Olchon
now browsing by tag
Z wdzięcznością za odśnieżone drogi Iwołgińsk – Irkuck
Z wdzięcznością za odśnieżone drogi Iwołgińsk – Irkuck 3-7 listopada 2015
Jechaliśmy do Iwołgińskiego datzanu również z pytaniem, gdzie podążać dalej. Gdzieś marzyły się wschodnie kierunki, gdzieś migotała Jakucja – szczególnie Bartkowi. Ja czułam, mimo wielkiej fascynacji wschodem, że skoro zima idzie to czas w bardziej południowe strony. Może za dużo leków i racjonalizmu, a może nie czas na jazdę w syberyjską zimę.
Już czarną drogą dojechaliśmy do Ułan Ude gdzie odwiedziliśmy naszą znajomą chińską knajpkę i pojechaliśmy na nasze ulubione miejsce noclegowe. Dzięki miesięcznym okresom bezwizowym w Mongolii – Ułan Ude stało się naszym częstym domem.
Noc była zimna, można rzec bardzo zimna, rano landrynka z trudem zapaliła dopiero za trzecim razem długiego hehłania, rzut oka na termometr i okazało się, że w nocy minimalna na zewnątrz była minus 20,5 stopnia z wiatrem (szok – jeszcze tydzień temu jak byliśmy na Gobi było w słońcu plus 27 stopni).
– Czas się ewakuować – stwierdził marzący o północno-wschodnich kierunkach Bartek – w Finlandii sypialiśmy przy minus 27 – ale tam było super paliwo do auta.
Ruszyliśmy w drogę do Irkucka, tylko 460 km, większość przez góry.
I znowu zaczęła się zabawa umysłu w lęki. Przełęcze, zakręty, serpentyny z lodem i rozpędzone tiry, ciało robiło się sparaliżowane. Zamiast cieszyć z pięknej zimy skupione było na szukaniu czy nie ma gdzieś zagrożenia. Mijały kilometry… droga była różna, nie wiedzieć czemu czasem na prostej czarna, czasem na zakrętach i wirażach lodowa, najczęściej mieszana. Gdzieś próbowałam przekonać siebie, że przecież lód nie ma nic wspólnego z faktycznym zagrożeniem, gdyż wola życia i przeżycia jest głównym czynnikiem naszego życia.
Powoli, powoli paraliżujący lęk ustępował takiemu jaki można było obserwować, czuć go, i cieszyć się pięknem drogi.
Stopień zalodzenia zależał od gminy, od tego jak poradziła sobie z odśnieżaniem, czy sypnięciem soli w odpowiednim momencie.
Wiadomo, powyżej minus 20 stopni sól nie działa, jednak na razie jest początek zimy i tam gdzie została dana spełniła swoje zadanie. Gdzieś rodziły się wymagania….
– Patrz tamci zrobili, a Ci na płaskim nie potrafią – mówiłam do Bartka gdy widać było, że gmina przyspała. Tak, tak… wymagania tak powszechne w naszym świecie, praktycznie od urodzenia czegoś się od nas wymaga, a my wymagamy od innych, nie widząc ich wokół, skupiając się tylko na wymaganiach.
Uwalniam się od przymusu wymagań od siebie i innych, od świata…
Bo wymagania przyćmiewają wdzięczność….. bo przecież mi się należy.
Należy, należy… non stop – należy.
Należy – pociąga za sobą ocenę, krytykę.
I co dalej……..
Zamiast skupiać się tam gdzie pięknie przygotowana czarna droga i dziękować za nią, skupiamy się na innej nie doskonałej i oceniamy, porównujemy. A przecież zgodnie z prawami wszechświata:
Energią idzie za uwagą
Więc, chyba w moim interesie jest jeździć po czarnych drogach. A wdzięczność jak miłość ma bardzo wysokie wibracje.
Skupiam się w moim życiu na wdzięczności za to co dobre dla mnie.
