o podróży do Maroka 2013
now browsing by category
Hiszpański przejazd – wróciły upały jest prawie 40
19-20 września 2013 Hiszpański przejazd – wróciły upały jest prawie 40 .
I tak o zachodzie słońca wjechaliśmy do Hiszpanii .
Po miękkiej i gościnnej Francji , wydawało mi się wszystko jakieś cięższe . Wieczór noc, a my podążaliśmy płatną autostradą w kierunku Walencji .
W Hiszpanii są trzy rodzaje dróg:
Płatne autostrady oznaczone
AP i numer – bardzo drogie ,za przejazd od granicy francuskiej do Walencji zapłaciliśmy około 50 euro (400km)
A i numer – bezpłatne autostrady
i inne drogi różnie oznaczone
Przejazd główną prawie pustą autostradą w dużej mierze przez przemysłowe zony i przy silnym przednim wietrze nie spowodował naszego zachwytu . Z radością zjechaliśmy z płatnej autostrady i podążyliśmy tymi niepłatnymi najpierw A3, potem A43, A4 i A45 w kierunku Malagi. Drogi świetne , zatłoczone tylko przy miastach, poza tym prawie puste .
Słońce świeciło , temperatura dochodziła prawie do 40 stopni w słońcu (nie mamy klimy w samochodzie) .
Na początku jechaliśmy wśród pól winorośli , mijając dużych producentów win i potężne fabryki .
Potem krajobraz zamienił się na gaje oliwne i fabryki je przetwarzające . Nie wiem jak produkuje się oliwę z oliwek – ale dowiem się – (choć może ktoś wie i napisze w komentarzu) , ale przy tych fabrykach dym lecący z komina śmierdział dość nieprzyjemnie .
Oliwki po horyzont , na przestrzeni kilkuset kilometrów , chyba nie uwierzę , że przy takim przemyśle można to uprawiać bez chemii…. i w takiej monokulturze.
Przemysł przez wielkie P , zmieniamy kolejne doliny a gaje oliwne ciągną się dziesiątkami kilometrów po horyzont, nawet to fajnie wygląda, miliony hektarów drzew rosnących idealnie w rządkach , my jednak mamy świadomość , że cała dziewicza flora wnętrza tych hiszpańskich prowincji uległa zagładzie , pomiędzy drzewami ziemia jest idealnie wyczesana , nie rośnie tam nawet źdźbło trawy , a przecież nawet w takim półpustynnym klimacie górskim rosną różne rośliny , suchorośla , byliny, krzewy , i karłowe drzewka, a nawet całkiem spore sosny.
Widać to na malutkich skrawkach terenu , które są już tak urwiste , że trzeba by było zbierać oliwki metodą alpinistyczną . Więcej i jeszcze więcej . Osobom którym się to podoba dedykujemy film SOS Ziemia (dostępny na YouTube). Naturalnych lasów nie widać , więc przerobiono tę krainę na wielki zakład produkcyjny. W Polsce to przynajmniej pola uprawne są poprzecinane lasami i innymi zadrzewieniami czy po prostu ugorami . Tutaj ziemia jest wykorzystana praktycznie w 100%. Wydaje nam się , że szykujemy sobie kolejną niespodziankę gdyż każda duża monokultura z czasem ulega zagładzie .
Słońce zachodziło, a my spokojnie zmierzaliśmy w kierunku Malagi , Marbelli gdzie już w apartamencie czeka na nas nasza koleżanka. .
Bardzo cieszymy się na spotkanie z nią i na kąpiel , bo od wyjazdu w Polski nie kąpaliśmy się, oczywiście można to zorganizować, ale nie czuliśmy takiej potrzeby (chyba jesteśmy brudasy hihihih) , teraz będziemy mieć radość spotkania z wodą .
