DZIEWICZE MIEJSCA
now browsing by category
Przez góry i doliny – droga powrotna z parku Ałtaj-Tavan, Mongolia 21 – 22 sierpnia 2019
Przez góry i doliny – droga powrotna z parku Ałtaj-Tavan, Mongolia 21 – 22 sierpnia 2019
Filmik z naszymi opowieściami i fotkami:
Landrynka pnie się dzielnie w górę kolejnych wzgórz. Pokonujemy różne „złośliwe” trawersiki i głazowiska. Przed nami roztaczają się wielkie przestrzenie płaskowyżu w oddali podkreślone przez pasma gór.
Witają nas ptaki i susliki. Żurawie szybują w przestrzeni błękitu, tak by po czasie wylądować w bezpiecznej odległości od nas.
Czujemy przestrzeń wokół nas, napełniamy się nią , chłoniemy bezkres łąk i nieba. Rodzą się refleksje – jaki to inny świat, jak różny od europejskiego stylu życia.
Po drodze mijamy jednego młodocianego pasterza, który cieszy się wyraźnie naszym pozdrowieniem – w przeciwieństwie do jego dorosłego sąsiada, u którego brak reakcji….
Stad mało, po wygryzieniu wszystkiego na centymetr przeniosły się dalej w pobliże rzeki. My także do niej zmierzamy . Tu nagromadziło się kilkadziesiąt jurt, a wokół widać stada jaków, koni i owiec. Przejeżdżamy zatem przez bród, troszkę z obawą bo woda krystaliczna i nie wiadomo jak głęboko. Niby jest to bardzo uczęszczane miejsce, ale są dna takie co dają oparcie i takie co przytrzymują w rzece. Zapinamy zatem reduktor i blokadę – całkiem niepotrzebnie…
Dalej w dole rzeki widzimy pasterzy którzy koszą trawę na siano na zimę. Lud który tu zamieszkuje to muzułmańscy Kazachowie mieszkający w zachodniej Mongolii. Widać że mają tendencję do posiadania większej ilości dzieci niż mieszkańcy innych rejonów tego kraju. Mamy wrażenie przeludnienia tej części gór i jej nadmiernego wypasu. Królują tu stare uazy, tabletki i ziły.
Przed nami kolejny bród, tym razem przechodzę do połowy na nogach. Jest prawie po majtki i ma silny nurt. Nikt akurat nie jedzie z miejscowych, rezygnujemy zatem z przeprawy i szukamy innego miejsca przejazdu. Dalej całkiem szeroka ujeżdżona jak autostrada droga nieoczekiwanie prowadzi przez bagno! I Landrynka na blokadzie kolejny raz staje na wysokości zadania – taka jest Mongolia…. Pojechaliśmy całkiem słusznie bo droga dociera kilka kilometrów niżej na most.
Zapadają ciemności, u Brygidy pojawiają się lęki by nocować w dolinie rzeki, wybieramy zatem przyjazną energetycznie polanę powyżej na której zapadamy w sen…
Jestem świadomy wdzięczności która mnie wypełnia, za to że mogę doświadczać tego miejsca właśnie teraz….całej tej 80 kilometrowej drogi powrotnej z parku Ałtaj-Tawan przez góry do miasteczka Olgij.
Półwysep ciszy na jeziorze Churgan, Ałtaj-Tawan, Mongolia
Półwysep ciszy na jeziorze Churgan, Ałtaj-Tawan, Mongolia
Ciszy jako spokoju wewnętrznego…
18 -20 sierpień 2019
Nasz filmik z opowieścią i fotkami:
W gościnę przyszły krowy i z braku innych wysokich elementów zaczęły ocierać się o Landrynkę.
Zdecydowanie poczułem sprzeciw, a w czasie ich odganiania gniew. Czy one nie wiedzą że to moje auto!
Właśnie jak szybko się przyzwyczajamy do określeń że coś jest „moje”.
Stoimy teraz na półwyspie wielkiego jeziora w parku Ałtaj -Tavan. Zaprosił nas wyraźnie do siebie – czujemy to zaproszenie, a duszki zaglądają na nas z ciekawością w postaci np. kołującego nisko orła. Wdzięczy się słonko, dobrze nam tu. W pewnym momencie jedna z nielicznych przejeżdżających terenówek skręca w oddali w stronę półwyspu. W stronę „naszego” półwyspu! Półwysep jest ogromny , ma z 500 metrów średnicy z górką pośrodku – a my już nadaliśmy mu przydomek że jest „nasz”.