I tak w refleksjach nad drogą przejechaliśmy ok. 150 km i dojechaliśmy nad Bajkał. Droga usłyszała nasza wdzięczność i mimo pięknie górskiego przebiegu zrobiła się praktycznie czarna. Cieszyliśmy się ponownie kontaktem z Bajkałem, z jego energią. Zresztą Bajkał po upalnym lecie oddaje temperaturę do otoczenia i w jego sąsiedztwie po ostatnich mrozach, zrobiło się wręcz upalnie ok. 0 stopni.
Nocleg w ciepłej aurze i kolejne dylematy gdzie jechać – Bartka zaprasza górski kurort Arszan, wyspa Olchon z skałą Szamanką. Ja gdzieś czuję dystans. Gdy ciesząc się ciepłem okolic Bajkału odpuszczamy wyjazd do Arszanu (położony między 2000-3000 tysiecznikami z temperatura teraz poniżej już minus 20 stopni ( link do mojego pobytu 2 lata temu http://brygidaibartek.pl/arszan-gorski-kurort-buriacji/ ) Bajkał zaprasza mnie całym sobą.
Czuję niesamowitą radość kontaktu i pierwszy raz zaproszenie do dłuższego pobytu.
Bajkał to również symbol starszego brata Bartka, coś się odblokowuje.
– To jedźmy na Olchon – pada moja propozycja, wspominając mój pobyt 2 lata temu (http://brygidaibartek.pl/tag/plaze-olchon/)
Po praktycznie czarnym asfalcie przemierzamy najbardziej górzystą drogę na naszej trasie z Ułan-Ude do Irkucka. 70km drogą pełną serpentyn, zjazdów, podjazdów, czasami dochodzącym do kilkunastu procent. Dziękujemy wszechświatowi, ludziom opiekującym się ta drogą za tę wspaniałą nawierzchnię i w pełni wdzięczności zjeżdżamy do Irkucka, skąd kierujemy się w stronę wyspy Olchon. Nadchodzi zmrok, a droga robi się coraz bardziej lodowa, gdy staje się całkiem lodową – ok. 80 km za Irkuckiem – odpuszczamy. Jazdę bowiem przez kolejne 200 km po lodzie uznajemy za bezsensowną – mamy praktycznie letnie opony rzecz jasna bez kolców (do tego świadomość powrotu po lodzie).
– Dlaczego utrudniam kontakt z bratem? – zastanawia się Bartek –
czemu nie można wybrać najprostszych rozwiązań np. pozostanie nad Bajkałem w Studzienkach (miejscowości przed górskimi serpentynami), czy wyjazd do największego Bajkalskiego kurortu Listwanki oddalonej 60 km od Irkucka?
No właśnie dlaczego utrudniam kontakt z bratem? – zastanawia się znów Bartek.
I tak podążając za tym co najprostsze pojechaliśmy do Listwianki (bo i tak jadąc w kierunku Olchonu zostało nam 200 km, a wracając się i jadąc do Listwanki tylko 140 km).
Uwalniam się od przymusu komplikowania kontaktów z najbliższymi
Wybieram najprostszą formę kontaktu z najbliższymi
Rośliny i zwierzęta Olchonu
Zwięrzęta i rośliny Olchonu
Na Olchonie jest step , dlatego roślinność jest bardzo uboga.
Są sosny , brzozy, nie ma kiedrów .
Z ziół rzucił mi się w oczy tymianek, piołun, kuryjski czaj,
Ze zwierząt widziałam susliki , ktoś widział zmiję . Latają orły czarne, mewy, gęsi kruki.
Zresztą popatrzcie sami…
Warsztat na Olchonie
Warsztat 28 lipca – 8 sierpnia 2013
Jednym z celów przyjazdu nad Bajkał był warsztat Ajny – "o rodzie" . Warunki opisałam w poście baza , a sam warsztat …..
