Polska
now browsing by category
Powrót do domu. Pozwalamy sobie na emocje – na bycie sobą
Powrót do domu. Pozwalamy sobie na emocje – na bycie sobą – 25 stycznia – 16 kwietnia 2016
Napisanie ostatniego odcinka niedawno zakończonej podróży zajęło wiele….wiele czasu.
Dlaczego ???
Gdyż pisanie po powrocie do Bielska było bardzo trudne, wiele razy zastanawiałam się pisać o tym co zastaliśmy w domu – czy nie? Pisać o ludziach z lekka nieodpowiedzialnych, pisać o swoich lekcjach, emocjach.
Patrzyłam w internet, w lekkich kompleksach, gdzie wielu mówi tylko o miłości – a to co nią nie jest – „przeminie i olej to”. A mnie szły emocje złości, bezsilności, przytłoczenia.
Obniżona energia to jak sama nazwa wskazuje to obniżony potencjał do działania, do tego przyplątały się oczyszczenia, które zwaliły nas z nóg.
A jak było……
Po wyjechaniu z Mierzei Kurońskiej, gdzie niesamowitym tortem świętowaliśmy 200 000 km z Landrynką,
pojechaliśmy do naszej ulubionej Veni na warsztat praniczny www.veni-loveandlight.com
a potem do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie zatrzymaliśmy się w domu pielgrzyma na kilka dni by ustabilizować energię.
Do Bielska, domu kompletnie nam się nie spieszyło…….
Dlaczego???? – zadawaliśmy sobie pytania .
Może daliśmy intencję aby sprzedać dom, uporządkować relacje tak aby nie było już w Bielsku żadnych kotwic?
Może nie spieszyło nam się do tego….?
Jedną z odpowiedzi był dom zagracony przez naszych lokatorów. Tak bardzo, że jak byliśmy rok temu to nie za bardzo mieliśmy się gdzie podziać.
Napisaliśmy list aby odgruzowali dom i posprzątali (to również nie była ich mocna strona) i odczekaliśmy jakiś czas.
Właśnie ostatnim razem jak byliśmy w Bielsku to trochę za bardzo spieszyło nam się do kolejnego wyjazdu aby pożegnać się z naszymi lokatorami i szukać następnych. Gdyż wtedy praktycznie wróciliśmy by „wyserwisować im dom”, aby mogli dalej za darmo tam mieszkać. Kompletnie nie wywiązali się z obowiązków.
Bartek jak to Bartek jeszcze wtedy zamiast mi to powiedzieć – wolał sam zrobić – niż porozmawiać z nimi. A oni nie mieli nawet ochoty popatrzyć na to – co się jak robi. I mimo że pokazywaliśmy jak myć WC octem aby nie było czarne, czy informowaliśmy jak płukać kamyczki rozsączu biologicznej oczyszczalni, czy jak czyścić komin – i tym razem ustalone obowiązki nie były dopełnione.
Jedno co – opiekowali się świetnie kotem, więc rok temu stwierdziliśmy, że połowę obowiązków robią super więc resztę ….. no dobra.
Trafiliśmy na ludzi, którzy robią coś tylko wtedy jak mają nad sobą bata.
Więc jak tym razem wróciliśmy do domu i okazało się, że obowiązki wynikające z naszej umowy ponownie nie były wykonane, dom zaniedbany, zagracony, brudny z kałużą wody pod WC, trawą wykłoszoną, zasuszoną, stercząca po kolana, kominem nie wyczyszczonym (co się przełożyło na czarny sufit od dymu), niepłukanymi kamykami w oczyszczalni, no i z czarnym, śmierdzącym WC . I choć oni twierdzili, że dom czyściutki, pomimo że każdy ma swój poziom czystości, nam taki nie odpowiadał.
Hitem było stwierdzenie, że musieli przepchać zlew w kuchni – ciekawe kto tam mył garnki? My?
Nie wspomnę już o energii miejsca…..
Tak więc przy jakieś tam ostrzejszej wymianie zdań wyrzuciłam ich z domu i powiem – ulżyło mi.
W tydzień wyprowadzili się ze swoimi rzeczami – ojjj…… jaka ulga.
Zabraliśmy się za porządkowanie przestrzeni fizycznej i energetycznej. Mycie WC zajęło nam około miesiąca, ale udało się – jest białe, czułam się tak jakbym odzyskiwała ten dom powoli, adekwatnie do stawania się czystszego WC, wraz ze schodzeniem kolejnych brązowych warstw .
Gdy postanowiliśmy dać komuś za darmo możliwość zamieszkania u nas przez dwa lata, a może i dłużej…..zależało nam głównie na opiece na kotem i faktycznie nianki to były super. Zapomnieliśmy tylko puścić intencję, aby te osoby również dbały o dom. Może sami do końca o niego nie dbaliśmy (tylko zgodnie z jakimiś normami utrzymywaliśmy go w miarę w czystości), ale nie było serca i wdzięczności o to, że jest. Zresztą pięknie pokazywała to nasza lokatorka, która narzekała na mankamenty domu, nie mówiąc o nim ani jednego dobrego słowa…..
Pojawiały się też inne programy, m.in. o dawaniu – że jak ktoś coś dostaje za darmo to nie szanuje, Ci co nie uznają dawania powiedzą – to hodowanie pasożytów.
Na szczęście tak wiele wsparcia i różnej pomocy otrzymujemy od innych. Nie czujemy się pasożytami – wiem, że są cudowni ludzie, którzy są w stanie być wdzięczni za to co otrzymują.
