zima mierzeja kurońska
now browsing by tag
Litewska mierzeja kurońska
Litewska Mierzeja Kurońska 12-14 stycznia 2016
Na Mierzei Kurońskiej Litewskiej byłam 2002 roku, pamiętam wtedy tę samotną wycieczkę nowym peugeotem 206 przez Litwę, Łotwę, Estonię. Dwa tygodnie (wtedy miałam tyle urlopu) w podróży i teraz do większości tych miejsc rodziła się tęsknota powrotu.
Z drugiej strony większość podróżników wtedy uważało i mówiło – co tak wolno, bo przecież tam nic ciekawego.
Tylko co to znaczy nic ciekawego?
Dla każdego chyba co innego.
To wiem teraz, ale wtedy byłam troszkę w tym wszystkim pogubiona, nie umiałam, a może wstydziłam się być sobą. Wstydziłam się przyznać, że kontemplacja przyrody, wpatrywanie się w zachody, wschody słońca, bieganie nago po plaży jest dla mnie cenniejsze niż zwiedzanie kolejnego miasta czy zamku, kościołu.
Dla wielu nic wielkiego, a dla mnie potężna magia…spotkania z przyrodą.
Uwalniam się od wstydzenia się siebie
Z radością i dumą pozwalam sobie na bycie sobą
Przyznaję się przed sobą co mi sprawia radość
I teraz powrót w to niesamowite miejsce. Najpierw śmieszna granica między Rosją i Litwą w Sowjetskoje. Troszkę miałam wrażenie jakbym cofnęła się w czasie, poważni urzędnicy, my jeszcze nie mieliśmy ani czasowego wwozu auta do Rosji, ani pieczątki wjazdu w paszporcie, tylko kartę migracyjną (na polsko-rosyjskiej granicy potraktowali nas jak miejscowych z ruchu przygranicznego). Na szczęście urzędnicy puścili nas bez zbędnych utrudnień.
Potem już Litwa, Kłajpeda nocą, bez żadnego życia i świątecznych światełek do których bardzo przywykliśmy w Rosji. Praktycznie taka jak ją pamiętam sprzed lat.
Ostatnim promem udaje nam się przedostać na mierzeję (auto 11 euro, osoba 0,8 euro) .
Noc już w lesie na przydrożnym parkingu (to teren parku narodowego), a rankiem spacer po plaży.
Wiejący silnie, mroźny wiatr, tańczy z piaskiem i śniegiem, tworząc taniec radości i magii. Bo kto powiedział, że magia jest tylko w cieple i uznanym przez wszystkich komforcie.
Uwalniam się od przymusu cieszenia z tego co większość
Cieszę się z tego co sprawia mi przyjemność, a nawet gdy większość przeraża
Fale z białymi grzywami opowiadają swoje historię, aby potem zakończyć je rozładowaniem o miękki piasek. My też dołączamy do tego nasze historie, pozwalając sobie wykrzyczeć wszystko co leży gdzieś na duszy.
Morza i tak nie przekrzyczymy, więc mamy takie bezpieczeństwo, że inni nie usłyszą.
Bo krzyk to coś złego, lepiej to trzymać w sobie, ewentualnie wykrzyczeć się bezpiecznie na stadionie sportowym, za kierownicą samochodu czy opluwając swoich politycznych oponentów. To jest społecznie dozwolone, ale krzyk dla rozładowania napięcia, tak aby potem nie trzeba było szukać przeciwników, aby go rozładowywać – już mniej.
Po co on?
Ile wojen byłoby mniej …
Uwalniam się od przekonania, że krzyk jest czymś złym
Pozwalam sobie rozładowywać swoje napięcia bezpiecznie krzycząc w przestrzeń
Tak wzburzone morze po sezonie to dobre miejsce, można jeszcze poskakać, pomachać, zostawić wszystko co napina, sprawia napięcie, bez przenoszenia potem tego na innych ludzi.
