kurorty i wody mineralne
now browsing by category
Atak zimy na czarnych plażach morza czarnego
Atak zimy na czarnych plażach morza Czarnego 9 grudnia 2015
Ostatnio nie pisaliśmy, może uda się nadrobić zaległy czas.
Obecnie, od 5 grudnia jesteśmy w Ureki w hotelu Wiktoria. Dziś wszechświat miał dla nas super prezent. Atak zimy jaki mało kto tutaj pamięta.
Mokry śnieg, bardzo mokry zaczął sypać w nocy i sypał 20 godzin. Nasypało dobre 30 cm śniegu ( w tym miejscu wybrzeża Gruzji od 10 lat nie widzieli więcej niż 2 cm , które topniały po dwóch godzinach) . Drzewa uginały się pod wpływem ciężaru śniegu, wiele połamało się. Niektóre konary poleciały na druty elektryczne co spowodowało, że od rana nie ma prądu, a co za tym idzie – ogrzewania i innych normalnych rzekłoby się rzeczy jak woda itp.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nie chce nam się włączyć ogrzewanie postojowe w landrynce. Wcześniej przez parę dni były ulewne monsuny, powietrze wysycone woda na „102 %”, nie używaliśmy go i najprawdopodobniej zawilgło.
Na szczęście mamy ciepłe śpiworki i mieszkamy w pensjonacie.
Z jednej strony cudowny prezent wszechświata (skąd wiedzieli, że lubimy śnieg). Jednak z drugiej czemu odłączył energię, ciepło…..?
Ciekawe…………
Spacer wzdłuż parującego morza, które falami roztapiało padający śnieg, tam gdzie nie docierało – robiło się zaraz biało. Tak jakby woda pomagała wydobyć na światło dzienne to, czego zobaczyć nie chcemy. To co chcemy przykryć rzekomą jasnością.
Biel i czerń, brak koloru.
Akceptuję swoją jasność i ciemność, swoją biel i czerń każdego dnia.
Nawet skrzaty nie chciały się pokazywać.
Czas zadumy, refleksji, wdzięczności za to co otacza nas każdego dnia.
Za ciepło, bieżącą wodę, ciepłą wodę, za kolory które dodają życia.
Jestem wdzięczna za kolory życia, za jego komfort i wygody każdego dnia.
I tak w zadumie nad pięknem przyrody, w zimnym pokoju, pod ciepłym śpiworkiem korzystając z baterii komputera – piszemy te słowa. Jest u nas 21-sza i jeszcze posypuje śnieg.
Może za jakiś czas usuną wszystkie porwane kable i nastanie światło, ciepło i jasność.
Ojj – ile będzie radości. Tak jak wszyscy lepiący tego bałwana
Sairme – prywatny zabetonowany kurort
Sairme zabetonowany prywatny kurort – 22 grudnia 2014
Sairme zapraszało mnie od samego wjazdu do Gruzji tj. 2 tygodnie temu , jednak po drodze były „niespodziewane” postoje.
Rano pogoda nad morzem zepsuła się, zaczęły padać ulewne deszcze i wiać wiatr. Bartek bardzo chciał spędzić święta w śniegu. Włączyło mu się polskie ciśnienie świąt w śniegu. A w śniegu znaczy w kurortach narciarskich, albo w jakimś spokojniejszym miejscu. Tym bardziej, że kurorty narciarskie to w Gruzji nieadekwatny stosunek standardu do ceny i zazwyczaj energia drapieżnego biznesu, nastawionego na najbogatszych z energią wyrywania.
Więc stwierdziliśmy niech będzie samotne górskie sanatorium w Sairme, zapraszało mnie – więc zobaczymy. Co prawda jest tam tylko jeden czynny hotel. Jednak mamy landrynkę i jak nie będzie nam się podobało, możemy odwinąć kitę i wyjechać.
Z wybrzeża było to 130 km, jechaliśmy więc wolno, oglądając potężne zadbane domy tego bardzo bogatego rejonu Gruzji (to zamożna dolina). Może część z nich wymaga pomalowania itp. , ale na kilkudziesięciu kilometrach ciągną się wsie z domami 400-500 metrowymi i do tego w miarę ładnymi ( są w Polsce zamożne regiony rolnicze z bogatymi domami, ale takiego nagromadzenia w jednym miejscu w naszym kraju raczej nie ma!).
Czy na pewno mieszkają w nich biedni Gruzini (pokazywanie tego kraju jako ubogi – to zdecydowana przesada!)?
Gdy skończyły się wsie, doszły zachwyty nad przyrodą pełną zimozielonych krzewów, w której pnie drzew oplatały ulistnione pnącza, a pogoda swoimi mgiełkami dodawała magii tej subtropikalnej scenerii. Droga swoimi krętymi serpentynami zawieszona była na ostrych zboczach doliny. Scenerii dopełniał potężny potok górski, huczący na jej dnie. Z zza zakrętów wyłaniały się skały porośnięte mchami i paprociami, wilgotne od sączącej się po nich wody.
Najpierw minęliśmy kilka budynków zamkniętych oddziałów sanatorium i chyba budynek zabiegowy z wannami oraz basenem zewnętrznym, by 3 km dalej dojechać do ……………….. szlabanu z kolczatką wbudowaną w asfalt!.
