czwartek, sierpień 24th, 2017

now browsing by day

 

Rajskie plaże mierzei kurońskiej

Rajskie plaże rosyjskiej części Mierzei Kurońskiej 16-18 sierpnia 2017

 

2

 

3

 

5

 

I kolejny raz w naszym raju. Uwielbiam Mierzeję Kurońską – – -rosyjską za jej spokój, dzikość i swobodę i te kilometrowe nadmorskie plaże z pięknym piaskiem.

Oczywiście jest to Park Narodowy i wiele przepisów jest świetnie zachowanych w tym zakresie. Nawet mało jeszcze miejsc postojowych i parkingów wybetonowanych, ugładzonych. Brak infrastruktury przemysłu turystycznego – to chyba najlepsze zachowanie przyrody.

To że ktoś przejdzie ścieżką przez las jest mniej inwazyjne, niż budowanie potężnych obiektów.

Wjazd sumatycznie za samochód i dwie osoby 450 rubli (30 zł)

 

6

 

7

 

8

 

Kosa (mierzeja) po rosyjsku przyjęła nas upalnym słońcem i korkiem w miejscach parkingowych.

A morze dziś nie falowało, było jak tafla jeziora od której odbijało się słońce. Spotkanie człowieka, wody i ziemi w jednym momencie, bo przecież jak nie wykąpać się w morzu. Nasycić jego energią. Woda ciepła ok. 18-20 stopni.

Jak kapać się w morzu to właśnie najlepiej w Rosji, gdzie większość nic nie widzi złego w „zimnej” wodzie. Są w niej wszyscy od maluszków do dziadków, jedni pływają, inni bawią się.

 

9

 

11

 

12

 

Na szczęście plaże są tutaj potężne więc nie są zatłoczone. Można znaleźć samotne miejsce.

Nie ma tutaj tradycji płotków znanych nam doskonale znad polskiego Bałtyku, dlatego można przyglądnąć się plażowiczom.

Zostaliśmy na noc w zagajniku przy „kafe u morja” obok Ribaczyj, aby następnego dnia znów zawitać na plaże – tym razem przemieściliśmy się do miejscowości Lesnoje. Morze miało dla nas nie lada niespodziankę, piękne fale. Przyznam się szczerze, że dla mnie były troszkę za duże, natomiast Bartek bawił się z nimi przednio.

 

13

 

14

 

16

 

Taki raj gdzie można być i trwać, zatopić w jedność i poddać boskiej wibracji stworzenia.

Gdy tak siedzę i patrzę w morze, którego końca nie widać i gdyby nie mieć innej wiedzy, można byłoby mieć wrażenie, że ono nigdy się nie kończy, jest nieograniczone.

A jednak wiemy, że ma gdzieś swój koniec.

 

18

 

19

Przypomina mi się bajka Mello jak żaba znad morza przyszła w gości do żaby ze studni.

Żaba znad morza opowiada żabie ze studni, że u niej jest tyle wody, że nie widzi się co jest dalej za horyzontem, tysiące studzien wody rozlanych po dużej przestrzeni.

Woda, woda, woda nic innego…

Żaba ze studni słuchała z zaciekawieniem, a gdy żaba znad morza sobie poszła mruknęła pod nosem

– Ona myśli, że ja taka głupia i w to wszystko uwierzę….

Uwalniam się od przekonania, że tylko to co znam jest prawdą

 

Otwieram się na wiarę w to, że większe niż znam jest możliwe

 

Dziękujemy Kosie za rajskie 2-3 dni. Za piękne przesłanie. Jak będziemy w pobliżu to zapewne wpadniemy. To jedno z naszych ulubionych miejsc.

 

156

 

17

Swjetłogorsk bałtycki kurort po raz trzeci

Swietłogorsk – bałtycki kurort Rosji 15-16 sierpnia 2017

 

1

 

4

 

 

9

 

Jeden z naszych ulubionych bałtyckich kurortów, śmialiśmy się że przyjechaliśmy sprawdzić co się zmieniło od czasu naszej ostatniej wizyty 14 miesięcy temu.

A kurort jak wtedy uwodził sobą. Zapraszał na spacery po mieście, jak i po nadmorskiej promenadzie. Na przejazd kolejką z plaży do miasta (uwielbiam te rosyjskie patenty)

 

2

 

8

 

11

 

Pokazywał piękne jak zwykle bursztyny.

