oczyszczanie organizmu
now browsing by category
Stepy Kałmucji….
Stepy Kałmucji…. 8.07.2019
Już tu byliśmy obiecywaliśmy sobie że tu wrócimy na wiosnę, na kwitnienie tulipanów- niestety w tym roku z powodu suszy spektakl ten był wczesny i krótki….
A w znanym nam datsanie w Łaganiu naszło mnie do kolejnych refleksji o jedzeniu i jego następstwach….
A Brygidka swoje dała refleksje o szybkiej zmianie klimatu w podróży ….
Osetyński piróg i moja utrata lekkości.
Osetyński piróg i moja utrata lekkości.
25.06.2019
Przez dwa miesiące miałem puste jelita. Stało się to po trzech kuracjach wyrzucających treść jelita ze środka . Pisałem o tym w postach z Dżule-su. Piłem w tym czasie tylko mocno rozcieńczony sok . Teraz po niedużej dawce mąki w chiczynach i obfitej z osetyńskiego pieroga dzielę się swoimi doznaniami na filmiku:
A Brygidka także o pierogu słów kilka….
A zdjęcia pochodzą z okresu gdy jeszce byliśmy lekcy… Dolina narzanów jest na drodze do Dżule-su. Są tu wspaniałe w smaku lekko gazowane wody mineralne.
Mineralne źródła podnóża Elbrusa
Mineralne źródła podnóża Elbrusa. 06-21.06.2019
Wciąż dowiadujemy się o kolejnych. Tym razem poczęstowano nas informacją o tym jak pewien człowiek przyjechał tu z zaawansowaną cukrzycą i pijąc wodę „ na trzustkę „ – wyzdrowiał całkowicie. Oczywiście nie trwało to 3 dni, tylko całe lato albo lepiej….. Zatem należy się zastanowić nad wpływem zmiany środowiska życia, zamieszkania, osób towarzyszących i pracy na nasze zdrowie. Możliwe że wyzwolenie się od chorób jest tak naprawdę wyzwoleniem się od destruktywnego wpływu otoczenia na nas.
Mężczyzna ten postanowił utrwalić efekt uzdrowienia i prowadzi teraz jedyne kafe w Dżulesu. Położone sto metrów od basenu z radonową wodą.
Przypadków uzdrowienia jest cała masa, lecz te cenne to te które są sprawdzalne, przynajmniej na podstawie rozmowy z osobą uzdrowioną.
Ciekawym zatem przykładem jest jeden ze strażników parku narodowego na którego terenie znajduje się ta dolina ze źródłami. Posiadał nowotwór czwartego stopnia, został wypisany ze szpitala z wyrokiem 3 miesięcy. Na początku po przyjeździe tutaj ludzie nosili mu wodę, potem chodził sam, ozdrowiał – przy wizycie u lekarza usłyszał że jak by nie był ich pacjentem to by oskarżyli go o oszustwo. Pozostał w pobliżu źródła, jest teraz strażnikiem parku…
A dla mnie spotkanie z tymi źródłami to też niezłe doświadczenie. Pierwsze przez tydzień pije się na czczo około 2,5 do 5 litrów wody ze źródła na wątrobę. Wywołuje to lekką biegunkę, a u mnie dodatkowo słabość w ciele. Zatem nie jeden raz wlokę się z głębokiej doliny, gdzie jest usytuowany. Pomimo tej słabości tym razem nie rezygnuję z spacerów po okolicy usianej wiosennymi kwiatami.
Można efekt dodatkowo wzmocnić pijąc wodę na trzustkę, jelita, oczy, nerki. Kuracji powinna towarzyszyć prosta dieta oparta o warzywa i owoce z małą ilością tłuszczu. Białko i cukier najlepiej sobie podarować.
Tegoroczne nasze zapasy na dwa tygodnie pobytu to 30 kg pomarańczy, oraz dwa wspaniałe irańskie arbuzy. Przy pomocy sokowirówki robiliśmy z nich sok i piliśmy rozcieńczony z wodą 1 do 3.
Dołożyliśmy do tego olej ostropesta pity na czczo w ilości 30 do 50 ml pomieszany z sokiem z cytryny.
Samopoczucie było różne i kończyło się moim narzekaniem na chłodną pogodę , która zagościła w drugim tygodniu pobytu….
Jednak efekt kuracji to niemalże czyste jelito grube. Z którego wyskakiwały pod koniec kuracji co najwyżej fusy z soku pomarańczowego z wodą.
Poniżej filmik z opowieścią o mineralnej dolinie…….
Dżulesu – u podnóża Elbrusa – Bałkaria, Kaukaz
Dżulesu – u podnóża Elbrusa – Bałkaria, Kaukaz. 09-21.06.2019
Kolejny powrót do tej krainy orłów i świstaków. Przestrzeni bez człowieka, bez jego stałych siedzib. Siedliska pełnego dzikich roślin, kwiatów, ptaków, wód mineralnych, zwierząt i owadów.
Wszystko toczy się na wysokości 2400 m.n.p.m. i w bliskiej odległości od północnej ściany Elbrusa, po której można ścieżką wejść na szczyt.
