Dagestan
now browsing by tag
Dagestańskie gorące źródła
Dagestańskie gorące źródła. 28-31.07.2019r.
Po wizycie w pogranicznym jeziorku skierowaliśmy się górską szutrową drogą w głąb Dagestanu.
Od razu widoczna była zmiana żołnierzy rosyjskich na dagestańskich, oraz brak policji na ulicach.
Droga ta biegnie przez góry i doliny, a we wioseczkach teraz właśnie jest sezon zbioru moreli. Jesteśmy częstowani tym specjałem przez uśmiechniętych mieszkańców.
Odwiedzamy również wytwórnię urbecia, innego specjału wytwarzanego poprzez mielenie nasion moreli lub siemienia na kamiennych żarnach.
Ciudu jest kolejnym daniem prostej narodowej kuchni gór Kaukazu, tym razem dagestańskiej. Panie z malutkiej garkuchni po raz pierwszy przygotowują wersję ziemniaczaną bez mięsa…..
Drugie z dynią dostajemy w prezencie. Smutne jest tylko zakręcenie się tych pań w pogoni życia. Pomimo posiadania auta nigdy nie były na plaży morza oddalonego ……. 30 km od ich miejscowości…
Odgrzewamy kotlety docierając na plaże morza Kaspijskiego w miasteczku Izberbasz, otoczonym przez wielkotowarowe winnice…..
Tam też udaję się na znany nam gorący basen…….
……woda w nim parzy, tym razem jednak parzą jeszcze spojrzenia współtowarzyszy kąpieli…..
…….jest ich prawie pięćdziesięciu, wszyscy śniadzi muskularnie zbudowani, z ciemnymi, krótkimi włosami…..
……nie da się ukryć mojej jasnej karnacji – pomimo opalenizny, jestem sam w białym kolorze skóry, rosyjskich turystów po wycofaniu się federalnych żołnierzy jest tu na lekarstwo…..
……wyczuwam silne napięcie spojrzeń, w każdej sekundzie patrzy na mnie co najmniej kilka par oczu, coś do siebie mówią w dialektach miejscowych, mimo że normalnie używają rosyjskiego by porozumieć się pomiędzy nacjami….
……dwa lata wcześniej gdy tu byliśmy, zawsze byłem zagadywany skąd przyjechałem, opowiadano mi wtedy o ciekawostkach republiki……teraz nikt nic nie mówił….
…..basen ma tylko 20 metrów długości, pomimo tego faktu stoję samotnie w jednej jego połowie, a w drugiej tłoczy się reszta….
…………słabo komfortowa sytuacja, gdzieś majaczy lęk w mojej głowie, niby cywilizacja, dawno po wojnie, jednak to opuszczenie Dagestanu przez federalne służby i armię zostało odebrane przez mieszkańców jako coś w rodzaju zwycięstwa i niechęć do białych nacji się wyraźnie wzmogła……
……niby wszystko gra, tylko ta woda w basenie jest pochodną ropy naftowej i nic nie widać 10 cm pod jej powierzchnią, a do tego szaruga wieczoru rozjaśniona tylko jakąś jedną nastrojową żarówką…….
……już wiem po co tu jestem, leczę się w tej mineralnej wodzie z ……… lęków, rozpuszczam je……..
………coś jednak sprawia że nie uciekam, to świadomość że moja sylwetka ciała nie prowokuje. Dla tych osiłków jest to oczywista sprawa, nie muszą się nawet zastanawiać nad efektem ewentualnej konfrontacji………
……..mija dwadzieścia gorących minut………
………ktoś wpada na pomysł by sprawdzić na parkingu moją narodowość, polska rejestracja wywołuje falę śmiechu i odprężenie, wraca gwar….również w języku rosyjskim…….
W cyklu….. „ z zakurzonego pamiętnika”…Dagestan – droga przez góry do Czeczenii.
W cyklu….. „ z zakurzonego pamiętnika”…Dagestan – droga przez góry do Czeczenii. 10.10.2017 r.
Są rożne drogi, o różnej energetyce, stopniu trudności i nawierzchni. Są też takie które zapadają w pamięci. Do takich należała droga z Dagestańskiego Hunzach przez Botlich do Czeczenii.
Po drodze życie mieszkańców, wioseczki miasteczka…
Droga przez góry raz pięła się, a raz opadała – wijąc się często półką wyciętą w zboczu góry. Mimo że szutrówka ta jest szeroka i całkiem bezpieczna to polecamy ją dla aut 4×4.