Co to jest?
Ochroniarz wybiegł z zapytaniem dokąd jedziemy, co chcemy….
Odpowiedzieliśmy, że do hotelu …
……..No nie wiedzieliśmy, że Gruzja jest tak niebezpieczna. Jaki jej obraz pokazują luksusowe hotele światu??? – zdumieliśmy się – i na kogo to?…..
Za 300 metrów dojechaliśmy do czynnego hotelu usytuawanego przy drodze, tak przy samej drodze, jadąc chwilę wcześniej widzieliśmy betonowe wierze przypominające wierze wiertnicze, do tego wybetonowany park, z dużą ilością murów oporowych – bo na stoku położony……
Co to jest? – brzmiało w mojej głowie.
Po kilkudziesięciu kilometrach jazdy w przyrodzie, znaleźliśmy się w jej zdegenerowanej ludzką ręką części i to w dodatku w prywatnej, dla wybrańców, którzy są w stanie – po sezonie – zapłacić na najtańszy pokój równowartość gruzińskiej emerytury…………
Bartek widział tylko piękno dookoła, był tak podniecony mijaną wcześniej przyrodą.
Weszłam na recepcję do hotelu, gdzie temperatura wynosiła ok 12 stopni, nieprzyjemna, zmarznięta, siedząca w kurtce Pani z łaską odpowiedziała o pokojach.
Za chwilę wbiegł Bartek – mówiąc jak tutaj jest ciepło.
Emocje go rozgrzewały, ale mógłby zobaczyć , że to mu jest ciepło, a tutaj zimno.
Pani z wielką łaską poszła nam pokazywać pokoje, najtańszy za 130 lari z jedzeniem (250 zł.) to mini klatka z dwoma maleńkimi łóżeczkami i łazienkami. Podejrzewam, że Bartek miałby za krótkie łóżko, ale on tego nie widział…… Pokoje i łazienki o temperaturze ok. 5 stopni, pewnie jutro by się dogrzały, bo teraz cała przestrzeń wychłodzona.
Bardziej normalne pokoje z podwójnym łóżkiem i większą przestrzenią, teraz po sezonie cena 160 lari (300 zł).
Mnie żaden pokój nie przyjmował, Pani nie chciała pokazać innych, a Bartek na siłę chciał zostać, nawet w zimnej norze.
Rozmowa o jedzeniu ( czy są serwowane warzywa i w jakiej postaci?) z Panią w recepcji zakończyła się tym, że sami mamy iść do kuchni i pogadać, bo ona od tego nie jest.
Jedno co potrafiła zaprowadzić nas do lekarza, który miał przygotowaną formułkę marketingowego gadania nie zawierającego żądnych konkretów, nawet tego jaki skład jest wody.
– Tu ludzie doznają cudownego działania wody – skazał.
Tylko zapominał wspomnieć o konkretach.
Nasz wniosek: Tak, leczą się, leczą i wyleczyć nie mogą.
Wodę on swoim autorytetem musi naznaczyć, bo ona jest za silna aby ją przyjmować samemu.
Na noc nie można, bo można by było nie spać.
Nasz wniosek: Tak, kuracja ma być przyjemna, a nie skuteczna.
Nasz wniosek: Najlepiej działa tabletka przeciwbólowa, bo uzależnia, a nie wyleczy problemu.
Nasz wniosek: Taki jest ten świat i tak działa nowoczesne sanatorium…….
U lekarza okazało się, że połowa procedur wyszczególnionych na ich stronie nie jest do skorzystania w zimie, a na procedury wanien z wodą 40 st. C. należy jeździć 3 km niżej.
Woda fakt mająca w sobie potężny skład minerałów (bo te wieże wiertnicze to pijalnie wód) niektóre dochodzące i do 10000 mg?litr z tytanem, barem, borem…….
Nasz wniosek: Tak, tak trzeba bardzo uważać bo może nastąpić silna reakcja oczyszczająca i pacjent może się niechcący wyleczyć, a przecież nikomu na tym nie zależy, wręcz to niewskazane.
Jakże inny świat niż ten – gdy byliśmy 2 lata temu na kaukazie w Dziule-su – dzikim uzdrowisku, gdzie ludzie przyjeżdżali się wyleczyć, a właściwości wody podawane były z ust do ust, tak samo jak reakcje oczyszczające i dieta. Nikt nie mówił, żeby pić mało, należało pić dużo, aby się porządnie oczyszczać.
Właśnie dieta……….
Bardzo ważna przy oczyszczaniu ciała…… Za radą Pani z recepcji poszliśmy do kuchni. Stołówka wyglądała jak tani fast food (przy cenie hotelu czterogwiazdkowego!) , Panie kucharki bardzo miłe (jedyne przesympatyczne osoby w tym hotelu), jednak bardzo słabo znające język rosyjski. Nie mogły kompletnie zrozumieć tego co jemy, co chcemy…….. Jedzenie tylko warzyw i owoców było dla nich abstrakcją………… Dieta bez kazeiny, glutenu, mięsa(?)…………….
Czy klienci tego sanatorium nie stosują diety?. Przy większości piciach wód oczyszczających wątrobę, żołądek należy odstawić mięso (białko), nabiał (kazeinę) i tłuszcz!!!.
