przekazy istot mniej widzialnych
now browsing by category
Magia skrzaciej ścieżki Bagno di Romagnia
Magia skrzaciej ścieżki Bagno di Romagnia 7-8 lipca 2018
Razem z naszą skrzacią ekipą wyruszyliśmy na magiczną skrzacią ścieżkę, która wije się zakosami po wzgórzu . Z miasta przechodzi się przez most na rzece, na którym witają Cię skrzaty gotowe być przewodnikami po swoim świecie.
Czy to przewodnictwo przyjmiesz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, czy uwierzysz w to co niewidzialne….. świat dziecięcej radości, kreacji, ciekawości.
Czy zauważyliście jak rzadko małe dzieci są apatyczne – są we wszystkim na 100% ………..
Uwalniam się od apatii
– Apatia, depresja, choroby dzisiejszego świata pojawiają się gdy teoretycznie mamy możliwości fizyczne robić to co pragniemy,
a otoczenie, programy umysłu wywierają na nas presje, aby żyć całkiem inaczej.
My skrzaty nie chorujemy na depresję, bo gdy chcemy coś robić i mamy fizyczne możliwości – to to po prostu robimy…
Pozwalam sobie robić to co chcę robić, gdy mam do tego fizyczne możliwości .
A jak kreować, tworzyć? – pytam naszego przewodnika.
Po prostu pozwolić energii przepływać przez siebie, nie łapać jej, magazynować.
– A dzieła stworzone w przepływie to nie magazynowanie? – pytam zaciekawiona.
– Są dwa rodzaje magazynowania właściwe i niewłaściwe .
Właściwe jest wtedy gdy magazynujesz coś na określony czas – jak jedzenie na zimę, a niewłaściwe gdy magazynujesz z lęku, chciwości np. rzeczy z których wyrosłaś – bo mogą Ci się kiedyś przydać. Liczysz, że odmłodniejesz do trzy latka ?
– Śmieszne, nie wiem czy mam się śmiać czy płakać z odpowiedzi – odpowiadam.
– A czy Wy ludzie się tak nie zachowujecie ? – odpowiada nasz przewodnik.
– Ale wróćmy do Waszego życia, opowiesz coś o nim? – proszę.
– Popatrz jak Wy ludzie, próbujecie nas upodobniać do siebie, próbujecie nas zrozumieć swoim ludzkim umysłem, swoimi zasadami…
Popatrz na nas sercem, tylko wtedy nas naprawdę poznasz…
Poznasz – nie zrozumiesz…
Bo czy każde Twoje zachowanie tak naprawdę rozumiesz?…
Zobacz nas bez porównań do ludzi, innych skrzatów…
Popatrz na nas oczami dziecka, które nie ma w sobie analizy i porównań – wtedy nas naprawdę poznasz i my wtedy otworzymy się w pełni na Ciebie…
Patrz na nas z ciekawością i radością…
– Proste i trudne zadanie równocześnie – odpowiadam – Dlaczego my ludzie tak gubimy tę dziecięcą ciekawość? – pytam nadal.
– Bo Wy dorastacie i zmieniacie swoje postrzeganie. Zaczynacie doświadczać oceny, porównań, apatii, napięcia i tkwicie w tym magazynujecie to. Bo to kojarzy Wam się z dorosłością…
My też znamy te emocje, jednak nie są dla nas tak wartościowe, aby je magazynować, więc nie zaprzątamy sobie nimi głowy.
– Tak ważność analizy, porównań, oceny w naszym świecie ma niewyobrażalne znaczenie – stwierdzam zamyślona.
– I potem nie macie czasu na radość, ciekawość, bo trzeba ocenić, porównać zamiast być…
Pozwalam sobie być w radości i z ciekawością
A jak fizycznie mieszkamy popatrz porostu… My pomagamy ludziom być radosnymi, a oni pomagają nam w budowie naszych domów.
