Macedonia
now browsing by category
4000 letnie obserwatorium, potężne miejsce mocy
Kokino – 4000 tysięczne obserwatorium, potężne miejsce mocy 30 marzec- 1 kwiecień 2015
Kokino(maced.Кокино) – stanowisko archeologiczne w północno-wschodniej Macedonii z pozostałościami megalitycznego obserwatorium astronomicznego.
Stanowisko położone jest na górze Tatiḱew Kamen (1013 m) [koło wsi Kokino niedaleko miejscowośc i Staro Nagoriczane około 19 km na północny wschód od Kumanowa[2].
Stanowisko zostało odkryte przez archeologa Jowicę Stankowskiego z Muzeum Narodowego w Kumanowie w 2001 roku[1]. W 2002 fizyk Ǵore Cenew z planetarium w Skopju przeprowadził jego pierwsza analizę archeologiczno-astronomiczną[1]. Obserwatorium najprawdopodobniej powstało ok. 1800 p.n.e.[1].
W 2005 NASA umieściła Kokino na liście starożytnych obserwatoriów astronomicznych[3].
W styczniu 2009 rząd Macedonii zgłosił kandydaturę Kokino do wpisu na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO[2].
To tyle z Wikipedii na początek
Podjeżdżamy prawie pod wierzchołek góry, parkujemy, bierzemy bębenek i spokojnie idziemy na szczyt. Góra jako jedyna w okolicy wyróżnia się kamieniami w górnej części.
Wchodzimy w rejon kamieni, wieje bardzo – temperatura mimo słońca nie przekracza 5 stopni. Jesteśmy prawie na 1000 metrów. Z góry widok na całą okolicę, rozległą dolinę i ośnieżone o tej porze roku dwutysięczniki. Gdzieniegdzie porozrzucane domki czy osady.
Niesamowita przestrzeń, która wciąga i pozwala się rozszerzać…… rozszerzać praktycznie w nieskończoność.
Bębenek i my radością witamy się z miejscem, tak obcym i tak znajomym zarazem.
Siadam na kamieniu i czuję, że doskonale znam to miejsce. Parę dni temu na nocnej mszy w monastyrze Bigorskiego, w czasie uzdrawiania krzywd z mojej duchowej drogi miałam wizję, że zostawiono mnie gdzieś na szczycie w fatalną , bardzo zimną wietrzną pogodę, na bardzo długo – abym udowodniła swoją nadprzyrodzoną siłę. Przeżyty wtedy jednak jakiś uraz został. Teraz poznaję to miejsce.
Przebaczam wszystkie krzywdy doznane w tym miejscu i od tego miejsca, jak również proszę o wybaczenie wszystkiego złego co ja tutaj wyrządziłam.
Gram na bębenku, na początku jest mi zimno – ręce marzną, gdy zaczynam odpuszczać krzywdy i żale, potrzeby udowadniania sobie i innym czegoś, osiągania czegoś – robi mi się cieplej. Z czasem zimny wiatr mi nie przeszkadza.
– Ten wiatr przeszywa całe ciało – mówi Bartek
– A jaki związek ma zimny wiatr z Twoją temperaturą ciała? – pytam.
– No tak, to tylko przekonania – odpowiada.
Uwalniam się od przekonania, że czynniki zewnętrzne zaburzają termikę mojego ciała.
Miejsce zaprasza do zabawy, bawimy się razem, wszyscy, Bartek robiąc zdjęcia.
Słońce, duchy miejsca, wiatr, przestrzeń i my tworząc całość ze sobą, przenikamy się nawzajem, aby jeden mógł doświadczyć drugiego. Wszystko jest w jedności. Świat ludzi i Bogów złączone niewidzialną srebrną nitką matczynej bezwarunkowej miłości.
Wszystko gra tańczy wzmaga dzikość, a może pierwotność.
Siadamy potem na kamyczku, zamykamy oczy i zatapiamy się w przestrzeń boskiej energii. Ledwo zamyka się oczy, a wchodzi bardzo głęboko. Miejsce wspiera takie działania, cieszy się z nich.
Samo stworzone do rozświetlania świata.
Tylko jak rozświetlić świat, akceptując wolną wolę innych? Przecież nie każdy chce żyć w miłości, świetle i radości? To narzucanie innym naszej wizji świata.
