Iremiel przesilenie na świętej górze
Iremiel – Uralu – przesilenie na świętej górze 20-22 czerwiec 2015
Wszechświat znowu nas zaskakuje, zadziwia, pokazuje że zawsze zabierze nas we właściwe miejsce, o właściwym czasie jeżeli pozwolimy się prowadzić.
Iremiel (1582 m.n.p.m ) druga pod względem wysokości góra południowego Uralu. Kiedyś wchodzić na nią mogli tylko kapłani starożytnych narodów , potężne miejsce mocy. Często widuje się tutaj Ufo.
Iremiel w tłumaczeniu z baszkirskiego – miejsce dające człowiekowi moc.
Wychodzi się na nią z miejscowości Tjuluk oddalonej od głównej drogi Ufa-Czelabińsk ok. 50 km.
Sam wjazd do wioski jest troszkę przygnębiający, lekko wymarła wieś z zapleczem turystycznym, domki, banje, samochody dowożące pod Iremiel. Tjuljuk znaczy życzenie.
Na końcu wioski, zatrzymujemy się w jednym z nielicznych kafe, oferującym wspaniały kwas biały z soku brzozowego (sok brzozowy, drożdze i miód) i informacje jak dojechać pod Iremiel.
Już przy końcu wsi nad rzeczką masa namiotów, jedziemy dalej ok. 4 km w głąb doliny, spotykając bardzo dużo turystów schodzących z gór (fakt dzisiaj sobota), czy na pewno jesteśmy w dzikiej Rosji, czy może w piękny pogodowo weekend na Szyndzielni?
Droga tylko dla samochodów 4×4 prowadzi nas pod szlaban Parku Narodowego, gdzie wjazd jest dalej zakazany.
Znajdujemy sobie miejsce w lasie ok. 500 metrów poniżej szlabana i szybko rozpalamy ognisko. Ognisko należy rozpalić o każdej porze dnia i nocy, przeciwko komarom, są wszędzie i w strasznych ilościach, ak do teraz żadne zapachy waniliowe, olejki eteryczne na nich nie działają, może ktoś ma jakieś sposoby na wściekłe komary, będziemy wdzięczni.
Miejsce jest kawałek od szlaku, jest bardzo przytulne. Zresztą jak przyjechaliśmy wszyscy sąsiedzi wokół w przeciągu 15 minut wyjechali, zostaliśmy sami.
Wygoniłaś ich – śmiał się Bartek.
Więc jakie było nasze zdziwienie gdy jakiś czas później pojawił się chłopak na motorze, pytając czy może zostawić przy nas motor, bo idzie w góry spać.
Okazał się sympatycznym Baszkirem, mieszkającym w Ufie, lekarzem weterynarii, bedącym kopalnią wiedzy o Baszkirii i jej tradycjach.
I tak najdłuższą noc spędziliśmy otwierając się na różnorodność naszej planety, w szacunku, tolerancji, zaciekawieniu.
Z szacunkiem, zaciekawieniem, tolerancją przyglądam się różnorodności świata, ludziom, zwierzętom, roślinom, energiom.
To takie przesłanie na najbliższy czas, powiem szczerze roślinami , zwierzętami , nawet komarami nie mam problemu, ale z ludźmi przyznam się szczerze mam większy problem. Pozwolę się prowadzić i …………
Rozmawialiśmy coraz ciszej, gdyż las również kładł się do snu, wtapialiśmy się w przestrzeń będąc częścią tej wspaniałej natury.
A rano o 4 godzinie (1 czasu polskiego), a może jeszcze w nocy wstaliśmy aby iść na Iremiel. Dałam intencję uzdrowienia moich problemów z żołądkiem i o wyprostowanie ciała, czekało nas tylko, czy aż 6 km drogi.
Od małego dziecka miałam problemy z żołądkiem, gdyż najpierw mnie za ciepło ubierano, potem wmuszano mięso, na szczęście w wieku ok. 7 lat trafiłam na lekarza, który powiedział – nie chce niech nie je, dziecko wie najlepiej co dla niego dobre. I od tego czasu miałam spokój.
Do traum jedzeniowych z wczesnego dzieciństwa doszła jeszcze wrodzona przepuklina pępkowa, której bardzo wstydzili się moi rodzice, a ja chcą ją ukryć przechylałam się do przodu, zaciskając żołądek. I tak o jakiegoś czasu prostuję się i staję się coraz prostsza, czas już poznać co to znaczy prosta postawa.
Pozwalam sobie chodzić z wyprostowaną postawą ciała, pozwalam sobie na przepływ energii i boskiej i ziemskiej
I z taką intencją ruszyłam na górę. Pierwsze 4 km przez las, komary które właśnie się obudziły, szukały dobrego śniadanka, więc była to walka o przetrwanie.
Szliśmy bardzo szybko, do tego od rana bolał mnie żołądek.
