kurorty i wody mineralne
now browsing by category
Kolejne zadziwianie wszechświata – dzikie rośliny
Dzikie zbieranie, oraz wieczór przy kominku w kamperze i niedzielny targ 21-22 marca 2015
Wszechświat cały czas mnie zadziwia.
Już mieliśmy wyjeżdżać z naszej gościnnej jaskini, gdy przyjechał maleńki samochodzik z sympatycznym kierowcom i jego psem. Poza tym jego dach był oszklony i otwierany. Moje marzenie i zadanie dla Bartka. Po oglądnięciu naszych domków Nikolas stwierdził, że też już jakiś czas jest w drodze.
Latem pracuje jako kucharz na greckich wyspach, a w pozostałe okresy czasu jest w drodze swoim pięknym autkiem. Poza tym świetnie się zna nie tylko na gotowaniu, ale i na dzikich roślinach jadalnych, których ponoć w Grecji je się sporo.
I tak od słowa do słowa pojechaliśmy do lasu i zaczęła się zabawa, przede wszystkim w zbieranie dzikich szparagów, wspaniałych na surowo również.
Grecy gotują je krótko, a potem smażą najczęściej z jajkiem.
Zbieranie szparagów to jak chodzenie za grzybami,
Oooo jest, jest …
Ile radości w kontakcie z przyrodą z dobrym przewodnikiem, którego duchy miejsca od razu przyjmują i pokazują mu co najlepsze.
Poza tym Nikolas pokazywał nam inne rośliny, zobaczcie je, ale nazwy nie pamiętam.
A na wieczór Magda ze swoim partnerem zaprosili nas do kampera, na wieczorek przy kominku.
W drodze jak w domu.
Marzenie nierealne dla wielu, a jednak życie pokazuje, że tylko trzeba trochę odwagi, a wszechświat pomoże.
I już żegnaliśmy się z miejscem, już mieliśmy z niego odjeżdżać, a ono zatrzymało nas na dłużej dając niesamowite dary : poznania dzikich roślin, jak i pobycia we wspólnej przestrzeni z ludźmi, z którymi każdy gdzieś przenikał się nawzajem, tworząc jedność i ucząc od siebie.
Była sobota, przyjeżdżali miejscowi kąpać się, przywożąc nawet swoje sprzęty do przechodzenia przez zamknięta bramę. Mówili, że od wieków źródło było ich własnością, a teraz ktoś wymyślił, że jest jego własnością i zabrania innym dostępu. Podobnie jak u nas chcieliby z lasami.
Dlaczego przyroda musi mieć właściciela? Dlatego chcemy zarabiać na tym co boskie?
Poza tym dowiedzieliśmy się, że w miejscowości Kovanaki jest niedzielny targ. To 30 km od nas, i trochę z umysłu, albo starego systemu podróżowania pojechaliśmy do Konavaki, pożegnawszy nasze cudowne miejsce, nasze źródełko, polankę i tych ludzi, za ten czas który był cudowny w tym miejscu i w tym czasie.
Czasami chce się aby trwał zawsze. Żeby nie zmieniać w tym nic. Tylko czy byłaby to wolność?
Pozwalam sobie na energię magii na co dzień, pozwalając sobie na elastyczne zmiany,
Targ ………. bez rewelacji, jednak dzikich roślin było sporo, widać, że je jedzą. Zazwyczaj gotują je krótko ze solą, a potem polewają oliwą i cytryną.
Dla mnie bez rewelacji, tym bardziej, że większosć zbieranych przez nich roślin ma sporo goryczki w sobie.
Dobrze do tego dodać czosnek i jajko – jak mówił Nikolas.
Były oczywiście szparagi, pomarańcze, jabłka, wino, miody, jeden stragan z oliwkami i olejem.
W Grecji bardzo nie podoba mi się to, że zazwyczaj jest wszystko szczelnie zapakowane i nie można przed zakupem spróbować. Jakieś dziwne dla mnie.
