PROGRAMY UMYSŁU
now browsing by category
Radosny Park koło Pałangii
Radosny Park koło Pałangi HBH 13-15 czerwiec 2016
– Czy na pewno chcesz jechać na to piwo – zapytał z niedowierzaniem Bartek, gdy powiedziałam, że chcę zobaczyć ten park z kompleksem knajp i własnym browarkiem.
A dowiedzieliśmy się o nim w cudowny sposób. Chcieliśmy się wykąpać, nasycić wodą, w końcu jesteśmy nad Bałtykiem, niestety zimnym i jak nasze wejścia do wody są krótkie.
Poszliśmy do jednego hotelu ze Spa:
– Dziś nie polecam naszego Spa, nie ma meczy więc będzie dużo ludzi, nie odpoczniecie – przyjdźcie jutro uczciwie powiedziała recepcjonistka.
Poleciła inny hotelik niedaleko.
– U nas malutki basenik i dwie sauny – odpowiedziała w nim kolejna uczciwa recepcjonistka – cztery kilometry od Pałangi jest fajny basen, a dalej o 1 km jest HBH w Żibininkaj, a tam nie tylko robią piwo, kwas i ale jeszcze można zjeść świetne potrawy kuchni litewskiej, do tego jest to w lesie.
Anioł powiedział – więc o 22 stanęliśmy na pustym parkingu pod Parkiem – przywitał nas przepiękny zachód słońca.
Nie sposób było opuścić w tak pięknym momencie to miejsce, więc zostaliśmy na noc. Ranek to chyba najpiękniejszy wschód słońca w naszym życiu.
A Park okazał się potężnym centrum rozrywki położonym w lesie.
Znajduje się w nim wiele atrakcji – tutaj jego strona dla zainteresowanych http://www.hbh.lt/lv/hbh-palanga/
My udaliśmy się ścieżką w las, tak po prostu na spacer.
Najpierw zaprosił nas kamienny krąg (współczesny) gdzie zrobiliśmy ustawienie programu perfekcjonizmu.
Tutaj nagraliśmy refleksje o ustawieniu…..
Uwalniam się od przymusu, że gdy idę inną drogą niż środowisko z którego pochodzę, to musi być ona idealna
Idę swoją drogą bez napięcia osiągnięcia celu
Idę swoją drogą z radością i pozwalam sobie osiągać swoje cele na niej
Szliśmy przez las gdzie od czasu do czasu pojawiały się drewniane zwierzęta zapraszające do wspólnej bytności, czasami wzrok przyciągały kamienne rzeźby.
Gramofon grał ptasią symfonię, szamani grali na bębnach i nikt nikomu nie przeszkadzał, wszyscy pozostawali w jedności i harmonii. Wszystko było tak jak ma być.
Do spaceru zaprosiła nas błotna ścieżka edukacyjna, gdzie z pomostu można było zobaczyć i poznać po imieniu mieszkające tutaj rośliny.
Szliśmy jak urzeczeni.
Zobaczcie filmik
I tak spacerując, spacerując dotarliśmy w rejon sztucznej letniej górki do zjazdu na oponkach (takich zimowych).
Takie „sankowe” zjazdy mają dla mnie jakąś magię.
– Idziemy? – zapytał Bartek .
– Idziemy – odpowiedziałam.
I z radością 3 razy zjechaliśmy w dół…
Zobaczcie na filmiku ile to ma radości (i uwolnienia napięć).
Na koniec pięknego czasu opiliśmy się przepysznym naturalnie fermentowanym kwasem chlebowym i popróbowaliśmy równie wspaniałe tradycyjne litewskie cepeliny z twarogiem. Są to kluski z gotowanych ziemniaków (podobne do śląskich) nadziewane tradycyjnie głównie farszem mięsnym. Byliśmy zaskoczeni ich delikatnością w jedynej dostępnej bezmięsnej formie – z twarogiem.
Podziękowaliśmy miejscu i pojechaliśmy zobaczyć aquapark.
