sierpień, 2018
now browsing by month
Verna – objęciach św. Franciszka
Verna – w objęciach świętego Franciszka 4 lipca 2018
Wczoraj w sklepie skrzacim jego właściciel bardzo zapraszał nas na skrzaci festival. Gdy stwierdziliśmy, że to jeszcze parę dni. On poinformował nas, że obok jest piękny Foreste Casentinesi.
Zerknęliśmy potem na mapę i dojrzeliśmy dwa klasztory: Verna i Erem Camaldoni.
Verna śniła mi się potem w nocy, że mam tam jechać.
Więc pojechaliśmy ………………
Drogami przez Park Narodowy prowadzącymi przez lasy.
I późnym popołudniem dotarliśmy pod klasztor. Wszędzie są tu zakazy kampingowania i informacja, że klasztor czynny jest do godziny 18.
Nie zważając na tę informacje poszliśmy w stronę klasztoru, aby być grzecznym na początku ominęliśmy wejście na główny taras widokowy (gdyż znajduje on się na skale) i poszliśmy na okoliczne wzgórza. Słońce zmierzało ku zachodowi rozpryskując tysiącami promyków energii, informacji pożywienia.
Bycia w świetle. Z radością patrzyliśmy w te promyki pozwalając im napełniać nasze ciało.
Pozwalam sobie na lekkość i subtelność,aby móc odżywiać się światłem.
Zaprzyjaźnieni z miejscem, prowadzeni przez niewidzialne siły nieśmiało weszliśmy na główny taras, a potem plac bazyliki.
Czułam się cały czas skrępowana tym, że tu jestem już po godzinie zamknięcia klasztoru.
– Przecież pisze, że czynne do 18 – podpowiadała pacynka – Zaraz Cię oper……… – dodawała z naciskiem.
– I co z tego, co się stanie – pytałam.
– Przez prawie miesiąc pobytu we Włoszech zobaczyłaś,że ten kościół jest łagodny. Pokazuje się Ci tak jakby zasada miłosierdzia bożego była w nim bardzo żywa, więc czego się boisz? – pytała bardziej analizująca część umysłu.
Przychodziły obrazy agresywnych zachowań ludzi związanych z kościołem z dzieciństwa, gdy złamało się jakieś zasady zachowania w miejscu czci.
– Czy nie czujesz, że jesteś we Włoszech, a nie fanatycznej religijnie Polsce – dialog nie cichł…
– Ale Polskę znam, a o tym kraju wiem niewiele, więc na pewno agresji nie brakuje… bleee………….. – dialog bez końca.
Wręcz zapomniałam, że to święty Franciszek mnie tutaj zaprosił, a on uczy mnie i innych miłości, a nie agresji.
A La Verna to jego ulubione miejsce kontemplacyjne – tutaj w czasie postu od archanioła Michała dostał stygmaty, więc dlaczego miałby pokazać Ci to miejsce z poziomu nietolerancji i nieakceptacji? – pacynka dokazywała dalej.
Tymczasem na klasztorny taras wyszli franciszkanie, siostry zakonne różnych zakonów będące tutaj na rekolekcjach i mieszkający tutaj turyści (administratorzy cenią to miejsce koszt z obowiązkowym śniadaniem i kolacją 50 euro od osoby) – panika pacynki się wzmogła, moje ciało było napięte, wręcz sztywne.
Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie ile agresji doświadczyłam od kościoła, jaki mam lęk przed nim, przed jego presją.
Odpuszczam lęk przed kościołem
Pozwalam sobie czuć jednością z każdym kościołem, bez względu na to czy do niego należę, czy nie
Fanatyzm innych ludzi nie ma na mnie wpływu, pozwala mi być bezpieczną i stać w swojej sile.
A Franciszek cudowny gospodarz zaprosił nas na niesamowity organowy koncert do bazyliki la Verna.
Koncert nieoczekiwanie zaczął się chwilę później, tak jak byśmy o tym wiedzieli i na niego specjalnie przyjechali….
