jedna po drugiej . Z miejsca takiego byliby szczęśliwi surferzy , ale na twarzach pasażerów nie widać tego szczęścia. Wszyscy lekko się uśmiechają jakoś tak zdrętwiale . . Chwytam się tak mocno Bartka, że się śmieje, abym nie wyrwała mu palcy (jako jedyny poza obsługą zachowuje trzeźwość umysłu) , ciało tak samo jak w Norwegii na Hurtigrutenie czuje się dobrze, a umysł wariuje . Wszechświat znów pokazuje jak maleńką istotką we wszechświecie jesteśmy i że w każdej chwili naszą podróż przez życie możemy zakończyć , Kolejna symbolika tego dnia . Rozmowa o pieniądzach , tęcza i sztorm .
Podróż trwa około 20 minut , łódka kręci się tak jak na żeglarskich filmach, a umysł ma czas na przemyślenia całego życia . Taka szamańska rekapitulacja .
To taka sytuacja , jakby ktoś powiedział, że zostało Wam np. miesiąc życia , a będziecie dłużej żyć jak zaczniecie żyć tak jak zawsze marzyliście . Przyznajcie się sami przed sobą co by to było i jak daleko ma się Wasze dzisiejsze życie od tego o czym w głębi serca marzycie .
Takie sytuacje jak ta na morzu uczą pokory wobec życia i zaufania do podążania własną drogą.
Wreście dopływamy emocje jeszcze nie opadły , ciężko porządnie przywitać się z wyspą . Na razie dziękujemy wszechświatowi za dopłynięcie i kolejną lekcję tego dnia.
Maafushi – polskie więzienie
Maafushi – polskie więzienie
I spędzamy dzień w polskiej kolonii , a może w polskim więzieniu na Malediwach . Miejsce dalekie od Malediwskiego raju pokazywanego na folderach. 50 metrów plaży którą jak się dobrze wykadruje przypomina te pocztówkowe . Ludzie jacyś całkowicie inni niż w Male czy Hulhumale . Ci co nie żyją z turystów , uśmiechają się tak samo, reszta … jakaś dziwna , niby mili, ale ……
Wyspa ma z 1km na 1 km, jest na niej więzienie, gdzie przebywa 700 więźniów , a na wyspie żyje 2000 ludzi. Hotele pozwoli wybudować 2 lata temu , wcześniej turyści praktycznie nie mieli tutaj wstępu. Hotele wyrastają jak grzyby po deszczu , a 90% ich klientów to Polacy.
Poza tym są trzy restauracje , dwie na nabrzeżu , popularna wśród Polaków – Re….. (dobre soki ) , druga bardziej lokerska w niej nam bardziej smakowało jedzenie i jeszcze było taniej i trzecia w środku wyspy – nie mamy o niej zdania. Bardzo dobrze zaopatrzony sklep z pamiątkami . Do mnie zagadał w nim zaklinacz deszczu , mamy jeden , ale ten ….. wręcz sam wchodził w ręce i praktycznie musiałam go kupić (20 dolarów) ciekawe jak go przewiozę przez granicę , na razie się nim cieszę .
Poza klasycznym sklepem z pamiątkami jest sklep ze sztuką więźniów, kilka – chyba 3 meczety , szkoła, policja . W czasie gdy są modły w meczecie, większość sklepów jest zamknięta. Niby fajnie przyglądać się życiu lokersów , jeżeli ktoś po to tutaj przyjechał , ale jeżeli szukacie rajskich wysp z rajskimi plażami na Malediwach, to to miejsce omijajcie z daleka !!!!!.
Znajdziecie się bowiem w pułapce , w której teoretycznie będziecie mieli tani hotel , a w praktyce , będziecie musieli korzystać z bardzo drogich wycieczek proponowanych przez Wasze hotele , aby zobaczyć te piękne, prawdziwe rajskie Malediwy .
Tak, zapłacić za wycieczki proponowane przez Wasze hotele , nie będziecie mogli jechać z innego hotelu, który dla swoich gości ma tańsze wycieczki !
Tak jak wcześniej napisaliśmy, Ci ludzie od 2 lat mogą przyjmować turystów i chcą na nich na maksa zarobić , nie mając pojęcia o tym, że pewne zachowania mają krótkie nogi . I tak jak teraz jest tutaj full Polaków a ceny od 3 miesięcy poszły do góry pomimo niskiego sezonu . Tak samo za jakiś czas Polacy przestana tutaj jeździć , bo do czego….??? Do cen wyższych jak w resorcie , do tego braku szacunku i odpowiedzialności?
