Ałtaj

now browsing by tag

 
 

Ałtaj rosyjski wita świętem…

Ałtaj rosyjski wita świętem… 07-10.08.2019r.

k2 (17)

 

k2 (12)

 

k2

 

Regionalne święta dużo mówią o regionie. Co można powiedzieć o Ałtaju – kraina miodu. Ale nie tylko, w tych zielonych niżej położonych partiach gór szamanizm odcisnął piętno. Do dziś można spotkać osoby dobrze czujące energię przyrody… 

 

k2 (8)

 

k2 (6)

 

k2 (7)

 

k2 (14)

 

Kilka słów o święcie…

 

 

Regionalne produkty na Ałtaju stanowią nawet 80 % towaru na straganach, popatrzcie…

 

 

 

k2 (10)

 

k2 (11)

 

k2 (13)

 

k2 (9)

 

Rzeki przyjmują na dłuższe biesiadowanie, dobrze się czuję w niższej zielonej części Ałtaju po rosyjskiej stronie.

 

k2 (4)

 

k2 (5)

 

k2 (15)

 

k2 (3)

 

To też Ałtaj, tylko taka płaska część…

 

k2 (2)

 

k2 (1)

 

I nasze refleksje z przejazdu przez tą krainę gór, nie zawsze pozytywne…

 

Read the rest of this page »

Magia słonego jeziorka

Magia słonego jeziorka 24 lipca 2015

 

 

Wcześnie rano, aby nie jechać na upał ruszyliśmy w kierunku kolejnego miasteczka, a może inaczej mówiąc najbliższej miejscowości (po drodze z dwie super wioseczki i rozproszone jurty) Bajanhongor oddalonej o 360 km. Pierwsze 100 km przeleciało szybciutko bo dobrym asfaltem, gdy asfalt się skończył pojechaliśmy prosto, za dobrze wyjeżdżoną drogą. Wchodząc w kontakt z miejscem. 

 

 

 

 

 

Dopiero za parę kilometrów popatrzyliśmy na nawigację i okazało się, że wcale nie jedziemy główną drogą, tylko gdzieś pomiędzy górami. Mając jednak przeświadczenie, że kierunek mamy dobry i jakoś dojedziemy – jechaliśmy dalej. Bartek trochę się spinał, chcąc kontrolować sytuację, jednak droga wzdłuż kwitnącego stepu radowała nas.

 

 

 

 

 

 

 

 

Mieszkańcy jego również pokazywali się okazale

 

 

 

 

 

 

 

Gdy nagle na drodze pojawiły jakieś białe plamy.

Ciekawe co to jest – zaczęliśmy się zastanawiać…

Gdy koło białych plamek zobaczyliśmy również białe kopczyki.

Tak, słone jeziorka .

 

 

 

Wypatrzyliśmy drogę i podjechaliśmy pod sam brzeg. Kawałek wewnątrz jeziorka stał duch tego miejsca i jakaś grupa witała się z nim składając mu dary.

Gdy zaczęliśmy podchodzić, prawie mężczyzna odnosił atrybuty (wódkę, mleko, słodycze) do samochodu. My również położyliśmy cukierka, a kobiety pokazały mi, że należy obejść trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek. Potem pokazały, aby zdjąć buty i taplać się się w solnym błocie.

 

 

 

Z radością ściągnęłam klapki i zaczęłam brodzić w słonym błotku.

Jedna z kobiet pokazując na wodę powiedziała ANGINA.

Od dziecka miałam problemy z anginą, nawet w wieku 13 lat chcieli mi wyciąć migdałki, uratował mnie wtedy IRS-19, rozpoczęłam proces oczyszczania gardła u Serafina w Sarowie, gdy wchodząc do apteki zobaczyłam go – kupiłam. Potem w Ałtaju zaciekawiło mnie gardłowe śpiewanie i okazało się, że do tego trzeba maksymalnie rozluźnić gardło, zaczęłam być bardzo uważna co do mojego gardła. Do tego ułożenie głowy i ramion w prawidłowej pozycji powoduje, że nie trzeba napinać gardła i samo z siebie się luzuje. Ten kto ma zadartą głowę ma napięte gardło.