No właśnie światłe dusze na spotkaniu wymyśliły, że będą rodzić się w trudnych rodzinach, obarczonych bardzo dużym pokoleniowym balastem, mając ciało związane z tymi pokoleniowymi problemami będą wręcz zmuszone do transformacji starych pokoleniowych energii, aby wyjść dalej.
I w ten sposób będzie to wkład do rozświetlania świata.
Dlatego ustawienia Hellingerowskie i jemu pokrewne metody, to techniki na rozświetlenie siebie i ściągnięcie szarej powłoki z ziemi.
A gdy wyjdzie się poza przodków, uwolni ciało zaczyna się wolność.
Zadania może trudne, ale czy nie możliwe?
Pozwalam sobie wyjść poza uwarunkowania moich przodków, pozwalam sobie żyć w świetle.
Bardzo lubię pracę z pokoleniowymi przekonaniami co widać na blogu , czuję moc transformacji energii pokoleniowych i na pewno te informacje wpłyną na większą łagodność do moich przodków.
Miejsce tak nas oczarowało, że na dzień pojechaliśmy za internetem do Kumanowa, by o zachodzie słońca wrócić znów.
Miejsce nie zaprosiło do siebie, jednak my w samochodzie poczuliśmy się połączeni, poczuliśmy się partnerami jeden drugiego, nikt nie był lepszy gorszy. Tworzyliśmy jedność i dzięki naszemu połączeniu nasza siła światła wzrastała.
Nad nami rozgwieżdżone niebo z czasem spadającymi gwiazdami.
Miejsce spełnionych życzeń
Księżyc podświetlał białe obłoczki tworząc swoisty spektakl na niebie, a wszystko w energii ciszy, spokoju i wzajemnego szacunku.
Zatopiliśmy się w sen, mając nadzieję na wschód słońca.
Jednak dostaliśmy kolejną lekcję, rano zaczęło bardzo wiać, wręcz porywiście zrobiło się nieprzyjemnie zimno, aż trudno było wyjść sikać.
Pamiętaj o tworzeniu pól jedności z innymi, one dają potężna moc.
Dziękujemy za tę cudowną gościnę, za piękny czas. Za transformację na samych. To miejsce to pożegnanie z Macedonią, która w 90% pokazała nam się iście magicznie. Teraz powoli jedziemy w kierunku Polski gdzie zabawimy krótki czas, przede wszystkim robiąc lifting naszej kochanej landrynki, aby dzielnie mogła nam towarzyszyć na syberyjsko-mongolskich drogach.
Jeszcze raz dziękujemy Kokino za zaproszenie, jest to bardzo potężne miejsce.
To więcej o samej astrologii z Wikipedii
Obserwatorium zlokalizowane jest na dwóch występach skalnych, położonych na różnych wysokościach. Jego wymiary to 90 x 50 m[4]. W niższej, zachodniej, części stoją w rzędzie cztery kamienne „trony” orientowane w kierunku północ-południe, co umożliwiało siedzącym obserwacje wyższej platformy i wschodzących ciał niebieskich.
Badania archeologiczne wykazały, że „trony” służyły do przeprowadzania rytuału „połączenia” boga Słońca z władcą lokalnym, który miał być przedstawicielem boga na Ziemi. Rytuał odbywał się dokładnie w połowie lata (koniec lipca), kiedy słońce ukazywało się w wycięciu w bloku skalnym tuż pod najwyższym punktem obserwatorium. Wycięcie zostało bardzo precyzyjnie wykonane – odległość pomiędzy jego pionowymi ścianami odpowiada średnicy Słońca widzianej z „tronu” władcy. W dniu wyznaczającym połowę lata promień słońca pada dokładnie na „tron” władcy dzięki kolejnemu nacięciu w pionowej skale rozdzielającej obydwa występy. W dniu tym świętowano również zakończenie żniw, koniec cyklu rocznego a zarazem koniec panowania władcy – poprzez promień słońca padający na twarz władcy – połączenie z bogiem Słońca, odnawiał on władzę[2][4].
W skałach zlokalizowano siedem nacięć wskazujących miejsca wschodu Słońca i Księżyca[1][4]: trzy z nich wskazują miejsce wschodu Słońca podczas przesilenia letniego, przesilenia zimowego, a także równonocy wiosennej/równonocy jesiennej, a pozostałe cztery wyznaczają pozycje Księżyca[1][5]. Ponadto w skale znajdują się dwa dodatkowe nacięcia do wyznaczania kalendarza lunarnego[6], na podstawie którego określano kalendarz świąt[2].
