SKRZATY I ELFY

now browsing by category

 

Na rajskiej plaży nad Chubsugul

Na rajskiej plaży 30 sierpnia – 6 września

 

 

 

I takich czystych, prostych jezioro przyjęło nas ze swoją krystaliczną wodą, dając ciche miejsce nad samym jego brzegiem, przy spokojnej wodzie, przy błękitnej lagunie ze zmienną pogodą w każdej godzinie.

 

 

 

Słychać było tylko dźwięk ogniska, przelatującego nad nami 5 metrów kruka, świegot maleńkich ptaszków, czasem dźwięki kaczek (z którymi bardzo zaprzyjaźnił się nasz elf Giro i z nimi zwiedzał jezioro), nasze oddechy, kroki….

Przyroda znów zaczęła z nami tańczyć, pozwalając się przenikać jeden z drugim, przenikać przy zachowaniu odrębności własnych dróg w pełnym szacunku i wyborze tego co biorę od innych i co im daję.

Siadłam na zwalonym drzewie oddzielającym wodę od lądu.

 

 

W wodzie jeziora wszystko widać głęboko, ponoć nawet na 50 metrów, ziemia już na kilku centymetrach zakrywa co dalej, głębiej…

Dwa światy tak różne, a tak podobne – człowiek ma w sobie 70% wody – jaką jakość jej damy – zależy tylko od nas. A woda to informacja ………

Czy zadaje sobie pytanie jaką informacje niesie pita przez nas woda ?

Jesteś tym co jesz (Hipokrates), a może bardziej jesteś tym co pijesz?

(tak na marginesie najbliżej nas jest złota termalna woda w Sklenych Teplicach na Słowacji – link ze starego bloga http://opodrozyprzezzycie.blogspot.com/2012/12/magiczne-uzdrowisko-sklene-teplice.html) i przy tym wszystkim co teraz dzieje się w Polsce, gdy stare chwyta się każdej metody, aby zniweczyć nowe (nie wiadomo jakie, ale nowe) ziarnko złotej wody przyda się każdemu,

 

 

 

 

 

A u nas Chubsugul, przestrzeń wody jednego z najczystszych i największych słodkowodnych jezior świata, jeziora owianego legendami osadzonego gdzieś między 3 tysiącznikami.

Gdzie gdy odpuszcza się surowość i zmaganie można znaleźć spokojny i przytulny zakątek, oddając się kontemplacji informacji niesionej przez wodę, stapiając się z nią i czerpiąc moc z jej krystalicznej formy (można pić surową prosto z jeziora, parametry wody idealne do picia, może dlatego nazwana świętą 100 ppm, Ph ok 8) i koloru, który razem ze słońcem daje lazur podobny do greckiego czy malediwskiego.

 

 

 

 

 

Koloroterapia koło nas, do której nago jak dziecko natury można wbiec (temperatura 16 stopni) i zanurzyć prosząc o napełnienie światłem.

Do tego cisza i spokój, który przenika umysł, ciało i duszę powodując, ze tak jak można przejrzeć się w krystalicznej wodzie jeziora oglądając kolejne warstwy siebie, tak samo można w ciszy usłyszeć kolejne podpowiedzi wszechświata, czy własne demony.

 

 

 

 

Dni mijają na byciu obserwowaniu, a może wtapianiu w przyrodę po prostu na byciu. Nawet idzie się po grzyby, a nie szuka ich długi czas.

W tym byciu pojawia się poczucie winy, że nic nie robię, że tak jestem i do tego mi się to podoba.

 

Uwalniam się od przymusu robienia cokolwiek

 

Pozwalam sobie być i cieszyć się tym.

 

Pewnego razu na kaczce przelatywał Giro, pomachaliśmy mu i zobaczyliśmy pokłady radości w nim

– Giro jak być tak radosnym jak Ty – zapytałam.

 

Po prostu pozwolić się być radością odpowiedział, pomachał i pełen światła oddalił się ze swoim nowym przyjacielem.

 

 

 

 

 

Innym razem przyglądaliśmy się rodzince grzybów, która rosła koło nas i z dnia na dzień stawała się coraz większa. Nie chcieliśmy jej zjadać. Bo jak zjadać przyjaciół. Tylko co? – wrogów???

(Mój ojciec klasyczny mięsożerca, nigdy nie tknął się koniny, a raz nie zjadł swojego ulubionego królika profesora (który dożył starości) bo mawiał, że przyjaciół nie jada)

 

Uwalniam się od przekonania, że należy zjadać złe energie

 

Właśnie przyszła pasterka z krowami i jakami, a te zniszczyły grzyby pokazując nam, że może my gdzieś nie chcemy ich zjadać, a może one jako część informacji chcą być w naszym ciele .