A tutaj jedzenie ma być dobre , pyszne, procedury przyjemne, klient ma powracać, a leczenie………….
Taki świat.
Rozmowa na stołówce przeważyła już szalę, nawet Bartek do tej pory w skowronkach, widząc moją emocjonalną niechęć pozostania w tym miejscu – powiedział – może oddadzą nam pieniądze?
Na szczęście oddali i za niecałą godzinę mogliśmy ruszyć z powrotem w dół.
W tym czasie zaczął padać mocno śnieg, robiąc nam dużo radości.
Niesamowite w tym wszystkim jest to, że gdyby zaczął padać godzinę wcześniej – zostalibyśmy tutaj – dla niego. A jednak nie. Duchy pokazały nam, że nie mamy przebywać w tym miejscu.
Bartek bardzo rozczarowany, zjeżdżał. Koło nieczynnego sanatorium zatrzymaliśmy się wysikać, podbiegł portier i poformował nas, że tutaj można być tylko za zgodą hotelu – bo to też teren prywatny sanatorium………
Niesamowite, coś czego nie spotyka się właściwie w Gruzji (jeżeli zanocujesz na prywatnym terenie, ryzykujesz że rano właściciel zaciągnie Cie na kawę do siebie). Ale już parę razy spotkaliśmy przy hotelach, zamknięte zony przyrody, obejmujące kilkaset hektarów w miejscach najbardziej pięknych. Widzieliśmy prywatne hotelowe jeziora do których kierowały tabliczki publicznych atrakcji turystycznych……..!!! Teraz to miejsce………
Gdzieś po drodze dowiedzieliśmy się, że były prezydent dawał za darmo ludziom ziemię na budowę hoteli powyżej 100 osób.
Wyraźnie widać o co chodziło, aby miejsce które ze swojego założenia miało służyć innym, dać pod prywatne władanie. I to miejsca przez które wcześniej przechodziły publiczne asfaltowe drogi (wyzamykać je i zrobić prywatne luksusowe tereny).
Źródła dla wybranych………… świat dla wybranych. W świecie zachodu jest to normalne, tutaj RAZI.
Tym bardziej, że dotyczy to przepięknych turystycznie miejsc, miejsc które wołają o pomoc.
To zaproszenie z Sairme nie jest pierwsze, wcześniej zaprosiły mnie dwa duże jeziora otoczone płotem, ze znajdującym się wewnątrz nich hotelem w cenie 600 zł za marny pokój.
Rozwijajcie turystykę – mówił prostym ludziom prezydent, a sam rozdawał państwowe najlepsze jej kawałki, tworząc prywatne plastikowe zony.
Teraz może gdy 4 razy zaprosi nas takie miejsce, będziemy mogli bardziej świadomie w nim być i rozkodować nasze programy, a przy okazji pomóc tym miejscom.
Z wizyty w Sairme płynie dla mnie jeszcze jedna lekcja.
Jakiś czas temu zadałam pytanie jak być w dobrym nastroju i widzieć prawdę. Chodziło mi o postrzeganie świata w ciągłym – uffff achhh.
Pobyt krótki w Sairme mi to pokazał.
Bartek nie widział w euforii nic, było mu dobrze, ciepło, nawet betonu nie widział za bardzo, nie widział prawdy , jednak jego nastrój był świetny.
Ja popadłam w tamtejszą energię zapominając o swoim nastroju, który przez cały dzień miałam bardzo dobry. Miejsce powiem szczerze mnie sparaliżowało.
A tutaj trzeba zrobić miks.
Widzę rzeczywistość taką jaka ona jest, zachowując swoją wewnętrzną radość .
Choć potem doszliśmy do tego, że taki przesadny entuzjazm jest również obroną przed tym, aby nie widzieć prawdy o otaczającym świecie i przeżyć w nim……
Zjechaliśmy z prywatnej zony przyrody w dół , gdzieś nad rzeczką niedaleko Kutaisi, na skraju rezerwatu Ajameti znaleźliśmy bardzo spokojny nocleg.
Dziękujemy za ten twórczy czas.
I obiecuję Sairme i jego podobnym miejscom, że rozkoduję uwiązane na nich i sobie programy. Bo to co się tam dzieje to grabież i dewastacja.
Przepraszamy za brak zdjęć, ale nie zdąrzyliśmy zrobić, tak nas wyrzuciło stamtąd.
Magnetyczne plaże morza Czarnego
Morze Czarne z czarnymi magnetyczni plażami. 16- 22 grudnia 2014
Wszystko jak w Gruzji, mimo że przyjazne, bezpieczne najpierw trzeba oswoić. Po nocy spędzonej w hotelu udało nam się to zrobić i poszliśmy na spacer wzdłuż magnetycznych plaż. Podczas rekonesansu spotkaliśmy właściciela pensjonatu znajdującego się na cypelku.
Od słowa do słowa okazało się, że jest Gruzinem, ale przeniósł się tutaj z Petersburga, ma chorą na autyzm córkę i teraz wraz z żoną prowadzą pensjonat i ośrodek rehabilitacji dla dzieci.
Umówiliśmy się, że wieczorem wpadniemy pogadać, a autem ustawimy na się przy rzece na plaży.
