kuchnie świata

now browsing by category

 

Arkaim, Ural, gdzie niebo spotyka się z ziemią


Arkaim – Ural – gdzie niebo spotyka się z ziemią 26-28 czerwca 2015

 

 

 

 

Arkaim wśród stepów niedaleko granicy z Kazachstanem, do Czelabińska stolicy rejony tylko 400 km. Uznawane, za największe miejsce mocy na Uralu. Najważniejszym świętem tego miejsca jest letnie przesilenie, na którym w niektórych latach było i 30000 ludzi.

Sam wjazd jak zwykle budzący wiele kontrowersji, stragany z pamiątkami i jakiś rosyjski chaos. Fakt… wielu mówi, że miejsce komercyjne ….

Większość odwiedzających jak na razie przyjeżdża tutaj za energią, chcąc doświadczyć miejsca. Jak powiedział nasz znajomy mający tutaj stragan :

– 5% to szamani i ludzie pracujący z energią

– 20% to Ci co czują to miejsce, energie bardzo dobrze

– 40-50% to ci co chcą coś czuć

reszta to turyści.

Mówi się, że duchowy świat zrodzi się w na wschodzie,  i z tamtą śpię rozprzestrzeni, po tym co tutaj widzimy przestaje nas to dziwić.  Daje wręcz światełko nadziei wszystkim którzy tej przemiany świata oczekują. Teraz w zwykły weekend było około 2000 ludzi, z których spora część przyjechała by pracować nad sobą uczestnicząc w różnych warsztatach.

 

 

 

A straganów jest ok. 20-30, z kamieniami, ciuchami, książkami, do tego łagier gdzie można się rozbić z namiotem , czy wykupić miejsce w wagonczyku, hotelu. Jest muzeum gdzie można  wykupić wycieczkę do miejsc gdzie żył człowiek 6000 lat temu. Warunki dostosowane bardziej do tzw. „dzikiego człowieka” niż „miejskiej paniusi” .

Strona Arkaim http://www.arkaim-center.ru/

 

 

 

Czuję, że miejsce jest silne, dlatego powoli witamy się z nim, najpierw obchodząc tutejsze stragany z pamiątkami, kamieniami i jedzeniem. Można zjeść świeże pierożki (bułeczki drożdżowe z piekarnika lub z oleju z ziemniakami, serem, szczawiem, jabłkami, mięsem), napić się kumysu (fermentowanego mleka klaczy) i jakieś inne miejscowe specjały.

Miejsce od początku robi się bardzo gościnne, młodzież zaprasza nas na herbatkę z ziół, a handlujący mężczyźni na kawę.

Jeden z nich stawia nam runy.

Pokazują one, że mnie blokuje przeszłość, z której czegoś nie mogę odpuścić, a Bartka trzymają napięcia umysłu, które kiedyś stanowiły obronę, a teraz mogą być niebezpieczne.

To takie ustalenie intencji pobytu tutaj.

 

Uwalniam się od blokującej mnie przeszłości

 

Pozbywam się wszelkich napięć, które nie pozwalają mi  iść dalej.

 

Pozwalam sobie kroczyć własną drogą, drogą światła z lekkością.

 

Oswoiwszy to miejsce powoli zmierzamy w kierunku góry, a bardziej "pagórka pokajania". Na samej górze zrobiono spiralę, chodzimy po niej najpierw w stronę przeciwną do ruchów wskazówek zegara, a po dojściu do środka wychodzimy w stronę zgodną z ruchem wskazówek zegara, wybaczając wszystkim zło które nam wyrządzili i sami też prosimy o wybaczenie.

 

 

Energia silna, do głowy przychodzą obrazy z przeszłości, gdy inni wyrządzali nam krzywdy, pojawia się uczucie "nie wybaczę", "mam tego dość ", "mam Ciebie dość".

 

Otwieram się na zobaczenie i wybaczenie innym, oraz sobie wszelkich krzywd doznanych w życiu.

 

Z góry pokajania zmierzamy do góry Szamanki, gdzie również na spirali integrujemy się ze swoimi prośbami, marzeniami.

 

 

Pogoda jest specyficzna, rano jeszcze żar lał się z nieba i kąpaliśmy się w miejscowej rzeczce, a teraz wiatr swoim chłodem obmywa nas powodując, że czasami jest wręcz zimno.

Myśląc o tym co chcemy,  idziemy z wiatrem, a czasem pod wiatr po spirali – w oddali widać błyskawice, słychać burzę.

Cały wszechświat chce wesprzeć nas proces.  Nawet tęcza w całej swojej krasie nam to obwieszcza.

Pokazuje, że jesteśmy w odpowiednim miejscu,  czasie i korzystamy z całego wsparcia znanego nam świata.  

 

 

 

Na koniec  jeszcze wycieczka, a może kolejna pielgrzymka na "górę miłości ", gdzie również na spirali otwieramy się na miłość do siebie, siebie nawzajem, i na innych ludzi.

 

Gdzieś przelatują mi przez głowę myśli wstydu za swoje pozytywne uczucia miłości, współczucia, wsparcia dla innych. Obrazy miłości pozbawionej siły, ludzi którzy kierują się miłością, ale bez energii, miłością bez świadomości ……

 

Uwalniam się od wstydu za miłość, uwalniam się od przekonania, że miłość jest pozbawiona mocy.

 

Uwalniam się od przekonania, że miłość pozbawiona jest świadomości.

 

Świadoma miłość to największa moc ziemi, dlatego pozwalam sobie kochać świadomie.


 

Na drugi dzień z rana wykupiliśmy wycieczkę do miejsca zamieszkania ludzi sprzed tysięcy lat, zachowało się niewiele. Ludzie w tym grodzie żyli przez ok. 80-150 lat, zajmowali się wytopem miedzi, średnia długość życia to 25 lat.

Właśnie średnia wieku nas bardzo zastanowiła, dlaczego ani wcześniej ani później nie było tu żadnego grodu?

Silne miejsca mają to do siebie, że wzmacniają wszystko co mamy w sobie, każdą najdrobniejszą myśl, emocję, materializują to w naszym życiu.

Dlatego nie są dobre do mieszkania dla ludzi nie oświeconych.

 

 

 

 

Powiem szczerze, że wycieczka do grodu naszych przodków trochę nas  zmęczyła, a może całość energetycznych doznań Arkaima….? Tak że cały dzień spędziliśmy medytując , pogoda również wzmacniała ten stan ducha, było burzowo – co chwilę padało i pomiędzy tym robiła się strasznie napięta atmosfera.