Mamy młyn, kino, biblotekę …
A wiesz co najbardziej lubimy ???
Hmmmm…
Siedzieć na zewnątrz w energiach boskiej energii,czuć magię poranka, żar południa i chłód zachodzącego słońca, uśmiechać się do sarenki, wilka czy zajączka, patrzyć w oczy innym skrzatom.
– Też to lubię – odpowiadam.
– I jak się wtedy czujesz? – pyta nasz przewodnik.
– Nawet nie umiem tego nazwać, to jest tak niesamowite uczucie, takie bycie w spokojnej, radosnej ciekawości chwili.
Pozwalam sobie na bycie w spokojnej radosnej ciekawości
I Was też zapraszam na spotkanie na skrzaciej ścieżce w magicznych promieniach zachodzącego słońca.
Przepis na kraba wg Bartka – tajemnice włoskiej kuchni
Tajemnice kuchni włoskiej, przepis na kraba wg Bartka 4 czerwiec 2018
Moja opowieść może wydawać się nieco dziwaczna. Dla mnie samego też jest nieco zagadkowa. A wszystko zaczęło się od tego jak opierniczyłem Brygidkę, że chciała zjechać z porządnej drogi na boczną dziurawą – ale taką idącą wzdłuż wybrzeża. Powodem zapewne tej decyzji była chęć odwiedzenia jakiejś knajpeczki, których tu dostatek……ale mi powód – aby po ciemku się teraz męczyć dwieście kilometrów dziurami w gęstym ruchu włoskich wieczornych powrotów. I to jeszcze jak się śpieszymy na poranną medytację z Wiktorem Truwano na Pranic World Festivalu!!!
W końcu jakaś pizzeria zagadała – może i dobrze – bo poziom mojego zionącego ognia zagrażał stopieniem się tapicerki. Gdy weszliśmy do wnętrza moją uwagę przykuło akwarium z kilkunastoma krabami. Były śliczne więc zacząłem się im przyglądać. Powoli dochodziła do mnie świadomość że nie jest to ozdobny zbiornik, tylko są one przeznaczone do konsumpcji….Troszkę stopiłem się tym faktem. Uwagę przykuwał jeden z nich, siedział cały czas w jednym miejscu i się gapił….zgadnijcie na co…..naturalnie na mnie! Obchodziłem akwarium z trzech stron a on, wiecie jak to krab, tymi swoimi wyłupiastymi oczkami cały czas za mną patrzył…i patrzył.
- Dziwne – pomyślałem.
I wtedy coś poczułem – niczego nie usłyszałem – tylko gdzieś w głębi mojej głowy zrodziła się myśl………..
- URATUJ MNIE!
Dobre sobie – jak mam Cię uratować? – nie jestem zbawcą skorupiaków – zresztą codziennie na świecie tyle krabów trafia do garnków……nawet licząc to wybrzeże…..to też za dużo….. – analizowałem sytuację w myślach.
- MOŻESZ MNIE URATOWAĆ – MASZ KASĘ – MOŻESZ MNIE KUPIĆ JAK KAŻDY INNY KLIENT, KTÓRY KAŻE MNIE UGOTOWAĆ W BURACZACH! – rodziły się kolejne myśli z dużą swobodą wyobraźni!!
Kolejny raz zacząłem się przyglądać akwarium, tylko ten krab był mną zainteresowany – TAK JAKBY TYLKO TEN JEDEN MNIE O TO PROSIŁ. Inne były zajęte sobą.
- To fakt mogę go sobie kupić – podpowiadała pacynka – przecież ma cenę obiadu – tylko HOLA – TO JAKIEŚ WARIACTWO – OCZYM JA WOGÓLE MYŚLĘ – czy na pewno u mnie wszystko dobrze – dziś słonko dawało ze 33 stopnie w cieniu.
- Przyszedłem kupić pizzę, a nie jakiegoś kraba……………………….nie odpowiadam za działania całej ludzkości – głos zdrowego rozsądku (!) kończył tę zabawę.
