Polska

now browsing by category

 

Stadko koni do tuleniać

Stadko koni Okliny 12-28 grudzień 2015

 

 

 

 

Jest takie miejsce w Polsce gdzie konie zachowują się prawie jak koty.

Same podchodzą do człowieka i ufnie się łaszą aby je głaskać, drapać. Można być pewnym ich zachowania, czuć się przy nich swobodnie, bezpiecznie, można się do nich tulić i otrzymywać noski. Co powoduje takie niezwykłe zachowanie? Przyczyna jest prosta – nikt od nich nic nie wymaga – to konie dla towarzystwa, żyjące cały rok na swobodnym wybiegu.

Jest ich dziewięć, stanowią integralną część tego siedliska wraz z agroturystyką prowadzoną przez Berenikę. To że nikt nie zmusza ich do pracy i nie jeździ na nich wierzchem zapoczątkowało w tym miejscu nową relację człowieka i konia.

 

 

 

 

Berenika niegdyś prowadziła prężną stajnię pełną koni i atrakcji dla jeźdźców.

Uczyła tajników sztuki jazdy wierzchem. Po latach jednak zauważyła bezpośrednie przełożenie formy użytkowania konia na jego charakter , poziom znerwicowania. Obecnie tym stadku czuje się spokój , łagodność, wolę partnerskiego ciekawego kontaktu z człowiekiem, dotyczy to także pięciu psów i czterech kotów chodzących wolno pomiędzy nogami rumaków. Jest hierarchia, ale psy dają noski kotom, które teraz zimą najczęściej śpią snem zimowym nie przejmując się przechodzącym psim towarzystwem.

 

 

 

 

To że konie są swobodnie puszczone na olbrzymim wybiegu ( rzadko go zwiedzają do końca – na tym 20 hektarowym ranczu) wcale nie znaczy że nie mają schronienia. Do dyspozycji pozostaje zawsze otwarta stajnia w czasie gdy aura jest dokuczliwa. Przy tak spokojnym rytmie życia jedzą tylko trawę, a teraz w zimie dodatkowo zgromadzone siano.

 

Berenika jest prekursorką idącą dalej w postrzeganiu formy kontaktu konia i człowieka ( po tym jak zakończyła ogólno obowiązującą komercyjną formę prowadzenia stadniny).

 

 

 

 

Kto chce się poprzytulać do koni, lub po prostu pobyć sobie z dużymi ufnymi i łagodnymi zwierzętami zapraszamy do domu Bereniki ( pokoje na wynajem w nowym domu z surowego drewna i stuletni tradycyjny gliniany suwalski dom – czynne cały rok). Możemy być świadkami rodzącej się filozofii równości i współżycia, możemy sami ten proces wesprzeć przyjeżdżając tu na wakacje ( i mając wyrozumienie że w czasie wiosennych i jesiennych ulew może być nieco miękko pod kołami na drodze dojazdowej).

 

W tym miejscu serce rośnie , mamy nadzieję że to nie jest odosobniony przypadek na świecie i zapoczątkują one nową świadomość w relacji pomiędzy człowiekiem a otaczającą go przyrodą.

 

Raz jeszcze o stadku. Są w śród nich takie "szczególnej troski ", znalazły tu swój dom. Pierwsza to klacz o imieniu Kuku (zmodyfikowane teraz do Koko). Miałem przyjemność wykonać jej coś na kształt masażu misami. Jej ruchomość jest ograniczona, często zalega na łące i nie może się podnieść. Moje zabiegi przyjęła spokojnie, wręcz z zadowoleniem. Misa miała dużo miejsca na ciele, a klacz wibracje i poświęconą jej uwagę przyjmowała chętnie za każdym razem. Drugi to piesek Koleś, potrącony przez auto napędza swoimi przednimi łapkami resztę ciała położoną na wózku inwalidzkim! Z wielką radością cieszący się na spotkanie z człowiekiem. Można się od nich uczyć woli życia, radości i siły

 

 

 

Fajnie było w tę chłodne dni wsuwać palce w suchą i ciepłą sierść końską. Zaskoczeniem też był jej zapach pozbawiony ostrej woni obornika i stajni. Konie trzymane na całorocznym wybiegu pachną bardziej trawą.