Morze pokazywało nam się w różnych odsłonach, od super spokojnego do zafalowanego, tak samo pogoda raz silne słońce z temperaturą 20 stopni, innym razem też ciepło, ale pochmurnie czy deszczowo.
Kiedy śpi się w samochodzie na plaży, niesamowite jest to, że czasami nawet nie podnosi się głowy w łóżku, a otoczonym się jest przyrodą, patrzy w otchłań niekończącego się morza, w otchłań niekończących się możliwości, nieskończoności świata, wszechświata.
Właśnie tylko nasza wiedza odgranicza nas od nieograniczonego postrzegania świata. Ktoś kto kiedyś dawno, dawno temu spojrzał na morze, może myślał, że ono się nie kończy, a teraz nagle wiemy że np. 300 km dalej jest drugi brzeg, mimo że go w tym momencie nie widzimy. I tak jest ze wszystkim.
Idę przez świat z odwagą i ufnością, pozwalając sobie dostrzec ograniczoność w nieograniczoności i dalej podążać za nieograniczonością.
Sama miejscowość o tej porze roku to zbiór nieczynnych budek czy opustoszałych pensjonatów. Plaża po ostatnim sztormie brudna, brud na pewno potęguje kolor piasku, który jak jest mokry to jest czarny, gdy wysycha robi się szary.
Niesamowite jest to, że ma sobie drobinki miki czy czegoś podobnego do brokatu, więc się mieni i błyszczy w słońcu w swojej czerni. I znowu ziemia pokazuje nam, że mimo że ma sobie dużo naturalnego światła, które trzeba dostrzec.
Dla nas przyzwyczajonych do jasnych plaż – czarna plaża wydaje się czymś brudnym i złym z zasady, nie ma to jak białe piękne plaże odbijające światło.
Plaże piaszcyste – tutaj jeszcze poza właściwościami magnetycznymi – mają w sobie krzem, który jest budulcem naszego organizmu. O właściwościach krzemu można poczytać tutaj http://www.igya.pl/przeglad-diet/ciekawostki-zywieniowe/594-krzem-si-jako-pierwiastek-ycia.
Piaseczek jest bardzo drobny, chyba najdrobniejszy ze wszystkich mi znanych. W związku z tym jest wszędzie. Jesteśmy jego częścią, a może on przypomina nam o tym, że wszystko przemija. Kiedyś był kamień, a z niego powstał piasek, z piasku powstają …………… Wszystko się zmienia.
A woda wchodząc w ten świat pozwala go lepiej rzeźbić i koić. Nadaje mu lekkości i miękkości.
A magnetyzm plaż można zobaczyć na filmiku Wiktorii z Centrum Autyzmu:
Magnes ściągał z nas wszystko to co niepotrzebne,omiatał, rozluźniał, wyciągał to co ciężkie, lekkość nie podlega prawu magnetycznego przyciągania. A to co ciężkie z radością znajduje swojego kompana i daje się odciągnąć od ciała.
Piasek składa się z żelaza, tlenku żelaza, dwutlenku krzemu, tlenku wapnia, tlenku aluminium, tlenku magnezu, trójtlenku tytanu.
Miejsce które nas przygarnęło znajduje się przy rzece wpadającej do morza, tak więc obserwujemy jak słona woda miesza się ze słodką, przenikając od czasu do czasu. Z wody w oddali czasami pojawiają się ośnieżone szczyty Kaukazu, które ma się wrażenie, że już zanurzyły się w wodzie.
Na plaży jesteśmy sami, fajnie obserwować znajome zwierzęta, czaple które rano zawsze robią obchód wybrzeża, czy kaczuchę z przetraconą nóżka, która nie przeszkadza jej pływać, ale gdy chodzi po piasku to kuleje ( mieszka tu na cypelku).
Czasami pojawiają się stada kaczuch, czasami innych ptaków, czasem brzęczą nam do snu kutry rybackie innym razem jest spokój.
A spektakl morza rozgrywa się przed naszą przednią szybą, siedzimy jak w kinie, wpatrujemy się i przenikamy nawzajem. Im dłużej tu jesteśmy tym bardziej zaprzyjaźniamy,
Wczoraj w sobotę dzień był przepiękny, ze 20 stopni i słońce, co prawda śnieżynki zanurzyły się w swoim świecie i nie chciały pokazać, jednak i tak wszechświat nas pieścił. Czasem po drzewo które przyniosła tutaj woda w czasie sztormów przychodzili okoliczni mieszkańcy, czasem producenci suwenirów dla turystów – po muszelki. Cieszyliśmy się przestrzenią, nawet poćwiczyliśmy sobie na piasku. Wtapialiśmy się przestrzeń, a wieczór zafundował nam pierwszy zachód słońca na tej plaży. Słońce powoli, powoli schodziło do linii horyzontu, by potem zrobić plusk i zniknąć, zostawiając podświetlony horyzont.
I dziś znowu kolejny dzień postoju, spokoju, magii, kolejny zachód słońca, tym razem bardziej zachmurzony, a przy tym może i ładniejszy. Słońce tym razem schowało się w najkrótszy sen w tym cyklu, każda następna noc będzie dłuższa, od dzisiejszej. Do tego księżyc również w swoim nowiu, od tej nocy zacznie się zwiększać. Noc zostawienia starego i podążania za nowym zarówno w kobiecym jak i męskim aspekcie.