Moje rozważania przerwało pojawienie się pudełka z pizzą.
– Cześć, nie mogę Ci pomóc , a dlaczego miałbym pomagać tylko tobie i dlaczego akurat Tobie…….. – żegnałem się ze skorupiakiem.
- BO TYLKO JA O TO PROSZĘ! – tutaj włączyła się moja logika na podstawie wcześniejszych obserwacji.
Świeże powietrze i chłód wieczoru orzeźwił mnie, gdy wyszliśmy z restauracji. Pizza była na dobrym poziomie, ale niestety po chorwackich mieliśmy teraz nieco niedosytu, szczególnie że jesteśmy w kolebce tej kultury.
Ruszyliśmy dalej, ruch nieco zelżał, ale noc i nawierzchnia czyniły tę drogę trudną technicznie. Po około 15 minutach jazdy, uciężony wcześniej pizzą umysł powrócił do tematu. Powoli zacząłem się nieśmiało dzielić tym z Brygidą, a po kolejnych minutkach wyrażać chęć powrotu do restauracji. Jeszcze chwilka na akceptację dla samego siebie „że mi bije na mózg” i z zachętą Brygidy zawróciłem w powrotną drogę.
Jak daleko odjechaliśmy!!! To dopiero teraz sobie uświadomiłem, powrót bez końca…..
Do restauracji wszedłem sam…..krab siedział w tym samym miejscu……do kelnera mówiącego po włosku zwróciłem się po polsku, z prośbą o kupno kraba …..kelner zaprosił mnie do stołu…..poprosiłem o zapakowanie kraba „na wynos”….kelner zapytał o sosy i sałatki……pokazałem 5 litrową butelkę i pokazałem wodę i kraba….. kelner pokazał mi łazienkę…..lub lodówkę z napojami……………………….zapachniało porażką, na szczęście wyszedł kucharz znał 10 słów po angielsku – tych samych co ja…………powiedziałem – hołm – akwarium – bjutiful – i pokazałem na kraba i butelkę…..odpowiedział że do jutrzejszego obiadu wytrzyma bez wody…………………….ręce mi opadły – wszystko to działo się w dość porządnej restauracji i dobrze że pustej o godzinie 23 bo bym pewnie uciekł…………noł it, maj hołm akwarium im Polonia…i pokazałem na migi że pojadę autem z nim do domu……….ZAKAPOWAŁ…….butelka była za mała……przyniósł mi duży styropianowy pojemnik, posolił wodę….zapytał którego chcę i nawet dołączył pakuneczek z pokarmem………uf………..jeszcze tylko rachunek………..teraz nie muszę tłumaczyć co chcę kupić.
Rachunek jak rachunek, pewnie zapłaciłem razem z nakryciem, buraczkami, przyrządzeniem i lampką wina. Dla jednych dużo dla innych mało, uchylę rąbka tajemnicy, że mogłem sobie kupić w tej restauracji za to 3 do 4 pizz.
Brygidka dostaje przesyłkę na kolana, wyznaczamy najbliższy dojazd do brzegu morza………kolejne 20 kilometrów w bok……ale teraz trzeba to zrobić bo ze zbiornika chlapie woda.
Ceremonii uwolnienia kraba przegląda się miejscowy zaspany kot. Jest koło północy gdy w jakimś malutkim porciku znajdujemy dogodne miejsce. Kot zapewne zastanawia się nad tymi ludźmi, co jedni wyciągają kraby z morza i je wywożą , a inni przywożą z powrotem.
Pozostaje zdjęcie ze szczypiec taśmy sklejającej, skorupiak razem z pudełkiem ostrożnie może się zapoznać z akwenem. W świetle latarek widać inne malutkie krabiki które przyszły go powitać. Myślałem że na pożegnanie pomacha chociaż szczypcami, i odpłynie jak ryba. Ale gdzie tam, bez miałknięcia – homar poszedł pionowo na dno, znikając z pola widzenia. Homar – bo jak zaraz zaczęliśmy szukać po internecie, żyje i chodzi po dnie nawet do kilkudziesięciu metrów głębokości.
