Macedonia
now browsing by category
Cena miski – ohrydzccy psy nauczcyciele
Cena miski – komfortu – psi nauczyciele Ohryd 26 marca 2015
I do naszego porannego spaceru zaczęli powoli dołączać kolejni spacerowicze. W rezultacie było ich czterech, dokładnie czwórka wolnych psów chciała być naszymi przewodnikami po miasteczku.
Każdy z nas chodził swoją ścieżką, by od czasu do czasu ku wspólnej radości spotkać się w jednym miejscu. Gdy raz weszliśmy do pensjonatu pytać o noclegi, cała czwórka czekała pod drzwiami, dając iście magiczny znak radości, gdy zobaczyła nas z powrotem.
To nie dla Was zdawało się słyszeć….
Jesteście wolni, wolni, wolni tak jak my – brzmiało w głowie.
Siedliśmy na ławeczce z widokiem na jezioro, one usadowiły się obok. My kontemplowaliśmy przyrodę, wtapialiśmy się w otchłań jeziora. One albo spały, bawiły się ze sobą, albo po prostu były.
W pewnym momencie pojawili się oni, dwójka mężczyzn z psem na smyczy. „Nasze” psy zaczęły warczeć, szczekać, pies na smyczy ujadać – chcąc się wyrwać, a jeden z mężczyzn wziął patyk i zaczął bić nasze psy.
Pan lubi psy? – Powiedziałam po angielsku z emocją w głosie!
Łzy napłynęły mi do oczu. Ten człowiek widzi tylko to co moje……moje mówiłam do Bartka. JA, MÓJ pies, Moja żona, a reszta poza tym światem przeszkadza, a to co wolne jest zagrożeniem dla moje. Bo wolność nie zna moje – twoje.
Mężczyzna popatrzył na mnie ze złością i poszedł dalej, gdzie koło cerkwi przywiązał SWOJEGO psa. Psa, który zaczął głośno ujadać, chcąc wyrwać się z uwięzi. Słychać było skargi i pretensje.
Tak, tak masz pełną miskę każdego dnia, ciepły kocyk, – mówił jeden z naszych towarzyszy….
My mamy wolność, ale czasem nie mamy takiego komfortu jak Ty, czasem burczy w brzuszku, czasem trzeba się przespać byle gdzie – dodawał drugi……
Cena komfortu jest wysoka – dodawał trzeci….
Bo zresztą czy to komfort czy zniewolenie?
A może cena wygody?
Wygoda, komfort czy życie?
Gdy widzieliśmy tego psa jak wyrywa się ze smyczy, zadaliśmy pytanie:
W jakich dziedzinach życia, tematach jesteśmy jeszcze na smyczy i musimy się z niej tak wyrywać? Popatrzcie na swoje życie, na swoje życiowe smycze. Jedzenie, ciepło, przestrzeń, obiecany majątek ……….
Jaką cenę płacę za swoją miskę i co w niej jest?
Powiecie bezpańskie psy nie miały co jeść!
A ile jedzenia ląduje na śmietniku, i czy karma na pewno jest lepsza? (dla producenta zapewne tak, bo nabija jego kieszeń)
Nie miały kocyka, a czy w schronisku które dla tych bezdomnych psów stworzyliśmy, jest taki RAJ?
A może po prostu boimy się, że nas pogryzą, litujemy się nad nimi, że są biedne, bo nie mają miski (litość to poczucie wyższości), i każemy im żyć tak jak my uwarzmy za słuszne?
Bo miska najważniejsza!!!!
Pamiętam jak kiedyś przyszła do nas znajoma wielka miłośniczka kotów, sama POSIADA dwa z którymi podróżuje. Zaczęła maluchy tarmosić, bez szacunku do nich. Patrzyliśmy lekko przerażeni.
Twoje koty lubią podróżować – zapytałam?
Nie mają wyjścia, są ze mną i muszą podróżować, wyrywają się drapią, ale jadą ze mną, bo ja je kocham, – odpowiedziała.
Zaniemówiłam.
Przy naszej ławeczce rozgrywała się dalsza część lekcji, szedł pies duży z gatunku agresywnych na smyczy ze swoim Państwo.
Wyrywał się i szarpał widać było, że „właściciele” nad nim nie panują.
