piątek, sierpień 10th, 2018
now browsing by day
Włoskie lody rzemieślnicze – Gelato Artigianale.
Włoskie lody rzemieślnicze – Gelato Artigianale. czerwiec – lipiec 2018
Czy wiecie o tym że lody włoskie nie są wcale kręcone i z automatu?
Najczęściej na gałki lub szpachelkami nakładane do kubeczka, wafelka.
Lody w tym kraju to bogata tradycja. Dlatego lodziarnie dzielą się na te sprzedające lody przemysłowe i rzemieślnicze – wykonywane na miejscu.
Jest nawet wyższa szkoła kształcąca rzemieślników w tym temacie w rejonie Bolonii.
Kiedyś lody były tu wykonywane ze świeżego mleka, jajek, oliwy i śmietany. Teraz nie wiemy………..
Kręcąc się po różnych rejonach Włoch stwierdziliśmy poważna różnice pomiędzy jakością tego wyrobu. Najsmaczniejsze pokazały nam się przy Sycylii – gdzie były takie ciężkie śmietanowo- jakby serowe…….. Ale na północy, gdy już wyjeżdżaliśmy do Słowenii objawiły nam się także takie z królewskiej rodziny.
Pełny pokłon dla tej sztuki, która mnie wielokrotnie broniła przed pomysłami takimi jak pizza lub inne podobne ciężkości. Włochy to kraj „ludzi z pasją jedzenia”, i czasami ciężko jest utrzymać się tylko na owockach…………..
Jedno co było nieco trudne – 13 lat temu, gdy gościłem latem na jeziorem Garda w Dolomitach próbowałem lodów w kilku lodziarniach i wydawały mi się mało słodkie. Teraz cały kraj ma je przesłodzone………. Możliwe że wtedy jadłem więcej cukru i takie było moje wrażenie…………..teraz są za słodkie – jednak cukier w nich nie maskuje wyraźnego smaku.
Bibione – włoski kurort
Bibione 09.07.2018 r.
Bibione to kurort całą gębą. Wyobraźcie sobie jedenasto kilometrową plażę. Piękną, szeroką na 100 metrów, wyścieloną żółtym piaskiem. Woda w morzu jest przyjemnie ciepła. Wzdłuż niej usytuowany jest zwarty szpaler hoteli wielopiętrowych – w co najmniej pięciu liniach, a potem apartamentowce i niższe hotele. Z tych wszystkich hoteli wylegają amatorzy odpoczynku na plażę. Przygotowano dla nich tysiące parasoli i leżaków – dosłownie ścielą one całą plażę…… Nie zapomniano o gastronomii. Wzdłuż uliczek na parterach hoteli czekają nieprzerwane ciągi knajpek, barów, restauracji oferujące świeże pizze już od samego rana………. Można w nich porozmawiać we wszystkich językach świata. Słyszeliśmy polski, czeski, rosyjski………… Sklepy oferują wszystko co może się przydać turyście………Skwerki są obsadzone egzotyczną roślinnością……. Dogodny dolot samolotem szybko zaprowadzi Was do tego raju………………………………………………..
Ale najbardziej podziwiam małe rybki pływające pomiędzy nogami kąpiących się plażowiczów………nie mogą wychylać się z wody, bo by się okleiły pływającym po powierzchni filmem z olejku do opalania……………….
Kilkanaście kilometrów dalej na półwyspie jest kolejna miejscowość Lignano. Jest tam dużo sosen nadmorskich. Tylko niektóre budynki są od nich wyższe. Apartamentowce są rozrzucone luźno po terenie – sporo tam zatem roślin w ogrodach. Sporo dacz. Niestety plaże nie są szerokie, choć piaszczyste…………do knajpki trzeba nieco podejść…………..w parku można zabłądzić………..pustawo na ulicach i plażach………sennie.
Ale jak by tu coś zagadało, to chętnie byśmy jakiś domek kupili i zamieszkali……………….
I tak spędzamy kolejny dzionek na swędaniu się po Włoskich kurortach, widzimy kolejne odsłony tego kraju. Już mieliśmy wyjeżdżać, ale coś nas tu trzyma……..i trzyma………..
Odgrzewane kotlety? Wenecja….
Odgrzewane kotlety? Wenecja…. 8.07.2018
Już tu byliśmy i to po dwa razy……… Ostatni raz na karnawale osiem lat temu – przebrani w strojach wypożyczonych z teatru w Bielsku.
Czy zatem warto zacierać obraz tamtego wydarzenia widząc ją teraz w innej, nieodświętnej odsłonie?
Wielokrotnie się przekonaliśmy że takie poszukiwanie energii z tamtego czasu jest bezcelowe – to było energia dana na tamten czas. Dlaczego zatem tu chciałem ponownie przyjechać? Początkowo tłumaczyłem sobie z umysłu – że jest to w sumie zaszczyt, że w moim życiu mogę regularnie co kilka lat odwiedzać takie szczególne miejsce jak Wenecja.
