PROGRAMY UMYSŁU
now browsing by category
Magia światła nad Chubsugul – zachody słońca
Zachody słońca nad Chubsugul 24 sierpnia do 6 września 2015
Chubsugul pokazywał nam się w różnych odsłonach, jednak przez parę dni magia zachodów słońca rozpieszczała nas na całego. W ostatni dzień pokazała nam się pełna tęcza przechodząca we dwie, przypominając nam o świetle w nas i że na jego wszystkich kolorach czas się skupić.
Skupiam się na świetle w sobie i jego kolorycie
Niebo przeglądało się krystalicznie czystej wodzie jeziora, pokazując nam siebie zarówno na wodzie jak i na niebie.
Czystość jeziora gdzie każdy może się przejrzeć i zobaczyć siebie, siebie prawdziwego.
Czasami tak jak chmury na niebie tworzą niesamowity spektakl, czasami jednak w jeziorze odbija się tylko czerń.
Właśnie co widzimy w sobie światło czy cień?
Przed czym uciekamy przed światłem czy cieniem?
Wydaje nam się, że już jesteśmy cudowni i najpiękniejsi na świecie, czy może widzimy tylko swoje ciemne strony?
A może udaje się zachować balans?
A może skupiając się na świetle widzę rzeczy do zmiany?
My z Bartkiem zawsze więcej widzieliśmy cienia niż słońca w nas, skupialiśmy się na czyszczeniu siebie doszukując się kolejnych braków. Tak zostaliśmy wychowani, nigdy nie byliśmy dość dobrzy.
Tak można przez wieki, wcielenia.
Czyścić trzeba, zmieniać w kierunku większej miłości, ale należy doceniać siebie również….
Pozwalam sobie doceniać światło, dobre cechy we mnie.
Pamiętajcie, że inni są naszymi lustrami, to co widzimy w innych sami mamy w sobie – i dobre i złe.
Popatrzcie na zdjęcia zachodów słońca najbardziej prawdziwego miejsca jakie znam i zastanówcie się nad światłem i cieniem w sobie.
Pozwalam widzieć siebie prawdziwą teraz
.jpg)
Udowodnianie to nadużywanie swojej mocy – lekcja ważki
Lekcja ważki – udowadnianie to nadużywanie swojej mocy 3-4 września 2015
Rozkoszowaliśmy się kolejnym dniem na rajskiej plaży. Pogoda była zmienna, to świeciło słoneczko, to padało, to pojawiała się burza – wszystko mieszało się razem. Staliśmy na brzegu przejrzystego jeziora i ustawialiśmy rozświetlanie siebie. Rozprawialiśmy o tym ile światła sami widzimy w sobie, a ile jeszcze rzeczy do czyszczenia. Jaki procent czego, tak naprawdę?
Widzenie rzeczy do naprawienia podyktowane było wychowaniem naszych rodziców, którzy nigdy nie widzieli nas dość dobrych. Nawet ostatnio śmialiśmy się z wagi Bartka i oceny jego mamy. Teraz gdy jest chudy cały czas robi mu przytyki, że jest za chudy i ma więcej jeść, bo ona się martwi.
Gdy był gruby nabijała się z jego brzucha.
Nigdy dobrze!
Dobre byłoby pytanie:
Mamo powiedź mi dokładnie kiedy będę Ci się podobał???
A przecież to drobiazg, a tak zawsze było ze wszystkim w naszych rodzinach. Dlatego skupić się teraz na tym, że jesteśmy już dobrze rozświetleni – jest nam trudno. Łatwiej skupić się na tym – co jeszcze poczyścić, bo może wtedy bliscy zaakceptują nas wreszcie ……. (kolejna pułapka akceptacji…)
Pozwalam sobie widzieć światło w sobie i skupiać się na nim
Nagle w spokojnej toni jeziora ktoś maleńki płynął, mocno machając skrzydełkami
Kto to jest ?
Patrzyliśmy wnikliwie i naszym oczom ukazała się ….. tonąca ważka.
Bartek pobiegł po rakietkę do badmintona, zdjął spodnie i wskoczył do wody i wyciągnął ją na brzeg, całą mokrą i przerażoną.
Położyliśmy ją na pod samochodem, tak aby nocny deszcz nie zmoczył jej ponownie. Posłaliśmy również energię ……….
Zaraz też wyciągaliśmy książkę J. Ruland „Siła zwierząt” i poczytaliśmy o ważce:
Rozwój, przeobrażenie, ochrona
Łączy w sobie element wody i powietrza. Larwy zwane nimfami zamieszkują wodę, gdy przeobrażają się wynurzają z wody i jako ważka unoszą w powietrze…
Nasza pokazała, że trzymanie naszego poprzedniego stanu potrzebuje dużo energii i jest bardzo niebezpieczne. Czas przeobrazić się i zacząć latać …..
