Litwa
now browsing by category
Wiosna 2019 – ruszamy w kolejną podróż.
W stronę wdzięczności i obfitości. 22 kwietnia 2019 r.
Wiosna 2019 – ruszamy w kolejną podróż. Zazieleniło się za oknami, czas ruszać w podróż. Spakowani jesteśmy już od miesiąca i tak jeździmy z tym po mieście. Niestety różne sprawy opóźniają nasz wyjazd, a tyle razy obiecywaliśmy sobie marcowy termin – tak by zdążyć na pękanie lodu na Bajkale…
Wyruszamy zatem….. , jest 20 kwietnia 2019 roku i kierujemy się tam gdzie przerwaliśmy zimą nasz wyjazd – czyli w stronę Krymu. Cztery miesiące temu bowiem otrzymaliśmy wiadomość o ciężkim stanie zdrowia naszej kotki Szkłudusi. Zawróciliśmy i zdążyliśmy przyjechać na ostatnie trzy dni jej życia…
Tradycyjnie wybraliśmy teraz przelot przez Litwę i Łotwę, jest dalej o jakieś 500 km, ale jazdy po Ukrainie nie lubimy. A granica dla aut pomiędzy tym państwem a Krymem jest zamknięta, więc i tak trzeba wjechać do Rosji w okolicach Kijowa. Stąd te tylko 500 km nadkładania drogi przez Łotwę .
Po drodze dowiadujemy się o pewnej osobliwości. Jest nią piramida postawiona na Litewskiej wsi, niedaleko brzegu Niemna.
Dodatkową atrakcją jest okrągła oranżeria osłaniająca budowlę. Jej historia budowy jest ciekawa, opisuje drogę podążania za przekazami. Efekt tego można podziwiać i “poczuć” samemu….
Kilka medytacji nad “uwolnieniem” w jej wnętrzu i znowu powraca do nas nasza główna maksyma – “róbmy swoje”………………………..
Kilka słów od Brygidki……
“Bramy niebios są tu otwarte
Człowieku otwórz swe serce dla Boga
Ciałem stanie się myśl Twoja szczera
Bo sam najwyższy ją tu usłyszy.
Przestrzeń pełna łask
Wyciągnij swe ręce
I z otwartym dla ojca sercem
Poczuj ich dotyk
Wielką radością rozbłyśnie dzień
Poznasz głębię tajemnic
Dusza w ciele uzyska wolność
Tu przywrócisz więź pierwotną
Więc sercem pełnym wdzięczności
Chyl czoło przed ojcem
I na drodze poznania Boskości
Już dziś wykonasz do zrozumienia krok”
Wiersz z tablicy informacyjnej.
I tak tam jest.
Jedno z silniejszych miejsc w jakich byłam.
Moje ciało przyzwyczajone do wysokich energii cały czas wibrowało.
Miejsce zauroczyło nas sobą…
Merkines Piramude, Litwa niedaleko Druskiennik.
Koleżanka organizuje tam wyjazd w czerwcu https://www.facebook.com/events/368408244001378/?ti=cl
W wydarzeniu tez link do strony piramidy.
Pamiętajcie o lekkości – przesłanie od Litwy
Litewskie zaproszenie…. 18.08.2018
Kilka lat temu Rosja zaprosiła nas witając balonami. Bardzo nas to wtedy uradowało.
Naszą obecna podróż jest pod sztandarami poszukiwania w sobie lekkości, dlatego gdy po wyjeździe na Litwę zamajaczyło na niebie stadko tych podniebnych statków powietrznych – ucieszyliśmy się niezmiernie. To jak zaproszenie do tańca z wiatrem, z przestrzenią…
Wyrzucam program poruszania się w marazmie życia
Wprowadzam program unoszenia się z gracją i lekkością w przestrzeni życia
Dalszy ciąg zostanie uzupełniony niebawem….
Droga w znane “nie chcę”
Droga w „znane” uwalniam się od tego czego nie chcę 18 sierpnia 2017
Na mierzei kurońskiej nie pojawiło się pytanie gdzie dalej, oboje z umysłu bardziej opowiadaliśmy jak nie chcemy jechać, niż gdzie czujemy, że mamy jechać.