Po 4 km wyszliśmy na polanę i pierwszy raz Ural pokazał nam się w pełnej krasie. Odsłoniły się góry po horyzont, przypominające nasze Beskidy.
Przestrzeń, wiaterek, słońce jakże inny pokazał się świat….. tak wygląda następny kilometr drogi.
Po świecie pełnym walki, ciemności , weszliśmy w świat światła, harmonii, żywiołów. Wszystko cieszyło się na nasz widok, kwiatki machały przyjaźnie,
wiatr obmywał nasze ciała, słońce dodawało energii. Z radością wtopiliśmy się w tą przestrzeń, odpoczywając po trudach zmagania się.
Czy walka jest nam potrzebna? To pytanie pojawia się od lat i wszechświat pokazuje coraz to nowe jej subtelne poziomy.
O walce pisaliśmy w Nagornym Karabachu http://brygidaibartek.pl/radosc-gejzera-i-bezmiar-wojny-w-jednym-w-najpiekniejszych-miejsc-na-swiecie/
Było wcześnie, więc szliśmy praktycznie sami. Ostatni kilometr to wspinanie się po kamieniach na szczyt.
I tak przeskakując jak kozice z kamienia na kamień, wolno bez pośpiechu dotarliśmy na szczyt, gdzie otworzył się widok wokół, i z drugiej strony góry.
Zmęczeni wczesną pobudką, szybkim przejściem i walką z komarami, pozwoliliśmy sobie popaść w stan nieświadomości. Pozwoliliśmy aby miejscowe duchy zagadały do nas w czasie snu i zasnęliśmy na plecakach.
Zregenerowani ruszyliśmy w dół, po drodze spotykając Denisa (znajomy Baszkir), który stojąc na kamieniu z widokiem na Ural podarował nam baszkirską pieśń, łącznie z gardłowym pieniem.
Duchy miejsca stały się dla nas bardzo łaskawe. Od tego momentu otworzyły się przede mną nowe przestrzenie poznania, mnie jako człowieka, ale o tym może innym razem.
Dennis to taki nasz przewodnik po południowym Uralu, taki zapraszający duch tego miejsca. Pokazał nam na mapie piękna traskę po południowym Uralu z dzikimi końmi, pszczołami, lodową jaskinią i miejscem mocy starszym niż Stonechange. Malutki detal nas troszkę przeraził, że ta trasa ma 1800 km.
Wot….. Rosja i jej przestrzenie.
Dziękując duchom miejsca za cudowne przyjęcie, za spotkanie z Dennisem. Znaleźliśmy miejsce tym razem nad rzeczką celebrując nie tylko przesilenie, ale również naszą pierwszą rocznicę ślubu.
……….Ziemniakami z ogniska z białym kwasem z brzozy.
Dziękujemy temu miejscu za przyjęcie, za otworzenie przestrzeni Uralu dla nas, za pokazanie, że jesteśmy tutaj mile widziani i najstarsze znane obecnie miejsca mocy na świecie otwierają się przed nami.
Więcej o Iremiel ze strony : http://www.olabloga.pl/tajemnice-gory-iremiel
Góry Ural należą do najstarszych na naszej planecie. Ich wierzchołki i jaskinie chronią tajemnice sprzed tysięcy lat.
Na granicy z obwodem Czelabińskim wznosi się druga co do wielkości góra Południowego Uralu – Iremiel (1582 m). To zagadkowe miejsce od dawien dawna przyciągało do siebie ludzi, którzy stykali się tam z Nieznanym. Mistyką owiane jest wszystko dookoła: u podnóża znajdowały się kiedyś pustelnie staroobrzędowców, spadkobiercy kultury ezoterycznej prowadzą tutaj ćwiczenia, ufolodzy twierdzą, że nad górą często pojawiają się UFO, a etnografowie zbierają przekazy o starożytnym narodzie, zamieszkującym okolice – Czudach.
Dlaczego właśnie tutaj ciągnie ludzi, chcących poznać sedno duchowości człowieka? Dlaczego właśnie na zboczach Iremiela odkrywają ludzie w sobie skryte dotąd możliwości, inaczej pojmują życie? Takie miejsca zwykło się nazywać miejscami mocy.
Góra Iremiel ma swoją zagadkową historię. Sama nazwa dotarła do nas z bardzo odległych czasów. Tak nazywali górę zamieszkujący te ziemie praprzodkowie Baszkirów. W przekładzie ze starotureckiego, słowo „Iremiel” oznacza „miejsce, dające człowiekowi siłę”, a nazwę wioski Tiuliuk leżącej u podnóża góry, tłumaczy się jako „życzenie”.