 

Jest w takim postępowaniu jakąś magia, ponieważ otwierają się nowe bramy do kontaktu ze światem zwierząt. Dziś jeszcze oparte o stadne zachowania dominacji i tworzenia hierarchii. A w przyszłości zapewne na wspólnym byciu. Przykład musi iść jednak od człowieka, jako istoty najwyżej wibracyjnej, i to on pierwszy musi w oparciu o niezwykłą własną świadomość zrezygnować z tworzenia hierarchii w swoim "stadku"- z czasem zwierzęta zaczną go naśladować – tak jak teraz też go naśladują.

Strona stadniny – nazwa stara, może czas na inną www.okliny.info

Świadomość pieniędzy – iluzoryczność przywiązań

Świadomość pieniędzy – upadek banku grudzień 2015

 


Zdjęcie powyższe, gdzieś z internetu, bez autora

Gdy dajemy intencje obfitości, wszystko co nią nie jest ujawnia się, czasami w najmniej oczekiwanym momencie.

Przeglądałam internet patrząc którędy przebiega jedwabny szlak, o którym właśnie mówiła w rozmowie telefonicznej Bartka mama, gdy nagle zmroził mnie artykuł o upadku banku z Wołomina. Cała spięta zaczęłam szukać dalszych informacji. Okazało się że polski bank w którym mieliśmy swoje pieniądze upadł!

Odczuliśmy wyraźne spięcie!

Gdzieś chciałam już jechać, aby te sprawę załatwić, rozwiązać nawet teraz w środku nocy!

Działać, działać niezależnie jak!

 

Uwalniam się od przymusu chaotycznego działania

 

Działam świadomie

 

Bartek hamował mnie w moim chaosie.

Parę dni wcześniej gdy przyjechaliśmy do Czernołucze przyszedł do mnie wywiad:

 

 

 

– Wiesz moje pieniądze mają w sobie dużo energii lęku – powiedziałam do Bartka po obejrzeniu filmu.

Wypierałam wszystko co moja mama mi dawała, gdyż zazwyczaj dawaniem swoim manipulowała, abym żyłam życiem społeczeństwa.

A przecież dała mi też życie, dzięki któremu mogę podążać przez świat i doświadczać jego piękna.

Zaślepiona przez lata walką z nią, nawet nie umiałam tego dostrzec.

 

Uwalniam się od przymusu dostrzegania wyłącznie negatywów i krzywd które sprawiają mi inni

 

Skupiam się na tym co dają mi dobre, piękne i potrzebne do mojego rozwoju.

 

Gdy trochę ochłonęłam rozeznałam wszystko związane z wypłatą pieniędzy z funduszu gwarancyjnego. Bank miał gwarancje. Desygnowany do ich wypłaty bank będzie je wypłacał od 30 listopada do 24 stycznia, a potem już bezpośrednio z funduszu gwarancyjnego.

Mamy czas na odebranie pieniędzy, jednak od jakiegoś momentu czułam, że kierunki południowe naszej podróży o których myśleliśmy, nie są dla nas otwarte. Jak docierały do nas informacje z Krymu czy Kaukazu to były one zazwyczaj negatywne.

Może kierunek Polska jest właściwy…….

W sumie to wszystko możemy załatwić w Suwałkach, a potem dalej ruszyć w świat……

– Ty odcięłaś się od tych pieniędzy – zauważył za jakiś czas Bartek.

– Dałaś je do takiego banku w którym nie miałaś do nich dostępu przez internet, a potem w ogóle się nimi nie interesowałaś – dodał.

Tak, teoretycznie robiłam wszystko aby były bezpieczne – więc odcięłam się od nich, bo uważałam że na nie nie zasługuję. Choć może bardziej był to lęk, że wydam je źle…..