Jechaliśmy nią cały dzień, podziwiając małe wioseczki zawieszone na ostrych zboczach gór. Niestety widok kolejnych posterunków obładowanych „sprzętem” skutecznie odwodzi od zamiaru skręcenia w boczne dróżki. Na szczęście ta główna jest także widowiskową drogą po szczytach i dolinach gór.
Mijamy sady morelowe przebarwiające się na żółcie i pomarańcze – dając koloryt tym skalistym buro szarym skałom. Do tego gdzieniegdzie dają koloryt naszej „złotej jesieni” rośliny dziko tu mieszkające.
Polecamy tę drogę, z niej można zobaczyć taki „prawdziwy” Dagestan.
Wieczorem szukamy jakieś przyjazne miejsce na nocleg, nigdzie jednak nie czujemy się ani dobrze – ani bezpiecznie. Podczas kolejnej kontroli pytamy policjanta o dalszą drogę i zapewnieni o jej dobrym stanie zagłębiamy się w zapadający zmrok.
A zmrok przeradza się szybko w doskonałą czerń. Oczywiście zapewnienia dotyczyły zapewne jej przyszłego stanu – już po prowadzonym właśnie remoncie. Jedziemy zatem dalej, bo nocleg na poboczu zrytej buldożerami półki nam się nie uśmiecha. Ale to właśnie tak chciał nas pożegnać Dagestan – magicznie. Jest bowiem tak czarna noc, że światła wiosek i małych miasteczek na przeciwległych stokach gór wydają się „fruwać” jak chmura światła w powietrzu.
Pniemy się w ciemności na przełęcz. Jeszcze jedna kontrola wojskowa i osiągamy granicę z Czeczenią.
Dziękujemy Dagestanie za ten miesiąc, za ten koloryt, za te trudne energie, ale też za te chwile radości na wybrzeżu i odpoczynek w chłodzie gór. Na pewno tu wzrośliśmy przerabiając w sobie trudną energię wojny…
Mam świadomość że wzrastam zarówno w trudnych jak i świetlistych wibracjach
A Czczenia wita nas gęstą mgłą i prognozą pogody z opadami śniegu. Tylko przez chwilę mamy zamiar nocować wysoko na przełęczy, po chwili zjeżdżamy w dół z szybkością 3 km/h po niewiarygodnie krętej, choć już asfaltowej uliczce.
W dolinie, już po północy kolejny szlaban i kolejna wojskowa kontrola połączona z registracją. Witamy w Czeczenii….która zaprosiła nas na nocleg w środku wsi, w akompaniamencie kropel deszczu stukających o dach.
Plaże Izberbaszu , raz jeszcze…….
Plaże Izberbaszu , raz jeszcze……. 09-10. 10.2017
Są takie miejsca, z których jak wyjeżdżamy to się oglądamy za siebie. A są takie miejsca do których jeszcze na dodatek wracamy.
I tak było z plażami leżącymi opodal miasta Izberbasz. Po kilku dniach pobytu w Achtach trafiliśmy z powrotem w ulubione miejsce na wydmie piasku. Tak aby jeszcze kilka dni móc spacerować po niekończących się piaszczystych plażach, dokładnie takich jak nad naszym Bałtykiem.
Bo tak naprawdę ta krawędź lądu w połączeniu z przestrzenią wody, daje nam prostą radość bycia, czy przebywania na krawędzi „światów”. I tu nam dobrze…
Napawa odczuciem przestrzeni we wnętrzu, jednostajny często monotonny szum fali wdziera się do wnętrza i penetruje umysł. Nie zawsze się przy tym dobrze czuję, ale jest na to lekarstwo należy „to coś” odpuścić. A przy okazji stertę piętrzących się myśli w głowie…..potem już można być „tu i teraz”.
Z lekkością stąpać po piasku……i po muszelkach też – ale to już tak zawsze z konieczności……
Lubią nas tu….a my lubimy ich. Duszki i opiekunowie tego miejsca organizują nam słoneczną, ciepłą pogodę. Właściwie tylko wiatr decyduje o tym że to nie jest lato.
Nawet zgliszcza opuszczonych platform pompujących kidyś ropę nam nie przeszkadzają. Widać resztki drewnianych kładek i pomostów w morzu, możliwe że w okresie wydobycia jej z dna morza, woda była zanieczyszczona. Teraz platform nie widać na wodzie, a morze jest czyste.