„Po angielsku nazywana jest dragonfly – smocza mucha. Nazwa ta wywodzi się ze starej legendy, w której pewien smok posiadał czarodziejskie siły, ale nie wolno było mu ich nadużywać. Obdarzał światłem i mądrością, przynosił magię, zmianę postaci, a swoim ognistym oddechem – przywidzenia. Pewnego razu kojot wezwał go do przybrania postaci ważki. Wtedy smok utracił moc, gdyż użył jej tylko po to by popisać się swoją magią.”
Inna historia opowiada o Altantydzie, gdzie ważka jest strażniczką starej wiedzy. Mieszkańcy Altantydy nadużywali jej zdolności i eksperymentowali z jej wiedzą, przez co utracili swe siły i doprowadzili do zatopienia kontynentu.
Ważka przypomina o sile Atlantydów, obdarza mądrością i ostrzega przed niewłaściwym wykorzystaniem wiedzy. Przynosi mądrość głębi i przeszłości, siłę rozwoju, wyrastania ponad siebie samego oraz powrót starej wiedzy do nowego cyklu”
Dla mnie nasunął się niesamowity wniosek
Gdy udowadniamy coś sobie, czy innym – pozbawiamy siebie mocy.
Tak, tak jak Ci udowodnię ……..
Pokaż, że potrafisz ………
Jesteś taki marny, zrób coś z tym …………..
Reakcja na to – to pozbawianie siebie mocy .
Uwalniam się od przymusu udowadniania innym siebie , aby mnie zaakceptowali i szanowali
Pozwalam sobie iść swoją drogą i korzystać ze swojej siły
Również gdy namawiamy innych do udowodnienia nam czegoś, to obdzieramy ich z energii!
Uwalniam się od przymusu reagowania na prowokacje typu „udowodnij mi” .
A wracając do symboliki ważki
„z ważką masz szansę na pozbycie się starej karmy i uwolnienie od starych powiązań, które już Ci nie służą. Ponadto ważka obdarza Cię umiejętnością zmiany postaci oraz latania, ochroną i siłą podążania własną drogą i oddania się związanej z tym przemianie.
Ponieważ toczy walki o terytorium, odpowiada za odgradzanie i ochronę określonych obszarów – pokazuje, że są one pod inną niż ludzka ochroną”
Chronię siebie, moich bliskich, moje dobra, mojego bloga – poddaję je ochronie Sił Światła.
A nasza ważka nieruchomo przespała noc pod samochodem. Rano daliśmy ją na maskę auta, a gdy nagrzała skrzydełka …… odleciała.
Pokazując, że gdy idziemy swoją drogą, a na niej czasem upadamy – wszechświat o nas się troszczy. Tak, może byliśmy jedynymi istotami na całym potężnym jeziorze (ok. 120 km na 30 km), którzy byli w stanie wyłowić ważkę, wokoło krążyło bardzo wiele drapieżników w powietrzu i wodzie. Prawdopodobieństwo uratowania żadne, a jednak……..
Wszechświat się o mnie troszczy każdego dnia.
Dziękujemy kochana, że pokazałaś się nam, dając cudowną lekcję, od teraz będziesz przypominała nam, że chęć udowodnienia – to pozbawianie się mocy. Gdy przychodzi czas przeobrażenia – bezpieczniej mu się poddać, iść w nowe – gdyż tkwienie w starym tylko kosztuje dużo siły i jest wręcz niebezpieczne, a wszechświat zawsze się o nas troszczy.
Szczęśliwego udanego ważkowego życia.
Na rajskiej plaży nad Chubsugul
Na rajskiej plaży 30 sierpnia – 6 września
I takich czystych, prostych jezioro przyjęło nas ze swoją krystaliczną wodą, dając ciche miejsce nad samym jego brzegiem, przy spokojnej wodzie, przy błękitnej lagunie ze zmienną pogodą w każdej godzinie.
Słychać było tylko dźwięk ogniska, przelatującego nad nami 5 metrów kruka, świegot maleńkich ptaszków, czasem dźwięki kaczek (z którymi bardzo zaprzyjaźnił się nasz elf Giro i z nimi zwiedzał jezioro), nasze oddechy, kroki….
Przyroda znów zaczęła z nami tańczyć, pozwalając się przenikać jeden z drugim, przenikać przy zachowaniu odrębności własnych dróg w pełnym szacunku i wyborze tego co biorę od innych i co im daję.
Siadłam na zwalonym drzewie oddzielającym wodę od lądu.
W wodzie jeziora wszystko widać głęboko, ponoć nawet na 50 metrów, ziemia już na kilku centymetrach zakrywa co dalej, głębiej…
Dwa światy tak różne, a tak podobne – człowiek ma w sobie 70% wody – jaką jakość jej damy – zależy tylko od nas. A woda to informacja ………
Czy zadaje sobie pytanie jaką informacje niesie pita przez nas woda ?
