PROGRAMY UMYSŁU
now browsing by category
Litewska mierzeja kurońska
Litewska Mierzeja Kurońska 12-14 stycznia 2016
Na Mierzei Kurońskiej Litewskiej byłam 2002 roku, pamiętam wtedy tę samotną wycieczkę nowym peugeotem 206 przez Litwę, Łotwę, Estonię. Dwa tygodnie (wtedy miałam tyle urlopu) w podróży i teraz do większości tych miejsc rodziła się tęsknota powrotu.
Z drugiej strony większość podróżników wtedy uważało i mówiło – co tak wolno, bo przecież tam nic ciekawego.
Tylko co to znaczy nic ciekawego?
Dla każdego chyba co innego.
To wiem teraz, ale wtedy byłam troszkę w tym wszystkim pogubiona, nie umiałam, a może wstydziłam się być sobą. Wstydziłam się przyznać, że kontemplacja przyrody, wpatrywanie się w zachody, wschody słońca, bieganie nago po plaży jest dla mnie cenniejsze niż zwiedzanie kolejnego miasta czy zamku, kościołu.
Dla wielu nic wielkiego, a dla mnie potężna magia…spotkania z przyrodą.
Uwalniam się od wstydzenia się siebie
Z radością i dumą pozwalam sobie na bycie sobą
Przyznaję się przed sobą co mi sprawia radość
I teraz powrót w to niesamowite miejsce. Najpierw śmieszna granica między Rosją i Litwą w Sowjetskoje. Troszkę miałam wrażenie jakbym cofnęła się w czasie, poważni urzędnicy, my jeszcze nie mieliśmy ani czasowego wwozu auta do Rosji, ani pieczątki wjazdu w paszporcie, tylko kartę migracyjną (na polsko-rosyjskiej granicy potraktowali nas jak miejscowych z ruchu przygranicznego). Na szczęście urzędnicy puścili nas bez zbędnych utrudnień.
Potem już Litwa, Kłajpeda nocą, bez żadnego życia i świątecznych światełek do których bardzo przywykliśmy w Rosji. Praktycznie taka jak ją pamiętam sprzed lat.
Ostatnim promem udaje nam się przedostać na mierzeję (auto 11 euro, osoba 0,8 euro) .
Noc już w lesie na przydrożnym parkingu (to teren parku narodowego), a rankiem spacer po plaży.
Wiejący silnie, mroźny wiatr, tańczy z piaskiem i śniegiem, tworząc taniec radości i magii. Bo kto powiedział, że magia jest tylko w cieple i uznanym przez wszystkich komforcie.
Uwalniam się od przymusu cieszenia z tego co większość
Cieszę się z tego co sprawia mi przyjemność, a nawet gdy większość przeraża
Fale z białymi grzywami opowiadają swoje historię, aby potem zakończyć je rozładowaniem o miękki piasek. My też dołączamy do tego nasze historie, pozwalając sobie wykrzyczeć wszystko co leży gdzieś na duszy.
Morza i tak nie przekrzyczymy, więc mamy takie bezpieczeństwo, że inni nie usłyszą.
Bo krzyk to coś złego, lepiej to trzymać w sobie, ewentualnie wykrzyczeć się bezpiecznie na stadionie sportowym, za kierownicą samochodu czy opluwając swoich politycznych oponentów. To jest społecznie dozwolone, ale krzyk dla rozładowania napięcia, tak aby potem nie trzeba było szukać przeciwników, aby go rozładowywać – już mniej.
Po co on?
Ile wojen byłoby mniej …
Uwalniam się od przekonania, że krzyk jest czymś złym
Pozwalam sobie rozładowywać swoje napięcia bezpiecznie krzycząc w przestrzeń
Tak wzburzone morze po sezonie to dobre miejsce, można jeszcze poskakać, pomachać, zostawić wszystko co napina, sprawia napięcie, bez przenoszenia potem tego na innych ludzi.
Uwalniam się od przymusu rozładowywania napięcia na innych ludziach
Widzę swoje napięcie i je rozładowuje bezpiecznie dla wszystkich
Kolejna magia spotkania człowieka i Boga, nieba i ziemi. Wiatr który przewiewa na wskroś, gdy się go nie zatrzymuje, nie daje mu oporu, to wchodzi z jednej strony ciała, a wychodzi z drugiej, ciało jest lekkim przewiewnym kawałkiem materiału.