Uwalniam się od przekonania, że za darmo nic się nie dostaje, że jak coś otrzymuje za darmo to tego nie szanuję…..
Jestem wdzięczna za ten dom, za to, że mogę w nim mieszkać
Największą wartość dla mnie ma to – co otrzymuję bez wymiany z darczyńcą. Tak po prostu – jak od Boga, Opatrzności – cieszę się wtedy hojnością Wszechświata i dzielę z innymi tą radością, miłością, wdzięcznością i obfitością.
Uwalniam się od przekonania, że na wszystko trzeba ciężko zapracować
Pozwalam sobie brać dary Wszechświata z lekkością, wdzięcznością, miłością
Wiem, że Wszechświat jest bardzo hojny.
A wracając do domu – teraz na pewno wynajmując go ponownie czy szukając opiekuna-gospodarza, będziemy wiedzieli co jest dla nas ważne i jak ustawić intencje by odnaleźć odpowiednie osoby.
Nie dziwcie się, że ludzie nie chcą się dzielić, wolą zostawić puste domy niż je komuś z serca udostępnić. Takie danie jak w naszym przykładzie może skończyć się dodatkowym nakładem pracy i kosztów.
A przecież co by nie mówić o naszych lokatorach – oni tylko nie dbali, poza tym są to uczciwi, mili, spokojni ludzie, którzy TYLKO nie umieli zadbać o dom.
Zastane na miejscu energie depresji, beznadziei, braku energii i wiele innych – zazwyczaj w jakieś części kompatybilne z nami, spowodowały, że jak to krótko powiem – mieliśmy twarde lądowanie.
Lądowanie, które pokazało, że jeszcze mamy troszkę do zrobienia tutaj we własnej przestrzeni fizycznej (materialnej), i że nie można zostawić jej zaniedbanej i wyjechać. Ta przestrzeń będzie oddziaływała na nas, nawet gdy będziemy daleko…., podobnie jak zaniedbane relacje rodzinne, sprawy pokoleniowe , karmiczne to wszystko kotwice przy podnoszeniu swojej wibracji.
Takie sytuacje odsłaniają kolejne warstwy nas samych pokazując nas takich jacy jesteśmy, pokazują nasze emocje, słabości. Pokazują tu i teraz.
I właśnie tak jak pisałam wcześniej – patrzyłam w internet, gdzie wielu pisało o swoich wizjach jako rzeczywistości i zastanawiałam się czy na pewno ze mną wszystko ok – bo oni są już oświeceni – a mi daleko do tego.
Patrzyłam na niektórych znajomych, którzy bojąc się, że będą musieli obrać jakąś stronę – woleli z nami się nie kontaktować.
Patrzyłam coraz szerszym spojrzeniem na to wszystko i zastanawiałam się co ja tu robię?
Tak, to ważny czas i miejsce……
Obserwowałam bowiem kolejne wychodzące programy, pracowałam nad ich rozpuszczeniem i czułam się coraz lżejsza i weselsza.
Podczas pobytu w Bielsku były i cudowne chwile, gdy do cafe Grawitacji na nasze opowieści z Mongolii i slajdy przyszło ponad 120 osób, a po spotkaniu otrzymaliśmy wiele przemiłych maili.
Po prawie miesiącu pozbieraliśmy się i zaczęliśmy sprzątać przestrzeń posesji na każdym poziomie, malować ściany i sufity (zadymione nieumiejętnym paleniem w kominku lub brudnym kominem) i tak w ogóle ogarniać posesję fizycznie i energetycznie, odcinając wszelkie ingerencje w naszą przestrzeń innych energii i bytów.
Aby uwolnić się o jakiś przestrzeni trzeba załatwić wszystkie zaistniałe tam lekcje.
Może głupio mi pisać przyznając się do emocji, których gdzieś słuchając niektórych nauczycieli – nie powinnam mieć.
Pozwalam sobie na emocje i zobaczenie siebie taką jaka jestem
Bez prawdy o sobie, zobaczenia swoich demonów – trudno iść dalej, ponoć niektórym się to udaje – w każdym razie w internecie – osobiście jeszcze „nie dorosłam” aby kogoś takiego poznać osobiście.
Właśnie taki był kolejny program – dziewczyna która u nas mieszkała dużo mówiła o tym co zrobi, jak będzie…. natomiast nie robiła kompletnie NIC.
Słowa, słowa, słowa ….. słowa bez żadnego pokrycia.
Zresztą to również był program tej przestrzeni, może nie w tak ostrej formie jak pokazał nam Wszechświat teraz, ale….
Bartek bowiem o wyprowadzce stąd mówił jedno umysłem, a robił co innego w pewnych momentach, czasami rozwijając nawet z powrotem szkółkę.
Sam mówił, nie był gotowy, ale chciał, bardzo chciał ……. umysłem.
Umysł chciał co innego a ciało i podświadomość robiła co innego, kompletny brak spójności. Nie mówiąc o boskim prowadzeniu. Do takiego układu ono nie ma kompletnie dostępu. Osoba która wszystko tylko lansuje umysłem przy sprzecznych programach z podświadomości na ten temat, praktycznie nie ma szans na powodzenie tego co chce z umysłu.
Co robić w takich momentach?…… oczyszczać programy z podświadomości i nie przeceniać swojej siły –
„ Ja jestem duchowo silny dam radę”
…….. tworzy to mieszankę, która do niczego nie prowadzi. Sorry prowadzi do depresji, frustracji, przemęczenia i braku realizacji swoich celów.