Jesteś tym co jesz (Hipokrates), a może bardziej jesteś tym co pijesz?
(tak na marginesie najbliżej nas jest złota termalna woda w Sklenych Teplicach na Słowacji – link ze starego bloga http://opodrozyprzezzycie.blogspot.com/2012/12/magiczne-uzdrowisko-sklene-teplice.html) i przy tym wszystkim co teraz dzieje się w Polsce, gdy stare chwyta się każdej metody, aby zniweczyć nowe (nie wiadomo jakie, ale nowe) ziarnko złotej wody przyda się każdemu,
A u nas Chubsugul, przestrzeń wody jednego z najczystszych i największych słodkowodnych jezior świata, jeziora owianego legendami osadzonego gdzieś między 3 tysiącznikami.
Gdzie gdy odpuszcza się surowość i zmaganie można znaleźć spokojny i przytulny zakątek, oddając się kontemplacji informacji niesionej przez wodę, stapiając się z nią i czerpiąc moc z jej krystalicznej formy (można pić surową prosto z jeziora, parametry wody idealne do picia, może dlatego nazwana świętą 100 ppm, Ph ok 8) i koloru, który razem ze słońcem daje lazur podobny do greckiego czy malediwskiego.
Koloroterapia koło nas, do której nago jak dziecko natury można wbiec (temperatura 16 stopni) i zanurzyć prosząc o napełnienie światłem.
Do tego cisza i spokój, który przenika umysł, ciało i duszę powodując, ze tak jak można przejrzeć się w krystalicznej wodzie jeziora oglądając kolejne warstwy siebie, tak samo można w ciszy usłyszeć kolejne podpowiedzi wszechświata, czy własne demony.
Dni mijają na byciu obserwowaniu, a może wtapianiu w przyrodę po prostu na byciu. Nawet idzie się po grzyby, a nie szuka ich długi czas.
W tym byciu pojawia się poczucie winy, że nic nie robię, że tak jestem i do tego mi się to podoba.
Uwalniam się od przymusu robienia cokolwiek
Pozwalam sobie być i cieszyć się tym.
Pewnego razu na kaczce przelatywał Giro, pomachaliśmy mu i zobaczyliśmy pokłady radości w nim
– Giro jak być tak radosnym jak Ty – zapytałam.
Po prostu pozwolić się być radością odpowiedział, pomachał i pełen światła oddalił się ze swoim nowym przyjacielem.
Innym razem przyglądaliśmy się rodzince grzybów, która rosła koło nas i z dnia na dzień stawała się coraz większa. Nie chcieliśmy jej zjadać. Bo jak zjadać przyjaciół. Tylko co? – wrogów???
(Mój ojciec klasyczny mięsożerca, nigdy nie tknął się koniny, a raz nie zjadł swojego ulubionego królika profesora (który dożył starości) bo mawiał, że przyjaciół nie jada)
Uwalniam się od przekonania, że należy zjadać złe energie
Właśnie przyszła pasterka z krowami i jakami, a te zniszczyły grzyby pokazując nam, że może my gdzieś nie chcemy ich zjadać, a może one jako część informacji chcą być w naszym ciele .
Innym razem przyszedł do nas pasterz – mieszkaniec najbliższej jurty, z wewnętrzną radością popatrzył na wodę i niebo, pokazał że pada deszcz. Gdy to pokazywał na niebie krążyły 2 orły.
My również uśmiechnęliśmy się i on z radością poszedł dalej.
Przyniósł nam energię wewnętrznej radości i kontaktu z przyrodą, może szaman…..??? Może teraz może kiedyś, któż to wie. Jednak nam otworzył przestrzenie niesamowite kontaktu z naturą – nie w sile, a w radości spokoju i wewnętrznej radości (raz słyszeliśmy go gdy nocą wracał do domu na koniu – śpiewając radośnie). Kontaktu nie tylko we wzajemnym odczuwaniu, ale również w spontanicznym śpiewie, który łączy wymiary.
Pozwalam sobie kontaktować z duchami przyrody spontanicznymi piosenkami i wierszami
Innym razem miałam sen w czasów liceum jego pierwszej klasy.
Jako jedna z najlepszych osób z francuskiego dostałam w nagrodę możliwość wyjazdu na międzynarodowy obóz na Mazurach (dwie osoby ze szkoły). Obóz miał być pod namiotami. Byłam przeszczęśliwa, do tej pory z radością uczył się języków obcych (łaciny – też byłam jedną z lepszych) ) przychodziło mi to niesamowicie łatwo i radośnie.
Dlatego też możliwość kontaktu z rówieśnikami z innych krajów mówiących po francusku (nie jeździło się wtedy tak nagminnie za granicę i prosto, nie było internetu, był to rok jak dobrze liczę 1985) była dla mnie fantastyczna. Pozałatwiałam wszystkie formalności w mig i z radością pobiegłam do domu oznajmiając jaką niesamowitą nagrodę dostałam.