Strona http://kokinoobservatory.mk/
Szybka macedońska mieszanka troszkę “wybuchowa”
Szybka macedońska mieszanka trochę „wybuchowa” 29-30 marzec 2015
– A może pojedziemy do tych źródeł za Debarem, których zapach roznosił się po całej drodze – powiedział Bartek (wtedy myśleliśmy że to jakiś zakład pracy truje okolicę wyziewami siarki – tak potężne źródło) .
– Ciągnie mnie tam – dodał.
Wróciliśmy się| więc w kierunku Debaru, zagłębiając w pięknej dolinie.
Aby po jakiś 10 km zjechać z prawo na Kosovrast Banja.
Tym razem źródełka zostały ujarzmione w postaci baseników albo ogólnodostępnych rozdzielnopłciowych (jesteśmy na terenie muzułmańskim) albo kadi gdzie można się kąpać w swoim towarzystwie – samemu.
Przed budynkiem Pan z lokalnej telewizji robi materiał o źródłach i prosi nas wywiad. Ubawił mnie nie sam wywiad, ale fakt, że udzieliłam go po angielsku (a znam go raczej bliżej słabego), jednak jeszcze bardziej ubawiło udzielenie wywiadu przez Bartka również po angielsku (Bartek nie zna, a może nie znał angielskiego, bo tu sklecał nawet fajne zdania)
Taki znowu znak, że można coś robić nie ucząc się tego. Jak mówi Giro – ja po prostu robię to bez wątpliwości.
Mówić przecież też można będąc w przepływie, to jednak możliwe tylko będąc w bardzo wysokiej wibracji. Bo każda niższa spycha nas do tego, że nie umiemy… i musimy znać… i najlepiej ciężko się uczyć…..
Pozwalam sobie biegle mówić w obcych językach bez konieczności ich ciężkiej nauki.
Po wywiadzie udaliśmy się do baseników wzięliśmy prywatne kadi 70 od osoby (5 zł), basen 50 (3,5 zł) i znowu zrodziła się kolejna refleksja.
Basenik w standardzie bardzo niskim, betonowe odrapane ściany, brak kafelek, znanej nam czystości, a może bardziej pozornego chemicznego błysku.
Bartek zaczął się śmiać, że gdyby przyszedł tutaj 10 lat temu, to siadłby na ławeczce i popatrzył.
Woda jednak w pełnym przepływie, wymienia się cały czas z szybkością rury o średnicy 100 mm. Siarka wszystko dezynfekuje nie trzeba nic dodatkowego.
A jak jest u nas czyste, a może bardziej brudne od chemicznych środków pomieszczenia z uwięzioną wodą w basenie, która zapomniała już o swojej sile i naturalnej czystości. Gdy jest dezynfekowana chlorem lub ozonem, aby dłużej mogła stać i służyć bez wymiany. Ruch dają różnego rodzaju masażery.
Najfajniejsze naturalne w przyrodzie, bo gdy już coś tworzymy to przeginamy albo w jedną albo w drugą stronę.
Dla mnie w takich miejscach najważniejsza jest woda, więc z radością zanurzyłam się w niej, trochę ciepła bo temperatura ok. 40 stopni, zapach zgniłych jajek.
Woda zmywała wszystko co nie potrzebne, całe przywiązanie do MOJE, TWOJE, obmywała z religijnych zaszłości.
I znowu jak nowi ludzie podpatrzyliśmy dalej przez śniegowe jeszcze pola mijając przydrożne knajpki.
Zatrzymując się w miasteczku Tetovo, które poraziło nas swoim albańskim charakterem. Nawet menu w restauracjach było tylko po albańsku. Trochę nas to uderza, bo przecież jesteśmy w Macedonii. Dlaczego Ci ludzie nie akceptują tego gdzie są? Konflikt albańsko-macedoński czuje się tam na każdym kroku.
Walka chrześcijaństwa z islamem przy okazji.
Bardzo dziwne energie, jak kogoś bardziej interesuje ten temat to tutaj z Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Tetowo
Pozwalam sobie być wolnym od konfliktów innych osób
I tak trochę zmęczeni wylądowaliśmy parę kilometrów od Skopie w Kanionie Matka, jednej z głównych atrakcji przyrodniczych Macedonii. Jest tu także tor dla kajakarstwa górskiego, na którym odbywają się od wielu lat zawody rangi międzynarodowej.