Naszym towarzyszem podróży przez ten moment był
bowiem homar, który jest niezwykle ciekawym stworzeniem. Mianowicie linieje ze swojego pancerzyka, a dzięki posiadanemu hormonowi telomerazie odmładza się niemal wracając do wieku młodzieńczego. Gdy znaleziono ogromne okazy homarów, okazało się że ich ciała są biologicznie w wieku 2 – 3 lat.
Jaki zatem morał z tej opowiastki?
ZRZUCISZ SWÓJ PANCERZYK – ODMŁODNIEJESZ
Więcej na ten temat w poniższym linku
Oczywiście nie zdążyliśmy na poranne spotkanie z Wiktorem Truwano. Ta misja specjalna zajęła dwie cenne godziny. A po upalnym dniu zmęczenie było zbyt duże, aby jechać dalej……
I na zakończenie jeszcze jeden, prezent od wszechświata. Gdy się zwierzyłem z tych wydarzeń pewnej zaufanej osobie, pytając czy to są jakieś pierwsze uboczne skutki diety pranicznej – osoba ta wyciągnęła jedną trzecią moich kosztów zakupu homara i stwierdziła że dokłada się do tego całego wydarzenia. Od tego czasu bałem się o tym mówić, bo nie taka była moja intencja. Ale to też taki mały cud tych dni………
W poszukiwaniu wiosny cz.VI. – Chorwacja
W poszukiwaniu wiosny cz.VI. 6.04. 2018
Dzisiejszy poranek.
Krystaliczna woda pozwala przeglądać się w sobie, odsłaniać kolejne części nas. I my też przeglądamy się w sobie, w spokoju i mocy tej wyspy. I kolejne miejsca otrzymały światło.
– Nie naśladuj, nie naśladuj – mówiła przestrzeń.
Koło Ciebie dorośli zachwycali się kimś innym. Bo był zdrowszy, pulchniejszy, grzeczniejszy…
– Nie naśladuj…… Wiem sprawiałaś kłopot chorobami, ale czy chcesz mieć dzisiejszą energetykę ciała tej osoby……?
– Nie naśladuj…. Tak… sprawiałeś kłopot ruchliwością, chciałeś być grzeczny więc schowałeś emocje. I co Ci to dało….?
Tak, bliscy zachwycali się innymi, a Ciebie ganili. Jednak teraz Ty możesz zachwycać się sobą. A inni niech sobie myślą co chcą i mówią co chcą.
– Nie naśladuj…..
Jestem sobą z pełnymi tego konsekwencjami.
Uwalniam się od presji
Uwalniam się od presji 7 październik 2017
Refleksje Brygidy:
Achty to miejscowość znajdująca się przy azerbejdżańskiej granicy, słynąca z mineralnych źródeł i świętej góry Szalbuzdag , położona w wąskiej urodzajnej dolinie, pełnej sadów.
A jak każda wąska dolina ma w sobie „nakumulowane” energie administratorów.
Ich podstawową energią jest presja – „jak należy żyć”.
Mieszkają tu głównie Lezgińcy. Ludzie, którzy jak sami mówią o sobie – nie są ciekawi świata.
Zamknięci jeszcze w systemie starych przekonań.
Po zaznajomieniu się z doliną źródeł , okoliczne górki zaprosiły nas na wycieczkę.
Szliśmy sobie krowimi ścieżkami, często ostrymi przepadzistymi, aż na przeciwległym zboczu zamachała góra Szalbuzdag……
Im wyżej podchodziliśmy w górę, tym bardziej była widoczna.
Cała rozświetlona słońcem, zapraszała do kontaktu, do wspólnego pobycia w radości, miłości we wspólnym byciu.
