Nagorny Karabach

now browsing by category

 

Zielona potrawa długowiecznych Karabachów – Zhengyalov Has

Zhengyalov Has – zielona potrawa długowiecznych Karabachów.

6

To największe odkrycie kulinarne naszego wyjazdu, jak do tej pory. Pisaliśmy o nim w czasie pobytu w Stepanakercie stolicy Nagornego Karabachu

http://brygidaibartek.pl/nagorny-karabach-powitanie-i-kulinarne-odkrycie-wyjazdu-zjengjalow-has/

Teraz przyszedł czas na dokładniejsze poczytanie o nim i z uwagi na fakt, że wynajęliśmy domek z kuchnią, również kulinarne doświadczenia.

O zielonym chlebku jak go nazwaliśmy, trudno nam było się dowiedzieć. Każdy miał swoją teorię na jego temat,

Zgodnie z Wikipedią jest to narodowe danie Nagornego Karabachu, jedzone szczególnie w czasie Wielkiego Postu, służące do jednoczenia rodziny przy stole, postne.

Jest to rozwałkowany cieniutko kawałek ciasta ( na 1-2 mm), nadziany kiedyś dziko rosnącymi ziołami, teraz przeważnie domowymi przyprawami. Źródła podają, że wchodziło w niego mieszanina 20 rodzajów ziół.

Każda gospodyni ma swój przepis i przekazuje go z pokolenia na pokolenie.

Smak zależy od umiejętności, upodobań smakowych gospodyni i pojawiających się roślin o różnych porach roku.

Pieczony jest bez tłuszczu na patelni, grillu czy specjalnym do tego celu piecyku lub w specjalnym piecu.

Nasz urzekł ten przepis nie tylko swoją prostotą, ale i możliwością zjedzenia dużej ilości ziół i zieleniny zbieranej dziko w bardzo smacznej , nie tłustej i mało przetworzonej formie.

Karabasi uważani są za lud długowieczny, co nie dziwi przy ich narodowej potrawie. Tyle zieleniny nie spotkałam do tej pory w żadnej potrawie. Do tego w dawnych czasach były to zioła dziko rosnące. Czyli poza aspektami biochemicznymi mające w sobie informacje wolności (gdyż rosły gdzie chciały) całej otaczającej ich przyrody, słońca, księżyca, deszczu, wiatru, wody, gleby gór……

Zengelov has był najbardziej popularny w okresie Wielkiego Postu czyli na wiosnę, wtedy gdy zaczynały pojawiać się pierwsze roślinki z największą ilości substancji odżywczych.

A ich ilość w chlebku jest potężna. Nieźle trzeba się nazbierać, aby zrobić go dla całej rodziny.

Przepis na ciasto

mąka ok 1/2 szklanki na 4 szt (10×15 cm)

woda zimna

sól

niektórzy twierdzą, że aby ciasto było miększe dodać mleka czy śmietanki lub sody ciutkę

inni, że jajko

inne przepisy podają olej

na pewno warto eksperymentować w zależności od tego co kto je

A ciasto robi się prosto

mąka wyrabia się z wodą . Dosypując tyle mąki, aż nie będzie ciasto kleiło się do rąk.

Sól w zależności kto ile lubi.

Ciasto podobne jak na pierogi.

2

Potem zostawia się go na ok. 30 minut pod przykryciem odpocząć

następnie rozwałkowuje się najcieniej jak się uda.

My daliśmy tylko mąkę, wodę, sól i wyszły nam troszkę twardawe, tzn. dobre, ale twardsze od oryginału. Miejscowi radzili dodać mleka lub sody, czy aby postało dłużej.

Ja wpadłam na pomysł, że w czasie pieczenia gdy już lekko stwardniał na patelni w czasie pieczenia, spryskiwałam go lekko wodą z każdej strony i miękł.

Nadzienie

3

Dobre nadzienie świadczy o dobrych umiejętnościach gospodyni. Gdy prosiliśmy osoby w Armenii, aby zrobiły nam Żengolov Has twierdziły, że nie ma ziół (listopad) i z chęcią zrobią go nam latem.

A zioła dobiera się następująco :

w pierwszej kolejności i ich najwięcej neutralne w smaku: szpinak, liście botwinki, gwiazdnica itp. Gorzkich, pikantnych, o specyficznym smaku – mniej – takich jak pokrzywa, liście rzodkwi, mniszek pietruszka, kolendra, cebula, czy szczaw.

Choć szczaw według większości przepisów jest obowiązkowym składnikiem Zengelowa my już go nie mieliśmy. 

W Stepanakercie jedliśmy z nim, tutaj w Armenii na 2000 m.n.p.m jest już późna jesień i wszyscy czekają już na zimę.

Na 4 szt (10×15 cm) potrzeba ok 1,5-2 litry drobno pokrojonej zieleniny.

Po pokrojeniu należy ją przyprawić wg uznania (przyprawy, pieprz, sól) i dodać troszkę oleju ok 2 łyżki na tą ilość.

My daliśmy to co mieliśmy tzn udało nam się kupić (zieleniny jest tutaj dostatek, sprzedawana jest w potężnych pęczkach) , a daliśmy kolendrę, pietruszkę, bazylię, zieloną cebulkę, koperek, szpinak i liście rzodkwi. Do tego troszkę soli i oleju.

Sól dodaje się na końcu, żeby zielenina nie puściła soku.

Zapach surowych ziół jest wspaniały, można stosować aromatoterapię.