I niesamowite domeczki po litewskiej stronie mierzei, niebieskie, bordowe, proste w konstrukcji, jednak mające w sobie jakiś niesamowity koloryt. Takie harmonijne współdziałanie człowieka i przyrody.
Po drodze jeszcze góra czarownic, ale o niej osobny post
Zamarznięty zalew z masą wędkarzy również nas zaprasza na chodzenie po wodzie, tylko że temperatura powoduje, że po wodzie można w dzisiejszych przekonaniach chodzić bądź nie. Bo przecież gdy zamarza nikt tego nie neguje.
Zmiana formy na bardziej stałą i ciężką, taką zbliżoną do ciała człowieka. Może gdy ludzkie ciało nabierze lekkości, płynności, zwinności wtedy chodzenie po wodzie będzie tak samo możliwe jak chodzenie po lodzie???
Uwalniam moje ciało ze sztywności
Pozwalam, aby moje ciało było lekkie, zwinne, elastyczne
……i kolejny nocleg tym razem przy samym zamarzniętym zalewie, gdzie z rana już przyjechali rybacy, aby łowić spod lodu.
Na koniec Nida (największe miasteczko mierzei) najmniej przyjazna i jakaś zimna w swoim wybrzmieniu.
I znów Rosja, niby ta sama mierzeja, ale inna zarazem.
To wszystko pokazuje, że to my decydujemy jak wygląda świat wokół nas, a przyroda, albo nas wspiera, albo nie.
.jpg)
Ucieczka z magii? Dlaczego? Rosyjska mierzeja kurońska
Mierzeja kurońska 9-12 stycznia 2016
Zielonograd kolejny kurort kaliningardzkiego obwodu. Nazwy miast zostały zmienione z pruskich na proste, odpowiadające temu co dzieje się w miasteczku – jak wygląda. Wszystkie tutaj tak wyglądają.
A Zielonograd malutki z promenadą, knajpeczkami, choć jakiś energia walki chce wyjść z nas i zamiast ją obserwować szukamy zaczepki między sobą, zaczepki to chyba za mało powiedziane, tym bardziej, że jesteśmy na wodzie bo przecież nów.
Bartek cierpi z powodu niemożności pójścia do knajpki.
Gdy za jakiś czas emocje ochłonęły okazało się, że chodziło o komfort psychiczny do którego był przywiązany, nie chciał też zobaczyć swoich emocji, chciał udawać spokojnego mimo że wiele razy gotował się w środku.
Uwalniam się od przymusu komfortu psychicznego w moim życiu
Obserwuje życie i jego doświadczenia
Uwalniam się od przymusu zasłaniania moich emocji, pozwalam sobie je obserwować
Wjazd na mierzeję (park narodowy) kosztuje po stronie rosyjskiej 150 rubli od sztuki (człowiek, samochód), czyli płacimy 450 rubli na rogatce parku i ruszamy dalej. Przygarnia nas parking przy morskiej plaży Lesnyj.
Po miasteczkach – tutaj wreszcie czas pobytu na przyrodzie, a rano spacer po bezkresnych piaszczystych plażach, których piasek oscyluje od jasnego po ciemny. A do tego teraz dochodzi jeszcze lód, w nocy przyprószył śnieg, więc pojawił się kolejny kolor. Zawsze marzyłam o zobaczeniu śniegu na plaży. Mówisz i masz. Fakt, że trzeba było troszkę poczekać, ale za tę scenerię która tutaj panuje powiem, że warto.
Magia i bajka spotkania człowieka, Boga, wiatru, wody….
Jak cudnie, że możemy tego doświadczać.
Jest niedziela ostatni dzień prawosławnych świąt Bożego Narodzenia, powoduje to że muzeum regionu jest otwarte (wstęp 150 rubli). A na miejscu również muzeum podarunków prowadzone przez bardzo sympatycznego rzeźbiarza (fotografowanie 100 rubli), który uchwycą w swoich dziełach niewidzialne duszki mieszkające w legendach i nie tylko – tutejszych ludzi, oddając ich emocje, uczucia.
Mierzeja Kurońska zarówno po stronie litewskiej jak i rosyjskiej od wieków zamieszkiwało wiele stworzeń.