Następowało potężne rozprężenie i cały wszechświat nam to obwieszczał.

Góry czy pagórki dawały nam kolejne lekcje, kolejne odpowiedzi na pytania, stąpaliśmy po spiralach boso, zmagając się czasem z bólem, życiem.

 

 

Czasem przeszkadzali inni – szczególnie „turyści”, nie mający szacunku do miejsca, krzyczący i dokazujący.

 

Gdy nie umiemy wybaczać, to nie chcemy brać odpowiedzialności za swoje życie, tylko non stop szukamy winnych w innych.

 

Po prostu gdy szukamy winnych, nie chcemy wziąć odpowiedzialności za swoje życie.

 

 

 

Turyści rozpraszali mnie strasznie.

Dlaczego tak się dzieje?  – zadałam pytanie na spirali życia.

W takich miejscach na odpowiedź nie czeka się długo….

– Bo uważasz za silniejsze, wartościowsze szybkość i głośność…..

Czyli, inaczej kto głośniejszy i szybszy  tym ma więcej mocy.

 

Odpuszczam przekonanie, że im kto szybszy to ma więcej mocy

 

Odpuszczam przekonanie, że im kto głośniejszy tym ma więcej mocy

 

 

 

Moc nie jest ma nic wspólnego z jej zewnętrznym wyrażaniem. Robienie wokół siebie szumu to tylko zwrócenie na siebie uwagi, która z prawdziwą mocą nie ma nic wspólnego.

 

 

Kolejne lekcje na spiralach, kolejne spotkania z cudownymi ludzi.

Z naszymi znajomymi  ze straganu wymieniliśmy się masażem misami. Nasz spokojny, powolny –  ich szybki, mocny, krótki rozbijający struktury.

 

 

 

 

Kultura wschodu i zachodu spotkała się w tym miejscu, niebo z ziemią. Dla nas na pewno, szczególnie po cudownym wieczorze którego opis będzie w kolejnym poście.

Miejsce wzrokowo urodziwe nie jest, po prostu step z pagórkami, ale to dobrze – bo fizycznie oczy nie mają się czym zająć i jest miejsce na otwarcie "trzeciego oka". Energegetycznie miejsce  jest bardzo piękne, błyszczące swoim światłem i dla tych co się na niego otworzą – otwartym kanałem w kosmos.

My byliśmy tylko na 3 górkach, wokoło jest jeszcze kilka silnych miejsc. Jednak aby je wszystkie na spokojnie przepuścić przez siebie, a nie tylko turystycznie zobaczyć – myślę, że trzeba ok. 10-14 dni.

Dziękujemy temu miejscu za gościnę, za piękny czas , za transformację, za spotkanych ludzi, za aurę (ponoć miesiąc nie było wcześniej deszczu), za ten czas w miejscu gdzie niebo spotyka się z ziemią, a może gdzie ziemia dotyka nieba i pozwala to robić ziemskim istotom.

 

 

 


 

Wiecej o Arkaim ze strony http://www.olabloga.pl/arkaim-uralski-stonehenge


 

Nie tak sławna, jak Stonehenge, ale nie mniej unikatowa i nawet bardziej skomplikowana twierdza-miasto została odkryta w 1987 roku na Południowym Uralu, w pobliżu Czelabińska.

Przed oddaniem do użytku zapory wodnej, wykonano i poddano analizie zdjęcia lotnicze doliny. Nagle, nieoczekiwanie dla wszystkich, odkryto jakieś tajemnicze kręgi. Dokładne badania tej budowli z IV-III wieku p.n.e. przez archeologów i astronomów wykazały, że jest to obserwatorium astronomiczne doskonałej klasy jakości, liczące sobie ok. 4800 lat. Współcześni astronomowie byli zaskoczeni różnorodnością przeznaczenia, złożonością i dokładnością wykonania „projektu”. Tym bardziej, że nie znaleziono żadnych śladów wcześniejszych i prostszych budowli.

Szczególnie godny uwagi jest fakt, że chociaż podobne obiekty były izolowane w przestrzeni, to wypełniały takie same funkcje i były zbudowane według podobnych zasad. Badania pozwalają stwierdzić, że cywilizacja, która stworzyła Arkaim, posiadała rozwiniętą metalurgię i kowalstwo (znaleziono piece hutnicze i narzędzia kowalskie), początki piśmiennictwa i miejskiego trybu życia oraz monumentalną architekturę. Przy okazji odkryto dziewięciopiętrową piramidę o podstawie 72 m i wysokości 10 m, ozdobioną na szczycie kopułą i „drzewem życia”.

Prehistoryczną uralską twierdzę nazywają „rosyjskim Stonehenge”. Pośród ruin ulic i budynków archeolodzy odkryli tam pozostałości wodociągu, pieców hutniczych, kopalni. A poza tym, według wielu świadków, to miejsce stanowi jedną z najsilniejszych stref anomalnych w Rosji.

Ciekawe, że to umocnione osiedle epoki brązu, zostało zbudowane z czterema wejściami zorientowanymi ściśle według stron świata, według z góry nakreślonego planu i z wielką dokładnością. Wszystkie okręgi mają wspólny środek, gdzie schodzą się linie promieniste. Cała pierścieniowa struktura jest ustawiona według gwiazd i przedstawia sobą model Wszechświata.

ZAGADKI NIEZWYKŁEJ TWIERDZY

Z mnóstwa odkrytych prawidłowości w konstrukcji tej budowli warto wymienić chociaż kilka:

  • Wykorzystanie w okręgu wewnętrznym, złożonym z 27 konstrukcji, zasady złotego podziału okręgu i jego części.

  • Wewnętrzny krąg był poświęcony Słońcu, a zewnętrzny – Księżycowi. Kąt nachylenia księżycowej orbity do płaszczyzny ekliptyki (wielkie koło na sferze niebieskiej, po którym w ciągu roku pozornie porusza się Słońce obserwowane z Ziemi) równy 5°09’, został określony bardzo dokładnie.

  • Przy budowie pierścieniowej ściany wewnętrznego kręgu zastosowano okrąg o promieniu odpowiadającym wartości szerokości geograficznej Arkaima – 52°39’. Nawiasem mówiąc, szerokość geograficzna Arkaima jest bliska szerokości ałtajskiego kurhanu Ardżan (52°00’) i Stonehenge (51°17’). Możliwe, że ten pas na powierzchni Ziemi miał jakieś szczególne znaczenie dla starożytnych astronomów i kapłanów.