Jakie było moje zdziwienie gdy moja mama zabroniła mi jechać na ten obóz z uwagi na stan mojego zdrowia (2 lata wcześniej miałam ropnie na migdałach i czasem łapałam anginy). Na drugi dzień z werwą poszła do szkoły mówiąc, że ze względu na stan zdrowia nie mogę jechać.
Wszyscy nauczyciele wiedzieli, że kłamie ….. jednak co było robić, miałam tylko 16 lat.
Jak wyszło na ustawieniach (zaraz po śnie się temu się przyjrzeliśmy) zostałam złamana, pojawiło się rozgoryczenie, niechęć do nauki z radością…
Tak potem siłą rozpędu nawet na dobrych ocenach skończyłam liceum, studia, nawet podyplomowe – jednak bez radości, a w językach obcych nigdy nie rozmawiałam (i nie rozmawiam) biegle mimo , że w dzieciństwie i młodości miałam niesamowity talent w tym temacie.
Wtedy jako nastolatka nie rozumiałam dlaczego nie mogę odebrać nagrody za to w czym jestem bardzo dobra, i co do tego sprawia mi radość. Teraz rozumiem może lęki kontrolę mojej mamy,dlatego
Uwalniam się od lęków że gdy otrzymam nagrodę inni nie pozwolą mi z niej skorzystać, czy nawet jej odebrać
Pozwalam sobie otrzymywać nagrody za to w czym jestem dobra i robię to z radością i z nich korzystać
Pozwalam sobie przyswajać nowe informacje szybko i z radością
Pozwalam przyswajać języki obce szybko z radością i według własnych metod
Innym razem przyszła analogia Habsugul i Bajkału jako młodszego i starszego brata, do sytuacji Bartka i jego brata Sławka. Stosunki między nimi nie są dobre, brat cierpi na depresję i gdy nawet rzadko widzi Bartka – jest wobec niego agresywny.
Bartek został wychowany w kulcie starszego, cudownego brata (Bajkał też jest niesamowitym jeziorem, a o Habsugul niewielu słyszało). Każdy z nich jest inny – Bajkał większy, głębszy, nerwowy (czasem pojawiają się wokół trzęsienia ziemi), krystaliczny – jednak nie tak jak Habsugul.
Bajkał leży na 400 m.n.p.m, Habsugul na 1600 m.n.p.m.. Koło Bajkału mieszkają Rosjanie i Buriaci, a koło Habsugul Mongołowie i najstarszy koczowniczy lud Dukha.
Habsugul jest mnieszy, bardziej przejrzysty, spokojniejszy, surowszy….
Czy trzeba ich porównywać?
Uwalniam się od przymusu, że muszę być taki jak mój brat
Uwalniam się od przywiązania do porównań mojej rodziny między rodzeństwem
Pozwalam sobie być sobą i korzystać z moich talentów, nawet jeżeli nie podobają się mojej rodzinie.
Jestem sobą pięknym, radosnym, inteligentnym już teraz.
Niesamowite w relacji Bajkału i Habsugul jest to, że wody z Habsugul zasilają Bajkał (Z Chubsugul wypływa tylko jedna rzeka, która wpływa do Serenge, która wpływa do Bajkału) Tak jakby młodszy, mniejszy dzielił się swoją energią ze starszym większym.
Poza tym spotkanie Bartka z Bajkałem było piękne, jednak otoczenie uniemożliwiło aby trwało dłużej.
Pozwalam sobie tworzyć relacje z moim bratem, bez udziału i opinii otoczenia
Gdy już prawie tydzień delektowaliśmy się rajem, pojawił się w jeszcze większej odsłonie. Co prawda spokój zastąpiła fala, góry po drugiej stronie wyostrzyły się jeszcze bardziej, niebo rozświetliło słońce, a wiatr zmywał z nas resztki chmur które tutaj odkryliśmy.
Siedzieliśmy przy wodzie ciesząc się przestrzenią, śpiewając jej piosenki, czy robiąc kolejne kotleciki z maślaczków.
Wszystko tańczyło radośnie tak jak wiatr z wodą, ciesząc się ze swojej tylko obecności.
Nagle wieczorem przyjechały 2 terenówki białasów. Okazało się, że to ośmiu panów z Niemiec.
Na początku energia zrobiła się dziwna, byłam zła, że ktoś wchodzi w moją przestrzeń (jak śmie – to moje) jednak za parę chwil zdałam sobie sprawę, że wszechświat po coś ich posłał.
Po krótkiej rozmowie wręczyłam jednemu z nich przesłanie ojca http://brygidaibartek.pl/przeslanie-mojego-ojca/, na drugi dzień gdy odjeżdżaliśmy przyszedł i powiedział, że jego ojciec też mu powiedział, że nie ma budować duży dom, tylko być na przyrodzie.