 

Mam rozluźnione zdrowe gardło już teraz

 

Jestem w soli, która wyciąga wszystko co nie przynależy do mojego pola energetycznego. Czuję niesamowite połączenie z ziemią, a niebo wspiera ten proces.

 

 

Obok grupa przyjaznych pielgrzymów, z wielkim szacunkiem odnosząca się do tego miejsca. Same kobiety z dziećmi i jeden mężczyzna kierowca, może i szaman.

Jak nie w tym, to w jakimś wcieleniu. Przyglądam się jego energii z radością – miękka, łagodna i silna zarazem.

Tak chcę korzystać z mojej siły

 

Korzystam z mojej siły łagodnie, radośnie z miłością, jestem na ziemi i w niebie jednocześnie.

 

 

Obok mężczyźni kopią dziury w ziemi, chcąc pozyskać sól. „Szaman” pokazuje nam jak wydobywa się sól, prezentując i podarowywując parę garści.

 

 

 

 

A na koniec częstuje kumysem.

Magia jeziora, dzięki obecności tej cudownej grupy.

Dziękujemy duchom o przyprowadzenie nas w tym czasie, gdy ta grupa była nad jeziorem, dodali jej magii, a szaman pokazał że chcę korzystać z energii ziemi i nieba łącząc je w swoim ciele.

Dziękujemy za te magię spotkania ziemi z niebem. Bieli soli i czerni ziemi. Przeciwieństw, które łączą się w jedność. Tworząc coś co daje uzdrowienie.

 

Największe uzdrowienie daje łączenie przeciwieństw w jedność, łączę przeciwieństwa w jedność.

Podziękowaliśmy duchom miejsca za gościnę, dopytaliśmy się jak jechać dalej (drogi do jeziorka na było na nawigacji) i ruszyliśmy w nieznane.

 

 

 

Spokój pokazujący wszystko co nim nie jest Ałtaj

Oczyszczanie z emocji w sile spokoju – Ałtaj 21-24 lipca 2015

 

 

Mongolskie miasto Ałtaj podobnie jak Khovd, Olgij, jak i zapewne kolejne miasteczka na naszej drodze ma niewielkie centrum, trochę bloczków, czasem w centrum są jurty, ale głównie wokół rozlokowane są dzielnice z domami i jurtami. Powstają domy mieszkalne ,a stada maleją, wyraźnie widać, że nomadzi zanikają. Mieszkają w miastach w jurtach, gdyż zapewne nie stać ich na murowany dom o jakim marzą. Zapewne marzą o świecie takim jaki pokazują im w telewizji. Baterie słoneczne, a dzięki nim i telewizja zmieniła życie tych ludzi.

Pokazano inny pozornie lepszy, wygodniejszy świat, więc …………… rodzą się marzenia, aby tak żyć. Bo jest bardziej kolorowo, wygodnie, a pieniądze same przychodzą i wszyscy są milionerami. Mit kolorowego świata zachodu lansowany w mediach.

Wygodniej jest, ale czy zdrowiej, bezpieczniej?

W sumie Ci ludzie żyją w czystym powietrzu, jedzą świeże, bez chemii jedzenie, mają z czego być dumni. Jednak WYGODA i pozorny dobrobyt ma większą moc przyciągania niż zdrowie i spokój.

Choć może chcą zmiany, a co za tym idzie rozwoju……???

W każdym razie jurta mało pasuje do miasta, szczególnie jego centrum.

Niedaleko od miast również jest największe nagromadzenie jurt, po prostu jak wiejskie domki. A miasto daje zbyt na towary.

 

 

 

Myślę, że my coraz bardziej chcemy być nomadami , podróżując czy zmieniając domy. Ich ciągnie do osiadłego życia. Po prostu zmiany i chęć doświadczania czegoś nowego.

A sam Ałtaj ulokowany 420 km od Khowd (Kobda), 360 od Bajanhongor i ok. 200 od miasteczka na południe. Pomiędzy nimi mini wioseczki w ilości 2-3 sztuk. To miasto ma 15000 mieszkańców.

Takie duże i małe miasteczko na szlaku. W mieście zespół buddyjskich datsanów, jednak bez mnichów.

 

 

 

 

 

 

 

 

Bo przecież sama Mongolia jest 5 razy większa od Polski, a zamieszkuje ją tylko 3 mln ludzi, z czego połowa w stolicy Ułan Bator.