Bartek przyjechał przyjechał do Grecji po oliwę i oliwki w ziołach. Niestety teraz gdy nie ma turystów oliwki nawet w słynnej Kalamacie są jednego rodzaju i bez ziół, a olej…….. może i robiony na zimno ………..
Mamy porównanie z Marokiem, gdzie 2 lata temu przy nas wytłoczono olej i jest to całkowicie coś innego. Ja osobiście do spróbowania marokańskiego oleju, nie lubiłam oleju z oliwek, miał coś w sobie, co mi nie smakowało. Marokański był przepyszny, lekko gorzki bez ługowania, pełny aromatu i smaku, mocno mętny.
A teraz – ten grecki – znowu ma ten sam smak, co pamiętam z Włoch. Może są jakieś małe ręczne fabryczki, jednak chyba otwierane dopiero w sezonie.
Zresztą jaka jest technologia produkcji, że z gorzkich bardzo gorzkich oliwek produkuje się od razu słodki olej? Jak ługuje go się w procesie produkcji? Może ktoś wie?
Jak zwykle co innego świat normalnego życia danego kraju, a co innego świat dla turystów.
Bartek jest trochę rozczarowany greckim jedzeniem, ale miejmy świadomość, że to Europa i tutaj może i można znaleźć czasem coś fajnego, ale tylko od święta.
Pół roku w Azji troszkę nas rozpieściło.
Przesilenie wiosenne obfitości w termalnej jaskinii
Przesilenie wiosenne w obfitości w Lutra Kajafa 17-21 marca 2015
Rozgwieżdżone niebo, cisza i spokój miejsca.
Tak od paru dni sycimy się tym w Loutra Kajafa, miejscu z termalną jaskinią o składzie iście siarkowym. Ma się wrażenie, że kąpiemy się w roztworze z jajek.
Lubimy i jeździmy na termalne źródła, jednak takiej kondensacji nie spotkaliśmy nigdzie. Temperatura wody ok. 32-33 stopnia co o tej porze roku jest raczej chłodną wodą.
Sam przyjazd tutaj był magiczny, i znowu nie mogę się przestać wszystkiemu dziwić i zadziwiać.
Przy drodze z okrągłej plaży
do Patry zobaczyłam napis Termal Bath Kajafa 6 km, -skręcamy – powiedziałam do Bartka, który z radością skierował się do termalnych wód.
Najpierw zatrzymaliśmy się przy źródełku, którego zapach roznosił się po okolicy, chcieliśmy się okąpać.
Wtedy tajemniczy anioł samochodem podjechał do nas, poinformował słabą angielszczyzną, że to woda do picia, a źródło do kąpania jest 300 metrów dalej.
Ku naszemu zdziwieniu zawrócił i pojechał skąd przyjechał, choć nie skorzystał z ujęcia wody.
Przy źródłach pojawił się drugi anioł, który pokazał nam (bez słów), gdzie jaskinia i nawet jak przejść wygodnie przez bramę (gdyż termalny kompleks jest zamknięty o tej porze roku).
W wodzie kąpały się następne anioły.
I tak dzięki nim wszystkim zanurzyliśmy się w niebieską toń jakiniowej rzeczki. Tak – rzeczki – siła źródła jest potężna, tak samo jak siła miejsca.
Wykąpani pojechaliśmy dalej, bo nie wiedzieć czemu uznaliśmy, że tutaj jakoś tak dziwnie.
Trafiliśmy wreszcie do fajnej knajpki z ujęciem wody do kąpieli, potem wieczorkiem odwiedziliśmy Olimpię z jej sportową atmosferą i ………….. zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg……………….
Dlaczego nie zostaliśmy przy jaskini? – kołatało w głowie, tutaj wszystko jest strasznie dziwne. Po prostu żadne miejsce nie chciało przygarnąć nas na nocleg.
Ile do jaskini – padło pytanie
Nawigacja przeliczyła – 40 km.