Uwalniam się od przymusu rozładowywania napięcia na innych ludziach
Widzę swoje napięcie i je rozładowuje bezpiecznie dla wszystkich
Kolejna magia spotkania człowieka i Boga, nieba i ziemi. Wiatr który przewiewa na wskroś, gdy się go nie zatrzymuje, nie daje mu oporu, to wchodzi z jednej strony ciała, a wychodzi z drugiej, ciało jest lekkim przewiewnym kawałkiem materiału.
I niesamowite domeczki po litewskiej stronie mierzei, niebieskie, bordowe, proste w konstrukcji, jednak mające w sobie jakiś niesamowity koloryt. Takie harmonijne współdziałanie człowieka i przyrody.
Po drodze jeszcze góra czarownic, ale o niej osobny post
Zamarznięty zalew z masą wędkarzy również nas zaprasza na chodzenie po wodzie, tylko że temperatura powoduje, że po wodzie można w dzisiejszych przekonaniach chodzić bądź nie. Bo przecież gdy zamarza nikt tego nie neguje.
Zmiana formy na bardziej stałą i ciężką, taką zbliżoną do ciała człowieka. Może gdy ludzkie ciało nabierze lekkości, płynności, zwinności wtedy chodzenie po wodzie będzie tak samo możliwe jak chodzenie po lodzie???
Uwalniam moje ciało ze sztywności
Pozwalam, aby moje ciało było lekkie, zwinne, elastyczne
……i kolejny nocleg tym razem przy samym zamarzniętym zalewie, gdzie z rana już przyjechali rybacy, aby łowić spod lodu.
Na koniec Nida (największe miasteczko mierzei) najmniej przyjazna i jakaś zimna w swoim wybrzmieniu.
I znów Rosja, niby ta sama mierzeja, ale inna zarazem.
To wszystko pokazuje, że to my decydujemy jak wygląda świat wokół nas, a przyroda, albo nas wspiera, albo nie.
Ucieczka z magii? Dlaczego? Rosyjska mierzeja kurońska
Mierzeja kurońska 9-12 stycznia 2016
Zielonograd kolejny kurort kaliningardzkiego obwodu. Nazwy miast zostały zmienione z pruskich na proste, odpowiadające temu co dzieje się w miasteczku – jak wygląda. Wszystkie tutaj tak wyglądają.
A Zielonograd malutki z promenadą, knajpeczkami, choć jakiś energia walki chce wyjść z nas i zamiast ją obserwować szukamy zaczepki między sobą, zaczepki to chyba za mało powiedziane, tym bardziej, że jesteśmy na wodzie bo przecież nów.
Bartek cierpi z powodu niemożności pójścia do knajpki.
Gdy za jakiś czas emocje ochłonęły okazało się, że chodziło o komfort psychiczny do którego był przywiązany, nie chciał też zobaczyć swoich emocji, chciał udawać spokojnego mimo że wiele razy gotował się w środku.
Uwalniam się od przymusu komfortu psychicznego w moim życiu
Obserwuje życie i jego doświadczenia
Uwalniam się od przymusu zasłaniania moich emocji, pozwalam sobie je obserwować
Wjazd na mierzeję (park narodowy) kosztuje po stronie rosyjskiej 150 rubli od sztuki (człowiek, samochód), czyli płacimy 450 rubli na rogatce parku i ruszamy dalej. Przygarnia nas parking przy morskiej plaży Lesnyj.
Po miasteczkach – tutaj wreszcie czas pobytu na przyrodzie, a rano spacer po bezkresnych piaszczystych plażach, których piasek oscyluje od jasnego po ciemny. A do tego teraz dochodzi jeszcze lód, w nocy przyprószył śnieg, więc pojawił się kolejny kolor. Zawsze marzyłam o zobaczeniu śniegu na plaży. Mówisz i masz. Fakt, że trzeba było troszkę poczekać, ale za tę scenerię która tutaj panuje powiem, że warto.
Magia i bajka spotkania człowieka, Boga, wiatru, wody….
Jak cudnie, że możemy tego doświadczać.
