święta i rytuały
now browsing by tag
Szamańska ceremonia ziemi
Szamańska ceremonia dla ziemi 4 sierpień 2013
Gdy będąc na Olchonie okazało się, że będzie w czasie naszego pobytu szamańska ceremonia – bardzo się ucieszyłam . Kiedyś marzyłam , aby na to pojechać . Czytałam o tym jako o festiwalu szamańskim , czy zlocie szamanów .
W rzeczywistości jest to ceremonia dla ziemi . Ceremonia urodzaju , zakończenia pewnego etapu i zbierania plonów .
Jak się potem dowiedziałam jest robiona 3 razy w różnych miejscach :
4 sierpnia – na Olchonie
7 bądź 8 sierpnia Irkuck
11 sierpnia niedaleko Arszanu
Pierwszy raz widzę obrzęd szamański i nie mam teoretycznej wiedzy na ten temat , więc mój opis będzie bardziej opisem moich wrażeń , a zdjęcia może pokażą co się działo .
Na ceremonię przyjechało ok 30 szamanów z różnych części świata : Rosji , Mongolii, Chin , Niemiec. Miejsce gdzie szamani będą odprawiać rytuał ogrodzone jest wstążeczkami w kształcie prostokąta . Na boku w kierunku Szamanki (skały, rytuał jest ok 1 km od skały) ustawione są stoły , gdzie znajdują się szamańskie atrybuty , które pomagają szamanom łączyć się z duchami . Chodzić między światami . Przed stolikami ustawione ustrojone wstążkami brzozy .
Na jednym boku mają siedzieć kobiety, a drugim mężczyźni . Ludzi ok 500 , może do 1000
Na początku energia jest ciężka, wszystko się miesza , a może wszechświat chce nam pokazać nasze wyparte strony . Staram się nie mieć myśli, nie oceniać , analizować , poddać się tej energii bez lęku i z miłością (to najlepsza ochrona) , nie wzięłam z sobą wody, a słonce świeci jak oszalałe . Ale jakoś daję radę , odpuszczam lęki o ciepło , brak picia ( w sytuacji ekstremalnej wzięłam 2 łyki od koleżanki) i ………………
Najpierw szamani modlą się przy swoich stolikach , a potem w niewielkich grupach pojedynczo wchodzą w trans . Czuję siłę i przecieranie poszczególnych warstw własnych lęków . Nie za bardzo rozumiem o co chodzi , czasami mam wrażenie odejść , powiedzieć po co mi to nie moją przestrzeń , iść do cienia , coś zjeść napić się . Jednak jakaś niewidzialna siła trzyma mnie na miejscu , każe siedzieć i patrzeć . Wewnętrzny głos mówi , przecież interesują Cię takie rzeczy , to byłaby ucieczka . No dobra , siedzę obserwując jak kolejne warstwy mnie zostają gdzieś daleko , jak stare leki rozpuszczają się , pozwalam im odchodzić .
Chyba największym przeżyciem dla mnie jest zabicie praktycznie na moich oczach baranka i potem jego rozbiórka . Zastanawiam się co i po co ?
Jednak trzeba mieć świadomość tego, że jesteśmy na Syberii, a tutaj o warzywa zawsze było trudno, zima ciężka i długa, czasami i ponad 50 stopni , jadło się to co dawało najwięcej ciepła i długo zalegało w żołądku dając uczucie sytości (sami wiemy ilu Polaków przymusowo zesłanych tutaj zginęło z braku jedzenia i z powodu ciężkiej pracy ) , dobrze mówi się o wegetarianizmie (sama nie lubię mięsa i ryb od dziecka i rzadko je jem) w krajach gdzie jest ciepło. Jednak tam gdzie zima , trzeba mieć dobrze zbilansowany organizm , aby będąc wegetarianinem całą zimę nie cierpieć z powodu zimna, marząc o wiośnie albo uciekając na zimę do ciepłych krajów .
Po prostu jeżeli jest nam zimno zimą namawiam do przyglądnięcia się sobie i nie odrzucania ideologicznie pewnych rzeczy . Warto zobaczyć siebie takim jakim się jest , czy na pewno jestem wegetarianinem ? Mięsożercą ?
Odrzucenie pewnego jedzenia , tylko dla zasady to odrzucenie jakieś nie akceptowanej przez nas części własnego ja .