 

 

 

 

 

Innym razem przyszedł do nas pasterz – mieszkaniec najbliższej jurty, z wewnętrzną radością popatrzył na wodę i niebo, pokazał że pada deszcz. Gdy to pokazywał na niebie krążyły 2 orły.

My również uśmiechnęliśmy się i on z radością poszedł dalej.

Przyniósł nam energię wewnętrznej radości i kontaktu z przyrodą, może szaman…..??? Może teraz może kiedyś, któż to wie. Jednak nam otworzył przestrzenie niesamowite kontaktu z naturą – nie w sile, a w radości spokoju i wewnętrznej radości (raz słyszeliśmy go gdy nocą wracał do domu na koniu – śpiewając radośnie). Kontaktu nie tylko we wzajemnym odczuwaniu, ale również w spontanicznym śpiewie, który łączy wymiary.

 

Pozwalam sobie kontaktować z duchami przyrody spontanicznymi piosenkami i wierszami

 

 

 

Innym razem miałam sen w czasów liceum jego pierwszej klasy.

Jako jedna z najlepszych osób z francuskiego dostałam w nagrodę możliwość wyjazdu na międzynarodowy obóz na Mazurach (dwie osoby ze szkoły). Obóz miał być pod namiotami. Byłam przeszczęśliwa, do tej pory z radością uczył się języków obcych (łaciny – też byłam jedną z lepszych) ) przychodziło mi to niesamowicie łatwo i radośnie.

Dlatego też możliwość kontaktu z rówieśnikami z innych krajów mówiących po francusku (nie jeździło się wtedy tak nagminnie za granicę i prosto, nie było internetu, był to rok jak dobrze liczę 1985) była dla mnie fantastyczna. Pozałatwiałam wszystkie formalności w mig i z radością pobiegłam do domu oznajmiając jaką niesamowitą nagrodę dostałam.

Jakie było moje zdziwienie gdy moja mama zabroniła mi jechać na ten obóz z uwagi na stan mojego zdrowia (2 lata wcześniej miałam ropnie na migdałach i czasem łapałam anginy). Na drugi dzień z werwą poszła do szkoły mówiąc, że ze względu na stan zdrowia nie mogę jechać.

Wszyscy nauczyciele wiedzieli, że kłamie ….. jednak co było robić, miałam tylko 16 lat.

Jak wyszło na ustawieniach (zaraz po śnie się temu się przyjrzeliśmy) zostałam złamana, pojawiło się rozgoryczenie, niechęć do nauki z radością…

Tak potem siłą rozpędu nawet na dobrych ocenach skończyłam liceum, studia, nawet podyplomowe – jednak bez radości, a w językach obcych nigdy nie rozmawiałam (i nie rozmawiam) biegle mimo , że w dzieciństwie i młodości miałam niesamowity talent w tym temacie.

 

Wtedy jako nastolatka nie rozumiałam dlaczego nie mogę odebrać nagrody za to w czym jestem bardzo dobra, i co do tego sprawia mi radość. Teraz rozumiem może lęki kontrolę mojej mamy,dlatego

 

Uwalniam się od lęków że gdy otrzymam nagrodę inni nie pozwolą mi z niej skorzystać, czy nawet jej odebrać

 

Pozwalam sobie otrzymywać nagrody za to w czym jestem dobra i robię to z radością i z nich korzystać

 

Pozwalam sobie przyswajać nowe informacje szybko i z radością

 

Pozwalam przyswajać języki obce szybko z radością i według własnych metod

 

 

 

 

 

Innym razem przyszła analogia Habsugul i Bajkału jako młodszego i starszego brata, do sytuacji Bartka i jego brata Sławka. Stosunki między nimi nie są dobre, brat cierpi na depresję i gdy nawet rzadko widzi Bartka – jest wobec niego agresywny.

Bartek został wychowany w kulcie starszego, cudownego brata (Bajkał też jest niesamowitym jeziorem, a o Habsugul niewielu słyszało). Każdy z nich jest inny – Bajkał większy, głębszy, nerwowy (czasem pojawiają się wokół trzęsienia ziemi), krystaliczny – jednak nie tak jak Habsugul.

Bajkał leży na 400 m.n.p.m, Habsugul na 1600 m.n.p.m.. Koło Bajkału mieszkają Rosjanie i Buriaci, a koło Habsugul Mongołowie i najstarszy koczowniczy lud Dukha.

Habsugul jest mnieszy, bardziej przejrzysty, spokojniejszy, surowszy….

Czy trzeba ich porównywać?

 

Uwalniam się od przymusu, że muszę być taki jak mój brat

 

Uwalniam się od przywiązania do porównań mojej rodziny między rodzeństwem

 

Pozwalam sobie być sobą i korzystać z moich talentów, nawet jeżeli nie podobają się mojej rodzinie.

 

Jestem sobą pięknym, radosnym, inteligentnym już teraz.