Cieszymy się, że ten wieczór noc możemy spędzić tutaj na magnetycznych plażach, które dopełniają ściągania tego co stare – niepotrzebne, pozwalają narodzić się nowemu w nas.
Pozwalam sobie iść w nieustającej radości, miłości, zdrowiu, harmonii szczęściu przez życie każdego dnia, ciesząc się każdym krokiem na pięknej ziemi, dostrzegając jej piękno każdego dnia.
Do tego ognisko na plaży i ziemniaki z ogniska.
Pogoda nas tutaj pieści, będąc taką jak najbardziej lubimy, nie za ciepło, nie za zimno. Jest rześkość i blask słońca. Taki idealny dla nas klimat. Woda w morzu troszkę może zimna, jednak i będąc we wrześniu w Batumi nie kąpaliśmy się w nim zbyt często.
Choć nie jest powiedziane, że nie zaprosi nas do wspólnej zabawy, źle napisałam do zabawy nas zaprosiło gdy biegaliśmy boso po piasku mocząc w nim nogi, jednak cali jeszcze nie zanurzyliśmy się w jego toni.
I tak mijały nam dni na spacerach, ustawieniach, radości spotkania z wodą i piaskiem. Dziękowaliśmy wszechświatowi, że mamy praktycznie lato w grudniu (nie jest to norma temperatury są od 0-20 stopni), a my mamy 20.
Wieczory spędzaliśmy u Wiktorii i Goczy, gdzie Bartek robił masaże dźwiękiem – o tym w kolejnym poście.
Ureki – unikalne uzdrowisko klimatyczne na wybrzeżu Morza Czarnego w Gruzji, która słynie z plaż z piasku magnetycznego,. Ureki znajduje się ok 50 km na północ od Batumi i Poti 15 km na południe.
Tutaj artykuł o magnetycznym piasku bardzo naukowy po rosyjsku za zainteresowanych tutaj, można wrzucić na translator google
http://anaklia.travel/magnitni-pesok.pdf
O Ureki ze strony http://georgiatour.kz/%D1%83%D1%80%D0%B5%D0%BA%D0%B8 tłumaczenie z języka rosyjskiego
Ureki jest wyjątkowa z powodu obecności naturalnego pola magnetycznego o niskiej intensywności. Właściwości pola magnetycznego znane są od czasów starożytnych i były wykorzystywane do leczenia Egipcjan, Greków, indyjskiej jogi.
W nowoczesnej medycynie, pole magnetyczne jest szeroko stosowane w fizykoterapii.
Badania naukowe wykazały wysoką efektywność czynników terapeutycznych dla następujących chorób:
• choroby sercowo-naczyniowe (etap nadciśnienie 1-2 przewlekła choroba niedokrwienna serca, zawał mięśnia sercowego, zawał i inne)
• choroby układu mięśniowo-szkieletowego (zakaźne zapalenie stawów i choroby reumatyczne, w przewlekłym stadium, zapalenie kości i stawów, osteoporoza, osteochondropatii)
• zaburzenia czynnościowe układu nerwowego, depresji, nerwicy (, formy nadciśnienie, menopauza nerwice, nerwobóle, itp)
• choroby wieku dziecięcego (porażenie mózgowe, rdzeń paraliż, krzywica, urodzenie uraz, i inne)
• przewlekłe choroby układu moczowo-płciowego, powodujące niepłodność, itd
Szczególnie skuteczne jest stosowanie czynników terapeutycznych w leczeniu chorób wieku dziecięcego.
Magnetyczne wybrzeże Morza Czarnego znane jest od 19 wieku.
W związku z tym, magnetyczne właściwości piasku zainteresowały lekarzy, naukowców, instytuty badawcze.
Naukowcy z różnych krajów wykazali korzystny wpływ pola magnetycznego na organizm ludzki. Pole magnetyczne jest przeciwbólowe, przeciwzapalne, pobudza regenerację tkanek, i co najważniejsze – wzmacnia układ odpornościowy, zmniejsza ilość ciężkich chorób i sprzyja trwałości terapii. Terapia magnetyczna jest szeroko stosowana w ginekologii, urologii, w kosmetyce, w medycynie sportowej, ortopedii, chorób sercowo-naczyniowych, krew, itp. Pole magnetyczne eliminuje przewlekły ból, przyspiesza krążenie krwi, ma działanie rozszerzające naczynia krwionośne, wpływają na krzepliwość krwi. Zastosowanie do celów leczniczych pola magnetycznego ma przeciwnie, przeciwświądowe i antyalergiczny efekt. Pola magnetyczne mają pozytywny wpływ na serce. Mają one wpływ na jego funkcje: zmniejsza zapotrzebowanie mięśnia sercowego na tlen i zwiększa przepływ wieńcowy.
W stronę magnetycznych plaż Ureki
W stronę Morza Czarnego 16 grudnia 2014
Przyszedł czas pożegnać gościnne Tskaltubo. Ostatnie wanny, ostatnie inhalacja w zapachowym królestwie. Przyjeżdżajcie znów mówili w hotelu, na istoczniku.
