o podróży do Maroka 2013

now browsing by category

 

Czas zmagania – góry Rif

Góry Rif – czas zmagania 3/5 październik

1

Nasze miejsce noclegowe okazało się istną oazą spokoju w tych bardzo nieprzyjaznych górach .

Jeszcze o tym nie wiedzieliśmy , uświadomiła nam to dopiero wycieczka na pobliskie atrakcje turystyczne . Znajdowały się one ok. 3 km od naszego kempingu .

3

Po drodze dostaliśmy od miejscowej góralki granata (owoc) zjedliśmy pyszną zupę, wypiliśmy super kawę , kupiłam miejscowy kapelusik . I wszystko wydawałoby się super . Do momentu gdy zaczęliśmy wchodzić w górskie doliny czy góry .

4

Mieliśmy wrażenie , że jakaś dziwna energia , dopada nas . Zamiast dawać nam odpoczynek – wysysa. Sami zaczęliśmy się kłócić nie wiadomo o co , zachowywać nieracjonalnie .

Co tu jest w tych górach ….??? Co się tutaj działo ?

Dlaczego energia jest taka ??? zaczęły padać pytania.

6

Zmęczeni słońcem , wycieczką, wyssani przez miejscowe duchy, po 3 godzinnej wycieczce po górach , wracaliśmy na kemping . Na szczęście nasza opatrzność czuwała nad nami i zostaliśmy podwiezieni przez mieszkającego we Francji Marokańczyka .

Dziękujemy drodze za gościnę , a górą za lekcje obserwowania siebie .

7

Gdy na drugi dzień zjeżdżaliśmy z gór, postanowiliśmy odwiedzić niedalekie miasteczko Chefchaouen , polecane zresztą przez wczorajszego marokańskiego Francuza .

8

I …..

Miasteczko wzrokowo piękne , jednak energia znowu podobna jak w górach, do zmagania z siłami dla wielu niewidzialnymi , doszło jeszcze zmaganie z ludźmi . Ludzie którzy do tej pory byli sympatyczni , pełni godności tutaj okazali się bardzo oszukańczy i tej godności wobec siebie i innych pozbawieni.

9

Fakt że w miasteczku było sporo turystów .

Wszyscy chcieli nas oszukać , coś wyrwać dla siebie . Uzgadniane ceny leciały w górę , zamawialiśmy chleb do zupy (zresztą bardzo niesmacznej) – kasowano nas jak za śniadanie .

10

Jakaś iluzja antygościnnosci . Jedynym plusem był internet . Można było dać na bloga kolejne części i zobaczyć coś co powoduje, że tak ciężko czujemy się w tych miejscach , że gubimy swoje boskie prowadzenie .

12

Okazało się, że mieszkańcy wiosek słynęli z krwawych wendet, które spowodowały drastyczne zmniejszenie się ich populacji. Niechlubnej opinii nie pomagają rozległe plantacje marihuany i ich nachalni sprzedawcy.

 

Czy w takim miejscu można odpoczywać ……????

Może ….. gdy skorzysta się z usług jednego z handlarzy .

My jednak nie mieliśmy na to ochoty .

 

Tak więc gdy przy kasowaniu próbowano od nas wziąć wyższą cenę niż uzgodniliśmy , wychodziliśmy ze sklepu .

Z ulgą opuściliśmy miasto ……

Jednak nasze zmaganie się nie skończyło ……

13

Zaczęło się zmaganie z drogą , upałem , miastami przejeżdżanymi po drodze . Jechaliśmy przez tereny rolnicze z pięknym czarnoziemem.

14

Na początku chcieliśmy odwiedzić Fez , jednak po doświadczeniu w Chefchaouen i radzie naszego kolegi, że jak typowi Polacy tylko narzekamy – postanowiliśmy pójść swoją drogą i zrezygnować z narzekania na oszukujących turystów marokańczyków. Jechać po swojemu, zapominając co inni nam polecali .

I tak trafiliśmy do knajpki na stacji benzynowej gdzie podano nam super herbatkę , chlebek i sałatkę . Odpoczęliśmy , nabraliśmy sił . Z nową energią ruszyliśmy dalej na południe .

Marokańczycy z turystycznych miast!!!!

Co macie do przerobienia w tym wcieleniu –  że aby żyć musicie oszukiwać !!!!!