 

Uwalniam się od przekonania, że źle wydaję pieniądze

 

Wydaję pieniądze tak jak kieruje mną serce i mam ich zawsze obfitość

 

Pomnażam rodzinne dobra, mam do tego prawo

 

Cała sytuacja miała jeszcze jeden wymiar, pokazujący iluzje materii, pieniądza, poczucia bezpieczeństwa finansowego – dziś masz a jutro może być inaczej… Tylko wewnętrzne poczucie obfitości i wewnętrzne bezpieczeństwo dają gwarancję uwolnienia od lęków. W swojej pracy poznałam najbogatszych ludzi w Polsce i co ….. myślicie, że byli wolni od lęków finansowych……..???

Najbogatsi wolni od lęku jakich poznałam mieli zazwyczaj niewiele materii, jednak ich dusza była spełniona, mieszkali w przyrodzie, mieli nadmiar dookoła żywności i cieszyli się na kontaktu z drugim człowiekiem, mieli dla niego czas, bo za niczym nie musieli biegać…..

 

Uwalniam się od przymusu biegania za pieniędzmi, myślenia o nich, robienia coś w kierunku ich pozyskania


 

Pozwalam się prowadzić w sprawach materialnych


 

Tak, tutaj umysł nie chce oddać przewodnictwa, zaraz zastrasza.

Od teraz gdy będzie mnie umysł zastraszał wezmę głęboki wdech, zatrzymanie i wydech i tak aż do momentu gdy skończy swoją zabawę. Przeskanuję również ciało w poszukiwaniu lękowych doznań i poślę tam oddech.

 

Z odwagą rozpuszczam moje lęki.


 

Oboje zastanowiliśmy się co nas najbardziej stresuje w tej sytuacji, okazało się, że nie utrata pieniędzy, bo tutaj mamy wewnętrzne przekonanie, że wszechświat nam znowu je da, może w innej formie, ale „to co ludzie powiedzą”. Uczucie jakieś porażki, niedopilnowania……. Tego, że najbliżsi nie wesprą, ale wyśmieją, ocenią, mówiąc inaczej skopią ….

 

Idę swoją drogą bez względu na opinie innych


 

Odpoczęliśmy jeszcze jeden dzień w hotelu Aelita w Czernołucze niedaleko Omska, równoważąc energię, medytując, robiąc ustawienia i praktycznie jakby się nic nie stało ruszyliśmy spokojnie w kierunku Polski, idąc również za znakami prowadzeniem – co widać na blogu, aby po dwóch tygodniach znaleźć się w Polsce.

Z wielką wdzięcznością wzięłam pieniądze z wypłacającego go banku – dostałam je nawet z odsetkami. Tak, przez ten krótki czas energia pieniądza z lękowej została przetransformowana na energię wdzięczności.

 

Z wdzięcznością otwieram się na przypływ pieniędzy

 

Dzięki wielkie za to doświadczenie

Wszechświat wiedział że tak do końca nie mamy lekkości do pieniędzy i zaraz wrócimy do Polski by je odebrać. Dlaczego nas tu ściągnął? Czas pokaże, a my będziemy uważni.

A zaraz po przyjeździe to Polski wszechświat dał nam moment zatrzymania u znajomej w Stajni Okliny – www.okliny.info.pl, gdzie zapodałam sobie sesję przez skypa u Izy Czarko-Wasiutycz www.ogrodysukcesu.pl z filmiku, który rozpoczął przygotowania mnie na proces oczyszczania moich finansów.

Jestem pod wielkim wrażeniem jej pracy (tym bardziej, że sama również pracuję z rodowymi sprawami) , a przede wszystkim efektów, które poczułam praktycznie po sesji.

Kolejny raz, tajemnice rodowe znalazły ujście z mojego ciała i oddechu. Dzięki wielkie.

 

W Bielsku będziemy w drugiej połowie stycznia.

Poddajemy się prowadzeniu

Pożegnanie z Rosją, w kierunku Polski

W kierunku Polski, niesamowita gościna Litwy 8-10 grudnia 2015

 

 

Żal nam by żegnać Rosję, nie wiedzieć czego szukaliśmy w miasteczkach, sklepach chcąc nacieszyć się jeszcze jej energią.