  • Znaleziono dowody na znajomość ówczesnych mieszkańców Południowego Uralu zjawiska precesji osi ziemskiej (powolny ruch kierunku osi obrotu Ziemi). Precesja osi Ziemi prowadzi do zatoczenia pełnego stożka w ogromnym okresie równym 25786 lat, niemniej jednak tutejsi astronomowie określili wszystkie parametry zadziwiająco dokładnie.

Uczeni uważają, że dla stworzenia tego typu obserwatorium trzeba było wiedzieć, że Ziemia ma kształt kuli i razem z innymi planetami porusza się wokół Słońca. Między innymi na arkaimskich naczyniach ceramicznych występuje święty znak słońca – swastyka. Zadziwiający jest również fakt, że samo miasto i miejsca grzebalne tworzą w planie połączenie okręgu i kwadratu.

ARKAIM – MIASTO MĘDRCÓW

Po chrystianizacji Rusi jej historia była nie raz pisana na nowo. Palono księgi, likwidowano ludzi, znających tradycje. Na podstawie poprawionych podręczników można by sądzić, że do czasu chrztu mieszkańcy Rusi chodzili w skórach i żyli w jaskiniach. Odkrycie Arkaima całkowicie przekreśliło podobne wyobrażenia. Arkaim stał się realnym dowodem tego, że w tej części świata, pięć tysięcy lat temu, żyli mądrzy i uczeni ludzie. Badacze odtwarzający obraz życia tego miasta, ciągle są zaskakiwani poziomem cywilizacji „Arkaimów”.

Kiedy już wszystkie wykresy i rysunki połączono ze sobą, kiedy wszystkie dane wprowadzono do komputera, archeolodzy westchnęli – z tak złożoną konstrukcją zaprojektowaną i zrealizowaną z niewiarygodną dokładnością (gdzie przewidziano praktycznie każdy szczegół), nigdy dotąd się nie zetknęli.

Było to miasto-dom z komórkami-mieszkaniami, wpisanymi w dwa okręgi, solidnym systemem obronnym, system korytarzy-połączeń, kanalizacją, system odpływowym. Takie miasto mogła zbudować tylko wysoko rozwinięta cywilizacja szczególnego rodzaju, dla której podstawowym warunkiem istnienia było życie w harmonii z przyrodą.

Arkaim żył w zgodzie z naturą, wpisywał się harmonijnie w krajobraz ze swoim niemałym gospodarstwem rolnym i hodowlanym. Ludzie odeszli, a miasto na powrót złączyło się z naturą, stanowiąc jej część. Z pewnością nasi przodkowie mogli wykorzystać inne materiały, potrafili wszak obrabiać kamień i robili to po mistrzowsku. Skoro preferowali bardziej naturalne surowce, widocznie mieli w tym zamysł.

Trudno nam to zrozumieć i łatwiej jest uważać tamtych ludzi za prymitywnych osobników, którzy korzystali z tego, co mieli pod ręką: piasku, gliny, darniny, drewna. A wygląda na to, że byli mądrzejsi od nas. A już na pewno, jeśli chodzi o stosunek do przyrody.

A może praojczyzną Ariów była rzeczywiście Hiperborea, a Arkaim zbudowali Hyperborejczycy, którzy ocaleli z kataklizmu?



 

Turgajak – samowarowe jezioro

Turgajak  – Ural – samowarowe jezioro 24-25 czerwca 2015

 


 

Bartek od lat marzył aby napić się herbaty z samowaru z duszą (opalanego węglem czy drzewem). Tzn. woda gotuje się w samowowarze, a na górze w czajniczku parzy się esencja  herbaty w małym imbryku.

Marzył i marzył……. Pamiętał i zapominał o swoim marzeniu. Chciał, ale nie szukał, nie napierał, aby to otrzymać.

Przyjechaliśmy nad jezioro Turgajak, pokierowani przez portiera z Parku Narodowego Taganaj.

Wjazd był mało przyjazny (wjechaliśmy w najbliższy punkt od Złatoust) , pełno samochodów, pogrodzony dostęp. Po kolejnym dniu upału, ponad 35 stopni z radością wskoczyliśmy do chłodnej wody (18-20 stopni) przyglądając się tłumowi piknikowiczów.

– Może tutaj zostaniemy – powiedziałam.

– Tylko gdzie i ile to kosztuje – powiedział z lekkim dystansem Bartek widząc campingujący tłum.

– Tutaj wolno stawiać samochody nad brzegu i jest nawet prosto –  powiedziałam.     

– Choćmy się zapytać ile nas skasują – powiedział racjonalnie Bartek.

Okazało się, że postawienie samochodu to koszt 200 rubli (14 zł ) za dobę.

Wjechaliśmy, usiedliśmy nad jeziorem i poddaliśmy się kontemplacji jego ciszy.

Teoretycznie głośno, a gdy patrzy się  w głąb jeziora – wtapia się w jego ciszę i wewnętrzny spokój. Jezioro Turgajak uważane za drugie pod względem czystości jezioro Rosji – po Bajkale, jest jego młodszym bratem.

Znowu wpada się w przestrzeń bez myśli……

 

 

 

 

Ojjj…. gdyby jeszcze zapomnieć o komarowej akupunkturze, to można byłoby zapomnieć cakowicie o czasie i przestrzeni.

Jednak jakaś energia spycha nas do ciała, pokazuje, że trudno nam odpuścić jego ból, to że inni nam go okaleczają, a może uzdrawiają……………

To jednak nie była ostatnia lekcja Turgajaka.

W nocy ok. 24 przyjechała osobówka z młodzieżą i zapodała dyskotekę do białego rana – fakt mieli świetne głośniki.

Kiedyś denerwowałoby nas to, ocienialibyśmy ich zachowanie teraz obserwowaliśmy siebie i …………………..  niewielką ilość emocji do tej sytuacji.

Dziękując rano za te lekcje, wyszłam rano z samochodu, a sąsiedzi którzy podjechali w nocy (normalni ludzie, młodzież od dyskoteki już wyjechała), zaraz zapraszają na herbatę pokazując stojący na brzegu samowar.

 

 

Bartek wstawaj szybko na herbatę w samowaru – krzyknęłam.

Marzenia , gdy je się odpuszcza spełniają się w sposób jaki byśmy nie mogli sobie wymyślić.