 

Niesamowite w relacji Bajkału i Habsugul jest to, że wody z Habsugul zasilają Bajkał (Z Chubsugul wypływa tylko jedna rzeka, która  wpływa do Serenge, która wpływa do Bajkału) Tak jakby młodszy, mniejszy dzielił się swoją energią ze starszym większym.

Poza tym spotkanie Bartka z Bajkałem było piękne, jednak otoczenie uniemożliwiło aby trwało dłużej.

 

Pozwalam sobie tworzyć relacje z moim bratem, bez udziału i opinii otoczenia

 

 

 

 

Gdy już prawie tydzień delektowaliśmy się rajem, pojawił się w jeszcze większej odsłonie. Co prawda spokój zastąpiła fala, góry po drugiej stronie wyostrzyły się jeszcze bardziej, niebo rozświetliło słońce, a wiatr zmywał z nas resztki chmur które tutaj odkryliśmy.

Siedzieliśmy przy wodzie ciesząc się przestrzenią, śpiewając jej piosenki, czy robiąc kolejne kotleciki z maślaczków.

Wszystko tańczyło radośnie tak jak wiatr z wodą, ciesząc się ze swojej tylko obecności.

Nagle wieczorem przyjechały 2 terenówki białasów. Okazało się, że to ośmiu panów z Niemiec.

Na początku energia zrobiła się dziwna, byłam zła, że ktoś wchodzi w moją przestrzeń (jak śmie – to moje) jednak za parę chwil zdałam sobie sprawę, że wszechświat po coś ich posłał.

Po krótkiej rozmowie wręczyłam jednemu z nich przesłanie ojca http://brygidaibartek.pl/przeslanie-mojego-ojca/, na drugi dzień gdy odjeżdżaliśmy przyszedł i powiedział, że jego ojciec też mu powiedział, że nie ma budować duży dom, tylko być na przyrodzie.

Nam w snach też powychodziło wiele rzeczy, których informacje Ci Panowie przynieśli na sobie.

 

 

 

 

W nocy było piękne bezchmurne niebo i temperatura spadła do 2 stopni (włączyliśmy pierwszy raz ogrzewanie postojowe). Ranek powitał nas 6 stopniami, które potem przeszły w 8. Stwierdziliśmy, że na ten moment przestrzeń tutaj się zamknęła.

Radośnie podziękowaliśmy jej za niesamowite spotkanie.

Żegnaliśmy jezioro jak dobrego przyjaciela, który odkrył przed nami to co miał najlepsze, pozwalając nam wzrastać w jego sąsiedztwie.

Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy Tobie dziś.

Może kiedyś znów się spotkamy – w Tobie będą inne wody, i w nas też.

Spotkamy się jako te same, ale inne istoty.

 

 

Magiczny las nad Chubsugul

Magiczny las nad jeziorem Chubsugul.26-29 sierpnia 2015

 

 

 

 

Są takie miejsca które zachowały swój niepowtarzalny urok. Coś do nich przyciąga, daje wrażenia które zapisują się głęboko w sercu. I taki jest modrzewiowy las nad jeziorem Chubsugul.

 

 

 

 

 

Nie jest specjalnie gęsty, ale przez to większa ilość światła dociera do najniższego piętra roślinności ukazując bogactwo kolorów. Bo tak nam się ukazał, pełny zielonawych mchów, żółtawych i brązowych porostów, białego chrobotka (inaczej jagiel – porost stanowiący pożywienie reniferów – mieszkających w okolicznych górach), pomarańczowej ściółki z igieł modrzewia. Wszystkie one wspinają się po kamieniach, przywrócony drzewach lub po prostu ścielą glebę stanowiąc tło dla wdzięczących się grzybów.

 

 

 

 

 

 

A takie ilości grzybów spotyka się tylko w krajach gdzie nie ma tradycji ich spożycia (Mongolia). W naszym lesie najwięcej było maślaków. Już dawno zauważyliśmy że w obrębie Europy i zachodniej Azji nie ma wielkiej różnicy w wyglądzie i rodzajach grzybów (przynajmniej tych jadalnych). Są oczywiście takie co ich nie znamy, ale w Polsce także wszystkich nie rozpoznajemy – szczególnie blaszkowców.

 

 

 

 

 

Niezwykłym widokiem, jakże rzadkim dla naszych lasów, jest widok naturalnie obumierającego grzybka, przechylonego na bok i opartego kapeluszem o ziemię.

 

 

 

 

Powalone drzewa z których odpadła już kora, pokazują wyraźny skręt rosnącego powoli pnia. Obrazu dopełniają wszędobylskie prosty, białozielonkawe obrastają gałęzie drzew żywych i tych powalonych. Dzięki nim las stał się "brodziaty " i wyraźnie starszy.

 

 

 

 

 

Należy się jeszcze szczególne miejsce w tym opisie dla istot tych "mniej widzialnych"… Skrzatów, elfów, krasnali i innych duszków mieszkających i opiekujących się tym zakątkiem.