Dowiedziałam się, że kolor bursztynów zależy od tego z jakiego drzewa pochodziła żywica. Zawsze myślałam, że bursztyn jest sosnowy, a teraz okazało się, że również z cedru jak i jakiegoś nie znanego kompletnie nam drzewa .

 

Bursztyn kamień słońca

 

Napełniam się słońcem

 

7

 

10

 

13

 

A na nocleg pojechaliśmy do jak zwykle do Otradnoje na nasze miejsce z widokiem na morze.

Cudnie tak leżeć w landrynce i patrzeć morzu prostu w oczy, przenikać się nawzajem.

 

Taka pełnia jedności

 

6

 

Ranek powitał nas piękną, bezwietrzną pogodą. Morze jak tafla jeziora iskrzyło się przyjaźnie. Spokój nastał na bezkresnej jego powierzchni.

– Wiatr ma dziś dzień wolny – mruczała przestrzeń

Bez wiatru, w piękne słońce już po 1,5 godzinnym pobycie mieliśmy dość plaży.

Pożegnaliśmy piękny Swjetłogorsk i pojechaliśmy na Mierzeję Kurońską.

A tu filmik sprzed roku o Swjetłogorsku

 

Tolkmicko naucz się latać

Tolkmicko Naucz się latać 13-15 sierpnia 2017

 

129

 

207

 

Intencja znalezienia spokojnego, bezpiecznego miejsca na nocleg zaprowadziła nas do Tolkmicka, gdzie na szczycie wzgórza przy zabytkowym trzystuletnim drewnianym krzyżu i agrestowym polu znaleźliśmy miejsce na nocleg z widokiem na zatokę wiślaną.

 

202

 

Miejsce w którym można było złapać szersze postrzeganie rzeczywistości, bo samo miasteczko jakby zatrzymało się w rozwoju. Co powodowało, że zamiast stada rozkrzyczanych turystów – panował tutaj zapyziały spokój.

Za to okoliczne niewielkie plaże uwodziły nas sobą. Pokazywały się najlepiej jak umiały zapraszając na dłuższe zostanie.

Zresztą popatrzcie sami.

 

128

 

134

 

131

 

130

 

Najbardziej urzekła nas plaża z czarcim, świętym kamieniem.

Kamieniem, który od wieków był symbolem kultu. Obecnie uznawany za miejsce mocy. Więcej o nim na dole wpisu .Nas przyjął piękną pogodą i możliwością wykąpania się w zatoce. Pozwolił na siebie wejść na siebie i opalać się.

Był bardzo rozmowny, prosił, aby wszystkie wszystkie kamienie uwalniać od zawłaszczenia rytualnego, religijnego, osobistego. To wolne istoty,które mogą być z nami na prawach wolności 

 

204

 

206

 

205

 

 

Przyroda należy do wszystkich i nikt nie może uważać , że jakiś kamień służy wyznawcom tylko określonej religii czy ruchu , to ograniczanie wolności.

Zgadzam się z nim w pełni, gdyż najbardziej bliska jest mi przyroda, która jest jak ja to mówię „czysta i przejrzysta”,wolna od jakiejkolwiek religii przyroda, która w pełni jest sobą i jest otwarta na kontakt z każdym.

 

136

 

135

 

Pozwalam sobie w pełni być sobą i pozwalam innym w pełni być sobą

 

Dziękujemy piękny kamieniu za piękne przesłanie.

I tak zamiast jednej nocy w Tolkmicku, zostaliśmy na drugą.

 

200

 

209

 

208

 

A z rana udaliśmy się już ku granicy z Rosją.

Jednak Polska na koniec miała dla nas przesłanie. Tym razem od bociana, który stał w gnieździe i machał skrzydłami, uczył się latać.

 

Nauczcie się latać

 

Latanie jest bezpieczne.

 

Popatrzcie na bociany – stoją na jednej nodze w pełnej równowadze, a potem wzbijają się przestrzeń i szybują ……. bądźcie jak one – dźwięczała przestrzeń

 

Podziękowaliśmy Polsce za ten piękny czas i szybko i sprawie wjechaliśmy do kaliningradzki obwodu.