My jak ktoś próbuje nas oszukać niezależnie w jakim zakresie (nie tylko materialnym) odczuwamy to jak wyrywanie kawałka nas . Na to się nie godzimy . Niezależnie jaka jest kultura w danym kraju , osoby które czują procesy energetyczne wiedzą o co chodzi.

15

A podróż dla nas to normalne życie , w którym jest różnie . I taką podróż chcemy pokazywać, bez tworzenia idylli tylko szczęśliwych wakacji .

16

Tak naprawdę , te 1,5 dnia dało nam w kość . Chyba w tym czasie wolelibyśmy być nawet w bardzo niechcianej i problemowej pracy .

I po całym dniu , a nawet 1, 5 dnia zmagania, znaleźliśmy się Azrou gdzie zaparkowaliśmy na pokładzie Emiratesa .

17

 

 

 

Marokański początek

Marokański początek 2 październik 2013

1

Rano po śniadaniu razem z naszymi gospodarzami ruszyliśmy w kierunku Maroka . Im bliżej zbliżaliśmy się do granicy , tym bardziej świat europejski zmieniał się na arabski .

2

Na granicy lekki chaos , który może wywołać szok u przeciętnego europejczyka . Wiele osób chce pomóc nam wypełnić formalności . Nasz gospodarz wybiera jednego (komunikują się po hiszpańsku- dając mu potem 1-2 euro) . Mężczyzna wypełnia za nas dokumenty na samochód i kieruje do samego końca informując co nam jest potrzebne i gdzie mamy jechać . Reszta natomiast nie interesuje się już nami . Bardzo fajne jest to, że opieka jest do samego końca z pełnym szacunkiem . U nas są agencje załatwiające formalności , tutaj poszczególni ludzie . U nas manipulacyjny marketing, reklama , tutaj poszczególny człowiek .

3

4

6

Szybko i sprawnie znaleźliśmy się w Maroku . Podążyliśmy za naszymi gospodarzami w kierunku nadmorskiego portu .

Po drodze zatankowaliśmy do pełna , gdyż benzyna jest tutaj tańsza niż w Hiszpanii . Diesel 9 DH czyli 3,6 zł. (1 Dh = ok 0,40 gr)

7

Nasi gospodarze to takie anioły, przeprowadzające nas przez zmiany energetyczne . Tak , tak, jak już pisaliśmy każdy kraj ma swoją energetykę . Energia Hiszpanii i Maroka , bardzo się różni , a granica sama w sobie ściąga , kumulację energii zmian . Często jest się pogubionym co robić , jak się zachować gdzie coś znaleźć co powoduje jakieś drobne emocje .

8

Teraz jesteśmy od nich wolni , gdyż mamy swoich przewodników, aniołów którzy dbają o nas i pokazują co gdzie trzeba . Naszym jedynym zadaniem to się im poddać .

Może warto to przenieść na co dzień do życia i podąrzyć za naszymi przewodnikami , aniołami bez kontroli i wątpliwości .

Pierwszy posiłek w Maroku i ostatni z naszymi gospodarzami (Luis ma wieczorem lekcje w szkole i muszą wracać ) zupa ze strączkowych , sardynki i marokański chlebek . My zadowalamy się zupą , która jest wegetariańska . Bardzo dobra .

9

Pożegnawszy naszych cudownych aniołów już sami kierujemy się na południe .

Odwiedzamy targ w mieście i po drodze trafiamy sur , czyli targ na który zjeżdżają ludzie z okolic , gdzie można kupić praktycznie wszystko – oczywiście z chińskim badziewiem włącznie.

10

Podziwiamy koloryt ubrań ludzi , oglądamy oferowane produkty , pijemy słynną marokańską herbatę z dużą ilością mięty i cukru i ……

Fascynuje nas bogactwo warzyw i owoców , którego nie ma w sąsiedniej Hiszpanii. Tak owoce i warzywa są dla biedaków, bogaci mają mięso . Taki jest schemat w Polsce , on również obowiązuje w Hiszpanii. Tylko do czego on prowadzi …..???? Czy do zdrowia ….???

11

Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni ludźmi . Nikt nas nie nagabywa , nie klei się . Niektórzy zachęcają do zakupów u siebie , ale tak normalnie jak u nas .

Językiem podstawowym jest tutaj arabski , ale wiele osób mówi po francusku (uczyłam się w szkole i nawet szło mi to nieźle , czas sobie przypominać ) .