Nakłada się zieleniny praktycznie ile wejdzie, gdyż tutaj nie je się mąki, tylko zieleninę potem składa, skleja i jeszcze raz można rozwałkować. 

4

5

I potem smaży się go na patelni bez tłuszczu, przewracając aż ciasto się upiecze. My smażyliśmy na wolnym ogniu. Ok 3-4 minuty z każdej strony.

7

Nam wyszedł pyszny, robiliśmy już dwa razy i na pewno jeszcze będziemy. Może gdy zjedziemy niżej do Gruzji pojawi się więcej dzikich ziół. Nie tylko radość zbierania, to jeszcze przyrządzania i jedzenia.

Można upiec go na płycie, na grillu, praktycznie co kto wymyśli. Idealne danie w przyrodzie.

Idealne danie do zjedzenia potężnej ilości świeżych ziół w banalnie prostym daniu.

19

Podawany tradycyjnie jest z maconem, rodzajem tutejszego jogurtu.

Można go ciepły polać masłem, śmietaną itp. To sobie to darowaliśmy.

Podczas wizyty w Erewaniu widzieliśmy i próbowaliśmy ten specjał. Jednak na jego prawdziwy smak ma wyłączność Nagorny Karabach…….

Te już mocno przemysłowe, dużo maki mało zieleniny zobaczcie sami

100

Choć ostatnio dostaliśmy namiary na restaurację Karabasku w Erewaniu może jeszcze potestujemy.

Potężna dawka chlorofilu w naturalnej postaci.

SMACZNEGO

20

Tutaj link po rosyjsku do filmiku jak zrobić zielony chlebek

http://youtu.be/_FCbrN-Lvac

Karabach żegnał nas orkiestrą

Karabach żegnał nas orkiestrą 9-10 listopada 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Może jutro wyjedziemy z Karabachu – powiedziałam do Bartka, gdy przyjechaliśmy do Zuar

Nie wiem, może lęki, może przeczucia, a może po prostu dostaliśmy to co mieliśmy dostać i czas się zwijać. Przecież nie czujemy się tutaj lekko – odpowiedziałam

Jak już tu wjechaliśmy to może jeszcze zobaczylibyśmy jakieś góry – mamrotał Bartek

Tak linię frontu na wschodniej granicy – polemizowałam

Tak wizę dostaliśmy na Karabach, na której napisano, że możemy poruszać się po Karabachu z wyłączeniem linii frontu.

Pojedziemy z powrotem do Stepanekertu, zjemy zielony chlebek i pojedziemy w stronę Tatevu (Armeni) – powiedziałam.

I to osoba, która chce być na pranie, dla chlebka pojedzie 200 km rozwalającą się drogą. Nie zgadzam się – stwierdził Bartek

Dobrze Ci tu – ciągnęłam

Nie – odpowiedział

Wziął mapę i za chwilę pokazał najkrótszą drogę wyjazdu z Karabachu.

Przez przełęcz …………. zjeżdżającą prosto nad Sevan. Wszyscy tamtędy jeżdżą – jest przejezdna.

Tak, ale chciałeś Tatev i nie widzieliśmy jeszcze południa Armenii, więc tamta droga najprostsza – ripostowałam

A może Tatev nie teraz – zamyślił się Bartek

I tak słuchając duchów zdecydowaliśmy wyjechać z Karabachu.

Spaliśmy przy samych basenach,a księżyc miało się wrażenie, że kąpie się w nich, oświetlając je piękną świetlistą latarnią.

Czasem przyjeżdżali ludzie (mężczyźni) kąpać się w nim po nocy, jednak ruszył się jakiś wiatr i nikt dłużej nie wysiedział w wodzie.

Nagle przyjechał bus, kilka kobiet i mężczyzn. Zaczęli się bardzo głośno zachowywać. Takie wyzwolone kobiety.

Ale czy wyzwolenie to brak szacunku?

Albo zahukanie w domu i kontrola wszystkiego i wszystkich, albo krzyk, wrzask, alkohol i brak szacunku dla innych? (widzieli, że śpimy obok) .

Czy taki musi być początek samodzielności ?

W nocy miałam przekaz, aby wstać i iść się wykąpać, wziąć ręcznik i nago wskoczyć do basenika.

Jakieś wewnętrzne lenistwo wstrzymało mnie przed tym (ojj ile to razy wizje padają, bo nam się nie chce).

Ranek obudził nas obserwacją naszych sąsiadów, którym było zimno i weszli do letniego domku biesiadowego i tam wstawili grill, aby ogrzać pomieszczenie (brak szacunku, również do materii, zniszczą, ale nie swoje).

Dym wychodził przez firanki, i wolne miejsca między nimi, odymiając wnętrze dachu, co w czasie upałów na pewno uniemożliwi pobyt w nim ze względu na przenikający zapach. Do tego wymiana firanek i pewnie malowanie dachu – remont.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zrobiliśmy zdjęcia, na ten moment jeszcze dla swojego bezpieczeństwa, bo wszyscy widzieli nas śpiących na terenie baseników, a oni przyjechali w środku nocy, więc po co dawać taki obraz turysty z zachodu.

Zresztą Ormianie rzadko szanują to co na zewnątrz (choć taki wandalizm widzieliśmy pierwszy raz) widzą co moje i tyle. Wszędzie na świecie tak jest i ludzie, którzy mają tylko tyle energii, aby patrzyć na swoje – tak się zachowują.

Tutaj nie ma jeszcze prawa , które to wszystko układa, więc bardziej pokazuje ludzi i ich prawdziwą naturę.