„Nasi” towarzysze zaczęli szczekać, a właścicielka zaczęła na nich krzyczeć.
Znowu inni (a może wolni ) przeszkadzają nam na tym świecie.
Smycz…………
Ile jeszcze w nas smyczy?
A nasi mali towarzysze szli z nami po mieście, powoli gubiąc się za swoimi sprawami. Tylko jeden z nich obszedł z nami prawie całe miasto, śpiąc pod sklepami do których wchodziliśmy.
Na koniec został gdzieś ze spotkanymi wolnymi towarzyszami.
Nikt nikogo do niczego nie zmuszał, po prostu byliśmy……
Raz szedł uśmiechnięty Pan z małym pieskiem na długiej smyczy. Smycz była długa, ale pies szedł blisko nogi bo tak chciał. Nikt nie szczekał, psy popatrzyły na siebie i każdy ze spokojem poszedł swoją drogą.
Mam szacunek do siebie i innych istot wokół mnie.
I taką piękną lekcję dały nam te cztery kochane stworzenia, które mają odwagę żyć wolno, czasem zapewne muszą prosić o jedzenie, kąt , jednak są wolne.
Tyle walczymy o wolność krajów, narodów, a ile wolności dajemy sobie i innym?
Aby jeszcze dokończyć temat wolności. Na jednym ze stawów zobaczyliśmy kaczki z przyciętymi skrzydełkami, mające swoje domki i za pewne pełną miskę.
Może za jakiś czas zazdroszcząc im wolności wszystkie ptaki tak wylądują, bo będzie ich za dużo, będą niebezpieczne, a my ludzie będziemy musieli się o nie troszczyć! Powstaną schroniska dla ptaków…………………
Śmieszna, dziwna wizja, a może 50 lat temu schroniska dla zwierząt były taką samą śmieszną, dziwną wizją….????
Jeżeli już musimy zamykać wolne psy (zresztą takie jest prawo), to może warto iść zobaczyć jak żyją, zaangażować się w poprawę ich warunków fizycznych i psychicznych, a nie mówić tylko – biedne bezpańskie psy, niech mają miskę w schronisku – niech ja ich nie widzę i niech nie są dla mnie niebezpieczne, ja nie mam czasu……………
Wiem, że schroniska zmagają się z brakiem wolontariuszy!!!!
Taki brak konsekwencji i spychologia.
Pozwalam sobie na konsekwencję w swoich działaniach
Ci nasi kochani psi nauczyciele pokazali nam jeszcze jeden temat, dla nas bardzo ważny.
Jak musimy się poświęcać, poniżać, tracić wolność dla zapewnienia sobie jedzenia.
Dlatego na pewno z większą konsekwencją podążymy w kierunku większej wolności, czyli uwolnienia się od przymusu jedzenia.
Dziękujemy naszym towarzyszom za cudowną wycieczkę (tak na marginesie, nie chciały nic od nas jeść).
Pozwalam sobie i innym na wolność na wszystkich poziomach, to moja droga.
Macedońskie magiczne powitanie
Macedońskie powitanie – magiczny poranek w Ohrydzie 25-26 marca 2015
Macedonia, kraj który zaprosił nas do siebie, gdy jechaliśmy w stronę Gruzji. Pokazując swoje oblicze w pełnej krasie dziesięć kilometrów przed wyjazdem – granicą z Bułgarią, karmiąc najlepszymi melonami w euroazji – zwanymi rosyjskimi ananasami.
http://brygidaibartek.pl/szybka-macedonia/
Jak pokaże się teraz?
Zaraz po przyjeździe trafiliśmy do miasteczka Bitola, które nas nakarmiło (po gościnie w Grecji – dziś chyba dzień napchanego brzuszka), – ziemniaczki z ajvarem, pory smażone – kolejne pyszne rzeczy tego dnia. Potem świeżo prażone orzeszki i kawa.
Poczuliśmy jakiś większy luz, melodia języka była dla nas przyjaźniejsza i ceny zdecydowanie niższe jak w Grecji (na poziomie polskich).
Kupiliśmy internet – 1 GB za 7 zł na tydzień, pospacerowaliśmy leniwie po miasteczku, wdając się w dialog z duchami Macedonii.