Okazał się kompleksem basenowo-saunowym. Bardzo sympatycznym. Wykupiliśmy bilet na 3 godziny i poddaliśmy się tym razem wodnej radości (wstęp na 3 godziny bez basenu z mineralną wodą 20 euro)
Największą atrakcją była sauna, banja litewska z rytuałami saunowymi odbywającymi się o każdej pełnej godzinie.
Sama banja ma proste długie ławy na jednej wysokości, piec bez dodatku żelaza w konstrukcji, temperaturę ok 60-80 stopni i wilgotność podobną.
Ubrani w lniane bluzo sukienki mężczyźni przeprowadzali rytuały. Jeden aromatyczny (machanie różnymi witkami roślinnymi), drugi solny polegający na przesypywaniu soli z propolisem i polewaniu kamieni w piecu wodą z solą.
Czad, na koniec rytuału krótki koncert na drumli, czy misie tybetańskiej.
Jak wiecie jesteśmy miłośnikami saun, bani , ale czegoś takiego jeszcze nie doświadczyliśmy nigdy i nigdzie.
Sauna czyści ciało i ducha, przed wejściem zostawia się wszystkie problemy, a tutaj spędza się czas w ciszy i spokoju.
– Czy to tradycyjna sauna, banja litewska? – pytam prowadzących rytuał.
Piec i ułożenie ławek całkowicie tradycyjne, piec w tym kompleksie wybudowany na podstawie odnalezionego pieca z XVII wieku.
– A sam rytuał robimy taki, bo nam się taki podoba – odpowiedzieli radośnie.
– Róbcie taką saunę u siebie, wtedy będzie polska, bo nie znaczenia jak jest wybudowana, ważne jest w jakim języku mówią w niej ludzie – dodali na koniec.
Bardzo byli zaskoczeni, że Polska nie ma własnej, odrębnej popularnej tradycji saun czy banji.
A czemu nie ma???
W dwóch słowach z tego co wiem, to to że tradycje słowiańskie zostały mocno zniszczone, przez m.in. przez kościół rzymski i wpływy germańskie. Uznali wtedy to jako coś lepszego. Oni niszczyli tradycje i wierzenia słowiańskie, a myśmy to przyjmowali jako postęp. Może nam się to podobało?
Słynne jest powiedzenie Sobieskiego do Marysieńki, nie myj się bo będę wracał.
Świeżość ciała i ducha nie była w tym świecie w cenie.
Uwalniam się od pretensji do przeszłości
Pozwalam sobie na świeżość, lekkość ciała i ducha
I po pełnym radości dniu wróciliśmy na znaną nam widokową polankę pod parkiem rozrywki.
Miała być chwilowa wizyta okazała się praktycznie dwu dniowa.
Dziękujemy za ten niesamowity czas .
I na drugi dzień opuściliśmy niesamowicie gościnną kolejny raz Litwę.
Pałanga – kurort o wielu twarzach
Pałanga – kurort o wielu twarzach 11-13 czerwca 2016
Uwielbiam to nasze podróżowanie, chyba pierwszy raz bez pośpiechu, bez chęci gnania…. bo jeszcze tyle do zobaczenia.
Cieszymy się dniem i każdego dnia, praktycznie w każdej godzinie decydujemy co dalej.
Z wolna jedziemy naprzód.
Teraz przyszła pora na największy kurort litewski, jeden z piękniejszych jak nie najpiękniejszy bałtycki kurort, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie.
Kilometrowy knajpiany deptak, park z ogrodem botanicznym i pałacem Tyszkiewiczów, do tego piękna piaszczysta plaża, rowery i wiele, wiele atrakcji. Gwar i cisza – spokój i ruch.
Nas Pałanga przyjęła najpierw płatnym, ojjj… całkiem nieźle parkingiem w centrum (1,7 euro za godzinę) by potem zaprosić w okolice stadionu i dać nie tylko miejsce na nocleg, ale i darmowy postój na następny dzień.
Noc , czy późny wieczór zależy jak na to się patrzy, gdyż słońce zachodzi po 22, a niebieskie niebo jest do ok 24. Deptak mimo chłodu pełen ludzi, spacerujących i cieszących się kurortem, jak my.