 

 

 

 

 

Tajemniczy wygląd wnętrza lasu, egzotyczny wręcz charakter jego połączenia z jeziorem, które w słońcu nabiera lazurowego koloru, powoduje wyraźnie odczuwalną obecność tych stworzeń.

 

 

 

 

 

 

Dziękujemy im wszystkim za zaproszenie, pokazanie tego naturalnego rajskiego ogrodu w promieniach słoneczka , za drewno na ognisko nad brzegiem jeziora, a nawet za naturalną ławeczkę w postaci zwalonego pnia. Otoczenie jeziora to park narodowy.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pożegnanie z Meteorami trwanie w ciszy

Pożegnanie z Meteorami – Monastyr Świętego Nikolasa – zatopieni w ciszy. 8 marca 2015

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Maleńki monastyrek świętego Nikolasa zapraszał nas od pierwszego dnia gdy przyjechaliśmy do Meteorów. Gdy niedaleko od niego zatrzymaliśmy się na siusiu, usłyszeliśmy jego dzwony, a drugą noc spaliśmy opodal i wtedy słyszeliśmy poranne śpiewy.

Nasi przewodnicy, duchy opiekuńcze czy jak ich nazwiemy, prowadzili nas według swojej kolejności przez wszystkie czynne zakony. Teraz po fakcie mogę stwierdzić, że w idealny sposób.

Najpierw monastyry bardziej komercyjne i zadeptane, jednak dołożona była do tego mgła, dająca magię pozwalającą się otworzyć jeden na drugiego. Następnie niemiłe siostry, które ruszyły masę procesów, aby na koniec pożegnać spokojnym , a potem najbardziej gościnnym monstyrem, który pozostanie w naszej pamięci, nie jak nadęte święte miejsce, a jak odwiedziny u wyciszonego wujka czy wujków, którzy chcą dzielić się tym co mają i służą radą, pomocą. Najbardziej przyjazny, najbardziej nastawiony na to, aby człowiek w nim był, a nie tylko zapłacił, zrobił zakupy w sklepiku i szybko wychodził.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Zapraszał do bycia swoją domową atmosferą, czuło się że jest to miejsce nie tyle święte, co nadające się do zamieszkania i życia w kontemplacji. .

Wewnątrz wygodne ławy z materiałami do czytania (niestety po grecku) i zewnętrzne balkoniki (aby słuchać koncertów ptaków na sąsiednich skałach.).

Wewnątrz kościółka freski – nie przestawiające bitew i wojen, aniołów z mieczami, czy też wszystkich sposobów na męczarnie dla świętych (jak we wszystkich pozostałych), a sceny biblijne

( i to głównie z zakresu edukacji i pomocy).

Freski zostały namalowane na początku XVI wieku przez nieznanego artystę, czy moim zdaniem artystów. Łatwo wejść w kontakt z miejscem, z artystą, który opowiada, że tworzył to w stanie głębokiej kontemplacji dla dobra swojego, jak i innych.

On miał radość bycia z Bogiem tworząc te freski i chce się dzielić tym z innymi.

Aby inni oglądając doznawali tej radości.

Naucz mnie tak malować – zadźwięczało w mojej głowie.

Ty już umiesz malować jak chcesz i śpiewać – w stanach wysoko wibracyjnych wszystko jest możliwe.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Przypomniała mi się rozmowa z naszych elfem Giro, który parę miesięcy pływał na desce surfingowej.

Umiesz pływać na desce? – zapytałam

Już tak – odpowiedział

Wcześniej nie umiałeś, uczyłeś się? – ciągnęłam temat

Czego się uczyć – odpowiedział – mówisz, że chcesz coś zrobić i to robisz bez żadnych wątpliwości

 

Matrix wątpliwości, niemożności, ocen,

 

Wybieram świat wysokowibracyjny 5D w którym umiem to co chcę, co mi jest potrzebne.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Zatapiam się w ciszy, schodzę coraz głębiej, mimo puszczonego w sklepiku radia. Nagle pojawiają się emocje – ruszone przez siostry wczoraj – że mnie stąd wyrzucą. Ciało kontroluje każde usłyszane słowo gdzieś na zewnątrz i grzebię się nerwowo.

Pozwalam sobie obserwować ten stan.

 

Wszystko co robisz jest nieakceptowane i musisz to robić w ukryciu, szybko, bez akceptacji innych – przelatuje przez moją głowę, a za moment ciało i umysł uspokajają się zatapiając w bezwzględnej ciszy.

Program zdemaskowano.

 

Robię to co ważne dla mnie jawnie, spokojnie, przy akceptacji otaczających mnie ludzi.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Z kuchni dochodzi zapach posiłku, ktoś gdzieś rozmawia, ja trwam w ciszy tego miejsca.