A wracając do naszych sąsiadów, apogeum nastąpiło wtedy gdy podeszli do źródełka i wlali tam płyn do kąpieli robiąc miejsce pełne piany.

Wtedy już nie wytrzymałam i poczułam się, że staje się ustami źródełka, które chce służyć ludziom swoimi prozdrowotnymi wartościami, a nie być zanieczyszczane chemią.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Oczywiście nie zrozumieli tego co im powiedziałam o zanieczyszczeniu wody i braku szacunku do innych (wszyscy mieli kapać się w chemii, bo oni tak zdecydowali!)

W sobotę widzieliśmy tutaj policjanta, poza tym domki biesiadne wynajmowała starsza kobieta, która kłóciła się z mężczyznami cały czas o porządek.

Wsiedliśmy w landrynkę i zdecydowaliśmy, że trzeba jechać ich znaleźć.

I znowu test na zobaczenie ile jeszcze walki w nas, walki i czystość, przyrodę. Przecież to wszystko to wojny. Zobaczyć swoje emocje, gdy ktoś coś niszczy.

Taki szybki sprawdzian.

W sklepiku w wiosce (3 km od baseników) spotkaliśmy starszą Panią, która właśnie jechała do basenów. Wlewanie szamponu jest tutaj standardem, bo niespecjalnie się tym przejęła,

Źródło się oczyści za chwilę powiedziała, mozecie jechać i się kapać – powiedziała

Jednak włożenie grilla do domeczku widać było, że ją ruszyło.

Pojechała szybko w stronę basenu.

My stwierdziliśmy, że nic tu po nas. Karabach pokazuje nam, że czas do Armenii i ruszyliśmy w kierunku przeciwnym. Nie ujechaliśmy ani 5 km, gdy minął nas rozpędzony bus rozkrzyczanego i niszczącego wszystko towarzystwa. Najwyraźniej pospiesznie się zwinęli po naszej interwencji, bojąc się konsekwencji, choć jak wyjeżdżaliśmy z basenów imprezka się przecież dopiero rozkręcała.

Na szczęście miejsce ich pokojowo wyrzuciło.

Jednak nie ma się co dziwić, przy takim stosunku do przyrody i materii, że ten rejon jest spętany wojną.

I przychodzi zaduma, refleksja nad wizją nocną, nad zaproszeniem od baseniku z księżycem na kąpiel. Tak jakby Wszechświat już wiedział co dalej nastąpi …..

Mam nadzieję, że następny raz pozwolę sobie być mniej leniwa w takich sytuacjach.

A my z wolna podążyliśmy do przełęczy, ciesząc się wąskimi dolinami i pięknym porannym światłem za oknem. Niedaleko rozjadu Kalwaczar – Vardenis zatrzymaliśmy się w sklepiku rewelacyjnie zaopatrzonym, prowadzonym przez blondwłosą (farbowana Karabaszka) piękność. Opowiedzieliśmy jej historię znad basenu i tak samo jak Panią od domków, czy sklepową nie ruszyło wlanie szamponu do wody, (bo ponoć po 2 godzinach się wyczyści -z piany, a nie związków chemicznych), ale niszczenie biesiedki już tak – zapisała numery samochodu i powiedziała, że powie na milicji. A po rejestracji byli to ludzie z Vardenis czyli z Armenii.

U Pani kupiliśmy pyszny świeżo wyciskany ręcznie sok z granatów (Karabach z nich słynie, są uprawiane na południu kraju) litr 3000 (25 zł) poezja smaku. Kolejna niesamowita kulinarna gościna Karabachu. Zielony chlebek był na powitanie, a soczek z granatu na pożegnanie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I to nie koniec hucznego pożegnania, i zarazem pokazania nam, że idziemy swoją właściwą drogą, a droga przez przełęcz jest tą właściwą.

Gdy pieliśmy się w górę przy uśmiechniętych skałach,

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

nagle na drodze zobaczyliśmy wojskowe samochody i pełno żołnierzy.

Dowódca przegonił ich, aby zrobili przejazd dla nas. Wszyscy życzliwie nam machali, szczególnie młodzi chłopcy poznani wczoraj przy gejzerze (starszych nie było), a na koniec dowódca dał sygnał znajdującej się razem z nimi orkiestrze która zagrała radośnie.

Dziękujemy za to piękne pożegnanie w pełni słońca, wśród otaczających ośnieżonych szczytów.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Granicy prawie nie było, bo jakiemuś zaspanemu Panu oddaliśmy kartę wizowa wyjazdową i pojechaliśmy na przełęcz.

Gdy ją przekroczyliśmy poczuliśmy znowu się lekko radośnie, napięcie które było (zapewne podświadome) w Karabachu, gdzieś odeszło, zmieniła się również formacja gór.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przepadziste wąskie doliny z ostrymi szczytami , zastąpiły łagodne szczyty rozlewające się wszędzie, teraz w zimowej szacie, może mniej spektakularne, ale bardziej łagodne. I my znów jak wcześniej na pasterskich drogach jesteśmy ich częścią. Jechaliśmy na zachód, wprost w słońce, napełniając się światłem iskrzącego obok nas śniegu.

Jaka radość, nawet nie śniliśmy, że jeszcze pojeździmy po górach, a tutaj taka niespodzianka. Droga co prawda główna, ale nie dająca odcięcia od przyrody.

Armenia powitała nas równie serdecznie, a my poczuliśmy się jakbyśmy wrócili do domu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jadąc wśród pięknych śnieżynek dotarliśmy na brzeg Sevanu (koło miejscowości Areguni) , gdzie patrząc na jego piękno poddaliśmy się jego kontemplacji – jeszcze w dzień, przy zachodzącym słońcu i o poranku.

