PROGRAMY UMYSŁU
now browsing by category
Ładoga na fali – zafalowane zwierciadło duszy
Ładoga w fali, zafalowane zwierciadło duszy 26-28 czerwca 2016
A morze to czy jezioro??? To pytanie towarzyszyło nam od początku, gdy patrząc w dal nie było drugiego brzegu. Jednak niesamowita cisza na wodzie była symbolem, że jesteśmy nad jeziorem.
Teraz na trzecim naszym miejscu było odwrotnie niż pozostałych dwóch. Miejsce cichutkie, a Ładoga zafalowana.
Trafiliśmy tutaj w niedzielę wieczór, pożegnawszy nasze magiczne miejsce, teraz jednak bardzo głośne, w tej części Rosji głośna muzyka jest symbolem zaznaczenia terenu nad jeziorem. Zero ciszy. Bo tam gdzie dojazd, tam ludzie. To miejsce kilka kilometrów od wsi Władimirowka – z widokiem na wyspę z monastyrem Koniewiec wydawało się idealne – w lesie więc zacienione (to ważne bo słońce nie budzi o 4 rano, auto się więc nie nagrzewa, a okien nie można otworzyć gdzie nie ma siatek przeciw komarom, bo zaraz wpadają brzęczący towarzysze).
Siedzieliśmy, kontemplowaliśmy, paliliśmy ognisko jedliśmy banami z borówkami (odkrycie z Mongolii) – na wysokim brzegu i piaszczystej plaży – przyglądaliśmy się kolejnej odsłonie pięknej Ładogi.
Kolejnemu zachodo wschodowi
Bo ona sama jest mocno zcentrowana w środku, odpowiada na zaczepki wiatru, który czasami zaprasza, a czasami zmusza do tańca.
Gubi swoją przejrzystość, stając się pofalowana, szybciej zmieniająca swoje kształty.
Wszystko się zmienia brzmi gdzieś w przestrzeni.
Gdzieś niedaleko, kilkadziesiąt metrów jacyś sąsiedzi, jednak na szczęście brak muzyki. Cisza, cisza, cisza którą mącą tylko fale jeziora. Fale rozbiją wszystko co stare zbędne.
Wszystko co nie jest kompatybilne z radością, miłością, zdrowiem, harmonią, młodością.
Z odwagą uwalniam się od wszelkich przekonań, które blokują moją radość, zdrowie, harmonię, młodość
Z odwagą odę swoją drogą.
Miejsce zapraszało na dalsze spotkanie, tym bardziej, że zaczął padać deszcz. Jednak doszło między mną, a Bartkiem do sprzeczki. Bartka to zatrzymanie drażniło, a mi było dobrze.
I rano kolejnego dnia, wręcz wygonił mnie z tego miejsca, mówiąc jeźdźmy, jedźmy.
Nie byłam zadowolona z tego faktu i zamiast to od razu wyrazić – poddałam się jego presji, a za jakiś czas (wieczorem) wybuchłam emocjami.
Uwalniam się od presji kogokolwiek na moje życie
Od razu komunikuję moje potrzeby, bez względu na reakcję innych
Tym bardziej że – gdzie się spieszymy?
Silne energie spokoju pięknej magicznej Ładogi zaczęły wyciągać to co magią w moim rozumieniu i spokojem nie było. Oberwało się temu kto był najbliżej czyli Bartkowi.
Zazwyczaj przenosimy swoje emocje na kogoś blisko szukając w nim przeszkody w naszym życiu, a on przecież tylko pokazuje nasze programy, jest naszym odbiciem.
Odbiciem tego co nam się nie podoba jak i tego co się podoba. Zazwyczaj ten mechanizm wykorzystywany jest przy negatywnych sytuacjach, a dotyczy również pozytywnych. Gdy widzimy kogoś kto żyje tak jak chce – my również możemy to zrobić. Trzeba uruchomić taki mechanizm, rozgarnąć chmury, które to blokują, czasem zmienić całkowicie swoje życie.
Wyrzucam program, że w innych widzę przejawy mnie negatywnej
Zamiast innym zazdrościć należy czerpać inspirację z ich działania, skoro to widzę – to to też jest możliwe również dla mnie. Nie znaczy, że trzeba dokładnie kopiować zachowania, ale tę cząstkę, która mi się podoba – ona jest możliwa dla mnie.