Czas w drogę, może przyjedziemy ………… po Nowym Roku któż to wie.
Pogoda jeszcze raz pokazywała nam to miejsce w jak najlepszej odsłonie.
Landrynka machnęła ogonkiem przed hotelem z radości i pojechaliśmy dalej ….
Miejsce nie tylko wyciągało z nas emocje do jedzenia, ale również pieniędzy. Pojawiły się lęki, że za dużo wydajemy na hotele, że nie powinniśmy, że braknie nam. Pojawiły się programy minimum, które powodowały nie tylko napięcie ciała, ale również jego chłód.
Bo przecież jak można zobaczyć co jest tak naprawdę dla nas ważne, gdy będziemy żyli na minimum i non stop oszczędzali???
Wszechświat swoje, my swoje.
Uczymy się cały czas zaufania do wszechświata, że daje nam na to co ważne dla nas.
Usuwamy programy, że to co ważne dla nas to rozpierdzielanie pieniędzy, bo według ogółu ważne jest coś innego.
No właśnie co…..?
Zdrowie o które dbamy bez wielkiego przymusu, czy też iście z radością swoją drogą???
Co ważniejsze nieświadome życie według ustalonego przez innych schematu.
Czasem jeszcze na subtelnych poziomach pojawiają się takie myśli.
A cena Tsaltubo w pięknym hotelu była na poziomie niskiej ceny w polskim sanatorium . Bo tutaj gdy wykupiło się pobyt na 7 dni o tej potrze roku to kosztował 77 dolarów za dwie osoby 260 zł. Czyli 130 na osobę i pobyt zawierał pokój z łazienką w bardzo przyzwoitym standardzie (oni pisali 4 gwiazdki, ale 3+ na pewno), 16 ha ogrodu do spacerowania, 3 posiłki dziennie w formie bufetu szwedzkiego, bardzo dobre o czym pisaliśmy, wręcz obfite i 4 zabiegi dziennie : 2 razy dziennie wanny radonowe 20 minut , masaż i fizjoterapię, konsultację lekarską i dowóz do istocznika 2 razy dziennie.
Inne zabiegi można dokupić (okłady z błota z wodą radonową 15 zł).
http://tskaltuboresort.ge/index.php?page=1261&lang=eng
Ruszyliśmy najpierw na targ po zieleninę i mandarynki. Fajny jest klimat świąt w tym klimacie ziemskim.
Wstąpiliśmy do Jaskini Prometeusza znajdującej się karę kilometrów od Tskaltubo. O tym kolejny post
Po wizycie u Prometeusza w jaskini ruszyliśmy dalej w kierunku morza. Pogoda zapraszała było ciepło ok 20 stopni, świeciło słońce, góry migotały w oddali – piękne białe śnieżynki. My jechaliśmy we wiośnie, a może w lecie, temperatura w samochodzie dochodziła do 30, a w sumie 100 km dalej jest zima. Niesamowite to tutaj, raz można być w prawie lecie, a za 2-3 godziny w zimie. Jechaliśmy przez zadbany i chyba bogaty rejon Gruzji. Duże domy, zadbane ogrody i nawet brak bałaganu. Niewyczuwalna energia beznadziei w mijanych wioskach. Jakaś inna ta Gruzja, niż ta co ostatnio nam się pokazała. Cieszyliśmy się hurmą na drzewach i pojedynczymi drzewami mandarynek, na których dumnie wsiały pomarańczowe owocki.
Zbliżał się zachód słońca, a zwierzęta krowy, konie, świnie, i nawet kaczki same zaczęły się schodzić z pastwisk kłębiąc się pod bramami domów.
U drzwi Twoich stoję Panie
Cieszyliśmy się tymi zwierzęcymi zwyczajami i tą modą tutaj. Cały dzień pasą się wolno, a na wieczór schodzą pod swój dom, wiedzą pod który i o której godzinie. Niesamowite.
Krowy zazwyczaj czekały grzecznie, natomiast świnie głośnymi chrupnięciami i silnnie waląc w bramę domagały się wejścia.
Puszczać, puszczać ….. zdawało się słyszeć
W niektórych domach zaczęto je wpuszczać bramą, gdzie wchodziły tłumnie, a gdzie indziej przez bramkę – jak ważnych i czekanych gości.
Robił się mrok, więc zdjęcia w ogóle nie oddają tej atmosfery powrotu zwierząt do domu.
I w takiej atmosferze jechaliśmy aż do Seneki, aby wjechać na główną drogę Tibilisi-Batumi, notabene w remoncie. Duży ruch i chyba mała nasza uważność, osłabiła naszą energię. Dopełnieniem spadku wibracji była wizyta w Poti, miasto nadmorskie, gdzie chcieliśmy coś znaleźć, chyba sami nie wiedzieliśmy co.