Gdy pracujemy z rodem to pracujemy ze sobą , gdy pracujemy z sobą pracujemy z rodem. Według wszystkich znanych mi systemów, jesteśmy powiązani z przodkami co najmniej do 7 pokolenia . Czyli inaczej mówiąc nasi przodkowie mają wpływ na nasze życie .
Mało kto zna swoich przodków dalej niż do 3-go pokolenia , nie mówiąc już o siedmiu . Tajemnice które skrywają rodziny, emocje , choroby , sposoby zakończenia życia to wszystko ma wpływ na nasze życie . Tak jak ogrodnik gdy pragnie wyhodować nową odmianę roślin obserwuje ją przez pokolenia , gdyż nie jest możliwe aby nagle powstała roślina o cechach całkowicie innych od poprzednich . Tak samo my , poza tym, że przyszliśmy na ziemię z własnym celem, mamy również cel rodowy.
Bardzo często zaszłości rodowe nie pozwalają mam iść swoją drogą , powodują genetyczne choroby itp.
Praca z rodem powinna być przedmiotem w szkole , a na pewno wtedy świat byłby szczęśliwszy .
Zresztą samo poznanie rodu i jego tajemnic , może uzdrowić wiele sytuacji
Powiem szczerze , ja na warsztat przyjechałam nieprzygotowana . Moja znajomość przodków zaciera się na trzecim pokoleniu , a dalej ….. zero wiadomości . Zastawiam się dlaczego…? Może kwestia wojen , może skrywanych tajemnic .
Warsztat odkrywa przede mną wiele drzwi , pokazuje wiele mechanizmów , sekretów , uwalnia od czegoś co przynieśli nasi przodkowie .
Bo to jest tak, że jak oni już coś przeżyli, to my już nie musimy tego doświadczać .
Samo uwidzenie pewnych mechanizmów , powoduje ich uwolnienie . Zapewne każdy z nas zna sytuację , gdy boi , wstydzi się komuś coś powiedzieć , robi wszystko aby prawda się nie wydała . Ile wkłada w to energii, sił, ile zajmuje mu to czasu …..??? Chyba nie muszę wam mówić
I nagle ktoś ujawnia naszą tajemnicę , nasz skrywany dobrze sekret , na początku jest nam ciężko , nawet czasem bardzo ciężko, ale z czasem sytuacja ma szansę się wyjaśnić . Czasem jest tak , że prawda się ujawnia i okazuje się , że tylko my myśleliśmy, że jest coś nie tak . Bo gdy bez emocji przyjrzymy się sytuacji problem znika .
Tak samo jest z rodem , stanowimy z nim jeden organizm i wszystkie jego tajemnice , emocje mają wpływ na nas . Dlatego warto przyjrzeć się temu co było , ZOBACZYĆ TO .
A jak już zobaczymy , to przecież na pewno odpuścimy, bo to nie nasze tylko kogoś z naszych przodków i należy do jego życia , a nie naszego .
A jak możemy zobaczyć to co było , jak porozmawiać z przodkami , jak im wybaczyć gdy już ich nie ma?
Dla wielu zadanie może wydać się troszkę abstrakcyjnym .
Tutaj poza technikami psychologiczno – szamańskimi wspiera nas energia miejsca , gdyż mieszkamy nie tylko koło Bajkału , jeziora jak najbardziej naj – tzn najstarszego, najgłębszego jak i koło Szamanki . Świętej skały szamanów . Jednego z 7 najbardziej świętych miejsc Azji .
Gdy znajdujemy się takich miejscach łatwiej nam zobaczyć sprawy głębiej , poddać się procesowi i mu zaufać .
Układam więc swój ród z kamieni na bajkalskiej plaży do siódmego pokolenia , na szczęście tylko w linii prostej . 254 przodków. Praktycznie nawet nie mamy ich świadomości .
