sierpień, 2018
now browsing by month
Kąpiel z strugach deszczu Lamezia di terme
Terme di Lamezia 19 czerwca 2018
Jadąc na południe z lekka zmęczona kilometrami bezbarwnych kurortów – zobaczyłam na mapie – terme. A wiecie że termalne wody pociągają mnie bardzo, szczególnie te dzikie bez dodatków chloru czy ozonu. Czasem mam wrażenie, że niosą one energię wielkiego wybuchu, czyli powstania świata.
Lamezia di Terme okazała się maleńką wioseczką z sanatorium, niestety już zamkniętym gdy przyjechaliśmy. Ochroniarz poinformował nas, że jutro możemy przyjść i to nie na kąpiel, a na wdychanie oparów – idealne na zatoki.
– Czy chce nam się czekać do jutra?
Uwagę naszą przykuwają ludzie chodzący w jakieś miejsce i ………….. hurra tam jest dzikie źródełko.
Wszechświat ma dla nas jednak niespodziankę, nie przez przypadek przecież kazał nam zaparkować pod piękną mimozą – potężną burzę! Siedzimy zatem w sadzawce w strugach deszczu, zanurzeni na 100% w wodzie.
A ja już się martwiłam – jak będę się kąpać w upał w ciepłej wodzie?
Uwalniam się od przymusu martwienia
Pozwalam sobie na przestrzeń w umyśle, na stabilność myśli.
Ile radości – grzmoty burzy ściągają z nas napięcie drogi, upału, kolejne warstwy zbroi w której należy pokazywać się światu.
Przypomniałam mi się burza gdy byliśmy na Prana World Festival, wtedy przez kilka nocnych godzin trwał spektakl błyskawic, grzmotów, deszczu.
W pewnym momencie jedna z błyskawic zamigotała w szyberdachu, przynosząc takie światło, że miałam wrażenie, że rozrywa mnie na kawałki.
– O, puszczała Ci zbroja – śmiała się potem Veni.
Nie ma macie pojęcia ile wysiłku przez lata dawałam, aby pokazywać się światu tak jak on chciał. Tak chciałam jego uwagi, akceptacji. Wypierał swoją wrażliwość, swoje współczucie dla innych, siebie samą. Potem gdy zauważałam, że to jakaś farsa wkurzałam się na wszystko i wszystkich, na tej energii dopiero jakąś niewielką część robiłam tego co chciałam.
A potem znowu dopasowywałam się do innych i tak w kółko.
Uwalniam się od przymusu dostosowania się do tego co akceptują, lub czemu dają uznanie inni
Robię to co gra w mojej duszy
Wyrzucam przymus działania na wkurwie
Pozwalam sobie działać na subtelnych energiach w harmonii z całym kosmosem
Uwalniam się od wstydu jaka jestem
Jestem i to wystarczy
Lamezia dziękuję za zmycie kolejnych warstw zbroi . Miałam wrażenie, że każda kolejna kropla deszczu wypłukuje „muszę”, „powinnam” z moich komórek. Pozwalając na siebie samego.
Powitanie Calabrii – magiczna droga
Droga z Sapri przez Aquafredo do Playa di Mare 17-19 czerwca 2018
To że na półwyspie Apenińskim są góry widać na mapie Europy, ale o tym że będziemy jeździli skalistymi klifami, gdzie droga wije się po stokach gór spadających ostro do wody – tego nie przypuszczaliśmy.
A cały ten piękny odcinek zaczyna się w Sapri, które przyjęło nas chłodnym powiewem wieczoru. Zjeżdża się do niego poprzez góry zajmujące dwa parki narodowe. Zarówno droga przez góry jak i samo miasteczko ma inną miększą energetykę. Od razu poczuliśmy odprężenie. Mniej hoteli, tu sezon jeszcze się nie zaczął, w plażowej knajpce całe rodziny – mieszkające zapewne w niedużych pensjonatach. Poczuliśmy takie zaopiekowanie przestrzeni, że postanowiliśmy spać na przyplażowym, ale jednocześnie przydrożnym parkingu.
- Są czasem takie przyjazne miejsca – jak zauważyła Brygida – że nawet jak to jest hipermarket to Cię przyjmie i się tobą zaopiekuje lepiej – niż dzika przyroda z którą rezonujemy……
I tak było i tutaj. W sklepowej supermarketu garmażerce obsługa przygotowuje z uśmiechem w wielkich garach różne potrawy kuchni Włoskiej. Kilka z nich to wegetariańskie specjały. Mamy zatem możliwość kupić i popróbować ich w niewielkich ilościach, za to wielu dań. Na czoło wychodzi makaron pływający w gęstym białym sosie, smażona cukinia, ziemniaczki z rozmarynem.