Zapaliliśmy ognisko prosząc duchy miejsca o dalsze tak cudowne prowadzenie, o rozpuszczenie walki, wojny, odwetu i wszystkiego co z tym związane, bo nie chcemy niszczyć samych siebie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przecież to co robi wojna na zewnątrz to samo robi wewnątrz nas. Niszczy nas i nasze boskie prowadzenie.

Księżyc kąpał się w Sevanie, razem z podróżującym z nami elfem Dziro. Sevan szumiał lekkimi falami,, ognisko płonęło, a nas ogarnęła przestrzeń, cisza, spokój.

I znów poczuliśmy różnicę jaka jest w napięciu i ściśnięciu , które jest tam za przełęczą, a spokoju i przestrzenią tego miejsca.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dziękujemy za ten cudny czas w Karabachu, w pieknej słonecznej pogodzie, za pyszny zielony chlebek, sok z granata, termalne baseniki, cudowny gejzer, spotkanie z monastyrami. Za te wszystkie cudowne i twórcze chwile, które tam otrzymaliśmy. Za to, ze mogliśmy go zobaczyć w pełni i w świetle. I życzymy mu wszystkiego co najlepsze.

Uzgodniliśmy między sobą, że jak jedno starym zwyczajem zacznie walczyć, drugie powie Kalwaczar. I wtedy gdy zobaczy się do czego to prowadzi, może odpuści się walkę.

Dziękujemy tym miejscom, że pokazały nam fizycznie do czego prowadzi walka, wojna przede wszystkim wewnętrzna , że my teraz ucząc się na ich doświadczeniu nie musimy tego w takiej formie doświadczać.

Dziękujemy, dziękujemy

Jedzcie do Nagornego Karabachu, aby świadomie przyjrzeć się wojnie i życie na jej ruinach.

A teraz gdy piszę te słowa przy muzyce Sevanu, przyszła krowa napić się wody.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ona jest symbolem który prowadzi nas na wewnętrzną łąkę, aby dokładnie przetrawić to co dotąd przeżyliśmy, zebrać nowe siły i poczuć strumień darów wszechświata, wzmocnić go i zakotwiczyć w sobie.

Dziękujemy i prosimy teraz o wskazanie tej łąki, gdzie będziemy mogli transformować to co przyniosły ostatnie dni, 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Radość gejzera i bezmiar wojny w jednym w najpiekniejszych miejsc na świecie

Karwaczar – radość źródła i bezmiar wojny w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie 9 listopada 2014

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

No właśnie czy miejsce może piękne i straszne zarazem?

Może gdy dotyczy to miejsca gdzie toczyła się wojna, a może toczy się tam dalej.

Wojna jest nie tylko w umysłach ludzi, ale i na wschodniej granicy Nagornego Karabachu, otwarta linia frontu, a kontrabandy w górach.

Szczególnie to czuć w Karwaczarskim rejonie, który jest terenem zdobycznym Nagornego Karabachu i Armenii, a przez lata należał do Azerbejdżanu (przed wojną mieszkało tam 80% Azerów).

 

Cały rejon jest całkowicie zniszczony, ma się wrażenie, że zbombardowany w czasie wojny był każdy dom.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Wyraźnie to widać w Karwaczarze gdzie 90% domów to zgliszcza, a reszta to 500-600 mieszkańców w dużej mierze wojskowych. Zresztą w jednostce wojskowej udaje nam się zrobić zakupy.

A miasteczko położone bajkowo na płaskowyżu otoczone z 3 stron pięknymi dolinami ze skałami wulkanicznymi i otoczone 3 tysięcznikami teraz pięknie ośnieżonymi.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Gdy zrobiło się photoshop na zgliszcza to miało się wrażenie, ze jest się w niebie.

Dlaczego tak cudne miejsce tak wygląda?

Jaka energia się musiała tutaj rozładować?

Do czego byli przywiązani tutejsi mieszkańcy skoro zesłano im taką rzeź.

Pojawiają się refleksję nad wojną skąd się bierze i do czego prowadzi.

Gdy widzi się takie zgliszcza odpuszcza się wewnątrz walkę, walkę z innymi, walkę o rację.

Bo do czego prowadzi walka, wojna?

Widać wyraźnie tutaj. Każdemu kto uważa, że on musi walczyć o swoje , czy w ogóle o coś walczyć – polecam wizytę tutaj. Działa jak najlepsza psychoterapia.

Jest to super miejsce na warsztaty z uwalniania programów wojny. Szczególnie u nacji które bezpośrednio doświadczyły jej, niezależnie czy jako zwycięzcy czy pokonani.

Miejsce bardzo chciałoby uzdrowienia. Gdyż pod energią walki jest cudowna energia miejsca, która bardzo prosi o iskierki światła dla siebie.

Oczywiście są jeszcze ciekawsze miejsca wojenne jak słynne miasto Abgam na wschodniej granicy z Azerbejdżanem, które całe było zrównane z ziemią. Miasto, które przed wojną zamieszkiwało 20-30 tys osób. Teraz nie ma go na mapach.

Nam nie trzeba takich wycieczek, wystarczy ta w karwaczarski rejon, szczególnie do Karwaczaru.

Te obrazy zgliszcz pojawią się w moim umyśle za każdym razem, gdy nabiorę ochoty na energię walki, czy w moim przypadku bardziej na energię odwetu.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Tak odwetu za coś. I co ktoś mi zrobi, czy ja muszę odpowiadać tym samym?