Pozwalam inspirować się pozytywnie innymi
Inspiruję innych do szczęśliwego życia tak po prostu sobą.
I tak kolejne miejsce kolejne przejawy naszej prawdziwości, kolejne emocje, które blokują dojście do nas samych.
Na koniec wciągnął nas piękny las w swoje twórcze objęcia zobaczcie jego piękno.
Pożegnaliśmy Ładogę i pojechaliśmy do Marmurowego Kanionu w parku Ruskeala.
Petersburg nocą, albo to co kryje się pod jego pięknem
Petersburg nocą, a może o tym co kryje się pod jego pięknem 25 czerwca 2016
Mosty Petersburga kolejna rzecz w której kiedyś uwiązałam energię – zwodzone mosty. W dzień drogi, a w nocy pod nimi przypływają wielkie statki. Niesamowity pomysł człowieka.
Przecież sam Petersburg stworzony wizją jednej osoby Piotra I, na bagnach i ok 40 wyspach. Najbardziej wysunięte na północ milionowe miasto świata (6 milionów), wpisane na listę UNESCO. Po całkowitym wręcz odnowieniu na 300 – lecie powstania, perełka na skalę światową. Uznane za jedno z najpiękniejszych miast świata.
Czy też tak uważam??
Oczywiście, piękne miasto gdzie ziemia łączy się z wodą, gdzie każdy budynek jest w harmonii z sąsiadem. Gdzie jadąc po centrum wiele kilometrów szczególnie nocą gdy fasada każdego budynku jest oświetlona można zapatrywać się w jego piękno, kanały powodują połączenie ziemi z wodą. Harmonia na każdym poziomie….????
Wzrokiem nie można się napatrzyć, ale ta piękna forma przykryła chyba największą tragedię miasta w nowoczesnym świecie. Gdzie echa tamtych wydarzeń krzyczą spod odnowionych tynków, gdzie zmarli proszą o pomoc, chcą zemsty, wyją z bólu, głodu, pragnienia, umierają śmiercią głodową. Czas to wymysł świata materii, a na poziomie energii cała ta tragedia rozgrywa się teraz.
I rodzi się takie poplątanie, rozdział tego co widzisz od tego co czujesz. Pięknie, pięknie ale tragicznie. Moim zdaniem jedno z najtrudniejszych, jak nie najtrudniejsze energetycznie miasto w jakim byłam.
Teraz potęguje to tłum turystów, którzy jak wcześniej w Peterhofie przyszli zobaczyć w parę dni wszystkie te atrakcje, więc ganiają jak oszalali.
Gdy otwierali mosty widzieliśmy kilkaset autokarów, a na rzece kilkaset łódek. Całe nadbrzeże w okolicach mostów (kilka, a może kilkanaście kilometrów oklejone ludźmi – jak na przejazd papieża. Powiem szczerze, że troszkę żałowałam, że nie popłynęliśmy zwiedzać łodzią. Woda płynąca szybciej się oczyszcza niż ziemia, a od samego wjazdu w rejon Petersburga , czy nawet już wcześniej czuć było bardzo trudną energię.
Filmik z otwarcia mostów
Bo to miasto jest energetycznie jak obóz koncentracyjny (na szczęście tutaj pomaga woda i odbudowa miasta w oczyszczeniu). W czasie oblężenia które trwało 2,5 roku – od września 1941 do stycznia 1944 zginęło w nim 1-1,5 mln cywilów, 0,5 mln żołnierzy i w okolicy ok 300 tys żołnierzy niemieckich. Czyli razem ok. 2 mln osób, dla porównania w obozie Oświęcimiu zginęło wg .najnowszych obliczeń ok 1,3 mln ludzi.
Większość osób Petersburga zginęła z głodu i mrozu, powszechne były przypadki kanibalizmu. Niedawno czytałam artykuł w prasie, że jakaś staruszka (która przeżyła oblężenie), wstała w nocy poszła do sąsiadki – zabiła ją i zaczęła ją zjadać.