Polecam rozrysowanie tego na kartce , zobaczenie tego
Do lepszego poznania siebie i kontaktu z duchami swoich przodków zostajemy zakopani w piasku , z workiem foliowym na głowie i i rurką do oddychania w ustach. Najpierw rodzi się panika . W sumie nie wiadomo z czego wynika , gdyż ćwiczenie robimy w parach i druga osoba – anioł czuwa nam nami , i zawsze , na każde nasze mru, mru może nas odkopać . Ostatnio mówiłam, że chętnie popracowałabym z lękami . Mówisz i masz. Jednak gdy mija moment paniki, wchodzę w inne stany świadomości i nie tylko nawiązuję kontakt z przodkami, ale również jestem wręcz zaskoczona, że czas tak szybko minął gdy mój anioł mnie odkopuje .
Taka lekcja, że gdy odpuszczamy panikę, lęki, świat jest piękniejszy .
Dla mnie to ćwiczenie było na początku bardzo stresujące , oddychać ustami przez rurkę zawsze było moim problemem ,szczególnie było to widoczne przy snorkowaniu , a tutaj dałam radę , Super.
Kolejnym ciekawym doświadczeniem było tworzenie maski z gipsu . Znów worek na głowę , rurka w usta i anioł tworzy nasz odlew . Teraz oddychanie idzie już mi wprawnie . Czuję się pewnie i bezpiecznie . Mam wrażenie , że anioł jest, ale mnie praktycznie nie dotyka . Oddycha mi się tak, lekko, że aż jestem zła , że już koniec.
Teraz maskę trzeba pokolorować , a potem patrzeć na nią i z nią rozmawiać . Rozmawiać jak z przodkami .
Z dnia na dzień odpuszczają kolejne bloki narzucone przez system .
Kolejnym bardzo silnym doświadczeniem dla mnie jest ustawienie moich przodków w linii głównej do 3 pokolenia z uczestników seminarium , mogę powiedzieć im wszystkim , że ich widzę , podziękować za to, że mogę podróżować przez życie na ziemi , a oni dają mi wsparcie . To ustawienie bardzo uporządkowało mój system i pokazało , że mogę czerpać siłę ze swoich przodków.
Dało mi to dużo siły.
Praca z maską , wycieczki , poszukiwanie wizji (opisane oddzielnie) to wszystko daje odpowiedzi na masę pytań , pytań które są wewnątrz nas lub odpowiedzi na pytania które nie zostały jeszcze postawione.
Na początku warsztatów każdy chętny mógł zmienić swoje imię , na energię którą chce przyciągnąć do swojego życia. Może to być zwierze lub inne imię . W związku z tym , że w życiu często jestem za poważna i ciężka , zmieniam swoje imię na Kalibri (koliber) a potem , żeby było jeszcze miękcej na Kalibruszkę czyli koliberka . Wśród nas pojawiła się Słoneczka Czajka (mewa) , Liana, Oriła (orlica) Gaja , Dajkini, Honga , Biały Orieł (biały orzeł ), Dzika Koszka (dziki kot) każdy czerpie z nowego imienia te siły , których normalnie mu brakuje . I pod koniec warsztatu okazuje się się , że każdy przysposobił sobie w jakieś części energie, które chciał .
Ciekawa historia miała miejsce w ćwiczeniu w poszukiwanie wizji gdy Koszka (kot ) upolowała ptaka . Tzn przyniosła do obozu ptaka , który był ranny (potem , gdy doszedł do siebie odniosła).
Bycie w grupie , a jednocześnie gdzieś wewnątrz siebie , w sferze prawdy , prawdy o sobie a przy okazji o swoim rodzie.
To warsztat tego aby stać się zgodnym samym z sobą, iść po swojej drodze , na której ma się wsparcie swoich przodków i nie bierze na siebie ich problemów .