Tą samą energią co napastnik?

Dlaczego?

Dlaczego uważamy, ze skoro ktoś nas atakuje to jest silniejszy?

Ma siłę do ataku, więc my musimy oddać?

Co powoduje, że musimy walczyć, a nie możemy rozpuścić tej energii nawet wtedy gdy ktoś nas atakuje i wydobyć z siebie wewnętrznej mądrości?

Dlaczego uważamy, że innych siła, jest silniejsza od naszej ?

Innych myślenie, postępowanie, a nasze nie?

 

Szczególnie w takich miejscach rodzą się pytania o to dlaczego wojna właśnie tutaj?

Przecież ludzie tutejsi jej na pewno nie chcieli, czy na pewno to sprawa tylko kilku decyzji politycznych?

Wojna zaczyna się w naszych umysłach i z nich idzie energia, a za energią idzie kreacja i postępowanie.

Wszechświat materializuje to co chcemy i …………

Powiecie nikt nie chce wojny, a zobaczcie sami ile jest jej w Was…….

Ile razy się denerwujecie na kogoś,

musicie walczyć o swoje,

jesteście wojownikami światła,

trzeba walczyć z ciemnymi energiami i nie tylko,

Czy szukamy odwetu,

czy na siłę bronimy swoich racji, poglądów……..

Pytań na pewno można zadać bardzo wiele

Im więcej będzie w nas pokoju, to w pewnym momencie przeważy ta energia i zagości on na świecie.

Wszystko zależy tylko od nas wszystkich.

 

A tak na marginesie po co walczyć ?

Gdy za chwilę nie ma nas na tym świecie, traci się dorobek całego życia, traci miejsce zamieszkania (jak Azerowie).

Czy walka nie wstrzymuje nas przed iściem swoja drogą, a odwet całkowicie nie sprowadza na manowce?

 

Kiedyś byłam zaraz po wojnie w Bośni i Hercegowinie, po paru dniach uciekłam cała roztrzęsiona, zburzonymi domami, mogiłkami wojennymi moich rówieśników.

Teraz mogłam przyjrzeć się jej bardziej świadomie, uwolnić zawarte gdzieś energie moich przodków z czasów wojny, ich lęki, szarpanie się, życie w ciągłym zagrożeniu.

A przecież jedyne co nas chroni to miłość i wiara w boskie prowadzenie, a reszta nas osłabia.

 

I tak z miasteczka zjechaliśmy w stronę kolejnych termalnych źródeł Tsar.

Nagle na drodze pokazał się okrągły basen z małym gejzerem. Łada Niva podjechała do nas prosząc abyśmy nie podjeżdżali bliżej gdyż tam kąpią się ludzie.

W samochodzie siedzieli mężczyźni, a w gejzerze kąpały się kobiety.

Tak, tutejszy świat czasami wygląda jak u nas 20-30 lat temu.

Świat kobiet, świat mężczyzn .

Gdy Panie (starsze kobiety) się wykąpały, razem z dwójką młodych chłopaków wskoczyliśmy do baseniku. Koślawa rozmowa po rosyjsku pozwoliła nam dowiedzieć się, że są to chłopcy z Erewania na zasadniczej służbie wojskowej.

Woda miała ok 45-50 stopni, co troszkę parzyło.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Chłopcy widząc to, że jest nam gorąco włożyli rurę w otwór i z małego Gejzeru zrobił się 10 metrowy z którego w niektórych miejscach wytryskiwała również chłodna woda,

Ile radości.

Po doświadczeniach Karwaczaru, taka ulga.

Widać też jaką wibrację ma energia wojny, lęku, a jaką radości, miłości, wdzięczności.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Różnicę pokazano nam w ciągu godziny, abyśmy mogli ją dobrze zapamiętać i wybrać jaką drogą chcemy iść.

A woda igrała ze słońcem, wiatrem i z naszą radością. Wszechświat cieszył się na spotkanie. Obmywał nas ze starych wzorców przywiązań, wprowadzając w nie energię światła.

A woda z własną siłą wzbijała się w przestrzeń pokazując, że my również potrafimy regulować swoje światło.

I w zależności od potrzeb lśnić nim tylko w środku bądź z wielką siłą emanować na zewnątrz.

I tak bawiliśmy się razem zapominając o tym co dookoła, cieszyliśmy się, że jesteśmy i że możemy tutaj być. Gdy patrzyliśmy na wodę tworzyła się tęcza napełniając nas wszystkimi kolorami.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Chłopcy poszli, a my zostaliśmy sam na sam z wodą w środku lesistego wąwozu, na drodze.

Nagle przyjechały 2 samochody, wysiadło z nich siedmiu chłopa (po części ubrani jak w Karabachu na prowincji moda nakazuje w moro), część od razu poszła się kąpać,a jeden podleciał do nas i zaczął wypytywać skąd jesteśmy, i dokąd jedziemy. Zadawał wiele, wiele pytań……..

Chyba z 5 razy pytał nas w jakich celach tu jesteśmy, a potem przemycił niewinnie pytanie czy potem jedziemy do Azerbejdżanu……

Odpowiedzieliśmy, że nie ………..

 

Dalsze kąpanie przebiegało bardzo ciekawie, gdyż razem z Panami żołnierzami kąpaliśmy się w basenie, a jeden ze snajperskim automatem z lunetą chodził dookoła…….