I teraz może gdy to w końcu „przelałam na papier” przyjdzie czas na opisanie wielu fajnych rzeczy, które wydarzyły się po przyjeździe do Polski, Bielska, będą również filmiki – gdyż ruszył kanał Brygida i Bartek TV.
Dziękujemy za cierpliwość, miłe słowa, wiemy, że jesteście z nami !
Niedawno nasz blog przekroczył 1 000 000 – słownie milion wejść w ciągu 3 lat historii, wielkie dzięki za wspólną podróż, energię.
W podróż nową ruszamy za niedługo, ale o tym …….
Zamek Reszel – spokojne przejście w nowe
Sylwester na zamku w Reszlu 30 grudnia 2015 do 4 stycznia 2016
Bardzo lubię poddawać się temu co jest, doświadczać a przy tym pozwolić się zaskakiwać.
O zamku w Reszlu wielokrotnie mówiła Berenika u której zatrzymaliśmy się w Stajni Okliny. Wtedy tylko gdzieś to zanotowaliśmy, bez jakiejkolwiek potrzeby pojechania do niego. Jednak gdy droga poprowadziła nas do Giżycka, zdecydowaliśmy, że odwiedzimy wspominamy zamek.
Na miejscu okazało się, że są wolne pokoje tylko na jedną noc, na sylwestra było wszystko zajęte.
Wzięliśmy piękny ceglany pokój w poddaszu za 130 zł z dużym łóżkiem i kompletem wypoczynkowym oraz oczywiście łazienką i poddaliśmy się kontemplacji miejsca.
W międzyczasie okazało się, że jest wolny na okres Sylwestrowy mniejszy pokoik, ale bardziej podstylizowany na zamkowy. Z dwoma łóżeczkami i ławą , łazienką i ….. niesamowitym zamkiem z potężnym kluczem – na parterze budynku przy samym wejściu, z widokiem na dziedziniec i restaurację.
Miejsce było magiczne w swoim spokoju, a stylowy pokoik niesamowicie zapraszał, tak że postanowiliśmy spędzić tu przełom roku kalendarzowego. W restauracji miała być zabawa z dyskoteką (jednak nie pociągała nas, a wykwintne menu mięsno-rybne odpychało każdego wegetarianina), a szczęście nikt nas do niczego nie zmuszał, nawet odliczono nam śniadanie – co rzadkość i chwała im za to. Normalnie cena pokoju dwu osobowego o tej porze roku ze śniadaniem to 170 zł.
Sylwestra świętowaliśmy już w nowym pokoju – poddawaliśmy się atmosferze spokoju miejsca, nie musząc nic robić, nigdzie iść, po prostu być.
Uwalniam się od przymusu działania tak jak wyznaczają schematy społeczne
Działam tak jak czuję i wtedy jak czuję, wiem, że nic nie muszę
– To najbardziej spokojny Sylwester w moim życiu – stwierdził Bartek.
Nawet rozpoczęcie balu nie wpłynęło zbytnio na zmianę spokoju (zapewne ze względu na dwu metrowej grubości mury).
Zamek odziedziczony po Krzyżakach był siedzibą biskupów Warmińskich, w XIX wieku spłonął, następnie został odbudowany, więc to co negatywne przepaliło się kiedyś, a teraz dobre energie wspierają to miejsce. A tym bardziej nasz pokój, najmniej komfortowy, najmniej odwiedzany, najbardziej wystylizowany na średniowiecze. Dla nas bajka. Pokoik też bardzo szczęśliwy, że ktoś w nim mieszka i komuś się podoba.
Coś robiliśmy, działaliśmy – jednak bardziej było to z poziomu bycia, serca niż umysłu.
Umysł lubi być zajęty, lubi działać, zmuszać ciało do bezsensownego działania, a jak mu się to nie uda, to działa w swoim zakresie, w wyobraźni.
Uwalniam się od przymusu bycia zajętą w ciele i umyśle
Uwalniam się od przymusu bezsensownego działania
Tutaj w tym miejscu po prostu się było i działało
Działam z poziomu serca, a umysł wspiera i organizuje moje działania
Nagle ok. godziny 23 na dziedzińcu rozpalono ognisko na starej konstrukcji łóżka, niesamowite, taki prezent wszechświata. Nigdy nie pomyślanym, że możliwe są takie cuda, że jest możliwe ognisko na środku dziedzińca (rozpalono go, aby osoby wychodzące na papierosa mogły się dogrzać). Kolejne cuda, które dzieją się koło nas, w końcu tak lubimy ogniska – wiele sylwestrów witaliśmy przy ich ogniu – wszechświat wiedział, pamiętał i dał.
I kolejne wielkie zaskoczenie, gdy mówiliśmy ludziom z balu, że nie jemy mięsa, ryb patrzyli na nas jakbyśmy byli z innej planety i może troszkę nienormalni. Przejechaliśmy ostatnio wiele kilometrów, bo krajach typowo mięsnych i nigdzie nie spotkaliśmy się z taką reakcją.
Zresztą już sam wjazd do Prus spowodował, że kuchnia zaczęła być bardziej mięsna i z mniejszą ilością sałatek,warzyw.
Czyżby to Niemcy – Germanie, Prusacy, Ślązacy byli największymi smakoszami i fanatykami mięsa???
W najlepszym wypadku można tu zjeść placki ziemniaczane czy pierogi, zaznaczając wcześniej, że mają nie być smażone na smalcu. A sałatki w kartach bywają ….. w ilości czasem i kilku.
Ale wracając do magii nocy na dziedzińcu, ognisko które rozświetlało, ogrzewało i oczyszczało przestrzeń. Patrzyłam jak urzeczona, kolejny raz zaskoczona tym co dostaję i tym co pozwalam sobie brać.