Francuska gościna
Francja 18-19 września 2013 Francuska gościna
Francja powitała nas po królewsku , jak pisałam wcześniej zapierającym w piersiach widokiem Alp Nadmorskich . Zjeżdżamy Alpami Nadmorskimi w kierunku morza , skaliste, przepadziste z głębokimi dolinami góry ciągną się w kierunku wody , na ich stokach ulokowały się domy i rezydencje z widokiem na morze . Żyjący tam ludzie mieszkają w alpejskich górskich dolinach o ostrych stokach z widokiem na piękne morze Śródziemne . Bardzo częstym elementem tych ciepłych dolin są sadzone przez nich palmy .
Pędzimy naszą landrynką Autostradą Słońca, poprowadzono ją wysoko , mostami i przekutymi tunelami przez kolejne doliny . Ciche jak dotąd te miejsca rozbrzmiewają teraz rykiem tysięcy samochodów i tirów . Jesteśmy zdziwieni kto wpadł na taki pomysł , profil autostrady jest dla nas niesłychany , niesłychanie ostre podjazdy, po prostej powodują, że jedziemy landrynką najwolniejszym pasem z tirami, które od czasu do czasu mrugają do nas światłami , sami nie wiemy dlaczego ……
Pewnie nas pozdrawiają , a może po prostu chcą abyśmy jechali szybciej . Jest to już jednak niemożliwe , tak więc ciągniemy się maks 70-tką . I tak zdobywamy kolejne szczyty po to , by rzucić się z drugiej strony w przepadziste zjazdy z ograniczeniami prędkości na poszczególnych pasach ruchu. Dobrze, że tu nie ma zimy . Ani odśnieżanie, ani posypywanie tych dróg nie byłoby możliwe . Oto Autostrada Słońca .
Trudna , ale piękna . Nas uraczyła jeszcze niesamowitym zachodem słońca .
. Nie mamy ochoty zjeżdżać , ani do Monako, ani do Nicei, ani do Cannes (do agromeracje) jedziemy podziwiamy , płacimy za kolejne odcinki autostrady i sycimy się pięknem Lazurowego Wybrzeża .
Bartek jest wielkim fanem filmów z Louise-em de Funes, więc zjeżdżamy z autostrady by odwiedzić Saint Tropez .
Poza budynkiem Żandarmerii z drzwiami zamkniętymi szczelnie . Nic nie przypomina o słynnym filmie . Jedno co nas pochłania to port jachtowy . Takich luksusowych jachtów nigdy nie widzieliśmy , już sobie wyobrażam co jest w Cannes czy Monako . Na niektórych małe imprezki . Fajnie wygląda trzech zblazowanych chłopaków na potężnym jachcie . Pewnie przyjechali zaszaleć
Luksus , goni luksus , . Podobało nam się , że ludzie siedzieli na swoich tarasach , tak jakby chcieli , aby inni na nich patrzyli , patrzyli i ….. widzieli , marzyli, zazdrościli .
Marzyli o czymś niedostępnym , wielkim ………..
A przecież siła i wielkość to stan umysłu, który wcale nie zależy od posiadanych dóbr .
Przywitaliśmy się fizycznie z wodą i powiem szczerze z ulgą odjechałam z Saint Tropez … .
Landrynka dzielnie w coraz większym słońcu pędziła w kierunku Hiszpanii , zatłoczonymi francuskimi autostradami przez Prowansje (na nocleg przygarnął nas parking z polem lawendy) i Langwedocję .
Często wiał silny porywisty wiatr i to najczęściej przedni. Jazda była z jednej strony spokojna , ale troszkę powodująca zmaganie z wiatrem .
Na odpoczynek zaprosił nas Leucate , mekka windsurferów , przyroda zrobiła tutaj zatokę morską na której bardzo dobrze wieje . Bartek pływał tutaj tutaj wiele lat temu i chciał mi je pokazać . Miejsce gdzie wiele lat temu nocował , przywitało nas tym razem zakazem postoju . Pomimo tego na niewielkiej przestrzeni nadal tłoczy się kilkadziesiąt camperów . Jak widać amatorów tego dzikiego przylądka jest wielu.