No właśnie Bartek nie chciał przez miasto Sowjeck leżące na granicy z Litwą, bo kiedyś tam było niesympatycznie, nie chciał przez Mierzeję Kurońską po Litewskiej części – bo za przejazd należy zapłacić 20 euro – a tylko byśmy prześmignęli tamtędy i właściwie nie skorzystali z uroków tego miejsca. Ja nie chciałam do kurortu Pałangi – czyli inaczej mówiąc przez mierzeję bo już chciałam w dziką przyrodę.
I tak zostało jedno przejście graniczne w Kibartaj, w drodze na Kowno.
Wyjechaliśmy z rajskiej Mierzei Kurońskiej w części rosyjskiej i wjechaliśmy w korki obwodnicy Kaliningradu, potem w roboty drogowe. Upał lał się z nieba, a asfalt go jeszcze potęgował. Zaczęły rodzić się emocje, pretensje, szukanie winnego, kto wybrał tę drogę.
W sumie drogi nikt nie wybrał, wybrała się sama z braku zamkniętych przez nas samych wszystkich innych alternatyw.
Wybór tej drogi był z umysłu obojga nas i oboje nie umieliśmy się na niej znaleźć. Gdzieś w głębi duszy chcieliśmy być teraz na Mierzei , a nie w śmierdzącym korku.
– Trzeba było jechać przez Mierzeję Kurońską część Litewską – stwierdziłam już wściekła… – ale Ty zawsze wybierasz najtańsze rozwiązanie – dodałam jeszcze bardziej wściekła.
– Bo ja nie lubię wydawać na rzeczy niepotrzebne – stwierdził w emocjach Bartek
I chyba o to stwierdzenie warto było się pokłócić.
Gdzieś bowiem z głębokich poziomów wyszło z Bartka głębokie sknerstwo, związane z tym, że na nic co zawsze chciał nie mógł sobie pozwolić. Bo przecież nie było to niezbędne w życiu…
Zawsze ja musiałam łamać jego opór, nawet do tego co chciał bardzo.
Należy sobie zadać jeszcze pytanie co to znaczy potrzebne, niepotrzebne.
Potrzebne, niepotrzebne do czego????
Do przeżycia?
Do szczęścia?
Do radości?
Do miłości?
W jakim znaczeniu wydawanie na przejazd Mierzeją było niepotrzebne?
No właśnie…???
Uwalniam się od oceny na rzeczy potrzebne i niepotrzebne
Idę za tym co podpowiada serce bez oceny czy coś jest potrzebne czy nie
Bo już wiele razy zauważyłam to swoim życiu, że gdy idę za tym co czuję, nie szukam winnych, uzasadniań itp. Po prostu wiem, że mam to zrobić i tyle.
A z głębszej perspektywy nigdy w danym momencie nie wiemy czy coś jest potrzebne czy nie, czy właściwe czy nie tak do końca.
Ufam swojemu wewnętrznemu prowadzeniu
I tak po odstaniu około 3 godzin na granicy (rosyjska poszła szybko, Litwini mieli jakąś filozofię) podziękowaliśmy Kaliningradzkiemu obwodowi za gościnę, za przejazd wśród pól nawłoci, która ścieliła się żółtymi dywanami
i praktycznie już w nocy bo około 23 godziny wjechaliśmy do Kowna, aby po nim pospacerować. Przyglądnąć się jego kwitnącemu nocnemu życiu w licznych ogródkach piwnych czynnych w dużej mierze do północy albo lepiej do oporu – licznie odwiedzanych w ten ciepły czas.
Dziękujemy za tę lekcje, za te emocje, dzięki którym poznaliśmy siebie w kolejnej odsłonie.
Radosny Park koło Pałangii
Radosny Park koło Pałangi HBH 13-15 czerwiec 2016
– Czy na pewno chcesz jechać na to piwo – zapytał z niedowierzaniem Bartek, gdy powiedziałam, że chcę zobaczyć ten park z kompleksem knajp i własnym browarkiem.