Wiadomo problemy często ujawniają się dopiero wtedy , gdy dotykamy pewnych sytuacji, jednak wtedy warto być świadomym i powiedzieć sobie , Tak ja Was widzę, szanuję , wiem, że nie mogliście postąpić inaczej , jednak to było Wasze życie , ja nie biorę tego na siebie i pozwólcie , że pójdę swoją drogą .
Ostatnie ćwiczenia i ostatnie ognisko , chyba nie ma osoby który by nie odjeżdżała stąd z łezką w oku, wszyscy zmieniliśmy się, pojaśnieliśmy . Staliśmy się innymi bardziej świadomymi siebie ludźmi .
Powiem szczerze , że przyjechalam na ten warsztat idąc całkowicie za energią, bo idąc za głową na pewno bym nie przyjechała. Warsztat na Kaukazie na którym byliśmy rok temu , nie specjalnie nam się spodobał , fatalna organizacja, wszystko rozjechane łącznie z prowadzącą . Ognisko na betonie przy dzwięku generatora , Parktycznie takie wczasy, takie świadome wczasy , jakie sobie zazwyczaj sami fundujemy . Dla nas wtedy to było zaproszenie od Kaukazu , bo inaczej na pewno w te góry nie przyjechalibyśmy , a zakochaliśmy się w nich myślę, że ze wzajemnością : www.opodrozynakaukaz.blogspot.com
Po tym warsztatcie na pewno nie braliśmy świadomie pod uwagę warsztatu u Ajny . Aż przyszedł impuls i ………. pojechałam
Warsztat świetnie zoorganizowany, praktyka goniła praktykę, wszystko wnosiło wiele w moje życie . Grupa cudowna , wspierająca i ucząca .
Przy ostatnim ognisku Ajna przeczytała przesłanie mojego ojca , a mój ojciec ze zdjęcia patrzył na wszystko. Dziękuję .
Z minusów może to , że Ajna zazwyczaj sama uczestniczyła w procesie , więc nie czuło się , że ktoś prowadzi praktykę i powiem szczerze w momentach , gdy wychodziły trudne emocje , wolałabym aby prowadzący był. To taki drobiazg, nie drobiazg .
Czy go polecam???
Do mojego życia wniósł bardzo wiele , jednak nie musi tak być z każdym. Dlatego uważam, że należy słuchać swojego wewnętrznego głosu i iść za tym co się czuje . Odrzucając porady dobre i złe, doświadczenia, dobre i złe autorytety (osoby z pierwszych stron gazet). Iść za głosem swojego serca i obserwować po co wszechświat nas tam posłał . Wtedy najwięcej można skorzystać .
Ja osobiście dziękuję wszechświatowi , że posłał mnie na ten warsztat , a sobie, że zaufałam jego głosowi .
Może napiszę i więcej o warsztatach, bo to maleńka zajawka . Któż to wie …….
Wycieczka na przylądek Haboj
Wycieczka na Mys Haboj 31 sierpień 2013
Wyspę można pozwiedzać na wiele sposobów : na rowerze , kładzie czy wykupując wycieczkę samochodową .
My jedziemy znanymi nam z Kaukazu tabletkami (stare samochody z napędem 4×4 na podwoziu uaza) w tabletce mieści się około 10 osób, komfortu brak . Drogi szutrowe , ma się wrażenie, że wyjeżdżone przez samochody , bo tutaj wygodnie , czasami prosto przez piasek, w górę , w dół , po prostej , czasami mocno wyjeżdżonymi koleinami , czasami tabletkę przechyla na prawo , czasami na lewo , są momenty gdy mocno i stanowczo wylatujemy do góry . Sama podróż to taka przygoda 4×4 . Ojjj jak nasza landrynka (Landrower) byłaby tutaj szczęśliwa , zresztą wszechświat zaprasza ją tutaj , pojeździć , pobyć, nasycić się energią tego miejsca .