Wieczorem obserwujemy życie miasteczka w pobliżu promenady nadmorskiej. Spora część przechodniów biega z pudełkami z pizzami. I to nie po jednym, ale czasem niosąc i pięć. Wszystkie tropy tych pizzożerców wiodą do knajpeczki w bocznej uliczce, niedaleko rynku. Knajpka pełna, a przy barze czeka kilkoro klientów na swoje zamówione dania na wynos. Atmosfera jedzenia, wręcz fascynacji jedzeniem, lub radości z konsumpcji jest tu tak wielka, że my także ulegamy jej sile. Zamawiamy margaritę na wynos. Mają rację Ci którzy zjeżdżają się do tego lokalu z całej okolicy. To jedna z najlepszych pizz jakie próbowaliśmy w swoim życiu.
Droga biegnąca klifowym wybrzeżem ma długość niespełna 30 kilometrów. Jej piękno jest połączeniem natury i dzieła człowieka , który przy swoich siedzibach nasadził egzotyczną roślinność. Wczesna pora roku powoduje „kwiatowy zawrót głowy” , a zieleń jest mocna i soczysta. Różnorakie palmy mieszają się z różem kwitnących bugenwilli, oleandrów.
Jesteśmy tak zauroczeni tym kawałkiem Włoch że przejeżdżamy tę drogę jeszcze raz tam i z powrotem.
Nawet zatrzymujemy się w połowie drogi w Aquafredo, gdzie szukamy pokoju. Niestety hotele, czy domy południa Włoch nie mają ogrzewania, zatem panuje w nich pozimowa stęchlina i wilgoć – która zapewne ulatnia się w czasie wakacyjnych upałów.
Teraz lepiej mamy w naszej Landrynce…. Zaprasza nas natomiast malutka plaża. Jest tak położona głęboko w klifie że chodnik wije się w dół odsłaniając kolejne skały z agawami na pierwszym planie.
A sama plaża jest smutna…powtarzające się ulewy naruszyły otaczające ją ściany skalne, co w konsekwencji powoduje lęk do jej odwiedzania przez turystów. Niegdyś zapewne nieodparte piękno i chluba miasteczka, dziś problem i wygląda jakby władze chciały o niej zapomnieć…..
Sytuacja sprzyja zatem kąpieli bez niepotrzebnego moczenia stroju kąpielowego……. pozdrawiamy Cię zatoczko z plażą – kiedyś na pewno odzyskasz swój blask….. Dałaś nam radość kąpieli i ofiarowałaś zabawę balonikiem
Dziękujemy piękna drogo,a w Playa do mare przywitaliśmy się z Calabrią
Wezywiusz i piniowa prośba
Pompeje – Wezuwiusz 15 czerwca 2018
Region Neapolu ma ponad 7 milionów mieszkańców, gdy to przeczytaliśmy odpuściliśmy wizytę w tym mieście. Mając jeszcze w pamięci zatłoczony rozwrzeszczany Rzym.
Jednak gdy z okna samochodu zamachał do nas Wezuwiusz , postanowiliśmy zjechać w jego sąsiedztwo i tak znaleźliśmy się w Pompejach.
Miasteczko turystyczne, rozkrzyczane, jednak nie trzeba było się przeciskać aby przejść uliczką, więc można by rzec luźne.
Jesteśmy w najbardziej pizzowym rejonie Włoch. Pizza pochodzi z Neapolu. Coś podobnego do pizzy zawsze było we Włoszech jadane, nazywane było pinzą – było jednak sporo, sporo grubsze od klasycznej pizzy włoskiej. Była to po prostu drożdżówka z czymś na górze, czasami było tego więcej – czasami mniej.
A klasyczna pizza jest cieniutka i powstała dopiero w XIX wieku. Są dwa podstawowe jej rodzaje marinara i margarita.
Marinara jest wegańska, gdyż jest to ciasto polane sosem pomidorowym z czosnkiem, czasem oregano czy bazylią, a margarita ma dodatkowo jeszcze ser.
I tutaj można wyróżnić dwa podstawowe rodzaje sera na pizzy – mozzarella nazwijmy są zwykła krowia i mozzarella di buffalo. Ta druga jest o około 2 euro droższa.
