o podróży do Maroka 2013
now browsing by category
Landrynką przez piaski
Landrynką przez piaski. 11 październik 2013
I podążyliśmy w kierunku Merzougi drogą pokazaną przez właściciela hotelu . Jechaliśmy drogą gruntową gdy nagle zagrodziły nam ją wydmy .
Nastąpiła konsternacja
czy na pewno tędy mamy jechać – zastanawialiśmy się ,
chyba nam coś źle pokazali
Jedzie Tuareg na motorku ,
Do Merzougi tędy – pytamy
tak tędy pokazuje ślady opon
Oferuje pomoc przy przeprowadzeniu , bo też jedzie do Merzougi .
Jak w Maroku nic gratis .
Pan oferuje również pomoc przy przeprowadzeniu nas kultową pustynną drogą do Zagory ok 230 km , tutaj już z ciekawości pytamy o cenę , bo droga nas interesuje a nie mamy przecież GPS-a z mapami.
Pan pisze na piasku cenę odpowiadajacą 1000 euro !!!
– za drogo – mówię
– a ile dasz – pyta Pan
– szanuję Twoją cenę i Twoją wartość – odpowiadam dusząc się ze śmiechu
Żeby zachować powagę, o cenę pokazania drogi do Merzougi nie pytamy , bo mogłaby być równie ciekawa.
Spuszczamy powietrze z opon . Po piasku jeździ się z ciśnieniem około 1 atmosfery lub nieco poniżej , jeżeli opona jest oponą twardą typu MT
I ruszamy , ślady po kołach są ledwo widoczne , ponieważ dzień wcześniej wiał wiatr i zasypał je piaskiem , jednak szczególnie w dolinkach diun (wydm) widać je wyraźnie. To pierwszy raz jak naszą landrynką wjeżdżamy na kopny piasek, rośnie więc adrenalina, pokonujemy kolejne wydmy o wysokości 10-30 metrów .
Trasa przejazdu wiedzie krótkimi zjazdami i krótkimi dość ostrymi podjazdami . Czasami podjazd jest przechylony na jedną stronę co sprawia wrażenie, że się za chwilę przewrócimy. Jednak przy zachowaniu pewnej prędkości nasza landrynka bardzo sprawnie pokonuje kolejne diuny . Od czasu do czasu zatrzymujemy się na szczycie diunki tak aby łatwo było ruszyć dalej i odpoczywamy ……
…..głównie od emocji
Ponieważ nie każdy podjazd idzie tak dobrze jakbyśmy chcieli . Czasami ściąga nas na bok – na dno wąwozika , sprawiając wrażenie, że już ugrzęźliśmy. Mamy ze sobą trapy , jednak nigdy z nich nie korzystaliśmy , jest to tylko wiedza teoretyczna.
Po kilku kilometrach takich hopków dojeżdżamy na większą polanę , która kończy się dość wysokim i ostrym podjazdem . Jedziemy po nim trawersem , auto ma słabą prędkość przy niepotrzebnie lekko skręconych kołach . W związku z czym grzęźniemy nie dojeżdżając do szczytu . Na szczęście wszystko dzieje się w dość dużej dolince i wstecznym zawracamy , a potem objeżdżamy ją dookoła . W sumie niezła zabawa .
Ale tak naprawdę najfajniejszym jej elementem jest moment kiedy podczas postoju , mija nas karawana wielbłądów . Spotkanie światów . Tego dzisiejszego i tego starego.
Stojąc na szczycie diun i patrząc w ogrom złotego piasku , który styka się z błękitem nieba , ma się wrażenie , że ziemia człowieka , spotyka się z Bogiem – Ojcem niebem . Wszystko w ulotności materii, a może jej duchowości , a może materii ducha ……. Magia , magia , nieważne , że żar leje się z nieba , nam to teraz nie przeszkadza .
Choć nie do końca starego , bo zapewne wielbłąd radzi sobie o wiele lepiej na pustyni niż najlepsze samochody . Tu na Erg Chebbi jest wykorzystywany tylko do wożenia tyłków turystów.
Lekcja jeżdżenia po luźnym piasku na diunach jest bardzo cennym doświadczeniem . Ponieważ po raz kolejny pokazuje , nieprzeciętne zdolności do jazdy w terenie naszej landrynki .
Okazało się, że zamiast do Merzougi objechaliśmy Erg Chebbi dookoła , wjeżdżając w pewnym momencie na czarną pustynię w kierunku Taouz (skąd zaczyna się szlak przez pustynię ) . Fantastyczny widok złotego piasku stykającego się z czernią kamiennej pustyni . Kontrasty natury .