Tak wiele razy coś do mnie przychodziło, a ja jednak tego nie wzięłam
Pozwalam sobie brać dary wszechświata
Biorę je z radością, wdzięcznością i nieskończoną miłością.
Zresztą wcześniej zamarzyły mi się kieliszki z cienkiego szkła na szampana i w sklepie z używanym AGD właśnie były takie po 1 zł za sztukę. Kolejne dary, kolejne cuda. I wskazanie wszechświata, że gdy będzie mi coś materialnego potrzebne na pewno to dostanę.
Powiem szczerze, że mimo tych wszystkich cudów doświadczanych przez ostatnie lata, w sprawie pieniędzy i dóbr materialnych najtrudniej mi poddać się prowadzeniu i mu zaufać.
Poddaję się prowadzeniu w sprawach pieniędzy i materii,
Na północ fajerwerki ładne kolorowe, jednak w tym małym ciasnym miasteczku huk był tak wielki, że gdzieś zabierał mi radość kolorów.
– Coś mnie rozrywa w środku – stwierdził Bartek .
Pozwalam sobie rozerwać stare sznury, kajdany, pętle, które ograniczają mój rozwój
Z radością, odwagą, lekkością i świeżością idę w nowe.
I to mówiąc wróciłam do ogniska na placu zamkowym, ciesząc się jak dziecko. Mimo, że nie byliśmy na balu czuliśmy się dobrze, swojsko, rodzinnie tutaj, tak dobrze, że wrzuciliśmy ziemniaczki do żaru ogniska (przypadkowo tego dnia kupione i umyte). Kolejny cud tego dnia, roku, życia…..
Cały wszechświat tańczył ciesząc się nowym, które właśnie nastąpiło
Stare odeszło spokojnie, łagodnie, a jego miejsce w praktycznie niezauważalny sposób zastąpiło nowe
Pozwalam sobie aby zmiany, przejścia w moim życiu były, łagodne, spokojne
Tego również i Wam życzymy w tym Nowym Roku, niech spokój tego co jest zagościł w Waszym życiu, bo to co jest w danym momencie jest najbardziej właściwe.
A sam zamek i magiczny pokój uwiódł nas swoim spokojem, na tyle, że zostaliśmy jeszcze parę nocy, ciesząc się z tego, że możemy doświadczać tego niesamowitego klimatu i sycić się nim.
Nadrabialiśmy blogowe zaległości, rozmawialiśmy ze znajomy i cieszyliśmy się miejscem.
Przyszła też wskazówka do pobytu w Polsce, że mamy tutaj otaczać się podobnymi do siebie. W Mongolii naszą siłę wzmacniała przyroda, przestrzeń, w Rosji też, a w Polsce ludzie rozumiejący nas .
Już teraz osoby otwarte zapraszamy do kontaktu z nami, w Bielsku zapraszamy do nas na wspólne bycie i dzielenie się swoimi uczuciami, spostrzeżeniami, doświadczeniami odnośnie nas samych. Bo przecież można rozmawiać o tym co się czuje, do czego dąży ……….
Otaczam się ludźmi podobnymi do mnie, którzy mnie inspirują, wspierają, dodają skrzydeł i dla których ja również jestem inspiracją, dobrym duszkiem.
A na zamku, w naszej rycerskiej komacie zostaliśmy jeszcze parę dni, nadrabiając blogowe zaległości i ciesząc się atmosferą tej przestrzeni.
Artysta który tworzył tą przestrzeń, te meble robił to z tą wibracją, której na ten moment nam bardzo trzeba.
Dziękujemy mu bardzo za stworzenie tej niesamowitej przestrzeni gdzie wizualna harmonia, komponuje się z energetyczną głebią i czystością boskiego działa.
Więcej o zamku na stronie http://www.zamek-reszel.com/
Płoty, płoty i płotki północnej Polski
Płoty grudzień 2015
Są różne sposoby na życie. Jedne proste, inne mniej. O prostych pisaliśmy jadąc przez Mongolię, teraz czas na te mniej proste. To co uderza i powala gdy wraca się do kraju to prozaiczne płoty. Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do nich, my też go mamy w Bielsku-Białej. Dopiero wyjazd na dłuższy czas pozwala nabrać dystansu i spojrzeć trzeźwo na ten problem. Tak, to problem bo gdyby nie było problemów – to byłoby płotów. Mamy więc narodowy problem z granicą własności, jej strzeżeniem. Wychowani w górach, gdzie jest dużo lasów, łąk, nieużytków przyzwyczajeni jesteśmy do spacerowania, wałęsania się po terenie, gdzie zagrodzone są najczęściej ogrody wokół domostw. Tutaj na Suwalszczyznie przeżywamy mentalnościowy szok. Niemal cały teren gospodarstw włącznie z rowami przydrożnymi jest zagrodzony, jeżeli nie płotkiem to choć pasterzem elektrycznym, drutem kolczastym. Na Mazurach szlabany broniące dostępu do jezior (prywatne posesje, hotele) , tak jakby gmina już wszystko sprzedała, czy nie chciała zaoferować nic turyście tak poprostu.