 

210

Więc o kamieniu ze strony http://www.wysoczyzna.pl/artykul/swiety-kamien-w-zalewie-wislanym,9.html

Jadąc Koleją Nadzalewową, między Tolkmickiem a Fromborkiem można zauważyć duży głaz narzutowy, zwykle kilkanaście metrów od brzegu Zalewu Wiślanego. Jest to Święty Kamień od którego pochodzi również nazwa osady położonej przy linii kolejowej.

Napisaliśmy, że głaz „zwykle znajduje się kilkanaście metrów od brzegu”. Może zdarzyć się też że dojdziemy do niego suchą stopą. Wszystko zależy od stanu wody w Zalewie Wiślanym. Ów głaz narzutowy o obwodzie niespełna 14 metrów nazwany został „Świętym Kamieniem”, co zawdzięcza wydarzeniom z przeszłości.

Według legendy, pogańscy kapłani składali na nim ofiary w intencji wypływających na połów rybaków. Nie inaczej, niegdyś kamień służył za formę ołtarza, a dzisiaj jest już zaledwie pomnikiem przyrody nieożywionej. Istnieje również druga legenda związana ze Świętym Kamieniem, którą można przeczytać poniżej.

W pradawnych czasach w lasach tolkmickich, opodal granicy Warmii z Pogezenią, żył Olbrzym. Był tak wielki, że głową sięgał wierzchołków najwyższych sosen, a kiedy przechodził w bród Zalew Wiślany, woda sięgała mu ledwie do pasa. Olbrzym mieszkał w pieczarze dobrze ukrytej w zaroślach stromego brzegu. Jej wejście zasuwał wielkim głazem.

Po drugiej stronie wody – na Mierzei – mieszkał jego bliźniaczy brat Gigant, który tylko minimalnie ustępował siłą i posturą Olbrzymowi. Olbrzym i Gigant byli z natury raptusami, jednak jak przystało na dzieci jednej matki, żyli w wielkiej zgodzie. Pomagali sobie nawzajem, dzielili się łupami, wspólnie użytkowali narzędzia. Porozumiewali się wołając do siebie nawzajem przez Zalew, a ich stentorowe głosy szeroko rozchodziły się po okolicy, budząc trwogę u zwierząt i ludzi.

Pewnego dnia Olbrzym naprawiał swe łoże i potrzebował topora, by wyciąć kilka dębów. Tymczasem topór – wspólna własność – był po drugiej stronie Zalewu. Krzyknął więc głośno w kierunku Mierzei, jednak Gigant był tak zajęty ćwiartowaniem upolowanego jelenia, że nie dosłyszał prośby brata. Kiedy Olbrzym nie otrzymał wpadł we wściekłość i wziąwszy do ręki głaz służący mu za drzwi do pieczary, rzucił nim w brata. Jednak wielki kamień wyśliznął mu się z ręki wpadł do wody niedaleko brzegu. Leży tam do dziś i nosi wyraźny odcisk dłoni, która nim cisnęła.

Kiedy Gigant zobaczył i zrozumiał, co się stało, on też wpadł w gniew. Rzucił w Olbrzyma toporem, trafił go w skroń i zabił. Bratnia krew szeroko rozlała się po lesie, a potem wyrosły z niej krzewy czarnej jagody, która od tego czasu występuje tu w wielkiej obfitości.

Jak dotrzeć do Świętego Kamienia
Istnieje kilka możliwości dotarcia do Świętego Kamienia. Jedną z nich jest droga z miejscowości Chojnowo w kierunku leśniczówki. Niestety trafimy po drodze tylko na jeden znak (drewniana tabliczka), do tego słabo widoczny. Znak znajduje się przed wjazdem do jaru.

Druga droga jest bardziej pewna, aczkolwiek dla cyklistów zdecydowanie trudniejsza. Jadąc od Tolkmicka w kierunku leśniczówki, wzdłuż torów kolei nadzalewowej trafimy na mały parking i tabliczkę wskazującą zejście do urokliwej plaży. Kierujemy się w stronę plaży, a następnie skręcamy w prawo i idziemy wzdłuż torów kolejowych. Ta opcja wymaga przejścia czterech kilometrów i butów na grubej podeszwie ze względu na tory usypane kamieniami.