A dowiedzieliśmy się o nim w cudowny sposób. Chcieliśmy się wykąpać, nasycić wodą, w końcu jesteśmy nad Bałtykiem, niestety zimnym i jak nasze wejścia do wody są krótkie.
Poszliśmy do jednego hotelu ze Spa:
– Dziś nie polecam naszego Spa, nie ma meczy więc będzie dużo ludzi, nie odpoczniecie – przyjdźcie jutro uczciwie powiedziała recepcjonistka.
Poleciła inny hotelik niedaleko.
– U nas malutki basenik i dwie sauny – odpowiedziała w nim kolejna uczciwa recepcjonistka – cztery kilometry od Pałangi jest fajny basen, a dalej o 1 km jest HBH w Żibininkaj, a tam nie tylko robią piwo, kwas i ale jeszcze można zjeść świetne potrawy kuchni litewskiej, do tego jest to w lesie.
Anioł powiedział – więc o 22 stanęliśmy na pustym parkingu pod Parkiem – przywitał nas przepiękny zachód słońca.
Nie sposób było opuścić w tak pięknym momencie to miejsce, więc zostaliśmy na noc. Ranek to chyba najpiękniejszy wschód słońca w naszym życiu.
A Park okazał się potężnym centrum rozrywki położonym w lesie.
Znajduje się w nim wiele atrakcji – tutaj jego strona dla zainteresowanych http://www.hbh.lt/lv/hbh-palanga/
My udaliśmy się ścieżką w las, tak po prostu na spacer.
Najpierw zaprosił nas kamienny krąg (współczesny) gdzie zrobiliśmy ustawienie programu perfekcjonizmu.
Tutaj nagraliśmy refleksje o ustawieniu…..
Uwalniam się od przymusu, że gdy idę inną drogą niż środowisko z którego pochodzę, to musi być ona idealna
Idę swoją drogą bez napięcia osiągnięcia celu
Idę swoją drogą z radością i pozwalam sobie osiągać swoje cele na niej
Szliśmy przez las gdzie od czasu do czasu pojawiały się drewniane zwierzęta zapraszające do wspólnej bytności, czasami wzrok przyciągały kamienne rzeźby.
Gramofon grał ptasią symfonię, szamani grali na bębnach i nikt nikomu nie przeszkadzał, wszyscy pozostawali w jedności i harmonii. Wszystko było tak jak ma być.
Do spaceru zaprosiła nas błotna ścieżka edukacyjna, gdzie z pomostu można było zobaczyć i poznać po imieniu mieszkające tutaj rośliny.
Szliśmy jak urzeczeni.
Zobaczcie filmik
I tak spacerując, spacerując dotarliśmy w rejon sztucznej letniej górki do zjazdu na oponkach (takich zimowych).
Takie „sankowe” zjazdy mają dla mnie jakąś magię.
– Idziemy? – zapytał Bartek .
– Idziemy – odpowiedziałam.
I z radością 3 razy zjechaliśmy w dół…
Zobaczcie na filmiku ile to ma radości (i uwolnienia napięć).
Na koniec pięknego czasu opiliśmy się przepysznym naturalnie fermentowanym kwasem chlebowym i popróbowaliśmy równie wspaniałe tradycyjne litewskie cepeliny z twarogiem. Są to kluski z gotowanych ziemniaków (podobne do śląskich) nadziewane tradycyjnie głównie farszem mięsnym. Byliśmy zaskoczeni ich delikatnością w jedynej dostępnej bezmięsnej formie – z twarogiem.
Podziękowaliśmy miejscu i pojechaliśmy zobaczyć aquapark.
Okazał się kompleksem basenowo-saunowym. Bardzo sympatycznym. Wykupiliśmy bilet na 3 godziny i poddaliśmy się tym razem wodnej radości (wstęp na 3 godziny bez basenu z mineralną wodą 20 euro)
Największą atrakcją była sauna, banja litewska z rytuałami saunowymi odbywającymi się o każdej pełnej godzinie.