12

Czujemy się tutaj jak na razie bardzo dobrze , no może z jednym wyjątkiem ciepła .

Na nocleg zaprasza nas park Narodowy Talassemtanf

13

Zjazd z drogi głównej do Chefchaouen , w lewo ok 10-15 km w głąb doliny . Zrobiono tutaj park, gdyż są piękne kaniony, z płynąca górką rzeką (to jest rzadkość ) . Na nocleg zaprasza nas kemping , może nie do końca nazwany . Taka baza z namiotami infrastrukturą , nad rzeczką . Jesteśmy tutaj jedynymi gośćmi (cena 20 DH = 8 zł za 2 osoby ) . Właścieciele cieszą się , że przyjechaliśmy do nich po sezonie .

14

Miejsce jak w europejskich górach . Nawet zaplecze bardzo ładne i zadbane . Namioty do spania, stoliczki do siedzenia , huśtawki do huśtania, WC i rzeczka do mycia. Rano budzą nas dumne pawie etatowo zatrudnione do bawienia turystów , konkurujące z kotami o jedzenie.

15

16

18

19

20

Cisza , spokój , zapach sosny , szum wodospadów . Czy na pewno jesteśmy w oriencie ???

W cieniu sosny piszemy ten post .

Dziękujemy miejscu za cudowny pierwszy nocleg w Maroku. Polecamy to miejsce .

A nam tak się spodobało, że zostaliśmy tam na drugą noc

22

23

24

2526

Z wizytą w hiszpańkiej szkole

W wizytą w szkole 1 października 2013

1

Nasi gospodarze servasowscy okazali się super ludźmi . Otwartymi, gościnnymi .

Luis nasz gospodarz jest nauczycielem angielskiego w szkole wieczorowej i wpadł na pomysł , aby zabrać nas na lekcje . Chciał pokazać , że język angielski nie musi być perfekcyjny , aby się komunikować , podróżować. Pokazać młodzieży inne podejście do życia , świata . Otworzyć ich horyzonty .

2

Poszliśmy więc prowadzić dwie lekcje . Jedną z młodymi inżynierami , drugą z ceramiczkami (w klasie był jeden mężczyzna) .

Opowiadaliśmy o nas , o tym, że warto iść za głosem swojego serca . Żyć swoim życiem. Pokazywaliśmy zdjęcia z polskiej zimy i z naszych zimowych podróży .

Zimowych dlatego , że w tym miejscu świata, zima jest bardzo niepopularna . Najniższa temperatura w Ceucie to + 7 stopni .

Poziom angielskiego bardzo niski (jak zresztą w całej Hiszpanii) , więc to co mówiłam nasz gospodarz tłumaczył na hiszpański . Często do rozmowy włączał się Bartek (nie mówi po angielsku) i były 3 języki , polski, angielski, hiszpański .

4

Chłopaki z ciekawością słuchali o podróżach , próbowali zadawać po angielsku pytania , interesowali się skąd wziąć pieniądze na podróże .

Dziewczyny natomiast reagowały bardzo emocjonalnie na każdą rzecz której nie znały wcześniej , więc lekcja u nich była w wielkim gwarze . Zakończyła się tańcem jednej z dziewczyn przy śpiewie reszty .

3

Bardzo ciekawe doświadczenie . Pokazujące kawałek normalnego życia . Poznaliśmy również nauczycieli – tutaj też nikt łącznie z dyrektorem nie mówił po angielsku .

Dziękujemy wszechświatowi , naszemu gospodarzowi za to cudowne szkolne doświadczenie.

5

Hiszpańska Afryka

Hiszpańska Afryka Ceuta 30 wrzesień / 2 październik

10

I wreszcie popłynęliśmy do Afryki , na razie hiszpańskiej . Ceuta , tak samo jak Tangir jest nazywana bramą Europy i należy do Hiszpani.

Jest to nasz pierwszy pobyt w Afryce , wcześniej jakoś nas nie zapraszała . Nawet jak pojechaliśmy do Egiptu na Synaj , to okazało się się Synaj należy do Azji ……

Zobaczymy jak nas przyjmie .

11

Płynęliśmy z Algenciras. Pływa stamtąd około 5 operatorów . Ceny u wszystkich podobne 155-159 euro w jedną stronę za 2 osoby i samochód.

Czemu wybralismy Ceutę , a nie Tangir ???

W Ceucie jest gospodarz servasowski (www.servas.pl) , a spotkania z ludźmi są dla bardzo cenne.

