boże narodzenie w kalwarii
now browsing by tag
Powrót do domu. Pozwalamy sobie na emocje – na bycie sobą
Powrót do domu. Pozwalamy sobie na emocje – na bycie sobą – 25 stycznia – 16 kwietnia 2016
Napisanie ostatniego odcinka niedawno zakończonej podróży zajęło wiele….wiele czasu.
Dlaczego ???
Gdyż pisanie po powrocie do Bielska było bardzo trudne, wiele razy zastanawiałam się pisać o tym co zastaliśmy w domu – czy nie? Pisać o ludziach z lekka nieodpowiedzialnych, pisać o swoich lekcjach, emocjach.
Patrzyłam w internet, w lekkich kompleksach, gdzie wielu mówi tylko o miłości – a to co nią nie jest – „przeminie i olej to”. A mnie szły emocje złości, bezsilności, przytłoczenia.
Obniżona energia to jak sama nazwa wskazuje to obniżony potencjał do działania, do tego przyplątały się oczyszczenia, które zwaliły nas z nóg.
A jak było……
Po wyjechaniu z Mierzei Kurońskiej, gdzie niesamowitym tortem świętowaliśmy 200 000 km z Landrynką,
pojechaliśmy do naszej ulubionej Veni na warsztat praniczny www.veni-loveandlight.com
a potem do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie zatrzymaliśmy się w domu pielgrzyma na kilka dni by ustabilizować energię.
Do Bielska, domu kompletnie nam się nie spieszyło…….
Dlaczego???? – zadawaliśmy sobie pytania .
Może daliśmy intencję aby sprzedać dom, uporządkować relacje tak aby nie było już w Bielsku żadnych kotwic?
Może nie spieszyło nam się do tego….?
Jedną z odpowiedzi był dom zagracony przez naszych lokatorów. Tak bardzo, że jak byliśmy rok temu to nie za bardzo mieliśmy się gdzie podziać.
Napisaliśmy list aby odgruzowali dom i posprzątali (to również nie była ich mocna strona) i odczekaliśmy jakiś czas.
Właśnie ostatnim razem jak byliśmy w Bielsku to trochę za bardzo spieszyło nam się do kolejnego wyjazdu aby pożegnać się z naszymi lokatorami i szukać następnych. Gdyż wtedy praktycznie wróciliśmy by „wyserwisować im dom”, aby mogli dalej za darmo tam mieszkać. Kompletnie nie wywiązali się z obowiązków.
Bartek jak to Bartek jeszcze wtedy zamiast mi to powiedzieć – wolał sam zrobić – niż porozmawiać z nimi. A oni nie mieli nawet ochoty popatrzyć na to – co się jak robi. I mimo że pokazywaliśmy jak myć WC octem aby nie było czarne, czy informowaliśmy jak płukać kamyczki rozsączu biologicznej oczyszczalni, czy jak czyścić komin – i tym razem ustalone obowiązki nie były dopełnione.
Jedno co – opiekowali się świetnie kotem, więc rok temu stwierdziliśmy, że połowę obowiązków robią super więc resztę ….. no dobra.
Trafiliśmy na ludzi, którzy robią coś tylko wtedy jak mają nad sobą bata.
Więc jak tym razem wróciliśmy do domu i okazało się, że obowiązki wynikające z naszej umowy ponownie nie były wykonane, dom zaniedbany, zagracony, brudny z kałużą wody pod WC, trawą wykłoszoną, zasuszoną, stercząca po kolana, kominem nie wyczyszczonym (co się przełożyło na czarny sufit od dymu), niepłukanymi kamykami w oczyszczalni, no i z czarnym, śmierdzącym WC . I choć oni twierdzili, że dom czyściutki, pomimo że każdy ma swój poziom czystości, nam taki nie odpowiadał.
Hitem było stwierdzenie, że musieli przepchać zlew w kuchni – ciekawe kto tam mył garnki? My?