Pełne bezpieczeństwo. Tylko woda taka jakaś cieplejsza się zrobiła…

Czuliśmy się dziwnie, fakt nie posłuchaliśmy naszych duchów i straciliśmy naszą siłę zawartą w miłości, radości.

I znowu zobaczyliśmy spadek energii, znów wszystko było cięższe, wolniejsze – takie szybkie wibracyjne zmiany.

Panowie starsi, którzy zapewne mieli na sumieniu wiele ludzkich istnień, byli mili, ciekawi nas i świata, jednak czujni, nerwowi , z zaciśniętymi twarzami.

Kiedy wojna się skończy – zapytałam jednego

Już niedługo – odpowiedział

Wojna to straszna rzecz – ciągnęłam dalej

Nie taka zła – popatrzył na mnie zaskoczony

No tak dla żołnierza wojna jest fajna – odpowiedziałam

Tak – dodał z błyskiem w oku.

 

No właśnie, każdy z nas walczy na jakimś froncie, jedni mają z tego tytułu poczucie winy, inni radość. Choć patrząc na tych Panów nie widziałam u nich spełnienia, a może to tylko moja własna ocena.

 

Jadąc dalej doliną miało znajdować się kolejne źródełko, jednak podróż do niego nie wydawała nam się sensowna. W gejzerze spędziliśmy wiele czasu mocząc się w gorącej wodzie i podróż do następnego byłaby tylko z czystej ciekawości. A ciekawość tego miejsca odebrało nam spotkanie z Panami….., no właśnie z kim? W przydrożnym sklepie dowiedzieliśmy się że to nie armia, tylko „kontrabanda”. Najprawdopodobniej oznacza to najemników, byłych zawodowych żołnierzy, pilnujących teraz płatnie granicy Karabachu.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Pojechaliśmy na nocleg do znanego nam źródełka Zuar, aby tym razem w ciszy pokontemplować go praktycznie samotnie (tylko od czasu do czasu pojawiał się samochód z mężczyznami na nocną kąpiel w świetle księżyca w pełni).

 

P.S. Na pytanie czy byliście lub jedziecie potem do Azerbejdżanu – tutaj zawsze odpowiadajcie – NIE! Na prowokacyjne pytanie – czy nie chcemy zdjęcie z uzbrojonym żołnierzem my odpowiedzieliśmy także NIE (który z nich chce prezentować swoja twarz w internecie?)

Gorące źródła z echem wojny i gościny

Gorące źródła Zuar test afirmacji z Didavanku 8 listopada 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Idę swoją drogą i cieszę się życiem razem z innymi bez względu na to kim są, co myślą ……….

Dziś pytanie dziś odpowiedź, dziś stwierdzenie, afirmacja, deklaracja dziś test.

Przyjechaliśmy do Zuar, które znajduje się 15 km od drogi na Karwaczar. Droga do niego jest zdecydowanie lepsza niż pozornie główna do Karwaczaru, którą budują co prawda, ale kiedy skończą…….. Droga bardzo dziurawa a właściwie teren.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ciekawostką na drodze do Zuar jest tunel z drogą gruntową wewnątrz i zakrętem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A w Zuar znajdują się dwa baseniki wydrążone w naturalny skałach.

Mniejszy bardziej gorący z którego wybija gejzer z wodą o temperaturze ok 65 stopni i drugi chłodniejszy z wodą ok 40-45 stopniową. Do tego wanna kamienna. Wchodzące do cieplejszego basenika osoby krzyczą, zupełnie jakby wchodzili do lodowatej wody. Przypomina nam się srebrny istocznik na kaukazie rosyjskim z lodowatą wodą, teraz wszechświat testuje nas w druga stronę – zdajemy egzamin i gotujemy się kilka minut w gorącej wodzie ( zasada jest ta sama co prze zimnej – trzeba odpuścić coś w głowie).

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Obok zadaszone stoliki piknikowe do wynajęcia.

Wszystko bajkowo, poza jednym aspektem – dziś sobota i przyjechało troszkę mężczyzn poimprezować. Kobiet tylko dwie , reszta to mężczyźni głównie z Armenii.

Tutaj w Armenii świat kobiet i mężczyzn jest podzielony. Gdy pytamy dlaczego nie ma z nimi żon, opowiadają – bo robią przetwory.

Z naszych obserwacji i rozmów z kobietami wynika, że one same nie są zainteresowane za bardzo podróżowaniem, czy spędzaniem czasu z mężczyzną (i jego alkoholowymi imprezami), są tak skupione na domu , ubraniu, dzieciach (niezależnie czy ich dzieci mają roczek czy 50 lat), że reszta ich mało interesuje.

A spędzanie czasu na przyrodzie, w niewygodach………..

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I właśnie tutaj na przyrodzie w prawie dzikim źródełku spotykamy męskie towarzystwo, my parkujemy koło towarzystwa znad Sevanu z Armenii, którzy przyjechali ugościć swojego krewnego, który przyjechał do nich w odwiedziny z Rosji.

Mają nawet instrumenty muzyczne. Wszystko można powiedzieć idealnie, aż do momentu gdy Panowie wypili za dużo. Wtedy robią się można rzec wredni i nachalni.

Jedzcie mięso, pijcie wódkę – bo takiej gościnności nie ma gdzie indziej na świecie.

To się zgadza, w niewielu miejscach na świecie (szczególnie w Państwach zachodnich i kulcie nadmiaru jedzenia) obcy ludzie zapraszają na wódkę i jedzenie.

I byłoby to super piękne, gdyby nie fakt, że wpychają to na siłę nie mając szacunku do upodobań kulinarnych gościa.

