Nasza podróż przez życie i świat to nieustanne poznawanie siebie w kolejnych odsłonach, różnych sceneriach, wariantach, poznawanie i ukochiwanie tego. Niezależne czy to "dobre" czy" złe".
Wciąż dowiadujemy się o kolejnych. Tym razem poczęstowano nas informacją o tym jak pewien człowiek przyjechał tu z zaawansowaną cukrzycą i pijąc wodę „ na trzustkę „ – wyzdrowiał całkowicie. Oczywiście nie trwało to 3 dni, tylko całe lato albo lepiej….. Zatem należy się zastanowić nad wpływem zmiany środowiska życia, zamieszkania, osób towarzyszących i pracy na nasze zdrowie. Możliwe że wyzwolenie się od chorób jest tak naprawdę wyzwoleniem się od destruktywnego wpływu otoczenia na nas.
Mężczyzna ten postanowił utrwalić efekt uzdrowienia i prowadzi teraz jedyne kafe w Dżulesu. Położone sto metrów od basenu z radonową wodą. Przypadków uzdrowienia jest cała masa, lecz te cenne to te które są sprawdzalne, przynajmniej na podstawie rozmowy z osobą uzdrowioną.
Ciekawym zatem przykładem jest jeden ze strażników parku narodowego na którego terenie znajduje się ta dolina ze źródłami. Posiadał nowotwór czwartego stopnia, został wypisany ze szpitala z wyrokiem 3 miesięcy. Na początku po przyjeździe tutaj ludzie nosili mu wodę, potem chodził sam, ozdrowiał – przy wizycie u lekarza usłyszał że jak by nie był ich pacjentem to by oskarżyli go o oszustwo. Pozostał w pobliżu źródła, jest teraz strażnikiem parku…
A dla mnie spotkanie z tymi źródłami to też niezłe doświadczenie. Pierwsze przez tydzień pije się na czczo około 2,5 do 5 litrów wody ze źródła na wątrobę. Wywołuje to lekką biegunkę, a u mnie dodatkowo słabość w ciele. Zatem nie jeden raz wlokę się z głębokiej doliny, gdzie jest usytuowany. Pomimo tej słabości tym razem nie rezygnuję z spacerów po okolicy usianej wiosennymi kwiatami.
Można efekt dodatkowo wzmocnić pijąc wodę na trzustkę, jelita, oczy, nerki. Kuracji powinna towarzyszyć prosta dieta oparta o warzywa i owoce z małą ilością tłuszczu. Białko i cukier najlepiej sobie podarować.
Tegoroczne nasze zapasy na dwa tygodnie pobytu to 30 kg pomarańczy, oraz dwa wspaniałe irańskie arbuzy. Przy pomocy sokowirówki robiliśmy z nich sok i piliśmy rozcieńczony z wodą 1 do 3. Dołożyliśmy do tego olej ostropesta pity na czczo w ilości 30 do 50 ml pomieszany z sokiem z cytryny. Samopoczucie było różne i kończyło się moim narzekaniem na chłodną pogodę , która zagościła w drugim tygodniu pobytu….
Jednak efekt kuracji to niemalże czyste jelito grube. Z którego wyskakiwały pod koniec kuracji co najwyżej fusy z soku pomarańczowego z wodą.
Poniżej filmik z opowieścią o mineralnej dolinie…….
Dżulesu – u podnóża Elbrusa – Bałkaria, Kaukaz. 09-21.06.2019
Kolejny powrót do tej krainy orłów i świstaków. Przestrzeni bez człowieka, bez jego stałych siedzib. Siedliska pełnego dzikich roślin, kwiatów, ptaków, wód mineralnych, zwierząt i owadów.
Wszystko toczy się na wysokości 2400 m.n.p.m. i w bliskiej odległości od północnej ściany Elbrusa, po której można ścieżką wejść na szczyt.
Jednak pomimo że jesteśmy tu trzeci raz, szczyt nie zaprasza….zaprasza natomiast przestrzeń dolin, zapraszają orły i kwiaty do pieszego wędrowania z aparatem fotograficznym w ręce.
Zapraszają mineralne źródła na dogłębne oczyszczanie jelit i innych narządów. Zapraszają ludzie na spotkania przy herbatce w czasie których odkrywają dla nas ciekawostki regionu, kuchni i leczniczych środków.
Byliśmy tu na późną jesień – właściwie uciekaliśmy przed śniegiem, który mógłby zablokować drogę wiodącą z Kisłowodska do tego „dzikiego uzdrowiska” – 70 km w głąb gór Kaukazu.