Załatwimy co mamy załatwić i szybko wrócimy, pojedziemy do Karelii, może i też fińskiej.

 

Pozwalam się prowadzić

 

Jednak doskonale wiemy, że gdy idzie się za energią obiecywanie, że się wróci jest tylko uwiązaniem energii, niczym więcej.

Jednak rodził się żal, tęsknota, tak wielka, że gdy przyjechaliśmy na granicę okazało się, że jest zamknięta.

Tak zamknięta, bo……… nie ma prozaicznie ………….prądu.

Na szczęście za kilka godzin go włączyli i po 6 godzinach czekania na granicy powitała nas Łotwa w imieniu Unii Europejskiej.

Spokojnie pustymi drogami dojechaliśmy na Litwę, gdzie przy barze nad jeziorkiem ulokowaliśmy się do snu.

Rano poszliśmy do baru na kawę, po pierwsze, aby w ten sposób podziękować za nocleg, a po drugie przywitać się z Litwą. Trafiliśmy na przemiłą Panią, która ma campera w Hiszpanii, gdzie spędza całą zimę. Rozmów nie było końca.

Potem zatrzymała nas Udena, na targu mieliśmy okazję zakupić rarytas litewski czyli ser jabłkowy, przepis tutaj może kogoś zainspiruje http://www.greenmorning.pl/ser-jablkowy/

Z serem wynikła śmieszna sytuacja, bo Bartek zrobił duży gryz w kupiony ser, przerażone Panie poinformowały go, że kroi się go na cieniutkie kawałeczki i je z serem czy z twarogiem.

Jak można tylko konsumować rarytasy.

 

Uwalniam się o przymusu jedzenia czegoś z czym

 

Jem to na co mam ochotę

 

Od jakiegoś czasu słychać było szurający klocek hamulcowy, pojechaliśmy w miasteczku do mechanika, chcąc go wymienić. Wymiana okazała się niemożliwa, gdyż zapiekł się jeden tłoczek w zacisku. Naprawa polegała więc na wyjęciu klocków, odkręceniu z zacisku i zaślepieniu wężyka hamulcowego. Od teraz Landrynka hamuje trzema kołami – równie sprawnie.

Przemiły Pan nie tylko wykonał usługę za darmo, ugościł nas kawą, to jeszcze poznał z mieszkającym w Udenie Polakiem, który bardzo chciał zaprosić do siebie.

Wszystko znów stało się magiczne, fakt krajobraz za oknem przypominam wczesną wiosnę, taką już bez śniegu i dodatkowo jeszcze bez słońca, jednak duchy miejsca okazywały niesamowitą gościnę.

Potem już Kowno, gdzie mimo że na głównej ulicy jak się później okazało są dwie restauracje wegetariańskie, nas zaprosił bar w bramie, można rzec spelunka, gdzie bardzo pełna energii Pani zrobiła nam pyszne świeże placki ziemniaczane i sama od siebie do jednej porcji dała dwa widelce, a sąsiadom obok, którzy wyszli właśnie na papierosa przykryła placki talerzykiem z góry, aby im nie stygły.

Czułam się zadbana jak w gościach u serdecznej cioci.

Potem już z umysłu weszliśmy dla porównania do wegetariańskiej, ludzie z małą ilością energii, zmęczeni tym, że muszą pracować. Wzięliśmy zupę, oczywiście chłodna, była tylko jedna łyżka, zupa bardzo smaczna, ale z małą ilością energii.

Często mam wrażenie, że spokój osób pracujących nad sobą jest utożsamiany z małą ilością u nich energii.

Wysoka energia i wysoka wibracja to nie to samo.

 

Uwalniam się od przekonania, że spokój to wyparcie energii, że w wysokiej energii jest niepokój

 

Pozwalam sobie na wysoki poziom energii , spokoju i wysokiej wibracji.

 

A Kowno, sympatyczne miasteczko, jak to mówimy no fajne.

 

I tak, krok za krokiem, żegnając na koniec bardzo gościnną Litwę w czwartek wieczorem, wjechaliśmy do Polski.

