wstyd za brata
now browsing by tag
Z wdzięcznością za odśnieżone drogi Iwołgińsk – Irkuck
Z wdzięcznością za odśnieżone drogi Iwołgińsk – Irkuck 3-7 listopada 2015
Jechaliśmy do Iwołgińskiego datzanu również z pytaniem, gdzie podążać dalej. Gdzieś marzyły się wschodnie kierunki, gdzieś migotała Jakucja – szczególnie Bartkowi. Ja czułam, mimo wielkiej fascynacji wschodem, że skoro zima idzie to czas w bardziej południowe strony. Może za dużo leków i racjonalizmu, a może nie czas na jazdę w syberyjską zimę.
Już czarną drogą dojechaliśmy do Ułan Ude gdzie odwiedziliśmy naszą znajomą chińską knajpkę i pojechaliśmy na nasze ulubione miejsce noclegowe. Dzięki miesięcznym okresom bezwizowym w Mongolii – Ułan Ude stało się naszym częstym domem.
Noc była zimna, można rzec bardzo zimna, rano landrynka z trudem zapaliła dopiero za trzecim razem długiego hehłania, rzut oka na termometr i okazało się, że w nocy minimalna na zewnątrz była minus 20,5 stopnia z wiatrem (szok – jeszcze tydzień temu jak byliśmy na Gobi było w słońcu plus 27 stopni).
– Czas się ewakuować – stwierdził marzący o północno-wschodnich kierunkach Bartek – w Finlandii sypialiśmy przy minus 27 – ale tam było super paliwo do auta.
Ruszyliśmy w drogę do Irkucka, tylko 460 km, większość przez góry.
I znowu zaczęła się zabawa umysłu w lęki. Przełęcze, zakręty, serpentyny z lodem i rozpędzone tiry, ciało robiło się sparaliżowane. Zamiast cieszyć z pięknej zimy skupione było na szukaniu czy nie ma gdzieś zagrożenia. Mijały kilometry… droga była różna, nie wiedzieć czemu czasem na prostej czarna, czasem na zakrętach i wirażach lodowa, najczęściej mieszana. Gdzieś próbowałam przekonać siebie, że przecież lód nie ma nic wspólnego z faktycznym zagrożeniem, gdyż wola życia i przeżycia jest głównym czynnikiem naszego życia.
Powoli, powoli paraliżujący lęk ustępował takiemu jaki można było obserwować, czuć go, i cieszyć się pięknem drogi.
Stopień zalodzenia zależał od gminy, od tego jak poradziła sobie z odśnieżaniem, czy sypnięciem soli w odpowiednim momencie.
Wiadomo, powyżej minus 20 stopni sól nie działa, jednak na razie jest początek zimy i tam gdzie została dana spełniła swoje zadanie. Gdzieś rodziły się wymagania….
– Patrz tamci zrobili, a Ci na płaskim nie potrafią – mówiłam do Bartka gdy widać było, że gmina przyspała. Tak, tak… wymagania tak powszechne w naszym świecie, praktycznie od urodzenia czegoś się od nas wymaga, a my wymagamy od innych, nie widząc ich wokół, skupiając się tylko na wymaganiach.
Uwalniam się od przymusu wymagań od siebie i innych, od świata…
Bo wymagania przyćmiewają wdzięczność….. bo przecież mi się należy.
Należy, należy… non stop – należy.
Należy – pociąga za sobą ocenę, krytykę.
I co dalej……..
Zamiast skupiać się tam gdzie pięknie przygotowana czarna droga i dziękować za nią, skupiamy się na innej nie doskonałej i oceniamy, porównujemy. A przecież zgodnie z prawami wszechświata:
Energią idzie za uwagą
Więc, chyba w moim interesie jest jeździć po czarnych drogach. A wdzięczność jak miłość ma bardzo wysokie wibracje.
Skupiam się w moim życiu na wdzięczności za to co dobre dla mnie.
I tak w refleksjach nad drogą przejechaliśmy ok. 150 km i dojechaliśmy nad Bajkał. Droga usłyszała nasza wdzięczność i mimo pięknie górskiego przebiegu zrobiła się praktycznie czarna. Cieszyliśmy się ponownie kontaktem z Bajkałem, z jego energią. Zresztą Bajkał po upalnym lecie oddaje temperaturę do otoczenia i w jego sąsiedztwie po ostatnich mrozach, zrobiło się wręcz upalnie ok. 0 stopni.
Nocleg w ciepłej aurze i kolejne dylematy gdzie jechać – Bartka zaprasza górski kurort Arszan, wyspa Olchon z skałą Szamanką. Ja gdzieś czuję dystans. Gdy ciesząc się ciepłem okolic Bajkału odpuszczamy wyjazd do Arszanu (położony między 2000-3000 tysiecznikami z temperatura teraz poniżej już minus 20 stopni ( link do mojego pobytu 2 lata temu http://brygidaibartek.pl/arszan-gorski-kurort-buriacji/ ) Bajkał zaprasza mnie całym sobą.
Czuję niesamowitą radość kontaktu i pierwszy raz zaproszenie do dłuższego pobytu.
Bajkał to również symbol starszego brata Bartka, coś się odblokowuje.
– To jedźmy na Olchon – pada moja propozycja, wspominając mój pobyt 2 lata temu (http://brygidaibartek.pl/tag/plaze-olchon/)
Po praktycznie czarnym asfalcie przemierzamy najbardziej górzystą drogę na naszej trasie z Ułan-Ude do Irkucka. 70km drogą pełną serpentyn, zjazdów, podjazdów, czasami dochodzącym do kilkunastu procent. Dziękujemy wszechświatowi, ludziom opiekującym się ta drogą za tę wspaniałą nawierzchnię i w pełni wdzięczności zjeżdżamy do Irkucka, skąd kierujemy się w stronę wyspy Olchon. Nadchodzi zmrok, a droga robi się coraz bardziej lodowa, gdy staje się całkiem lodową – ok. 80 km za Irkuckiem – odpuszczamy. Jazdę bowiem przez kolejne 200 km po lodzie uznajemy za bezsensowną – mamy praktycznie letnie opony rzecz jasna bez kolców (do tego świadomość powrotu po lodzie).
– Dlaczego utrudniam kontakt z bratem? – zastanawia się Bartek –
czemu nie można wybrać najprostszych rozwiązań np. pozostanie nad Bajkałem w Studzienkach (miejscowości przed górskimi serpentynami), czy wyjazd do największego Bajkalskiego kurortu Listwanki oddalonej 60 km od Irkucka?
No właśnie dlaczego utrudniam kontakt z bratem? – zastanawia się znów Bartek.
I tak podążając za tym co najprostsze pojechaliśmy do Listwianki (bo i tak jadąc w kierunku Olchonu zostało nam 200 km, a wracając się i jadąc do Listwanki tylko 140 km).
Uwalniam się od przymusu komplikowania kontaktów z najbliższymi
Wybieram najprostszą formę kontaktu z najbliższymi