Na początku miejsce było zamknięte na komunikację , jednak gdy wiatr przewiał mnie , miejsce nie tylko stało się bardzo przyjazne , ale wręcz namawiało do osiedlenia .
Spacerowaliśmy więc nad zatoką oglądając tutejszą roślinność , pożywiając się gorzkimi dzikimi migdałami (ponoć niejadalne) i opuncjami . Zrywaliliśmy dziką lawendę i macierzankę . Podglądaliśmy mewy i cieszyliśmy się sobą razem z miejscem . Byliśmy jednym , przenikaliśmy się nawzajem. Wiatr przenikał nas , miałam wrażenie , że przechodzi z jednej strony ciała na drugą .
Gdy człowiek poddał się niemu , pozwolił przewiewać , zapomniał o przekonaniu, że silny wiatr może przewrócić, to nagle okazywało się , że iście pod silny wiatr może być bardzo lekkie . Sami nie wiedzieliśmy kiedy zeszły nam 3 godziny . Pojechaliśmy jeszcze do miasteczka zjeść w miejscowej piekarni najlepsze quiche na świecie , a potem do portu pochodzić po plaży i spróbować ostryg.
Lubię próbować nowych smaków , czasami mam wrażenie, że jestem wręcz na nie chciwa . Tutaj miałam wrażenie, że chciałam zaczerpnąć energii od zwierząt morza . Zamówiliśmy najmniejszy zestaw 3 małe ostrygi, trzy mule i trzy coś jeszcze . Wszystko świeżutkie surowe , do tego chlebek i lokalne winko .
Co do smaków ….. Ostrygi mi najmniej smakowały , ale i tak koneserem nie jestem . Popróbowałam , nacieszyłam się tym , ku przerażeniu Bartka , który na sam widok nie chciał spróbować . Śmiałam się , że gdyby to mięso miał np. na chlebku ładnie podane , to może by spróbował, a tutaj jakieś obrzydzenie.
Choć to obrzydzenie może czasem przydałoby się wszystkim , którzy jedzą mięso . Bo ilu tak naprawdę z mięsożerców jest w stanie zabić zwierzę , wybebeszyć , zobaczyć co tak naprawdę się je ….??? Ilu jest w stanie oglądnąć film o dzisiejszych fermach kur , świni, w międzyczasie zajadając mięso …..???
Podejrzewam , że gdyby miejsca gdzie hoduje się zwierzęta były ze szkła, 80% populacji przeszła by na wegetarianizm . A czemu …..??? Poszukajcie filmików na YouTube .
Pożegnaliśmy się z Leucate , podziękowaliśmy za cudowną gościnę i podążyliśmy w kierunku Hiszpanii .
Dziękujemy Francji za jej miękkość , piękno , a przede wszystkim za ciepłe przyjęcie , czuliśmy się tutaj jak długo oczekiwani goście .
No właśnie w liceum uczyłam się francuskiego i całkiem dobrze po nim mówiłam , a był to mój pierwszy pobyt we Francji (kiedyś jadąc autobusem do Anglii przejeżdżałam przez Francję nocą ) , długo czekałyśmy na spotkanie , ale wypadło bardzo sympatycznie . Choć języka trzeba się praktycznie uczyć na nowo.
Do zobaczenia ……
Przy pełni przez Włochy
Włochy 18 września 2013 r. Przy pełni przez Włochy
I jechalismy przez piękne Alpy , przy prawie bezchmurnym niebie , drogę oświetlał nam księżyc . Nocą zjazd z przełęczy Brennera okazał się się bardzo malowniczy , wąska alpejska dolina prowadzi kilkadziesiąt kilometrów w dół niemal do Werony . Jest to jedna z najbardziej malowniczych górkich autostrad , uroku dodawal księżyc oraz bardzo licznie oświetlone zameczki usytuowane na stokach ostrych alpejskich szczytów .