W rozmowach z wieloma Polakami przejawiała tęsknota za rajem, wiele osób (kilkanaście) bezpośrednio nam powiedziało, że jest tutaj beznadziejnie. Jedno co mówili, że jest dobra baza wypadowa . Dobra baza wypadowa….? dokąd prowadzą te wycieczki …? Na rajskie resortowe wyspy , ładną rafę aby tam snorkować i w miejsca gdzie jest sprzedawany alkohol . Czy nie warto więc od razu zamieszkać na jednej w tych wysp ……?
A wyspa wciąga i próbuje ubezwłasnowolnić . Energia więzienia obok przenosi się na okolice, to podstawowe prawo wszechświata . Fajnie to działa terapeutycznie, ale na wakacje …….
My czuliśmy się tutaj koszmarnie i po przeszukaniu internetu , znaleźliśmy opodal resort w promocyjnej cenie 157 dolarów ( za dobę , za 2 osoby), ze wszystkimi podatkami i pełnym jedzeniem, na maleńkiej mocno zadrzewionej , posiadającej rafę i ponoć wspaniałe jedzenie wyspie Fihalhohi. Postanowiliśmy tam pojechać na 3 noce .
Zobaczyć tutejszy resort z bliska . Nasz hotel za transport na tę wyspę chciał 150 dolarów , więc zaczęliśmy szukać gdzie indziej. Wszechświat zesłał nam Polaków , którzy pokazali hotel gdzie są najtańsze wycieczki . Właściciel powiedział, że jutro płynie na Fihalhohi z grupą i mamy przyjść o 20,30 to ustalimy ile osób płynie i jaka cena (na ten moment podał cenę 35-40 dolarów od osoby) .
Ustalenie przeciągnęło się do późna , praktycznie cały wieczór spędziliśmy na czekaniu i ustalaniu, aby później dowiedzieć się, że nasz hotel nie dał zgody na nasz wyjazd z nimi.
Czy przyjechaliśmy na wakacje ….? Czy do więzienia….? Czy przy wykupywaniu miejsca w hotelu poinformowano nas , że musimy korzystać z wycieczek tylko z tego hotelu …? Czy przedstawiono nam ich ceny do porównania ….?
Można byłoby się zastanowić , skąd tyle zniewolenia w nas …….? Choć mają pecha Ci na Maafushi ,Polaka można skrzywdzić i zabrać wszystko poza wolnością , a może …… oni sami chcą się wyzwolić z własnych schematów i potrzebują innych do tego….?
Polakowi gdy ktoś zabiera WOLNOŚĆ to wcześniej czy później zakończy się to powstaniem czy rewolucją . Taka jest historia Polski , 1000 lat walki o wolnośc lub jej utrzymanie .
Rozumiemy , że inny hotel obsługuje tylko swoich klientów , ale przecież następnego dnia rano po wymeldowaniu z hotelu , możemy korzystać z czego chcemy i udać się gdziekolwiek chcemy!
Wpadliśmy w złość , pobiegliśmy do hotelu aby im zrobić swoje powstanie . Zawalczyć o własną wolność.
Nie było nikogo. Udało nam się wezwać właścicielkę
– takie są zasady , stwierdziła chłodno
– jutro rano , gdy będzie wycieczka , nie będziemy już Waszymi gośćmi , będziemy wolnymi ludźmi – stwierdziliśmy stanowczo
i dodaliśmy
– mafijne układy między Waszymi hotelami nas nie interesują .
Ten argument na szczęście miał decydujące znaczenie , dostaliśmy zgodę , aby być WOLNYMI LUDZMI.
W każdym razie jest ciekawie .