Bo jest to szczególne miejsce, o specyficznym uroku.
Ale potem będąc w tłumie młodocianych pijanych turystów zastanawiałem się ponownie – po co mi to doświadczenie?
Może po to by dobrze poczuć – że nic nie trwa wiecznie i może się zmieniać – idąc ku upadkowi……
A może aby dobrze zaobserwować narastającą tendencję wśród młodzieży do alkoturyzmu. Czyli oblotu samolotem turystycznych miast świata w celu doznania w nim alkoholowego odlotu…… Widać to już we wszystkich dużych turystycznych miastach z lotniskiem. Powoli wypierają miejscową ludność ze starówek tych miast – zamieniając je w ekonomicznie opłacalne międzynarodowe imprezownie. Widać to także w Krakowie, szczególnie gdy stojący pod lokalami naganiacze już nie witają przechodniów po polsku.
Tak nas powitała i pożegnała Wenecja. Snującym się tłumkiem specyficznych wibracyjnie turystów i hałd opakowań po alkoholu w miejscach stojących śmietników. Myślę że widok ten przeciętnego Włocha by zdruzgotał, i skłonił do stwierdzenia że jest to największa hańba na półwyspie. Może dlatego nikt o te resztki miasta nie dba , czuć i widać to na każdym kroku. Państwo powiedziało „Wenecjo giń – niegdyś perło – dziś broczący wrzodzie”. Czując to analizujemy historie podbojów Wenecjan, jakimi sposobami wzrośli w taką potęgę. Wniosek jest jeden – wszystkie ludzkie imperia upadły…..tu to się dzieje teraz………..
Jednak zostawiamy troszkę swojego światła, to miasto niczemu nie jest winne, a błaga o pomoc………
Kartka z zakurzonego pamiętnika – Karnawał w Wenecji
Kartka z zakurzonego pamiętnika – Karnawał w Wenecji 15-16 luty 2010
Karnawał w Wenecji , gdy słyszałam te słowa zawsze chciałam tego doświadczyć i to nie jako widz, ale jako uczestnik.
Zresztą miałam takie przekonanie, że na czas karnawału do Wenecji nie wpuszczają tych ubranych normalnie.
Pożyczyliśmy stroje z Bielskiego teatru, takie troszkę za duże (aby można było włożyć cieplejsze rzeczy pod spód , w końcu luty) po kompletowaliśmy dodatki i pojechaliśmy.
Wenecja przyjęła nas bardzo gościnnie dając darmowy parking w Mestre, gdzie przez najbliższe dwa dni mogliśmy stać naszą Landrynką.
Ubraliśmy się i pojechaliśmy pociągiem do Wenecji i …………
Pierwszy szok…
Wszyscy normalnie ubrani…
A może trzeba mieć akredytacje, aby ubrać się w strój? – kombinowała pacyna.
Szliśmy spokojnie, a przechodnie prosili o możliwość zrobienia zdjęcia.
Im zbliżaliśmy się do placu Świętego Marka – tym ubranych festiwalowo było więcej.
Ale i tak w tłumie turystów były ty pojedyncze osoby.
Na początku czułam się nieswojo, gdy w jednym momencie 20 aparatów fotograficznych celowało w moją stronę.
Maska chroniła mimikę oczu, czułam się za nią bezpieczniej.
Tak jakbym pod maską była bezpieczna. Inni chcieli widzieć moją maskę, nie mnie.
Czy nie przypomina to życia?
Widź moje maski, a nie prawdę o mnie.
I potem już samemu zapomina się jakim się jest.
Uwalniam się od przymusu zakładania masek
Pozwalam sobie widzieć prawdę o sobie
Spacerowaliśmy po Wenecji, kłanialiśmy się innym ludziom z epoki, a oni kłaniali się nam.
Przemierzaliśmy wiele wieków, tych pięknych i tych strasznych (Wenecjanie sporo rabowali)
Uwalniam się od przekonania, że piękno tworzy się na krzywdzie innych
Pozwalam sobie tworzyć piękno z szacunkiem i miłością do wszystkich istot.
Jak cudnie, że mogę tego doświadczać, że mogę tu być.
Teraz po latach jesteśmy w pobliżu Wenecji i gdy piszę ten tekst mam jeszcze większą wdzięczność za to, że tam byłam, że miałam strój, bo nie wiem czy dziś by mnie to tak samo cieszyło jak wtedy……..
Marzenia są na dany moment, gdy my się zmieniamy – one też
Odpuszczam stare marzenia
Żyję w przepływie mojej duszy.
Skrzaci festiwal
Skrzaci festiwal 7-8 lipca 2018r.