I co wracamy? Zadawaliśmy sobie nawzajem pytanie
Tak wracamy! – dlaczego nie możemy dać trochę wysiłku w to co dla nas dobre? Tylko dla jakiegoś pozornego chwilowego komfortu godzimy się na bylejakość?
Dojechaliśmy na polankę nad jeziorkiem i otuleni przez duchy miejsca zasnęliśmy.
Wtopiliśmy się w miejsce i jego energię, każdego dnia coraz bardziej.
Dopiero tutaj znów nabraliśmy siły, aby zmierzyć się z wizytą naszej rodzinki w Gruzji i zrobić obiecaną Bartka mamie fotoksiążkę.
Miejsce nas wspierało, uwalniając kolejne programy…
Pozwalam sobie, aby spokój i wysoka energia szły w parze.
Ile razy temperuje się dynamiczne, pełne energii dzieci?
Bądź spokojny, czyli inaczej mówiąc bez energii, depresyjny, a potem dziwimy się, że tyle depresji na świecie.
Spokój, wysoka energia, radość i brak bodźców.
Powoduje, że czasem sami je sobie fundujemy, bo przecież „coś musi się dziać”.
Mnie wciągnął nurt źródła rzucając prawie do wypływu, skończyło się tylko na szczęście otarciami i zatrapaniami. Bartkowi szły emocje na temat Grecji, tyle nasłuchał się o niej od innych, a teraz mu pokazuje się inna.
Bo trzeba mieć świadomość, że Grecja, a Grecja dla turystów to dwa różne światy.
Pozwalam sobie patrzeć na świat swoimi oczami i cieszyć tym jak dane miejsce nam się pokazuje.
I tak, uwalniały się kolejne programy, woda jak magnes ściągała wszystko to co nie jest światłem w ciszy, spokoju.
Mijały dni
-Ile tu jesteśmy? – zapytałam Bartka.
– 3-4 dni – a ma to jakieś znaczenie? – odpowiedział.
Pojawiali się fajni ludzie – rumuńscy Niemcy – od lat podróżujący po świecie kamperem , a potem Polka i Niemiec. Ona od 2 lat w drodze, on od 30…….. Podróżują Kamperem z kominkiem, uprawiają w nim zioła, pomidory a na życie zarabiają graniem i balonikami, dają ludziom szczęście, które sami mają.
www.ledima.wordpress.com
Pokazano nam, że tylko od nas zależy, czy będziemy żyć zgodnie ze swoim sercem, szczęśliwie.
Pojawił się kolejny program braku wiary w drogę szczęścia, bo wszyscy kiedyś opowiadali że: to szczęścia nie daje, tamto też, ale nikt nie mówił co go daje.
Więc gdzie go szukać?
Pozwalam sobie być pionierem w odkrywaniu drogi szczęścia.
A przesilenie w swój magiczny wieczór powitało nas rozgwieżdżonym niebem, które odbijało się w jeziorze, cały wszechświat zszedł do nas w odwiedziny. Przypominając nam o sobie i jego sile, obfitości miłości.
Patrzyliśmy na gwiazdy na niebie i te w jeziorze – dwa światy w jednym.
Wszystko jest możliwe, my tylko nadajemy temu moc.
Dźwięczało w mojej głowie.
W jaskini ktoś zapalił świeczki, tworząc magię miejsca, wszystko grało i śpiewało ciesząc się na spotkanie. Nowe zakiełkowało w umyśle i teraz ma moc objawić się w rzeczywistości.
Obfitość wszechświata na wszystkich poziomach – materialnym, duchowym, umysłowym, w pełnym zaufaniu.
Medytowaliśmy transformując stare i ciesząc się nowym pięknym, które właśnie teraz objawiało się nam.
A na wypływającej z jaskini rzeczce, żaby umówiły się na koncert – przecież dzisiaj święto wiosny .