Byłam w Pałandze 15 lat temu i już wtedy ją bardzo polubiłam, teraz również bardzo mi się podoba. Wtedy również przyjęła mnie piękną pogodą jak teraz. I niesamowitą gościną babuszki od której wynajmowałam pokój. Są miejsca, które goszczą tak po prostu.
Pozwalam sobie być goszczona
Główną architektoniczną atrakcją jest pałac Tyszkiewiczów otoczony przepięknym parkiem znajdującym się w lesie , znajdujący się obok starego pogańskiego miejsca kultu.
Dlatego energia bardzo sympatyczna, czuję się, że tutaj odpoczywam. W pałacu muzeum bursztynu gdzie można nie tylko pooglądać wspaniałe okazy, to może przede wszystkim popatrzeć jak w sosnowej żywicy (bursztynie) straciły życie i zakonserwowały się różne owady. Taka „wartościowa” śmierć.
Po wizycie w Obwodzie Kaliningradzkim to tutaj w sklepach nie ma ładnych bursztynów, kiedyś były…… , ale pamiętajmy, że ponad 95% światowego bursztynu (niezależnie co kto mówi) pochodzi z kopalni w Jantarnym w Obwodzie Kaliningradzkim.
A my z parku na piękną szeroką piaszczystą plażę, na długie molo, na deptak, do miasteczka chodzimy i chodzimy i cieszymy tym miejscem.
Pozwalam sobie cieszyć miejscem jak mi pasuje
– Cieszmy się Pałangą, bo taki kurort długo może nam się nie trafić – mówi Bartek.
Tym bardziej, że mistrzostwa Europy i dziś gra Polska czyli po litewsku – Lenkija.
Na szczęście obsługa Chili Pizza zaprosiła nas do tajnego pokoiku na mecz, gdyż oglądanie go w knajpie pełnej napiętych emocjonalnie ludzi, mogłoby być trudne, szczególnie dla mnie.
Dziękujemy im bardzo za to. Zresztą napoje i jedzenie mają również super.
Mecz Polska wygrała, i grała pięknie dlatego i my :
Pozwalamy sobie pięknie żyć i wygrywać
i przyjmujemy to przesłanie od polskiej reprezentacji.
A jak już pisaliśmy Pałanga to miejsce gdzie praktycznie każdy może znaleźć coś dla siebie:
Knajpiany deptak jak na Krupówkach w Zakopanym, czy Monciaku w Sopocie, gdzie w każdej praktycznie restauracji rozumieją kto to wegetarianin.
Piękne piaszczyste, szerokie złote plaże,
Ogromny park z ogrodem botanicznym z dużą kolekcją kaktusów i muzeum bursztynu w pałacyku przechodzący potem w las,
Starym miejscem kultu – wzgórze Biruta czy Samogitian (na początku je pomyliłam, bo Samogitian silniejsze i lżejsze)
Po prostu w jednym miejscu ruch, gwar i hałas, a w innym cisza i spokój. Mnie Pałanga po raz kolejny uwiodła sobą.
A na ulicy brak sprzedawanego piwa w plastikowych kupkach, sprzedawane jest tylko w restauracjach w szkle (dzięki temu wszędzie czysto), za to królują gofry na patyku oblewane czekoladą, a następnie obtaczane w równych specyfikach jak orzechy, kokos itp. Wygląda to pięknie. Knajpki w większości przystępne cenowo , a jak na kurort morski to nawet tanie, oczywiście luksusowych nie brakuje również. Polecamy…
Filmik o miejscowości
Dziękujmy za ten sympatyczny czas
Litewska mierzeja kurońska2
Litewska Mierzeja Kurońska 10-11 czerwca 2016
Rosja ma w sobie jakiś chaos, nieporządek, a z drugiej strony wolność, możliwość odstępstwa.
Gdy wjechaliśmy na Litwę (wjazd do parku płatny na granicy 5 euro teraz, a w sezonie 20 euro za samochód) pojawiło się więcej nakazów i zakazów. Większy porządek, piękna architektura tutejszych domów, a z drugiej strony jakaś taka pustka. Po rosyjskiej stronie było życie, turyści, luz.
Tutaj porządek, piękno i „święty spokój” – turystów niewiele.
Z jednej strony porządek, ład a z drugiej ograniczenie wolności.