– Jestem górą, która spełnia marzenia – słuchać było z oddali…
– To dlaczego spełniasz marzenia tylko niektórych – zapytałam.
– Bo ja spełniam marzenia z serca, a nie ze społecznych obowiązków, marzenia które chcemy spełnić z miłości, a nie z lęku – odpowiedziała Góra.
– Ja spełniam to co w duszy gra, tak jak Bóg – ciągnęła Góra
– Musisz uwolnić się od społecznej presji – subtelny głos szedł przez dolinę i wpadał do moich uszu….
Tak – racja, jeszcze jej we mnie dużo, popadam w nią, walczę z nią, sama też wywieram presję na innych.
– Uwalniam się od presji, uwalniam się od presji – krzyczeliśmy skacząc, trzepiąc ciałem, uwalnialiśmy umysł i ciało z całej nagromadzonej presji.
Presji otoczenia „jak żyć”, presji nas samych na siebie, że np. jeszcze nie jesteśmy oświeceni itp.
Uwalniam się od presji
Pozwalam sobie być.
Bo presja jest przeciwstawna byciu. Im więcej presji, tym mniej siebie.
Trzeba o tym szczególnie pamiętać gdy dla dobra innych ludzi próbujemy im coś narzucić czy nimi manipulować. Kochani to presja, taka sama jak ta jaką narzucało nam społeczeństwo – czytaj rodzina – jak mamy żyć.
Gdy sami oczyszczaliśmy się od presji, chcieliśmy podzielić się z Wami tą energią – zaczęłam nagrywać medytację:
Połączona ze świetlistą górą w pełnym zachwycie boskiego stworzenia mówiłam słowa, które wszechświat wkładał w moje usta i nagle nad górą pojawił się orzeł (pierwszy jaki tu widzieliśmy)….
…..i zaczął swój taniec dla nas wszystkich. Taniec radości, miłości, ciekawości. Taniec wspólnego bycia.
Taki przekaz od duchów doliny , aby na presje spojrzeć z perspektywy orła z wysoka. Odkleić się od niej, wznieś się ponad nią.
Wtedy gdy wznosimy się ponad presje społeczne widzimy świat szerzej i wtedy możemy decydować czy ulegać tej presji czy pójść dalej.
Potem przyleciał drugi do pary. Gdy nisko nade mną szybowały orły, to czułam lekki niepokój.
Często zauważam, że gdy wchodzę w boskie wibracje zwierzęta podchodzą do mnie blisko, ptaki siadają na moich nogach.
– Wiesz boję się, że jak odpuszczę lęk tak do końca i podłączę się tak na 100% z kanałem miłości to ten orzeł będzie chciał siąść mi na ręce i nie wiedzieć co jeszcze zrobi – powiedziałam do Bartka.
– Tak takie są konsekwencje podłączania do boskiej energii – odpowiedział.
On zawsze zazdrości mi mojego kontaktu z przyrodą, kontaktu którego ja się lękam czasami…
Bo właśnie kochani – chcemy być oświeceni…….
Chcemy, aby przyroda nas kochała i siadała nam na rękach, a czy jej na to pozwalamy???
Oczywiście z umysłu i z serca, ja bardzo chcę, ale lęk czasami wygrywa.
A wracając do presji. Nie walczmy z nią, nie ulegajmy jej i nie odrzucajmy jej – tylko popatrzmy na nią z szerszej perspektywy i zapytajmy swojej duszy – co tak naprawdę chcemy. Bo często działamy tak, że skoro ktoś na nas wywiera presję to robimy na odwrót. Mimo, że chcemy zrobić dokładnie tak – jak ten co wywiera na nas presję.