Żaba zapowiada nowy, nagły rozwój. Uzdrowienie dokona się wtedy, gdy rozpoznasz – co jest, puścisz to co minęło – już w tej chwili, oraz gdy włączysz całą swoją siłę i zdolność współtworzenia.
Boska siła pomaga i uzdrawia. Wszystko jest takie jakie jest – doskonałe. Jestem gotowa żyć życiem w dostatku, pokoju, pełni, miłości, zdrowiu, radości.
Żaby nie kończyły swojego koncertu długo w nocy. Ich rechot utulił nas do snu, a gdy rano otworzyłam zmysły – radosny, miękki pełen miłości świergot ptaszka dobiegł do moich uszu.
Wtopiłam się w niego dziękując wszechświatowi, Bogu za ten czas, za to, że mogę tu być. Bartkowi, że tak bardzo chciał doświadczyć energii Grecji.
Miejsce również dziękowało za wczorajsze medytacje przypominając sobie dawne czasy i otwierając swoją moc.
Teraz już czas dalej.
Pożegnamy miejsce jak dobrego przyjaciela i podążymy dalej na północ. Jednak jego część pozostanie głęboko w nas. A jak będziemy w pobliżu, to na pewno zawitamy.
Dziękujemy za ten cudowny czas.
Loutra Kajfasz – gorące źródła, znajdujące się w południowej części prefektury Ilia, u podnóża Lapici, niedaleko jeziora o tej samej nazwie Kajfasza. Region Wybrzeża to jedna z najdłuższych piaszczystych plaż w Europie.
Termiczne źródła wody Kaifasz idealne do leczenia chorób skóry, astmy, reumatyzmu i chorób wątroby.
Początki termalnych pochodzą z Jaskini Nimfy Anigridon, gdzie według mitologii, urodził Dardanus, przodek Troyan.
Wody Loutra Kajfasz były znane ze swoich właściwości leczniczych od czasów starożytnych. Starożytni Grecy leczyli się tutaj korzystając również ze współdziałania z nimfami.
Przez pół Turcji starymi ścieżkami……
Przez połowę Turcji 18-23 luty 2015
Patrząc, a może nie patrząc za siebie ruszyliśmy w kierunku Grecji. Pożegnaliśmy Kaukaz. Na początku fascynował nas koloryt Turcji, masa sklepów, restauracji, jedzenia. Jednak po 2 dniach nasyciliśmy się tym i serce zatęskniło ku prostocie Kaukazu. Jedzenie może bardziej kolorowe, zróżnicowane, ale bardziej chemiczne niż gruzińskie. Pomarańcze już świecące się od środków chemicznych i smakujące jak woda z cukrem (jak nowoczesne odmiany jabłek ). Dlaczego cywilizacja niesie nadmiar niskiej jakości jedzenia?
Co powoduje, że chcemy jeść dużo, dużo czegoś co nie za bardzo przypomina jedzenie?
Czy to jest dobrobyt?
Pytanie goniło pytanie.
Gdy opowiadaliśmy na Kaukazie , że ile jedzą Polacy , Kaukazi odpowiadali z politowaniem, jak w tym jedzeniu nie ma nic – to trzeba jeść dużo……..
Zresztą sami już jedzą coraz więcej, ale daleko tutaj do polskich dzisiejszych porcji.
A w Turcji dużo, dużo, słodko i jeszcze słodziej.
Bartka urzekała herbata nie tylko smakiem, ale i sposobem parzenia. Mnie ciorby (zupy) i biały chleb.
Byliśmy zmęczeni jeszcze wizytą Pań, pogonią za akceptacją przez bliskich. Powodowało to, że nie umieliśmy nabrać lekkości. Do tego zima znowu przyszła do nas w gości. Morze Czarne znów pokazało się zimowej odsłonie.
I tak jechaliśmy 500-600 km wzdłuż Morza Czarnego do Samsun, stapiając się z morzem, napełniając jego przestrzenią (droga cały czas wiedzie brzegiem). Pozwalając aby nasze życie płynęło jak fala za falą.