Uwalniam się od przymusu śmierci głodowej
Uwalniam się od śmierci przez zamarznięcie
Mam świadomość, że można żyć bez jedzenia i mieć wpływ na temperaturę ciała i wykorzystywać to w praktyce
Tragedia ludzi która rozgrywa się na naszych oczach, z drugiej strony można zobaczyć piękno tworzenia miasta, miasta które było przed wojną perełką na skalę europejską. Miasta dumnego ze swojego piękna.
Można się zastanowić dlaczego się tak stało???
Dlaczego nie spotkało to innych miast???
Na pewno odpowiedzi będzie wiele i na pewno nie ma jednej właściwej. Może było zbyt nadęte ze swojego piękna, zarozumiałe, a może to była forma zwrócenia oczu świata na niego???
W czasie oblężenia ludność czuła się opuszczona przez wszystkich, Stalin ponoć bardzo nie lubił Petersburga. Czuła zapewne wrogość i do Hitlera i Stalina.
Miasto które miało być przyczółkiem Europy, czyli zapewne w myśleniu wielu czegoś lepszego – bo innego bardziej materialnego, teraz przez tę Europę zostało napadnięte, a swoi nie pomogli takiej perełce.
Uwalniam się od przekonania, że Europa jest pępkiem świata i wszystko co europejskie jest najlepsze
Doświadczam inności świata i z każdego jego fragmentu przyjmuję to co najlepsze dla mnie.
A zapewne Piotr I był zapatrzony w Europę tworząc to miasto i teraz ta Europa pokazała mu się w całej swojej krasie.
A może pojawiła się zazdrość „Europy”, że ktoś poza nią tworzy takie cacko.
A może miejsce nie chciało tam rosyjskich energii. Gdyż wcześniej należało głównie do Szwedów i dopiero za czasów Piotra I zostało zdobyte. Głównym marzeniem cara było zbudowanie od podstaw miasta, które miało świadczyć o narodzinach potęgi państwa rosyjskiego.
Choć to wszystko to tylko dywagacje dla umysłu. Bo tak jak napisałam teorii jest bardzo wiele i myślę, że kumulacja dopiero ich wszystkich spowodowała to co się stało.
Petersburg jest bardzo europejski co widać na ulicach, szczególnie w tej negatywnej formie. Dla mnie chyba bardziej Szwecki niż Rosyjski.
Ludzie zdecydowanie bardziej zamknięci niż w innych rejonach Rosji (również w całym rejonie), mniej uśmiechnięci , mniej życzliwi, mniej pogadani.
Inna odsłona Rosji. Takiej Rosji w której nie czujemy się dobrze.
Nierosyjska Rosja.
W czasie całego pobytu w mieście brzęczało mi w głowie:
Uwolnij się z przymusu jedzenia i szerz tą świadomość po świecie.
Jakże inaczej wyglądałoby życie obleganych, gdyby nie musieli jeść??? Dlatego mimo że jeszcze jemy i MUSIMY troszeczkę jeść (w każdym razie tak nam się wydaje), to będziemy coraz więcej mówić, pisać w tym temacie. Pokazując to nie jako przejście na życie bez jedzenia, ale możliwość która może być pomocna w wielu sytuacjach, nie tylko tak ekstremalnych jak w Petersburgu.
Tak, to problem, że gdy nie odżywiam się wyłącznie pranicznie nie mam prawa dzielić się wiedzą o niej. Ale przecież nie będę dzieliła się tym – jak przejść na pranę, ale tym, że w ogóle istnieje takie zagadnienie i jest taka możliwość.
Pozwalam sobie dzielić świadomością życia bez jedzenia z innymi.
I tak zaraz po otwarciu mostów, czyli o trzeciej nad ranem z radością wyjechaliśmy z miasta jadąc w kierunku jeziora Ładoga.
Dziękujemy miastu za gościnę, za Peterhof, cudowne spotkanie z Marysią i Andrzejem taki naszymi aniołami w tym mieście, nocne mosty i przesłania.
Świat fontann – Peterhof
Peterhof w świecie fontann 23 czerwca 2016
O Peterhofie marzyłam chyba od ponad 30 lat, gdy pierwszy raz zobaczyłam widokówkę tego niesamowitego miejsca posłaną mi przez Rosjanina z którym korespondowałam.