Nam w snach też powychodziło wiele rzeczy, których informacje Ci Panowie przynieśli na sobie.
W nocy było piękne bezchmurne niebo i temperatura spadła do 2 stopni (włączyliśmy pierwszy raz ogrzewanie postojowe). Ranek powitał nas 6 stopniami, które potem przeszły w 8. Stwierdziliśmy, że na ten moment przestrzeń tutaj się zamknęła.
Radośnie podziękowaliśmy jej za niesamowite spotkanie.
Żegnaliśmy jezioro jak dobrego przyjaciela, który odkrył przed nami to co miał najlepsze, pozwalając nam wzrastać w jego sąsiedztwie.
Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy Tobie dziś.
Może kiedyś znów się spotkamy – w Tobie będą inne wody, i w nas też.
Spotkamy się jako te same, ale inne istoty.
(1).jpg)
Chubsugul – młodszy brat Bajkału
Chubsugul 24-30 sierpnia 2015
Sępy pojawiły się po drodze nad jezioro Habsugul. Na tej szaro burej drodze oznajmiały nam, że jedziemy rozstać się ze starym ( z symboliki zwierząt ).
Pokazać, że jesteśmy na swojej drodze, aby zbawić nasze cierpienie.
– Puść wszystko co nie jest we współbrzmieniu z Tobą – wołały.
To czego nie odczuwasz jako autentyczne, co nie znajduje się w harmonii z Tobą – nie należy do Ciebie. To są stare pęta, obietnice, wzorce i zachowania, które kiedyś stworzyłeś i które w tamtym czasie znajdowały się we współbrzmieniu z Twoim duchowym planem.
Mogą to być rzeczy których oczekują od Ciebie inni, mimo że nie czujesz ich w sobie.
Teraz stoisz w punkcie zwrotnym spirali swojego życia.
Pozostaw za sobą stare obciążenia. Jeżeli coś nie chce Cię puścić wolno i kurczowo się Ciebie trzyma, bądź gotów powierzyć to siłom wyższym. One pokierują Tobą bezbłędnie, abyś poszedł drogą szczęścia.
Sęp przynosi Ci pozwolenie na przemianę i uwolnienie, jak również siłę której do tego potrzebujesz.
Jestem gotowa pozwolić odejść staremu i przejąć pełną odpowiedzialność za moje szczęście. Stare śluby, sojusze, klątwy, ciężary, obietnice uznaję od teraz i po wsze czasy za niebyłe. Przekazuję je promieniowi przemian. Od tej chwili pozwalam sobie wejść w życie w harmonii, szczęściu, wolności i dostatku.
Opis z książki J. Ruland – Zwierzęta mocy.
I z takim przesłaniem przyjechaliśmy nad jezioro, które trochę chyba nas rozczarowało. Bazy turystyczne i jakaś taka ciężka energia.
Może to, że wszyscy tonęli w zachwytach nad tym jeziorem, a może……….
Przesłanie z jakim tutaj wjechaliśmy piękne, więc na pewno spotkamy jakiś szamanów, którzy pomogą to uzdrowić. Rodził się jakiś obraz tego jak ma być. Gdzieś umysł układał sobie scenariusz do tego przesłania.
To powodowało, że rodził się jakiś niepokój, złość, rozczarowanie, bo nie dostawaliśmy tego co gdzieś tam uroiło się w umyśle.
A głównym celem przyjazdu nad jezioro jest odpoczynek – ostatnio dużo gnaliśmy. Fajnie się tak zatrzymać na dłużej.
Najpierw zatrzymaliśmy się naprzeciwko miasteczka na sąsiednim brzegu na 3 dni (piknik z internetem),
potem pojechaliśmy 30 km w głąb jeziora na 3 dni , potem w urodziny chcąc doświadczyć czegoś „specjalnego” znów wróciliśmy do niego (fakt znaleźliśmy specjalny camp w cudnym miejscu na półwyspie z ochroniarzem nie mówiącym z żadnym języku, za bagatelka 640 zł za jurtę na dzień (370000 tugrików) , potem znów pojechaliśmy w głąb jeziora 50 km dalej (o tym oddzielny wpis)
Nie chciało nam się pisać, wkładać wpisów na bloga, dopadła nas energia ciężkości, powolności. Całkiem inny rodzaj energii, niż ten którego doświadczaliśmy na pustyni i stepie.
Pogoda również była można rzec neutralna, lekkie deszcze, burze, czasem ciepło, czasem zimno. Nie nastrajało to do wielkiego piknikowania. Jedno co – to las nas karmił ogromem grzybów (o lesie oddzielny wpis Bartka).
Fakt jezioro pozwoliło nam się wykapać w swojej niesamowicie krystalicznej wodzie (16 stopni) jednak było coś co nie pozwoliło złapać lekkości, wprowadzało we mnie niepokój.