Wycieczka jest zorganizowana , powiem szczerze , że za nimi nie przepadam , jestem trochę jak kot, który lubi chodzić swoimi drogami i zostawać na miejscu tak długo , aż nasycę się energią danego miejsca . No co zrobić …… lepsze to niż nic . A landrynka w domu została .
Droga wiedzie przez las , a potem przez step. Liczne postoje pokazują w ilu miejscach chciałabym zostać i pobyć, nasycić się wiatrem, ciszą , pobyć ze sobą z przyrodą . Jednak nie czas . Przyjechałam tutaj na warsztat pracy ze swoim rodem (rodziną ) , a na ciszę i spokój tylko dla siebie pozwolę sobie gdy warsztat się skończy .
Miejsca zapraszają opowiadają swoje historie , czasem tragiczne , czasem szczęśliwe . Ma się wrażenie , że wszystko tutaj jest żywe , otwarte , ufne na kontakt z człowiekiem .
Widzimy portret dziadka Bajkała, który strzeże tego jeziora , słuchamy legend , a może prawd .
Bajkał zna wszystko , przed nim ciężko cokolwiek ukryć , dlatego wszelkie kłamstwa , matactwa , ciemne siły od razu są rozpoznawane i unieszkodliwiane . Nawet kłamstwa te – wydawałoby się w dobrym celu. To jezioro prawdy wszelakiej w tym prawdy o sobie , którą nie zawsze chcemy widzieć
Po ok. 50 km naszej wspaniałej jazdy docieramy do przylądku Haboj – najdalej na północ wysuniętego miejsca na wyspie . Wchodzimy w święte miejsca szamańskich wierzeń , w miejsca gdzie siła duchów miejsca jest tak silna , że lepiej być im posłusznym . Nie rwać roślin, brać kamieni , nie wieszać wstążeczek na drzewach, nie zostawiać bałaganu itp. Tym bardziej gdy idzie się przepadzistą ścieżką . Miejsce uchodzi za bardzo wietrzne , w czasie naszej wycieczki słońce wiedzie prym, a lekki wietrzyk z zapachem Bajkału odświeża nas . Mam wrażenie, że znalazłam się poza czasem i przestrzenią , w miejscu gdzie woda łączy się z zimą , gdzie wiatr i słońce pisze swój scenariusz . Tutaj czuć siłę Bajkału , a człowiek czuje się malutką istotką tego całego świata .
Dopada mnie ciekawa historia. Jeden kamień , bardzo prosi mnie o zabranie i wrzucenie do Bajkału . Mam wrażenie, że jest to krzyk rozpaczy , biorę go w ręce jest gorący , mówi, że mu strasznie ciepło i potrzebuje się napić wody – dlatego chce do Bajkału . Biorę go i maczam własna śliną , nagle przychodzi refleksja , tutaj jest bardzo silny duch tego miejsca , ciekawe co on na to, że biorę jego kamień . Duch nie pozwala . Wszystko ma być tak jak on postanowił , to jego świat i on tutaj rządzi . Potrzeby innych nie mają znaczenia . Według niego to nie potrzeby tylko kaprysy i wszyscy sami zdecydowali się na swój los .
A jego przestrzeń jest jednym organizmem . Tłumaczy mi , że jak zabiorę ten kamień i wrzucę do Bajkału , to tak jakbym wycięła sobie jakiś organ . Idę i proszę wszystkie sprzyjające mi siły o pomoc . O takie rozwiązanie, aby zadowoliło i kamień i Ducha miejsca.
Przychodzą refleksje jak Religie , Parki Narodowe ograniczają , jak nie dają możliwości pełnej wolności . Tego nie wolno, tego nie ruszaj , tak nie idź. Może to i dla „naszego” dobra , bo za drzwiami może być niebezpiecznie , ale kompletnie bez rozwoju .