Właśnie z sąsiedztwa Tiuliuka z Iremielem wzięła swój początek legenda, która głosi, że na wierzchołku góry spełnia się każde życzenie, wystarczy tylko zanieść tam podarunek dla duchów Iremiela. W pradawnych czasach przynoszono w darze ludzkie dusze. Kapłani starożytnych narodów odprawiali krwawe rytuały na wierzchołku góry, aby przypodobać się bogom i wyprosić bogate zbiory. W naszych czasach wystarczy podobno zawiązać wstążkę na Drzewie Życzeń, na szczycie góry. W każdym razie Baszkirzy od zawsze uważali górę za świętą. Niektórzy dostrzegają nawet w zwałach kamieni na wierzchołku góry pozostałości jakichś dawnych budowli.
PODSTĘPNE DUCHY
W ciągu wieków na górę wolno było wchodzić tylko kapłanom i bohaterom. Nawet w dzisiejszych czasach ktoś zazdrośnie broni dostępu do świętej góry. Kiedy pewnego razu turyści postawili na szczycie Iremiela prawosławny krzyż, następnego dnia został on zrzucony z postumentu.
Iremiel figuruje w podaniach zarówno baszkirskiego, jak i rosyjskiego narodu. Mówią, że wnętrza góry chronią w sobie niezmierzone bogactwa, zgromadzone przez tajemniczy naród Czudów. Ludzie uważali (i uważają po dziś dzień), że woda w rzekach biorących początek na zboczach Iremiela posiada cudowną moc – daje człowiekowi siłę, leczy chorych, a nocami – w określone dni i godziny – świeci!
Nie każdemu jest też dane znaleźć drogę na wierzchołek świętej góry. Jeśli człowiek wyrusza na Iremiel z czystym sercem, to góra przyjmuje go z radością, ale jeśli zamiary jego są mroczne – mnoży przeszkody na jego drodze, nie dopuszczając do celu.
W naszych czasach specjaliści od zjawisk anomalnych opowiadają o tym, że nad górą Iremiel często można obserwować UFO, a w okolicy napotkać śnieżnego człowieka. Według ezoteryków właśnie na Iremielu istnieje kanał ujścia z ziemi pozytywnej energii.
Istnieją hipotezy, według których Iremiel stanowi praojczyznę słowiańskiej cywilizacji, coś rodzaju Hiperborei. Według niektórych badaczy, wykopaliska archeologiczne prowadzone w pobliżu wioski Achunowo świadczą na korzyść tej hipotezy. Możliwe, że właśnie tych miejscach zostały napisane słowiańskie Wedy, Księga Welesa a także Księga Kolady. A sama wioska Achunowo była miejscem zamieszkania boga światła – Kryszenia. Woda z jeziora Iremielskiego, położonego w pobliżu wioski Bajsakał, posiada właściwości lecznicze, a samo jezioro ma zarys okręgu, co przywodzi na myśl puchar z Surją – słonecznym, cudownym napojem, przyniesionym przez boga Kryszenia. W pobliżu góry leży ogromny, śnieżnobiały głaz.
Wiele jest legend o Hiperborei – szukają jej na Północy, na Syberii, a może znajdowała się ona właśnie na południu Uralskich gór?
LEGENDY O CZUDZI
Od niepamiętnych czasów powtarzane sąlegendy o tajemniczym narodzie Czudów Białookich, który zamieszkiwał kiedyś góry Iremielskie. (Dla ścisłości trzeba wyjaśnić, że nie chodzi tu o również nazywane „Czudami” narody ugrofińskie, ale o postaci mitologiczne, bliskie europejskim elfom i gnomom. „Czudź” występuje w folklorze rosyjskim, ale też u Komi, Saamów, Tatarów syberyjskich, Mansów i innych.)
W ludowych wierzeniach Czudowie byli doskonałymi rzemieślnikami i czarodziejami. Żyli w jaskiniach gór Iremielskich, pokojowo i życzliwie nastawieni do sąsiadujących narodów. Mieli Czudowie też swoją religię, której tajemnic nikomu nie zdradzali. Podobno do dzisiaj można znaleźć w jaskiniach ich święte ołtarze. Jak mówią legendy, sąsiedzi dowiedzieli się o niezmiernych bogactwach Czudów i zechcieli z nich skorzystać. Ci jednak nie zamierzali się z nikim dzielić, ale wiedzieli też, że ludzie nie zostawią ich w spokoju. Postanowili więc na zawsze skryć się we wnętrzach Iremiela, unosząc ze sobą skarby i tajemnice. Istnieją podobno jeszcze dzisiaj jaskinie, do których lepiej nie zaglądać, ponieważ każdy, kto tam trafi, zostaje uprowadzony pod ziemię i na zawsze staje się niewolnikiem górskiego narodu.
Bez względu na to jak bardzo fantastyczne wydawałyby się legendy o świętej górze Iremiel, faktem jest, że wielu ludzi, którzy tam byli, odmieniło swoje spojrzenie na życie, odkryło wartości duchowe, zmieniło postępowanie na lepsze. Iremiel, według specjalistów, stanowi miejsce o wysokiej koncentracji energii, a także wzajemnego oddziaływania człowieka i Kosmosu, więzi z informacyjnym polem Ziemi, zwanym noosferą.