Nie wspomnę już o energii miejsca…..
Tak więc przy jakieś tam ostrzejszej wymianie zdań wyrzuciłam ich z domu i powiem – ulżyło mi.
W tydzień wyprowadzili się ze swoimi rzeczami – ojjj…… jaka ulga.
Zabraliśmy się za porządkowanie przestrzeni fizycznej i energetycznej. Mycie WC zajęło nam około miesiąca, ale udało się – jest białe, czułam się tak jakbym odzyskiwała ten dom powoli, adekwatnie do stawania się czystszego WC, wraz ze schodzeniem kolejnych brązowych warstw .
Gdy postanowiliśmy dać komuś za darmo możliwość zamieszkania u nas przez dwa lata, a może i dłużej…..zależało nam głównie na opiece na kotem i faktycznie nianki to były super. Zapomnieliśmy tylko puścić intencję, aby te osoby również dbały o dom. Może sami do końca o niego nie dbaliśmy (tylko zgodnie z jakimiś normami utrzymywaliśmy go w miarę w czystości), ale nie było serca i wdzięczności o to, że jest. Zresztą pięknie pokazywała to nasza lokatorka, która narzekała na mankamenty domu, nie mówiąc o nim ani jednego dobrego słowa…..
Pojawiały się też inne programy, m.in. o dawaniu – że jak ktoś coś dostaje za darmo to nie szanuje, Ci co nie uznają dawania powiedzą – to hodowanie pasożytów.
Na szczęście tak wiele wsparcia i różnej pomocy otrzymujemy od innych. Nie czujemy się pasożytami – wiem, że są cudowni ludzie, którzy są w stanie być wdzięczni za to co otrzymują.
Uwalniam się od przekonania, że za darmo nic się nie dostaje, że jak coś otrzymuje za darmo to tego nie szanuję…..
Jestem wdzięczna za ten dom, za to, że mogę w nim mieszkać
Największą wartość dla mnie ma to – co otrzymuję bez wymiany z darczyńcą. Tak po prostu – jak od Boga, Opatrzności – cieszę się wtedy hojnością Wszechświata i dzielę z innymi tą radością, miłością, wdzięcznością i obfitością.
Uwalniam się od przekonania, że na wszystko trzeba ciężko zapracować
Pozwalam sobie brać dary Wszechświata z lekkością, wdzięcznością, miłością
Wiem, że Wszechświat jest bardzo hojny.
A wracając do domu – teraz na pewno wynajmując go ponownie czy szukając opiekuna-gospodarza, będziemy wiedzieli co jest dla nas ważne i jak ustawić intencje by odnaleźć odpowiednie osoby.
Nie dziwcie się, że ludzie nie chcą się dzielić, wolą zostawić puste domy niż je komuś z serca udostępnić. Takie danie jak w naszym przykładzie może skończyć się dodatkowym nakładem pracy i kosztów.
A przecież co by nie mówić o naszych lokatorach – oni tylko nie dbali, poza tym są to uczciwi, mili, spokojni ludzie, którzy TYLKO nie umieli zadbać o dom.
Zastane na miejscu energie depresji, beznadziei, braku energii i wiele innych – zazwyczaj w jakieś części kompatybilne z nami, spowodowały, że jak to krótko powiem – mieliśmy twarde lądowanie.
Lądowanie, które pokazało, że jeszcze mamy troszkę do zrobienia tutaj we własnej przestrzeni fizycznej (materialnej), i że nie można zostawić jej zaniedbanej i wyjechać. Ta przestrzeń będzie oddziaływała na nas, nawet gdy będziemy daleko…., podobnie jak zaniedbane relacje rodzinne, sprawy pokoleniowe , karmiczne to wszystko kotwice przy podnoszeniu swojej wibracji.
Takie sytuacje odsłaniają kolejne warstwy nas samych pokazując nas takich jacy jesteśmy, pokazują nasze emocje, słabości. Pokazują tu i teraz.