Gdy zrobiliśmy ustawienie – to okazało się, że jezioro gości nas najlepiej jak potrafi, po prostu inaczej nie umie.
Dba o nas tak jak potrafi w swojej ciężkości, surowości i chłodzie.
Tak, energia miejsca bardzo podobna do norweskich fiordów.
Tutaj trzeba zmagać się z przyrodą, udowadniać sobie, że da się radę, tu nic nie przychodzi lekkości
Uwalniam się od przymusu zmagania z życiem , osiągania coś w nim i udowadniania światu, że jestem coś warta
Pozwalam, sobie iść z lekkością przez życie z boskim prowadzeniem
Wyrzucam program surowości wobec siebie, świata życia
Dbam o siebie z czułością, delikatnością, radością i miłością
Tak, tak…… oboje jesteśmy mocno surowi, mało czuli i delikatni zarówno wobec siebie jak i innych. Byliśmy z lekka zamknięci na tę przestrzeń, gdyż nie chcieliśmy już więcej tej energii wkładać do siebie. Całe życie musieliśmy zmagać się z życiem i udowadniać światu, że coś potrafimy, a nie iść swoją drogą (bo ona była i jest uznana przez najbliższych za nic nie wartą).
A przecież nie chodzi o to aby tę energie surowości zbierać i kolekcjonować, a o to aby ją przepuszczać przez siebie i brać z niej to w danej chwili co chcemy, a nie musimy.
Gdy po uświadomieniu sobie tego faktu, popatrzyłam na jezioro – wydało mi się bardziej przyjazne, a może ja popatrzyłam na nie bez oczekiwań i roszczeń tego co ma mi dać.
Uwalniam się od roszczeń i oczekiwań wobec innych
Pozwalam im być tacy jacy są i zauważać ich piękno, najlepsze cechy, szanować ich za to – że są.
Rozsypał się worek z programami, który powodował, że zaczęła pojawiać się lekkość, radość, spokój.
Jednym z ciekawszych to ten, że w ciężkości tkwi siła – zarówno siła materialna jak i duchowa.
Tak jak szamani czerpali siłę z ziemi, z przyrody, a ich siła kojarzyła mi się ciężką mocą. Pozwalam sobie mieć pamięć o tym, jednak teraz doświadczać siły w lekkości. Z tego co wiem to jest to dużo potężniejsza siła, a za nią są na pewno jeszcze bardziej subtelne, ale silniejsze……
Choć jak trzeba mogę skorzystać z ciężkiej siły, mam o niej informację w sobie.
Doświadczam swojej mocy w lekkości, radości i miłości w połączeniu ze światłem.
Lekkość to szybkość, im bardziej jesteśmy lżejsi – tym jesteśmy szybsi w ciele, umyśle , błyskotliwsi, dużo widzimy (również negatywnych rzeczy, kłamstwa i manipulacje innych).
Może dlatego wielu ludziom zależy na tym aby uciężyć takie osoby – choćby aby przytyły, nie mówiąc już o tym, aby masę swojej energii włożyły w robienie rzeczy i dzieł, które zabierają im energię zamiast ją dawać.
Pozwalam sobie na lekkość, szybkość w moim ciele, umyśle i duszy
Kolejna rzecz to udowadnianie innym słuszności swojej drogi, którą często z lęków czy braku zrozumienia chcą wyśmiać, wykpić.
Uwalniam się od potrzeby udowadniania innym swojej drogi i przekonywania ich do niej
Szanuję swoją drogę, swoje prowadzenie i pozwalam sobie nią iść w szacunku do siebie i innych, otaczając ludźmi szanującymi prowadzenie innych i nawet chcących iść tą samą drogą
Niesamowite było również spotkanie z aniołami – 3 rowerzystów z Rosji (wegetarianie), z których jeden okazał się nie tylko bardzo duchowy, ale mający w sobie niesamowitą akceptację swojej drogi i otwartość na innych ludzi.
Jak tej energii nam było potrzeba. Wegetarianin samotnie podróżował przez większość Mongolii zatrzymywał się w jurtach – gdzie ludzie szanowali to, że nie je mięsa, a on to jacy oni są.
Gdy od dziecka cierpi się z powodu braku szacunku do swojej drogi, ciężko uwierzyć, że mogą znaleźć się ludzie prości – całkowici mięsożercy którzy zaakceptują wegetarianizm innych.
Gdy najbliższa rodzina wręcz robi na złość wmuszając mięso, lub mówiąc że go tam nie ma (i człowiek się myli), a gdy się nie chce go zjeść – to się jest bezczelnym (nie dotyczy to tylko moich rodziców, którzy nigdy nie zmuszali mnie do jedzenia, jednak na wielu innych polach akceptacji i szacunku nie było).