Jednak pomimo że jesteśmy tu trzeci raz, szczyt nie zaprasza….zaprasza natomiast przestrzeń dolin, zapraszają orły i kwiaty do pieszego wędrowania z aparatem fotograficznym w ręce.
Zapraszają mineralne źródła na dogłębne oczyszczanie jelit i innych narządów.
Zapraszają ludzie na spotkania przy herbatce w czasie których odkrywają dla nas ciekawostki regionu, kuchni i leczniczych środków.
Byliśmy tu na późną jesień – właściwie uciekaliśmy przed śniegiem, który mógłby zablokować drogę wiodącą z Kisłowodska do tego „dzikiego uzdrowiska” – 70 km w głąb gór Kaukazu.
Byliśmy w lecie, gdy tętniło życiem przyjeżdżających tu kuracjuszy i turystów.
Teraz jednak takie prawie puste wypoczęte energetycznie po zimie, pełne wiosennych kwiatów podoba nam się najbardziej. Jeszcze nie pojawiły się stada krów i owiec….ani zgiełk wakacyjnych turystów…..ani…….
Przestrzeń się wdzięczy, mieni kolorami, daje odpoczynek, wytchnienie. Zachęca do rozwinięcia swojej aury na szerokość. Scalenia się z wibracją miejsca….
Uwielbiam te spacery, bez planu, tam gdzie duszki zapraszają. Gdzie pola różaneczników wdzięczą się w słońcu i wietrze… Tam gdzie strumienie dają swój spektakl ruchu od tysięcy lat.
W świat legend o istotach z innych galaktyk, które znalazły i wybudowały sobie podziemne królestwo we wnętrzu góry…, widują teraz światła ich statków osoby które bywają tu zimą…
Legendy legendami, ale pionowe sztolnie są realne – ponoć wykute przez Hitlera…..technologią której brakuje do dziś.
A poniżej filmik z naszą opowiścią o tym miejscu:
Rezerwat „Generalskie plaże”
Rezerwat „Generalskie plaże” 27-03.2019
Nasza znajoma z Saratowa poleciła nam to miejsce. Dziękujemy Tani za ten namiar. Polecając napisała „jak nie byliście na „Generalskich Plażach” to nie byliście na Krymie”. I miała rację.
Rezerwat przyrody ten znajduje się 50 kilometrów od Kercza, na brzegu morza Azowskiego. Jego wielkość to tylko 30 na 15 km.
Głównie to przestrzeń pagórkowatego stepu, po którego dróżkach można jeździć autem. Za względu na mocne zjazdy i podjazdy – na niektóre plaże – lepiej to robić terenówką.
Wybrzeże nas urzekło swoim pięknem, schodzących do wody formacji skalnych, naturalnych zatoczek – z żółtymi, piaszczystymi plażami. Do tego stosunkowo ciepłe wody morza Azowskiego o tej porze roku, w których pływają widywane przez nas regularnie delfiny.
Obrazu dopełniają „kwietniki z dzikich kwiatów”, bo to nie kwiaty w trawie tylko kobierce kwiatów z których wystają źdźbła traw. Uwodzą nas swoimi zapachami, lubimy odszukiwać ich właścicieli…
Nawet jednego razu wypływam wpław, podobnie jak w Abchazji, w głąb morza bo przepływa akurat stadko tych ssaków – niestety nie zainteresowały się mną.
Na niektórych dojazdach do plaż są zakazy campingowania. Przy tych największych ich nie spotkaliśmy, dlatego nawet o tak wczesnej porze roku trafiają się turyści namiotowi. Jest ich niewielu, zatem stoimy samotnie, w kolejnych zatoczkach lub na wyniesionym klifie ponad morze.
Te ostatnie dają przegląd przestrzeni i miejsca takie są zwykle czyste energetycznie. Czujemy się tu zatem swobodnie będąc w miejscu które jest wypoczęte po zimie i może pretendować do „naszego ziemskiego raju”. A na pewno naszym numerem jeden przyrodniczych miejsc Krymu.
Pozostajemy tutaj zatem jeden tydzień, robiąc przy okazji oczystkę ciała.
Tym razem jest to działanie na kilku poziomach.
Rano na czczo piliśmy płyn fizjologiczny 200 ml w celu oczyszczenia nerek.
Potem kilkanaście do kilkudziesięciu minut ampułkę 10 ml triosulfatu rozpuszczonego w wodzie w celu usunięcia metali ciężkich.
Około 16 godziny przychodziła kolej na dowolny (50 ml – tylko wysokiej jakości) olej z cytryną – w celu oczyszczenia wątroby.
Jedliśmy i piliśmy tylko do 18 godziny, a potem sól gorzka 40g rozpuszczona w wodzie w celu oczyszczenia okrężnicy z treści i złogów jelitowych.
Do własnej decyzji należała jeszcze aplikacja ziołowych środków na pasożyty (piołun lub wrotycz).
Kuracji towarzyszyła lekka, głównie sokowo-wodna dieta.
Siedem dni to okres który przeniósł wyraźny efekt opróżnienia jelita, pod koniec prawdę powiedziawszy miałem już tego dość.
Opróżnienia były regularne przez całą dobę i wywołały zmęczenie w moim ciele.
Jednak czuło się zmianę na poziomie energetycznym ciała – na plus oczywiście…