MIŁOŚĆ
now browsing by category
Z wizytą u siostry Faustyny
Z wizytą u siostry Faustyny 25 .07. 2018
Miłosierdzie Boże
Gdy chodziłam na religię uczono mnie o Bogu karzącym, mściwym, Bogu który wymaga i obiecuje Raj gdzieś w niebiosach.
Jak więc inne myślenie wnosi do tego Faustyna mówiąc o Bogu miłosiernym.
Do klasztoru zawitaliśmy o 15 na jej ulubione nabożeństwo. Czas zatrzymania…
– Jakie to niesamowite – mówiłam pełna zachwytu do Bartka – zaprosiła nas na swoje nabożeństwo.
Gdy zagłębiam się w energię, mam wrażenie, że stoję gdzieś między światami – światem boskim i ziemskim.
A świat ziemski miał i ma swoje ograniczenia, swoje zasady, normy…
Jezus przemawiał do ludzi przez mękę, bo to wtedy ludzie rozumieli. Miłość kojarzyła im się z poświęceniem. A jak pisała i o tym Faustyna (861), wiele serc mięknie dopiero wtedy, gdy doświadcza je cierpienie, czy widzi cierpienie innych.
Z mojego doświadczenia podróżowania po świecie mogę stwierdzić, że w miejscach gdzie w przeciągu ostatnich 20 lat czyli jednego pokolenia były wojny, kataklizmy ludzie są życzliwi, otwarci na drugiego człowieka , mają w sobie dużo pokory, a przy tym takiej prostej radości z tego, że żyją.
Inna sprawa jest taka, że gdy cierpimy wiele to odpuszczamy i zaczynamy postrzegać świat z innej perspektywy.
Czy nie można wcześniej ???
Czytając życiorys Faustyny czy Ojca Pio uzmysłowiłam sobie, że kiedyś w duchowe progi przyjmowano głównie bogatych (wnosili posag do klasztoru), biedota miała bardzo ograniczony dostęp do klasztorów czyli duchowości , do wiedzy…..
W związku z tym, że moi przodkowie pochodzą z biedoty… nie mogę wzrastać w duchowość, uczyć się i dzielić się nią
Pozwalam sobie na duchowość
Faustyna swoje wizje, refleksje lub po prostu życie opisywała w dzienniczku
Poczytajcie kilka fragmentów:
Miłość jest tajemnicą, która przekształca wszystko czego się dotknie w rzeczy piękne i miłe Bogu.
Boża miłość czyni duszę swobodną. Jest jak królowa, nie zna niewolniczego przymusu, do wszystkiego zabiera się z wielką swobodą duszy, gdy miłość która mieszka w niej jest pobudką do czynu (890)
Nikt z ludzi nie rozumie mojego serca, ale nie dziwię się temu teraz, bo dawniej dziwiło mnie to, kiedy moje intencje zostały potępione i źle tłumaczone. Teraz nie dziwię się temu zupełnie.
Ludzie nie umieją dotrzeć duszy, oni widzą ciało i wg tego ciała sądzą, lecz jak daleko niebo od ziemi, tak daleko myśli Boże od naszych (1445)
W pewnych momentach poznałam, jak dusze zakonne bronią chwały własnej, pozorując chwałę Bożą, a tu tymczasem nie rozchodzi się o chwałę Bożą, tylko własną (1149)
I tak zaopatrzeni z dzienniczek Faustyny ruszyliśmy dalej w naszą podróż w kierunku lekkości.
Castel Gandolfo – w którą stronę idzie świat…..
Castel Gandorfo 16 czerwca 2018
Letnia papieska rezydencja w Castel Gandolfo, została przekształcona w październiku 2016 roku w muzeum. Stało się tak,dlatego, że papież Franciszek całkowicie zrezygnował z wypoczynku w tym miejscu.
Tętniło ono najbardziej życiem za pontyfikatu Jana Pawła II, gdzie odbywały się tu liczne koncerty czy audiencje.
W 2013 roku mieszkał tu Benedykt XVI po swej abdykacji i opuszczeniu apartamentu w Watykanie. Emerytowany papież kilkakrotnie przyjechał tu potem jeszcze na krótki wypoczynek. W 2015 roku spędził urlop.