Zresztą jedzenie to jedna z dziedzin życia, a inne ………..
Pozwalam sobie iść swoją drogą z szacunkiem do siebie i innych
Choć inni mogą uważać, że nie mam do nich szacunku – bo nie zachowuję się tak jak oni chcą.
Idę swoją drogą z boskim prowadzeniem, bez przejmowania się opinią innych.
Niektórych całe życie polega na życiu życiem innych, wielu czyta tego bloga aby pośmiać się z nas, pokpić a może się obrazić, być wścibskim i bezczelnym (doznawać różnych ulubionych emocji swojego umysłu).
To Wasza droga – żyć takim życiem i ja w nią nie chodzę.
Idę drogą mojego szczęścia niezależnie co Wy o tym myślicie i jak chcecie.
Uwalniam się od przymusu otaczania wścibskimi ludźmi, którzy mi źle życzą gdy idę swoją drogą
Pozwalam sobie otaczać ludźmi serdecznymi, otwartymi i pełnymi szacunku, zaciekawienia na drogę innych ludzi, korzystających z doświadczeń innych.
I tak jeziorko nas oczyszczało z kolejnych warstw uwalniając to co blokowało naszą siłę
Pozwalając abyśmy się stawali coraz bardziej przejrzyści dla siebie, aby coraz więcej światła mogło zagościć w nas.
Kolejne wieczory, kolejne ogniska – między tym urodziny, które chcieliśmy celebrować po nowemu (choć może i w postaci jakiś pragnień niezrealizowanych w przeszłości).
Zabrakło otwartości finansowej – 640 zł za noc w luksusowej jurcie – więc było po staremu: ognisko + wino (jak źle się czułam na drugi dzień), do tego banany z ogniska z warieniem borówkowym (to polecamy – borówki kupiliśmy od babuszek, a banany w sklepie w kurorciku – Mongolia + zona turystyczna = efekt w postaci ceny 24 zł za kilogram (w Norwegii na Nord Capp były tańsze) , był zatem ekskluzywny akcent urodzinowego ogniska).
Uwalniam się od przymusu celebrowania specjalnych dni
Pozwalam sobie celebrować całe życie, a w „specjalne” dni wsłuchuję się jak w informację przemian.
Jezioro, raz było jak morze, innym razem ciche i spokojne, wszystko zmieniało się szybko…
Żyję szybko i pozwalam aby zmiany w nim następowały również szybko, w spokojny i bezpieczny dla mnie sposób
Dziękujemy jeziorku za tą niesamowitą gościnę, za budowanie zaufania do Wszechświata – Boga, za uwolnienie się z więzów surowości, chłodu, braku szacunku, wymuszania, wyśmiewania, przymusu osiągania, bycia kimś.
Wiecej o Chubsugul z Wikipedii
Chubsuguł (mong.: Хөвсгөл нуур, Chöwsgöl nuur; zwane potocznie Małym Bajkałem, w przeszłości w j. polskim używano także nazwy Koso-Goł[1]) – słodkowodne jezioro tektoniczne w północnej części Mongolii, w pobliżu granicy zRosją.
Jest to drugie co do wielkości jezioro Mongolii i zarazem najgłębsze jezioro tego kraju[2]. Chubsuguł jest 16. co do wielkości zbiornikiem słodkiej wody na świecie, ma blisko 70% mongolskich zasobów wody słodkiej[3] i 2% światowych[4]. Należy do jezior ultraoligotroficznych[5]. Powierzchnia jeziora wynosi 2760 km², objętość 380,7 km³, długość 136 km, szerokość do 36,5 km, głębokość maksymalna 262 m, a głębokość średnia 138 m. Lustro wody leży na wysokości 1645 m n.p.m.[2].
Do jeziora wpływa 96 rzek i strumieni (34 stałych), a wypływa tylko jedna – Egijn gol[4]. Chubsuguł jest od grudnia do maja zamarznięty. Od 1913 roku latem na jeziorze odbywa się regularna żegluga między portami na południowym i północnym brzegu. W górach otaczających jezioro udokumentowano duże złożafosforytu i grafitu[6].
Rejon jeziora w 1992 został ustanowiony parkiem narodowym[5].
Na złotych bajkalskich plażach
Złota plaża wśród płonącej tajgi wokół Bajkału 19-20 sierpnia 2015
Bajkał, Bajkał zaprosił nas w gości. A może my troszeczkę wymusiliśmy to spotkanie, gdyż aura nie specjalnie sprzyjała.
Może nie tyle aura, bo temperatury były wysokie, a od dłuższego czasu nie było deszczy. Najbardziej suche i ciepłe lato od lat – również nad tym największym rosyjskim jeziorem ……
I tajga zapaliła się silnym płomieniem praktycznie po obydwu stronach Bajkału, najbardziej rezerwat koło wyspy Olchon w obłasti irkurckiej, i po przeciwnej stronie na terenie Buracji. Dym był tak duży, że czasem na zdjęciach satelitarnych Bajkału nie było widać.