Ostatni odcinek półpustyni był bardzo wymagający ( tarka, dziury). Nam opadały na zawiasie drzwi tylne bagażnikowe, opadały więc postanowiliśmy je wreszcie naprawić – podjechaliśmy do mechanika, który dzielnie naprawiał, spawał ( przy okazji szpilkę od koła zapasowego). Zajęło mu to ok. 2 godzin (nie ustaliliśmy ceny), i jakie było nasze zdziwienie gdy po skończeniu pracy powiedział 120 000 (240 zł) zapowietrzyliśmy się. Na szczęście, czy nieszczęście już wcześniej zawołali kobietę mówiącą po rosyjsku. Po ostrej wymianie zdań stanęło na 80000 (160 zł). Myślę, że właściwa kwota wynosiła 40000-60000, a resztę dodawała kobieta za tłumaczenie (już któryś raz spotykamy się z niezwykłym pazerstwem kobiet!).

Ceny żywności w sklepach (poza mięsem i kumysem – czego nie ma sklepach) mają wysokie, więc…..

Nam włączył się program dojenia innych, jestem obrotny to pokazuję to – dojąc innych. W duchowym biznesie w Polsce nazywa się to „szanowanie siebie”. Tak, nie dać się wydoić obowiązuje w dwie strony. Ja swoją przeróbkę miałam przy Vedic Art, choć widać, że jeszcze nie przerobiłam tego do końca. Może dlatego nie mam jeszcze żadnego duchowego biznesu pełną parą, bo nie mam to do końca poukładane.

A co się tyczy Vedic Art, to będąc sama na kursie czułam się jak kolejny uczestnik, który przynosi 700 zł. Nie podmiotowo, a przedmiotowo. Potem słyszałam od prowadzącego – że za weekend zarobiłam 20000 zł – popatrz jaka jestem obrotna.

Tak Ci co przyszli na kurs chcieli doświadczyć tej energii, również przedmiotowości – ja również.

Jednak cały czas czułam, że to nie o to chodzi z tymi pieniędzmi.

Potem gdy już byłam nauczycielką ,zrobiła się zadyma z ceną – za jaką mamy robić kurs, nie czułam 700 zł bo dlaczego w kraju, gdzie zarobki są 3 razy niższe jak w Szwecji – mają obowiązywać te same ceny. Wielu powie, pieniądze się zmaterializują na warsztat jak trzeba – tak, tak… jednak po co duchowość robić elitarną i najpierw kazać komuś przerabiać pieniądze, bo prowadzący je bardzo potrzebuje i też je przerabia. Wszystko kręcące się wokół pieniędzy. Masz przerobione pieniądze to możesz przerabiać teraz więcej ( bo masz za co).

Pamiętam jak powiedziałam, że szwedzka cena kursu w Polsce to za dużo.

Usłyszałam, że się nie szanuję.

A poza tym jak można uczyć innych metody opartej na wolności, która ma sztywne zasady finansowe.

Gdzie wolność???

Nikt na kursie czy najlepiej przed kursem nauczycielskim mi nie określił, że będę musiała brać sztywną kwotę za prowadzenie warsztatu. A jak już ma być sztywna, dlaczego nie zrobić jej proporcjonalnie do np. średniej krajowej danego kraju ???

I mieć uczucie szanowania siebie . Może na ten moment nie moją drogą jest prowadzenie kursów za tą cenę. Jak iść za energią przy sztywnych zasadach….????

Bardzo szanuję zagranicznych nauczycieli duchowych, którzy przyjeżdżają do Polski i dają niższe ceny, bo zarobki u nas niższe.

Dla mnie to są prawdziwi duchowi nauczyciele z przerobioną materią, nie robiący duchowych kursów dlatego, że muszą z czegoś żyć, a gdyby mieli pieniądze – nie robiliby ich, albo znacznie mniej.

Uwielbiam ten duchowy biznes z jego ośrodkami i ludźmi zarządzającymi, którzy za wszystko chcą tylko pieniądze. Gdy nie chce się jeść posiłków w ośrodku duchowym, ale się w nim śpi – należy płacić pieniądze, jak się nie śpi i je też. Masażyści z ledwo skończonym 2 dniowym kursem masażu, chcący za godzinę masażu 150 zł.