Z radością ponownie wjechaliśmy do Bagno do Romagnia, zaparkowaliśmy na upatrzonym na nocleg miejscu i pobiegliśmy przywitać się ze skrzatami. Po ścieżce spacerowały rodziny z dziećmi.
Nie było ich wiele.
Zasmuciłam się, że może tak mało osób będzie na dzisiejszej wieczornej imprezie.
Skrzaty jednak nie podzielały mojego niepokoju.
– Zobaczysz będzie dużo ludzi – mówił pustelnik mieszkający w domku za wsią,
Cieszyliśmy się, że wspólnego spotkania i na tę wieczorna imprezę.
– Festiwal skrzatów to impreza finansowana przez gminę. To takie niesamowite – mówiłam.
Dalej nie mogłam wyjść zachwytu.
A miasteczko przywitało nas spokojną wręcz senną atmosferą, fakt że teraz jest pora kolacji – co dla Włochów jest świętą porą, jednak odżył mój niepokój, że będzie mało ludzi.
Gdy zbliżała się pora wyjścia na skrzacią ścieżkę tłumek zaczął gęstnieć. Praktycznie cały rynek wypełniony był ludźmi – we większości rodzinami z dziećmi. Moja czapeczka skrzacia z polskiej Doliny Skrzatów (www.dolinaskrzatow.pl) bardzo podobała się dzieciom.
Chwilę po zmroku tłum ruszył na ścieżkę, gdzie na moście czekali aktorzy z rozpoczęciem swojego spektaklu (nie wiemy o czym, bo był po włosku).
– Patrz ile ludzi – mówiłam do Bartka – I wszyscy idą do skrzatów w odwiedziny.
Po przejściu przez most, w ciemności lasu można było obserwować po światełkach laterek migoczących na leśnych ścieżkach – ile jest tu osób.
Było 500 do 1000 – gdzieś w tych granicach. Szliśmy w tłumie, gromadki dzieci radośnie penetrowały z latarkami skrzacie domki, próbując dojrzeć coś przez okienka.
Było spokojnie i radośnie.
Co jakiś czas aktorzy zatrzymywali się dając spektakl.
Noc, skrzacia ścieżka i tłum zaciekawionych osób, energia radości w spokoju.
Niesamowicie było patrzeć jak po nocy z latarkami, czasem i bardzo małe dzieci idą praktycznie górską ścieżką. Rodzice nie stofowali lub tresowali ich, a pozwalali mimo otaczającego tłumu w spokoju biegać do domków skrzacich.
Gdy jakieś dziecko się zgubiło, zaraz go uspokajali, a potem aktorzy podawali gdzie jest i rodzice się znajdywali. Czy Włoscy rodzice tacy są – nie wiem, ale tutaj nam się tak spokojnie pokazali. Byliśmy nimi zachwyceni……….
Wyrzucam program tresury mojego wewnętrznego dziecka
Pozwalam sobie na luz, swobodę , ciekawość w poznawaniu świata
A aktorzy – pięknie, subtelnie oświetleni grali swoje role w środku ciemnego lasu , publiczność widziała tyle ile w tym tłumie była w stanie dojrzeć, liczyło się jednak bajkowe spotkanie.
Bo kiedy baśnie mają największą moc?
No właśnie w nocy……………….
Wtedy we snach wszystko jest możliwe.
A sny to tylko inna linia czasowa naszej rzeczywistości
Więc ……………
– I było po co się martwić – zapytał szaman skrzat
Uwalniam się od przymusu martwienia się na zapas
Ufam, że wszystko dzieje się tak jak się dziać .
Około 23 wszyscy szczęśliwi schodzili ze ścieżki.
Jutro kolejny dzień spotkania ze skrzatami w ich skrzacim miasteczku……………………….
Rankiem miasteczko zaczęło wypełniać się straganami związanymi ze skrzatami, rękodzielniczymi.
Naszą największą uwagę przykuł Pan rzeźbiący skrzaty w drewnie. Miały w sobie coś magicznego, taką radość tworzenia, jeden z nich przyłączył się do naszej skrzaciej ekipy.
Natomiast ze sklepu skrzaciego zechciała z nami jechać parka elfów. Trochę sporych rozmiarów, jak na gabaryty naszego auta.
– Gdzieś się zmieszczą – stwierdził Bartek i gdy przyszliśmy do samochodu przywiązał ich między reduktorem, a skrzynią biegów – to aby nie potłukły się w terenie.
Właścicielowi sklepu ze skrzatami podziękowaliśmy za piękną imprezę, za tę radość, której można doświadczać dzięki takim miejscom, ludziom.
Podziękowaliśmy miasteczku za gościnę. Za taką lekkość, radość tych przysłowiowych dwóch uliczek po których można spacerować bez końca. Taki kolejny niesamowity nasz przyjaciel.
dziękujemy za ten czas…