wtorek, maj 23rd, 2017
now browsing by day
W stronę wiosny…
Z Sarajewa w kierunku Adriatyku 18-20 kwietnia 2017
Wyjeżdżamy z Sarajewa przy padającym niezwykle mocno i gęsto śniegu. Praktycznie niewiele widać. To burza śnieżna – błyska się od czasu do czasu.
– Co robimy ? – pytamy siebie nawzajem nie znając odpowiedzi.
– Otwieramy się na najlepszy nocleg z możliwych dzisiaj i bezpieczny dojazd do niego – rzucamy intencję.
Jedziemy w gęsto sypiącym śniegu, po nie odśnieżonych drogach stolicy.
Dobrze, że mamy zimówki i terenówkę. Widoczność 20 metrów.
Zaraz za miastem zjeżdżamy na autostradę do Mostaru i znajdujemy pierwszy parking na autostradzie.
– Co za ulga, że nie trzeba dalej jechać, jak cudownie, że mamy nasz kochany domek landrynkę, do tego jeszcze z ogrzewaniem postojowym.
Śnieg pada i pada jest mokry i pewnym momencie przez szyberdach coś zaczyna nam kapać do środka. Bartek w środku nocy zrzuca z auta ponad 20 cm mokrego śniegu.
W tym czasie przychodzi ochroniarz i zaprasza nas do środka stacji benzynowej.
– Chodźcie do środka tam jest ciepło – mówi troskliwie w padającym śniegu.
Specjalnie szedł 100 metrów przez mokrą breję, aby nam to powiedzieć
Bośnia przyjmuje nas cudownie – ona nas lubi i my ją. Tak odwzajemnia nam miłość.
Dziękujemy za troskę i tłumaczymy, że mamy ogrzewanie i ciepło w autku.
Uspokojony odchodzi.
Rano jesteśmy otoczeni piękną zimową aurą, służby drogowe odśnieżyły drogi, ruszamy więc dalej w kierunku Adriatyku.
Za Sarajewem wjeżdżamy na przełęcz ok. 800 metrów, cieszymy się tą zimą, tym pięknym białym śniegiem i okolicznymi dwu tysięcznymi górami.
– Przyjechaliśmy na zimową olimpiadę do Sarajewa – śmiejemy się.
– Jechaliśmy na ciepłe Bałkany – uśmiech nie schodzi nam z ust.
Jednak gdy zjeżdżamy z przełęczy zima powoli ustępuje przedwiośniu, potem wiośnie, a w końcu praktycznie latu.
Na chwilkę odwiedzamy Medjugorie, które zawsze drażniło mnie agresywnym biznesem i niemożliwością zjedzenia czegoś wegetariańskiego.
Dawniej nie skupiałam się na kontakcie z tamtejszą energią, tylko jak na tej energii próbują zarobić inni.
Teraz mam luz do tego, wręcz wciągnęły mnie budki i oglądanie ubrań, czy torebek…
Nawet udało mi się kupić piękna bluzkę Deseguala.
Cieszę się tym co dostaję od miejsca
I znaną nam sprzed 3 lat wąską niesamowicie klimatyczną drogą retro (ok. 30 km długości) przez niewysokie , krzaczaste góry po niesamowicie krętych i wąskich dróżkach zjechaliśmy do Neum – jedynego morskiego kurortu Bośni i Harcegowiny. I dokładnie tak jak 3 lata temu przespaliśmy się na parkingu w środku miasteczka nad samą wodą.
A rano przyszedł czas, aby pożegnać bardzo gościnną Bośnię i Hercegowinę, i wjechać do Chorwacji…
Kwietniowo-zimowe Sarajewo
Sarajewo nocą 18 kwietnia 2017
Sarajewo najpierw kojarzyło mi się z zimową olimpiadą, a potem z walkami podczas wojny w Jugosławii. Teraz praktycznie miasteczko Visoko wyrzuciło nas prosto do niego.
Jeździmy bez wcześniejszego czytania przewodników i zazwyczaj pozwalamy się prowadzić chwili, zaproszeniom miejsc, ludzi.
Więc gdy wjechaliśmy w miasto z przerażeniem stwierdziliśmy, że to nowoczesny, niezbyt harmonijny moloch…
– Ciekawe gdzie jest centrum – pytaliśmy patrząc na siebie.
– Najwyżej pójdziemy do galerii handlowej – śmialiśmy się.
Jednak drogowskazy przybliżały nas do czego co nazywało się old town.
Gdy już się tam znaleźliśmy od razu pojawił się parking . Lało jak z cebra, czasem również śnieżyło lekko, my jednak postanowiliśmy się przejść.
Miasto nas wciągnęło, miasto a może bardziej zona turystyczna. Bardziej się tam czułam jak w Turcji niż Bośni. Maleńkie knajpki, sklepiki, wszystko otwarte – tętniące życiem.
Nawet deszcz przestał padać, ale zaczął padać śnieg, który z minuty na minutę gęstniał.
Robił dodatkową atrakcję nie tylko nam, ale i reszcie turystów.
Niesamowite, cały czas miałam w głowie zimową olimpiadę w Sarajewie i ono chciało mi się pokazać w śniegu.
Przemoczeni po paru godzinach radosnego spacerowania w śniegu, w pięknej zimie, po niesamowicie klimatycznych uliczkach poszliśmy suszyć się od autka (jak dobrze, że mamy ogrzewanie postojowe) .
– Wiesz Visoko chyba nie chciało, abyśmy zostali u niego, wyobrażasz sobie jak teraz byłoby zjechać z naszej polanki (są to wąskie często przepadziste uliczki o nachyleniu na pewno ponad 20%) – stwierdził Bartek.
– Musielibyśmy zostać tam do ustania zimy – zażartowałam.
– Czyli parę dni – dodał Bartek znając prognozy – albo ryzykując w łańcuchach.
Anamolia pogodowa atak zimy w Sarajewie, taki prezent dla nas. Takie pokazanie, że mając mocne programy pochomikowane w podświadomści, można i latem wykreować śnieg (skojarzenie Sarajewa z zimową olimpiadą).
Uwalniam się od kojarzenia miejsc z czymś określonym
Pozwalam, aby miejsca pokazywały mi się tak jak chcą, niezależnie jakie mają być.
Choć ten śnieg był piękny…