 

Pozwalam sobie bezpiecznie trwać w ciszy

 

Dziękujemy temu miejscu za gościnę, za ten czas

Meteory pozostaną w naszych sercach, a specjalnie maleńki klasztor świętego Nikolasa, oparty o skały opodal miasteczka, ze śpiewem ptaków i przestrzenią doliny.

Jeszcze raz dziękujemy za ten czas w nim i w całych Meteorach, jak zwykle z takich miejsc wyjeżdżamy, jakby inni ludzie.

Jedziemy na Peloponez – jak nam się pokaże …………. zobaczymy.

Prosimy o miejsca wysoko wibracyjne. 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przygoda – Niiiiiiiiieeeeee

Przygoda – mówimy NIE! 5 luty 2015

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

A my z Zugdidi kierowaliśmy się w kierunku Martvili poddając się kontemplacji miejsc, oglądając zadbane domki, czyste obejścia i mężczyzn przy pracy (wielka rzadkość w Gruzji, gdyż albo stoją z kolegami, albo są jednym z dyrektorów małego sklepu, a czystość wokół domu dotyczy tylko Gurii , Svanetii, Samegrero)).

 

Niesamowite tutaj w Gruzji jest to, że w parę godzin można zmieniać strefy klimatyczne od pięknej zimy, po praktycznie wczesną ciepłą (20 st.) polską wiosnę.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Przespaliśmy się na pagórkach podziwiając ich piękno i okoliczne majestatyczne ośnieżone góry. By potem dalej spokojnie wjechać w drogę prowadzącą przez dolinę do górskiego resortu Lebarde

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Nagle drogę zagrodził nam szlaban przy którym leżał pies.

 

Szlaban był na wysokość naszej landrynki, nie było więc pewności czy się zmieścimy. Normalnie tak jak podjechaliśmy pod niego to nie, ale… . Zacząłem kombinować odwróciłem auto i tyłem powolutku przejechałem pod szlabanem, pozostał centymetr luzu…….przejechałem , no nie do końca, w uniesieniu nad swoją genialnością nie zauważyłem otwartych drzwi i sklinowałem je o słupek boczny konstrukcji szlabanu. Dlaczego tak się stało? Nasunęły się wątpliwości. Czy to aby nie znak, by nie kontynuować podróży, coś idzie tak jakoś na siłę . Wiemy, już to mocno doświadczyliśmy, że jak nie idzie lekko – to ta opcja jest nie na naszej drodze życia. Ale podstawowa zasadą wszechświata jest wolna wola – jeżeli ktoś chce, może doświadczać nawet przykrych rzeczy. . W analizie doszukałem się nie ostrzeżenia, ale wzrostu swojej dumy i pychy nad genialnością super kierowcy – więc ruszyliśmy dalej w dolinę!

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Nie bez uwagi podeszliśmy do leżącego psa obok szlabanu. Wyglądał iście na strażnika doliny. Po dużym kawałku chleba, odszedł na bok, dając nam wolna przestrzeń na przejazd. Duchy pokarmione i ułaskawione – zakrzyknęliśmy nieco pochopnie! Dolina okazała się pięknym, niemal subtropikalnym zakątkiem , gdzie drzewa obrastały zimozielone pnącza, a po głazach wspinały się mchy i porosty. Dolinę ożywił potężny strumień górski , o mocno skalistych brzegach.

 

Stan szutrówki biegnącej w głąb tego zakątka przyrody mówił jasno, że tylko ograniczona liczba aut może go eksplorować.

 

Kocham takie miejsca, jest w nich jeszcze pierwotna dzikość przyrody, wraz z boską wibracją, na ten moment żywioły natury i człowieka muszą współegzystować. Podążaliśmy w górę drogi, forsując ciągle głębokie kałuże, lub luźne kamieniste piargi powstałe zapewne z lawin. Dolina o tej porze roku pusta, tylko jakaś zagubiona ciężarówka z sianem i idący drwal potwierdza nasze wcześniejsze obserwacje – w tym regionie Gruzji mężczyźni pracują (wyglądają bardziej na Svamów)!

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

23

2526

 

Mijamy iście skrzacie miejsca, konary drzew obrastają mchy całymi poduchami, dając plener do zabaw z aparatem.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Po drodze przejeżdżamy dwa betonowe mosty. Ich rozmach świadczy o dawnej świetności miejsca do którego prowadzi droga. Na wysokości 1600 m.n.p.m., znajduje się letni, daczowy (VI-IX) kurorcik z ciepłymi termalnymi wodami. Teraz widzimy połoninę z dołu, zasypana śniegiem odpoczywa od zgiełku ludzkich zabaw.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

I tak sielsko – anielsko dojeżdżamy do mostu na rzece, przypominającego te rodem z filmów o Syberii. Konstrukcja stalowa nie budzi zastrzeżeń, tylko deskowanie takie jakieś z lekka prowizoryczne.