Bo to, że gdzieś będzie restauracja z herbatą z samowaru to ok., że ktoś poczęstuje nas w domu ok., ale samowar na brzegu pięknego jeziora, na to chyba byśmy nie wpadli.

 

Pozwalam sobie odpuszczać swoje marzenia i pozwalam im realizować w lepszy sposób niż mogłabym sobie wyobrazić.

 

 

Nasi sąsiedzi okazali się przesympatycznymi ludźmi, a dzień zrobił się pochmurny i chłodny ok. 25 stopni. Po upałach ostatnich dni ciało odpoczywało.

Mieliśmy jechać, a może płynąc na wyspę  Wiery, gdzie znaleziono ślady człowieka sprzed 6000 tysięcy lat czy starszych, jednak energia raz szła na to, a raz nie szła. W rezultacie spędziliśmy pół dnia z naszymi nowymi znajomymi popijając herbatkę z samowaru.

 

 

Zauważyliśmy, że Rosjanie niezależnie od stopnia zamożności lubią piknikować, siedzieć przy ognisku, spać w namiocie. Niczym dziwnym jest widok luksusowego Leksusa, czy Range Rovera na brzegu jeziora z namiotem obok.

 

– Mamy romantyczną duszę – powiedzieli z radością nasi nowi znajomi.

 

My też, to chyba taka słowiańska natura, bądźmy z niej dumni.

 

Pozwalam sobie być dumna ze swojej romantycznej natury i radości kontaktu z naturą.

 

Dziękując za te piękny czas nad Turgajakiem, choć dla nas będzie samowarowym jeziorem, ruszyliśmy dalej w świat.

 

 

Dla zainteresowanych wyspą Wiery troszkę informacji ze strony http://pl.sputniknews.com/polish.ruvr.ru/2010/03/25/7085514/

 

  • Udajmy się na Ural, do Czelabińska…. Zajrzeć na kilka tysiącleci wstecz pozwala wystawa, która prezentuje unikalny pomnik przyrody – wyspę Wiery na jeziorze Turgojak w pobliżu miasta Miass.

Udajmy się na Ural, do Czelabińska…. Zajrzeć na kilka tysiącleci wstecz pozwala wystawa, która prezentuje unikalny pomnik przyrody – wyspę Wiery na jeziorze Turgojak w pobliżu miasta Miass. Na zdjęciach widać odłupane części wielkich płyt z kamienia, z których zbudowane są pradawne obiekty, naczynia ceramiczne z tamtego okresu, makiety rzeźb znalezionych tam przez archeologów.

 

Na wyspie o powierzchni 6,5 hektara znaleziono przeszło 40 obiektów archeologicznych, w tym także kamieniołom z IV tysiąclecia przed naszą erą, grób z kamienia, stanowisko neandertalczyków, a także ruiny pustelni filiponów z XIX wieku” — powiedział szef wyprawy naukowej pracująccej na wyspie Wiery Stanisław Grigorjew. – „Jednakże za najbardziej unikalny można tu uznać zespół zabytków archieologicznych – megalitów. Są to urządzenia kultowe zbudowane w epoce kamienia przez ludzi z wielkich kamieni, można powiedzieć, że jest to nasz uralski Stonehenge. Proszę wyobrazić sobie, że waga tylko jednej płyty pełniącej funkcje stropu, wynosi siedemnaście ton. W jaki sposób udało się ją tam umieścić, pozostaje tajemnicą. Zanotowano powiązania istniejące między zabudową tego unikalnego terenu a podstawowymi kierunkami astronomicznymi. Wewnątrz urządzenia megalitowego znaleziono dwie rzeźby, przedstawiające byka i wilka. Jedna z ostatnich wypraw znalazła najprawdziwszy w świecie piec do wytapania metalu – i to dość złożonej konstrukcji. Przodkowie mieszkańców Uralu wytapiali tam metal jeszcze na cztery tysiące lat przed naszą erą! Moim zdaniem, żadnych podobnych pieców w naszym kraju jeszcze nie znaleziono!”.

 

Uczony zasugerował, że archeolodzy podjęli swoje prace wykopaliskowe na wyspie jak najbardziej w porę, dopóki nie rozgrabili jej ostatecznie turyści. Teraz ten pomnik przyrody znajduje się pod ochroną państwa, co lato pracują tu archeolodzy, prowadzone są prace w celu otwarcia skansenu.

 

Wyspy Wiery należy nie tylko chronić, lecz również wykorzystywać ją maksymalnie do celów oświatowych – można organizowywać tu wycieczki, prezentować ludziom unikalne dzieła ich przodków i twory przyrody” – uważa Stanisław Grigorjew. – „Właśnie w tym celu zorganizowaliśmy swoją wystawę w Czelabińsku”.

 

Gubaja – tatarsko-baszkirski deser

Gubadja – tatarski, baszkirski deser

 

 

Alfinior nie tylko piękna tatarka, ale również wspaniała kucharka. Kuchnia tatarska, czy baszkirska to głównie mięso, dlatego byliśmy wdzięczni za ten wegetariański przepis.

Wszechświat zadbał aby był mniej nabiałowy, gdyż nie udało nam się kupić tradycyjnego gotowanego sera, więc skończyło się tylko na jajkach.

 

Gabadja jest to ciasto drożdżowe nadziewane ryżem, rodzinkami, morelami, jajkiem i serem (można dać kwaśny twaróg na górę po jajkach) .

Nasza wersja jest bez sera.

 

Ciasto to klasyczne drożdzowe :

0,5 litra mleka

łyżeczka soli

suche drożdze- łyżeczka

mąka ile ciasto przyjmie

 

Najpierw robimy zaczyn z całości mleka, soli i troszkę mąki – dajemy mu podrosnąć. Gdy zacznie fermentować wyrabiamy dodając makę, aż zacznie odchodzić od rąk i znowu zostawiamy do podrośnięcia.

 

Po podrośnięciu dzielimy na dwie części.

Pierwszą – ok. 70% – rozciągamy i kładziemy na spód posmarowanej olejem brytfanki (takiej tradycyjnej).

 

 

Drugą część ok. 30 % idzie na górę – na nadzienie – jest rozciągnięta na górze.

 

Nadzienie

0,5 szklanki ryżu

szklanka  wody

100 g rodzynek

100 g suszonej moreli

1 jajko

100 sera

 

Ryż gotujemy do miękkości w wodzie.

Rodzynki i morele myjemy, moczymy w wodzie, a potem morele kroimy na drobne kawałki i mieszamy z ryżem i rodzynkami.