Miejsce przywitało nas nie ciekawą energią. Spać może i było gdzie, jednak energie bardzo dziwne.
W bardzo sympatycznej knajpce, choć naszym zdaniem mocno zawyżonym rachunku, oswoiliśmy miejsce i zasnęliśmy spokojnie, aby rano nacieszyć się kanionem.
Przywitał nas słońcem, a potem wyrzucił mroźnym wiatrem. O tej porze roku, a może w tej czaso przestrzeni zanurzyliśmy się w ciszę miejsca.
Potężne skały, na dole woda wąskie ścieżki ma się wrażenie że jest się częścią tego miejsca. Na ścieżce moją uwagę przykuwają kamienie, świetlisty piryt mający w sobie zawsze światło.
Czego masz światło? – pytam
Światło Matki
Matki?
Bezwarunkowej miłości osoby, która daje – nie oczekując w zamian nic.
Gdy daję, robię to bezinteresownie nie oczekując niczego w zamian.
Ideał, a może warto podążać tą drogą ?
Moja droga przez kanion czasami była bardzo przepadzista.
Dlaczego przy tej miłości nie ma się czego złapać ?
Jak to nie trzymasz się niczego? – zabrzmiało w mojej głowie
Ziemia trzyma Cię z dołu, niebo z góry, dlaczego potrzebujesz dodatkowego zabezpieczenia ?
Tak, tak dlaczego?
Z Kanionu Matka powędrowaliśmy do Skopje, gdzie zachwyciła nas fontanna (teraz nieczynna) kobiet z dziećmi nawet w brzuchu.
Zresztą Skopje to miasto o wielkiej ilości potężnych pomników. Można powiedzieć że sympatyczne.
Macedonia ma w sobie energetyczne perełki, jednak wiele miejsc można stwierdzić, że są na totalnie drugim biegunie.
I w tej całej macedońskiej mieszańce dotarliśmy na noc do Kokino, ale o tym w następnym poście.
Magia nocej mszy w monastyrze
Bigorski monaster św. Jana Chrzciciela, monaster Sweti Jowan Bigorski 28-29 marca 2015
Po kąpielach w termalnych źródłach tacy czyści, otwarci na nowe dojechaliśmy do Monastyru św Jana Chrzciciela, polecanego nam bardzo przez przesympatycznego Pana biletowego od Św Neuma. . Na parkingu było parę samochodów, po przeciwnej stronie wąskiej doliny migotały ośnieżone szczyty.
– Patrz furtka otwarta, możemy chyba jeszcze wejść- powiedziałam do Bartka
– Zapytamy, może mają pokoje dodałam.
Na dziedzińcu było parę osób, schodzącego ze schodów młodego mnicha zagadnęłam o pokoje.
Odpowiedział, że niestety nie, jednak teraz jest nocna msza i jak chcemy możemy uczestniczyć.
Ucieszyliśmy się, zostaliśmy wprowadzeni do świątyni oświetlonej tylko nieśmiałym światłem świec. Nabożeństwo się zaczynało ludzi ok. 30 i tyleż samo mnichów. Istna magia chwili i znowu pełna synchronizacja czasowa, tak jakbyśmy wiedzieli dokładnie kiedy być i kogo zapytać o informacje.
Takie „zbiegi okoliczności” nie przestają mnie jeszcze zadziwiać.
Mieliśmy tu być w tym miejscu i w tym czasie, więc otwieram się na to będzie. Msze w cerkwi do krótkich nie należą.
Siadłam na wskazanym miejscu i poddałam się przestrzeni. Aby nie tworzyć ochrony powiedziałam do siebie
Otwieram się na to wszystko co jest dobre dla mnie.
Wyraziłam intencję uzdrowienia wszystkich moich relacji z kościołem i poddałam się kontemplacji, a zarazem obserwacji nabożeństwa.
Obraz siwego brodatego mnicha zapalającego po kolei świece na sufitowym żyrandolu, a następnie wprawienie go w ruch wahadłowy, migot światła w przestrzeni świątyni, a wszystko w kilkugodzinnym chóralnym śpiewie sporej grupy mnichów – to obraz który będzie towarzyszył do końca życia jako obraz żywej wiary ginący w większości miejsc na wyznaniowej mapie świata.
Magia świec zapalanych tam gdzie chwilowo były potrzebne, huśtające się potężne lampy z zapalony świecami, zapach kadzidła – czegoś takiego nigdy nie doświadczałam. Rzucona intencja powodowała różne emocje od znudzenia, senności, po złości.