 

O pierwszych wrażeniach, może później ….

 

Życzenia na Święta – zrób sobie przestrzeń na miłość

Boże Narodzenie Okliny 24 grudnia 2015

 

 

Jak zwykle w swoim rytmie, i w swoim czasie wszechświat zaprowadził nas do końskiego rancza Okliny ( www.okliny.info).

Od 2 tygodni jesteśmy w Polsce – powyżej Suwałk, w gościach u Bereniki – ale o tym kiedy indziej, popadamy tu w stan niebytu.

Po pół roku zawitaliśmy do Polski, do innej energii – bardziej znanej nam z jej złych stron, pojawiły się różnice.

Ale nie o tym chciałam….

Bartek zaczął narzekać, że mamy przeładowane auto….

Tak było przeładowane bo były stare rzeczy, których po drodze nie używaliśmy i nowe, prezenty. Inaczej mówiąc stare i nowe energie.

Jak bardzo podobała nam się Mongolska czystość energetyczna , szczególnie właścicieli jurt, którzy co jakiś czas zbierają cały swój majątek i przemieszczają się. Przestrzeń jest czysta, nie ma uwiązanych energii, bo trzeba je spakować i przewieźć – i wcale nie tirem. Niewiele rzeczy jest niepotrzebnych. Niepotrzebne rzeczy to dodatkowy bagaż, kłopot.

Dobra materialne tworzone są przez ludzi w określonym celu i potrzebują być tą energią zasilane, gdy jej nie dostają, to zaczynają jej szukać i wyrywać właścicielowi, gnuśnieją. W miejsce czegoś co było potrzebne, użyteczne – robi się grat, który nadyma nasze ego – przecież mam, lub koi nasze lęki, nie mając nic wspólnego z naszą wewnętrzną obfitością. W Feng Shui jest zasada ze powinno się wyrzucić wszystkie rzeczy, których nie używamy dłużej niż pół roku. Ja będę bardziej liberalna powiem coś takiego:

– Co pół roku przeglądnijcie wszystkie Wasze rzeczy, dotknijcie pojedynczej książki, majtek, zabawek z dzieciństwa, narzędzi, biżuterii, przejrzyjcie piwnice, strychy, domki gospodarcze…..

Poczujcie ich energię i gdy nie jest Wam potrzebna, lub nie potrzebujecie tej energii poszukajcie osób którym to oddacie. Tak bez wyrzucania na śmietnik (chyba, że zużyte) , daliście życie przez zakup, znajdźcie im nowy domek.

Tylko nie mówcie, że nie macie czasu……

My mając w sumie niewiele rzeczy w naszej landrynce bardzo często łapaliśmy się na tym, że mamy ich za dużo, bo tak naprawdę ile nam potrzeba???

Przecież to tylko dzisiejszy konsumpcyjny świat wkręca nas w potrzebę kupowania czegoś czego naprawdę nie potrzebujemy, kupujemy z chciejstwa – bo okazja, bo może się „kiedyś” przyda. Wiele razy była w domach dużych, pozornie bogatych, zawalonych rzeczami, a słyszałam tam – nie stać mnie na to co chcę tak z serca, muszę kupować tanio, ale dlaczego???

Dlaczego tak dużo???

Nie namawiam do świadomego kupowania, to przyjdzie zapewne z czasem gdy zacznie się przeglądać swoje rzeczy, namawiam do świadomej przestrzeni wokół Was, Nas.

Rzeczy są tylko materializacją energii, których nie chcemy odpuścić z naszego życia.

 

Uwalniam się od tego co mi nie służy, nie jest potrzebne

 

Napełniam się przestrzenią miłości, radości i obfitości.

 

Dziękujemy bardzo za wspólne podróżowanie z nami i po świecie i do wewnątrz siebie, nadrobimy zaległości, a jest o czy pisać. A w poniedziałek po światach ruszamy dalej….. gdzie zobaczymy.

Gdzieś w okolicach 20 stycznia może na jakiś czas zawitamy do Bielska, będzie więc czas na spotkania – szykujcie się ……już zapraszamy.