Tak układa w życiu umysł: mój mąż, moja żona, moje dziecko, mój dom, moja firma, mój kraj…. Utożsamiamy się z tym co jest nasze i cierpimy gdy nie są takie jak sobie życzymy!!!
W jeziorze woda kryształ, pomimo śladów spacerujących zwierząt na brzegu i śladów ich odchodów. To właśnie powoduje że z naturalnych źródeł wody w Mongolii rzadko korzystamy. Są od czasu do czasu źródła wybijające prosto ze skały, są ogrodzone i wtedy bezpieczne.
Korzystamy zatem z tej wielkiej wanny zimnej wody i bierzemy kąpiel. Jaki człowik jest spawny wmyciu się w chłodzie.
Pada propozycja „trzeba dalej jechać”. Chwilę później wyrywa się sprzeciw – to przecież jest nasz raj – dlaczego chcemy go opuścić? Potem jedziemy do jakiegoś miasteczka i szukamy nie wiedzieć czego! Zostajemy zatem w ciszy jeziora na dwie noce…
Magiczne jezioro Bałcharz
Magiczne jezioro Bałcharz – 04-05.08. 2019
Kolejne 800 kilometrów jazdy przez step umila nam wizyta nad jeziorem Bałcharz.
Landrynka została na parkingu, a my w biesiedce zwanej tutaj tapczanem.
Spędziliśmy cały dzień ciesząc się cieniem biesiedki i kąpielą w wodzie, a potem rozgwieżdzonym niebem. Tak rozgwieżdzonym, że jest świetlista dziura w kosmos.
Spadające gwiazdy, mleczna droga i my.
Czasem cisza, a czasem wrzaski imprezy. Taka sinusoida wieczoru.
Komary i imprezujący turyści spowodowali, ze sen nie był otulający.
Tak patrzę na ostatnie noce może mamy darować sobie sen
A samo jezioro Bałchasz ma ok 500 km długości i od 5-50 km szerokości, W połowie jest słodkie w połowie słone.
My byliśmy w tej części słonej 12 km od miejscowości Lepsy.
Nad tym jeziorem rozegrał się spektakl na niebie. Takiej ilości gwiazd nigdy nie widzieliśmy.
Nie ma tam rozproszonego światła miast, nie było również księżyca. Noc spędziliśmy w biesiedce na plaży.
Robiliśmy zdjęcia sylwetek naszych ciał na tle nieba tak rozjaśnionego światłem gwiazd że aż mlecznego!
Poniższe zjęcia nocnego nieba aby oddawały ilość gwiazd zostały obrobione przez naszego znajomego w programie do postprodukcji. Dziękujemy Ci Adamie….
Na pograniczu Kazachstanu i Uzbekistanu
Na pograniczu Kazachstanu i Uzbekistanu 26.07 – 05.08. 2019 r.
Jest tu całkiem dobra droga wzdłuż granicy z Uzbekistanem jak na Kazachstan oczywiście… Daliśmy się na niej skusić na wizytę w mieście Turkmenistan. Są tam zabytki, ale nie będziemy o nich rozprawiać, bo się na tym nie znamy….
Nas zaskoczyła natomiast tradycja świętowania okolicznościowych okazji typu wesele, obrzezanie… gromadząca czasem do tysiąca uczestników i często ponad . Poniżej to nie muzea tylko sale weselne…. na jedną z nich zostaliśmy zaproszeni…
A my właśnie na drodze do Ałma-aty trafiliśmy na hotelik z klimą przy którym była uzbecka herbaciarnia taka czajhana….. Pod tapczanami przepływał strumyczek i nawilżał powietrze wraz z dodatkową instalacją zamgławiającą… Postanowiliśmy odpocząć dwa noclegi…, temperatury nadal oscylują w przedsiąku 40 stopni.
Mnie fascynowały małe wypieki chleba
Wyjeżdżając kolejne anioły mówią nam o źródle wybijającym z głębin ziemi, odpowiadamy na zaproszenie.
Miasto Ałma-aty ugościło nas ekspresowo załatwioną wizą do Mongolii. Rozstrzygnął się zatem wyjazd do Tadżykistanu i Uzbekistanu. A samo miasto oparte jest o potężny masyw gór, jakże inny klimat w nim panuje, bogactwo przyrody jest oszałamiające szczególnie po miesiącu pobytu na stepie. Drzewa, wysokie runo zielone o tej porze roku. Strumienie dają wilgoć do powietrza, nie ukrywam że w tym klimacie czuję się lepiej…to wytchnienie i 10 stopni mniej…