Włochy bardzo nas ukoiły, rozluźniły dały swobodę . Poczuliśmy , że wydostaliśmy się z jakiś kajdan .
Każdy kraj ma jakąś swoją określona energetykę , swoje wady i zalety , dobre i złe strony . Są takie w których czujemy się lepiej i takie w których czujemy gorzej . Te w których czujemy się gorzej i mamy jeszcze do tego jakieś emocje pokazują nam , że mamy sporo do pracy w tym temacie . I fajnie napisać sobie co nam się nie podoba w danym kraju .
Powiem szczerze , że sama mam problem z Niemcami , z Austrią do tej pory nie było problemów teraz zobaczyłam o co w jakieś części chodzi . Było to dla mnie bardzo odkrywcze . Związane to było z postrzeganiem siebie . Niemcy lansują się na kraj super , najlepszy i ja mimo, ze wydawało mi się , że już kiedyś to odpuściłam , też tak chciałam . Chciałam być naj , naj, naj często nie pokazując się prawdziwym . Może nie kłamiąc , ale …..zapominając o pewnych rzeczach lub je zakopując często nawet nie dla siebie , ale dla tego aby inni ich nie zobaczyli i o nich się nie dowiedzieli . Pokazując to naj jeszcze w sztywnych ramach . Tego , że tak trzeba , tak należy .
Dzięki Niemcy, że dzięki Wam mogłam to zobaczyć i zdecydować , że z tego rezygnuję , teraz mam nadzieję, że będziemy neutralni wobec siebie .
Granicę w Francją postanowiliśmy przekroczyć na przełęczy colle di Tenda.
Zjechaliśmy wcześniej z autostrady by podążyć lokalnymi drogami około 100 km, jechaliśmy przez tereny winiarskie Asti, Alba , Cinzano .
Miasta , miasteczka . Na początku było to bardzo fajne podglądać życie ludzi . Jednak gdy jedzie się tak parę godzin , bo miasto graniczy z miasteczkiem, a w mieście jest pare czy parenaście rond to człowiek zaczyna się męczyć. . Jednak przełęcz wynagrodziła, widoki piękne , a tunel – stary jedno pasmowy ,
są światła.
Gdy robi się zielone wjeżdżamy w tunel i po drugie stronie mówimy
– Ohhh jak tu pięknie ,
wjeżdżamy do Francji w królestwo Alp nadmorskich.
Zjeżdżamy przez piękne miasteczko , podziwiając po drodze wąską dziką dolinę . Zastanawiając się kto i po co wybudował tu miasteczko i linię kolejową . Jakie złoża tu były , komu się opłacało , aby inwestować ? (oczywiście nie mamy przewodnika ) . Idzie wyobraźnia , jak kiedyś ludzie transportowali tu określone złoża , jeździli wąską dróżką i pracowali w pocie czoła .
W dolinie wiła się rzeczka , obecnie na niej są hydroelektrownie , a co kiedyś …? czy ją wykorzystywano ? Jak ? Ciekawe .
Nagle porywa nas wąska droga w bok , wjeżdżamy w nią – serpentyny o 180 stopni , droga wąska . Wszystko tak niewiarygodne , a do tego majestatyczne ostre , bardzo niedostępne Alpy . Robi to niesamowite wrażenie . Niesamowicie na tej drodze również wygląda przejście graniczne .
Jest to najfajniejsza granica jaką kiedykolwiek przekraczaliśmy, taka granica między zakrętami .
Podziwiamy widoki . Jednak czas jechać w dół do Francji . Przywitać się z morzem , lazurowym wybrzeżem . Dziękujemy za cudowną gościnę i Włochom i Alpom nadmorskim włoskim i francuskim – na nas czas .
Austryjacka przygoda
17 września 2013 Austryjacka przygoda
I zatrzymaliśmy się na obiad koło Salzburga w pięknym miejscu nad jeziorkiem .
Zjedliśmy, wypiliśmy i gdy chcieliśmy odjechać okazało się, że nie ma prądu w samochodzie . Przekręca się kluczyć, ale nie ma prądu .