Poza rozmową o duszkach rozmowa schodzi na niemieckich turystów.
– Tak, tak oni są mistrzami oszczędzania, tego można się od nich uczyć, jak ktoś chce – mówi Pan .
– Jak sprzedam dwie rzeźby Niemcom w ciągu jednego dnia – to uznaję się za bohatera Rosji – śmieje się nasz rozmówca.
A Rosjanom sprzedać to nic trudnego, oni jak mają pieniądze to wydają.
Mają do nich większy luz…
Uwalniam się od przymusu oszczędzania czy wydawania
Jestem w przepływie i wydaję na to co ważne dla mnie z radością
W innym budynku muzeum rybołówstwa.
I znowu kolejne spacery tym razem po tańczącym lesie (o nim w kolejnym poście), diunach, plażach gdzie piasek miesza się ze śniegiem, a my łączymy się z tym biegając boso po plaży na granicy sniegu, piasku i wody.
Pada śnieg tworząc nieopisany rodzaj magii, drzewa okwiecone tak białym kwieciem, że trudno oddzielić płatek od kwiatka. Słońca nie ma, ale śnieg dodał światło do przestrzeni, zasypując krainę białym czystym puchem. Pokazując ludziom – popatrzcie jak pięknie, jak jasno, jak czysto.
Zalew zamarzł, jeziorka koło niego również, tylko morze ostało się żywe, szumiące, przypominające o tym, że wszystko płynie.
A my – jak skończeni idioci – wyjeżdżamy z tej magii!!!.
Po co, na co?
Tego nie wie nikt. Zamiast dalej wjechać w Litewską część mierzei – na środku jest granica – stwierdzamy, że już jedziemy stąd tak w ogóle .
Zielenograd pokazuje że chyba to nie był dobry pomysł (skok wibracyjny w dół, tiry na drogach, pęd ludzi w marketach….), rodzi się tęsknota za magią, za tym co zostało.
– Po co wyjechaliśmy – pytamy jeden drugiego (bo taki był plan?, bo jeszcze coś jest do zobaczenia?). Powoli dojrzewamy do świadomości – czego chcemy doświadczać, gdzie przebywać, jakie świadomie podejmować decyzje – przyznajemy się do tego że chcemy żyć w magii przyrody i jej wibracji…..
– To może pojedziemy do klasztoru koło granicy z Litwą, a potem przez Kłajpedę wrócimy na litewską mierzeję – rodzi się pomysł.
Pomysł który potem realizujemy, przyznając się do błędu lub dojrzewając do tego co tak naprawdę oczekujemy od życia…. (jeżeli doświadczanie życia można w ogóle uznać za błąd…..po prostu dojrzewamy i rezygnujemy z pewnych zachowań zastępując je innymi).
Uwalniam się od uczucia popełnionego błędu…
Pozwalam sobie doświadczać życia
O błędach wypowiedział się Bartek – „dla mnie zrozumienie tego mechanizmu to skok w nanoprzestrzeń”
Noc spędzamy pod klasztorem niedaleko Sławska, który rano odwiedzamy. Paląc świeczki w intencji pozwolenia sobie na magię w życiu…
Uwalniam się od przymusu szybkiego wyjeżdżania z miejsc gdzie mi dobrze.
Pozwalam sobie na magię w moim życiu
I przez miasteczko jakby z innej epoki Sowjeck – może ta nazwa wpływa na takie zimne, obrażone zachowania ludzi – wjeżdżamy na Litwę, a potem jeszcze tego samego dnia przepływamy (puki co jeszcze promem) na Mierzeję Kurońską.
.jpg)
W bursztynowej piramidzie
W bursztynowej piramidzie Jantarnyj 8-9 stycznia 2016
Są miejsca które zapraszają i chcą pokazać to co mają piękne, poznać z fajnymi ludźmi, zwierzętami. Tak było z Jantarnym. Jantarny to po rosyjsku Bursztynowo i właśnie w tym mieście w odwodzie kaliningradzkim jest największa na świecie kopalnia bursztynu oraz zakład je przerabiający.
Przy samym wjeździe do miasteczka zaprasza nas sklepik kombinatu, co prawda nie ma w nim ciekawych dla nas ozdób, ale na oknie wisi informacja zapraszająca do bursztynowej piramidy.
Nie trzeba mówić, że zaraz podążamy w jej kierunku.
