na biegówkach przez świat
now browsing by category
Pożegnanie z Armenią po 70 dniach
Pożegnanie z Armenią po 70 dniach pobytu w niej 3 grudzień 2014
Pożegnanie było nie można powiedzieć, a iście królewskie w pełnym słońcu i ponownych zaprosinach – przyjeżdżajcie znów Armenia czeka, tutaj zawsze jesteście mile widziani.
A wszystko zaczęło się wraz z magicznym porankiem, gdy po śnieżnej nocy cała okolica była rozbielona, wszystko co ciemne odeszło w przeszłość, została tylko jasność. My również czuliśmy się rozświetleni. Obudziliśmy się niesamowicie wypoczęci . To co było, odeszło. Nasza wibracja znowu była wysoka i radosna. Taka prosta dziecinna.
I z taką energią zjechaliśmy do Gyumri na pocztę wysłać paczki. Paczki wysyła się tylko na poczcie głównej, z innego urzędu pokierowano nas do właściwego.
Tak trafiliśmy na istny kocioł ludźki – jak się potem okazało wypłacali emerytury właśnie dziś. Jednak zaraz zajęto się nami życzliwie. Urzędnicy poinformowali nas, że 2 kg paczka jest najtańsza (o czym wiedzieliśmy) i pomagali nam w naszych dwóch paczkach tak wszystko poukładać, aby ważyły do 2 kg, przynosząc nawet lżejsze pudełka. Bardzo podobały nam się nasze świątecznie popakowane paczuszki.
Gdy wyciągnęłam z zapakowanej paczuszki jeden z prostych kamyczków, to od tej pory Ci pomocni, stali się jeszcze bardziej pomocni.
Jak Was tutaj obsługują – usłyszeliśmy nagle po rosyjsku.
Super – odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą .
Chodźcie na kawę, bo tutaj straszny tłok, jestem Dyrektor całej poczty w Gyumri i przyszedłem na kontrolę.
My wypijemy kawę, a oni wszystko załatwią powiedział.
Doznał lekkiego szoku gdy opowiedział mu wczorajszą sytuację na poczcie w Eczmiadzynie i poprosił aby teraz napisać o jego poczcie.
Co zresztą z radością zrobiłam.
Po odprawieniu paczek Dyrektor bardzo chciał nam pokazać miasto, a szczególnie zniszczone w czasie trzęsienia ziemi w 1988 kościoły.
Tzn. z jednego spadły dwie wieże, a drugi miał błędy konstrukcyjne i cały się rozpadł, teraz jest odbudowywany.
Potęga ziemi. Zginęło wtedy ok. 50000 osób.
Tak, tak trzeba żyć dalej – powiedział pogodnie pan Tom Dyrektor.
Cieszyć się, że można żyć, mój brat, siostra zginęli – dodał .
Pożegnaliśmy się i podążyliśmy na spacer po miasteczku, które teraz pokazywało nam się w świątecznym klimacie.
I nagle na głównym deptaku zobaczyliśmy znajome kobiety poznane w Aspindzie na wannach jesienią,
http://brygidaibartek.pl/dawanie-i-branie-przeslanie-przesilenia/
Co za dzień.
Oczywiście długo trzeba było odmawiać na zaproszenie, jednak coś nas ciągnęło już w stronę Gruzji.
Wszystko dzieje się tak, jak z radością i miłością go zaczynamy.
Ale dzień się nie skończył …..
Wyjechaliśmy z Gyumri przy pięknym słońcu podążając ku Bavrze granicy z Gruzją na wysokości ok 2100-2200 m.n.p.m
I nagle 100 metrów od miejsca gdzie tej nocy tak cudownie wyspaliśmy się – zobaczyliśmy …..
narciarzy biegowych biegających na przetartej przez siebie trasie.
Bartek robił wielkie oczy i chyba do końca nie był pewny czy śni czy nie.
A wszystko w scenerii śniegu odbijającego się w słońcu przy niebieskim niebie.