Zobaczyć można papieską kaplicę, w której na prośbę Piusa XI, wcześniej nuncjusza apostolskiego w Warszawie, Jan Henryk Rosen namalował w latach 30. zeszłego wieku dwa freski. Przedstawiają one księdza Augustyna Kordeckiego broniącego Jasnej Góry w 1655 roku i księdza Ignacego Skorupkę na czele żołnierzy polskich podczas walk z Armią Czerwoną w 1920 r.
Można poznać niezwykłą historię papieskiej posiadłości. Dowiedzieć się, że Pius XII oddał ją do dyspozycji mieszkańców pobliskiego miasteczka Albano, którzy stracili dach nad głową w czasie bombardowań w 1944 roku. W papieskiej sypialni zamienionej na salę porodową urodziło się wtedy 40 dzieci”
(tekst ze strony http://dzieje.pl/rozmaitosci/papieska-posiadlosc-w-castel-gandolfo-staje-sie-muzeum)
Mnie urzeka fakt, że mogę spacerować po 400 letniej rezydencji,która jeszcze parę lat temu była świadkiem wielu ważnych dla materialnego świata posunięć.
Chodząc po pokojach pojawiają się obrazy, linie czasowe zacierają się – jestem tutaj i gdzieś w przeszłości. Przyglądam się, oglądam i jestem zafascynowana tym jak wiele energii mogę doświadczyć w tak krótkim czasie, ile informacji sczytać z tego miejsca.
W jakim kierunku idzie świat? Zaczęliśmy się zastanawiać, gdy wyszliśmy z pałacu.
– W sumie po co nam to wiedzieć, bardziej skupmy się na tym, co uważali za ważne najwięksi mistycy wśród papieży- stwierdził Bartek.
Wojtyła poświęcił drugą część swojego życia na mówienie o miłości, miłosierdziu bożym i beatyfikacji i kanonizacji Faustyny.
5 kwietnia 1978, na prośbę kard. Karola Wojtyły odwołano Notyfikację zakazującą szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego w formach pochodzących z objawień Siostry Faustyny.
7 marca 1992 Jan Paweł II wydał dekret o heroiczności cnót Faustyny Kowalskiej, a 21 grudnia 1992 – dekret o cudzie za jej wstawiennictwem.
18 kwietnia 1993 odbyła się beatyfikacja Faustyny, której dokonał papież Jan Paweł II. Za cud niezbędny do wyniesienia na ołtarze uznano uzdrowienie kobiety chorej na obrzęk limfatyczny.
30 kwietnia 2000 miała miejsce kanonizacja, której dokonał Jan Paweł II. Uroczystości odbyły się w Krakowie i w Rzymie. Wtedy też zostało ustanowione święto Miłosierdzia Bożego. Za cud kanonicznie stwierdzono uzdrowienie uszkodzonej lewej komory serca polskiego księdza.
Zauważmy, że jeszcze do 1978 był zakazany jej kult.
Czyżby Bóg miłosierny – który nas wszystkich z natury swojej kocha – wcześniej nie podobał się wielkim tego świata???
W każdym razie miłość może teraz zaistnieć, jest na to zgoda samego kościelnego Boga.
Dlatego przypominam o tym na co zwrócił mi uwagę Franciszek w Asyżu, na definicję miłości, co to znaczy dla mnie……… Zaraz przypomniało mi zadanie otrzymane od świętego Franciszka w Asyżu.
Określ co znaczy dla Ciebie miłość na każdym poziomie.
Sam na sam z lamą Itigełowem na 3 wizycie
Sam na sam z Lamą Itigełow na 3 wizycie 1-3 października 2015
Datzan Iwolgiński zaprosił nas po raz kolejny, a może inaczej lama Itigełow. Gdzieś pojawiła się myśl, że 2 października ma być jakieś święto, więc po zreperowaniu landrynki w Ułan Ude późnym wieczorem, a właściwie nocą pojechaliśmy do Iwołgińska by zając nasze miejsce przy świętym źródełku.
Gdy jechaliśmy mówiliśmy, zostaliśmy poproszeni, aby zdać relację z ”dobrze odrobionych lekcji”.