Przy niektórych utworach odlatywałam w niebiosa, a może zabierał mnie tam na spacer sam Święty Franciszek pokazując że tutaj na ziemi można tak żyć?
Gdy żyje się w prostocie w pełnym przepływie, w stabilności własnego umysłu, umysłu przez który przemawia Bóg.
Tak wracałam z niebios na ziemię gdy pojawiały się bardziej skomplikowane utwory.
Pozwalam sobie na wewnętrzny raj w prostocie przepływu.
Posłuchajcie zresztą sami.
Jakie przyjęcie. Franciszek nie pierwszy raz pokazuje nam, że jesteśmy dla niego cennymi, oczekiwanymi gośćmi.
Powitanie w skrzacim królestwie
Powitanie z skrzacim królestwie 3-4 lipca 2018
Pożegnaliśmy Asyż i ruszyliśmy drogą w kierunku północy. Żar lał się z nieba, co wzmagało nasze emocje. Na szczęście pojawiło się miasteczko w którym zagłębiliśmy się sklepy i nie tylko udało nam się przetrwać najgorsze upałowe godziny, ale i kupić fajne sukienki.
Uwielbiam te włoskie sklepiki, są dużo bardziej kolorowe niż te znane mi w Polsce. Zresztą włoska ulica jest bardzo kolorowa i ciekawie ubrana. Aż chce się tutaj chodzić w sukienkach.
Żar zelżał gdy opuszczaliśmy sklepowe miasteczko, jechaliśmy w poprzek apenińskiego półwyspu, wśród pagórków, a może już gór.
– Wiesz niedaleko jest miejscowość Bagno di Romagnia – przykuwa moją uwagę – powiedziałam do Bartka.
– Jasne zjeżdżamy z drogi – odpowiedział.
I za moment znaleźliśmy się w jakimś maleńkim pełnym klimatu miasteczku.
Och ta Italia w swoich tysiącach odsłon.
– Popatrz skrzaty nas tu zaprosiły – powiedziałam do Bartka, gdy zobaczyłam grupkę skrzatów w parku.
Nie czekając na odpowiedź pobiegłam do nich i ………..nie mogłam uwierzyć własnym oczom, bowiem znajdował się obok nich plakat z opisem skrzaciego festiwalu w najbliższy weekend (w sumie już niedługo, dziś był wtorek) .
– Bartek, Bartek – zaczęłam krzyczeć jak dziecko – choć tu szybko to miasto skrzatów.
Bagno di Romagnia to miasto przyjaciół skrzatów
Zaskoczenie, to chyba za mało.
Aby dopełnić niespodzianek za rzeką znajdowała się ścieżka skrzacia prowadząca po tutejszym wzgórzu. Gdzie znajdują się skrzacie domki, kino, biblioteka, młyn ……
Patrzyliśmy na to wszystko jak zaczarowani, czy na pewno dzieje się to w tej rzeczywistości – pytaliśmy siebie nawzajem.
Gdy zmrok wygonił nas ze ścieżki zawitaliśmy do miasteczka, które w swoich przysłowiowych dwóch uliczkach na krzyż ugościło nas jarmarkiem.
Cudowne siostry zakonne z zakonu Carpi koło Modeny (wystawiające swoje produkty), podarowały nam wizerunek obrazu Matki Boskiej, takiej młodej pogodnej osoby.
I tak pokazywał nam się włoski kościół, bardzo łagodnie, ale o tym kiedy indziej….
Jarmark z regionalnymi rzeczami i skrzaty, które są częścią każdego tutaj sklepu.
Choć jest jeden specjalny, gdzie są tylko skrzaty, gnomy, trolle, rusałki …….
Zresztą popatrzcie sami bo słowami nie sposób tego oddać.
A te wszystkie duszki natury żyją tutaj w zgodzie, aby przypominać o prostej dziecinnej radości i wiary w niewidzialne…
Z radością wierzę w to czego większość nie widzi.
Właściciel sklepu to pierwszy przyjaciel tutejszych skrzatów, gdyby nie on – nic byśmy o nich nie wiedzieli.