Od tego czasu byłam dwa razy w Petersburgu, jednak za każdym razem nie było dane wejść do Peterhofu, za pierwszym była to zoorganizowana wycieczka prawie 30 lat temu i nie było go w planie. Osiem lat temu gdy byliśmy sami z Bartkiem była zima, a wtedy fontanny nie działają.
Teraz nie specjalnie chciało mi się jechać do Petersburga (z uwagi na ilość osób które tam zginęły w czasie II wojny światowej ma bardzo trudną energię), jednak szlaki zaprowadziły nas w tę stronę.
Na początku zastanawiałam się jakie pragnienie uwiązałam w tym mieście, czego mam tam doświadczyć, i wtedy pokazał się Peterhof z jego pięknymi fontannami.
O Peterhofie z wikipedii na końcu wpisu.
Rano podjechaliśmy pod bramę, było słoneczko, które dawało nadzieję na piękne doświadczenia i zdjęcia. Zaparkowaliśmy i poszliśmy kupić bilet (700 rubli ok 42 zł – opłata za wejście tylko do parku – muzea platne oddzielnie, Rosjanie płacą 450 rubli – jednak obecnie trzeba przestawić dokument tożsamości).
Gdy weszliśmy na teren parku zaparło nam dech w piersiach.
Zgadnijcie z jakiego powodu???
Pomyślicie fontanny ……
Pudło!
Ilość ludzi.
Przy głównej fontannie i przy pałacu wszystko szczelnie było wypełnione turystami , gdyż jak się okazało o 11-tej, czyli za parę minut ma miejsce uroczyste uruchomienie wody poprzez główną fontannę i jej towarzyszące, i wszyscy chcą to zobaczyć. Ich ilość można porównać do pełnych trybun średniego stadionu.
Zobaczcie zresztą filmik z tego wydarzenia jak i z całej naszej wycieczki po tym niezwykłym miejscu.
No wszyscy przyszli na to wydarzenie – pomyślałam sobie, a potem szybko przebiegną park i tłum nie tylko się rozrzedzi po parku, to jeszcze będzie malał w miarę dnia – pomyślałam sobie naiwnie.
Tak naiwnie bo tłum wzrastał w miarę dnia. Alejki były tak zaludnienie jak ulice dużych miast w godzinach szczytu. Międzynarodowy tłum turystów którzy przyszedł szybko zobaczyć atrakcję, a nie spokojnie pospacerować po parku.
I znowu refleksja to marzenie było na kiedyś, a teraz było pięknie, no bardzo męcząco. Gdybym tylko tak miała podróżować przez świat, to chyba już dawno stwierdziłabym, że to nie jest moja droga!
W tym biegającym tłumie osadzałam się w sobie, aby nie dać sprowokować się spotkanym energiom, a zachować swoją siłę i moc i siebie.
Uwalniam się od przymusu dostosowania do tłumu
Pozwalam sobie w tłumie zachować siebie i swoją energię.
Tak, tak często tłum miał niższą energię niż ja, więc dostosowując się zaniżałam swoją energię i czułam się strasznie źle, mając wrażenie jakby tłum mnie troszkę zjadł.
A sam Peterhof niesamowite dzieło człowieka, na obszarze kilkudziesięciu hektarów – kilkadziesiąt fontann, pałaców (w których obecnie są muzea) .
A wszystko w lesie, na brzegu morza. Bajeczne miejsce stworzone z niesamowitym rozmachem, gustem i w harmonii z przyrodą (główny ciąg fontann wykorzystuje różnicę terenu – woda nie jest pompowana elektrycznie). Dzieło które było doszczętnie zniszczone w czasach II wojny.
Pięknie odbudowane i trudno mi było wejść w tę energię.
Co mnie uderzyło – to jak pisałam na początku – to tłum ludzi, za czasów carów było to miejsce zamknięte dla ogółu, miejsce wybranych, dla elit zaproszonych przez carów.
Miejsce, które mogli podziwiać tylko nieliczni.
Chyba miejscu się to też nie spodobało, a artyści tworzący to piękne miejsce chcieli być też widoczni dla innych.
Gdy tworzysz piękno dziel się nim z innymi – gdzieś brzęczało w głowie
Bo inaczej może dojść do takiego napięcia, że dojdzie do wybuchu.