W końcu zmęczeni podążyliśmy w stronę Grigoletti i Ureki nadmorskich kurortów z magnetycznym czarnym piaskiem. Ciemna noc i gdy spada energia szukanie fajnego noclegu jest często utrudnione. Energia niska więc i odpowiednio niskie miejsca się przyciągają. Dzikie plaże odpychały, więc najpierw zatrzymaliśmy się Grigoletti w hotelu Villa Reta o bardzo ciekawej przeszklonej architekturze. Pani pokazała nam co prawda ładny ale zagrzybiały pokój za bagatelka 140 lari (270 zł.). Uśmiechnęliśmy się sami do siebie i pojechaliśmy do Ureki, bo po drodze szczególnie ja nie mogła się ogarnąć. Każde miejsce mi nie pasowało. Zresztą energia nie była w nas za wysoka, daliśmy się Poti troszkę „wpierdzielić” .
Całe wybrzeże między Grigoletti i Ureki jest mocno zabudowane, więc znalezienie jakiegoś bardziej dzikiego miejsca było abstrakcyjne, kurorty o tej porze roku wyglądały jak wymarłe miasta z ohydną infrastrukturą baraczkową, co dodawało jeszcze więcej niechęci do spania na dziko.
Teraz niestety wcześnie robi się ciemno, a szukanie przyjaznego noclegu i oswojenie tego miejsca nie zawsze wtedy jest możliwe.
Podjechaliśmy do Ureki centrum i zatrzymaliśmy się przy hotelu Argo
https://www.facebook.com/Hotel.Argo.Ureki
– choć pokręcimy się, zapytamy o cenę bo nie mam pomysłu gdzie spać – powiedziałam do Bartka
I poszliśmy do hotelu gdzie miły Pan ochroniarz zadzwonił do Pana administratora i za 50 lari (100 zł pokój 2 osobowy bez jedzenia) pokazano nam ładny czysty pokoik z łóżkiem, sofą i balkonikiem częściowo na morze.
Fajnie podróżować po sezonie, bo w sezonie kosztuje on z 3-4 razy tyle.
Zostaliśmy więc, dziękując naszym opiekunom za prowadzenie i doprowadzenie do najlepszego na ten moment miejsca.
Miejsce pomogło nam ustabilizować energię, zaprzyjaźnić się z otoczeniem i następną noc już spędziliśmy na plaży, ale o tym w następnym poście.
Tskaltubo kurort z przed wieków
Tskatulbo – kurort sprzed wieków, sprzed lat
Gdy wjechaliśmy do miasteczka od razu poczuliśmy, że znaleźliśmy się w innym świecie – budynki co prawda we większości zniszczone, jednak uderzała niesamowita przestrzeń.
Historia miasta i jego radonowych wód sięga XIII wieku, kiedy to zgodnie z legendą odkrył je pasterz z bolącymi nogami, a właściwie jego owce, które zapędziły się w te strony. Pasterza tak bolały nogi, że włożył je do ciepłej wody i przestały boleć. Wieść szybko się rozniosła i nawet królowe ówczesnego świata zaczęły tutaj przyjeżdżać na wody, wracając uzdrowione.
Przed II wojną światową był jeden czy dwa budynki sanatoriów.
Jednak największego rozkwitu doczekało się po wojnie.
Miasteczko kurortowe wygląda tak, że na środku jest ok 50-100 hektarowy park, potem dookoła bardzo szeroka droga, a za nią było 19 sanatoriów. W parku było 9 istoczników czyli obiektów z wodą leczniczą, zabiegami, basenami, wannami, masażami, błotem itp. , rozmach inwestycji zdumiewający…..
Pracowało przez cały rok i codziennie przyjeżdżał pociąg z Moskwy z 35 wagonami (125 000 kuracjuszy rocznie).
Stalin bardzo lubił to miejsce i sam przyjeżdżał tutaj odstresować się. Mieszkał w sanatorium wojennym, a na wanny chodził do istocznika 6 (jedyny obecnie czynny, ale prace remontowe trwają) gdzie miał swój prywatny basen i swoją wannę (nawiasem mówiąc prosto urządzoną – żadnych luksusów).
Zresztą był na otwarciu tego istocznika w 1951 r.
Wody radonowe działają przede wszystkim bardzo dobrze na stawy, rozluźniają mięśnie. U nas w Polsce znajdują się w Lądku- Zdroju.
Miasto żyło, jak opowiadali nam ludzie mieszkający tutaj, w tamtym okresie było wizytówką. Poza super wodami miało również wspaniałe zaplecze medyczne.
Głównymi klientami byli Rosjanie, choć służyło wszystkim nacjom byłego ZSRR.
Po rozpadzie Związku Radzieckiego wszystko upadło. Granice zostały zamknięte, Rosjanie i inni przestali przyjeżdżać. Kurort popadał w ruinę, którą pogłębiło zakwaterowanie w wielu sanatoriach przesiedleńców z Abchazji – 9000 Abchaskich Gruzinów po przegranej wojnie.
Czy będą chcieli jego rozkwitu?
Powrotu Rosjan?
Ciekawa decyzja.
I miasteczko coraz bardziej, bardziej popadało w ruinę. Na pewno miało wpływ na to również to, że Gruzini średnio dbają o ciało (nie dbają ani o ciało ani o zdrowie). Poza tym ceny obecnie prawie na poziomie polskim, a zarobki w Gruzji gdzieś 2-3 razy niższe (fakt mieszkania, media są sporo tańsze).
I tak upadało, piękne obiekty dewastowano, turystów i kuracjuszy było co kot napłakał, bo nie było bazy.