 

Jednak ślady wskazują że jest użytkowany nawet przez ciężarówki zwożące drewno.

 

DO ODWAŻNYCH ŚWIAT NALEŻY – JEDZIEMY PO PRZYGODĘ!”

 

zadźwięczało wyraźnie w mojej głowie (dźwięczało wyraźnie z butą i nonszalancją, tak jakbym wyzywał los CHODZCIE WSZYSTKIE PRZYGODY ŚWIATA – JA SOBIE Z WAMI PORADZĘ!!!).

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wjechałem na most, takie odcinki specjalne najlepiej przemierzać nie za wolno, nie za szybko. Tak aby nie obciążać jednego miejsca nadmiernie, ale też nie napierać na szybkości. W połowie mostu nagle auto wyraźnie uniosło się na tylnej osi w górę, gwałtownie zwolniło do zera i opadło w bok – tylnym kołem na sam skraj mostu!………….

 

Co się stało?………

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Jedna z belek mostu podniesiona przednim kołem, wbiła się ponad ramę auta, a drugim końcem zaparła o most!!!………..

 

O cofaniu nie było mowy, pozostawało tylko rozrąbać foszta na pół. Przez myśl przeszła mi wizja pilarki, jednak składane narzędzie ala łańcuch do cięcia świeżego drewna posiadane przez nas nie zdało by tu egzaminu. W ruch poszła siekiera.

 

Pomiędzy belami wraz z opadającymi wiórami widać rzekę, na oko z 10 metrów wysokości. Już na tyle wysoko aby przenieść się na inny świat, ale nie aż tak wysoko aby było to pewne.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po około piętnastu minutach jednostajnego ciągłego, prawie bez oddechowego i nie sprawiającego wysiłku rąbania, na tej bezludnej zimową porą drodze pojawiła się ciężarówka. Sympatyczni panowie docinają pilarką do połowy nadwątloną belkę.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Reszta mostu mija bez „PRZYGÓD”, a my analizujemy i stawiamy wnioski. „nie jesteśmy tu mile widziani”, „ były po drodze ostrzeżenia od wszechświata” – źle odczytane poprzez pragnienia odwiedzenia doliny. Program „PRZYGODA” to bardzo niebezpieczny dla podróżnika schemat kreacji rzeczywistości. Zawiera w sobie chęć przeżycia czegoś wyjątkowego, często trudnego i ekstremalnego. W tym przypadku lekko przygięta rura wydechowa ogrzewania postojowego, oraz niewielkie zniekształcenie nadkola to naprawdę niska cena zachowania zdrowia i życia w wymiarze ziemskim.

 

Podróżuję przez życie i świat, aby doświadczać Boskich wibracji przestrzeni przyrody, odkrywając i umacniając je w sobie.

 

Zawracamy!

Paradoksalnie, w umyśle pojawia się żal utraty możliwości zobaczenia całej doliny, podsycony jeszcze zapewnieniami drwali z ciężarówki o kilkunastu dalszych kilometrach przejezdnej drogi, przebiegającej przez piękną przyrodę. Żal o utratę czego?……. Przecież od pół godziny mogłem lub mogliśmy już nie przebywać w tym ziemskim wymiarze!

 

Wniosek nasuwa się oczywisty – odkładanie na mglistą przyszłość tego w jaki sposób chcemy żyć (patrząc tak od serca w głąb siebie), czy też samorealizację – w świetle dzisiejszego wydarzenia jest oczywistą bzdurą.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

40

 

Obserwowałam całe wydarzenia troszkę z boku, najpierw drzwi zahaczone o szlaban, potem już na moście przy jego oglądzie jakaś niewidzialna siła wytraciła mi świeżo obraną pomarańczę z ręki. Stwierdziłam, że wrzucę ją do rzeki

– Co robisz – krzyknął Bartek

– duchy upomniały się o pokarmienie – powiedziałam spokojnie

– można było ją umyć – powiedział z żalem Bartek

Tak samo było z przejazdem przez most.

Popatrzyłam na niego, pokrzywiłam nosem, stwierdziłam, że średnio mi się podoba i że w sumie to bym przez niego nie jechała, szczególnie po znakach z drzwiami, a szczególnie z pomarańczą

– Jak się boisz to sam go przejadę – powiedział w butą Bartek

Nie czułam zagrożenia, więc wzięłam aparat i poszłam na koniec mostu.

Bartek ruszył, ja zaczęłam robić zdjęcia, nagle landrynka zatańczyła na moście i praktycznie zawisła nad przepaścią.

Cała zesztywniałam.

Podbiegłam i zobaczyłam kawał deski wbitej w błotnik i most.