Może przetestujemy nowy warsztat, którego pomysł zrodził się tutaj w Oklinach, zobaczymy co się podzieje.

Na pewno super będzie się spotkać.

 

 

Zastawiony stół na zdjęciu będzie konsumowany w Boże Narodzenie, bo w Wigilię zapodaliśmy sobie dzień na pranie (Bartek z odrobiną wody, Brygida na sucho). Takiej sytej wigilii, z taką ilością prany jeszcze nie mieliśmy. Obfitość wszechświata, przejawiająca się w jego maleńkich, nie widocznych gołym okiem pranicznych cząstkach.

Wcześniej mieliśmy okazję popróbować słynnego ciasta mrowiska (faworki, miód, rodzynki, mak)

 

 

i postnego dania kresów czyli kisielu z owsa, o bardzo specyficznym smaku. Mi przypominał ser pleśniowy, smak kwaśno-gorzki. Robiony z kiszonego owsa (owies kisi się ze skórką chleba razowego) i podawany jest albo na słodko z cukrem, albo w wersji mniej postnej ze skwarkami.

 

 

Gospodarze wyjechali cały dom dla nas, koty, psy, konie, choinka i wszechogarniająca cisza, potęgująca magię tych chwil.

Dziękujemy za ten czas.

 

 

 

 

Na święta życzymy Wam odwagi w podążaniu drogą światła, miłości, radości, jedności z innymi.

Otwarcia nowych przestrzeni wewnątrz i na zewnątrz , takiej mongolskiej czystej, nieskończonej, boskiej przestrzeni która pozwala na to co się naprawdę chcę zjeść, mieć, robić …….

 

Jak w tym filmiku, który jest prezentem od nas na ten czas

 

 

Kochajcie się, my kochamy Was.

 

 

Ciasto makowe wegańskie

Mój ulubiony makowiec

 

Makowiec ten jest u Oleńki Kos w Akamie w Mazańcowich jednym z flagowych ciast makrobiotycznych www.akama.blogspot.com. Mi też bardzo przypadł

od początku do gustu z uwagi na dużą ilość maku , bakalii i brak słodkości.

Teraz gdy przez pół roku przebywałam w rejonach gdzie makowe potrawy nie były popularne, zatęskniłam za nim. A wszechświat, jak to wszechświat – realizuje nasze marzenia. I tak dostałam kuchnię z piekarnikiem, aby upiec to pyszne cudo.

Przepis poniżej jest od Oli. Ja na średniej wielkości brytfankę zrobiłam z dwóch porcji, nie dodałam słodu, ani cukru, za do parę suszonych moreli, fig i orzechy włoskie. Wyszedł przepyszny

 

 

1 szkl. maku
2 szkl. soku jabłkowego (100%)
1/2 szkl. wiórek kokosowych
1/2 szkl. pokrojonych daktyli bez pestek
1/2 szkl. mąki kukurydzianej bio
1 średniej wielkości jabłko
1/3 szkl. pokrojonych migdałów
2 łyżki słodu zbożowego lub cukru trzcinowego

Wykonanie:

1. Sok jabłkowy wlewamy do rondelka i doprowadzamy do wrzenia.
2. Do gotującego się soku wsypujemy mak, wiórki kokosowe i gotujemy na małym ogniu przez 20 minut.
3. Całość zdejmujemy z ognia, lekko studzimy i miksujemy w blenderze do uzyskania gęstej masy – ok. 10 minut, po czym przekładamy do dużej misy.
4. Jabłko obieramy ze skórki i kroimy w drobną kostkę.
5. Do zmiksowanego maku dodajemy pokrojone jabłko oraz pozostałe składniki i dokładnie mieszamy.
6. Ciasto przekładamy do wąskiej formy wyłożonej papierem do pieczenia i przykrywamy z wierzchu papierem do pieczenia (bardzo ważne!).
7. Ciasto pieczemy w piekarniku w temperaturze 200 stopni C przez 50 minut.
8. Smacznego!