Niestety czasami można spotkać ciało foki wyrzucone na brzeg, jak nam powiedziano rybacy na kutrach uważają je za konkurencję i uśmiercają zaplątane w sieci.
Naszym obserwacjom nie ma końca i nie uchodzi uwadze ptasia wędrówka. Duże stada przemieszczają się teraz lecąc nad wodą, i my także czujemy aby pożegnać się z przyjaznym brzegiem Kaspijskiego morza. A przed nami cały Kaukaz……
Jestem podróżnikiem przez życie, przez świadomość, przez Ziemię……..
(Dalsza opowieść “o podróży do wewnętrznej mocy” będzie kontynłowana w przyszłości….)
Uwalniam się od presji
Uwalniam się od presji 7 październik 2017
Refleksje Brygidy:
Achty to miejscowość znajdująca się przy azerbejdżańskiej granicy, słynąca z mineralnych źródeł i świętej góry Szalbuzdag , położona w wąskiej urodzajnej dolinie, pełnej sadów.
A jak każda wąska dolina ma w sobie „nakumulowane” energie administratorów.
Ich podstawową energią jest presja – „jak należy żyć”.
Mieszkają tu głównie Lezgińcy. Ludzie, którzy jak sami mówią o sobie – nie są ciekawi świata.
Zamknięci jeszcze w systemie starych przekonań.
Po zaznajomieniu się z doliną źródeł , okoliczne górki zaprosiły nas na wycieczkę.
Szliśmy sobie krowimi ścieżkami, często ostrymi przepadzistymi, aż na przeciwległym zboczu zamachała góra Szalbuzdag……
Im wyżej podchodziliśmy w górę, tym bardziej była widoczna.
Cała rozświetlona słońcem, zapraszała do kontaktu, do wspólnego pobycia w radości, miłości we wspólnym byciu.
– Jestem górą, która spełnia marzenia – słuchać było z oddali…
– To dlaczego spełniasz marzenia tylko niektórych – zapytałam.
– Bo ja spełniam marzenia z serca, a nie ze społecznych obowiązków, marzenia które chcemy spełnić z miłości, a nie z lęku – odpowiedziała Góra.
– Ja spełniam to co w duszy gra, tak jak Bóg – ciągnęła Góra
– Musisz uwolnić się od społecznej presji – subtelny głos szedł przez dolinę i wpadał do moich uszu….
Tak – racja, jeszcze jej we mnie dużo, popadam w nią, walczę z nią, sama też wywieram presję na innych.
– Uwalniam się od presji, uwalniam się od presji – krzyczeliśmy skacząc, trzepiąc ciałem, uwalnialiśmy umysł i ciało z całej nagromadzonej presji.
Presji otoczenia „jak żyć”, presji nas samych na siebie, że np. jeszcze nie jesteśmy oświeceni itp.
Uwalniam się od presji
Pozwalam sobie być.
Bo presja jest przeciwstawna byciu. Im więcej presji, tym mniej siebie.
Trzeba o tym szczególnie pamiętać gdy dla dobra innych ludzi próbujemy im coś narzucić czy nimi manipulować. Kochani to presja, taka sama jak ta jaką narzucało nam społeczeństwo – czytaj rodzina – jak mamy żyć.
Gdy sami oczyszczaliśmy się od presji, chcieliśmy podzielić się z Wami tą energią – zaczęłam nagrywać medytację:
Połączona ze świetlistą górą w pełnym zachwycie boskiego stworzenia mówiłam słowa, które wszechświat wkładał w moje usta i nagle nad górą pojawił się orzeł (pierwszy jaki tu widzieliśmy)….
…..i zaczął swój taniec dla nas wszystkich. Taniec radości, miłości, ciekawości. Taniec wspólnego bycia.
Taki przekaz od duchów doliny , aby na presje spojrzeć z perspektywy orła z wysoka. Odkleić się od niej, wznieś się ponad nią.
Wtedy gdy wznosimy się ponad presje społeczne widzimy świat szerzej i wtedy możemy decydować czy ulegać tej presji czy pójść dalej.
Potem przyleciał drugi do pary. Gdy nisko nade mną szybowały orły, to czułam lekki niepokój.
Często zauważam, że gdy wchodzę w boskie wibracje zwierzęta podchodzą do mnie blisko, ptaki siadają na moich nogach.