 

 

 

 

Jajko gotujemy na twardo, drobno kroimy.

 

 

Na ciasto rozciągnięte na brutfance dajemy ryż z bakaliami,

 

 

 

 

na to rozkruszamy jajko, a dalej jak mamy to rozkruszamy ser.

 

 

Zakrywamy drugą warstwą, zaplatamy górę z dołem jak pieroga, można artystycznie.

 

 

Górę można ozdobić wzorkami, można również zrobić posypkę kruszonkę z oleju cukru i mąki.

 

 

 

Całość zostawić, aby odpoczęło ok. 15 minut.

 

Nagrzać  piekarnik do 220 stopni (termoobieg), włożyć ciasto i piec aż się zarumieni ok. 20 minut.

 

 

 

Smacznego.

 

Oczywiście najlepsze jest ciepłe.

 

Dziękujemy Alfinior za gościnę, za ten przepis, za wspólne gotowanie. Rzadko jemy ostatnio nabiał, ale w takim wykonaniu i z taką energią trudno się oprzeć.

 

My zrobiliśmy 2 pierogi, z czego jeden dostaliśmy na drogę.

 

 

Z wizytą w tatarskiej stolicy i o pomocy w rosyjskim wydaniu

Przez Tatarstan – Kazań 16-17 czerwca 2015

 

 

W Niższym Nowgorodzie okazało się, że landrynka doznała cudownego uzdrowienia. Skrzynia biegów przestała głośno chodzić i zgrzytać .

Cud?

Czy po prostu prawo natury, gdzie energia się napina, a potem szuka rozprężenia?

Niezależnie od tego problem się rozwiązał.

Gdy zaczął się problem z „grającą” skrzynią biegów zapytaliśmy kolegi z Moskwy, czy nie wie jak znaleźć mechanika od starych landroverów w tych rejonach w których jesteśmy.

Rom (dzięki wielkie) podał nam adresy stron www.drive2.ru. Www.lr-club.com , a równocześnie sam napisał na forach internetowych o naszym problemie.

To co się stało później przeszło nasze oczekiwania, praktycznie każdy właściciel landrowara nam odpisał, radząc co znał. A dodatkowo ludzie sami dzwonili, pisali radząc nam najlepiej jak potrafili.

Spotkaliśmy się nie tylko z wielką sympatią, ale również chęcią pomocy i spotkania.

Solidarność landrowerowców rozciąga się od właścicieli starych landrowerów po nowe.

W Niżnym Nowgorodzie, przegadaliśmy praktycznie cały dzień z Miszą i Tamarą, którzy eksplorowali Sachalin, Jakucję też Landrowerem discovery I, a Misza ma również duże doświadczenie jazdy osobówkami po terenie. Niesamowici ludzie. Dostaliśmy od nich wiele cennych rad i informacji.

Doradzili nam również wymienić olej w skrzyni biegów, gdyż nasz mechanik, chyba za bardzo  „telewizyjnie” potraktował wyjazd na Syberię, kojarząc ją ze śniegiem i wlał nam wszędzie zimowe oleje. A na zewnątrz ponad 30 stopni w plusie. Tak….. na Uralu i Syberii latem potrafi być ponad 30 stopni Celsjusza.

W sumie to tak, jakbyśmy nie potrafili dobrać tego co dla nas najlepsze.

 

Pozwalam sobie otaczać tym, co jest dla mnie najlepsze w danym momencie.

 

Wiele razy pisałam, że przecież nikt nie zatankuje złego paliwa do swojego samochodu, albo zrobi to raz na danej stacji, a jedzenie do swojego ciała kupuje ciągle złe, mówiąc "cóż zrobić".

A przecież zła benzyna, jak i złe jedzenie nie tylko nie doda ciału siły, ale może go zniszczyć.

 

Po zatłoczonej drodze dojechaliśmy do Kazania, gdzie spotkaliśmy się z właścicielami Landrowera IV (sorry imion nie pamiętam) członkami rosyjskiego clubu Landowera. Miło pogadaliśmy jakiś czas otrzymując w prezencie Czak-czaki (słodkości z mąki i miodu, narodową tatarską potrawę)

 

 

 

Kazań to stolica Tatarstanu, jednej z najbogatszych republik rosyjskich. Wszystko się buduje, restauracje, remontuje, również drogi…  na szerokie arterie, wszechogarniający porządek. A sam Kazań to piękne nowoczesne, akademickie miasto z Kremlem, meczetem i piękną starówką, której nie powstydziłaby się Europa zachodnia (polskie miasta tak się nie rozwijają).

 

 

I z barem wegetariańskim…… tak wegetariańskim, to rzadkość w Rosji, a kto by pomyślał, że  będzie taki u Tatarów. Dla nas ten bar to podwójne zaskoczenie samego baru, jak również jego cen.

Bułeczki zaczynały się od 5 rubli (35 groszy) zupy 35 rubli (2,5 zł.), w bogatym mieście jedna z najtańszych i do tego smacznych świeżych restauracji od lat.  

Nie dziwiło, że przepływ ludzi był tam potężny.

 

 

 

 

Tatarstan, tak jak sąsiednia Baszkiria to republiki muzułmańskie. Jednak czasy komunizmu, kiedy założeniem było wymieszanie nacji spowodowały, że kultury zaczęły się bardziej przenikać, ale z drugiej strony nie ma zacietrzewienia i nietolerancji religijnej, wykpiwania wiary innych jak powszechne jest to w Polsce.

 

Żyje im się dobrze, jak powiedzieli nasi znajomi biedni są tylko Ci co chcą, bo kto chce pracować i nie boi się wyjechać do innego miasta poszukać pracy to żyje mu się dobrze.

 

A sam meczet był zniszczony z czasach komunizmu, teraz przy wsparciu krajów arabskich odnowiony, nie jest używany na co dzień, tylko przy większych świętach islamskich. Na co dzień służy jak muzeum  i z trzeciego piętra można go podziwiać wewnątrz.

 

 

 

Kazań tak nas wciągnął swoim klimatem, że zostaliśmy tam do późnego wieczora, by potem odjechać od niego jak zwykle po zatłoczonej drodze (no nie u upale), kolejne  200 km na wschód, w kierunku Ufy.