Znajduje się ona na terenie kombinatu, przy głównym terenie wydobywczym odkrywkowej kopalni.
Jeżeli komuś się wydaje, że bursztyn wypływa się z morza to niech sobie popatrzy jak się go wydobywa. Tak samo jak i innych kamieni. Natury i ekologii w tym brak.
Jantarny kombinat jest największy na świecie, w miejscu gdzie znajdują się specjalne złoża – egzemplarze warte miliony dolarów, szuka i wydobywa je specjalnie przeszkolony pracownik w obecności 3 ochroniarzy.
Największy przekręt miał miejsce parę lat temu, gdy władze kombinatu sprzedawały bursztyn na Litwę i do Polski za grosze w stosunku do cen rosyjskich. Odpowiedzialny jest za to ówczesny dyrektor, niejaki Bogdan zwany „królem bursztynu”, ścigany w Rosji listami gończymi.
Gdzie znalazł azyl….????…… w Polsce i władze nie chcą go wydać. Miejmy nadzieję, że nowy rząd odsłoni również kulisy afery bursztynowej. Choć pewnie w porównaniu z innymi aferami to zapewne błachostka.
Trudno tu mi zakończyć politykowanie, bo kombinat obracający milionami (większość bursztynów w Polsce kiedyś pochodziła nie z Polski, tylko z tego kombinatu) wygląda jakby chyliło się tu wszystko do upadku, miasteczko wyrosłe przy kombinacie również zonie niechlujstwem i beznadzieją.
Widać, że ktoś chce się nachapać i nie chce się dzielić….
Ziemia daje, a kto bardziej cwany chce jej wyrwać jak najwięcej dla siebie…… moje, moje
– wyrwałem więcej – jestem bardziej inteligentny, bogatszy, należy mi się większy szacunek…..
jestem wyżej w hierarchii……
Tak, tak tylko po co to wszystko ????
To całe porównywanie, ocenianie???
Ostatnio bardzo mocno poczułam, że gdy robimy to co w naszym sercu – idziemy w swoją drogą – to porównywanie i ocenianie do tego świata nie przynależy.
Ocenianie porównywanie, gonienie za tym kto lepszy to świat systemów, świat serca tego nie ma , bo gdy robimy to co zgodne z nami nie musimy się porównywać i być od nikogo lepszy. Jesteśmy jedyni niepowtarzalni i unikalni na tej planecie, jak płatki śniegu, tak podobne a jakże inne przy bliższym poznaniu…..
Uwalniam się od przymusu bycia w systemie
Idę swoją drogą, drogą mojego serca
A piramida w kopalni zrobiona jest z 800 kg bursztynu .
Bursztyn to:
siła ziemi , dar słońca
I właśnie w tej piramidzie ma się wrażenie, że jest się na ziemi – pełnym światła.
Bursztyn ma 40 mln lat i tyle ewolucji musiała przejść ziemia, aby nastąpiło jej rozświetlanie, którego my jeżeli chcemy możemy dostąpić teraz.
Rozświetlam się energią słońca teraz, żyjąc na ziemi w pełni zdrowia.
Piramida, tak nam się spodobała, że jej miniaturka z nami dalej podróżuje.
Są takie rzeczy, które jak mówię nieraz same wskakują w ręce.
A sam Jantarnyj poza kombinatem ma dwa luksusowe hotele o niemiecko dźwięcznych nazwach i wysokich cenach, w centrum miasteczka i … przepiękne szerokie plaże ciągnące się kilka kilometrów. Drewniany deptak wbija się w plażowe jeziorka które teraz służą za lodowiska.
Miasteczko w górze, morze w dole.
Kiedyś w rękach bogatych Niemców , teraz bogatych Rosjan, czyżby przyciągał do siebie tylko bogatych???
Może nie do końca bo drobinkami dzieli się z każdym chętnym.
Może dopiero wtedy gdy coś ma wartość jest szanowane???
Bursztyn, o tym wiem, tak się zachowuje – nie będąc jak większość kamieni dostępnych wszędzie i dla wszystkich.
Bo czy to co jest dla wszystkich jest szanowane?
Gdy wielcy tego świata nadają czemuś wartość, nagle nabiera to również szacunku.