Gdy byliśmy tutaj 1,5 miesiąca temu pierwszy raz było lato, 2 tygodnie temu piękna jesień, a teraz już późna jesień z popadającym śniegiem.
Nic nie musieliśmy robić więc powoli organizm zaczął się regenerować po oczyszczaniu w sanatorium. Około 14 dopiero poszliśmy do klasztoru okazało się, że nie ma żadnego święta. Jest cicho, spokojnie, wręcz sennie. Powiem szczerze, że chyba tak najbardziej lubimy.
Wszystko było jakieś inne niż znane nam z ostatnich dwóch wizyt. Pierwsza była niedługo po pożarze dachu, był to czas pożogi, czyszczenia. Teraz wszystko się budowało nie tylko nowy dach, ale powstawały nowe chodniczki, remontowano młynki.
Czy my się też w tym tempie zmieniamy – zaczęliśmy się zastanawiać.
Jak tak to nas to cieszy.
Aż miło patrzeć jak tutaj wszystko rośnie. Tym razem z radością można i dać datek.
Powoli miarowo pada śnieżek, płatki spadają i od razu topnieją.
My też rozmarzamy ze swoich zbroi, otwieramy nasze serca na siebie i na innych.
Uwalniam się od zbroi na ciele
Otwieram moje serce
Niektórzy już nas poznają, pytają co tutaj robimy.
Sprzedająca bilety do lamy Pani – pierwszy raz wielka fanatyczka – teraz opowiada o Chinach i namawia do wizyty.
Energia jest niesamowita.
Do lamy wchodzimy z grupą 10 Mongołów, atmosfera jest kameralna.
Gdy patrzę na lamę mam wrażenie, że do mnie mruga. Dziękuję za dotychczasowe prowadzenie i proszę o unormowanie mojego tętna i dalsze bezpieczne dla mnie rozświetlanie.
Rozświetlam siebie spokojnie i bezpiecznie
Siadamy na krzesełkach 5 metrów od lamy i pogrążamy się w medytacji.
Gdzieś pojawia się myśl – kiedy mnich zacznie się modlić? – myśl robi się natarczywa.
Nie oczekuj niczego, nic nigdy nie jest takie samo słyszę
Mongołowie się modlą i jak oni mają w zwyczaju, w miarę szybko wychodzą, opiekujący się nami mnich odprowadza ich do drzwi.
Zostaliśmy sami tylko my i lama. Takie niesamowite spotkanie twarzą w twarz. Patrzymy po sobie troszkę zaskoczeni tym co się stało.
Łapiemy się za ręce i prosimy lamę aby pomógł nam otworzyć się na miłość do siebie, a przy okazji innych. Abyśmy otworzyli swoje serce. Rozmrozili je.
Otwieramy się na miłość do siebie nawzajem
Po dwóch minutkach wraca mnich, a my w takiej radosnej atmosferze wychodzimy z datzanu. Chodzimy dalej po innych datzanach z radością kręcąc młynkami, a potem grzejąc się na herbatce w kawiarence.
Jednak dzień nie obył się bez lekcji
Miłości czy współczucia.
Koło klasztoru i na jego terenie biega wiele psów, które proszą o jedzenie, jest to normalne i mało na to reagowaliśmy. A teraz zobaczyliśmy sukę z dwójką maluchów. Patrzyła na nas taki oczami, że poszliśmy do sklepu i kupiliśmy chlebek. Jeden mały rzucił się jak szalony do jedzenia odganiając drugiego. Tamten biedak trząsł się cały z zimna. Podrzucaliśmy mu, jadł jednak niewiele. Wcześniej widzieliśmy, że ssał matkę.
Więc lepiej sobie pójść, bo wtedy zjedzą i suka przekryje go sobą. A dla dużego psa, wychowanego w takim klimacie nawet spanie w śniegu to żaden problem – widzieliśmy to na półwyspie Kola.
Czułam, że lepiej nie ingerować.
Jednak na tym nie koniec
W kawiarence widzieliśmy dziwnego mężczyznę z dużą walizka, po czasie wyszedł a teraz leżał przy drodze prosto na ziemi z walizką obok. Bartek podszedł do niego.