 

Uwalniam się od przymusu robienia biznesu, pozwalam sobie mieć swobodę finansową – tak po prostu – robiąc to co lubię i nie myśląc o robieniu biznesu czy pozyskiwaniu pieniędzy.

 

 

Uwalniam się od przekonania, że mój stan finansowy zależy od innych ludzi

 

Uwalniam się od przekonania, że szacunek do mnie zależy od wysokiej ceny świadczonych przeze mnie usług

 

Jestem otwarta na boskie prowadzenie w finansowych sprawach

 

Bo gdy wierzymy, że to Wszechświat – Bóg, a nie ludzie – dają mi pieniądze, że mój stan finansowy nie zależy od tego jak i kogo wydoję.

 

Najważniejsze jest poukładać to w swojej głowie i poczuć swoim ciałem być spójnym i szczerym, oczywiście fajnie zarabiać na tym co się lubi, niż na tym czego się nie lubi.

I teraz mechanik ruszył ten temat pokazując – ja jestem obrotny, więc doję innych. Tak, kontrasty są bardzo duże w małych miasteczkach Mongolii – luksusowe Hummery, a obok mamy małą świadomą tanią siłę roboczą.

Czy o to chodzi ?

 

Uwalniam się przekonania, że inni muszą mnie doić finansowo

 

Pozwalam aby ludzie świadczący mi usługi, sprzedawali towary robili to z szacunkiem.

 

Biorę pełną odpowiedzialność za moje finanse i stosunek otaczających mnie ludzi do nich

 

Bardzo często robimy zakupy tam gdzie energia sprzedawcy nam pasuje, a nie gdzie tanio, a inni niech się zachowują jak chcą. Widocznie jest zapotrzebowanie na taką energię.

 

Przerabiamy tutaj jedną lekcję za drugą, wszystko czyści się – pokazując nam siebie.

Zostaliśmy na przełęczy w górach 3 noce – obserwując życie pasterzy w dole miasteczka, a od pustyni wiał nam wiatr. Staliśmy w połączeniu przestrzenią pustyni, gór, wiatru, ziemi, przeszła burza – pojawiła się energia wody, wszystko tańczyło odsłaniając kolejne przestrzenie w nas. I tak oczyszczały się nie tylko finanse, również wiele innych rzeczy , a przede wszystkim seksualność o czym w kolejnym poście.

Przyglądaliśmy się pasterzom, którzy rano zaganiali swoje zwierzęta na pastwiska, a wieczorem zganiali. Na koniach robiły to głównie dzieci, starsi zganiali je na motorkach i samochodami. Z rzadka ubrani już narodowo.

 

 

 

 

Podjeżdżali do nas chcąc się z nami napić wódki, czy zaprosić do jurty na jedzenie i spanie. Jak na razie nie skorzystaliśmy z zaproszenia. Dostaliśmy pół litra mleka w prezencie.

A sami mieliśmy czas na zrobienie kupionych w Rosji suszonych grzybów koreańskich (należy je namoczyć w wodzie na dwie godziny i potem polać sosem – ocet, czosnek, przyprawy, ewentualnie sos sojowy), czy marchewki po koreańsku, kompot z rodzinek. Po prostu pobyć i ułożyć te wszystkie energie, które przez nas przeszły, to wszystko co na ten moment jesteśmy w stanie odpuścić.

 

 

 

 

 

Miejsce przyjmowało nas takimi jakimi jesteśmy, jednak pozwalało zobaczyć jak najwięcej chmur nad nami, rozpoznać je i uzdrowić.

Dziękujemy temu miejscu za pokazanie nas sobie takimi jakimi jesteśmy, za uwolnienie wzorców i możliwości .

 

A gdy człowiek nie jest pewny, że jest na swojej drodze, to szuka innej – my też wyczailiśmy drogę na północ, bo może jeszcze nas przyjmie.

Znów zaczęły rodzić się pytania – jak jechać?

Kto może odpowiedzieć? Kto może poradzić?

Popatrzyłam na woreczek ze słowiańskimi runami kupionymi obok błękitnego kamienia koło Moskwy.

Tak, tak…. to odpowiedź – wysypię cały woreczek odwrócone droga północna, w dobrej pozycji południowa.