A potem już o zmroku przejechaliśmy do Ohrydu, największego kurortu macedońskiego, znajdującego się nad górskim jeziorem Ohrydzkim – otoczone 2 tysięcznikami. Święte jezioro Bałkanów, kiedyś na jego brzegach znajdowało się 365 cerkwi, jedna na każdy dzień, teraz trochę mniej. Takie połączenie świętego miejsca, z miejscem dla rozrywki, odpoczynku.
A może to takie połączenie nas?
Sam Ohryd przywitał nas na początek wrednymi parkingowymi, aby potem dać nie tylko darmowy postój na starym mieście – przy cerkwi świętej Zofii, ale również możliwość noclegu na nim.
Urzekł nas spokój tego miejsca, taki spokój miejskiej dzielnicy, że nawet zaczęliśmy szukać noclegu. Jednak żądne miejsce spełniające nasze wymagania (ciepłe z widokiem na jezioro, fajna energia), się nie pojawiło, mimo że ceny przystępne 20-30 euro za pokój z łazienką/2 osoby). Bardzo wysoki standard.
Zasnęliśmy na miejskim parkingu, aby o poranku, jeszcze gdy miasto spało – oddać się magii jeziora. Popatrzeć jak wita się ze słońcem, jak zaczyna kolejny dzień.
Magia miejsca. Miejsce ludzi i Bogów, każdy znajdzie tutaj swoją przestrzeń.
Urzeczeni magią czasu i tej przestrzeni, patrzyliśmy na film, który rozgrywał się przed nami na jeziorze, aby od czasu do czasu pstryknąć jakieś zdjęcie.
Powitanie iście magiczne.
Gdy przyglądaliśmy się cerkwi św. Jovan Kaneo – symbolu Macedonii – do naszego spaceru dołączyły cztery miejscowe psy, które były cudownymi nauczycielami wolności, ale o tym w następnym poście.
Szybka Macedonia
Szybka Macedonia 25 sierpień 2014
I znowu , zmiana kraju wszystko dzieje się szybko . A każdy z nich to inna energia , inne problemy i radości . Macedonia dała nam chłód głębokiej doliny , rześkość w czasie jazdy w gorącym klimacie . Chcieliśmy jechać przez górskie przełęcze , jednak nie znaleźliśmy drogi i pojechaliśmy szybkimi płatnymi autostradami (chyba trochę droższe jak w Polsce) otuleni chłodem skal .
Jechaliśmy bez zaproszenia z żadnego miejsca , aż nagle przy samej granicy z Bułgarią zostaliśmy zaproszenie na festiwal folklorystyczny , taki nasz Tydzień Kultury Beskidzkiej . Nawet mieliśmy wrażenie, że zespół Macedoński czy Rumuński był niedawno na TKB .
Wtopiliśmy się w miasteczko , które zajadało się sandwiczami wg na po macedońsku tzn kanapką na ciepło z frytkami i plasterkiem sera bądź szynki . Miało się wrażenie , że wszyscy to jedzą taka nowa moda .
My kupiliśmy tam najlepsze melony na świecie zwane ruskimi ananasami. Poza melonem , który miał smak najlepszy jaki w zyciu próbowaliśmy , skosztowaliśmy również wspaniałych soczystych , bardzo mocno esencjonalnych i dojrzałych brzoskwiń . Gdy się je jadlo sok spływał po rękach , a w ustach była poezja smaku . To już taka rzadkosć w dzisiejszym świecie . Sprzedaż dojrzałych na drzewie owoców . Winogrona były podobnej jakości . Nieco gorzej wypadły na ich tle warzywa , ale pomidory i tak były najlepsze jakie jedliśmy w tym roku .
A ceny niższe jak w Albanii owoce ok 2-3 zł. Za kg .
Zatankowaliśmy jeszcze do pełna , bo tu trochę taniej (4,80 za litr diesla ) i pojechaliśmy do Bułgarii , gdzie ok 50 km za granicą znaleźliśmy mimo nocy piękny spokojny nocleg na kwietnej lace . Przykład tego, że gdy pozwalamy się prowadzić . Wszechświat pokazuje nam wszystko co najlepsze . Dziękujemy ślicznie .