 

 

 

 

Jeszcze raz dziękujemy naszym przyjaciołom, wiemy, że słowa – jak będziecie mieli problem dzwońcie – nie są pustymi słowami. Mamy nadzieję, że pomoc nie będzie nam już potrzebna. Dziękujemy wszystkim landrower-owcom za cudowną pomoc i wsparcie. Może uda nam się zrobić profile na drive2.ru i w clubie landrowera. Poćwiczymy wtedy pisanie po rosyjsku. Choć chyba muszę odprogramować program, że dużo się dzieje, a pozwolić po prostu aby energie przechodziły przez nas bez zbędnej analizy.

 
 

Z wizytą u świętego Serafina

Z wizytą u Serafina Sarowskiego 12-16 czerwca 2015


 

 

Droga, droga przez wsie i miasteczka prowadziła nas coraz bliżej naszego ulubionego prawosławnego świętego Serafina z Sarowa. Chcieliśmy dojechać w rejon Sarowa, aby rano wejść do monastyru.

 

 

Po drodze ugościł nas bar ze wspaniałymi sałatkami – tarta marchewka, czosnek, majonez , czy gotowane buraki, czosnek, majonez ( w Rosji są postne majonezy – czyli wegańskie)

Ok. 150 km od Sarowa stanęliśmy po prostu we wsi i próbowaliśmy się przespać, jednak kolejny raz okazało się, że musimy poważnie potraktować komary – założyć moskitiery i spryskiwać się preparatami zapachowymi. Bo inaczej zostaniemy zjedzeni, a może oczyszczeni, jak w czasie akupunktury…..

Dlatego wcześnie rano wstaliśmy i ok 8. rano dojechaliśmy do Sarowa. Może nie do samego Sarowa, bo to miasto zamknięte – atomowe, ale Diwjejewa gdzie znajduje się żeński monastyr z grobem i relikwiami Serafina, oraz drogą Matki Boskiej.

Strona monastyru

http://www.4udel.nne.ru/

Monastyr w którym przebywał Serafin znajduje się 15 km dalej w Sarowie, jednak wjazd tam wymaga specjalnych przepustek gdyż jest to miasto atomowe zamknięte, strona monastyru http://www.sarov-monastery.org/

Ludzi bardzo dużo, fakt dziś święto narodowe Rosji, więc dzień wolny. Podjeżdżamy na monasterski parking (opłata – ofiara) i wchodzimy w tłum pielgrzymów. Na terenie monastyru kobiety muszą chodzić w chustkach i spódniczkach. Dodaje to niesamowitego wyglądu temu miejscu.

 

 

Podchodzimy do wielkiej cerkwi przed którą znajduje się duża kolejka, tak już wiemy po wizycie u Matrony, to do relikwi Serafina zapewne. Stajemy więc pokornie obserwując siebie. Kolejka posuwa się wolno do przodu, gdy nagle nad samym monastyrem poświata słońca robi piękną tęczę – halo, jak aureola świętego. Cały wszechświat pokazuje nam, że jesteśmy w świętym miejscu.

 

 

Stoimy spokojnie, gdy nagle i to w cieniu, kolejka zatrzymuje się na dłużej, robi się zimno. Kolejne testy. Rozbudzenie ciepła umysłem nie wychodzi mi. Postanawiam zrobić to od energii ziemi przepuszczając ją przez niższe czakry w górę, gdy energia dochodzi do żołądka robi mi się tak gorąco, że praktycznie mogłabym się rozebrać. Zimno zostaje gdzieś daleko.


 

 

Dziękuję Serafinowi za pierwszą lekcję, a lekcji w czasie tych dni było sporo.


 

Piątek i sobota to dni tłumów pielgrzymów, niedziela i poniedziałek to spokój kontaktu z tym miejscem, z Serafinem, zero kolejki do grobu.


 

 

Dlaczego zostaliśmy tutaj dłużej? Bo nasza skrzynia biegów zaczęła głośniej chodzić i w poniedziałek chcemy odwiedzić mechanika, innymi słowy duchy pokombinowały coś w skrzyni, abyśmy się nie tylko zatrzymali, ale w tym świętym miejscu zostawili ciągnąca się jeszcze za nami energię przeszłości.


 

 

Serafin wiele lat modlił się w lasach, mało jadł, nie przyjmował ludzi, niedźwiedzia karmił z ręki i miał niesamowity kontakt z przyrodą – siadały na nim ptaki , podchodziły zwierzęta – jak do Franciszka z Asyżu (ciekawostka dla niektórych – miał ze względu na klimat – skórzaną czapkę rękawice i buty – pomimo to doskonały kontakt z przyrodą) . Prowadził pustelniczy tryb życia, medytował kilka godzin dziennie, a gdy zaczął po 60-tce przyjmować do siebie potrzebujących, to przyjmował 2000 ludzi codziennie – uzdrawiając, nawet wskrzeszając. Dlatego prosiłam go o to abym potrafiła rozpoznać kiedy jeszcze medytować, a kiedy działać. Co nie tylko mi powiedziano, ale przede wszystkim pokazano.

Siedziałam w prawie pustej cerkwi na ławeczce, przy ikonie Serafina, ciesząc się ze spotkania. Gdy nagle podchodzi do mnie kobieta i mówi:

– Chodź, pomóż sprzątać świece w świecznikach tzn. wyciągaj te małe i wykapany wosk.

Uśmiechnęłam się w duchu i zajęłam świeczkami przy ikonie Serafina , weszłam w tak głęboki stan medytacyjny w działaniu, że to co było wcześniej przy medytacji w bezruchu było czymś bardzo płytkim.


 

Uwalniam się od lęku przed działaniem, buntu przed działaniem.


 

Pozwalam sobie wchodzić w głębokie stany medytacyjne w działaniu.

 

Właśnie gdzieś głęboko praca kojarzyła mi się z przymusem, czymś ciężkim, niechcianym, dalekim od medytacji i stanów wysokoenergetycznych.


 

Pozwalam sobie być w stanach wysokoenergetycznych w działaniu.


 

 

Bartek dostał również fizyczną lekcję.

Przy ustawieniach i energetycznych wglądach Bartosza okazało się, że skrzypienie skrzyni biegów to lęki jego przodków przed Syberią, zsyłką, życiem inaczej niż przodkowie. Taki wewnętrzny przymus ściągania w schemat rodzinnego bagna.

I to energetyczne gluty ściągały nas w tył.

Przyszła podpowiedź, że Bartek ma postawić dużą świeczkę w sprawie przepalenia tych energii w cerkwi.