Gdy tak snuliśmy się przez te tereny zapragnęliśmy znaleźć odosobnione miejsce, bez widoku na domy, bez pogłosu drogi. W oko wpadła nam taka pasterska dróżka idącą jakieś 300 metrów w stronę jeziora. Gdy już niemal odjeżdżaliśmy, powitał nas sympatyczny strażnik przyrody, informując że w Polsce obowiązuje prawo zabraniające zjazdu pojazdem silnikowym z drogi publicznej
……………………? Jak ją rozpoznać? Musi mieć oznaczenie że prowadzi do kolejnej miejscowości. Na mocy tego prawa inne dróżki nie muszą mieć znaków zakazu ruchu czy wjazdu, a i tak po nich nie wolno jeździć . I tak było z naszą, co sprawdziliśmy przed wjazdem w nią nie chcąc łamać prawa. (czy to prawda, czy nie nie ma znaczenia, to znak). Nazwaliśmy go Aniołem, ponieważ uzmysłowił nam że my się do Polski nie nadajemy. Przez ostatnie sześć miesięcy i prawie 30 tysięcy kilometrów po Mongolii i Rosji nikt nam nie zabronił nigdzie jechać ani obozować (tylko strefy wojskowe przygraniczne są objęte permitami – co jest zrozumiałe – rozbijać namiot i jurtę można wszędzie w tych dwóch krajach) . Może już wiemy po co wróciliśmy do kraju – po nowe wizy, tak by bez żalu go opuścić i robić to co naprawdę kochamy – doświadczając wolnego nieskrępowanego podróżowania.
Słowo na niedzielę, polskie wrażenia
Słowo na nadzielę 3 stycznia
Gdy wjechaliśmy do Polski chciałam napisać o energiach jakie tu zastałam, popolitykować.
Tak, zobaczyłam całą naszą historię kraju przez pryzmat emocji: nienawiści, zawiści, klas społecznych, ludu, nieuków, inteligencji, donosicielstwa, pychy, silnego ego, ale przede wszystkim poczułam i zauważyłam niskie poczucie własnej wartości u mieszkających tu ludzi. W Rosji tego nie czułam. Tutaj wręcz odwrotnie – tu był komunizm i tam, tam dłuższy i bardziej surowy, o co więc chodzi????
Nagle olśnienie, że przecież poczucia wartości nie podkopywał nam wschód, tylko bogaty zachód – mówiąc jacy jesteśmy biedni, jak źle trafiliśmy i w ogóle jacy jesteśmy do d………
Dlaczego nie wyciągnąć plusów z sytuacji, popatrzyć na to co dobre.
Jak wyglądałby świat gdyby Hitler nie miał przeciwwagi w osobie Stalina???
Jak zmieniło się życie w pokoleniu przedwojennym i powojennym. Czego nie mieli nasi przodkowie, a co dał socjalizm (nie tylko chodzi o materię). Popatrzmy obiektywnie, bez tej całej machiny.
Zastanówmy się czy potrafimy sami myśleć, czy tylko powtarzać slogany z gazet, od innych, czy pozwalamy sobie myśleć to co naprawdę czujemy???
Uwalniam się od potrzeby myślenia jak inni
Pozwalam sobie myśleć samodzielnie
I teraz gdy otwiera się wyjście z roli ofiary, tu budzi się poczucie własnej wartości.
Nie znaczy, że ma mi się wszystko podobać lub nie, ale widzę swoją prawdę.
Tak widzimy tylko i wyłącznie swoją, nie ma prawdy uniwersalnej, gdyż każdy z nas jest na innych liniach czasowych, na innych rzeczywistościach…
Bardzo ładnie tłumaczy to Nelly Radwanowska w dzisiejszym wpisie na facebooku:
„Mój wczorajszy wpis wywołał wielobarwną dyskusję i pytania odnośnie wiarygodności informacji płynących od konkretnych istot aktywnych publicznie. Moja odpowiedź brzmi: tak wygląda "rozdzielanie się rzeczywistości , a my jako istoty czujące mamy prawo wyboru "prawd" wpisujących się rezonansowo w nasze odczucia i nie podążania za tym ,co nas powstrzymuje w podnoszeniu zakresu częstotliwości naszego przejawienia. Każdy ,kto wypowiada się, szczególnie publicznie reprezentuje swój aktualny stan rozumienia i odczuwania , zatem mówi swoją "prawdę". Nikt nie jest "głupi" ani "mądry". Jesteśmy po prostu Wielo-zakresową filharmonią Boskości" „
Prawdą uniwersalną jest to, że każdy ma swoją prawdę
I gdy zaczynamy myśleć trudno nami manipulować, gdyż znamy plusy i minusy sytuacji, widzimy je własnymi oczami, słyszymy swoimi uszami, czujemy własnym ciałem.
Widzimy wtedy też własne emocje, nas samych, widzimy to co jest bez zagłuszania naszym obrazem wewnętrznym.
Uwalniam się od przymusu myślenia jak inni
Pozwalam sobie czuć życie
Wyobraźcie sobie co by było w Polsce, gdyby nie była podzielona, tylko wierząca we własną siłę, szukająca mocy wewnątrz siebie, a nie na zewnątrz….
Wiecie, że gdy się jednoczymy dzieją się cuda niewyobrażalne dla innych , znamy to z historii, zadajemy wtedy pytania, dlaczego tak nie jest na co dzień???
Poszukajmy tego co łączy nas jako Polaków, bez względu na wyznawane religie, opcje polityczne, jakie wartości, rzeczy są bliskie większości. Pamiętajmy jednak, że jeszcze się taki nie urodził – co by wszystkim dogodził…
Więc skupmy się na wartościach, na tym co nas łączy i da siłę aby iść do przodu.
Uwierzmy w swoją moc!
I ani tym na wschodzie, ani tym na zachodzie, ani tym w środku – nie pozwólmy jej deptać.