Przecież może warto się zastanowić co ja chcę, jakich energii mi potrzeba i skupić się na tym, a szacunek mieć tak samo do zwykłego kamienia, jak i drogocennego wartego miliony bursztynu, czy diamentu.
Uwalniam się od przekonania, że to co mi się podoba dużo kosztuje
Uwalniam się od przekonania, że to co otrzymuje się za darmo nie ma żadnej wartości
Szanuję to co otrzymuję za darmo, jestem za to bardzo wdzięczna.
A co do bursztynów to jak na razie żaden, poza piramidą nie chce ze mną jechać dalej, szczególnie na mojej szyi. Choć trochę czasu jeszcze jest. Podobają mi się najbardziej bursztynu w które zaingerował człowiek wrzucając je do autoklawu i pod ciśnieniem pozwalając rozprężać się pęcherzykom powietrza dając efekt wewnętrznych pęknięć. Te drobinki powietrza niesamowicie rozświetlają te kamienie.
Tak jak człowiek im bardziej ma dotlenione komórki, tym bardziej jest świetlisty.
I znów powróciło oddychanie Butejki – polecam bardzo www.butejko.pl , w sumie to też takie – tylko może bardziej delikatne – wtłaczanie powietrza w moje ciało.
Pozwalam siebie rozświetlać oddechem
Swjetłogorsk – i znów Boże Narodzenie tym razem nad Bałtykiem
Swjetłogorsk – 5-8 stycznia 2015
Gdy wreszcie oparliśmy się gościnie miasta Kalingradu, dojechaliśmy do największego bałtyckiego kurortu obwodu – Swjetłogorska. Miasteczko jakoś nie chciało nas do siebie wpuścić, i zakazami ruchu, wypychało nas na zewnątrz. Na nawigacji Bartek dostrzegł uliczkę kawałek za miastem dochodzącą praktycznie do morza
– Może to będzie dobre miejsce na nocleg, wypróbujmy – powiedział.
Parking okazał się 50 metrów od morza przy starym forcie, z dziwną zabudową. Na parkingu stało parę samochodów nurków, którzy okazali się aniołami oswajającymi nam to miejsce. Powiem szczerze, że gdyby nie oni, raczej nie zostalibyśmy na tym parkingu, gdyż photo – shopowa zabudowa odstraszyłaby mnie troszkę.
Poszłabym się tylko przywitać z moim ulubionym morzem Bałtyckim i pojechalibyśmy szukać noclegu gdzie indziej.
Dziękujemy kochani nurkowie, bo dzięki Wam mieliśmy nie tylko spokojny nocleg, ale rano spokojnie poszliśmy na spacer aż do miasteczka – ok. 500 metrów plażą, nie musząc szukać miejsca do parkowania w tym dziwnym komunikacyjnie miejscu.
A morze pokazało się magicznie, z oblodzonymi kamieniami, czy betonowymi słupkami, niektóre wyglądały jak grzybki. Niesamowity czas. Mrozik ok. 10, słońce, morze.
Magia spotkania człowieka i nieprzebranej przestrzeni wody. Wody której jest tyle, że koniec gubi się za horyzontem – sam łagodnie, bez jakiegoś ostrego odcięcia.
Uwalniam się od ostrości w moim życiu
Pozwalam sobie na przestrzeń łagodności.
Spotkanie człowieka i Boga, gdzie jeden i drugi przenikają siebie nawzajem.
Bałtyk moje ulubione morze, żadne inne znane mi do tej pory nie ma w sobie dla mnie tyle magii co on. Niezależnie od kraju. Choć wybrzeże wschodnie polskie, kaliningradzkie, litewskie, łotewskie i estońskie jest moje najbardziej ulubione.
Dlaczego??? Nie wiem i chyba czuję coraz mniejszą potrzebę tłumaczenia się z tego.
Uwalniam się od przymusu tłumaczenia się z tego co lubię i dlaczego
Lubię coś i już, niezależnie co inni o tym myślą.
Tutaj wysoki klif z jednej strony odcinał miasteczko od morza (poza fragmentem promenady), a z drugiej strony dawał możliwość popatrzenia daleko w przestrzeń wody, a może w przestrzeń swojej istoty wprowadzając tam lekkość i ruch wody.
Wszystko się zmienia każdego dnia, jak fale na morzu, jedne przychodzą drugie odchodzą, jedna niekończąca się się zmiana.