Poszliśmy do cerkwi, Bartek postawił świeczkę przy ikonie Serafina, zaczął medytować najlepiej jak mógł, prosić o uwolnienie od przeszłości i wyzwolenie z negatywnych rodzinnych myślokształtów. Po 15 minutach przyszła Pani i zaczęła gasić wszystkie świece i wyrzucać do koszy pod świecznikami (dzień cerkiewny się kończył) , z świecy upaliło się 5 cm, a ona sama miała 50 cm. ( normalnie w tym monastyrze pozwalali świeczkom dopalać się prawie do końca).

– Ja ją wezmę, przestawię w inne miejsce – w panice powiedział Bartek.

– Przecież zaraz wszystkie zgaszą w kościele – powiedziałam i zaczęłam się śmiać.

– Czemu się śmiejesz – zapytał Bartek

– Ile razu Ci mówiłam, że Ty w takim tempie odpuszczasz – powiedziałam – po kawałeczku.

-Trzeba to zmienić – powiedział stanowczo


 

Pozwalam sobie na odpuszczenie przeszłości


 

Pozwalam sobie iść w kierunku moich wyrażonych intencji na 100% , słuchając Boga


 

I rano w poniedziałek znowu postawił świeczkę przy ikonie Serafina, tym razem paliły się dwie jego świeczki, druga to ta z poprzedniego dnia wieczora, gdyż została zapalona na nowo przez siostry (nie było jej w pojemniku, a mało takich dużych świec).

Może na przepalenie tych energii potrzebne były aż dwie świece …….


 

 

 

Poza tym, gdy Bartek ze świeczką wszedł do cerkwi, dostałam telefon do właściciela Land Rovera z Niższego Novgorodu (ok 150 km od Sarowa) – z numerami telefonów do dobrych mechaników, którzy mogą nam pomóc. (Od paru dni szukaliśmy pomocy, może inaczej – nasi znajomi z Moskwy i nie tylko szukali dla nas mechaników, co mogą nam pomóc. Podsyłali linki do stron, gdzie mogliśmy poznać właściwe osoby itp. Do tej pory była cisza i nagle przestrzeń zaczęła otwierać się w momencie samej decyzji Bartka.


 

W poniedziałek już mieliśmy jechać do Niżnego Nowgorodu, jednak czułam, że tutejsza przestrzeń chce jeszcze mi coś powiedzieć.


 

– Co robimy dalej ? – zapytał Bartek rano.

– Nie wiem – odpowiedziałam.


 

Za parę chwil jedna z sióstr poprosiła nas o pomoc w przeniesieniu torby, a potem zapytała czy nie mamy samochodu, aby ją podwiesić do domu ok. 1 km.

Oczywiście to zrobiliśmy.


 

– Przyjdźcie jutro rano o 7 do monastyru będę miała dyżur, to położę Wam relikwie na ciało – powiedziała z wdzięczności.

Tak, tak 7 rano.

To odpowiedź na to moje "nie wiem" – powiedziałam do Bartka.

Bartek zaczął się troszkę oburzać, gdyż nie chciał tutaj zostawać kolejnego dnia.

 

 

Dzień minął nam jak zwykle sympatycznie na spacerach, kąpielach w jeziorze, medytacjach u Serafina. Wieczorem gdy już chcieliśmy jechać na nocleg nad jezioro zajechaliśmy do miejscowego sklepu po sok, którego mi się zachciało, (jak w takich miejscach jest niesamowita przepaść, między monastyrem, a wsią). Pani na kasie chciała nas oszukać na ok. 20 zł przy rachunku 40 zł. Było to zbyt widoczne, za pierwszym razem oddała część pieniędzy i dopiero interwencja u innej kasjerki spowodowała oddanie całości.

Tym troszkę mnie poirytowała, co spowodowało podniesienie mojego głosu, a potem wpis do książki skarg.

Gdy weszłam oddać książkę z wpisem o dziewczynce, jedna z kupujących, zaczęła mnie opieprzać, że przyjeżdżam w święte miejsce i robię awanturę.

Tak, tak w świętym miejscu Ci mniej święci mogą kraść do woli.

Powinnam ją przeprosić za całą awanturę – powiedziała

Więc ja uklękłam na kolanach przed nią robiąc to, to o co prosiła – odskoczyła jak od diabła i zaczęła się żegnać.

Nie wypadało mi się głośno śmiać, ale takim ludziom nie nie dogodzi.

Przypomniało mi to moją babcię, która codziennie biegała do kościoła, straszyła mnie Bogiem, gdy nie zachowywałam się tak jak ona chciała.

Bo ona to Bóg, a sama swoim zachowaniem daleka była od ideału. Nawet kiedyś na jej zachowanie zwrócił jej uwagę ksiądz, gdy poszła do niego na skargę na mnie. Gdyż całe jej życie było skierowane w siostry siostry mojej mamy i jej córki. W jej mniemaniu moja mama, ojciec i ja byliśmy tylko po to, aby im pomagać. Gdy za mało dawaliśmy – wg niej – była awantura i straszenie Bogiem.

Ostatnio na ustawieniach Helingerowskich powychodziło, że moja babcia była macochą mojej mamy, i że nie mam nic wspólnego z jej rodem. Tłumaczy to zachowanie babki, która właśnie jak macocha zachowywała się względem mojej mamy i mnie. Z klapkami na oczach dając swojej jedynej córce i wnuczce wszystko.

Szczerze mówiąc, gdy to na ustawieniach wyszło, poczułam straszną ulgę, że nie muszę być częścią rodu do którego nie należę.. Tak jakbym wreście mogła być tak naprawdę sobą.

Bo gdy staramy się zintegrować z czymś obcym jest to dla nas nie tylko trudne, ale wręcz nie wykonalne. Jaka naprawdę była historia pochodzenia mojej mamy nie wiem, na razie się nie objawiła, jednak otwierając jej wielką tajemnicę, mam nadzieję, że z czasem prawda ukaże się w pełnej krasie.

A jak pisałam wcześniej, uwolnienie tej tajemnicy dało mi dużo większe zrozumienie dla mojej "babci nie babci", a równocześnie spowodowało uwolnienie od żalów.