Namawiam do refleksji
A wracając do baranka, tutejsi ludzie chcieli dać duchom , Bogu to co najlepsze było dla nich (tutaj mięso ) . Teraz daje się pieniądze , bo mają większą wartość niż jedzenie . To taki symbol .
Dla mnie trochę to ciężkie , bo jestem za wolnością i prawem do życia wszystkich istot , jednak mam świadomość , że nie wszyscy mogą być na ten moment wegetarianami , tak samo Boga , duchy trzeba pokarmić tym co jedzą wszyscy .
Po około 2 godzinach ceremonii energia zaczyna się przecierać , robi się jakoś lżej , nawet słońce mimo ok. godziny 13-14 przestaje mi dokuczać . Szamani wchodząc w trans dają błogosławieństwa szczęścia , zdrowia, bogactwa sukcesów . Tzn ok. 4 szamanów w jednym czasie wchodzi w trans , a reszta szamanów podchodzi do nich po błogosławieństwo . Mogą podejść również osoby z zewnątrz – wymogiem u kobiet jest spódnica, brak nakrycia głowy i przykryte ramiona . Patrzę na koleżankę ona ma mnie .
-Idziemy – pyta
-No – nieśmiało odpowiadam
Pokazuje mi, że nie ma nakrycia ramion , ja też , wyciągam z plecaka kurtkę od deszczu i polar i tak okryte wchodzimy w krąg . Energia jest bardzo silna , przez moment mam ochotę uciec . Szamanka która jest w transie , wali w bęben tak, ze mam wrażenie, że za chwilę skórę przebije na zewnątrz , macha innymi atrybutami . Na koniec przykłada na moją głowę i plecy coś w rodzaju pałki na której końcu są pęki na sznurkach powiązanych dzwonków . Czuję straszną siłę . Siłę która przygniata mnie do ziemi , pokazując , gdzie teraz tak naprawdę jestem . Dzwoneczki zaczepiają się w moje włosy więc zostaje na nich troszkę mnie . Na szczęście nie wiem czy to dobrze czy źle, więc nie ma się o co martwić .
Po prostu idę za tym co jest .
Gdy wracam na swoje miejsce czuję się świeża i lekka . A słońce świeci ostro , jest na pewno ponad 30 stopni .
Każdy szaman wchodzący w trans pod koniec rytuału biegnie w kierunku uczestników ceremonii i im ogólnie błogosławi . Kobiety nadstawiają spódnice aby jak najwięcej wpadło, a mężczyźni kołnierzyki .
Gdy przestrzeń tego rytuału została zakończona , brzozy które stały przed stolikami szamanów zostają zabrane i następuje procesja wszystkich szamanów bijących w bębny i osób które niosą brzozy . Uczestnicy ceremonii dotykają brzóz rękami , czubkiem głowy całują je .
Potem następuje rytuał w wodą , są 2 ogniska nad którymi gotuje się woda z ziołami . Przy jednym rytuał robią kobiety szamanki, przy drugim mężczyźni . Mężczyźni liżą również językiem gorące (prosto co wyciągnięte z ogniska) kamienie .
Potem w tą wodę wkładane są witki (jak do bani) i szamani czyszczą się nawzajem, okładając po plecach witkami namoczonymi w wywarze (nie wolno patrzeć i fotografować )
Potem uczestnicy ceremonii ustawiają się zgodnie ze swoją płcią przy odpowiednim ognisku i są czyszczeni przez szamanów . Jestem trochę pogubiona w tym jak długo należy tam stać , że stoję za długo , a może tyle potrzebuję ….? w każdym razie dostaję burę od szamanki, że mam zrobić miejsce innym . Gdy mnie opieprzyła poczułam jak złość odeszła gdzieś daleko . Poczułam jakby ten rytuał zabrał moje złości . Dzięki wielkie
Po tym rytuale trzeba przejść 3 razy nad maleńkim ogniskiem zgodnie z ruchem wskazówek zegara . Oczyszczając się tym razem dymem . Znowu nie za bardzo rozumiem jak mam to zrobić , więc mylę się , aż koleżanka mówi mi, że wystarczy . Oczyszczam się ze schematów i czuję luz do bycia sobą nawet inną niż nakazuje schemat.