Rano mieliśmy płynąć o 9 godzinie , potem okazało się , że o 10 , cena skoczyła na 45 dolarów . Po dalszym długim oczekiwaniu okazało się, że łódka się zepsuła i nigdzie chyba nie popłyniemy. Polacy, którzy mieli z nami płynąc byli wściekli. Nie dość , że wycieczka miała kosztować z wejściem na wyspę resortową ponad 100 dolarów, to cały czas obcinano im czas raju . Energia była ciężka . Gdzieś nas wciągała. Sytuacja wydawała się beznadziejna , żadnej szansy wyrwania się z wyspy ani w kierunku resortu , ani w kierunku stolicy Male (donka publiczna odpłynęła wcześnie rano, następna jutro, ceny prywatnego transportu astronomiczne) , jesteśmy w pułapce, uwięzieni na wyspie .
-Trzeba poszamanić – stwierdziłam
wzięliśmy zaklinacz i poszliśmy pogadać z oceanem , prosić o wyjazd z tej wyspy, bezpieczną podróż na Fihalhohi , albo inne rozwiązanie .
Odzyskaliśmy wiarę w wolność, poczuliśmy wsparcie wszechświata . Musieliśmy jednak pójść swoją własną drogą , zapominając o grupie do której w tym momencie przynależeliśmy. Zostawić emocje , poczuć jasność umysłu i kontakt ze wszechświatem .
Gdy po ceremonii podeszliśmy znowu do Polaków okazało się , że wycieczka odwołana .
A zaraz potem stał się CUD do portu przypłynęła donka z turystami . Podbiegłam do nich zapytać z jakiego są resortu. Okazało się , że Fihalhohi …….
Po ustaleniu szczegółów transportu i rezerwacji w hotelu zabrano nas na łódkę.
Zapłaciliśmy 45 dolarów od osoby nie tylko za transport , ale całodzienną wycieczkę z lunchem .
Odrywając się od wyspy zostawialiśmy nasze własne więzienie , było to bardzo symboliczne , to tak jakby stare znane odchodziło. My płynęliśmy do nowego mniej znanego . Patrzyliśmy w tył , a więzienie coraz bardziej znikało z naszego pola widzenia, aż zniknęło całkowicie.
Za to doświadczenie warto było przyjechać na Malediwy .
Doświadczenie pobytu na Maafushi wraz z poddaniem się energii która tutaj panowała, czyli energii rozczarowania i beznadziei , a także próba wydobycia się fizycznie z wyspy, przypominają nam zagadnienie znane w świecie ezoteryki , jako zmiana linii czasowej . Było to dla nas jedno z bardziej świadomie obserwowanych doświadczeń, kiedy będąc w sytuacji trudnej , niekomfortowej , wręcz pozbawionej nadziei na przyszłość , decydujemy się na świadomą zmianę swojego stanu umysłu, poprzez krótką medytację, modlitwę , prośbę do wszechświata o wsparcie . Następuje oderwanie się od oblepiających energii tego miejsca i staje się niemalże cud (dla większości zapewne zbieg okoliczności) , kiedy wszechświat , daje nam możliwość odpłynięcia z wycieczką z resortu do którego chcieliśmy dotrzeć, a która pojawia się na tej wyspie raz w tygodniu (zwiedzanie wyspy przez turystów resortu trwa tylko godzinę) . Chcielibyśmy jeszcze zwrócić uwagę , że nie tylko chodzi tutaj o mechanizm zmiany wibracji swojego umysłu (jasności myśli) ale również należy zwrócić szczególną uwagę na propozycje wszechświata , które on potem daje, należy być bardzo uważnym.
Efektem tego stał się cud lub używając terminologii nieco innej nastąpiła zmiana linii czasowej . Zwróćcie uwagę na to, że w tym momencie zmiana ta nie polegała na jakimś nagłym przypływie środków finansowych czy materialnych , tylko na skorzystaniu oferty wszechświata , która nas stawia w nowej sytuacji , bardziej dla nas korzystnej niż to co sami byliśmy w stanie wymyślić, a w dodatku tańszej.
Jeżeli w dalszym ciągu utrzymalibyśmy umysł w energii wyspy , najprawdopodobniej nie zwrócilibyśmy w ogóle uwagi na wpływającą donkę (wpływa ich wiele) , nie mówiąc już o pomyśle zapytania .
Chcielibyśmy podkreślić, że gdy poszamaniliśmy , odpuściliśmy nie tylko oblepiające nas energie, ale również przywiązanie do tego, że chcemy wyjechać z wyspy . Staliśmy się spokojni , nastąpiła jasność umysłu, wewnętrznie wiedzieliśmy że wszechświat o nas dba , a sami możemy się tylko temu poddać.