Dziękujemy za cudowny chwile , tak rzadkie tutaj w Maroku chwile magii .
Pierwsze piaski Erg Chebbi
Pierwsze piaski – Eeg Chebbi 10-11 październik 2013
W drodze na Erg Chebbi mijamy króla Maroka , który najprawdopodobniej doglądał swoich włości . Cała trasa była monitorowana przez policję, służby specjalnie i pięknie ustrojona , więc jak królowie jechaliśmy w kierunku Erg Chebbi .
Od jakiegoś czasu jesteśmy już na Saharze . Sahara to największa gorąca pustynia na świecie o powierzchni 9 064 300 km². Jej piaski zajmują tereny przy południowej i południowo-wschodniej granicy Maroka.
Teraz jedziemy podziwiać najpiękniejsze wydmy Maroka i największą Erg Chebbi. Ten wał piasku ma długość 22 kilometrów, wysokość 150 metrów i szerokość 5 km.
Zmierzamy w kierunku Merzougi , po drodze zaczepia nas właściciel jednego z hotelu przy samym Erg Chebbi (tutaj to normalne , jednak zazwyczaj olewamy takie zaproszenia , tym razem jedziemy w kierunku hotelu) . Żar leje się z nieba , termometry w samochodzie zresetowały się , na pewno w cieniu jest ponad 40, a w słońcu chyba 60 , bo termometr jest do 55 .
Faktycznie hotelik , a przy nim kemping i wioska Touaregów (dla turystów) znajdują się przy samej wydmie . Na dzień dobry jesteśmy poczęstowani herbatką i możemy w przytulnej restauracji siedzieć ile nam pasuje . Wieczorem gdy włączany jest agregat jest WI-FI . Czyściutkie , zadbane toalety i prysznice z ciepłą wodą , a wszystko za 40 DH (16 zł.) tzn miejsce na campingu .
Żadnego wpychania czegokolwiek, opieka i szacunek , mimo, ze jesteśmy bardzo niewiele wydającymi pieniędzy turystami .
Tutaj można zamówić jedzonko w restauracji, wielbłądy na wycieczkę , czy pojechać na nocleg na wielbłądach na wydmę .
Polecamy to miejsce Auberge Kasbah Leila : email: aubergekasbahleila@gmail.com
Wieczorem pierwsze spotkanie z piaskami o zachodzie słońca , zakładam pancerne buty przeciwko wężom i skorpionom , do tej pory „niepoważnie” chodziłam w klapkach, i idziemy przez piękny złoty piasek, byliśmy zmęczeni upałem, suchością powietrza , jednak teraz mamy wrażenie jakby ktoś dodał nam skrzydeł . Wieje wiatr , bawiąc się z piaskiem , pokazując tym samym nietrwałość całej materii .
Z wydmy na wydmę przeskakujemy radośnie , obmywani piaskiem wszędzie tam gdzie może wejść . Razem ze stadem turystów czekamy na to co ma nastąpić . Jednak jesteśmy troszkę zaskoczeni, tyle słyszeliśmy o zachodach i wschodach słońca na pustyni , damy jeszcze szansę wschodowi .
A wschód , a może raczej świt to niesamowita gra światła, wszystko zaczyna nabierać kolorów , Co sekundę wszystko jest inne , w bardziej zaskakujących barwach czerwieni, złota , po coraz jaśniejszy pomarańcz . Takie spotkanie człowieka , nieba i słońca . Powitanie jasności w sobie . Nabranie siły na kolejny dzień . Niesamowity był widok rozchodzącej się po niebie rozety od słońca , niesamowite zjawisko , niespecjalnie widoczne na zdjęciach . To taki znak jakby słońce otulało swoją ziemię swoim blaskiem .
Ten wschód słońca na pewno na długo pozostanie w nas i zrobił pragnienie pobytu na piaszczystej pustyni . Może czas do Algierii , któż to wie!!!!
Polecamy , polecamy, ale trzeba być z godzinkę przed wschodem słońca .
Dziękując cudownemu miejscu , cudownemu przyjęciu ruszamy dalej w kierunku Merzougi
Życie oazy
Życie oazy 7-10 październik 2013
I przez trzy dni przyglądaliśmy się życiu oazy , z naszego kempingu , który z uwagi na źródło był w przewodnikach turystycznych (podróżujemy zazwyczaj bez przewodnika) .