Zacznijmy od siebie samych i zacznijmy budować swoją moc. Pamiętając, że moc to nie agresja, nienawiść .
Uwalniam się od przekonania, że moc to agresja, nienawiść
Uwalniam się od przekonania, że ktokolwiek ma prawo deptać moją moc
Wierzę w swoją wewnętrzną siłę
Moc to siła która jest wewnątrz nas, a oparta jest na wewnętrznej pewności siebie, pokorze (że to co się dzieje – po coś się dzieje), gotowości do zmian, gotowości do działania, na wysokim poziomie energii.
Tak, tak wysoki poziom energii….
A w Polsce króluje depresja, i kiedy się pojawia, człowiek gubi swoją moc, popada w beznadzieję opowiadaną przez innych, próbuje się z nią zintegrować.
Może nie powinnam tego pisać – to tak z umysłu, ale serce i palce chcą to napisać .
Ok. 10 grudnia z Suwałk posłałam paczkę do osób mieszkających u nas w domu – z maleńkimi paczuszkami dla nich i innych znajomych – chcieliśmy zrobić niespodzianki pod choinkę.
Obiecano paczki dostarczyć – udało się tylko jednej osobie…..
Gdy 2 stycznia zapytałam o paczki okazało się, że …………. gdzieś są.
Nie powiem, że byłam zadowolona, tylko wręcz wściekła.
Zaczęły mi się emocje, oceny, że nawet trudno im zorganizować odbiór paczek. Chciałam aby to były niespodzianki, więc nic nikomu o nich nie mówiłam. A wystarczyło przecież posłać maila
„ jestem w pracy w centrum od godziny… do … w te dni, przyjechała paczka do Ciebie – odbierz jak będziesz w mieście” – czy coś w tym rodzaju – 5 minut uwagi.
No właśnie jak nazwać takie zachowanie???
Nie posądzam ich o złą wolę, bardziej o poważną depresję, czyli brak energii. Przecież każdy rozumie, że paczki daje się pod choinkę bożonarodzeniową, a nie na święta wielkanocne. Tym bardziej, że w części są podarki na zimę, które oni również otrzymali.
Po coś się to stało, wiem…
– Nic nie oczekuj od innych, szczególnie wzajemności, wdzięczności – powiedział Bartek – Wiesz gdy to sobie uzmysłowiłem emocje mi puściły – powiedział.
Tak, nic nie dzieje się przez przypadek.
Bardzo dużo mówi się, że z ludźmi należy się wymieniać konkretnie, skrupulatnie – towar za towar, usługa za usługę, pieniądze za…
Tak, tutaj nie ma wymiany według tych zasad – powiedziałam do siebie – więc dlatego to tak funkcjonuje.
Uwalniam się od przekonania, że z ludźmi trzeba wyliczać wszystko do złotówki, każdą najmniejszą dawkę energii
Uwalniam się od przekonania, że gdy się nie kontroluje innych – to nie spełniają obietnic
I gdy dziś medytowałam poczułam coś takiego, coś co kiedyś mówiła mi Matka Boska z Lourde rozmowa z nią z przed lat poniżej:
– A dlaczego Ty to wszystko robisz , jesteś tutaj , uzdrawiasz ludzi , nauczasz ? – pytam
– Bo mam z tego wielką radość , radość która wypełnia mnie i wylewa się na zewnątrz.
I z tego co wylewa się ze mnie na zewnątrz każdy może korzystać do woli . Bez popadania w zależność .
Bo trzeba uważać na energie , które za swoje dzieła oczekują coś w zamian (przynależności do nich , określonych zachowań itp.) , bo one nie dają z nadmiaru, tylko z braku . (oczekują odwzajemnienia).
– A przecież w świecie nie ma nic za darmo – wtrącam.
– To ludzka logika, a nie boska słyszę .
Link do posta sprzed lat z pobytu we Francji: http://brygidaibartek.pl/cudowne-lourdes/
Teraz powiem dalej – gdy wymiana oparta jest o brak – musi być dokładnie rozliczona, bo strony nie mają energii, aby nic więcej dać, niż to co otrzymują, nie mają energii również na wdzięczność, radość za to co do dostają.
Uwalniam się od poczucia braku w moim życiu
Jestem wdzięczna za każde doświadczenie, które mnie doświadcza, za wszystko co otrzymuję
Otwieram się na otrzymywanie tak poprostu od innych za to, że jestem
Tak – za to doświadczenie również, ojjj…. kiedyś to bym wpadła w furię – która by trwała , a teraz tylko troszkę mi emocje poszły.
Napisałam to przy okazji braku energii, bo zamiast dać się wyssawać mediom, polityce, pracy, krążącym myślokształtom, a potem zawalać ważne, życiowe sprawy, zajmijcie się sobą i budowaniem własnej mocy.
Bez wstydu i lęku buduję własną moc
Uwalniam moją moc TERAZ
Może na początek warto ograniczyć media np. o 10% oglądalności, gdy mamy ochotę wejść w spór polityczny wziąć głęboki wdech, i zatrzymać go jak długo możemy, wydech i tak kilka razy (oczywiście wtedy gdy to się uda, bez poczucia winy, że się nie udało.). Gdy milczymy wcale nie jesteśmy gorsi, głupsi. Śmiejcie się – oglądnijcie komedię zamiast film akcji i sami obserwujcie (przez dłuższy czas) po czym czujecie się lepiej .
To po czym czuję się lepiej – to daje moc i wzrost energii – tu doświadczenie jest bardzo indywidualne.