Następnie dajemy, karmimy duchy przyniesionymi darami (ja mam tylko czekoladki , z których zrobiła się breja) . Standardowo jest to wódka , słodycze i mleko . Najpierw bryzga się wódką , potem daje słodycze , a koniec troszkę mleka .
Wygląda to dziwnie , jednak większość osób ma do tego duży szacunek , tak, że wygląda nawet lepiej niż wrzucanie pieniędzy do koszyczka na ofiarę w czasie katolickiej mszy .
Potem następują modlitwy do 7 lub 13 bóstw (niepamiętam dokładnie),.
Następnie szamani siadają znów przy swoich stolikach z widokiem na Szamankę , aby podziękować kierunkom świata , niebu ziemi . Przy tym rytuale każdy z uczestników trzyma coś w rękach (słodycze , zioła) . Biją w bębny i odwracają się w tym kierunku , któremu w danej chwili dziękują , uczestnicy podążają za nimi . Cudownie słuchać grających razem ponad 30 bębnów tuż przy Bajkale z widokiem na Szamankę . Dziękuję, dziękuję
Na koniec należy obejść trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara ognisko, aby nasze życzenia , prośby się spełniły .
A na sam, sam koniec można dostać troszkę użytego w ceremonii do oczyszczania naparu z ziół.
Napar ten ma właściwości uzdrawiające i można go pić rozcieńczając , dodawać do kąpieli , w czasie picia go nie wolno pić żadnych alkoholi .
Zgodnie z wytycznymi przez 3 dni nie wolno nikomu nic dać – jak ktoś prosi . Chodzi zapewne o utrzymanie otrzymanej energii w sobie , a nie rozpraszanie jej .
Piękny rytuał , w pięknym miejscu przy bardzo silnej energii . Wszyscy co mnie znają wiedzą, że nie lubię rytuałów . Ten jednak potraktowałam jak prezent , czułam się bezpieczna zaopiekowana przez wszechświat i wiedziałam , że przez ten prezent idzie tylko dobro.
Zobaczyłam również , że daleko mi do szamańskiej ścieżki , rytuały i obrzędowość podoba mi się u innych , pięknie wygląda , jest bardzo silne , jednak na pewno nie jest moją drogą . Wolę prostotę .
Rytuał pokazał mi , ze całkiem dobrze znoszę upał – jak mi zależy – niezależnie od tego co głowa myśli na ten temat .
Bardzo dziękuję , że mogłam doświadczyć tego rytuału w sercu szamanizmu , na świętej wyspie .
Dziękuję , dziękuję
Wesołych Świąt z Laponii
Święta z luterańskiej Finlandii , a może tutaj w Laponii .
Najlepiej obrazuje to rozmowa w kolejce w kawiarni z jednym Finem w wielki czwartek
- w Finlandii są ferie – pytam
- tak , wielkanocne odpowiada
- widząc moją minę , dodaje
- większość Finów nie jest religijna i spędzają święta na nartach , szczególnie w Laponii
I tak właśnie wygląda atmosfera świat , kurorty , a jest ich masa , pełne , na trasach biegowych , stokach narciarskich pełno ludzi . A jajka bazie ?
Bazie to chyba nie o tej porze roku, jajka też . Bo przecież kury zimą słabiej niosą, a trzeba mieć świadomość , że tutaj dalej pełnia zimy .
W sklepach co prawda jakieś jajko z czekolady spotkać można, ale wystrój żadnego spotkanego przez nas sklepu , restauracji nie przypomina o świętach .
A co na to kościół?
Jesteśmy w Pyha , gdzie jest słynny kościół o nazwie zorza , gdy weszliśmy o godzinie 18 w wielki piątek , jakaś parka ćwiczyła się do sobotnio-niedzielnego koncertu .
Co prawda wielką sobotę w lavvu (saamskie tipi) koło kościoła zrobili ognisko i gotowali tam kawę , którą częstowali ludzi , przypominając gdzieś tam o zmartwychwstaniu Jezusa , a może i o samym Jezusie .
Był to przemiły czas posiedzieć tam i pogadać z nimi w sobotni poranek .
Jednak co by nie mówić pewne rytuały mają swój urok , taki rodzaj magii i powiemy szczerze , że troszkę tego nam tutaj brakuje . Wielu powie , ale rytuały są puste .