Ciekawe ….
To chyba przyczyna wczorajszego jarzenia
Dzwonimy do mechanika
Okazuje się , że najlepiej spiąć samochód kabelkami i zapalić .
Gdy Bartek zaczyna to robić , odkręcając plastiki od stacyjki , prąd się pojawia .
Najprawdopodobniej padła kostka przy stacyjce .
Patrzymy w internet
Jest serwis Landrover-a w Salzburgu . Nic nie szkodzi podjechać .
Oczywiście serwis jest bardzo nowoczesny , więc część mogą sprowadzić z Anglii i będzie za parę dni, inny mechanik może nas przyjąć dopiero jutro bo przecież już dochodzi 17 i czas kończyć pracę .
Patrzymy na to wszystko – ulewny deszcz który nie chce przestać padać , samochód , który nie chce jeździć, coś nie gra . Trzeba się stąd ewakuować ….Na początku podróży myśleliśmy o Szwajcarii , jednak teraz w ogóle energia nie idzie w tamtą stronę . Wybieramy więc Włochy . Decyzja podjęta kierunek obrany i słońce zaczyna świecić . Taki znak wszechświata , że decyzja dobra.
Nie warto kręcić się w kółko w Austrii , gdzie coś nie idzie , coś trzyma …..
Czy nasze ograniczenia, czy po prostu nie jesteśmy tutaj mile widziani ,
W każdym razie ogonek pod siebie i znikamy .
Można się zastanawiać co tańsze co droższe , jednak często w ogólnym rozrachunku tańsze opcje okazują się dużo droższe , gdy je robimy na siłę , a nie za energią .
Bo przypuśćmy , że upieralibyśmy się przy jakiejś drodze wynikającej z naszych pragnień , a nie zgodnej z drogą naszej duszy , wtedy samochód mógłby się psuć , wydawalibyśmy na mechaników , tracili czas . A gdy idziemy za energią płacimy za to co faktycznie nam potrzeba .
Austria nam dała lekcje , lekcję powiedzenia do widzenia, gdy na coś nie idzie energia . W podróży nam to dobrze wychodzi. A w życiu?
A Wam jak to idzie ….???
Druga rzeczą , którą obserwuję w podróży , to wydawanie pieniędzy , gdy nie idzie energia wydajemy na rzeczy drogie i niezbyt dobre jakościowo . Obleśna droga, kawa, jedzenie .
Gdy idziemy za energią w najgorszym wypadku dostajemy rzeczy marnej jakości, ale bardzo tanie.
Z ulgą pożegnaliśmy Austrię na przełęczy Brennera i przy prawie pełni ruszyliśmy autostradami przez Włochy . Ciekawe czy zawitamy do Austrii w drodze powrotnej ….???
Byłabym niesprawiedliwa gdybym nie napisała, że wielką frajdę robił mi widok śniegu na czubkach Alp , były prawie przypruszone świeżą warstwą śniegu , wygladały uroczo w swoich białych czapeczkach . Śnieg ma dla mnie i nas jakąś magię .
Dziękujemy , dziękujemy za biezpieczny przejazd i cudowny pierwszy śnieg .
Czas w drogę – podróży ciąg dalszy
16 września 2013 Czas w drogę – podróży ciąg dalszy
I ruszyliśmy w kolejną podróż . Tym razem do Afryki – do Maroka.
Skąd wziął się pomysł na podróż ….???
Jakieś 2 tygodnie temu zadzwoniła koleżanka i powiedziała , że dostała z pracy apartament w Maladze w Hiszpanii z 3 sypialniami i bardzo nas zaprasza.
Asia mieszka na co dzień w Norwegii i ostatnio bardzo rzadko się widujemy , a fajnie pobyć z kimś razem na wakacjach . Więc zaczęliśmy szukać samolotu , już nie było tanich biletów . Jakoś tak nie chciało nam się wydać kilku tysięcy za tydzień .