 

Oczywiście pół sklepu było przeciwko nam, jak zazwyczaj większość rodziny mojej babki, gdzieś pojawił się lęk, że mogą nam coś zrobić nad rzeką w nocy. Oczywiście możemy włączyć ochrony, jednak stwierdziliśmy, że lepiej przetransformować te energie w przyjaźniejszym miejscu. Poszliśmy jeszcze pożegnać się z Serafinem, monastyrem udało nam się kupić jeszcze naszą ulubioną sałatkę buraczkową na drogę (już po zamknięciu stołówki) i pojechaliśmy w kierunku Niżnego Nowgorodu


 

Uwolniony został potężny kawałek mojej przeszłości, dużo starego żalu, gdy jako dziecko miałam babcię, i nie miałam zarazem.


 

Dziękuję tej Pani, tej sytuacji.


 

Poza tym w monastyrze zaczęłam zwracać uwagę na noszenie prosto szyi. Spowodowało to, że czułam się na równi z ludźmi, z radością mogłam patrzeć w ich oczy.


 

Zaczęło mnie również boleć trzecie oko, weszliśmy do apteki i moim oczom pokazał się IRS-19 (zawiera bakterie górnych dróg oddechowych), preparat który pomógł mi wyjść z chronicznego zapalenia gardła i uratował moje migdały 30 lat temu. Czas przenieść się do przeszłości i przy jego pomocy pozdrawiać stare gardłowo-zatokowe demony. Dziękuje po raz kolejny z tym miejscu.


 

 

Kolejna lekcja była w na monasterskiej stołówce. Piękna Rosjanka z dziećmi emanowała bardzo agresywną energią rozpychając się na boki.


 

– Źle mi tu – powiedziałam.


 

Czy musimy dostosowywać się jak cały świat do małej grupki agresywnych ludzi ? – powiedziałam Bartek

Może czas aby oni dostosowali się do nas???


 

– Tak, tak – powiedziałam i wyjęłam komputer wtapiając się w pisanie bloga.


 

Dziękujemy Serafinowi za te piękne lekcje.


 

 

Na terenie monastyru znajduje się darmowa jadalnia gdzie w porze obiadu i kolacji można zjeść bardzo proste postne jedzenie jak prosta zupa, kasza, chleb na obiad ,czy sama kasza, chleb na kolację.

 

 

Takie karmienie pielgrzyma – nie tylko ubogiego. Gdy było dużo ludzi, również do stołówki były kolejki. Niektórzy się denerwowali, że może dla nich braknąć, że nie wystarczy.


 

Uwalniam się od poczucia braku w moim życiu.


 

Mam pod dostatkiem jedzenia zarówno duchowego jak i fizycznego, mam dostatek wszystkiego co potrzeba mi do życia tutaj na ziemi.


 

Jeden dzień na darmowej stołówce rozdawali zafoliowany pierwszy list Św. Pawła do Koryntian, czyli hymn miłości.


 

1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.


2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.


3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.


4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;


5 Nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;


6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.


7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.


8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.


9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.


10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.


11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.


12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.


13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.

 

Pokazując nam, że najlepszym pożywieniem to miłość. A kiedy trzeba będzie fizycznej strawy wszechświat o nas zadba,

 

 

Poza tym na terenie monastyru znajduje się duża stołówka również z prostymi daniami postnymi i z ryby, i kilka drobnych, gdzie można zjeść ciasteczko czy napić się kawy, herbaty. Ceny niewysokie kubek kawy czy herbaty 11-16 rubli (około 1 zł) ciasteczko 1 zł.

W dużej stołówce dla nas hitem była surówka z gotowanych buraków, z tartymi orzechami, suszonymi śliwkami i majonezem. Niebo z gębie (mała porcja 3 zł – przy Rosyjskich wyższych cenach niż w Polsce to niewiele).


 

 

Koło monastyru i w najbliższej odległości znajdują się święte źródła z których pije się wodę i kąpie w nich. Najbardziej znane jest źródło świętego Serafina 16 km od Monastyru w Cyganowkie.

Wjazd to mało przyjemne komercyjne stragany z jedzeniem, jednak dalej za parkingami pojawia się święte źródło. Jeziorko gdzie można się kąpać, zarówno w samym jeziorku jak i baseniku w domiczku.


 

Woda ma ok. 7 stopni, ludzie wchodzą obmywając się z grzechów przodków, jak w czasie chrztu. Kobiety muszą w dłuższych bluzkach, mężczyźni mogą w kąpielówkach.

Należy trzy razy zanurzyć się w wodzie wraz z głową.

Nie pierwszy raz obmywam się w ten sposób, jednak każdy raz powoduje u mnie jakieś napięcie, nie wiem dlaczego. Lęku przed chłodem…. A może lekkiego łatwego pozbycia się grzechów przodków. Może nie wierzę, że to tak prosto i łatwo można uczynić. Może, nie wierzę, że tak prosto można wrócić do raju.


 

 

 

Po kąpieli czujemy się jak nowo narodzeni.

Pierwszą noc spędzamy koło źródła, by potem przenieść się w na rzeczkę na plażowy parking naprzeciw monastyru. Gdzie możemy wtapiać się w przyrodę, a równocześnie patrzyć na monastyr.


 

 

Prawosławna wiara, w swojej obecnej formie bardziej pierwotna niż katolicyzm, po czasach komunizmu gdy była zakazana, a cerkwie zamknięte, przerobione na magazyny, baseny itp. od kilkunastu lat przeżywa prawdziwy renesans. Wiara jest nie tylko żywa, miło patrzeć jak ludzie się nią cieszą. Pielgrzymując nieraz i wiele ponad 1000 km, aby spędzić troszkę czasu w świętym miejscu.

Największe oblężenie jest w weekendy. Spotkaliśmy ludzi i z Urala i z okolic Soczi (ok 1000 km) Przyjechali na 2 dni na pielgrzymkę, turystów na szczęście nie widać, więc energia bardzo rozmodlona.

 

 

Setki świec rozświetlają cerkiew, zapach unosi się w przestrzeni, ludzie całują ikony, proszą, ale również wielbią. Święci na ikonach często palce rąk mają złożone w mudry.

Oczywiście pojawiają się ortodoksi, którzy zaraz chcieliby chrzcić na swoją wiarę. Moja wiara lepsza, ale to margines.


 

I tak nasyceni tym miejscem opuściliśmy je kierując się w kierunku Niższego Nowgorodu, aby znaleźć mechanika, który uzdrowi naszą landrynkę.


 

Serafin również będzie dalej podróżował z nami, i w naszym sercu i w postaci ikon. Jest z nami zresztą od Borjomi http://brygidaibartek.pl/gruzinskie-powitanie/


 

Dziękujemy jeszcze raz temu cudownemu miejscu za gościnę, lekcje, czas zatrzymania w podróży.