Już po rozsypaniu widać było, że większość jest za drogą południową

Co nam ma dać droga południowa? Każdy z nas wyciągnął po jednej runie.

Bartek ma otworzyć się na nowe, nie tylko na to co zna. Uzdrowić kontakt z przodkami,

ja na tej drodze mam wzrosnąć w siłę.

Teraz już bez żadnych wątpliwości, bez dawania energii na pytania – skierowaliśmy się do Ułan Bator południową drogą.

 

 

Przyroda górskiego płaskowyżu, płaskowyż raz jeszcze

Przyroda górskiego płaskowyżu – góry Mongolii

 

 

Raz jeszcze należy powrócić do opisu rajskiego zakątka gór Mongolii. Prowadząca tam pylista szutrówka nie zapowiadała tej bajecznej przyrody której doświadczyliśmy na płaskowyżu. Jest on usytuowany na wysokości ok. 2,5 tys. m.n.p.m., i roztacza się z niego widok na ośnieżone szczyty, a właściwie lodowce Górnego Ałtaju.

 

 

 

Początkowo powitała nas głęboka dolinka z jeziorkiem, gdzie tak szczęśliwie padające słońce wyostrzyło sylwetki pasących się kóz i owiec. Jeziorko białawe na brzegach jak gdyby od soli , okazało się zbiornikiem słodkiej wody. Całą scenę na którą patrzyliśmy z góry , dopełniał pasterz jadący wolno na koniu za stadem.

 

 

 

Była to niewątpliwie zapowiedź górskiego rejonu, który o tej porze roku był siedzibą licznych stad kóz, owiec, jaków i wielbłądów. Wbrew pozorom dodawało to uroku temu zakątkowi , a białe pojedynczo rozrzucone jurty ich opiekunów, podkreślały malowniczość tego ogromu przestrzeni przyrody.

 

 

W głąb łańcucha górskiego prowadził nas przez chwilę ciekawski drapieżny ptak, szybujący nad naszym jadącym autem.

 

Staliśmy się jej częścią stojąc na środku wielkiej równiny otoczonej wyraźnie rysującymi się szczytami. Napełniliśmy się jej niemalże bezgraniczną przestrzenią. Polana nas zaprosiła aby wdzięczyć się swoimi kwietnymi łąkami , jednocześnie dając odprężenie i rozrywkę przy fotografowaniu roślin. A są to kwiaty piętra alpejskiego – niskie, karłowate – darniują powierzchnię ziemi. Tak, jesteśmy tam gdzie kochamy być!

 

 

 

 

Ogrom przestrzeni dzikich gór w których człowiek przebywa tylko sezonowo i w niewielkim natężeniu – nie powoduje spadku wysokiej wibracji dziewiczego boskiego dzieła. Przyjazna temperatura około 30 st. i słońce jest prezentem dla nas od duchów doliny.

 

Dziękujemy wam duchy tych gór i dolin za wspaniałe przyjęcie w gościnę , zaopiekowanie i bezpieczny przejazd.

 

Tak bezpieczny , bo po drodze brody i widoczne koleiny po grzęznących autach. Moglibyśmy przecież przyjechać tu zaraz po deszczu i zamiast napełniać się przestrzenią miejsca skupialibyśmy się na przeprawie przez błoto. 

 

 

 

 Kolejną nagrodą jest spotkanie z wielblądami, tym bardziej ,że niektóre leżą lub stoją na tle pobliskich lodowców. Taka obserwacja z odległości około 30 metrów daje wrażenie egzotycznego safari. Patrzymy na swoje uśmiechnięte i rozpromienione twarze i już jesteśmy kolejny raz pewni, że warto był „odsiedzieć” te 10 tysięcy kilometrów.

 

 

 

Patrzymy na to wszystko jak na wielki ziemski ogród, tutaj piękny – bo ludzka gospodarka jeszcze współgra z przyrodą. A przyroda nadal silna ma co dać i dzieli się chętnie. My też korzystamy – znajdując górską rzeczkę tankujemy wodę na dach do kompania się w te ciepłe dni.

 

Kwiaty Ałtaju część 2

Zapraszamy w wędrówkę kolejną po łakach Ałtaju

 

2 3 1

 

2

 

3

 

4

 

5

 

6

 

7

 

8

 

9