A jakaś siła ciągnęła i do Asi i do Hiszpanii , która przez nią nas zaprosiła .
Mi po powrocie z Syberii tęskno było za takim powłóczeniem się landrynką , landrynce tęskno za podróżami z nami , a Bartek zawsze marzył o pustyniach w Afryce .
I tym to sposobem pojawił się pomysł Maroka , bo przecież z Malagi to już kamieniem rzucić do Maroka .
Decyzja podjęta bardzo spontanicznie , niecały tydzień przed wyjazdem , spowodowała duże zamieszanie i napięcie pewnych obowiązków . Nie tylko trzeba było pozałatwiać stare sprawy , nagle jakaś tajemnicza siła ruszyła tez sprawy smrodowe (to najbardziej mnie absorbowało) , to jeszcze przygotować auto , dowiedzieć się czegoś więcej o Maroku , jeździe po nim .
I zaczęły dziać się cuda , koleżanka która parę razy była landroverem w Maroku, poopowiadała o najciekawszych drogach , pożyczyła karnisty , trapy i nawet wysysacz do jadu żmij i skorpionów .
Znajomi przygotowali nas od strony Hiszpańskiej .
Jedno na co kompletnie nie szła energia , to nawigacja . Bo może nam nie uwierzycie , nie mamy nawigacji , jeździmy z atlasem w skali 1: 4 000 000. jak się gubimy uważamy , że tak ma być . Prawdę powiedziawszy zazwyczaj wtedy wszechświat ma jakieś ciekawe niespodzianki dla nas lub lekcje . W wyjątkowych sytuacjach piszemy SMS-a do kolegi z prośba o informacje , co gdzie . Łukasz to nasze centrum informacji kryzysowej . Dzięki wielkie .
Tutaj jednak stwierdziliśmy – Maroko pustynia , jak pobłądzimy fajnie jakbyśmy stamtąd wyjechali . Studia nad nawigacją były szybkie i zakończyły się niepowodzeniem , bo albo była za droga , albo jak czytaliśmy na forach mogła nie wytrzymać wstrząsów na wertepach , albo nie da się wgrać mapy Maroka lub jej nie ma .
W każdym razie jest to temat na głębsze studia , a teraz więcej czasu nie mogliśmy na to poświęcić .
Myślimy , że wszechświat o nas zadba na pustyni .
Zostawiając Szkłudusie jeszcze z dwójką kociąt (szukają nowych domków) , ruszyliśmy w kierunku Bratysławy (na Słowację kupiliśmy kiedyś roczną winietkę ) , koło Tręcina , zaczęło strasznie lać i wtedy kontrolka ładowania akumulatora zaczęła się jarzyć .
– Ciekawe dlaczego – zaczęliśmy się zastanawiać ….???
Jesteśmy blisko od domu , więc warto się temu bliżej przyjrzeć . SMS do naszego Mechanika po radę .
Mechanik odpowiada , aby zbadać poziom ładowania akumulatora .
My jednak nie mamy woltomierza .
Godzina 22 , gdzie go kupić ???
Całodobowe Tesco , pada pomysł .
I Opatrzność dbając o nas , kieruje nas do całodobowego Tesco , gdzie znajdujemy i woltomierz i papier ścierny do przeczyszczenia klem .
Pomiary pokazują, że wszystko ok .
To takie testy wszechświata , sprawdzian naszej siły do podróżowania , a równocześnie odwiązanie się od tego co za nami , pokazanie nam , jak ważne jest umiejętne gospodarowanie energią – a tutaj coś w nas szwankuje.
Rano kontrolka zapomniała o jarzeniu , pomiary pokazały , że wszystko w porządku .
Ruszyliśmy więc dalej przez Austrię (kupiliśmy winietę na 10 dni 8,30 euro), w strugach deszczu i przedniego wiatru . Takie oczyszczenie nas i landrynki przed tym co nowe , zmycie niepotrzebnego balastu .