Sama Ceuta okazała się dość sympatycznym dla nas miastem . Takie europejskie miasto z nutą orientu. Afryki tutaj nie czuć, a może naszego wyobrażenia o niej .

13

Z uwagi na fakt , że mamy troszke załadowane autko , a parkingów strzeżonych (takich dla wysokich aut) nie ma . Postanawiamy spać w samochodzie , a nie u naszego hosta . Na nocleg wybieramy miejsce na wzgórzu koło kościoła Świętego Antoniego, skąd wraz z landrynką patrzymy na niedaleką Europę .

14

15

Największą atrakcją Ceuty, oczywiście dla nas, jest kompleks basenów z pięknymi zabudowaniami i roślinnością, jak w ogrodzie botanicznym .

Niestety kąpać w basenach się nie wolno , bo sezon się wczoraj skończył (mimo 30 stopni upału) , ale można je oglądnąć (gratis) i posiedzieć w cieniu drzew , przygladając się obsłudze robiącej tutaj porządki .

16

17

18

19

20

Jest jednak za to pewna cena , zgromadzenie w jednym miejscu różnych gatunków palm i innych roślin , nie zawsze będących rdzennymi z tego rejonu i późniejsza chęć utrzymania ich wszystkich w dobrej kondycji jako cennych egzemplarzy botanicznych , powoduje konieczność wkroczenia w świat chemii. I tak gdy rano gdy odwiedziliśmy ten rajski zakątek miasta, jeden z pracowników właśnie kończył oprysk środkami chemicznymi przeciwko szkodnikom – na co najmniej połowie terenu utrzymywał się nam znajomy zapach pestycydu .Ale czy warto się tym przejmować ….???

21

22

23

24

25

W miastach oddychamy zatrutym powietrzem , pijemy zanieczyszczoną wodę , jemy zafaszerowane chemią jedzenie …. czy ten dodatek pestycydu coś zmienia . Wielu powie , że nie …..

Niech zatem będą konsekwentni i nie przejmują się również swoimi chorobami …..

27

Taka oaza spokoju zieleni w centrum zatłoczonego miasta .

29

30

32

35

W lesie Harrego Pottera

W korkowym gaju 29 września 2013

Park Narodowy Los Arcornocales

3

Opuściliśmy nasz rajski zakonny ogród i udaliśmy się , stęsknioną terenowej jazdy landrynką , w kierunku gór .

Droga wiła się wśród pagórkowato ukształtowanej doliny praktycznie od sanktuarium do Los Barros – krótka , a jakże malownicza . Może zając bardzo dużo czasu …….. Mijaliśmy rozłożyste krzewy , wielkie opuncje , rozsiane wśród mocno kamienistego terenu .

1

Przy tabliczce park naturalny w krajobraz wplotły się ciekawe drzewa o grubej , spękanej korze. Było ich coraz więcej . Tam gdzie tworzyły zagajniki , zauważyliśmy nacięcia na korze i wyraźny fragment na pniach , gdzie ktoś „obdarł je ze skóry” . Skojarzenie było jedno to przecież dęby korkowe . Ile już razy wyciągaliśmy te „skórki” z butelek . Teraz mogliśmy je podziwiać w naturze , lasy z nich zbudowane rozciągały się na wielkiej przestrzeni , niemal od dna dolin po dość wysokie partie gór .

2

Ponoć kora drzewa korkowego odrasta i można ją bez większych konsekwencji obcinać . Jednak drzewa nie są tym zachwycone . One może by i pozwoliły na ścięcie ich kory , gdyby to zrobiono z szacunkiem i ich zgodą . Jednak takie wyrywanie na siłę bardzo im się nie podoba . Czy nam podobałoby się , jakby przymusowo skracano nam włosy , bo przecież nam kiedyś ……… odrosną . Przyroda tak samo czuje jak my , pamiętajcie o tym.

4

5

Sami też odłamaliśmy sobie po kawałeczku , z drzewa które poczęstowało nas swoją korą . Pozwoliło jej dotykać , cieszyć się nią i zabrać ze sobą .

Droga była malownicza i przebiegała przez góry , które były wykorzystywane tylko do wypasu zwierząt. Jedynym niewątpliwie mankamentem tej pięknej górskiej drogi , są płoty z siatki biegnące po obu stronach. Rozlokowane co kawałek tabliczki zaznajamiające o terenie prywatnym , nie napawają sympatią do ich właścicieli , jednak zapewne mają w sobie ewidentne ostrzeżenie , że " jesteś w świecie byków hodowanych na pokazy corridy" .