I właśnie tak jak pisałam wcześniej – patrzyłam w internet, gdzie wielu pisało o swoich wizjach jako rzeczywistości i zastanawiałam się czy na pewno ze mną wszystko ok – bo oni są już oświeceni – a mi daleko do tego.
Patrzyłam na niektórych znajomych, którzy bojąc się, że będą musieli obrać jakąś stronę – woleli z nami się nie kontaktować.
Patrzyłam coraz szerszym spojrzeniem na to wszystko i zastanawiałam się co ja tu robię?
Tak, to ważny czas i miejsce……
Obserwowałam bowiem kolejne wychodzące programy, pracowałam nad ich rozpuszczeniem i czułam się coraz lżejsza i weselsza.
Podczas pobytu w Bielsku były i cudowne chwile, gdy do cafe Grawitacji na nasze opowieści z Mongolii i slajdy przyszło ponad 120 osób, a po spotkaniu otrzymaliśmy wiele przemiłych maili.
Po prawie miesiącu pozbieraliśmy się i zaczęliśmy sprzątać przestrzeń posesji na każdym poziomie, malować ściany i sufity (zadymione nieumiejętnym paleniem w kominku lub brudnym kominem) i tak w ogóle ogarniać posesję fizycznie i energetycznie, odcinając wszelkie ingerencje w naszą przestrzeń innych energii i bytów.
Aby uwolnić się o jakiś przestrzeni trzeba załatwić wszystkie zaistniałe tam lekcje.
Może głupio mi pisać przyznając się do emocji, których gdzieś słuchając niektórych nauczycieli – nie powinnam mieć.
Pozwalam sobie na emocje i zobaczenie siebie taką jaka jestem
Bez prawdy o sobie, zobaczenia swoich demonów – trudno iść dalej, ponoć niektórym się to udaje – w każdym razie w internecie – osobiście jeszcze „nie dorosłam” aby kogoś takiego poznać osobiście.
Właśnie taki był kolejny program – dziewczyna która u nas mieszkała dużo mówiła o tym co zrobi, jak będzie…. natomiast nie robiła kompletnie NIC.
Słowa, słowa, słowa ….. słowa bez żadnego pokrycia.
Zresztą to również był program tej przestrzeni, może nie w tak ostrej formie jak pokazał nam Wszechświat teraz, ale….
Bartek bowiem o wyprowadzce stąd mówił jedno umysłem, a robił co innego w pewnych momentach, czasami rozwijając nawet z powrotem szkółkę.
Sam mówił, nie był gotowy, ale chciał, bardzo chciał ……. umysłem.
Umysł chciał co innego a ciało i podświadomość robiła co innego, kompletny brak spójności. Nie mówiąc o boskim prowadzeniu. Do takiego układu ono nie ma kompletnie dostępu. Osoba która wszystko tylko lansuje umysłem przy sprzecznych programach z podświadomości na ten temat, praktycznie nie ma szans na powodzenie tego co chce z umysłu.
Co robić w takich momentach?…… oczyszczać programy z podświadomości i nie przeceniać swojej siły –
„ Ja jestem duchowo silny dam radę”
…….. tworzy to mieszankę, która do niczego nie prowadzi. Sorry prowadzi do depresji, frustracji, przemęczenia i braku realizacji swoich celów.
I teraz może gdy to w końcu „przelałam na papier” przyjdzie czas na opisanie wielu fajnych rzeczy, które wydarzyły się po przyjeździe do Polski, Bielska, będą również filmiki – gdyż ruszył kanał Brygida i Bartek TV.
Dziękujemy za cierpliwość, miłe słowa, wiemy, że jesteście z nami !
Niedawno nasz blog przekroczył 1 000 000 – słownie milion wejść w ciągu 3 lat historii, wielkie dzięki za wspólną podróż, energię.
W podróż nową ruszamy za niedługo, ale o tym …….