Poczułam w pewnym momencie, że intencję trzeba rozszerzyć, nie tylko na kwestię kościoła, ale wszystkie duchowe aspekty mojego, czy moich przodków współistnienia na przestrzeni wieków.
Pojawiły się szamańskie obrazy, emocje, przychodziły i odchodziły.
Magia miejsca i jak to Bartek powiedział po nabożeństwie – „wiedzą jak tworzyć wysoką wibrację”.
Wiedzą ojjj – wiedzą.
Msza trwała ponad 4 godziny, gdy zatopiona w siebie przenosiłam się w różne czasy i miejsca uzdrawiając stare emocje.
Dziękuję temu młodemu mnichowi za zaproszenie. Mógł nas potraktować jak turystów i powiedzieć krótko – zamknięte.
Dziękuję tej przestrzeni, że chciała nas przyjąć i uzdrowić relacje kościoła z naszą duchową drogą.
Rankiem nie wstaliśmy na poranną mszę, mimo zaproszenia mnicha spaliśmy bardzo głęboko pod monastyrem.
Wstaliśmy gdy ludzie wychodzili ze mszy,
Teraz już zobaczyliśmy inny monastyr, bez magii – z rusztowaniami, można rzec w innym świetle.
Monastyr stoi przy samej albańskiej granicy (muzułmańskiej), po przeciwnej stronie góry wybudowane są meczety. Sam monastyr bardzo poważnie ucierpiał w czasie pożaru w 2009 roku i obecnie jest odbudowywany. Idealne miejsce do uzdrawiania duchowych problemów, walk religijnych itp.
Jeszcze przecież wąska dolina potęguje te energie.
W kościółku w dzień jest już elektryczne oświetlenie, oraz mnich, który mam wrażenie stoi na straży wiary prawosławnej. Wypytuje nas dokładnie o naszą wiarę i przygląda się dokładnie temu co robimy.
Przecież katolicy i oni – to chrześcijanie, którzy kiedyś 1000 lat temu się rozdzielili, pokłócili o jakieś drobiazgi. Uznając moja religia, twoja religia (nadal to ten sam Bóg!).
Tak poczułam silne uwolnienie w ramionach, tak jakbym nosiła przymus mojej religii na barkach przez 1000 lat. Ciekawe której? …. bo bardzo lubię prawosławie, a wychowałam się w katolicyzmie!
Uwalniam się od przymusu określania własnej drogi duchowej, szufladkowania jej, pozwalam sobie iść w kierunku światła i miłości.
Czy każdy musi przynależeć do określonej religii, inaczej jest kim? Ateistą? Nie wierzącym? Człowiekiem bez wiary? Nikim?
Dlatego gdy ktoś nas się pyta jakiej wiary jesteśmy odpowiadamy – katolicy, zresztą większość słysząc, że jesteśmy z Polski nie bierze innej opcji, a tłumaczenie naszej duchowej drogi byłoby trudne.
Popatrzyłam na mnicha jak bacznie mi się przygląda,
– boi się, że może znowu ktoś podpali monastyr – powiedział Bartek
Tak – innowiercy są zagrożeniem!
Uwalniam się od przekonania, że myślący inaczej są zagrożeniem, pozwalam sobie iść swoją drogą drogą duchową z pełnym szacunkiem do drogi duchowej innych i dzielić się własną.
Być jak Jan Chrzciciel
bez oceny , przymusu dawać światło każdemu kto go chce.
Dziękuję temu cudownemu miejscu za pokazanie siedzących gdzieś 1000 lat programów, dziękuję za ich transformację.
Dziś niedziela ale na mszach było niewiele osób, jednak wielu przyjeżdża do monastyru zapalić świeczkę i prosić o pomoc, wsparcie w swoich sprawach.
Niektórzy przywożą dary z marketu (olej, kawa, herbata) do monastyru, niektórzy po wyjściu z monastyru na parkingu jedzą placuszki.
Nabraliśmy cudownej wody, wody wolności i pojechaliśmy dalej w Macedonię
O monastyrze z Wikipedii
prawosławny klasztor położony ok. 25 km na północny wschód od miasta Debar w zachodniej Macedonii, należący do Macedońskiego Kościoła Prawosławnego. Określenie "bigorski" pochodzi od tufu (mac. бигор, bigor), z którego wzniesiono budynki klasztoru.