Sama banja ma proste długie ławy na jednej wysokości, piec bez dodatku żelaza w konstrukcji, temperaturę ok 60-80 stopni i wilgotność podobną.
Ubrani w lniane bluzo sukienki mężczyźni przeprowadzali rytuały. Jeden aromatyczny (machanie różnymi witkami roślinnymi), drugi solny polegający na przesypywaniu soli z propolisem i polewaniu kamieni w piecu wodą z solą.
Czad, na koniec rytuału krótki koncert na drumli, czy misie tybetańskiej.
Jak wiecie jesteśmy miłośnikami saun, bani , ale czegoś takiego jeszcze nie doświadczyliśmy nigdy i nigdzie.
Sauna czyści ciało i ducha, przed wejściem zostawia się wszystkie problemy, a tutaj spędza się czas w ciszy i spokoju.
– Czy to tradycyjna sauna, banja litewska? – pytam prowadzących rytuał.
Piec i ułożenie ławek całkowicie tradycyjne, piec w tym kompleksie wybudowany na podstawie odnalezionego pieca z XVII wieku.
– A sam rytuał robimy taki, bo nam się taki podoba – odpowiedzieli radośnie.
– Róbcie taką saunę u siebie, wtedy będzie polska, bo nie znaczenia jak jest wybudowana, ważne jest w jakim języku mówią w niej ludzie – dodali na koniec.
Bardzo byli zaskoczeni, że Polska nie ma własnej, odrębnej popularnej tradycji saun czy banji.
A czemu nie ma???
W dwóch słowach z tego co wiem, to to że tradycje słowiańskie zostały mocno zniszczone, przez m.in. przez kościół rzymski i wpływy germańskie. Uznali wtedy to jako coś lepszego. Oni niszczyli tradycje i wierzenia słowiańskie, a myśmy to przyjmowali jako postęp. Może nam się to podobało?
Słynne jest powiedzenie Sobieskiego do Marysieńki, nie myj się bo będę wracał.
Świeżość ciała i ducha nie była w tym świecie w cenie.
Uwalniam się od pretensji do przeszłości
Pozwalam sobie na świeżość, lekkość ciała i ducha
I po pełnym radości dniu wróciliśmy na znaną nam widokową polankę pod parkiem rozrywki.
Miała być chwilowa wizyta okazała się praktycznie dwu dniowa.
Dziękujemy za ten niesamowity czas .
I na drugi dzień opuściliśmy niesamowicie gościnną kolejny raz Litwę.
Miejsce mocy wzgórze Samogitan i Biruta w Pałandze
Pałanga – wzgórze Samogitian powiedź życiu TAK
Gdy wracaliśmy ze złotego zachodu słońca, weszliśmy w inną ścieżkę parkową niż zwykle, najpierw ujrzeliśmy kamienny krąg, a za kilkanaście metrów wzgórze z pogańskim znakiem, ogniskiem rytualnym i znakami. Na początku myślałam, że to słynne wzgórze Biruty, gdzie aż do 15 wieku stała pogańska świątynia ognia. Nawet gdy nagrywałam na drugi dzień medytację, dalej byłam przekonana, że to jest wzgórze Biruty jednak okazało się potem gdy popatrzyłam na mapę parku, że wzgórze Biruty jest kawałek dalej, a to wzgórze to Samogitian, na którym było najprawdopodobniej stare obserwatorium astronomiczne, a może znaleziono ślady człowieka sprzed wielu tysięcy lat.
O samym wzgórzu Biruta jest wiele legend, nie do końca pokrywających się ze sobą, dlatego zamiast odkrywać historię, która może być różna w zależności o jej momentu, tego kto ją przekazuje, skupię się na energii miejsca, zamiast szukać tego, które ktoś uznał za miejsce mocy, a ja z nimi nie mam żadnego kontaktu. Nie znaczy, że one są złe, po prostu ze mną nie rezonują w tym momencie.
Przez cała podróż postaramy się robić medytacje z przestrzeni, które z nami zarezonują, które będą chciały się podzielić swoją energią, doświadczeniem z innymi.