Robię się nerwowa , bo chcąc pomóc narobiłam sobie kłopotu , a przecież tutaj tak pięknie . Zamiast wdawać się w „pomaganie „ mogłam tego nie widzieć, nie słyszeć . Większość z nas tak najczęściej robi, a potem zastanawia się dlaczego słabo widzi czy słyszy .
Nagle kamień krzyczy to mój kolega, partner , weź go . Kamień leżący na ziemi również rozpromieniał . Znalazł swój swego , dwie połówki się odnalazły . Za zgodą kamieni i ducha miejsca kładę ich pod drzewem, aby tak szybko się nie przegrzewali .
Można powiedzieć , że cała przygoda zakończyła się szczęśliwie . Na koniec duch miejsca powiedział mi, że mi bardzo dziękuje za to co zrobiłam , że pokazałam tym, że można znaleźć rozwiązanie tam gdzie inni go nie widzą i stawiają opór . Dlatego w życiu trzeba iść za głosem swojej duszy , nawet jeżeli wszyscy są przeciwko . Bo ich sprzeciw to opór przed zmianą , przed zmianą , której nie kontrolują , nie rozumieją , nie widzą rozwiązania .
Ciekawa lekcja z dzisiejszego dnia . Bardzo ciekawa, Dziękuję kamieniom, duchom miejsca za to cudowne doświadczenie .
Po zejściu z Haboju czekała nas nie lada niespodzianka, obiad przygotowany przez naszych kierowców, na ognisku ucha, pieczone ziemniaki , herbata z tymiankiem , ciasteczka . Cudowny posiłek w środku cudownego dnia .
Po posiłku odwiedzamy jeszcze szczyt miłości , który miejscowym służył w momentach gdy nie mogli począć dzieci . Energia tam bardziej stonowana, bardziej przytulna niż na dzikim , przestronnym Haboju . Ja jednak wolę te energie przestrzeni, wolności . Dlatego tutaj czuję się troszkę ograniczona . Miło tutaj i przyjemnie , ale przestrzeni mniej ………
Na koniec jeszcze kąpiel w Bajkale i po wspaniałym dniu wracamy do Huzira , naszej bazy . By jeszcze na koniec dnia popracować z naszym rodem, ale to kiedy indziej
Dziękuję, dziękuję, dziękuje …………..
Olchon, Bajkał , baza Słoneczna
Bajkał, Olchon i baza Słoneczna 28 lipca do 8 sierpnia
I tak po 125 godzinach dotarłam do celu . Nad Bajkał , na wyspę Olchon do bazy Słoneczna w miejscowości Hużir . Wydaje się , że moja podróż była długa , ….. przy jeździe samochodem wydaje się błyskawicą . Spotkałam Niemców którzy miesiąc kamperami jechali tutaj , będą tutaj 2 tygodnie, a potem znowu miesiąc pojadą do domu . Oczywiście jazda samochodem to spotkanie , że światem za oknem . Kiedyś przyjedziemy tutaj i my z Landrynką .
Może zacznę od bazy .
Znajduje się około 10-15 minut od plaży , na górce w bliskim sąsiedztwie przekaźników . Są to domki z łóżkami , toalety na zewnątrz kucanki (jak na rosyjski standard bardzo czyste , może powodują to duże dziury , tak, ze można pomedytować nad tym z czego oczyszczali się nasi poprzednicy ), pomieszczenie gdzie znajdują się umywalki i prysznice z ciepłą wodą . Dla Polaka przyjeżdżającego do Rosji pierwszy raz , może to być szok.
Stołówka gdzie mamy 3 razy dziennie posiłki (udaje nam się załatwić wegetariańskie , bo tak króluje tutaj ryba, jedzenie proste smaczne ) . Standard niski , a z tego co patrzyłam ceny wysokie . Przypomina to troszkę nasze morze sprzed parunastu lat . Wygląda na to, że to droga , którą wszystkie miejsca muszą przejść .