– Wiesz boję się, że jak odpuszczę lęk tak do końca i podłączę się tak na 100% z kanałem miłości to ten orzeł będzie chciał siąść mi na ręce i nie wiedzieć co jeszcze zrobi – powiedziałam do Bartka.
– Tak takie są konsekwencje podłączania do boskiej energii – odpowiedział.
On zawsze zazdrości mi mojego kontaktu z przyrodą, kontaktu którego ja się lękam czasami…
Bo właśnie kochani – chcemy być oświeceni…….
Chcemy, aby przyroda nas kochała i siadała nam na rękach, a czy jej na to pozwalamy???
Oczywiście z umysłu i z serca, ja bardzo chcę, ale lęk czasami wygrywa.
A wracając do presji. Nie walczmy z nią, nie ulegajmy jej i nie odrzucajmy jej – tylko popatrzmy na nią z szerszej perspektywy i zapytajmy swojej duszy – co tak naprawdę chcemy. Bo często działamy tak, że skoro ktoś na nas wywiera presję to robimy na odwrót. Mimo, że chcemy zrobić dokładnie tak – jak ten co wywiera na nas presję.
I jeszcze kilka refleksji z naszego “zderzenia” z presją tradycji:
Termalne źródła w Achtach na granicy Dagestanu i Azerbejdżanu
Termalne źródła w Achtach na granicy Dagestanu i Azerbejdżanu 06-08.10.2017
Nic nie wskazywało wcześniej, że rozległy plac do parkowania pod kompleksem termalnych źródeł stanie się naszą bazą wypadową przez następne kilka dni.
Z właściwego miasteczka Achty dojeżdża się tutaj odbijając w boczną dolinę i jadąc kilka kilometrów w jej głąb. Piękna górska dolina wypełniona letnim ciepłem subtropikalnej klimatycznej nuty daje nam dużo radości jesienną porą.
Pobliski kompleks basenów (niskie wanny i wysokie wanny, w niskich woda jest podgrzewana sztucznie!) daje różnorodność zarówno samych pomieszczeń z basenikami jak i w swoim składzie mineralnym źródeł. Często jedna kabina ma dwa źródła. Ich nazwy są znaczące – „oficerska”, „generalska” , „żołnierska” (ceny symboliczne 3-5 zł). Kąpiemy się zatem chętnie, stosując technikę służb specjalnych – czyli pierwsze „wskakując” do siarkowego wrzątku, a potem pod lodowaty radonowy źródlany prysznic…..
Nasz filmik z wizytą w jednym ze źródeł:
I jeszcze jeden z innej łaźni:
W dzień wspinamy się na przeciwległe wzgórze z którego rozciąga się rozległy widok na dolinę i wysokie szczyty.
Prezenty dają nam również same góry, ponieważ wcześniejsze załamanie pogody zaowocowało „pocukrowaniem” wierzchołków na biało.
Uwielbiamy taka zmianę aury, w dolinach prawie letnia temperatura , a nieco wyżej biało – tak dla kontrastu z wypalonym skwarnym słońcem dnem dolin.
Jak zwykle w strefie przygranicznej należy posiadać stosowne zezwolenie, jednak telefon do stolicy, rozwiązał nasze dylematy – do Acht można przyjechać bez przepustek. Wspinanie się po szczytach ulokowanych bliżej granicy jest objęte zezwoleniem, na które oczekuje się w przypadku obcokrajowców 2 miesiące.
Malowniczy majestat gór roztaczający wokół nas zachęca do ciągłego wpinania się wyżej i wyżej…. Wraz z upływem dnia zmienia się oświetlenie otaczających szczytów, kontrast dolin. Tu czujemy się oddaleni od zasięgu energetyki konfliktu, którego resztki jeszcze czuć w dolinach i siedzibach ludzkich Dagestanu.
Tutaj dopiero łączymy się z otaczającą przyrodą, niebem, szczytami, ptakami podobnymi do kuropatw – które spłoszone zlatują w dół zbocza, orłami. Wiatr, słońce, powietrze, ośnieżone szczyty – jak w bajce. Jestem lekki, mimo podejścia – jest mi po prostu dobrze….
Wycofuję program, że jestem lekki tylko w przyjaznej wibracji przyrody……
Wprowadzam program, że zachowuję swoją lekkość bycia we wszystkich przestrzeniach, sytuacjach…..