A co jedli Włosi wcześniej ….? Pinzę.
Wygląda tak, różnią ją górne nadzienie
My w Pompejach pierwszy raz jemy całkiem dobrą marinarę z pieca opalanego drzewem (co wcale nie jest we Włoszech powszechne, najbardziej popularne są w rejonach turystycznych).
Przy spacerze przez Pompeje najbardziej uderzają mnie postacie ludzi, którzy zastygli w lawie przy erupcji wulkanu.
Teraz turyści mogą ich oglądać, są sławni jak święci.
Może chcieli być sławni…………może święci .
Trzeba dobrze kierować swoją intencję .
Jak najbardziej precyzyjnie określam moje intencje.
W okolicach Wezuwiusza co jakiś czas transformowane są rożne energie, a to wybuchami, a to pożarem. Na zboczach wulkanu oglądamy całe hektary spalonych w lipcu 2017 lasów piniowych.
Pinia mój wielki przyjaciel, którego tak bardzo pokochałam zaprosiła mnie w miejsca dużych zniszczeń i prosiła o wsparcie na odnowę. Was czytających te słowa również proszę o energię w tym kierunku, ale również o rozwagę przy wyrzucaniu papierosów, paleniu ognia, kadzidełek czy wyrzucaniu szkła – butelek w rejonach suchych.
Na szczyt Wezuwiusza nie dostaliśmy zaproszenia, pojechaliśmy więc dalej na południe.
A południe pokazywało nam się tak
Castel Gandolfo – w którą stronę idzie świat…..
Castel Gandorfo 16 czerwca 2018
Letnia papieska rezydencja w Castel Gandolfo, została przekształcona w październiku 2016 roku w muzeum. Stało się tak,dlatego, że papież Franciszek całkowicie zrezygnował z wypoczynku w tym miejscu.
Tętniło ono najbardziej życiem za pontyfikatu Jana Pawła II, gdzie odbywały się tu liczne koncerty czy audiencje.
W 2013 roku mieszkał tu Benedykt XVI po swej abdykacji i opuszczeniu apartamentu w Watykanie. Emerytowany papież kilkakrotnie przyjechał tu potem jeszcze na krótki wypoczynek. W 2015 roku spędził urlop.
Zobaczyć można papieską kaplicę, w której na prośbę Piusa XI, wcześniej nuncjusza apostolskiego w Warszawie, Jan Henryk Rosen namalował w latach 30. zeszłego wieku dwa freski. Przedstawiają one księdza Augustyna Kordeckiego broniącego Jasnej Góry w 1655 roku i księdza Ignacego Skorupkę na czele żołnierzy polskich podczas walk z Armią Czerwoną w 1920 r.
Można poznać niezwykłą historię papieskiej posiadłości. Dowiedzieć się, że Pius XII oddał ją do dyspozycji mieszkańców pobliskiego miasteczka Albano, którzy stracili dach nad głową w czasie bombardowań w 1944 roku. W papieskiej sypialni zamienionej na salę porodową urodziło się wtedy 40 dzieci”
(tekst ze strony http://dzieje.pl/rozmaitosci/papieska-posiadlosc-w-castel-gandolfo-staje-sie-muzeum)
Mnie urzeka fakt, że mogę spacerować po 400 letniej rezydencji,która jeszcze parę lat temu była świadkiem wielu ważnych dla materialnego świata posunięć.
Chodząc po pokojach pojawiają się obrazy, linie czasowe zacierają się – jestem tutaj i gdzieś w przeszłości. Przyglądam się, oglądam i jestem zafascynowana tym jak wiele energii mogę doświadczyć w tak krótkim czasie, ile informacji sczytać z tego miejsca.
W jakim kierunku idzie świat? Zaczęliśmy się zastanawiać, gdy wyszliśmy z pałacu.
– W sumie po co nam to wiedzieć, bardziej skupmy się na tym, co uważali za ważne najwięksi mistycy wśród papieży- stwierdził Bartek.
Wojtyła poświęcił drugą część swojego życia na mówienie o miłości, miłosierdziu bożym i beatyfikacji i kanonizacji Faustyny.
5 kwietnia 1978, na prośbę kard. Karola Wojtyły odwołano Notyfikację zakazującą szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego w formach pochodzących z objawień Siostry Faustyny.
7 marca 1992 Jan Paweł II wydał dekret o heroiczności cnót Faustyny Kowalskiej, a 21 grudnia 1992 – dekret o cudzie za jej wstawiennictwem.