Przesiedleńcy (minęło już ponad 20 lat od nich przesiedlenia) w byłych sanatoriach chowają kury, świnie, krowy, które na równi z ludźmi dystyngowanie spacerują po parku.
Biegają również wychudzone psy, turystów nie ma, a tutejsi ludzie mało wyrzucają jedzenia (choć nie zagryzają spacerujących kur, więc żle nie ma) Przekazaliśmy im informację,że można nie jeść i żyć. Jakby to zmieniło życie tych czworonogów, których wielu tylko dla jedzenia skazuje się na życie z człowiekiem. Tak mogliby być wolni zawsze!
Może człowieka również jedzenie wpakowało w niewolę???
Psy są łagodne i bardzo przyjazne, w ogóle nie wymuszające.
Zastanawiające jest to, że na zachodzie takie perełki jak ta tutaj są chronione, niezależnie kto to stworzył, a tutaj wręcz czasami ma się wrażenie że specjalnie niszczone, bo przypominają poprzednią epokę. W której zwykłym ludziom żyło się zdecydowanie lepiej niż teraz (takie są realia w Gruzji). Więc …………
Dużo rzeczy jest tutaj niezrozumiałych, zresztą bardziej niezrozumiale są te działania które spowodowane są emocjami.
Jednak w miasteczku pojawiło się światełko.
Ostatnie 2-3 lata to generalny remont miasteczka. Odkryli je Azerowie, którzy od lipca do września tłumnie odwiedzają kurort. Ceny wtedy idą znacznie w górę, a kolejki do zabiegów są na kilka godzin czekania (ach ta ich organizacja).
Obecnie w miasteczku jest jedno sanatorium, to w którym jesteśmy, choć wiadome na zabiegi idzie się do istoczników Do tego z 10 hotelików. Jak to zliczyliśmy to w sezonie jest 1000 miejsc. Obecnie odnawia się parę hoteli.
Praca dzień i noc wre (budują całe miasteczko równocześnie), szczególnie w parku, gdzie do 25 grudnia mają zakończyć główne prace, czy się uda?
Może po nowym roku przyjedziemy na odbiór.
W parku mają być fontanny, ścieżki z fantastycznym asfaltem na rolki, korty tenisowe i cała infrastruktura, dookoła parku położony już nowy asfalt na drodze (boczne jeszcze są mocno dziurawe i z otwartymi studzienkami)
W parku obecnie działają dwa istoczniki , nr 6 który też jest remontowany i nr 3 już wyremontowany, ale maleńki. Jednak oferuje całą gamę zabiegów, od wanien w wodzie radonowej, gimnastyki w basenie, po masaże i okłady błotem z wodą radonową. Nie ma wielu ludzi, nie ma kolejek, dlatego Panie nie zmuszają nas do pójścia do lekarza, tylko sprzedają zabiegi z dnia na dzień, a my też z dnia na dzień przedłużamy tutaj pobyt, który jest jakąś dziurą czasoprzestrzenną. A może tu takie miejsce w przestrzeni pomiędzy.
Właśnie poddaliśmy się tej przestrzeni wykupując gimnastykę w basenie na której byliśmy tylko we dwoje – po 8 lari od osoby (15 zł) i błoto na całe ciało, błotko z okolicznego jeziora z dodatkiem wody radonowej też 8 lari.
Woda w basenie ok. 33-36 stopni, niestety temperatura otoczenia dość niska, bo tylko niektóre pomieszczenia sanatorium dogrzewane dmuchawkami (basenu, błotka też). Błotko zaś ciepło otulające ciało. Mało kuracjuszy. Dla nas dobrze bo wiadome, organizacja w ich wydaniu jest troszkę słaba.
Ja jeszcze od czasu do czasu brałam masaże.
Powiem, że czuliśmy się po tym zmęczeni, często rano budziliśmy się jakbyśmy dzień wcześniej zdobyli jakiś trudny górski szczyt.
Fakt ćwiczyliśmy jeszcze czasem rozciąganie odprężone, ale ………
To ta cudowna woda, która subtelnie wnikała w ciało rozbijając stare wzorce, robiąc większe przestrzenie w naszym ciele, likwidując to co zastane, stare, a my z ufnością, a wręcz radością pozwalaliśmy na to.
Basenik gdzie odbywała się gimnastyka wyzwalał w nas dziecięce pokłady radości, lekkości, spotkania z nim, z wodą, osobami prowadzącymi ,były zawsze niezapomnianym radosnym spotkaniem.
Błotko natomiast wnikało i przyciągało do siebie z ciała to co stare niepotrzebne, działało jak magnez ściągając to wszystko co nie było spójne z radością i lekkością wyniesioną z basenu.
Radość, lekkość, wdzięczność, miłość napełnia moje życie i z nią idę przed świat swoją drogą z podniesioną głową.
Dziękujemy temu wspaniałemu miejscu, wodom za gościnę.
Z radością i lekkością pojedziemy dalej
O tej porze roku w miasteczku poza hotelami znajdują się ze 2 czynne kawiarnie i jedna restauracja (tylko dla mięsożerców), duży targ, wiele sklepów spożywczych i muzeum pokazujące nie tylko historię tego rejonu, ale i całej Gruzji.