Jest niedziela ostatni dzień prawosławnych świąt Bożego Narodzenia, powoduje to że muzeum regionu jest otwarte (wstęp 150 rubli). A na miejscu również muzeum podarunków prowadzone przez bardzo sympatycznego rzeźbiarza (fotografowanie 100 rubli), który uchwycą w swoich dziełach niewidzialne duszki mieszkające w legendach i nie tylko – tutejszych ludzi, oddając ich emocje, uczucia.
Mierzeja Kurońska zarówno po stronie litewskiej jak i rosyjskiej od wieków zamieszkiwało wiele stworzeń.
Poza rozmową o duszkach rozmowa schodzi na niemieckich turystów.
– Tak, tak oni są mistrzami oszczędzania, tego można się od nich uczyć, jak ktoś chce – mówi Pan .
– Jak sprzedam dwie rzeźby Niemcom w ciągu jednego dnia – to uznaję się za bohatera Rosji – śmieje się nasz rozmówca.
A Rosjanom sprzedać to nic trudnego, oni jak mają pieniądze to wydają.
Mają do nich większy luz…
Uwalniam się od przymusu oszczędzania czy wydawania
Jestem w przepływie i wydaję na to co ważne dla mnie z radością
W innym budynku muzeum rybołówstwa.
I znowu kolejne spacery tym razem po tańczącym lesie (o nim w kolejnym poście), diunach, plażach gdzie piasek miesza się ze śniegiem, a my łączymy się z tym biegając boso po plaży na granicy sniegu, piasku i wody.
Pada śnieg tworząc nieopisany rodzaj magii, drzewa okwiecone tak białym kwieciem, że trudno oddzielić płatek od kwiatka. Słońca nie ma, ale śnieg dodał światło do przestrzeni, zasypując krainę białym czystym puchem. Pokazując ludziom – popatrzcie jak pięknie, jak jasno, jak czysto.
Zalew zamarzł, jeziorka koło niego również, tylko morze ostało się żywe, szumiące, przypominające o tym, że wszystko płynie.
A my – jak skończeni idioci – wyjeżdżamy z tej magii!!!.
Po co, na co?
Tego nie wie nikt. Zamiast dalej wjechać w Litewską część mierzei – na środku jest granica – stwierdzamy, że już jedziemy stąd tak w ogóle .
Zielenograd pokazuje że chyba to nie był dobry pomysł (skok wibracyjny w dół, tiry na drogach, pęd ludzi w marketach….), rodzi się tęsknota za magią, za tym co zostało.
– Po co wyjechaliśmy – pytamy jeden drugiego (bo taki był plan?, bo jeszcze coś jest do zobaczenia?). Powoli dojrzewamy do świadomości – czego chcemy doświadczać, gdzie przebywać, jakie świadomie podejmować decyzje – przyznajemy się do tego że chcemy żyć w magii przyrody i jej wibracji…..
– To może pojedziemy do klasztoru koło granicy z Litwą, a potem przez Kłajpedę wrócimy na litewską mierzeję – rodzi się pomysł.
Pomysł który potem realizujemy, przyznając się do błędu lub dojrzewając do tego co tak naprawdę oczekujemy od życia…. (jeżeli doświadczanie życia można w ogóle uznać za błąd…..po prostu dojrzewamy i rezygnujemy z pewnych zachowań zastępując je innymi).
Uwalniam się od uczucia popełnionego błędu…
Pozwalam sobie doświadczać życia
O błędach wypowiedział się Bartek – „dla mnie zrozumienie tego mechanizmu to skok w nanoprzestrzeń”
Noc spędzamy pod klasztorem niedaleko Sławska, który rano odwiedzamy. Paląc świeczki w intencji pozwolenia sobie na magię w życiu…
Uwalniam się od przymusu szybkiego wyjeżdżania z miejsc gdzie mi dobrze.
Pozwalam sobie na magię w moim życiu
I przez miasteczko jakby z innej epoki Sowjeck – może ta nazwa wpływa na takie zimne, obrażone zachowania ludzi – wjeżdżamy na Litwę, a potem jeszcze tego samego dnia przepływamy (puki co jeszcze promem) na Mierzeję Kurońską.