Oglądaliśmy pracę na polach , zbiór kukurydzy i transport na osiołkach, zbieranie daktyli, pranie w strumyczku .
Poletka maleńkie, ale w tym klimacie plon z nich można zbierać 2-3 razy w roku, więc ziemi potrzebują o wiele mniej od nas . Jesienne deszcze znoszą muł , który jest świetnym nawozem .
Wszystko tutaj naturalne i w 100% ekologiczne .
Przyglądaliśmy się turystom, którzy wyskakiwali z aut, biegli zobaczyć źródełko , potem nawet nie okąpawszy się w nim (temp około 35-38 stopni na zewnątrz ) biegli dalej do aut .
Kto biedniejszy? Ci ludzie spokojnie pracujący na polach, czy Ci turyści biegający za czymś nieokreślonym . Na pewno wszystko zależy od tego do czego się porównuje .
Może tutejsi ludzie chcieliby mieć te dobra co europejczycy , ale czy chcieli by tak biegać ….???
Tutaj wszystko spokojnie po afrykańsku .
Poza natrętnymi dziećmi , reszta miejscowych ludzi uśmiechnięta , z radością odpowiadająca na uśmiech, czy "dzień dobry" drugiej osoby , w przeciwieństwie do turystów , którzy jakby się zastanawiali, po co się uśmiechać …..
Przez te 2 dni pobytu w oazie spotkaliśmy co najmniej 100 turystów w czego na nasz uśmiech odpowiedziało około 5-ciu .
W sumie można by się zastawić , czy tej dziwnej energii wyrywania nie przywieźli tutaj europejczycy .
Maroko było kolonią francuską .
Nieustanny podział na lepszych i gorszych , biedniejszych i bogatszych , wyzyskiwanych i wyzyskiwaczy . Nie ma człowieka, liczy się to kim jest i do jakieś kasty grupy należy .
Tak przyglądając się światu , najsilniejsze podziały były tam gdzie były kolonie .
Bo przecież żadnej osobie wyzyskującej nie zależy na podnoszeniu świadomości osób które wyzyskuje , bo w pewnym momencie osoby te zobaczą , że są wyzyskiwane i ……….
Często porównujemy się z innymi europejskimi krajami , ale przecież potęga Francji , Anglii , Hiszpanii została stworzona na koloniach .
Może dziś przyjeżdżający tutaj tłumnie Francuzi , rozdając dzieciom prezenty , pieniądze próbują uwolnić się podświadomie z poczucia winy za swoich przodków .
Jednak ta droga do niczego nie prowadzi ……..
Sztuka handlu
Sztuka handlu 7-10 październik
Świat arabski zawsze oparty był o handel. Od dawien dawna karawany przewoziły towary przez pustynię . Swoje szlaki opierały o ciągi oaz , w których mogły się zaopatrzyć w wodę. I tak wytworzyła się sztuka handlu oparta o kunszt targowania się o dobrą cenę .
Podczas trzech dni aklimatyzacji w oazie, mieliśmy okazję podglądać sprzedawców oferujących swoje towary cudzoziemcom. Niestety towarzyszyły temu wielkie emocje oraz cały system reguł manipulacji. Ich zabiegi handlowe zwykle rozpoczynały się od „przechwycenia” klienta i zrobienia czegoś dla niego, (herbata , pomoc przy parkowaniu, zdjęcie) tak by „zrobić” początkową energię na zasadzie długu wdzięczności. Taki klient ma wtedy większą ochotę na zakupy. Dobrze także także podsunąć jakiś list polecający w narodowym języku klienta, by poczuł się jak w domu .
A potem sprzedać mu coś w 5-10 większej cenie niż na souku (targu) . Obserwując handlowców zauważyliśmy jednak , że dochodzi do bardzo dużych napięć pomiędzy nimi samymi. Uczucie zazdrości, zawiści, niezadowolenia i radości sukcesu wraz z wywyższaniem się, śmiech z porażki konkurenta i wywołanie poczucia winy , jest na porządku dziennym.
Ile to kosztuje tych ludzi energii !!!!!
Wiemy, że dzisiejsza Europa jest bezduszna, na półkach leżą towary i widnieje cena, nie ma w nich energii ich sprzedawców.
Ale my Europejczycy tak wolimy. Nie potrzebujemy „energii” zmagania się przy zakupie każdej kromki chleba . Myślę , że Marokańczycy sprzedawaliby turystom znacznie więcej towaru , gdyby napisali ceny na półkach , a potem przestali być natrętni.