Próby wyciągnięcia nic nie dały, więc Bartek powoli odrąbywał ją siekierą, a ja w tym czasie prosiłam wszystkie siły o pomoc i rozmawiałam z duchami doliny, które kazały mi wracać za szlaban i po żadnym pozorem nie zostawać tutaj na noc, wtedy wszystko skończy się bezpiecznie.

Gdy Panowie drwale pomogli nam wydostać foszta i przejechaliśmy most, Bartek nadal chciał jechać dalej, wręcz włączyło mu się jakieś kpienie z całej płaszczyzny duchowej sytuacji i znaków. Jednak stanowczo postawiłam na swoim.

Bartek za jakiś czas doszedł również do siebie i szczęśliwie wyjechaliśmy z doliny, biorąc po drodze na stopa jednego z drwali – śmiałam się, że teraz mamy jej (doliny) człowieka, to dolina na pewno nas wypuści.

Drwal nawet chciał nas zaprosić do siebie do domu, jednak jakoś energia na to poszła, i nie skorzystaliśmy z zaproszenia. Wyjechaliśmy z doliny i przed Martvili, znaleźliśmy nocleg praktycznie w rzece. Tylko teraz celowo i świadomie.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Rano zaczęliśmy ustawiać tę sytuacje i okazało się, że u Bartka wyskoczyła niechęć do życia. Bo jak żyć kiedy nie można być mężczyzną, który okazuje uczucia, nie jest zadufany w sobie, nie goni za emocjami, pokazuje lęki zamiast maskować je nadęciem. To nie mężczyzna.

 

Mężczyzna może być łagodny, okazywać uczucia, emocje być prawdziwy w każdym calu, a przy tym być stanowczym, wytrwałym i decyzyjnym

 

Gdy to ustawialiśmy przyszły do nas krowy, byki, jałówki napić się wody w rzece. Taki symbol (krowa), że gdy odpuszcza się powinności, stereotypy ma się połączenie ze swoim źródłem – można paść się na swojej wewnętrznej łące.

Za krowami przybiegły świnie (symol) przynosząc szczęście na nowej drodze.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

I nagle gdy pojawił się potężny Byk, który gdy zbliżał się do miejsca gdzie była reszta towarzystwa, zaczął głośno ryczeć. Tak, tak prawdziwego mężczyznę musi być widać i słychać (!).

Krowy zastygły w bezruchu, a on jak książę wszedł między nie.

 

Pozwalam sobie jako mężczyzna komunikować się łagodnie ze światem z miłością, ciepłem harmonią. Komunikować się sercem.

 

A z tymi wypartymi emocjami przez mężczyzn, to przychodzi mi do głowy jedno z autystycznych dzieci, którym robiliśmy masaże misami, 10 letni chłopak, który w przeciągu ostatnich 3 lat zrobił bardzo duży postęp, obecnie chodzi do szkoły, pozostał mu dalej niesamowity wgląd w niewidzialną rzeczywistość.

 

  • Kiedy będziesz do końca zdrowy? – zapytaliśmy go.

  • Nie szybko – odparł smutno

  • Dlaczego – ciągnęliśmy temat

  • Bo nie będę mógł płakać !

 

Pozostawmy to bez komentarza

 

P.S. Bartek jednak musiał skomentować: taką tworzymy cywilizację – „Mężczyzna musi być twardy i hardy”. Widać skutek na Ukrainie……… Czas na świadome zmiany……….

 

Noworoczny prezent, a może wskazówka na cały rok?

Batumi Nowy Rok 30 grudnia do 2 stycznia 2015

 

25

 

Powróćmy do Nowego Roku. Na poziomie subtelnym w tym święcie jest jakby zawarty cały przyszły rok. Chcemy tego czy nie, ale wewnętrznie skupiamy się na przyszłości, nastawiamy się na nią. W jakim stanie spotkaliśmy Nowy Rok, tak będzie się układał cały późniejszy ciąg wydarzeń. Wszyscy znają przysłowie: jak przywitasz Nowy Rok, tak go przeżyjesz. Dlatego ludzie starają się zarzucić stół jedzeniem i bawić się do upadłego, aby rok był pomyślny. Jednak mało kto rozumie, że to przysłowie dotyczy stanu wewnętrznego, a nie stołu zarzuconego jedzeniem. Nowy Rok należy witać z czystą duszą, a nie z napchanym brzuchem. Jedzenie przy noworocznym stole jest potrzebne dla pozytywnych emocji i przejadanie się w tym przypadku może przynieść odwrotny efekt. Jeśli witamy Nowy Rok z niezamkniętymi obrazami, lękami i różnymi pretensjami, to powinny nastąpić wydarzenia, które uwolnią nas od tych emocji. Ziarno przyszłego roku powinno być czyste, bo inaczej niezależnie, jak będziemy go podlewać, nie wykiełkuje i nie da dobrych plonów. S.Łazariew. Diagnostyka karmy 8

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

26

27

 

Od jakiegoś czasu przychodziły do mnie obrazy Nowego Roku w Batumi. Potem pojawiła się ochota na powitanie Nowego Roku w jakimś miejscu z widokiem na miasto, z dala jednak od ludzi. Na myśl przychodził mi tylko Radisson hotel, który ma całkiem przeszklone pokoje z widokiem na miasto i zapowiadany pokaz sztucznych ogni..