I jeszcze kilka refleksji z naszego “zderzenia” z presją tradycji:
Delta rzeki Wołgi – lotosowe królestwo
Delta rzeki Wołgi – lotosowe królestwo 04-10.09.2017
Cały teren delty Wołgi słynie z pól lotosowych, mieliśmy kilka koordynatów, niestety to właśnie one zostały mocno nadwyrężone przez aurę w postaci wiosennej wysokiej fali, a potem suszy i małej ilości wody w rzekach. Miejscowe anioły podpowiadają gdzie szukać pięknych lotosowych pól i to dzięki nim i naszym aniołom opiekuńczym kolejny raz cieszymy się tym kwiatem miłości.
Zazwyczaj są to małe grupki, bo okres ich kwitnienia przypada od połowy lipca do połowy sierpnia. Jednak każde spotkanie z nimi daje dużo radości i kreacji z aparatem w ręku.
Według buddystów (cytat z Lama Ole Nydahl) „lotos jest symbolem całkowitej czystości, wyrasta z ciemnych bagien, ale pozostaje nie splamiony i nie zanieczyszczony błotem, nasiono lotosu wyrasta nie z ziemskie gleby lecz z wody i dlatego jest mu przypisywane boskie znaczenie, spontanicznie powstałe. Zrodzony z lotosu oznacza w swej naturze czysty, nie jak nieskazitelna dziewica która nigdy się nie kochała i niczego nie przeżywała, lecz czysty doskonałością przekształcania autentycznych różnorodnych doświadczeń, mających swe korzenie w prawdziwym życiu. Jest centrum zjawisk prawdziwą energią przyjmowania tego co się pojawia, wykorzystaniem i transformacją”.
I właśnie niezależnie jakie są nasze korzenie, jaką przeżyliśmy przeszłość mamy moc zmiany, transformacji tego w to co chcemy, a inaczej mówiąc w czystość stworzenia.
Uwalniam się od przeszłości,
Pozwalam sobie na transformację.
Lotos pokazuje nam również inną ważną rzecz.
Rośnie w bagnie, a zachowuje swoje piękno i wcale nie przeszkadza mu, że ludzie wokół tego piękna nie doceniają, zamiast czuć jego zapach, wolą palić papierosy. On jest na swoim miejscu w swoim pięknie i w swojej historii.
Uwalniam się od przekonania, że w syfie dookoła nie można lśnić swoim pięknem
Uwalniam się od przekonania, że inni muszą doceniać moje piękno, czy w ogóle je widzieć
Uwalniam się od przymusu narzucania innym faktu, że jestem piękna i terroryzowania innym przymusem zauważenia mnie
Lśnię swoim pięknem dla siebie i w każdych warunkach, bez narzucania tego innym.
A tutaj w dolinie Wołgi też tak jest, energetyka niska – pełna beznadziei, wsie podupadłe, ludzie zgorzkniali, cała przestrzeń krzyczy – tu źle, niedobrze.
– Po co tu przyjechaliście? – pytają spotkani ludzie.
– Tu przecież nic nie ma – dodają.
Bo nic nie ma dla nich.
Do tego smród bagien, zakwitłej wody, kup zwierząt…
I między tym piękne lotosy, które nie chcą zmieniać rzeczywistości wokół poprzez narzucenie czegokolwiek innym.
Stoją pachną i po prostu są….
I mogą być tylko w swoim naturalnym środowisku, gdyż zerwane we flakonie przeżywają parę godzin.
Dlatego nikt ich nie sprzedaje, nie zrywa, nie pakuje chemią, aby były piękniejsze. One po prostu są…
I ten co chce piękna – je zauważa, ten który woli coś innego zostawia je w spokoju.
I tak dwa pozornie sprzeczne światy funkcjonują obok siebie, pokazując różnorodność świata.
Akceptuję różnorodność świata, zachowując przy tym siebie
– Zachowaj siebie, gdziekolwiek jesteś , po prostu bądź sobą. Na świecie jest miejsce dla każdego pamiętaj o tym – mówiły swoim wdzięcznym subtelnym głosikiem.
Dziękujemy za to przesłanie, za ten czas razem wśród tak pozornie sprzecznych energii.