Kompleks klasztorny znajduje się na wzniesieniu nad brzegiem rzeki Radika wgminie Mawrowo i Rostusza (połoski region statystyczny) przy drodze z Debaru doGostiwaru, w pobliżu miejscowości Rostusza, Bitusze, Welebrdo i Trebiszte na terenie parku narodowego Mawrowo.
Według kroniki klasztornej z 1833 r. monaster został założony w 1020 r. przezJoana Debarskiego (Јоан Дебарски), późniejszego pierwszego arcybiskupa ochrydzkiego, w miejscu, gdzie ów wyłowił z rzeki ikonę Jana Chrzciciela. W XVI w. monaster został zniszczony przez Turków. Ocalała tylko niewielka cerkiew. Ponowne odrodzenie klasztoru nastąpiło w 1743 r. w okresie rządów ihumenaHilarego. Następnie w l. 1812–1825 został rozbudowany przez archimandrytęArseniusa.
Jednym z najcenniejszych zabytków klasztoru jest drewniany ikonostas wykonany w l. 1829–1835 przez miejscowych mistrzów, szczególnie Petra Filipowskiego Garkatę z pobliskiej wsi Gari. Innym skarbem monasteru Bigorskiego jest ikona św. Jana Chrzciciela, ponoć cudownie ocalona z pożarów i zniszczeń, a zdaniem wiernych mająca moc uzdrawiania.
W 2009 r. większość starych budynków klasztornych spłonęła. W maju 2010 r.rozpoczęto prace nad ich rekonstrukcją.
Z wizytą u świętego Neuma
Z wizytą u świętego Neuma 26-28 marca 2015
Klasztor św. Nauma–klasztor położony w Macedonii, przy granicy z Albanią, na południowy zachód od miasta Ohryda. Należy do eparchii debarsko-kiczewskiej Macedońskiego Kościoła Prawosławnego.
Założony w 905 przez św. Nauma Ochrydzkiego (św. Nauma Ochrydzkiego Cudotwórcę, maced. Свети Наум Охридски Чудотворец) − ucznia Cyryla i Metodego, współtwórcę ochrydzkiej szkoły piśmienniczej, jednego z największych ośrodków literatury i kultury słowiańskiej tamtych czasów. W klasztorze tym w 910 roku św. Naum został pochowany, tam też znajduje się jego grób.
Neum uważany jest za Twórcę cyrylicy.
To tyle z z Wikipedii , a my z Ohrydu przez muzeum rekonstrukcji domków na palach, gdzie można nurkować wśród stanowisk archeologicznych, pięknych gór, dojechaliśmy do najbardziej świętego miejsca Macedonii , monastyru świętego Neuma.
Parking 50 dinarów (3,5zł) gdy szliśmy do monastyru minęliśmy masę straganów, a potem bardzo ładną, ale plastikową restaurację na wyspie. Miejsce piękne z kolorową rzeczką po jednej stronie, a jeziorem po drugiej. Na wprost hotel?
A gdzie monastyr rodzi się pytanie?
Gdzie? Przecież wszędzie to zona tylko turystyczna.
Idziemy dalej i pojawia się wejście na dziedziniec monastyru, którego dzielnie strzegą piękne kolorowe pawie. Zresztą są wszędzie na drzewach, dachu cerkwi czy nawet kolektorze słonecznym.
Dziedziniec sympatyczny, na szczęście o tej porze roku wymarły, niestety wejście do malutkiego monasturku płatne – 100 dinarów (7 zł) – to troszkę mnie odrzuciło – miałam emocje na komercję tego miejsca, a może do łączenia wysokiej wibracji z biznesem?
Pospacerowaliśmy po dziedzińcu i po wewnętrznych negocjacjach zdecydowaliśmy się na wejście do środka.
I tutaj pojawiła się niespodzianka, Pan sprzedający bilety skasował nas po 50 (3,5 zł) – jak Macedończyków. Weszliśmy do środka i zaniemówiliśmy.
W tym otaczającym biznesie turystycznym nie spodziewaliśmy się takiej energii, tak wysokiej wibracji.
Jakiś cud.
W środku było zimno, leciała cerkiewna muzyka, przy tym poziomie energii temperatura była dla nas nieważna. Usiedliśmy w ławeczkach i zaczęliśmy kontemplować, muzyka ją wzmagała, a Neum miało się wrażenie, że dalej żyje i naucza.
