Banja radości w Tsaghadzor
Bania w Tsaghadzor 27 listopada 2014
Bania …….. czyli sauna w stylu rosyjskim opalana drzewem.
Przyjechaliśmy do Tsaghadzor bo Bartkowi marzyła się sauna. Potem nic z niej nie wyszło, bo nigdzie nie znaleźliśmy sauny z zimnym basenikiem, bo o taką chodziło.
W jednym hotelu była banja, ale gdy dzwoniłam też powiedziano mi, że nie ma tam baseniku. Jej koszt 20000 (175 zł./całość) za godzinkę również był troszkę zaporowy.
Jednak wczoraj gdy byliśmy w knajpce przy górnej stacji kolejki zobaczyłam reklamę hotelu i przy nim budyneczek bajni.
Ja chcę zabrzmiało w mojej głowie
jednak zaraz pojawiło się druga myśl
to za drogo, przecież wiesz, że 20000 za godzinę.
Jednak za minutę zreflektowałam się i stwierdziłam
Banja mnie zaprasza, jakie to iście za energią gdy liczę pieniądze, kalkuluję. Przecież skoro wszechświat mnie tam posyła to w jakimś celu. A pieniądze też da na to.
Nastąpiło spięcie, Bartek spiął się jeszcze bardziej.
Potem doszliśmy do następnego wniosku, że gdyby to było w Finlandii, Rosji nie mówiąc już w Norwegii powiedzielibyśmy super tanio idziemy, a tutaj ………..
Gdyby obok naszego domku była sauna która kosztowałaby 5000 dram (45 zł) chodzilibyśmy do niej co drugi dzień i wydalibyśmy dużo więcej.
Jaki sens i logika takiego myślenia?
Chyba jedna, że nie można sobie pozwolić na to co się naprawdę chce.
Schodząc z góry stwierdziliśmy, że podejdziemy do banji i dokładnie ją zobaczymy. Jak płacić to przynajmniej wiedzieć za co.
Podeszliśmy i od razu zobaczyliśmy ją. Stała nad przepadzistym brzegiem górskiego potoku , drewniana duża banja.
Pani w recepcji z chęcią pokazała nam ją w środku i okazało się, że na balkoniku ma basenik z przepływającą zimną wodą prosto z potoku .
Rewelacja!
Jutro przyjdziemy – powiedzieliśmy,
zadzwonimy by zamówić.
Co najmniej 2 godziny wcześniej – powiedziała pani na odchodne .
I zadzwoniliśmy – zamówiliśmy na 19. Cały dzień sypał śnieżek, zrobiło się jak w bajce.
Banja duża przestronna na 6-10 osób (i przy tej ilości ludzi robi się w przystępnej cenie) . Oczywiście miejsce do biesiadowania i ten fantastyczny basen na zaśnieżonym tarasie.
Banja opalana drzewem od razu czuć to ciepło, gdy wchodzi się do niej. Taka natura w luksusowym wydaniu. Jedyna możliwa tutaj.
Grzejemy się, a potem wyskakujemy najpierw łagodnie w śnieg, a potem do wody delikatnie schodząc stopień po stopniu, by w pewnym monecie razem z głową zanurkować w otchłań lodowatej wody.
Mi na początku odpadały stopy, gdyż do wody trzeba było iść w śniegu. Jednak szybka praca z umysłem i stopom nie było już tak zimno.
Wytopiliśmy całe 2 tygodnie pracy ze sobą, wszystkie programy walki, odwetu, braku wybaczenia, zawziętości. Spaliliśmy w piecyku, by potem wskoczyć w lodowatą wodę (udało się razem z głową), z energią rodzącej się radości.
Radości życia, w jedności z przyrodą.
I tak szybko przeleciała nam godzinka.
Cali w świeżości i radości poszliśmy na spacer po miasteczku, ciesząc się pięknem podświetlonego śniegu. A potem przed naszym oknem utoczyliśmy pięknego bałwanka, bawiąc się jak dzieci w jego tworzenie.
A ile stracilibyśmy radości, takiej prostej nieograniczonej, gdybyśmy posłuchali własnych ograniczeń i nie przyjęli podpowiedzi wszechświata odnośnie pójścia do banji!
Radość spacerowania w pięknej zimowej scenerii, tak nas zachwyciła, że stwierdziliśmy, że jeżeli będzie można przedłużyć pobyt w domeczku, to zostaniemy w nim do niedzieli ciesząc się zimą.
I miejsce było…….
Dziękujemy za pokorę w słuchaniu. Prosimy o więcej odwagi i ufności, szczególnie gdy prowadzenie dotyczy wydawania pieniędzy na rzeczy drogie czy luksusowe.
Popatrzcie jaka piekna zima