18 kwietnia 1993 odbyła się beatyfikacja Faustyny, której dokonał papież Jan Paweł II. Za cud niezbędny do wyniesienia na ołtarze uznano uzdrowienie kobiety chorej na obrzęk limfatyczny.
30 kwietnia 2000 miała miejsce kanonizacja, której dokonał Jan Paweł II. Uroczystości odbyły się w Krakowie i w Rzymie. Wtedy też zostało ustanowione święto Miłosierdzia Bożego. Za cud kanonicznie stwierdzono uzdrowienie uszkodzonej lewej komory serca polskiego księdza.
Zauważmy, że jeszcze do 1978 był zakazany jej kult.
Czyżby Bóg miłosierny – który nas wszystkich z natury swojej kocha – wcześniej nie podobał się wielkim tego świata???
W każdym razie miłość może teraz zaistnieć, jest na to zgoda samego kościelnego Boga.
Dlatego przypominam o tym na co zwrócił mi uwagę Franciszek w Asyżu, na definicję miłości, co to znaczy dla mnie……… Zaraz przypomniało mi zadanie otrzymane od świętego Franciszka w Asyżu.
Określ co znaczy dla Ciebie miłość na każdym poziomie.
Rzym i Castel Gandolfo
Rzym i Castel Gandolfo 15-16 czerwca 2018
Chyba w jakimś byłym wcieleniu urzędowałem w Watykanie, bo jadąc do niego tak ustawiłem punkt docelowy na nawigacji, że chciałem z impetem wjechać przez bramę do wnętrza. Nie powstrzymało mnie czerwone światło, dopiero widok żołnierza z automatem skłonił mnie do zatrzymania się. To że była to właściwa brama stwierdziliśmy zaraz po wycofaniu się w boczną uliczkę. Natychmiast po nas przyjechało konwojowane przez policję auto które zniknęło w czeluściach Watykanu.
A Rzym – jego odsłona była porażająca swoją masowością. Zaraz po wejściu w uliczki starego miasta zostaliśmy otoczeni przez gęsty tłum, który zagęszczał się nadal z każdą godziną. Towarzyszyło temu zjawisku wzrost naszego rozdrażnienia. Tak więc po kolejnej wzajemnej prowokacji do kłótni, daliśmy sobie spokój. I zapewne dalibyśmy sobie spokój również z podróżowaniem, gdyby jego styl opierał się o przeloty do kolejnych turystycznych wielkich miast……..
Chcąc zatem uwolnić się od zgiełku Rzymu, pojechaliśmy na nocleg do Castel Gandolfo.
W tym miejscu przyjęcie było nieco inne. W godzinach przedpołudniowych na uliczkach miasteczka było sennie , przyjemna atmosfera zachęcała do odpoczynku w ogródkach kawiarni, których powietrze było wysycone zapachem kawy….
To był dopiero początek…..bowiem nasza audiencja po ogrodach papieskich okazała się niemalże prywatną. W autobusie którym zwiedza się ogrody była poza nami jeszcze jedna tylko osoba!
Zapewne wszyscy sympatycy Land Roverów wiedzą o tym że Jan Paweł II jeździł autem tej marki ze szklaną gablotą.
Obecnie papież Franciszek nie korzysta z Castel Gandolfo, tej letniej papieskiej rezydencji. Urządzono tu muzeum. Na ścianach wiszą portrety wielu papieży. Z większości bije taka energetyka przygnębienia, że chyba musieli się zaraz wcześniej dowiedzieć o tym że cała planeta Ziemia nie jest suwerenna….
Ciekawą propozycją jest od niedawna możliwość zwiedzania prywatnych pokoi papieskich. Oczywiście nie brakuje tam glazury na wysoki połysk.
Ale jest też część prywatna z kaplicą, urządzoną przez poprzednika Wojtyły.
Są tam obrazy nawiązujące do walki polskiego narodu o wolność i obraz Matki Boskiej Częstochowskiej
Na ścianie wisi także obraz przedstawiający mapę z granicami naszego kraju uwzględniającą te tereny których już nie ma w sobie obecnie. Wciąż tu chodzi o coś, o tę Polskę! Do czegoś najwyraźniej wielkim tego świata jest potrzebna….. Papież, twórca kaplicy był związany z Polską i przebywał na jej terytorium, widział zatem perypetie związane z suwerennością naszego kraju i wiarę polskiego ludu.