Ledwo stanęliśmy na parkingu nad zatoką to zaraz pojawiła się policja z pytaniem co tutaj robimy. Na szczęście pozwoliła nam spać, – ale jutro jeździe – powiedzieli.
Tak, świat kontroli.
Jedno co jest widoczne, to to że w Rosji ludzie mniej boją się turysty. Tutaj pojawia się lęk przed drugim człowiekiem.
Ludzie kontrolują i odgraniczają się z lęku.
Zresztą sama wiem dobrze, że głównie problemy z ludźmi wynikają z lęku, przykrytym często agresją.
Bo agresja, gniew przykrywa lęk.
Dobrze więc gdy się złościmy zadać sobie pytanie: – czego, kogo się boję?
Pozwalam sobie przyznać do lęku, gdy wyrażam gniew.
Druga rzecz która nam się pokazała to fakt, że jak wszystko jest poukładane, ładne to jest tam ograniczona wolność.
Tutaj tak jest, ale przecież nie zawsze być tak musi i my możemy kreować świat porządku, piękna, harmonii oparty na wolności.
Uwalniam się od przekonania, że piękno, porządek ogranicza wolność
Pozwalam sobie tworzyć piękno w wolności
I trzecia rzecz która nas uderzyła to fakt, że są tu jeszcze budowle postrosyjskie – poniszczone, a często położone w pięknych miejscach. Takie odcięcie się od przeszłości, jakby w niej wszystko było złe.
– Wiesz przyjechaliśmy tu przebaczyć sobie naszą przeszłość – powiedziałam do Bartka.
Zobaczyć takie negowanie wszystkiego co było, zamiast wyciągania dobrych rzeczy i ich zostawiania a odpuszczania złych.
Odpuszczam złe rzeczy z przeszłości, zostawiając te dobre i ciesząc nimi.
Mierzeja sama w sobie ugościła nas wiatrem pomieszanym z deszczykiem i słońcem. Porą mało przyjemną do spacerów. Dlatego zdecydowaliśmy, że jedziemy dalej na północ.
Gdy już opuszczaliśmy mierzeję wyszło słoneczko, mówiąc do zobaczenia popatrzcie jak u nas pięknie.
Mierzeja miała dla nas jeszcze jeden prezent. Gdy wjechaliśmy na prom do Kłajpedy okazało się, że w tę stronę prom jest za darmo. Mało osób jeździ tylko w jedną więc nie opłaca nim się uruchamiać całej machiny. Opłata z Kłajpedy jest obliczona w dwie strony. I tak 11 euro zostało w naszej kieszeni.
Bardzo gościnna była dla nas litewska mierzeja.
Dziękujemy za ten czas, w drogę czas.
Plażowanie w Swjetłogorsku
Plażowanie w Swjetłogorsku 3 -8 czerwca 2016
Rosja powitała nas żyjącym o pierwszej w nocy Kaliningradem, gdzie poszliśmy do naszej „ulubionej” knajpki www.tabasco.ru na shejka z mango, patrząc przez okno na główny plac i toczące się na nim życie. Przypominało mi to Moskwę, która całą noc żyje. Kaliningrad to troszkę taka miniaturka, ale równie sympatyczna.
Z Kaliningradu ruszyliśmy tym razem już na znane nam, oswojone w styczniu miejsce nad samym morzem w Swjetłogorsku http://brygidaibartek.pl/swjetlogorsk-i-znow-boze-narodzenie-tym-razem-nad-baltykiem/
Tym razem powitało nas brzaskiem poranka (przed trzecią rano), tłumem imprezowiczów i niesamowitym widokiem na morze. Takie piękne przywitanie z Bałtykiem, za którym tęskniliśmy od paru dni.
Te następne również były magiczne, codziennie mówiliśmy że jedziemy dopiero jutro.
Słoneczna pogoda, wiatr o rożnym natężeniu, zazwyczaj zafalowane morze, ciepły piasek i sympatyczny malutki kurorcik z darmowym WI-FI na promenadzie w najbliższym sąsiedztwie ( około jednego kilometra plażą).
Taka sielanka odpoczynku na Bałtykiem dającym świeżość.