Byliśmy w lecie, gdy tętniło życiem przyjeżdżających tu kuracjuszy i turystów. Teraz jednak takie prawie puste wypoczęte energetycznie po zimie, pełne wiosennych kwiatów podoba nam się najbardziej. Jeszcze nie pojawiły się stada krów i owiec….ani zgiełk wakacyjnych turystów…..ani……. Przestrzeń się wdzięczy, mieni kolorami, daje odpoczynek, wytchnienie. Zachęca do rozwinięcia swojej aury na szerokość. Scalenia się z wibracją miejsca….
Uwielbiam te spacery, bez planu, tam gdzie duszki zapraszają. Gdzie pola różaneczników wdzięczą się w słońcu i wietrze… Tam gdzie strumienie dają swój spektakl ruchu od tysięcy lat.
W świat legend o istotach z innych galaktyk, które znalazły i wybudowały sobie podziemne królestwo we wnętrzu góry…, widują teraz światła ich statków osoby które bywają tu zimą… Legendy legendami, ale pionowe sztolnie są realne – ponoć wykute przez Hitlera…..technologią której brakuje do dziś.
Goriaczij Klucz” i spotkanie z prekursorką odżywiania pranicznego – Zinajdą Baranową. 05.06.2019
Do czego ten „Goriaczyj Klucz”? Głównie do leczenia. Jest to bowiem kolejne uzdrowisko rosyjskie, takie z wodami mineralnymi i opartymi o nie sanatoriami. Rosjanie zawsze kochali te swoje uzdrowiska. Raz na kilka lat , jak wspominają, przylatywali samolotami do nich nawet mieszkańcy odległej północy.
Nas ugościło dość ciepłym wieczorem, i przyjemnością spaceru po kurorcie. Spina mnie jednak sąsiedztwo imprezującego auta na parkingu. Dość popularną w Rosji zabawą są samochodowe imprezki, toczą się one nie wewnątrz, ale na maskach aut. Widok zastawionej zakąskami i napitkami maski , lub wnętrza bagażnika nie należy do rzadkości. Wciąż jednak muszę pracować nad staniem we własnej sile , gdy sypią się jawne docinki ze strony ich uczestników – które już teraz rozumiem…bariera językowa na tym etapie już się skończyła.
Jest już prawie północ , postanawiamy zatem poszukać miejsca na nocleg w środku kurortu. Niesamowite jest to że wystarczy maleńka nieużywana zatoczka bramowa w spokojnej, bocznej uliczce i rano budzimy się wyjątkowo wypoczęci….
Dziękujemy tej dzielnicy kurortowej. Brygidka od razu czuje venę do nagrywania filmu. Tym razem tematem jest wpływ energii włożonej w posiłek podczas jego przyrządzania….
https://youtu.be/QIveJq2Gl18
Sam także odczuwam energię potraw i przygotowujących je osób. Teraz częściej zwracam uwagę na chęć tych osób do wywierania kontroli i wpływania na innych poprzez zawartą energię w przyrządzanym przez siebie pożywieniu – czyli krótko mówiąc manipulowaniu innymi. Czy jest to proces uświadomiony czy nie, to nie ma znaczenia. Uważam że jeżeli ktoś przygotował posiłek dla bliskiej sobie osoby, podaje go jej, a potem sam nic nie jedząc prowadzi monolog mając uwięzionego partnera nad talerzem…..to już ma zapędy do wywierania presji, i to w formie rozbudowanej.
Jednak czas na nas… jesteśmy tu po to aby spotkać się z jedną z rosyjskich prekursorek pranojedzenia. Zajęła się tym tematem już około 20 lat temu, potem miała różne okresy – włącznie z pobytem na suchej pranie (inedia-brak pożywienia ziemskiego), oraz powrót do jedzenia…
Film który nagraliśmy w postaci wywiadu nie przedstawia historii życia. Jest moim zdaniem przede wszystkim refleksją osoby która ma już świadomość kończącej się ziemskiej drogi, otwartej na przekazy intuicji i podszeptach duszy……
Poniżej w filmiku zawarta jest refleksja Brygidy dotycząca spotkania z Zinajdą.
I DRUGA REFLEKSJA: Dotycząca energii osób które przygotowują posiłki i ich wpływ na tych jedzących to jedzenie:
A tutaj wstawimy sam filmik – wywiad z Zinajdą Baranową gdy tylko zostanie opublikowany:
Byliśmy u niego już kilka razy. I wracamy coraz częściej. Poznają już nas nawet osoby mieszkające obok niego, lub sprzedawcy w sklepikach. Jest usytuowany 20 km od Gelendżyka, jadąc główną drogą wzdłuż wybrzeża na wschód.
A są tu ciekawe osobowości. Dziadek z brodą tłoczy na świeżo olej z nasion sosny syberyjskiej, tzw. kiedra. Ma do dyspozycji bukową prasę, i podnośnik samochodowy do 10 ton. Proces tłoczenia trwa dobę, tak by osiągnąć suche wytłoki. Je kupujemy dla sikorek, które siadają na rękach wokół dolmena. Można napić się u niego herbaty z bardzo starego, zabytkowego samowara, opalanego węglem drzewnym – czyli z tzw. „duszą”. Snuje przy tym napoju opowieści, barwnej treści….
Jest też „strażnik” , człowiek który mieszka tu od kilkunastu lat opodal w lesie – w namiocie. Oczywiście klimat temu sprzyja, śnieg to rzadkość. Jednak zimowe plus pięć i wysoka wilgotność w powietrzu wybrzeża to nic przyjemnego i taki sposób na życie wprawia nas w podziw. No, z metala to on nie jest, jesienią gdy tu byliśmy prosił nas o plastry rozgrzewające na korzonki. Dostał je w komplecie z pasem z wełny wielbłąda. Teraz dziękował za całą zimę, bo jak stwierdził – jesienią założył pas i na wiosnę go zdjął.
Z tym pasem to była niezła historia. Kupując go tak do końca nie pasował mi, i nie używałem go. Teraz z perspektywy czasu widzę że kupiłem go dla kogoś , pod zamówienie, a potem byłem aniołem dostarczycielem. Przypominam sobie takie sytuacje w życiu, kiedy nie wiedziałem „po co ja to kupiłem?„ Może większa otwartość na dawanie w przeszłości – odpowiedziała by mi na to pytanie.
A dolmen jak stał tak stoi. Nic bardziej mylnego. Za komuny w górach wykonano zbiorniki na wodę. Podczas ulewnych deszczy pękły i woda zmyła zbocze wraz z dolmenem. Ponoć jakieś francuskie dotacje uratowały zabytek. Wykonano drogę do doliny, odszukano głazy w błocie i wykonano renowację. Całość jest ładniejsza od stanu wcześniejszego. Byliśmy tu w lecie, jesienią, a teraz wiosną. Po zimie dolmen jest energetycznie wypoczęty i to nam najbardziej odpowiada… Tym razem to my jednak coś przynosimy. Troszkę inną wibrację niż zwykle tu króluje. Jesteśmy po oczystkach i mając zupełnie puste jelita pijemy tylko rozcieńczone wodą, świeżo wyciskane soki. Sami czujemy zmianę. Życie z pustymi jelitami jest niesamowite – uskrzydla. Mniej mi przeszkadza niż poprzednim razem zapadnięty brzuch. Nic w tym przecież dziwnego – jelita są puste, a nie wypchane gnijącym, fermentującym żarciem.
Wiza rosyjska, waluta rosyjska. Wjazd na Krym nie jest nigdzie odnotowywany. Przejazd przez most bezpłatny. Brak możliwości przejazdu przez granicę z Ukrainą.
Telefony – polskie nie działaja. Z rosyjskich operatorów działa po włączeniu opcji za 100 rubli MTS – w tatyfie taryfiszcze. Można kupic miejscowych operatorów.
Bankomaty nie obsługuja polskich kart. Banki we większych miastach wymieniają dolary, Euro na ruble, kurs dolara – 53 ruble w skupie.
Policja przyjazna i praktycznie niewidoczna, w weekendy więcej widać drogówki. Uwaga na fotoradary i “świętą” ciągłą linię.
Stacje benzynowe miejscowe Cena diesla średnio 50 rubli za litr czyli ok 3 zł. (Na kontynencie rosji cena ok 44 ruble.)
Obozowanie na dziko Gdy nie ma zakazu dozwolone i dla nas bardzo bezpieczne. Generalskie plaże nad azowskim, to rewelacja.
Okolice Jałty bardzo turystyczne, sporo ludzi infrastruktury. Plaże kamieniste, wąskie i obozowaniem nad brzegiem morza problem.
Koło Sudaku możliwość obozowania na plaży w miejscowości Rybaczyj i w okolicach Ewpatorii i Oleniowki.