Tak samo Hizir ,największa miejscowość Olchonu , wszystko drogie , a energia takiego wyssania turystów . Jest nawet internet cafe , ale cena 3 ruble (30 groszy) minuta , i to jeszcze nie wolno korzystać z pen driva , więc dawanie na bloga odpada poczekamy na lepsze czasy . W najgorszym razie w Polsce , na razie nie idzie energia na to . Piszę , ale tak jakby dla siebie , a inni potem to przeczytają . Na plaży można rozbić namiot , podjechać samochodem . Rewelacja spać przy samym Bajkale .
To chyba cechy wszystkich młodych kurortów . Do Huziru prąd poprowadzili w 2005 i od tego czasu powoli zaczęła rozwijać się turystyka . Ludzie , którzy kiedyś żyli skromnie , nagle poczuli szansę wysokich zarobków .
Huuraa są ludzie , którzy chcą tutaj przyjeżdżać i płacić za sam pobyt . A my przecież jesteśmy biedniejsi od nich , więc niech nam dają . Czasem przypomina mi to żebranie , niż faktyczne zarabianie . Dawaj bo masz więcej , płać bo ja biedny .
Na Olchonie żyje około 2000 mieszkańców z czego 1500 w Huzirie . Miasteczko takie stepowe , budowle średnio interesujące . Takie zapylone od przebiegających przez niego dróg. Ludność tutejsza żyje z rybołówstwa i turystyki . Podstawową rybą , występującą tylko w Bajkale to Omul, biała ryba . Cała nasza grupa zachwycona była nią , ja przestałam czuć ostatnio smak ryby.
Sam Olchon to jedno z bardziej interesujących miejsc na Bajkale . Maksymalna szerokość wyspy 15 km długość 71,7 km powierzchnia 730 km2. Są tutaj wysokie skalne przylądki , zatoczki z piaszczystymi plażami . Huzir znajduje się przy pięknej piaszczystej plaży . Olchon znajduje się mniej więcej na środku Bajkału , niedaleko najgłębszego miejsca na Bajkale (1637 m) . Najwyższy góra wyspy to Zima (1274 metry) .
Klimat tutaj jest specyficzny lata bardzo ciepłe czego doświadczamy ponad 30 stopni w dzień ) i zimy bardzo zimne (do – 50 stopni) . Zimy są bezśnieżne gdyż cały śnieg który tutaj spada przewiewa wiatr . Podejrzewam , że temperatura odczuwalna może być tutaj trudna do wyobrażenia sobie nam -50 i wiatr . Najlepszy zimowy miesiąc na pobyt tutaj to początek kwietnia . Gdy na Bajkale jest pewny lód , a temperatury w granicach – 15 .
Olchon to bardzo szamańskie miejsce , taka opoka szamanizmu , to świat religii , mitów, legend Skała Szamanka swoją energią przyciąga turystów z całego świata .
Pisałam o bazie , Olchonie , a jakże nie napisać o Bajkale o tej wodzie , która ma w sobie tyle magii , że też przyciąga ludzi z całego świata .
Jest to najstarsze , najgłębsze jezioro na ziemi, które ma 25 mln lat , znajduje się na terenie Irkuckiej obłasti (województwa) i buriackiej republiki, .ma powierzchnię 31 500 km2 , największa długość 636 km, a szerokość 79 km . Wiele przeżyło, wiele widziało.
Morska woda ma swój specyficzny zapach , tak samo Bajkał , zapach dochodzi wszędzie , przynosi go wiatr , jest bardzo przyjemny , a przy tym surowy . Temperatura wody teraz około 10 stopni, zimą zamarza do 4 metrów .
Bardzo przyjemnie siąść o zachodzie słońca przy Szamance , rozkoszować się chłodnym wiatrem , zapachem Bajkału , siłą Szamanki, kolorami zachodzącego słońca i dziękować całemu wszechświatowi za możliwość bycia tutaj .
Dziękuję, dziękuję, dziękuję …