Podjechaliśmy do trenerów, okazało się, że to kadra Armenii, robi sobie warunki do treningu.
Popatrzcie na tę dziewczynkę mówili trenerzy.
Ona była w Soczi i była tam 62.
Jakże inny świat, zero narzekania, że nie mam przygotowanych tras (a można w tym kraju), a radość z tego, że zawodnik pojechał na olimpiadę. Radość z tego, że można trenować, że można robić co się kocha i dzielić się tym z innymi.
Niestety dla Bartka nie znaleźli rozmiarowo butów, bo tak miałby szansę pobiegać sobie.
Właśnie radość spotkania i chęć dzielenia się z drugą osobą była ważniejsza niż patrzenie, że ktoś może zniszczyć mi mój sprzęt.
Dlaczego tam gdzie dużo materii ludzie boją się dzielić z uwagi, że im ktoś coś zniszczy. A tam gdzie mało szybciej się dzielą???
Może mają dużo, bo cały czas wydaje im się, że im zabraknie i muszą mieć na zapas, a jak się ma mało jak się nie podzielić?
To takie dywagacje, jednak radość spotkania była niesamowita.
Dowidzieliśmy się, że w Armenii nie ma tras biegowych, że oni trenują z najlepszymi za granicą, jak jest śnieg w Europie.
U siebie mają kilka takich miejsc jak to, przygotowywane gdy jest więcej śniegu skuterem. Najlepszą trasę mają w Tsaghadzorze (gdzie mieliśmy wynajęty domek) przy ośrodku przygotowań olimpijskich, która przygotowywana jest ratrakiem jak oni tam trenują. Inni mogą się przyłączyć, nie robią problemu. W całej Armenii nie ma wypożyczalni nart biegowych.
Pożegnaliśmy się radośnie i ruszyliśmy dalej w śnieżną krainę, gdzie słońce spotykało się ze śniegiem, migocząc radośnie. Do tego wyszedł księżyc prawie w pełni, wskazując nam drogę.
Cała przyroda znów cieszyła się na spotkanie, mówiła przyjeżdżajcie znów, tutaj zawsze jesteście mile widziani, a my z lekką łezką w oku jechaliśmy coraz bliżej i bliżej granicy z Gruzją. Słońce powoli chowało się za horyzont, tak jak nasz czas tutaj.
Temperatura spadało robiło się zimno ok 18 godziny było już minus 12, gdy nagle na wysokości ok 2000 m.n.p.m zobaczyliśmy kilka gniazd bocianich i bociany w nich.
Czy są na przelocie? Czy tutaj mieszkają? To jest dla nas zagadką do dziś, bo szczerze powiem potem w restauracji zapomnieliśmy się zapytać. Może ktoś wie? Przecież nad ranem będzie zapewne z minus 20.
Tak już z sentymentu zatrzymaliśmy się w restauracji, która jako pierwsza ugościła nas na armeńskiej ziemi, teraz będzie to ostatni posiłek. Ostatnia energia Armenii i jej ludzi.
I znowu radość spotkania. Czasami tutaj w Armenii mamy wrażenie, że jesteśmy nielicznymi turystami (a jest ich tutaj dużo, w miejscach turystycznych szczególnie Rosjan ) bo ludzie nas pamiętają (nawet w miejscach turystycznych), niesamowite to jest . Tutaj też zrobiliśmy radość i sobie i im.
Tak miło przecież gdy klient powraca, tym bardziej, że teraz mieli bardzo dobrą sałatkę z buraków.
http://brygidaibartek.pl/powitanie-z-armenia/
Już ostatnie kilometry w ciemności przy białej drodze (odśnieżonej) i świecącym księżycu. Na granicy ostatnie formalności wwozu auta (tutaj brokerzy biorą najwyższe prowizje, z nimi trzeba uważać)
Dzień dobry , spotkaliśmy się w październiku w Jermuku – usłyszeliśmy nagle od jednego z urzędników.
Kiedy to było dodał, wy cały ten czas w Armenii?