Właśnie Bałtyk kojarzy nam się, ze świeżością, ma w sobie tę bryzę – takiego odpoczynku ciała i ducha. Dodaje siły i energii do działania.
Ciepłe morza zwłaszcza tropikalne ze względu na upał połączony często z wysoką wilgotnością nie dają nam odpoczynku ciała (odpoczywa tylko umysł), a energii do działania brak.
Pozwalam sobie na świeżość i energię działania w moim życiu.
Tak, tak oboje od dziecka byliśmy bardzo aktywni – biegający, niestety takie dzieci to zmory dla rodziców. Bartek wtedy wyhamował, a ja średnio, jednak jakieś poczucie winy za świeżość działania, aktywność została, uwalnialiśmy to wszystko.
Cieszyliśmy się kurorcikiem takim jednym z naszych ulubionych. Malutkim położonym w lesie z knajpeczkami o różnym standardzie, kioskami z pamiątkami, a przede wszystkim bursztynami w każdej możliwej postaci. Od tych najbardziej prostych do super wyszukanych i drogich.
Morze zmieniało swoje oblicza, gdy pojawiła się duża fala pojawili się również wyławiacze bursztynów. Jakże kiedyś byłam naiwna myśląc, że tylko w ten sposób pozyskuje się bursztyn.
O kopalni bursztynu http://brygidaibartek.pl/w-bursztynowej-piramidzie/
Uwalniam się od naiwności
Widzę prawdę o sobie i świecie
Wygrzewaliśmy się na piasku, obserwując morze i ludzi.
Jednego dnia pojawiła się dziewczynka z radością robiąca setki gwiazd, biegająca z prostą radością do wody, bawiąca się z nią. Takie zajęte sobą dziecko, gdy mu się nie przeszkadza.
– Popatrz jaka ona chuda – powiedział Bartek.
– A widziałeś kiedyś grube baletnice, czy gimnastyczki artystyczne – odpowiedziałam patrząc na małą piękność.
– I maratończyków, joginów – dodał Bartek .
– Masa ciała przeszkadza w sprawności .
Ustawiliśmy to zaraz, szczególnie z uwagi na fakt, że Bartek ma kompleks swojej chudości, mocno eskalowany przez matkę.
Okazało się, że w jego podświadomości, zresztą w mojej też :
osoba gruba to osoba mało aktywna, słaba, chora
osoba chuda to zdrowa, gibka, radosna
Uwalniam się od przymusu bycia otyłym aby zadowolić moją matkę
Pozwalam sobie być szczupłym i cieszyć swoją radością, zdrowiem, dużą ilością energii i szczęściem.
Trudno było rozstawać nam się z naszym miejscem, może nie idealnym na lądzie (w jarze, obok fortu, przerobionego teraz na kawiarnię , energia dziwna ) jednak z niesamowitym wglądem na morze. Każda kawa, każde spojrzenie wprost to spojrzenie na piękne kochane morze.
Taki luksusu naszego podróżowania landrynką, najbardziej widokową restauracją i hotelem, który dociera w miejsca gdzie jeszcze nie wpadli aby budować luksusowe hotele.
Aż wreszcie rozstania nadszedł czas, jak zwykle wszechświat napisał go sam. Zrobiło się pochmurnie, cieplej, bezwietrznie, zaczęło nawet popadywać, potem na plaży zaczął gęstnieć tłum …….
Podziękowaliśmy miejscu za ten piękny czas za ten całodobowy kontakt z Bałtykiem, za nasycenie się energia morza, zgarnęliśmy z wody podróżującego z nami elfa Giro i pojechaliśmy dalej.
A tutaj filmik o Swjetłogorsku lesistym kurorciku, pierwszy filmik Bartka składany z ujęć, a może nasz, dlatego jednych rzeczy brakuje innych za dużo, jednak mam nadzieję pokazuje klimat naszego ulubionego kurortu bałtyckiego.


























































































D5 Creation