Jezioro Paravani
now browsing by tag
W krainie mlekiem i ……………….. zielonymi dachami płynącej
Jezioro Paravani kraina mlekiem i …. zielonymi dachami płynąca 24 września 2014
Pożegnawszy Aspindzę kąpielą w wannach udaliśmy się w kierunku armeńskiej granicy. Po drodze ugościła nas Ninotsminda, jej niesamowitym kolorytem. Sklepy były jakoś dziwnie dobrze jak na gruzińskie warunki zaopatrzone i ludzie jacyś szczuplejsi (Gruzini mają średnio 20-30 kg nadwagi) , a luksusowa restauracja miała niskie ceny (w Gruzji jak coś wygląda to zaraz sporo kosztuje) Inna Gruzja, a może już Armenia – gdyż teren jest zamieszkały przez Ormian. Na pewno inna przestrzeń.
Postanowiliśmy jeszcze zostać w Gruzji i odwiedzić największe jej jezioro.
Jezioro Parawani chciało mam się pokazać. Pomimo rannego deszczu i chłodu. Zaskoczyło nas słoneczkiem i pięknymi pejzażami z malowniczymi chmurami. Kolorytu dopełniało wzburzone jezioro z pienistą falą. Po bokach piętrzyły się trzytysięczniki z szczytami w obłoczkach chmurek. Przestrzeń na tak dużej wysokości. Krajobraz nagich gór dawał wgląd w położenie odległych wiosek. Jesienny koloryt łąk zachęcał do fotografowania. Stada krów i owiec w przestrzeni wielkich dolin i jeziora położonego na około dwóch tysiącach. Wioski mające swój niepowtarzalny charakter, dzięki domom w regionalnym stylu z zielonymi dachami, opalane w zimie krowim nawozem, które teraz ładnie poukładane suszy się wszędzie. Sielsko – anielsko.
Niestety od jakiegoś czasu bardzo nas zastanawia działalność człowieka w przestrzeni wielkich ziemskich obszarów. Nasuwa się refleksja – dlaczego na przestrzeni dziesiątków kilometrów ciągną się po same szczyty niemalże, same pastwiska z trawą wygryzioną jak na golfowym polu? Może taki klimat – że tylko łąki tu mogą być? Niestety to nie klimat jest winny, ponieważ tu i ówdzie spotyka się niewielkie, w stosunku do całości, przestrzenie około 30-letniego lasu sosnowego. To ponoć pozostałość po gospodarce planowej czasów sowieckich, chcących dać mieszkańcom tych ziem drewna na opał i budownictwo. Ale lekcja chyba poszła w „las”, nikt nie naśladuje tego pomysłu. A pomysł jest tylko jeden – wypasać!!! Nawet we wsi nikt nie odczuwa potrzeby zasadzenia drzewa dającego owoce lub chociażby trochę cienia.
Od pokoleń zmieniamy naturalną strukturę roślinności. Kiedyś to były głównie lasy, (na Podhalu też był las, Tatrzański Park nie był na wielkiej polanie) teraz pastwiska, orne pola. Zmieniamy obraz planety beztrosko pozbawiając ją naturalnej roślinności wysokiej. Widzimy zmiany klimatyczne i katastroficzne zjawiska pogodowe (ostatnio w Batumi były niespotykane deszcze po długiej letniej suszy, podtopiło miasto). Tłumaczymy to że „kiedyś też bywały katastrofy” oraz tym „ze pewnie ktoś klimatem manipuluje”. To kiedyś najczęściej dotyczy czasów kiedy zaczęto rejestrować zjawiska pogodowe, a więc całkiem niedawno. A może to już konsekwencja „rąbania” borów europejskich i amerykańskich w ubiegłych wiekach? A może się tym wszystkim nie przejmować i wszystkie troski „zalać” unikatowym winem z plantacji winorośli „wbitej” w dziewicze do tej pory zbocze góry i „zagryźć” suszonym dorszem, łowionym na dziewiczo czystych łowiskach północy Norwegii – „bo tego smaku jeszcze nie doświadczyliśmy”?
Co jeszcze musi się zdarzyć, aby mieszkańcy planety nabrali świadomości? Już wiemy że liczne powodzie na świecie i tornada w Ameryce to mało…… Myślę że to trafne zapytanie i apel, ponieważ właśnie teraz obok naszego auta przechodzi lis. Nie taki czerwony, tylko srebrny , znany z ozdób na głowach. Tak jakby był wysłannikiem tej „zagryzionej” przez krowy przyrody i chciał się podpisać pod petycją. Pozdrawiamy Cię wolny lisie i życzymy wszystkiego co najlepsze w TWOJEJ KRAINIE!