I czy tak się nie stało.
A my przez prawie 6 godzin przemierzaliśmy park podziwiając kolejne fontanny, odpoczywając na brzegu morza.
Na terenie parku znajdują się budki z lodami, jedzeniem, sokami, naleśnikami, restauracje. Można również zwiedzać znajdujące się w pałacach muzea, można wrócić do Petersburga statkiem, można zwiedzić park kolejką.
Atrakcji nie zabraknie, ponoć najlepszy okres to wrzesień (wtedy jest najmniej ludzi).
I tak „zaliczyłam” stare marzenie, które pokazało się pięknie lecz umysłowo i męcząco, dając swoje przesłania.
Dziękuję temu miejscu za zaproszenie może jak kiedyś będę poza sezonem, czyli we wrześniu zawitam, aby pokontemplować tę przestrzeń. Jednak nie zostawiam tutaj swoich marzeń.
Tak, tak pamiętajcie o tym, bo potem Wy się zmieniacie, i próbujecie doświadczać czegoś co było na kiedyś, a nie na teraz.
Uwalniam się od balastu starych marzeń
Prowadzi mnie boska energia i za nią podążam, co dzień określając czego chcę, gdzie iść i co dla mnie ważne.
Więcej o Peterhofie https://pl.wikipedia.org/wiki/Peterhof
Zespół pałacowo-ogrodowy założony przez cara Piotra I. Wielki Pałac (1714–1721) został zaprojektowany przez Jeana-Baptiste’a Le Blonda. Został przebudowany za czasów carycy Elżbiety przez Bartolomea Rastrellego, który dodał drugie piętro oraz skrzydła zakończone pawilonami. Rastrelli starał się zachować wczesnobarokowe elewacje, gruntownie jednak zmienił wystrój wnętrz, dając upust swojemu upodobaniu do barokowych złoceń. Cesarzowa Katarzyna II około roku 1770 zleciła Jurijowi Feltenowi zmianę wystroju niektórych wnętrz, w tym sal Tronowej i Czesmeńskiej.
Wielki Pałac stoi pośrodku parku, którego górna część stanowi park francuski z m.in. fontanną Neptuna wykonaną w 1658 roku w Norymberdze dla uczczenia końca wojny trzydziestoletniej. W 1782 roku została sprzedana carewiczowiPawłowi. Park dolny, w stylu angielskim, dzieli Wielka Kaskada, upamiętniająca triumf Rosji nad Szwecją ukończona w 1724 r. Zdobi ją 37 złoconych posągów z brązu, 64 fontanny i 142 wodotryski. Interesującym przykładem sztuki wodnej są niektóre fontanny mechaniczne. Należy do nich fontanna Słońce, w postaci wysokiej kolumny ze złoconymi tarczami, z których wystrzeliwują 72 strumienie wodne na kształt promieni słonecznych. Woda do parku doprowadzana jest z oddalonych o 22 km Wzgórz Ropszyńskich, spływa ona potem do Kanału Morskiego i dalej do Zatoki Fińskiej. Wszystkie fontanny zużywają dziennie do 100 tys. m³ wody[1].
Nasza druga rocznica ślubu
Świętowanie drugiej rocznicy ślubu 21 czerwca 2016
Dziś nasza druga rocznica formalnego związku i w sumie zbiega się to z rozpoczęciem życia tak jak naprawdę chcemy. Wielu twierdzi, że ślub daje ograniczenia, nam dał wolność…
Więc dzisiejszy dzień był wyjątkowy i również okoliczne przestrzenie składały nam życzenia.
Najpierw pojechaliśmy do Pskowsko-Pieczerskiego monastyru, który sam w sobie dziwny, ale kupiliśmy tam przefermentowany jak wino pyszny kwas chlebowy, a po drodze wspaniałe miejscowe truskawki.
Potem zaprosił nas Krypieckij monastyr 30 km od Pskowa, z czego ponad dwadzieścia drogą przez lasy. Taka atmosfera ciszy dochodząca aż do wnętrza całej istoty.
Monastyr również osadzony gdzieś na końcu drogi w atmosferze niesmagniętej ciszy, jednak ma się wrażenie, że coś jest nie tak. Nawet niebne znaki jasno to pokazują.