Magia, która rozgrywała się w nas.
Mnie trochę dopadały emocje, które rozpoczęły się na zewnątrz, czyli czy można łączyć wysoką wibrację miejsca i niską komercyjną otoczenia.
Pieniądze to zmaterializowana forma energii, na co wydajesz to ważne dla Ciebie. Wydawaj świadomie. Na razie nie jesteś gotowa żyć bez nich.
Tak, tak dziękuję wiem i w 90% staram się tego trzymać kupując nie to co najtańsze, ale to co czuję i od kogo czuję.
Kup bębenek i graj na nim – usłyszałam znowu.
Fakt jak szliśmy wpadł mi w oczy ni bębenek, ni tamburyno, ale od razu kupować?
No dobrze kupię – odpowiedziałam pokornie.
Zanurzyłam się w medytacji, umysł stał a cały pogrążony w lekkości.
Tylko tu i teraz, a może już pustka.
Takie miejsce otoczone taką komercją, jak to możliwe?
Możliwe……… trzeba zachować siebie bez względu na okoliczności, bez przymusu zmiany otoczenia.
Promieniować swoim światłem dla tych co tego chcą.
No właśnie, właśnie……..
Uwalniam się od przymusu zmiany otoczenia, niezależnie jakie jest.
No tak – powiedziałam prawie na głos i otworzyłam oczy w świecie tutaj na ziemi.
W cerkwi nie było nikogo, na zewnątrz zaczęło padać.
Dziś bębenka już nie kupię, jednak z radością zawitam tutaj znowu jutro, znowu odwiedzę to cudowne, bardzo wysoko wibracyjne miejsce, przy okazji robiąc zakup na straganie.
Podziękowaliśmy Panu opiekującemu się monastyrkiem i pojechaliśmy na upatrzoną wcześniej polankę z widokiem na jezioro.
Rano, a bardziej już popołudniu dnia następnego znów podążyliśmy do świętego Neuma, padało było zimno ok. 8 stopni. Bębenka nie dojrzałam na straganach, zapewne nie przyjechał – pomyślałam.
Choć to dziwne, bo straganów już coraz więcej, od 1 kwietnia otwierają nawet hotel.
Pan kasujący wstęp do monastyrku popatrzył na nas dziwnie – gdy chcieliśmy płacić.
– Za co? – zapytał
– Za wejście – odpowiedzieliśmy
Ku naszej radości i kolejnemu zaskoczeniu wpuścił nas za darmo.
Usiedliśmy poddając się ciszy, potem muzyce (znowu leciała), i….. padającemu deszczowi, czy gadającym pawiom. Zanurzyliśmy w czymś co jest i nie jest równocześnie. Pozwoliliśmy sobie być, trwać. W pewnym momencie zrobiło mi się zimno – bo przecież siedzieć tyle czasu w bezruchu, w takiej temperaturze to „musi” być zimno. Zaczęłam to obserwować, rozluźniać i całe napięcie ustępowało, a wraz z nim robiło się ciepło.
I znowu można było trwać i trwać, napełniać się miejscem i jego informacją.
Żyj swoim życiem, nie popadaj pod żadne schematy, religie, bądź wolna – słychać było z przestrzeni.
Muzyka grała, deszcz wybijał rytm, a pawie destabilizując to swoim gadaniem – dodawały radości, a między tym Neum jak ponad 1000 lat temu nauczał.
Wyszliśmy z cerkwi, jednak przy wejściu czekała nas niespodzianka wspaniały prezent od Pana biletowego – płyta z muzyką cerkiewną, która leci w cerkwi.
Czyż nie cuda, cuda Neuma który już uczy nas materializować, to co dla nas ważne.
A gdy wychodziliśmy bębenek się znalazł, okazał się potężny, a zawiera w sobie dzikość i radość.
Energii które są bardzo moje i był potrzebny mu przyjaciel w swobodnym ich wyrażaniu.
Dziękuję Neumie za podpowiedź, dziękujemy za cudowny czas, cudowne 2 spotkania, pozostaniesz wraz z całym miejscem i ludźmi w naszym sercu, a Twoje nauki będziemy wcielać w życie TERAZ.
I znowu pojechaliśmy na naszą gościnną polankę, aby przy przy padającym o landrynkę deszczu, poddać się dalszej medytacji.
A zobaczcie jaka była nasza polanka o świcie