Odwiedzaliśmy te same miejsca co jadąc w tamtą stronę – one się zmieniły, my, pogoda. Jedne nam pasowały dalej, a inne to przeszłość.
Byliśmy za ciężcy aby zdecydować gdzie jechać, więc jechaliśmy najprostszą drogą w kierunku Stambułu. W Trabzonie kupiliśmy landrynce nowe butki. Stare już się tak wysłużyły na Kaukazie, że gdzieniegdzie wychodziły druty (W Gruzji i Armenii nie ma wielkiego wyboru opon do landrowerów).
Gdy jechaliśmy na Kaukaz kąpaliśmy się w termalnych ciepłych basenach.
-Może je odwiedzimy – zagadnęłam
-Odpoczniemy, zregenerujemy się kilka dni – ciągnęłam dalej
-Jestem za – powiedział Bartek
i teraz staliśmy się czujni na termalne baseny, które nagle się rozmnożyły. Oglądaliśmy je i okoliczne hoteliki, jednak nic nie zapraszało swoim spokojem.
Nagle pociągnęła mnie miejscowość w bok od głównej drogi – 20 km – Hamamozu.
Troszkę już byliśmy zmęczeni jazdą głównymi drogami, toteż jazda w bok wydawała się nie lada atrakcją. Najwyżej nadłożymy 40 km, „co to jest” – zaśmialiśmy się i pojechaliśmy
Z boku wioseczki zaprosił nas trzygwiazdkowy hotelik „Termal” w spokojnej okolicy z 2 posiłkami i nielimitowanym wejściem do baseników z ciepłą mineralną wodą 42 st. C – w cenie 150 TR ok 225 zł/2 osoby.
Zostajemy zapadła decyzja
I tak zostaliśmy 3 dni docierając do pierwotnych przyczyn naszego złego samopoczucia, ciężkości, wyssania z energii.
Przymus zdobycia w rodzinie akceptacji swojej drogi przez życie ma swoją bardzo wysoką cenę.
Jeszcze na początku zaskoczeni innym jedzeniem i jego różnorodnością – zajadaliśmy się na kolacji. Jednak szybko oprzytomnieliśmy. Tym bardziej, że nasze niejedzenie mięsa zostało potraktowane z pełnym szacunkiem. Nie jedzą – pewnie mają jakiś powód.
Pozwalając sobie na lekkość.
Woda 42 stopnie wyciągała stare napięcia, ja pozwoliłam sobie na kąpiel- mycie ze ścieraniem w łaźni przy pomocy Pani-specjalistki. Pierwszy raz poddałam się tej procedurze.
Po wygrzaniu ok 20 minut w ciepłym basenie, Pani specjalną rękawicą zaczęła zdzierać stary naskórek, powiem szczerze -nie patyczkowała się. Czasami trochę bolało. Potem zaczęła w specjalnym pólciennym woreczku robić pianę i mydlić mnie , dokładnie myć i masować. Chyba nigdy nie byłam tak porządnie wymyta. Cała procedura trwała ok 30-40 minut.
A ja poczułam się jak wąż, który zrzuca starą skórę. Teraz mogę oddychać nie tylko płucami, ale i skórą.
Z radością oddycham całym moim ciałem
A baseniki rzecz jasna rozdzielnopłciowe – część męska i żeńska taka sama. Składająca się z basenu z gorącą wodą i umywalni z kranami i dużym marmurowym stołem pośrodku, na którym wykonywane są zabiegi mycia, by potem specjalną miseczką spłukać pianę.
Kobiety myją się nawzajem z taką radością. Zauważyłam również, że niezależnie od otyłości i wieku mają dzięki tym zabiegom bardzo piękną i delikatną skórę.
Odpoczęliśmy, wyspaliśmy się, przemedytowaliśmy poprzednie tygodnie. Popatrzyliśmy na mapę i dostaliśmy zaproszenie z Kopadocji.