Zarówno ten jak i wcześniejszy pskowsko-pieczerwski jest zakonem męskim i panuje w nim jakiś bałagan, brak zadbania.
To na co dostali większe pieniądze robią, ale o detale nie dbają. Przy monastyrze gospodarstwo rolne, ma się wrażenie że zakon jest samowystarczalny (choć pracują tutaj kobiety, więc osoby z zewnątrz), a mnichów jest trzydziestu dwuch.
Na terenie znajduje się domek z maleńkim basenem, postawiony na brzegu świętego jeziora.
Idziemy się kąpać, oczywiście wszystko podzielone jest wg płci.
Jestem sama, rano dałam intencję, ze bardzo chciałabym się nago wykąpać w jeziorze, Bartek przyłączył się do mojej intencji. Jest okazja i … co robię?
Wkładam strój kąpielowy, bo nie wypada.
Przy wejściu do wody wita mnie kijanka żaby przypominając, że:
Otwieram się na kolejny krok w moim życiu
Uwalniam się od wszelkich emocjonalnych urazów, one goją się teraz
Przyjmuję odpowiedzialność za moje pozytywne emocje, które niosą spełnienie TERAZ
Cała szczęśliwa wychodzę z domku i spotykam Bartka, który kąpał się nago, bo gdy chciał ubrać kąpielówki, do domku przyszedł chłopak rozebrał się i nago wskoczył do baseniku.
– Przecież dałaś intencję wykąpania się nago. Nie widać nikogo, idź i wykąp się jeszcze raz – powiedział stanowczo.
I tak też zrobiłam uwalniając całe wypada, nie wypada, zanurzając się trzy razy z głową w wodzie.
Uwalniam się od obowiązku życia jak wypada
Żyję tak jak chcę z szacunkiem dla innych
Cudowny prezent tego miejsca, ale jeszcze nie koniec prezentu.
Energia jak pisałam była dziwna, więc gdy już wychodziliśmy na niebie zobaczyłam chmurę przypominającą obraz „Boga Karzącego”.
Tak – oni jeszcze w tym żyją – sama wiele razy słyszałam jak robiłam coś złego w opinii innych, lub gdy im się coś nie podobało – „Bóg Cię pokarze”…
Myślałam, że już uwolniłam się z tego przekonania, ale skoro pokazało się, to jeszcze gdzieś na głębokim poziomie to funkcjonuje.
Uwalniam się od przekonania, że Bóg karze gdy robię rzeczy nie podobające się ogółowi
Uwalniam się od przekonania lęku przed Bogiem
Obecnie kościół dzięki Faustynie i przede wszystkim Janowi Pawłowi II uczy, że Bóg jest miłością, ale to ostatnie 10-20 lat, wcześniej był surowym karzącym ojcem.
Nawet widzenia Faustyny długie lata były zakazane. Więc nasi przodkowie najprawdopodobniej przekazali nam lęk przed Bogiem.
Uwalniam się od lęku przed Bogiem na wszystkich poziomach
Zmieniam przekonania na Bóg jest PRAWDĄ i miłością
Ze strony Boga nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo
Z ufnością poddaję się boskiej energii
Dziękuję za to przekonanie, gdyż ciężko iść drogą boskiego prowadzenia, gdy boję się Boga.
Kanał jak mówił Batjuszka w monastyrze na Uralu musi być czysty i pewny.
Oczyszczam mój kanał łączności z Bogiem z całego lęku przed nim
Otwieram się na boskie światło z ufnością, że spotka mnie wszystko co najlepsze
Dziękując temu niesamowitemu miejscu pojechaliśmy dalej w stronę Petersburga, aby na noc zatrzymać się nad pięknym „serduszkowym jeziorem” praktycznie graniczącym z Czudskim jeziorem.
Życząc sobie kolejnych 200 lat razem zatopiliśmy się w obserwację zachodo-wschodu słońca.
Niech Wasz cień (noce) rozprasza światło, Jesteś światłem i nim bądź.