Powiedział mu, że przyjechał z Mongolii, a noclegi w Rosji za drogie.
Gdy Bartek zapytał pokazując czy nie jest mu zimno.
Odpowiedział, że nie. Zresztą wcale się nie trząsł.
I położył się dalej.
Mnie naszło wzruszenie łzy popłynęły.
A potem naszła refleksja czy robiąc komuś wg mnie lepiej nie robię mu gorzej.
Zapytałam wszystkie swoje duchy opiekuńcze i tego człowieka co mogę zrobić.
Usłyszałam, że nic, co gdzieś bym chciała.
Pozwól doświadczać innym ich życia, nie ingeruj nawet dla ich wg Ciebie dobra
Poprosiliśmy wszystkie istoty światła o najlepsze doświadczenie dla tego mężczyzny.
Zresztą jak mu będzie bardzo zimno, to mieszkają tam mnisi i myślę, że jakoś mu pomogą.
Trudne lekcje dla mnie. Zresztą wszyscy święci i sam bóg, nie działają za nas tylko pozwalają nam doświadczać życia.
I znów zajęliśmy miejsce koło źródełka, tym razem w naszej Iwolginskiej telewizji było pochmurno , a tutejsza młodzież umówiła się na mecz.
Szkoda tylko, że nie mieli jakiś oznaczeń widocznych kto z jakiej drużyny.
Po tygodniu bycia odciętym od przyrody w sanatoryjnym pokoju, teraz cieszymy się jej bliskością w dzień i w nocy.
To inny świat, tam okno z widokiem na przyrodę, a tutaj ona dookoła.
Gdy czytałam Żeromskiego zamarzył mi się dom ze szkła, wtedy pokazywany był jako iluzja. Teraz jest w pełni realny i mam nadzieję, że na realizację tego marzenia przyjdzie czas.
Uwalniam się od przekonania, że coś jest nierealne.
Każdy pomysł jest realny,tylko w określonym czasie i miejscu.
Poprzednie nasze wizyty u lamy
Pierwsza http://brygidaibartek.pl/wyjdz-poza-przeslanie-lamy-itigelow/
Druga http://brygidaibartek.pl/z-kolejna-pielgrzymka-do-lamy-itigeowa/
Sevanvang – wybór drogi życia – kamień księżycowy
Sevanvang – wybór drogi życia na ziemi 21 października 2014
Sevan mimo że gościł nas cudownie, nie chciał nam pokazać wyostrzonych swoich pięknych brzegów z ośnieżonymi szczytami. Góry chowały się za chmury, krótkimi chwilami migocąc w świetle, a pogoda jak zapowiadały prognozy była deszczowa, pochmurna i zimna. Roman wrażliwy, cudowny gościnny człowiek, ale niestety alkoholik. A nam picie alkoholu i siedzenie w zadymionym od papierosów pomieszczeniu też nie odpowiadało. Zresztą zawsze możemy tutaj wrócić w bardziej słoneczny czas.
Pożegnaliśmy Romana i jego cudowne psy, szczególnie Reksa i pojechaliśmy w kierunku Erewania, aby załatwić przedłużenie wwozu auta (25 października mija miesiąc jak wjechaliśmy do Armenii).
Po drodze zaprosił nas monastyr Sevanvang, najpierw na nocleg praktycznie pod nim samym, a potem wcześnie rano gdy nie było jeszcze turystów do jego zobaczenia. W Gruzji i w Armenii cerkwie czy monastyry dla mnie są praktycznie bez życia, są muzealnymi obiektami. Co prawda obok Sevanvang jest seminarium, brakuje mi jednak jakieś magii tych miejsc. Takiego wysokiego wzlotu w przestrzeń. A może kiedyś w takich małych monastyrkach nie było tak wysokich wibracji, jak bym chciała…..???
Jedno co to położony jest przepięknie z widokiem na cały Sevan i wchodzące do niego góry. Spotkanie świata ludzi i Bogów. Dawni mnisi wiedzieli gdzie jest pięknie!!!
Ja pozwalam sobie przebywać w pięknych, wysokoenergetycznych miejscach, otoczona świadomymi ludźmi
Obok monastyru masa handlarzy szczególnie z miejscowymi kamieniami i biżuteria z nich.