Dziękujemy za ten czas wyciszenia, spokoju, ciszy. Zaprzyjaźnienia się z Turcją. Tym razem nie odwiedzimy wschodniej Turcji, ale następnym razem…… któż to wie…..
Hotel Wiktoria na magnetycznych plażach Ureki
Hotel Wiktoria na magnetycznych plażach Ureki.
Hotel Wiktoria, znajduje się przy samym morzu 50 metrów od wody (praktycznie na plaży). Na końcu miejscowości.
Składa się z 14 pokoików ( 3×3 osobowe, 1×4 osobowy i 10×2 osobowych ).
Każdym pokoju jest łazienka z prysznicem wychodzącym z umywalki, telewizor, klimatyzator , który zimą działa jako ogrzewanie, lodówka.
Ceny w poszczególnych okresach i dostępność można sprawdzić na stronie
tam też można zarezerwować i można je zobaczyć na zdjęciach.
Ceny zależą od sezonu. Najdrożej jest czerwiec- wrzesień, ale wtedy też najcieplej – temperatury często dochodzą 40 stopni.
Od października/ listopada do marca/kwietnia ceny mocno spadają ( ok.50 – 60 zł/ 2 osoby) i temperatury robią się niższe.
Można zamówić całodzienne jedzenie za 25 lari (ok. 50 zł), można żywić się samemu.
Z Warszawy – przez cały rok, a z Katowic od marca do października lata wizzair do Kutaisi , rezerwując stosunkowo wcześnie można znaleźć lot w całkiem fajnej cenie ( teraz zapłaciliśmy dla mamy 150 zł w jedną stronę).
https://wizzair.com/pl-PL/Search
Z Kutaisi do Ureki jest ok. 100 km – dostać się do niej można na 2 sposoby:
-
zamawiając transfer koszt ok 80 lari (160 zł.) w jedną stronę, do busa mieści się 7-8 osób – cena za cały bus
-
busem publicznym – marszrutką w kierunku Batumi – jeżdżą one z lotniska (cena około 20 zł osoba) . Jedziemy do Ureki i wysiadamy „Ureka stacja benzynowa Wissol”, przy znaku Ureki Magnetti 3 km i stamtąd należy zadzwonić do gospodarzy, którzy bezpłatnie już odbiorą stamtąd, można również iść na nogach, jednak to ok. 3 km
Sama Ureka po sezonie nie żyje, otwarte jest kilka sklepików, jednak najbliższa restauracja znajduje się na głównej drodze czyli – 3 km od hotelu.
Jest to idealne miejsce dla kogoś kto chce nacieszyć się zdrowotnymi właściwościami magnetycznego piasku i spokojem po sezonie. O czym pisaliśmy w linku:
http://brygidaibartek.pl/magnetyczne-plaze-morza-czarnego/
http://brygidaibartek.pl/autyzm-ani-pozytywna-historia-na-swieta/
Można robić sobie marszrutkami wycieczki do Batumi, Kobuleti, Poti, Kutaisi i czy nawet Tbilisi.
Gospodarze znają język Rosyjski, Azerski, Ukraiński, Gruziński.
Rzadko polecamy tak jakieś miejsce, jednak to ma kilka atutów w miarę sensowny standard do ceny jak na gruzińskie warunki i znajduje się na samej magnetycznej plaży.
Pokoik z widokiem na morze refleksje z Ureki
Ureki pokoik z widokiem na morze od 5 stycznia do ………….
Od ponad 2 tygodni jesteśmy w Urece w hotelu Wiktoria, który jest częścią prowadzonego przez Wiktorię i Goczę ośrodka dla dzieci autystycznych. O czym już pisaliśmy.
Dostaliśmy pokoik z widokiem na samo morze, 50 metrów od linii brzegowej.