Przestrzeń składała życzenia
Dziękujemy sobie nawzajem za ten dzień, za te wspólne dwa lata spędzone głównie w podróży przez świat i do wnętrza siebie. Za wspólnie spędzone dnie i noce niemal zawsze razem. Za naukę bycia partnerem, małżonkiem, przyjacielem, kochankiem, sobą……
Przesileniowe bocianie przesłanie
Przesilenie nad Pskowskim jeziorem 19-21 czerwca 2016
Jeziora tutejsze są stosunkowo płytkie, dlatego brzegi porastają trzciny, a miejsca do zatrzymania się nad samym jeziorem są tylko tam gdzie zrobił je człowiek. Gminy są mało obrotne w tym zakresie, dlatego głównie są to albo komercyjne płatne parki odpoczynku, albo miejsca gdzie przyjeżdżają rybacy. Nam udało się znaleźć miejsce rybackie nad samym jeziorem.
Kolejny niekończący się nocny spektakl słońca, gdzie ciężko było znaleźć granicę gdzie kończy się zachód, za zaczyna jego wschód.
Wschód i zachód żyją ze sobą w harmonii bez dzielenia ich nocą.
Dwudziestego czerwca pełnia, przesilenie – praktycznie białe noce , a my na wodzie.
Ostatnio zaczęłam sporo jeść (to i tak 3-4 razy mniej niż 3 lata temu), ale przy otwartych pranicznych kanałach i tak było to za dużo dla ciała. Odżywianie idzie z boskiej energii, ziemskiej już tak wiele nie potrzeba, więc troszkę przytyłam.
Postanowiłam w ten dzień się temu przyjrzeć.
Co boję się odpuścić, dlaczego chcę to ukryć pod masą ciała?
I rano obudziłam się obolała z bólem głowy (zdarza mi się to bardzo rzadko) taka połamana.
Chyba coś bardzo ważnego ma się uwolnić.
Medytowałam, obserwowałam ptaki przelatujące obok.
Wtapiałam się w przyrodę na tyle na ile pozwalał ból.
Dlaczego się nie cieszę z tego cudownego miejsca???
Co zawsze blokowało moją radość???
Gdy wieczorem nie byłam wstanie odpuścić tego bólu, poprosiłam Bartka o zrobienie clearingu, którego przed wyjazdem nauczyła nas Basia Turlińska .
Poniżej filmik o tej technice:
I zaczęliśmy proces….. szukając emocji, programów schodziłam po schodach w coraz młodsze lata, obserwując co blokuje.
Każdy rzecz, która blokowała, dawała ból miała jeden wymiar, że inni mi na coś nie pozwalali, że inni, że inni, że inni robili mi krzywdę, tam była zła energia . Całe scentrowanie było na innych, a nie na sobie.
Uwalniam się od koncentracji na świecie zewnętrznym i pełnej zależności od innych
Inni ludzie nie mają wpływu na moją moc.
Koncentruję się na swoim wnętrzu i stamtąd czerpię całą siłę
Zewnętrzne złe energie nie mają na mnie wpływu gdy jestem skoncentrowana na moim wnętrzu
I gdy tak pracowaliśmy z pomocą i przesłaniem przyszedł bocian, zaczął praktycznie obchodzić nasze auto.
Zgodnie z książką „ Siła zwierząt” Ruland:
Bocian łączony jest dobrobytem, błogosławieństwem i bogactwem. Jako ptak podróżny jest symbolem podróży, wędrowcem między światami. Ponieważ godzinami może stać na jednej nodze symbolizuje równowagę wewnętrzną i medytację.
Pomaga przy przejęciu boskiej siły i wiedzy poprzednich pokoleń
Znak, aby stać na jednej nodze??? joga???
Uwalniam się od przekonania, że to co płynie z poprzednich pokoleń trzeba tylko oczyszczać
Otwieram się na boską siłę i wiedzę poprzednich pokoleń
Gdy minęła najkrótsza noc podziękowaliśmy temu miejscu magicznemu dla nas, bo magia jest tam gdzie my jesteśmy i pojechaliśmy dalej






































































































D5 Creation