Tak bardzo nam się podobała i dobrze nam tu było – odpowiedzieliśmy
Przyjeżdżajcie znów teraz zaproszenie było powtarzane z ust do ust.
Praktycznie każdy urzędnik zapraszał nas znów do Armenii.
Zaproszenie, zaproszenie, zaproszenie miło wiedzieć, że jesteśmy tutaj mile widziani.
Dziękujemy, wyjeżdżamy z stąd innymi ludźmi niż byliśmy 70 dni wcześniej!
Dziękujemy za cudowny czas zadumy, refleksji, regeneracji ciała, za tych cudownych gościnnych, pomocnych ludzi na drodze, za tę magię gór – moich ulubionych kopek i Sevanu. Dziękujemy za tę piękną śnieżną odsłonę, za sauny i kąpiele. I za to co wiemy, że tutaj doświadczyliśmy i za to co spokojnie czeka na swój czas.
Armenia to kraj jak Rosja, czy Finlandia, który głęboko zapadł w nasze serce i na pewno przejeżdżając obok nie omieszkamy jej odwiedzić.
Teraz czas na drugą odsłonę Gruzji.
I opuściliśmy Armenię wjeżdżając do Gruzji i znajdując ok.50 km dalej nocleg jeszcze w śnieżnej aurze.
Jotunhaimen – trasy biegowe Norwegia – luty 2012
Dalsza część podróży przebiegała przez Szwecję a potem z powrotem wróciliśmy do Norwegii i przez Lofoty cofaliśmy się wybrzeżem i fiordami do środkowej Norwegii, gdzie ponownie biegaliśmy w masywie Jotunhaimen. Szczerze mówiąc biegaliśmy także w Szwecji i po drodze gdziekolwiek gdzie był śnieg i trasy. Ich ilość jest tak olbrzymia, że jadąc autem widać często znaki drogowe ostrzegające przed narciarzami. Zatrzymywaliśmy się więc w miejscach których nazw nawet nie znamy. Czasem były one oświetlone dając nam możliwość jazdy do 22 godziny.
Naszym zdaniem najlepszym rejonem do biegania jest cała środkowa Norwegia. Spotkacie tam przygotowane, ratrakowane trasy biegowe co krok. Wjeżdżając w górskie rejony najlepiej posiadać kolce w oponach lub łańcuchy, ponieważ drogi są odśnieżane do czystego lodu (lód jest karbowany). My nie mieliśmy kolców i przejechaliśmy szczęśliwie po czystym lodzie 2 tys. km. Ale posiadamy terenówkę, a camperem pewno byłoby trudniej. Największym problemem dla nas była kąpiel po wysiłku. Warto się zapisać do organizacji otwartych drzwi , przy okazji poznając codzienne życie Norwegów (Servas, Hospitalityclub, Coutchsurfing) z których gościnności korzystaliśmy, poza tym w nawigacji jest funkcja odszukiwania stacji benzynowych posiadających prysznic. Również co 60-100 km są przydrożne WC – ogrzewane pomieszczenia z umywalką i ciepłą wodą. Zawsze można skorzystać z podróżniczego sposobu kąpieli w miedniczce + gąbka jak kiedyś nasze babcie i prababcie. Nasz sprawdzony sposób korzystania z basenów jest tu trudny – są tylko w największych miastach.
I tak niemożliwe stało się faktem. Mając nocleg we własnym łóżku i jedzenie z Polski, nasze koszty ograniczały się do zakupu paliwa (7,5 zł za litr), promów i fotobramek.
Pamiętej! Inne są zasady zachowania się na trasach biegowych w Norwegii!!!
Osoba wolniejsza lub stojąca ma pierwszeństwo a nie rozpędzony sportowiec!!!!!
To naprawdę daje poczucie bezpieczeństwa dla osób początkujących.
Jeżeli uważasz że jazda sprawia ci przyjemność to się uśmiechnij!!!