Biżuteria tak mnie nie wciąga, zresztą wszystkie kamienie obrobione, a nie naturalne.
Jednak kamienie mają jakąś swoją magię.
Podstawowe kamienie to obsydian i kamień księżycowy. Obsydian w czerni zachowuje światło, nie tylko pochłania je , ale i odbija. Świetlista czerń, pochłaniająca i odbijająca równocześnie. Taka harmonia brania i dawania.
Nazwałam go kamieniem dawania i brania,
Gdy natomiast zobaczyłam nie szlifowany kamień księżycowy miałam wrażenie, że to szkło, miał w sobie tyle światła. Szlifowanie daje mu mleczność i matowość. Nigdy nie widziałam kamienia z taką ilością światła, w butelkowym jasno kolorze. Kamień, który daje światło miłości, otwiera i napełnia czakrę serca, otwierając na miłość nie tylko do ludzi, ale całego jestestwa.
Kamień który pokazuje, że tutaj na ziemi jest nie tylko cierpienie, choroby i zło, ale że jest potężne światło miłości. I od nas zależy która drogą pójdziemy.
Droga cierpienia jest bardziej przyjęta normalna w dzisiejszych czasach, jednak istnieje również droga światła i to nie jako coś danego nam przez inne cywilizacje, ale dane nam jako ziemianom od zawsze jako coś naturalnego i przyrodzonego coś co było przez wieki. Już przecież tysiące lat temu gdy rodziły się kamienie światłość była jedną z alternatyw na ziemi.
I teraz też :
ziemia daje nam możliwości podążania wybraną przez siebie drogą i tylko od nas zależy jaka to będzie droga.
Dlatego kamień księżycowy nazwałam kamieniem wyboru drogi miłości, radości i światła na ziemi,
Teraz góry wchodzące w wodę schowały się za zasłoną chmur, twierdząc , że musimy przyjechać za jakiś czas aby nasycić oczy ich pięknem.
Pożegnaliśmy jeziorko i znowu słuchając głosów wszechświata autostradą pojechaliśmy do górskiego kurortu z wyciągami narciarskimi Tsaghadzor, aby nasycić się luksusem.
A sam Sevan to największe jezioro w Armenii i na Kaukazie. Jest to jedno z największych jezior słodkowodnych na dużej wysokości na świecie.
Jezioro Sewan jest położony w centralnej części Republiki Armenii, w prowincji Gegharkunik, na wysokości 1900 m (6200 stóp) nad poziomem morza. Całkowita powierzchnia jego wraz dorzeczami wynosi 5000 km2 Samo jezioro ma 940 km2, a objętość jest 34,0 mld m3. Jest ono zasilany przez 28 rzek i strumieni. Tylko 10% z wody wychodzącej jest odprowadzana przez Hrazdan (Razdan) rzeki, podczas gdy pozostałe 90% wyparowuje.
Jezioro o cudownych kolorach zmieniających się wraz ze światłem, otoczone 3-tysięcznikami, choć wiadome różnica poziomów to ok. 1000-1500 m.
Nas urzekło sobą.
Tbilisi i święty Gabriel
Tbilisi z wizytą u świętego Gabriela 19-20 wrzesień 2014.
Do Tbilisi ściągnęła nas przetwornica napięcia (12 na 220 V) w której zaczął siadać wentylator. Stwierdziliśmy, że skoro przejeżdżamy obok poszukamy sklepów, gdzie coś takiego może być. Sklepy nam się nie ujawniły, ale dzięki szukaniu przejechaliśmy Tbilisi parę razy.
Wstąpiliśmy na potężny targ przy samym wjeździe do miasta od wschodu, gdzie przytrafiła nam się ciekawa przygoda.
Bowiem odpoczywając wśród budek targowych od energii Kakhetii, powiesiłam na ramieniu aparat, w sumie nic nie sfotografowałam, ale miałam. W pewnym momencie po około dwóch godzinach chodzenia zorientowałam się, że nie mam aparatu.
Gdzie może być ? zaczęliśmy się zastanawiać.