Puściłam prośbę we wszechświat.

Przyjechaliśmy do Batumi 30 grudnia zaczęliśmy spacerować po starówce miasta i nagle 50 metrów przed głównym rynkiem udekorowanym choinką zamigotał do mnie hotel Brighton.

– Choć, zapytamy o cenę i zobaczymy pokój – powiedziałam.

Pokój okazał się duży, sympatyczny z balkonikiem i widokiem na plac w cenie 110 (200 zł/2 osoby) lari ze śniadaniem.

Zostaliśmy, zagadał.

Jakie było moje zdziwienie, gdy rano idąc na śniadanie zobaczyłam taras na 4 piętrze, czyli na dachu budynku z widokiem na miasto.

Czy trzeba lepsze miejsce na powitanie nowego roku, nie tylko widok na miasto, to jeszcze świeże powietrze, a ludzi w hoteliku niewiele, więc nie powinno być tłoku.

I tłoku nie było…

Przed północą poszliśmy na tarasik razem ze skrzatami i okazało się, że cały należy do nas.

W Rosji i w krajach post rosyjskich Nowy Rok był lansowany jako zamiennik świąt Bożego Narodzenia. A dzięki innemu kalendarzowi przypada on wcześniej niż Boże Narodzenie (7 stycznia)

 

29

30

 

43

 

Dlatego większość osób w tym czasie siedzi przy suto zastawionym stole, dziadek mróz przynosi prezenty. Można rzec odpowiednik naszej wigilii. Więc na ulicy nie ma tłoku. Na rynku jacyś tenorzy śpiewają, wszystko bardzo spokojnie.

Poza tym w tej kulturze wita się Nowy Rok, a nie żegna stary. Świat idzie w przyszłość, a nie zostaje myślami w przeszłości.

 

39

37

 

I tak ok 15 minut przed północą nastąpiła kawalkada sztucznych ogni prywatnych do których około 5 minut przed północą dołączyły miejskie. Stare stapiało się z Nowym, nie było żadnego rozdziału, przedziału. Cała gra światła trwała do 10-15 minut po północy. Gdzieniegdzie latały lampiony szczęścia, roznosząc radość i miłość po okolicy. A my z idealnej wysokości obserwowaliśmy świat radości, kolorów (tylko dlaczego musi być w takim huku? Czy radość to wrzask? )

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

36

 

Ale Cię wszechświat lubi – powiedział Bartek – dał Ci to co chciałaś, Ty o to wcale nie zabiegałaś, powiedziałaś i zapomniałaś! A on zrealizował zamówienie! – w czasie wybierania hotelu nikt nie pomyślał o widoku nas starówkę miasta i pokaz sztucznych ogni.

Tak było – i dostałam.

Tylko wtedy tak naprawdę jesteśmy otwarci na dobroć wszechświata, gdy na nim nie wymuszamy tego co chcemy, gdy co chwilę nie kontrolujemy.

Tylko pozwalamy zostać otwarty, ufnym ………….

 

Jestem wolna od przywiązania do tego chcę otrzymać, puszczam to i pozwalam wszechświatowi to realizować

 

Taki cudowny prezent wszechświata dla mnie.

 

Wam również życzymy ufności w Boga wszechświat, bez oceny, wymuszania, kontroli.

Zaufania, że zawsze otrzymuje to co najlepsze w danym momencie dla nas.

 

45

 

Bo właśnie na drugi dzień poszliśmy do Radissona na kawę, na 19 chyba piętro. Oszklenie od dołu do góry, aż zakręciło mi się w głowie. Po paru chwilach zdałam sobie sprawę, z tego, że jestem w miejscu gdzie nie otwierają się okna i całe powietrze jest wiele razy przetrawione. A co za tym idzie cała energia krąży w kółko po tym hotelu, bez wyraźnej świeżości, nowości.

Kiedyś pracowałam 1,5 roku w takim budynku i w pewnym momencie ku zgorszeniu zarządu znalazłam sobie pomieszczenie z otwieranymi oknami w piwnicy, gdzie poprosiłam o przeniesienie.

Tu w Batumi gdybym poszła za umysłem – zapłaciłabym nie tylko 3 razy więcej za hotel, ale przede wszystkim utknęłabym w marazmie energetycznym tego miejsca.

 

Jeszcze raz dziękuję wszechświatowi za ten prezent, a sobie za pokorę w podążaniu własną drogą. 

 

42