Mam odwagę budować swoją moc, od TERAZ
Pozwólcie niech się dzieje Filmik Alina
Może troszkę przydługie i wielowątkowe to słowo, ale tak wyszło…
Na koniec jeszcze znaleziony na facebooku wpis bardzo pozytywny na temat Polski, niesamowicie pięknie napisany z pięknym zdjęciem, dziękuję za niego. Oto on:
https://web.facebook.com/sebastian.szymczak.733?pnref=story
"Drodzy Przyjaciele i znajomi od jakiegoś czasu zacząłem oglądać grupy do jakich mnie dołączyliście … Szanuje wasze poglądy i wiem , że każdy z was chce dobrze ale… Nie jestem zwolennikiem :
1) Jątrzenia Ran – bo to nie prowadzi do ich gojenia
2) Szczucia na siebie ludzi z różnych opcji politycznych bo, bo szczucie psa nigdy szczującemu a tym bardziej psu nie wyszło na dobre
3)Obrzucania obelgami przeciwników – bo wrogiem nie jest człowiek tylko wyobrażenie , że może mieć inne zdanie
Nie da się zmienić czyjegoś życia jeśli ten ktoś nie chce tego, a jedyne co możemy zmienić to własne życie … Co też uczyniłem sam dla siebie…
Tak , jestem szczęśliwy (czego mam nadzieje mi nie zazdrościcie)
Nie mam mercedesa limuzyny, nie mam w ogóle samochodu . Nie mam telewizora z którego się wylewa jazgot politycznych racji … mniej lub bardziej istotnych dla ludzi… Nie zarabiamy z żoną kokosów – pracujemy ciężko za najniższą pensję w UK… a mimo to stać nas na gest by pomagać innym bez wzajemności …
Nie oczekuje także niczego od osób które mi coś obiecały kiedyś w życiu, a dotąd nie spełniły obietnicy – nie warto bowiem zaprzątać swojej głowy
Nie jestem też wierzącym w znaczeniu jakiejkolwiek religii – chociaż uważam że bóg jest we mnie , tak jak w każdym z nas …ale to od nas samych zależy czy stworzymy sobie piekło czy niebo na ziemi…
Proszę więc wybaczcie ale będę systematycznie usuwał się z grup o zabarwieniu politycznym i religijnym – nie dlatego że was nie szanuje jako pięknych wspaniałych ludzi…Ale dlatego , że w życiu trzeba być człowiekiem by dostrzec człowieka … Ten kto mnie zna już , wie o czym mówię – ten który nie zna zawsze poznać może – nie zamykam nikomu drzwi
To tyle na niedziele
Niech moc będzie z wami"
Wśród koni, psów, kotów i ludzi Stajnia Okliny
Wśród koni, psów, kotów i …. ludzi Stajnia Okliny 12-28 grudnia 2015
Do Bereniki do Stajni Okliny zajechaliśmy w gości na 1 góra 2 dni, tak po prostu – na chwilę. Jednak miejsce nas po prostu wciągnęło. Wessało i zamiast maksymalnie dwóch dni zostaliśmy ponad 2 tygodnie sycąc się ciszą miejsca, aklimatyzując w polskich energiach, spędzając samotnie święta na ranczu w domowej atmosferze, a doznając przede wszystkim niesamowitego kontaktu ze zwierzętami.
Kociarą byłam od dziecka i nawet najbardziej agresywny kot nie wzbudzał mojego lęku, ale psy, konie.
Te bardziej przyjazne dla człowieka psy nazywałam koto psami, gdyż miały w sobie jakąś cząstkę kociego bezpieczeństwa.
Jakie było moje zdziwienie – bo tutaj praktycznie chodziłam między 4 psami, nie tylko przemieszczałam się pomiędzy nimi, ale głaskałam, tarmosiłam każdego z nich. Troszkę emocji zbudzała we mnie bernardynka Mini – ponoć najbardziej przyjazna z całego grona tych przyjaznych zwierząt, jednak jej oczy powodowały, że często zachowywałam respekt. Gdzieś budziły się wspomnienia wczesnego dzieciństwa, gdy ugryzł mnie owczarek podhalański, a moja mama zrobiła już potem z każdego psa… terrorystę.
Uwalniam się od lęku przed psami
Z szacunkiem i uważnością kontaktuję się z nimi
Bo tak naprawdę w czym pomaga lęk??? Chyba tylko w osłabianiu naszej siły życiowej.
Nie chodzi o to aby chojrakować, ale z uważnością obserwować świat.
Czasami było tak, że 4 psy i 2 koty spały w kuchnio-salonie, nie czyniąc sobie nic złego, ani nie przeszkadzając ludziom. Ufając sobie nawzajem.
Tak, tak zaufanie to podstawa współżycia z innym.
Ja ufam Tobie, że mnie szanujesz, nie robisz mi krzywdy i ty ufasz mi, bo prawo działa w dwie strony.
Dlaczego niektórzy specjalnie szczują np. psy na koty, bez celu i sensu, wmawiając potem, że koty i psy się nie lubią.
Po co to robić???
Po co szczuć jednego przeciwko drugiemu???
Jaki to ma cel???
Szczególnie zastanawia mnie to pytanie w dzisiejszej sytuacji politycznej w Polsce.
Powiedźcie mi po co????
Ale wracając do Oklin właśnie nieraz przekraczałam kolejnego psa, chcąc gdzieś przejść, a on ufał, ze mu nic nie zrobię.
Tak samo konie. Ktoś kiedyś mnie uczył ich zachowań, kiedy można do konia podejść kiedy nie.