Uwalniam się od przymusu opierania się zmianom
Z radością witam zmiany w moim życiu, z lekkością i łagodnością pozwalam im się dziać
Na promenadzie znajduje się luksusowy hotel i parę knajpek.
Samo miasteczko również bardzo sympatyczne z hotelikami, knajpkami – od drogich po tanie, a przede wszystkim w niesamowitą ilością sklepów w bursztynem w każdej możliwej postaci.
Gdy zauważamy obraz bursztynowy z wielbłądami , od razu pojawia się tęsknota za Mongolią. Jak tylko zaprosi, jedziemy od razu.
Do tego dziś prawosławne Boże Narodzenie, wszystko żyje, tak sympatycznie, że są ludzie, ale nie ma ich za dużo. Jest życie, ale nie ma ciasnoty.
I znów morze pokazujące gdzieś się przy zachodzie słońca, tego krótkiego dnia.
Z radością wpatruję się w nieograniczony (w każdym razie wzrokowo) obszar wody, tylko ona, czasami jakieś kaczki, mewy, łabędzie…
I znów nasz parking przy pięknym mroźnym niebie i znowu nurkowie, którzy tym razem oświetlają nam światłami swoich samochód brzeg morza. Tak jakby chciało nam się pokazać w nocy.
Bo czy mnie widzisz czy nie, zależy tylko od tego ile światła masz w sobie, szczególnie w swoich oczach, w swoim spojrzeniu przestrzeń starała się powiedzieć, gdzieś poza obrazami.
Uwalniam się od przekonania, że ludzie w nocy nie widzą, że w nocy widzą tylko koty
Otwieram się na nocne widzenie
Rozświetlam moje oczy i pozwalam im widzieć jasno w ciemności zewnętrzny świat i zobaczyć dokładnie swoje cienie.
Tak, tak gdy się tak na szybko zastanowię, to większość osób która słabo widzi, nie chce przystosowywać oczu do widzenia w ciemności, zazwyczaj nie chce widzieć również siebie, swoich cieni. A w nich jest uwiązana potężna moc. Pamiętajmy o tym
I kolejna noc w tym pięknym, ale trudnym energetycznie miejscu. Jar wąwozu, skumulowana energia milionów myslokształtów walczących ze sobą, jeszcze energia fortu. Jedne wspierają inne nie.
Kontakt coraz to z innymi energiami to nasz sposób na poznawanie siebie, doświadczanie siebie.
Czasem doświadczanie jest przykre, jak w przypadku Bartka którego złapał postrzał, skurcz pod lewą łopatką, tak silny, że zostaliśmy w tym miejscu jeszcze jeden dzień, a on zatopił się w medytacji w naszym łózko.
Ja natomiast poszłam na spacer po miasteczku wtapiając się w jego klimat: lodowisko na jeziorku, mineralne wody w centrum, sklepy z bursztynami, przyglądając budynkom (pogoda spowodowała, że nie zrobiliśmy prawie zdjęć). Miasteczko prze sympatyczne, czyściutkie, widać w nim dynamikę wzrostu.
Szczególnie teraz przez święta (rosyjskie święta od 1-10 stycznia w tym roku czyli Nowy Rok połączony z prawosławnymi świętami Bożego Narodzenia, przypadającymi 2 tygodnie później niż w katolicyzmie. Największe zimowe ferie rosyjskie. ), gdyż Rosjanie nie pojechali do Egiptu, Turcji, Europa zachodnia w związku z kursem rubla robi się dla nich droga, a że jeździć lubią, więc wybierają odpoczynek we własnych kurortach.
Dziękujemy temu miejscu za tę niesamowitą gościnę, za to miejsce w widokiem na morze i przy morzu jednocześnie. Co dość trudne w Swjetłogorsku, który położony jest na Klifie z maleńkimi plażami.
Dziękujemy za to kolejne rozświetlenie nas
.jpg)
Zamek Reszel – spokojne przejście w nowe
Sylwester na zamku w Reszlu 30 grudnia 2015 do 4 stycznia 2016
Bardzo lubię poddawać się temu co jest, doświadczać a przy tym pozwolić się zaskakiwać.