Strona na fb https://www.facebook.com/SentieroDegliGnomi/
Dziękujemy za piękne spotkanie.
Kolejną nie lada gratką w miasteczku są termy, w których regenerowali się rosyjscy astronomowie.
Nas odstraszyły poziomem zachlorowania (już przed wejściem śmierdziała chlorem) . Pan sprzedający bilety poinformował nas, że jest przepis o obowiązku chlorowania bo Unia wymusiła. Miejmy nadzieję, że astronomowie regenerowali się jeszcze w prawdziwej wodzie. My nie skorzystaliśmy z kąpieli.
Powrót do Asyżu – jak powrót do przeszłości prawniczej
Asyż 2-3 lipiec 2018
I jak obiecaliśmy wyjeżdżając prawie miesiąc temu z Asyżu – tak i zrobiliśmy – wróciliśmy się pożegnać, podziękować za prowadzenie w drodze przez Włochy.
Na początku troszkę był problem z dotrzymaniem tej obietnicy, z powodu upałów. Zjeżdżając bowiem do Asyżu z naszej drogi trzeba było nadłożyć około 200 km, chcieliśmy tego w sercu , ale lęk przed upałami odbierał ochotę.
Jednak wszechświat zdecydował za nas wytyczając drogę na nawigacji z półwyspu Gargano do Wenecji przez Asyż . Gdy to zobaczyłam zaczęłam się śmiać i stwierdziliśmy z pełną konsekwencją zmagań upałowych – jedziemy. A droga była taka
Asyż przywitał nas już dużo większą ilością turystów, teraz zrozumieliśmy skąd ich ten milion rocznie tutaj. Pachnące miesiąc temu kwiatki właśnie przekwitały, a turyści szukali nie wiedzieć czego.
Energia była inna, mniej magiczna niż za pierwszym razem.
– Zaprosił nas tu Franciszek i Klara i na tym się skupmy – stwierdził Bartek rzeczowo.
I aby uspokoić nasze obawy upałowe i pokazać jak bardzo cennymi gośćmi tutaj jesteśmy – na nocleg zaprosił nas potężny dąb – dając ochłodę rankiem. Pozwolił nam się wyspać i wypocząć.
I tacy rześcy, pełni energii stawiliśmy się na audiencji u Franciszka (Klara nas nie wpuściła do świątyni,zresztą nie wybudowana za jej życia)
Jestem prawnikiem z wykształcenia, zapominam o tym, jednak Franciszek przypomniał mi ten fakt mówiąc:
– „Czym jest prawo ?
Własnością jakieś grupy je ustanawiającej, ono zawsze do kogoś należy, nawet boskie.
Chcesz być wolna zrezygnuj z prawa obserwuj, kochaj.
Pomóż ludziom być w połączeniu z całym kosmosem.
Zamiast wymuszać – Kochaj
Zamiast egzekwować – kochaj
Zamiast oceniać – tłumacz
Śpiewaj i uśmiechaj się.
Pozwól innym być „złymi”.
Gdy pomagasz zadawaj pytanie.
Czy zachowuję wolność tej osoby – pomagając „
Gdy dziękowałam Franciszkowi za rady przyfrunął do mnie wiersz:
Nie muszę być prawnikiem,
Nie muszę sądzić,
nie muszę bronić,
Nie muszę oskarżać
Nie muszę szukać łamania prawa
Nie muszę zajmować się tym
Nie muszę
HURRRA
Mogę kochać, cieszyć się i radować.
Dziękuję Franciszku za ten czas, za pokazanie prawniczych atrybutów i pomoc w uwolnieniu ich.
Dziękujemy za dopełnienie tej podróży, za domknięcie jej koła
Od Asyżu do Asyżu
Oglądnęliśmy w międzyczasie dwa cudne filmy o Franciszku i Klarze oto linki
„Brat słońce, siostra księżyc”
https://gloria.tv/video/BFam6egk7KxQ31nsy3Rs6zf11
Klara i Święty Franciszek
Gargano – kilka światów w jednym
Dwa światy – park narodowy Gargano 1 lipca 2018
Na półwyspie Gargano którego centralna część zajmują góry i park narodowy – odkryliśmy dwa światy. Kiedy na rozżarzonym wybrzeżu temperatury w słońcu niemal sięgają 40 stopni – w tym samym czasie w gęstym lesie na wierzchołkach gór panuje delikatny chłód.