Tutaj to nie ja podchodziłam tylko one i to te, które które miały w danym momencie na ten kontakt ochotę. Te które nie miały mogły patrzeć z oddali na człowieka, czy w ogóle nie być nim zainteresowanym.
Wolna wola człowieka, wolna wola konia, znów oparta na wzajemnym zaufaniu i szacunku.
Patrzę na te wielkie silne zwierzęta, które jak koty wystawiają pyszczki do głaskania. Gdy kończy się przymusowa praca, służenie, bycie zajętym, robi się potrzeba miłości, czułości. I to nie tylko z jedną określoną osobą, ale ze wszystkimi, gdyż człowiek to ktoś w porządku, kto pomaga i wspiera, a nie wykorzystuje.
Pojawia się na nią przestrzeń na niewymuszony kontakt.
Myślę, że w „raju” wszystkie zwierzęta tak się zachowują i tylko od nas zależy czy chcemy ten raj tworzyć. Traktować zwierzęta jako kogoś równego nam.
A naszą mądrość wykorzystywać na wspieranie tych cudownych istot, wtedy i one będą nas wspierać kiedy będzie potrzeba.
Wiele razy nasza kotka gdy gorzej się czułam przynosiła mi myszkę czy mięso do łóżka.
Zwierzęta czują, może i w dzisiejszych czasach więcej niż ludzie…
Tak, tak czy chcemy go tworzyć iść w jego kierunku i ………….
Temat rzeka, jednak każdy musi wybrać jaką drogą pójdzie czy raju na ziemi czy wojen i zabijania (zabijanie zwierząt). A w raju każdy może być jako piękna, niepowtarzalna istota, dla każdego jest miejsce, bez rywalizacji porównań, ocen.
Powiem szczerze, że zawsze myślałam (zapewne śmiesznie), że tylko ten co jeździ konno może mieć kontakt z koniem, ale może jeźdźcy tak zamykają ten świat, aby inni niewiele wiedzieli na temat „ich” zwierząt???
Pamiętam w Janowie piękne konie warte miliony, zamknięte w ciasnych (no może porównując do innych dużych) boksach. Złote klatki….
Uwalniam się od przymusu życia i dążenia do złotej klatki
Pozwalam sobie żyć w wolności i szacunku do wszystkich istot widzialnych i nie widzialnych
Ja sama poza lękami przed psami miałam lęk przed końmi, teraz wchodziłam w kontakt z nimi z dużą uważnością jednak bez panicznego lęku, zresztą popatrzcie sami.
Piękne jest to, że powoli tworzą się miejsca, które dążą do harmonii bycia człowieka i zwierzęcia do przenikania się nawzajem, do dawania sobie tego co najlepsze.
Dziękuję Berenice, że ma odwagę tworzyć takie miejsce, które w tym aspekcie tak bliskie jest naturze boskiego raju.
Oczywiście nie jest jeszcze rajem i czasem zdarzają się konflikty, czy jest jeszcze hierarhia itp. jednak w 90% jest to spotkanie człowieka i zwierzęcia w energiach rajskich, boskich (niezależnie jak to nazwiemy, patrząc na światopogląd) , a może po prostu pierwotnych.
Uwalniam się od przekonania, że na ziemi musi być wojna, przemoc, walka
Pozwalam sobie funkcjonować w harmonii z otaczającym mnie światem.
Powiecie to iluzja???
Z jednej strony wszystko to sen i iluzja
a z drugiej dlaczego iluzja??? Bo nie może być za dobrze. Skoro złe to standard, to dlaczego nie zrobić, że dobre to standard???
Uwalniam się od przekonania, że zło, walka, nienawiść jest czymś normalnym
Uwalniam się od przekonania, że miłość, dobro, piękno, harmonia to coś niemożliwego, nierealnego
Tworzę swój świat miłości, piękna, harmonii, cudów i go roztaczam wokół siebie.
Do Oklin jak mówi Berenika
„Można przyjechać na wakacje po prostu lub specjalnie po coś – na indywidualne warsztaty "Jak kochać konie?" Dotyczą prawdziwych potrzeb koni – jak się nimi opiekować, jak się z nimi komunikować.
Można też przyjechać z jakimś osobistym ważnym pytaniem, poszukiwać odpowiedzi – można jej szukać w kontaktach z końmi, psami, kotami, w Magicznych Miejscach Suwalszczyzny, podczas masażu, w kuchennych i stajennych rozmowach, w bani… Tu jest na to przestrzeń”
Banja, w Oklinach jeszcze banji nie ma, ale 25 km dalej u Bronka znajduje się czarna bania zrobiona na styl bani Starowierców z wejściem do stawu , parę kilometrów od domu Bereniki jest opalana drzewem biała bania z wejściem do stawu. Można wypocić stare przyzwyczajenia, wychłostać się witkami, a potem wskoczyć do stawu, otwierając na nowe.
Berenika robi również niesamowite masaże, które ruszają nie tylko ciało, ale również duszę.
Jeszcze raz dziękuję Berenice, Jackowi, Tosi i cudownym zwierzętom za gościnę, za ten czas aklimatyzacji, zatrzymania bycia, za zaufanie sobie i wejście w grupę zaczepiających mnie koni, za banie, rozmowy, wspólne gotowanie – po prostu za ten czas.
Kontakt do Oklin www.okliny.info
A tu filmik o szczęśliwych krowach
Lauter glückliche KüheSie freuen sich auf die saftige Weide, werden gebürstet oder gekrault, sie kuscheln und werden…
Posted by 20 Minuten on 7 stycznia 2016