Czas i przestrzeń w świecie energii nie ma znaczenia, jest to przynależne tylko do świata materialnego, dlatego nie ma znaczenia, że ja to nagrywałam dziś, a ty słuchasz w innym terminie.
Gdy tego słuchasz, jesteś tam razem ze mną i gdy tylko się chcesz połączyć z miejscem w dobrych intencjach. Jego kanał jest dla Ciebie otwarty.
Zapraszam do naszej pierwszej medytacji z miejsca mocy, a może jak pisałam wcześniej z miejsca które ma przesłanie dla jego słuchaczy i chce się z nim podzielić.
Zapraszam do wspólnej medytacji i będę wdzięczna za wszystkie uwagi podpowiedzi, opinie.
A w czasie medytacji praktycznie nie było nikogo, tylko na parę sekund pojawił się mały chłopak z mamą, który głośno i zawzięcie krzyczał NIE. Takie „nie” w odpowiednim momencie, kolejny przykład na to, że podobne przyciąga podobne.
Niby to wiem, ale jeszcze są momenty, że bardzo mnie to zadziwia.
Pozdrawiam
Powiedź życiu Tak
Troszkę informacji o Birucie ze strony http://www.nawschod.eu/kaplanka-swietego-ognia/
Biruta jest postacią na poły legendarną. Była matką Witolda oraz żoną Kiejstuta, wielkich książąt litewskich. Ale zanim to nastąpiło, pełniła funkcję kapłanki strzegącej świętego ognia w pogańskiej świątyni bogini Praurime. Po dziś dzień w okolicach Palangi na Litwie istnieje wzgórze jej imienia, a historia jej związku z Kiejstutem jest symbolem romantycznej miłości. Przyznać przy tym należy, że jest to przykład romantyzmu dość specyficznie pojętego.
Podobno Kiejstut, na wieść o niebywałej urodzie kapłanki, przybył do kaplicy Praurime i zaproponował Birucie małżeństwo. Ta jednak odmówiła, twierdząc że złożyła bogom przysięgę, w ramach której do końca swych dni miała pozostać dziewicą. Jak nietrudno się domyślić, zamiar ten zupełnie się Birucie nie powiódł. Kiejstut miał bowiem w tym temacie zupełnie odmienną opinię, co zakończyło się porwaniem kapłanki i uroczystymi zaślubinami w Trokach. Prawda, że romantycznie?
Biruta, najwidoczniej pogodzona ze swoim losem zabrała się ochoczo za rodzenie dzieci. Miała ich z księciem kilkoro, w tym Witolda, zwanego przez rodaków Wielkim. Niestety ich późniejsze losy nie potoczyły się zbyt pomyślnie. Kiejstut popadł w konflikt ze swym bratankiem Jagiełłą, który, wespół z Krzyżakami , uwięził księcia na zamku w Krewie. Tydzień później Kiejstut zmarł lub, co bardziej prawdopodobne, został zamordowany. Nie jest jasne, co stało się z samą Birutą. Według niektórych źródeł została przewieziona do Brześcia i tam utopiona. Jedna z legend głosi, że kapłanka powróciła do swojej dawnej świątyni, gdzie służyła pogańskiej bogini do końca swoich dni.
Nie ma pewności co do tego, na ile prawdziwe są legendy związane z postacią Biruty. Faktem jest natomiast, że kapłanka zdobyła sporą popularność wśród kolejnych pokoleń Litwinów. Lud ten najdłużej w Europie opierał się chrystianizacji i uparcie wracał do swoich dawnych wierzeń. Biruta stała się dla Litwinów kimś na kształt pogańskiej świętej. Na wzgórzu jej imienia w Palandze wzniesiono po jej śmierci pogańską świątynię i obserwatorium. Aby wykorzenić w ludzkiej świadomości postać Biruty krzewiciele nowej wiary w 1506 roku w tym samym miejscu postawili kaplicę świętego Jerzego. Budowla ta stoi na wzgórzu Biruty do dziś.