O zamku w Reszlu wielokrotnie mówiła Berenika u której zatrzymaliśmy się w Stajni Okliny. Wtedy tylko gdzieś to zanotowaliśmy, bez jakiejkolwiek potrzeby pojechania do niego. Jednak gdy droga poprowadziła nas do Giżycka, zdecydowaliśmy, że odwiedzimy wspominamy zamek.
Na miejscu okazało się, że są wolne pokoje tylko na jedną noc, na sylwestra było wszystko zajęte.
Wzięliśmy piękny ceglany pokój w poddaszu za 130 zł z dużym łóżkiem i kompletem wypoczynkowym oraz oczywiście łazienką i poddaliśmy się kontemplacji miejsca.
W międzyczasie okazało się, że jest wolny na okres Sylwestrowy mniejszy pokoik, ale bardziej podstylizowany na zamkowy. Z dwoma łóżeczkami i ławą , łazienką i ….. niesamowitym zamkiem z potężnym kluczem – na parterze budynku przy samym wejściu, z widokiem na dziedziniec i restaurację.
Miejsce było magiczne w swoim spokoju, a stylowy pokoik niesamowicie zapraszał, tak że postanowiliśmy spędzić tu przełom roku kalendarzowego. W restauracji miała być zabawa z dyskoteką (jednak nie pociągała nas, a wykwintne menu mięsno-rybne odpychało każdego wegetarianina), a szczęście nikt nas do niczego nie zmuszał, nawet odliczono nam śniadanie – co rzadkość i chwała im za to. Normalnie cena pokoju dwu osobowego o tej porze roku ze śniadaniem to 170 zł.
Sylwestra świętowaliśmy już w nowym pokoju – poddawaliśmy się atmosferze spokoju miejsca, nie musząc nic robić, nigdzie iść, po prostu być.
Uwalniam się od przymusu działania tak jak wyznaczają schematy społeczne
Działam tak jak czuję i wtedy jak czuję, wiem, że nic nie muszę
– To najbardziej spokojny Sylwester w moim życiu – stwierdził Bartek.
Nawet rozpoczęcie balu nie wpłynęło zbytnio na zmianę spokoju (zapewne ze względu na dwu metrowej grubości mury).
Zamek odziedziczony po Krzyżakach był siedzibą biskupów Warmińskich, w XIX wieku spłonął, następnie został odbudowany, więc to co negatywne przepaliło się kiedyś, a teraz dobre energie wspierają to miejsce. A tym bardziej nasz pokój, najmniej komfortowy, najmniej odwiedzany, najbardziej wystylizowany na średniowiecze. Dla nas bajka. Pokoik też bardzo szczęśliwy, że ktoś w nim mieszka i komuś się podoba.
Coś robiliśmy, działaliśmy – jednak bardziej było to z poziomu bycia, serca niż umysłu.
Umysł lubi być zajęty, lubi działać, zmuszać ciało do bezsensownego działania, a jak mu się to nie uda, to działa w swoim zakresie, w wyobraźni.
Uwalniam się od przymusu bycia zajętą w ciele i umyśle
Uwalniam się od przymusu bezsensownego działania
Tutaj w tym miejscu po prostu się było i działało
Działam z poziomu serca, a umysł wspiera i organizuje moje działania
Nagle ok. godziny 23 na dziedzińcu rozpalono ognisko na starej konstrukcji łóżka, niesamowite, taki prezent wszechświata. Nigdy nie pomyślanym, że możliwe są takie cuda, że jest możliwe ognisko na środku dziedzińca (rozpalono go, aby osoby wychodzące na papierosa mogły się dogrzać). Kolejne cuda, które dzieją się koło nas, w końcu tak lubimy ogniska – wiele sylwestrów witaliśmy przy ich ogniu – wszechświat wiedział, pamiętał i dał.
I kolejne wielkie zaskoczenie, gdy mówiliśmy ludziom z balu, że nie jemy mięsa, ryb patrzyli na nas jakbyśmy byli z innej planety i może troszkę nienormalni. Przejechaliśmy ostatnio wiele kilometrów, bo krajach typowo mięsnych i nigdzie nie spotkaliśmy się z taką reakcją.
Zresztą już sam wjazd do Prus spowodował, że kuchnia zaczęła być bardziej mięsna i z mniejszą ilością sałatek,warzyw.
Czyżby to Niemcy – Germanie, Prusacy, Ślązacy byli największymi smakoszami i fanatykami mięsa???