Nie zjesz, nie wypijesz – to się obrażę – mówią Ci bardziej pijani.

A Ci mniej przynoszą ogórki i kiszoną paprykę, zieleninę i lawasza.

A jeden z trzeźwych mówi

Najbardziej służy człowiekowi to co czuje, że powinien jeść

Czas mija nam z nimi sympatycznie na słuchaniu muzyki, przekamarzaniu (to może mniej przyjemne), tańczeniu i do tego kąpiele w źródełku.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wszechświat od razu nas testuje czy z radością i szacunkiem jestem w stanie zaakceptować namolnego pijaka i odnieść się do niego z szacunkiem, a przy tym zachować siebie.

Trudne zadanie…..

Zresztą gdy na noc olaliśmy ich towarzystwo i rano spotkaliśmy ich w basenach, mówili, że źle się zachowali nie szanując nas i wmuszając nam jedzenie i picie.

Fajnie, że tak się to skończyło.

A ranek był magiczny, gdy słońce rozświetlało dolinę, tworzyła się magia mgły i światła. Wtulaliśmy się w tę mgłę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nasi znajomi, już mniej pijani pięknie grali w basenie ormiańskie kawałki, ożywiając muzyką to miejsce.

Widzimy też jaki rys na psychice zrobiła wojna.

Siedzimy w basenie razem z jedną z kobiet gdy gdzieś w oddali widać lecący samolot.

Nad Karabchem nikt nie lata (bo się boją że zestrzelą ) co się dzieje, to już trzeci – mówi cała zdenerwowana

Patrzymy na niebo i stwierdzamy, że to tylko samolot pasażerki i leci najprawdopodobniej nad terytorium Armenii, jak się później okazało były to loty ćwiczebne wojskowe.

Pamiętam jak moje babcie na dźwięk samolotów żegnały się i z lękiem patrzyły w niebo, tak jakby w ich umysłach wojna jeszcze trwała.

Pani Karina mieszka obecnie w Stepanakercie, a lekarz zalecił jej na cukrzycę kąpiele w tych źródłach, to przyjechała.

Nie ma w Karabachu rodziny w której ktoś by nie zginął w czasie wojny. Przed wojną miała cudownych sąsiadów Azerów.

Bo kto prowokuje wojny? – zastanawia się

Przecież tu w Karabachu nikt (no prawie) jej nie chciał i nie chce.

Co generuje wojnę czy na pewno nasi politycy?

Czy może to odpowiedź na nasze myśli?

Ile w nas pokoju, a ile wewnętrznej wojny?

Prośmy wszechświat o pokój w naszych sercach, umysłach i wysyłajmy go tym,którzy go najbardziej potrzebują.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dadivank – monastyr w wąskiej dolinie w świetle latarek i wschodzącego słońca.

Dadivank – monastyr przy świetle latarek i wschodzącym słońcu

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nagorny Karabach i jego wiele oblicz. Odnowiony monastyr, piękne leśne drogi, europejska stolica i im dalej w stronę północy tym energia miejsc i drogi gorsze.

Czuć ślady wojny sprzed 20 lat, nie tylko w postaci zniszczonych i nie odbudowanych domów, ale również energii.

Tym bardziej, że jadąc na Karwaczar wjeżdża się w wąskie doliny. Tam gdzie otwarte przestrzenie wiatr szybko przewiewa emocje i te dobre i te złe. W wąskich dolinach one odbijają się od skał dając wrażenie, jakby wojny, złe wydarzenia miały miejsce dziś.

I tak samo tutaj energia beznadziei, opuszczenia, zrujnowania pomieszana z energią strachu. Znam tę energię z Czarnogóry, czy włoskich Dolomitów.

I już mnie chwyta za oddech i chciałabym stąd uciekać, choć widoki po drodze piękne. 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wjeżdżamy do Didavaku wsi, gdzie ma znajdować się największy kompleks sakralny Nagornego Karabachu.

Po ciemku trochę nie możemy znaleźć drogi, mnie spina w ramionach, jedzmy dalej może znajdziemy jakiś hotel, proponuję. W tym momencie dojeżdżają do nas dwie niwy turystów z Czech i nadchodzi miejscowy z latarką.

Monastyr zaprasza, trzeba wyjść poza swoje lęki i jechać.

Monastyr składający się z kilku kościołów bardzo duży, zapuszczony. Swoim zwyczajem ożywiam go muzyką Hildegardy.

Jednak tym razem nie znajduję wielkiego entuzjazmu kościółków, które co prawda ożywają, ale nie rodzi się w nich radość, wręcz stare rozżalenie poczucie winy dominuje.

Poczucie winy za co?

Za to, że to one są przyczyną konfliktu, że się puszyły, chciały być lepsze od meczetów.

A to jak teraz wyglądają jest karą za ich zachowanie.

Muzyką i słowami uwalniamy się razem od poczucia winy za to, że możemy być przyczyną wojen, konfliktu.

W sumie to silne ego może tylko pomyśleć, że to ono wywołuje wojny.

Wcześniej też zapewne było silne i pyszniło się strasznie swoim wdziękiem.

Czas zatrzymania, zdewastowania, był czasem uczenia, pokory. Teraz czas na wzrastanie już w innej świadomości.

Opowiedzieliśmy Didavankowi, że Gandzasar jest pięknie odnowiony i że jego czas również przyjdzie i będzie świecić pełną mocą, dając duchową strawę potrzebującym.

Potrzebującym, i tylko potrzebującym, a ich na pewno będzie dużo.