To nie możliwe aby go znaleźć , jednak krok po kroku zaczęliśmy odtwarzać, nie wiem jakim cudem trasę w tej plątaninie straganów. Gdzie coś kupowaliśmy, przymierzaliśmy, oglądaliśmy. Wszyscy żałowali nas, jednak nigdzie go nie było.
Idąc krok za krokiem, już straciliśmy nadzieję, pożegnaliśmy aparat i zdjęcia, szczególnie ze zjazdu z Omalo. Nagle w ostatnim straganie gdzie przymierzałam spodnie, znaleźliśmy grzecznie leżący czarny aparacik na czarnych ubraniach. Tu około pół godziny leżał na swoim miejscu . Jaka radość, ale z drugiej strony zdaliśmy sobie sprawę z naszej reakcji jaką było odwiązanie się i odpuszczenie przywiązania do tej cząstki materii, może dlatego siły wyższe pomogły nam go znaleźć .
Wiatraczku nie kupiliśmy,a na nocleg zaprosiło nas miejsce przy Soborze Świętej Trójcy największej budowli sakralnej Gruzji. Budynek nowy jednak zrobiony z rozmachem i miejsce energetycznie spokojne po walecznej Katheti.
Z Tbilisi udaliśmy się znów w kierunku Mcchety do Klasztoru Samtawro, gdzie znajduje się grób świętego Gabriela. Świętego tych czasów Gruzji, do jego grobu przybywają wierni z prośbą o zdrowie itp. . Wierzą, ze z jego grobu promieniuje niesamowita energia.
A czym zauroczył nas Gabriel?
Zdarzało się, że chodził z tabliczką na piersi: „Kto nie ma miłości, jest jak naczynie bez dna” i na dowód nosił ze sobą dziurawy kubek. Przez tę dziurkę patrzył na ludzi
Bez jedzenia, bez snu mógł wytrzymać całe dnie. Bez Cerkwi ojciec Gabriel żyć nie mógł, a z uwagi na podpalenie portretu Lenina w czasie pochodu piewszo majowego, nie mógł uczestniczyć w Euchrystii. – bez jedzenia snu można żyć, ale bez ducha (to nasz komentarz patrzący szerzej na temat)
Osobliwy był też i w zachowaniu. Dawał ludziom powody, by myśleli o nim źle. Czasem przeklinał, czasem bywał jak pijany. Mawiał, że gdy wszyscy się z niego śmieją to wie, że niczego nie jest godzien.
Kiedy kogoś na Paschę widział ze smutną miną, nauczał, że w radości paschalnej trzeba zapomnieć i o swoich grzechach.
Najważniejszą nauką o. Gabriela było jednak przykazanie miłości. To, że w czasach ostatecznych ludzi zbawi tylko miłość.
W czasach ostatecznych zwolennicy antychrysta będą chodzić do cerkwi, będą się chrzcić i głosić Ewangelię. Ale nie wierzcie tym, którzy nie będą czynić dobrych uczynków [uczynkiem złym – samym w sobie, będzie przyjęcie liczby bestii] . Tylko po owocach można poznać prawdziwego chrześcijanina.
Prawdziwa Wiara przebywa w sercu, a nie w rozumie. Za antychrystem pójdzie ten, kto będzie miał Wiarę rozumu, a kto będzie miał Wiarę serca, ten rozpozna antychrysta.
Obecnie zaczynają się doniosłe wydarzenia. Takiego zagrożenia nie było na ziemi od czasu stworzenia świata.
W czasach ostatecznych ludzi uratuje miłość, pokora i dobroć. Dobro otworzy bramy Raju, pokora wprowadzi do Raju, a miłość ukaże Boga.
(Cytaty z http://www.przegladprawoslawny.pl/articles.php?id_n=3360&id=2)
Czy nie warto było jechać specjalnie w odwiedziny, do takiej postaci?
Słyszałam również, że potrafił kupić butelkę wódki w sklepie i pić, gdy ktoś próbował okazywało się, że pił wodę.
Obrazek Gabriela podróżuje z nami, chcemy uczyć się od niego powyższego przesłania, ale również tej zabawności w życia. Tego :”kpienia” z pozornie poważnych rzeczy.
Dziękujemy , że pojawił się w naszym życiu.