Jakie energie się tutaj przepalają?
Iwołnicki datzan, teraz tajga…….
My po pierwszej nieudanej próbie jazdy na brzeg jeziora w rejon Barnaul, teraz stwierdziliśmy że pojedziemy w rejon Irkucka i zobaczymy. Tysiące hektarów płonącej tajgi nie obiecywały przejrzystości powietrza. Jednak wszystko zależało od wiatrów.
Na powitanie i można rzecz na pożegnanie przygarnęły nas złote plaże w dorzeczu rzeki Selenge między Istok, a Posolskoje.
Bajkał pokazywał się iście magicznie, byłam na wyspie Olchon dwa lata temu, jednak nie myślałam, że ma z drugiej strony tak piękne plaże.
Olchon link http://brygidaibartek.pl/?s=Olchon&submit=Search
Złota plaża, słońce (niestety lekko za mgiełką), zefirek i niesamowite zaskoczenie – ciepła woda ok. 22-25 stopni (chyba wynik tych upałów). Poczuliśmy świeżość istnienia, coś co uwielbiam na bałtyckich plażach – spacer po piasku w dal.
Tutaj jeszcze po migocących złotymi drobinkami miki. Miałam wrażenie, że wszechświat utkał dywan ze złota po którym mogliśmy teraz spacerować, przenikając się złotem matki ziemi od stóp. Światło z góry, złoto z dołu. Wszystko zlewające się w jeden strumień boskiej energii. Jakaś bajka spotkania, cieszyliśmy się z tego spotkania jak dzieci, które dawno nie widziały swojego ukochanego dziadka, sycąc przestrzenią wody, złota piasku, ciepła i słońca.
Napełniam się złotym światłem ziemi i nieba, pozwalając mu przenikać każdą komórkę mojego ciała.
Ustawiliśmy się na wydmie i radowaliśmy z gościny, z zachodu słońca magicznego jak całe to piękne spotkanie. Słońce chowało się po drugiej stronie za góry. Na dziś koniec jutro nastanie nowy dzień.
Mieliśmy nadzieję, że tutaj ……
Niestety plany wszechświat miał inne – ok. 23 wiatr się odwrócił i zaczęło strasznie cuchnąć – tak bardzo, że nie można było swobodnie oddychać. Po wodzie ciągnął się dym jak mgła, z żalem pożegnaliśmy przepiękne miejsce i pojechaliśmy szukać miejsca bez smrodu ……..
Udało się znaleźć na wzgórku koło Babuszkina. Jaka ulga ………
Wczorajszy dzień jednak wiele nas nie nauczył, dalej chcieliśmy oglądać Bajkał, a on…… a może jego otoczenie chciało go schować przed nami.
W Babuszkinie kupiliśmy malinki (pierwsze dla nas w tym roku), ile radości i ruszyliśmy w kierunku Irkucka. Na szczęście daleko nie ujechaliśmy, bo pojawiła się chmura dymu zakrywająca nie tylko jezioro, ale i niosąca straszny odór.
Chwila konsternacji…….
– Ten Bajkał to był z umysłu ….. – przyznaliśmy się wreszcie do tego. Pokochałam Bajkał dwa lata temu, a Bartek po tych wszystkich opowieściach chciał go zobaczyć.
Gdyby nie przepisy wizowe zostalibyśmy na pewno dalej w Mongolii, czuliśmy z niej dalsze zaproszenie.
Podziękowaliśmy cudownemu dziadziusiowi za gościnę. Za to, że przyjął nas tak pięknie mimo złych warunków zewnętrznych (skłóconej rodzinki wokół), poprosiliśmy o ponowną gościnę wtedy gdy warunki będą korzystne, aby nacieszyć się spotkaniem. Odwinęliśmy wrotki i pojechaliśmy w kierunku Mongolii.
Swąd i mgiełka spalenizny ciągnęła się jeszcze z 200 km od jeziora, czasem przy drodze widać było spalone drzewa, a czasem palącą się ściółkę czy torfowiska.
Pożary powodowały niesamowite napięcie przestrzeni (jak rodzina się kłoci i dogadać nie może, jak jest…???). Napięcia którego nie czuliśmy, aby się w nie mieszać. Zostawiliśmy więc je w swoim sosie.
Uwalniam się od przymusu mieszania w konflikty – tylko dla doświadczenia emocji
Pozwalam nie mieszać się konflikty, gdy nie mam pomysłu jak pomóc.
Jeszcze raz dziękujemy za ten piękny czas w tych bardzo niesprzyjających warunkach. Mamy nadzieję na ponowne spotkanie. Teraz czas na młodszego brata Bajkału (tak go nazywają) – mongolski Habsugul.
.jpg)

D5 Creation