I jest w tym pewna część prawdy, Jeżeli wykonujemy je ślepo to tak , a jeżeli dodamy do tego intencję i każdy prosty czy gdzieś „narzucony” rytuał wykonamy z własna intencją to już będzie potężna prośba do wszechświata .
A my z okazji Świat życzymy Wam abyście odnaleźli własną drogę i z radością przy blasku zorzy i słońca podążali nią . Bez oporów zostawili co stare , otwierając się z radością , ufnością , na nowe
A z kuchni wielkanocnej …. w sklepach jest mammi to rodzaj deseru z gotowanej długo żytniej maki z melasą , który podaje się ze śmietana czy dżemem .
I piwo wielkanocne , szczególne przydatne jako „zjazd” po nartach .
U nas Wielkanoc była u progu wiosny , tutaj jest w środku zimy . Poza tym Laponia – Saamowie – miała swoje wierzenia szamańskie , dostosowane do tutejszej rzeczywistości i zostały one „siłą” wykorzenione w kierunku chrześcijaństwa .
My w ramach wymiany kulturowej pijemy piwo, jemy mammi , i rozdajemy sikawki na lany poniedziałek .
Wesołych Świąt
Saamski weeknd w Hetta
Hetta 17 marzec 2013 r.
Spędzilismy dziś dzień na weekendzie kultury Saamskiej w Hetta . Było rzucanie lassem , jazda na nartach za reniferem i na sankach, poza tym był jarmark
Wczoraj było sporo muzycznych imprez z muzyką Saamską .
Impreza odbywała się na jeziorze, po ostatnich mrozach , bardzo się ociepliło , było z – 5, ale wiało przy tym , tak, że był to jeden z najzimniejszych dni na naszej wycieczce .
Hetta to spore miasteczka w tej części Finlandii , od wielu już lat , taka impreza ma miejsce w tym miasteczku , podejrzewamy, że kiedyś była formą spotkania po długiej zimie i formą wymiany towarów , z czasem pojawiły się na niej różne zawody czy imprezy muzyczne , odpowiednie dla danego okresu.
Impreza można powiedzieć , że jest normalna , teraźniejsza , w każdym razie ta na jeziorze , nie ma ma w sobie cepelii . Zresztą uczestniczą w niej głównie Saamowie , turystów trochę, ale niewiele . Zresztą ogólnie ludzi było niewiele na jeziorze.
Po magii Lemmenjoki, tutaj było jakoś tak dziwnie , tak inaczej , tak miastowo , choć nie komercyjnie .
Wstęp na zawody 5 euro – bilet całodzienny ,
Nas bardzo interesowała jazda na nartach za reniferem , czy na sankach . Może naiwnie myśleliśmy, że będą jeździć w ludowych strojach , choć wtedy byłaby cepelia , a oni jeżdżą w normalnych kombinezonach narciarskich , w kaskach , a tego typu zawody są bardzo popularnym tutaj sportem i niektórzy jeżdżą z zawodów na zawody .
Czy nam się podobało?
Trudne pytanie , zobaczyliśmy coś innego czego nie znamy i tyle .
Samowie też woleli siedzieć w ciepłej restauracji niż oglądać zawody nad jeziorem , zamienili jazdę na sankach za reniferami , na krzesła barowe .
Taka zmiana , doświadczanie czegoś nowego. Z tego co dowiedzieliśmy się Saamowie w dawnych czasach pili wodę , nie robili żadnych alkoholi, teraz chcą widocznie doświadczyć czegoś nowego .
Gdy byliśmy na Półwyspie Kola w Rosji 5 lat temu, Rosjanie mówili o Saamach, że nie mają enzymu trawiącego alkohol , i temu szybko się upijają . Przez wieki nie był im potrzebny, teraz na pewno z czasem go wygenerują .
Saamowi to ostatni nomadzi Europy, jak gdzieś w muzeach oglądamy zdjęcia sprzed 50 lat , często widać życie jeszcze nomadów , życie bardzo blisko natury , ale jak „ciężkie” . Przez wieki podążali za swoimi stadami reniferów , dostosowując ich życie do własnego .
Dziś chcemy oglądać , że ludzie żyją jak wieki temu, ale czy sami chcemy tak żyć ?
Więc może pozwólmy bez narzucania doświadczać innym nowego dla nich życia.
Teraz żyją jak wszyscy , doświadczając nowej rzeczywistości .