W najlepszym wypadku można tu zjeść placki ziemniaczane czy pierogi, zaznaczając wcześniej, że mają nie być smażone na smalcu. A sałatki w kartach bywają ….. w ilości czasem i kilku.
Ale wracając do magii nocy na dziedzińcu, ognisko które rozświetlało, ogrzewało i oczyszczało przestrzeń. Patrzyłam jak urzeczona, kolejny raz zaskoczona tym co dostaję i tym co pozwalam sobie brać.
Tak wiele razy coś do mnie przychodziło, a ja jednak tego nie wzięłam
Pozwalam sobie brać dary wszechświata
Biorę je z radością, wdzięcznością i nieskończoną miłością.
Zresztą wcześniej zamarzyły mi się kieliszki z cienkiego szkła na szampana i w sklepie z używanym AGD właśnie były takie po 1 zł za sztukę. Kolejne dary, kolejne cuda. I wskazanie wszechświata, że gdy będzie mi coś materialnego potrzebne na pewno to dostanę.
Powiem szczerze, że mimo tych wszystkich cudów doświadczanych przez ostatnie lata, w sprawie pieniędzy i dóbr materialnych najtrudniej mi poddać się prowadzeniu i mu zaufać.
Poddaję się prowadzeniu w sprawach pieniędzy i materii,
Na północ fajerwerki ładne kolorowe, jednak w tym małym ciasnym miasteczku huk był tak wielki, że gdzieś zabierał mi radość kolorów.
– Coś mnie rozrywa w środku – stwierdził Bartek .
Pozwalam sobie rozerwać stare sznury, kajdany, pętle, które ograniczają mój rozwój
Z radością, odwagą, lekkością i świeżością idę w nowe.
I to mówiąc wróciłam do ogniska na placu zamkowym, ciesząc się jak dziecko. Mimo, że nie byliśmy na balu czuliśmy się dobrze, swojsko, rodzinnie tutaj, tak dobrze, że wrzuciliśmy ziemniaczki do żaru ogniska (przypadkowo tego dnia kupione i umyte). Kolejny cud tego dnia, roku, życia…..
Cały wszechświat tańczył ciesząc się nowym, które właśnie nastąpiło
Stare odeszło spokojnie, łagodnie, a jego miejsce w praktycznie niezauważalny sposób zastąpiło nowe
Pozwalam sobie aby zmiany, przejścia w moim życiu były, łagodne, spokojne
Tego również i Wam życzymy w tym Nowym Roku, niech spokój tego co jest zagościł w Waszym życiu, bo to co jest w danym momencie jest najbardziej właściwe.
A sam zamek i magiczny pokój uwiódł nas swoim spokojem, na tyle, że zostaliśmy jeszcze parę nocy, ciesząc się z tego, że możemy doświadczać tego niesamowitego klimatu i sycić się nim.
Nadrabialiśmy blogowe zaległości, rozmawialiśmy ze znajomy i cieszyliśmy się miejscem.
Przyszła też wskazówka do pobytu w Polsce, że mamy tutaj otaczać się podobnymi do siebie. W Mongolii naszą siłę wzmacniała przyroda, przestrzeń, w Rosji też, a w Polsce ludzie rozumiejący nas .
Już teraz osoby otwarte zapraszamy do kontaktu z nami, w Bielsku zapraszamy do nas na wspólne bycie i dzielenie się swoimi uczuciami, spostrzeżeniami, doświadczeniami odnośnie nas samych. Bo przecież można rozmawiać o tym co się czuje, do czego dąży ……….
Otaczam się ludźmi podobnymi do mnie, którzy mnie inspirują, wspierają, dodają skrzydeł i dla których ja również jestem inspiracją, dobrym duszkiem.
A na zamku, w naszej rycerskiej komacie zostaliśmy jeszcze parę dni, nadrabiając blogowe zaległości i ciesząc się atmosferą tej przestrzeni.
Artysta który tworzył tą przestrzeń, te meble robił to z tą wibracją, której na ten moment nam bardzo trzeba.
Dziękujemy mu bardzo za stworzenie tej niesamowitej przestrzeni gdzie wizualna harmonia, komponuje się z energetyczną głebią i czystością boskiego działa.
Więcej o zamku na stronie http://www.zamek-reszel.com/


D5 Creation