Gdzieś jeszcze w Polsce marzyła mi się zima w Gruzji w domku z widokiem na morze, może domku nie ma, ale wszechświat dał najlepsze z możliwych rozwiązanie.
Codziennie doświadczamy zmian morza, raz jest łagodne, innym razem zafalowane. Pogoda również zmienia się prawie każdego dnia, doświadczaliśmy słońca, śniegu, wiatru.
Spacery po czarnej plaży pozwalają doświadczać połączenia wody i morza, podziwiać piękno natury. Wody która powoli z dużą cierpliwością drąży kamienie, które zmieniają się przybierając różne kształty, aby w ostatecznej fazie stać się pojedynczymi drobinkami.
Są dni, że wszystko tańczy i śpiewa, a są dni gdy staje się smutne, czy nerwowe.
I wszystko można podziwiać z okna czy maleńkiego balkoniku, ciesząc się bezpośrednim kontaktem z tym pięknym żywiołem, czy wybiegając na praktycznie pustą o tej porze roku plaże i stapiając z potęgą wszechświata.
Do tego zachody słońca, które przypominają o pięknie naszej planety. O tym, że tutaj na ziemi może być raj, tylko my musimy zdecydować o tym, każdego dnia.
Do tego parę dzieci i ich rodziców doświadcza masażu misami.
Pierwszy raz pracujemy z dziećmi autystycznymi. Jest to coś nowego dla nas.
Czuję z nimi wielką jedność, są to dzieci, które nie lubią gdy wchodzi się nachalnie w ich przestrzeń i ogranicza ją. Prawdziwe, mają świetne wyczucie innych osób. Umieją być same, a przy tym nie samotne.
To na poziomie duszy, jednak na poziomie ciała często są niezaradne. Każde zawirowanie energetyczne wokół wywołuje w nich pobudzenie, agresję, a często wręcz autoagresję do ciała. Dlatego ciało jest mało sprawne, wiele nie mówi, nie korzysta z toalety itp.
Rodzice, terapeuci chcą ich wtłoczyć w ten świat, zmusić do bycia członkami proponowanej przez nich ziemskiej społeczności, a im się to nie podoba i uciekają w swój świat.
Każdego dnia rozkładając misy do gry, słyszymy inne dźwięki, inne przestrzenie otwierają się dla nich i dla nas. Gdyż praca z nimi to praca na bardzo subtelnym poziomie naszego istnienia.
Może jesteśmy tutaj, aby pokazać im, że można żyć na ziemi w wysokiej wibracji, nie okłamywać innych, być szczerym, prawdziwym, a przy tym cieszyć się ziemskością i korzystać z ciała.
Dlatego wszystko co do tego obrazu nie pasuje znajduje ujście. I my jak węże codziennie zrzucamy kolejne warstwy ciesząc się z życia na coraz bardziej subtelnym poziomie.
A przy okazji dzieląc się nami i naszym doświadczeniem z tymi pogubionymi na ziemi małymi autystycznymi istotkami.
O autyzmie napiszemy kiedyś więcej, jak przestrzeń pozwoli.
Wszechświat zadbał abyśmy byli tutaj dłużej stapiając się z miejscem i korzystając z jego cudownej wymiany.
A to „zadbanie” było ciekawe, najpierw wyłączył nam ogrzewanie w landrynce (już teraz się samo naprawiło) potem dał atak zimy, a na koniec okazało się, że Bartka mama i moja ciocia nie przylecą samolotem do Gruzji 18 stycznia , jak było w planach, tylko 8 lutego, bo ciocia ma nieważny dowód osobisty.
Wszechświat nawet dał możliwość darmowego przebukowania biletu (zmieniając o 15 minut godziny lotu), abyśmy nie niepokoili się o koszty.
Czujemy, że jest to miejsce gdzie mamy być zarówno dla siebie jak i innych.
Dziękujemy za te cuda, a informacje o hoteliku w kolejnym poście.
Bo miejsce jest urokliwe i na pewno warte do zawitania.