Jeżeli ktoś chciałby przeczytać pełen podróżniczy opis naszych refleksji o "podróży na Lofoty" : www.opodrozynapolnoc.blogspot.com
Enden i Kopang – trasy biegowe w Norwegii – luty 2012
Rejon Enden – na szlaku trolli , jest to oznakowana trasa narciarska, która biegnie kilometrami dzikiej przyrody, z Hovringen w górach Rondane na północy, przez Ringebufjellet, do Lillehammer na południu.
Enden – na potężnym pięknym płaskowyżu z widokiem na najwyższe góry Norwegii – Jotunhaimen i najpiękniejsze Rondany – położony kilkadziesiąt km od Lillehammer. W górnej części przypomina w zimie bezkresne pofałdowane przestrzenie tundry północnej Norwegii i Laponii Fińskiej. Nam pokazal się w słońcu z jak zwykle bajecznie przygotowanymi trasami i wielodziesięciokilometrowymi drogowskazami ginących gdzieś ……w górach i dolinach szlaków biegowych.
Kopang– stolica mrozu w Norwegii, o tej porze roku powinno być minus 40 st. C, ale na nasz przyjazd odwołano chłody. Jest położony prawie na granicy za Szwecją. Tu biegaliśmy z naszym 77- letnim gospodarzem u którego gościliśmy (Servas – organizacja otwartych drzwi). Trzeba przyznać że żywotność jego i żony była zadziwiająca, ona 77 letnia kobieta wieczorem urywała się na tańce, a on rankiem na siłownię i bieżnię a potem biegówki. Ciężko było mi za nim nadążyć, a Brygida była bez szans. Ale idąc potem po prawdę do głowy , dziadek biega od ponad 70 lat a my dopiero dwa. W czasie tej 20 km wycieczki odwiedzamy domek górski w którym można nocować podczas narciarskich długodystansowych wycieczek. Było przygotowane drewno i piec z możliwością gotowania. Akurat ten był zwolniony z opłat.
LILLEHAMMER – trasy biegowe w Norwegii – luty 2012
Rejon Lillehammer – można śmiało powiedzieć, że ponad 1000 km tras biegowych.
Lillehammer-stadion olimpijski – biega się powyżej na wzgórzach- jest potężnym kompleksem tras biegowych. Przy stadionie i strzelnicy znajduje się plątanina tras sportowych o bardzo specyficznym profilu. Ostre podjazdy i zjazdy zakończone ostrymi zakrętami. Wiele mostków poprowadzonych bezkolizyjnie dróżek – dają ucztę dla pasjonatów wyrypu.
Do Lillerhamer dociera sławny bieg Birkebeiner o długości 54 km, oraz szlag Trolli (170 km) Ze stadionu prowadzą po wzgórzach i lasach, wzdłuż strumieni i rzek liczne odgałęzienia tras (np. do Sjusjoen– gdzie też się udaliśmy).
LYGNA – trasy biegowe w Norwegii – luty 2012
Kilkadziesiąt kilometrów dalej w stronę Lillehammer trafiamy do maleńkiej miejscowości o nazwie Lygna.
Z niej prowadzą drogowskazy przez góry do sąsiednich miejscowości – 19 km w tę, 22 km w tamtą, 8 w tą i jeszcze 5 w tamtą….. Wokół Lygny jest ponad 150 km przygotowywanych codziennie tras biegowych!!!! Zaczynamy wierzyć w mit przewodnikowy.
Jest też część sportowa ze strzelnicą , stadionem i pętelkami dla potrzeb zawodów. Wybieramy przejazd przez góry, przy pięknym słońcu,niebieskim niebie i kilkunastu stopniach mrozu.
Po drodze mijają nas Norwedzy, którym ta sytuacja życiowa dozwala uśmiechać się do siebie nawzajem, widocznie tym raczej surowym na twarzy ludziom jazda naprawdę sprawia wielką frajdę. A jeżdżą pięknie bez sportowego zacięcia na twarzy, z wielką gracją i lekkością w ciele.
Nic dziwnego – przyjechało przedszkole – maluch kiepsko chodziły ale już im poprzypinali deski do nóg i dawaj…..