Tego życzymy temu miejscu. Pan stróż, który oprowadza nas po monastyrze pokazuje nam miejsce gdzie do ściany można przykleić swój kamyk z życzeniem, jak się utrzyma – marzenie się spełni.

Mój kamyczek się trzyma.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Energia miejsca i bliskość azerbejdżańskiej granicy powodowała, że nie za bardzo chciałam na początku zostać na noc w tym miejscu. Jednak powoli poczułam z przestrzeni, że miejsce tej nocy jest bezpieczne, a jedyne co mnie wstrzymuje przed zostaniem tutaj to moje lęki i nie przepracowane przez przodków energie wojennych lęków i moje własne, że staję się przyczyną konfliktu.

Kupione bardzo dobre Karbardawskie wino, pomogło rozluźnić się i nawet pomedytować. Gdy jestem spięta robię się rozkojarzona, więc wino pomogło szczególnie dobrze na ten stan.

Poza tym spaliśmy w towarzystwie 5 krów, które zrobiły kordon bezpieczeństwa wokół naszego samochodu. Pokazując, że duchy miejsca są nam bardzo przychylne.

Ranek obudził nas pięknym wchodem słońca, który najpierw oświetlał szczyty tej bardzo wąskiej doliny, a potem schodził niżej dochodząc do naszego samochodu i monastyru. Piękna gra światła.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A wewnątrz świątyni duchy wręcz upomniały się o muzykę Hildeardy.

W monastyrze znajduje się grób Dady ucznia Tadeusza Judy, który został zabity w I wieku, gdy przeszedł tutaj mówić o chrześcijaństwie – poganie zabili go kamieniami i to było powodem postawienia kościółka.

Bo wcześniejszej tu był poganizm – powiedział z szyderstwem w głosie Pan sprzedający świeczki .

No właśnie – uzdrowiliśmy w trójkę razem z monastyrem szyderstwa z innych.

Poczułam przepływ energii, jakaś część energii została uzdrowiona.

Następnie pojawił się program motania i naginania rzeczywistości do własnych potrzeb.

Gdy to odpuściliśmy wszystko zaczęło tańczyć razem z nami, energia wewnątrz monastyru ożyła i zachciała żyć i cieszyć się życiem razem z innymi, bez względu na to co myślą i kim są.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Idę swoją drogą i cieszę się życiem razem z innymi bez względu na to kim są, co myślą ……….

Dziękujemy za ten czas, za nocleg który pomógł mi przełamać masę lęków.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A Dadivank tekst z strony angielskiej, tłumaczony przez google

http://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://www.karabakhcenter.com/en/culture-dadivank&prev=search

Dadivank (ormiański: Դադիվանք) również Khutavank (ormiański:. Խութավանք – Arm Klasztor na wzgórzu) jest ormiański klasztor w Shahumian regionie Górskiego Karabachu. Został zbudowany między 9 i 13 wieku.

Według legendy, klasztor został założony przez św Dadi który był uczniem Tadeusza Apostoła, który rozprzestrzenił chrześcijaństwo we wschodniej Armenii w ciągu pierwszego wieku AC W czerwcu 2007 roku, grób św Dadi została odkryta pod ołtarzem świętego Główny kościół.

W kursach historycznych klasztor został po raz pierwszy wymienione w 9 wieku, był także adverted przez Mechitar Gosz w 12 wieku. Ale w tym samym wieku, kompleks klasztorny został najechany i forayed. Odbudowa rozpoczęła się w drugiej połowie XX wieku i została zakończona w następnym.Istnieje zapis na jednej ze ścian Dadivank, gdzie jest odniesienie do bytu w odbudowie wykonanej w 1224 roku klasztorny kompleks Dadivank składa się z kościoła katedralnego św Astvadzadzin (z Armenii pism na ścianie), kaplica i inne obszary pomocnicze. Na ścianie wschodniej są też wyjątkowe pamiątkowe kamienie krzyżowe (Chaczkar).

W pobliżu znajduje się wieża trzykondygnacyjny zbudowany w 1334 przez biskupa Sargis. Niektóre cytaty o działalności ormiańskich domów duchowych i książęcych w Artsakh są zapisane w inskrypcji pozostawionych w różnych częściach Dadivank. Według Paolo Cuneo, Dadivank i Gandzasar są wśród tych ormiańskich klasztorów, w których można znaleźć motywy biust (ewentualnie dawcy klasztorów). W dniu 8 października 2001 r Dokument nr 9256 na konserwację dziedzictwa historycznego i kulturowego w Republice Górskiego Karabachu został podpisany przez 16 członków Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z Armenii, Cypru, Włoch, Rumunii, Grecji i Rosji;zgodnie z którym, wśród najbardziej rażących przykładów polityki Azerbejdżanu w Górskim Karabachu było zniszczenie Dadivank, które “miejscowa ludność muzułmańska (Azerbejdżan) [1] traktować jako pozostałości ormiańskiego religii chrześcijańskiej i zrujnowany klasztor, jak mógł “((Iskander Haji” Lel-Kala. – blisko i niedostępna twierdza, Vishka, nr 10, 16-23 marca 2000 “) Dokumenty Zgromadzenie Parlamentarne +2002 sesji zwykłej (część pierwsza), tom I, Rada Europy, str 35 ). W 1994 roku klasztor został ponownie otwarty i proces odbudowy trwa przez teraźniejszość. klasztor należy do Artsakh diecezji Świętego Kościoła Ormiańskiego Apostolskiego

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA