Deszczowe zaproszenie od placu Czerwonego
Moskwa 7 grudnia 2015
Tym razem omijamy Moskwę, zdecydowaliśmy zgodnie. Chciałoby się gdzieś spotkać ze znajomymi, przejść przez Plac Czerwony, jednak lepiej najbardziej zewnętrznym kolcem – ringiem jechać w kierunku Polski.
Moskwa jednak miała wobec nas swoje plany. Najpierw pokazywała nam kolejne markety w których szukaliśmy nie wiedząc czego. Robiło się coraz później i ruch malał.
– Gdzie jedziesz – zagadnęłam Bartka gdy nie skręcił na trzecie kolco.
-Wiesz pojedziemy drugim – odpowiedział – będziemy bliżej centrum – odpowiedział z tęsknotą w głosie.
– Może jak nie będzie korków to podjedziemy pod Plac Czerwony – powiedziałam tym razem ja z tęsknotą w głosie.
A dalej to działo się samo, tak jak zazwyczaj wtedy gdy, miejsce do którego się jedzie zaprasza i czeka. Kilkanaście kilometrów w kierunku placu przejechaliśmy bardzo szybko, by w ostateczności zaparkować 100 metrów od niego.
Lał praktycznie ulewny deszcz, ale my byliśmy przeszczęśliwi.
– Dziękuję, że dałeś inspiracje do zawitania tutaj – mówiłam już przemęczona, ale szczęśliwa…
Pozwalam sobie rozpoznawać to co daje mi szczęście, radość i podążać za tym.
Nie wiem co Plac Czerwony w sobie ma, dla mnie ma niesamowitą magię i radość spotkania, niezależnie od pory roku, dnia. Jestem w Moskwie 6 raz i każde spotkanie ma inny wymiar.
– Szkoda, że leje – powiedziałam do Bartka
– A byłaś kiedyś na tutaj w ulewnym deszczu? – zapytał świadomie.
Tak, tak, tak magia spotkania
Do tego jarmark, lodowisko – już zamknięte jest po godzinie 22 i piękna choinka udekorowana najbardziej znanymi rosyjskimi cukierkami i pocztówkami noworocznymi w wersji makro.
Uwielbiam te noworoczne rosyjskie karty pokazujące motywy zwierzęce, bajkowe – taka magię spotkania człowieka i przyrody.
I znowu gdzie budzi się retrospekcja z przeszłości, że kiedyś wstydziłam się przyznać, że te kartki mi się podobają, bo przecież trzeba było być najpierw poważnym, a potem wszystko co rosyjskie negować. Może dlatego mój ojciec nie miał odwagi pojechać nad Bajkał.
Nie raz zauważyłam, że gdy mówię coś dobrego o Rosji jestem postrzegana za komunistkę, rusofoba. W Polsce tylko mówienie źle o wschodzie jest dozwolone. Ja widzę dobre i złe. Odwrotnie jest z Niemcami – można mówić o nich tylko dobrze.
Taka paranoja.
Teraz nikomu nie muszę, nie chce udowadniać, że mi gdzieś dobrze i coś mi się podoba, wole cieszyć się jak dziecko Placem Czerwonym i tym magicznym spotkaniem…
Uwalniam się od przejmowania opinią ludzi wiecznie krytykujących i mających swoje zdanie jako jedyne właściwe.
Pozwalam im iść swoją drogą i ja też idę swoją drogą bez względu na opinie innych.
Cali szczęśliwi podziękowaliśmy za te gościnę i równie sprawnie wyjechaliśmy z Moskwy, znajdując nocleg późno w nocy przy drodze na parkingu.