6

Tutejsze lasy , szczególnie te znajdujące się w dnach dolin, przy strumieniach , wyglądają niesamowicie magicznie . Mają w sobie grozę, tajemniczość , magię .

7

Chyba wszystkie filmy o strasznych lasach miały je za pierwowzór.

Są to drzewa o potężnych pniach średnicy 50-80 cm rozgałęziające się w wiele nagich konarów , sięgających do szczytu przestrzeni lasu .

9

10

11

13

Taka budowa drzew wywołuje efekt, dla patrzącego od dołu człowieka , plątaniny nagich gałęzi i konarów w dolnej partii lasu , z nagłym wybuchem zieleni na czubkach koron, wiele metrów nad ziemią . Potężne drzewa robią ogromne wrażenie , rosnąc wśród olbrzymich głazów zalegających łożysko strumienia lub w jesiennie przebarwiających się paprociach . Świat magii , tajemniczości , ale i radości wspólnego spotkania człowieka i przyrody .

14

15

16

17

18

Polecamy to miejsce , jednak właściciele niskich i zadbanych osobówek muszą przemyśleć wjazd na tę dziurawą szutrówkę . Droga piękna i ciekawa i tak niedaleko od modnych kurortów .

19

20

21

Piękne, tajemnicze lasy , my i wieczór – czas noclegu . Przecież tutaj to idealne miejcie na nocleg , tylko które …? Wiele zaprasza , my jednak grzecznie dziękujemy i jedziemy dalej. Nagle pojawiają się olbrzymie głazy , a na niebie orły . Wiemy, że tutaj Wielki Duch zaprosił nas abyśmy spędzili noc . Miejsce połączenia tego co ziemskie z tym co niebiańskie . Ziemi , powietrza .

23

Utwierdzenie we własnej drodze , drodze swojego serca .

Zapada noc , rusza się wiatr , pada deszcz a my w ciepłym łóżeczku piszemy te słowa energią pióra orła namaczanej w solidnym kamieniu .

Lekkość mająca kamienną siłę !!!

24

Źle śpimy tutaj w Hiszpanii , jakieś ciężkie energie nasz dopadają . Energia miejsca ziemi jest tutaj trudna , tyle wojen , zabijania . Ze starego zabijania zostały teraz corridy, czyli cieszenie się z tego , że ktoś kogoś zabije i jeszcze bawi się tym zabijaniem . Taki urok tego kraju.

Rankiem powitała nas piękna tęcza i ze dwadzieścia orłów krążących koło nas .

33

Cuda , cuda wszechświata . Taki poranny prezent . Potem również farmerzy przeprowadzali byki z jednego pastwiska na drugie . Fajnie z okna samochodu obserwować te zwierzęta , jeszcze w dużym stadzie . Kłócące się między sobą , na razie szczęśliwe . Nie mające świadomości , że żyją tylko po to, aby zginąć , zostać zabite dla zabawy (przy okazji dla mięsa) .

35

Górska droga się skończyła ,

Dziękujemy jej bardzo za cuda . Ok 30-40 km jechaliśmy prawie 20 godzin . Cuda , cuda wszechświata .

A my chcąc zakosztować hiszpańskiego miasteczka, zjechaliśmy do Los Barros . Miasteczko powitało nas hiszpańskim gwarem, którego wcześniej nie znaliśmy z kurortów . Miało się wrażenie , że całe miasteczko chyba siedziało w knajpkach i jadło śniadanie , w postaci bagietki z sosem pomidorowym i kawy . My też poddaliśmy się tej tradycji .

36

Niestety miasteczko miało i dla nas niemiłą niespodziankę , w postaci mandatu za złe parkowanie . Stanęliśmy wzdłuż żółtej linii,wzdłuż której nie wolno stawać , o czym nie wiedzieliśmy i inności której nie zauważyliśmy (uwaga nie ma znaków zakazu zatrzymywania się ) . To tak jakby wszechświat nam chciał pokazać, że często stoimy nie tam gdzie trzeba , gdzie nakazuje schemat i za to czasem jesteśmy karani . A może za to, że byliśmy inni – karali nas nasi rodzice .

Nie może , a na pewno ………..

A jak było u Was? ???

37