Wybraliśmy wijącą się serpentynami asfaltówkę by przeciąć półwysep na drugą stronę. Niemalże idealnie po czternastej w największy upał znaleźliśmy się na leśnym parkingu biwakowym. Jest tu ich sporo ponieważ to jeszcze rezerwat przyrody i władze postanowiły kontrolować korzystanie z jego wnętrza.
Wyobraźcie sobie, że turyści będący z nami na parkingu w rezerwacie potrafili pozostawić po sobie sporo śmieci rozrzuconych tak jak siedzieli wcześniej pod drzewem. Byliśmy również świadkami chwalebnych czynów, gdy kolejna wjeżdżająca rodzinka sprzątała je po nich.
Las jest złożony z potężnych buków, których kora usiana jest mchami i porostami – tak że jej kolor przypomina popielato-łaciatą korę platana. Korony są szczelnie zrośnięte, dając przyjemny półmrok. Gdzieniegdzie można podziwiać skały wystające częściowo z ziemi, a wszystko to tworzy dość magiczny widok skrzaciego siedliska.
Miejsce to zaprosiło nas na ustawienie, a konsekwencją odpuszczenia jakiegoś programu u mnie – były odwiedziny młodego liska, który wyskoczył pod koniec terapii z gęstwiny i podbiegł do naszego auta. Pokręcił się chwilę dookoła niego i dał nura w krzaki.
Spotkanie było bardzo symboliczne (wg J. Ruland ”Zwierzęta Mocy”) – „Lis poprowadzi cię do zwierciadła twojej duszy. Ciesz się z tego co już masz. Jesteś dobrze zaopatrzony.
Nie patrz na innych, nie zazdrość im i nie porównuj się z nimi. Posłuchaj siebie samego i daj sobie to, czego teraz potrzebujesz czego zawsze sobie życzyłeś. W norze lisa, w jamie, w zdystansowaniu – w twoim wnętrzu – narodzi się światło samorozpoznania. Tu znajdziesz poczucie bezpieczeństwa, siłę, odpowiedź, źródło mądrości w tobie, i tu może się rozprzestrzenić twoja pierwotna, nieporównywalna z niczym energia. Tutaj możesz przyjrzeć się w spokoju starym ranom, rozczarowaniom i je uzdrowić. Zaczynasz stawać się kowalem swojego losu.”
Dziękuję Ci lisku za to przesłanie. Każdego niemal dnia uświadamiam sobie wdzięczność do Wszechświata za możliwość docierania w takie miejsca jak to……..zatopione w naturalnym gąszczu, który być może pokrywał w całości tę dzisiaj rozpaloną słońcem Włoską ziemię………
Otwieram się na głos mojej duszy….
Klaryskowy skrzaci las – San Giovani Rotondo
Klaryskowy skrzaci las 29 czerwca 2018 r.
Nawet tutaj w San Giovani Rotondo – w tym pielgrzymkowym miejscu zadomowiły się skrzaty. Ich siedliska odkryliśmy powyżej klasztoru Klarysek w lesie na zboczu góry. Zbocze porasta las, którego dno jest zasłane omszonymi głazami. W sam raz by skrzaty nie narzekały na brak dobrych lokalizacji swoich domostw.
Kiedy tam dotarliśmy otoczył nas głęboki cień i lekki chłód.
Takie miejsce „poza czasem”.
Sięga tutaj krawędź Parku Narodowego Gargano.
Wiedziały siostry gdzie wybudować swój kontemplacyjny klasztor. Już ponoć za życia ojciec Pio wspominał o potrzebie budowy takiego klasztoru. Powstał on po jego śmierci, i teraz roztacza swoją energię na położone w dole miasteczko.
A jak tam jest popatrzcie sami