Ale wtedy staliby się tylko kasjerami , co chyba im nie odpowiada!
To zderzenie kultur owocuje u jednych zmęczeniem , a u drugich mniejszym obrotem .
Choć trzeba powiedzieć, że sprzedawcy z „maślanymi oczami” są idealny dla pozbawionych przyjaciół europejczyków czy zakompleksionych kobiet , którzy za każde dobre słowo , nazwanie przyjacielem są w stanie zapłacić kilka razy więcej .
Zauważyliśmy , że oblepianie klienta dotyczy głównie klienta z Europy . Handlowcy na Soukach (targach) , którzy mają mały kontakt w obcokrajowcami nie mają tendencji oblepiania, naciągania czy robienia „maślanych oczu” . Można często przebierać w ich towarach jak u nas w ciucholandach .
Ciekawostką jest również zachowanie tutejszych kotów, mówi się, że zwierze upodabnia się charakterem do właściciela. Jakie są więc koty marokańskie ….???
Ustawiają swoją hierarchię w stadzie , wyrywają sobie szósty kawałek , gdy obok leży 5 innych, ale nigdy nie wejdą by penetrować kogoś auto. Dotknąć lub zabrać cudze (nasze koty sznupią wszędzie i jeszcze czasem zaznaczą ) .
I tak tu jest – sztuka handlu w tym kraju , gdzie się prawie nic nie produkowało – to sztuka wyrywania sobie nawzajem kilku procent z ceny , bo raz się uda wytargować lepiej , a raz gorzej. Raz sprzedam lepiej , a raz kupię gorzej . Chodzi więc o przeciąganie energii, a nie tak naprawdę o to by żyć w "rajskiej oazie" .
Z drugiej strony , od stuleci karą za kradzież było obcięcie prawej dłoni a wraz z nią delikwent tracił godność (prawą się je , a lewą podciera….) .
Tak więc pokoleniowo, genowo i podświadomie , wyryte jest w tych ludziach wstręt do kradzieży . Pod tym względem można czuć się tu bezpiecznie . Nawet żebrzące dzieci ciągną Cię za ręce, krzyczą , oblepiają otwarte okna auta , ale nigdy żadne z nich same nie weźmie nic do ręki !!!! (kradzież to problem bardzo dużych miast).
Miasto marzeń
Miasto marzeń 8-9 październik 2013
Jednym z punktów programu pobytu w oazie Meski jest zwiedzanie pól uprawnych wraz z palmowymi zagajnikami. Jest teraz zbiór daktyli i kukurydzy, idąc więc przez oazę w kierunku starego miasta podglądamy osoby pracujące na poletkach oraz przy zbiorze daktyli.
Na wąskich ścieżkach i dróżkach międzypolnych do transportu używa się osiołków . Zdumiewające jest jak silne są te małe zwierzęta . Docieramy do bram starego miasta , jest usytuowane tuż na krawędzi zielonej oazy . Miasto było niegdyś na skrzyżowaniu szlaków handlowych , którymi podążały karawany wielbłądów.
Ludność miasta żyła z handlu oraz zaopatrywała karawany w wodę , oazowe płody i dawała schronienie . Rósł więc majątek mieszkańców tego miasta . Mniej więcej na środku znajdowałam się dość duży pałac .
Obecnie dość łatwy do odnalezienia w ruinach , z zachowanymi kolumnami podtrzymującymi niegdyś dach nad okazałą przestrzenią wnętrza. Ileż to marzeń , westchnień , planów , chęci posiadania urodziło się w ludziach tamtych czasów . Aby w swoim życiu zapracować, być posiadaczem takiego pałacu!
Ile istnień ludzkich poświeciło całe swoje życie aby zgromadzić i osiągnąć ten luksus posiadania takiego majątku . I jakież przewrotne jest ludzkie życie , wystarczyło , że zmieniono drogę którą przeprowadzono z drugiej strony oazy , a miasto wyludniło się , popadło w ruinę . I proszę bardzo , pałać jest teraz wolny do zajęcia od zaraz . Tylko mały remoncik….
Ale teraz brakuje chętnych , patrząc na te okazałe wnętrza , z zachowaną prywatną studnią czy głębokim zbiornikiem na wodę , przychodzi refleksja . Czy aby na pewno kierunek naszych marzeń i pragnień jest właściwy ….. Zastanówmy się nad tym , na co poświęcamy całe życie , bo z perspektywy czasu ,…… ten czas może okazać się czasem straconym …..