technologie mocy
now browsing by category
Słowackie kamienne kule i refleksje nad Wielkim Piątkiem
Słowackie kamienne kule i refleksje nad Wielkim Piątkiem 14-15 kwietnia 2017
Kolejny raz ruszyliśmy gdzieś w „nieznane” otwierając się na siebie, a przy okazji na świata taki jaki pokazuje się wokół.
Tym razem na krótko – na tydzień, może dwa w kierunku innym niż nasz najbardziej ulubiony, czyli w kierunku południowym. Przyszło zaproszenie od kul w Bośni.
Komu w drogę ………
Intencja podróży to: – z lekkością i spokojem iść za tym w czym czujemy się najlepiej. Inaczej mówiąc zaakceptować i skupić się na tym co tak naprawdę nasze. Bez przejmowania się opinią innych, idealizowaniem itp.
Akceptuję to jaka jestem i to co sprawia mi przyjemność
Pakowanie na 2 tygodnie to drobiazg, mamy świadomość jak mało potrzebujemy, a z drugiej strony tego, że wszystko wszędzie można kupić.
Od wielu lat zapraszały nas kamienne kule koło Czadczy na Słowacji, jednak zawsze gdzieś było nie po drodze. Tym razem troszkę z umysłu stwierdziliśmy, skoro jedziemy do tych kul w Bośni to odwiedźmy te znajdujące się blisko nas. Zawieziemy kulkowe pozdrowienia na południe…..
Pokazała nam się jedna kulka, badacze nie znają ich pochodzenia, bo żadnego tak naprawdę nie da się udowodnić. Wersje są od tych naturalnych po kosmiczne…
Miejsce w starym kamieniołomie. Nie poraziło nas sobą. Jednak mieliśmy wrażenie, że zaczerpnęliśmy trochę energii na dalszą podróż. Odsłoniły się kolejne puzzle w układance.
A potem już jechaliśmy na południe obserwując Słowaków w ich przygotowaniu do świat.
W marketach tak samo jak u nas: konkurowali między sobą kto ma najbardziej pełny wózek, ale na ulicy widziało się wielu podpitych, knajpki otwarte i pełne ludzi (jutro wolny dzień przecież), wielu rowerzystów.
A przecież to Wielki Piątek…. i również katolicka kraina….
I tak z wolna dojechaliśmy do Podhańskiej jeszcze na Słowacji (niedaleko granicy z Węgrami), jednego z naszych „ulubionych” miejsc czyli takich, że gdy jesteśmy w pobliżu zaglądamy.
A po co?
Bo są tutaj baseny z wodą podobną składem do morza Martwego.
Docieramy po północy, śpimy więc jak zwykle na parkingu pod basenem.
A rano ze zdziwieniem stwierdzamy, że baseny mają przerwę konserwacyjną i będą otwarte dopiero w maju.
Na szczęście jest jeszcze obok maleńki kompleks – Rimskie baseny (godzina – 2,70 euro), który pozwala nam wymoczyć się w jednej z naszych ulubionych mineralnych wód.
Aby takim oczyszczonym pojechać w dalszą drogę.
Magrav, plazma, technologia Keshe – bajka czy rzeczywistość ?
Witajcie
Ostatnio mam dużo pytań odnośnie urządzenia Magrav wg konstrukcji Keshego, dlatego postaram się przybliżyć ten temat na ile potrafię. Urządzenie to jest zaliczane do urządzeń tzw. ‘wolnej energii’, i tak było początkowo przedstawiane przez twórcę, po czasie jednak gdy już tysiące osób na świecie rozpoczęły eksperymenty z nim okazało się że jego zastosowanie jest szersze i dotyczy m.in. emitowanego przez niego pola magnetyczno-grawitacyjnego. Szybko zauważono wpływ na samopoczucie osób przebywających w jego otoczeniu. Najczęstszym zaobserwowanym zjawiskiem jest uspokojenie się mieszkających osób w otoczeniu urządzenia. My także to obserwujemy. Zaczęto zatem budować większe urządzenia oparte na podzespołach Magrava które oddziałują na pole człowieka w korzystny, czy wręcz harmonizujący sposób. Gdy zaczęto o tym zjawisku powszechnie informować w kręgach pasjonatów tej technologii – jej twórca na kolejnym wykładzie przyznał iż oszczędności na zużyciu prądu miały przede wszystkim zainteresować świat technologią, jednak jest to tylko poboczna zdolność urządzenia – przede wszystkim cenny jest wpływ pola grawitacyjno-magnetycznego na pole energetyczne ciała człowieka (i podniesienie jego świadomości i wibracji – jak dodają polscy pasjonaci z Dęblina)
Osobiście jestem otwarty na świeże odkrycia i próby pozyskania nowych form energii, uważam że należy dać szansę i sprawdzić każde odkrycie – „dać sobie i innym szansę na wolność”. Dlatego miesiąc temu uczestniczyłem w warsztatach gdzie zbudowałem swojego Magrava, oraz tzw kosiarkę i długopisy zdrowia. Przedstawiłem urządzenie na spotkaniu klubu radiestezyjnego Pauliny Moskalik w Bielsku – Białej. Około 10 radiestetów określiło że urządzenie emituje pole o wysokości 31,5 tysiąca w skali Bovisa, co jest dobrym wynikiem dla wysokiej jakości np.. odpromienników radiestezyjnych. Urządzenie jest stosunkowo proste do wykonania jednak jego niezbędnym elementem są tzw GANSY których wyprodukowanie trwa około jednego miesiąca. Tym się obecnie zajmuję i osoby zainteresowane moją pomocą informuję że u mnie należy poczekać co najmniej miesiąc. Prace trwają….a proces nie jest jednoznacznie stabilny.
Filmik o oddziaływaniu Magrafa na otoczenie od 10 minuty
Filmik o urządzeniach do wytwarzania pola balansującego energetykę całego człowieka
Filmik do czego służy technologia Keshe
Innym zagadnieniem jest obserwacja nasilającej się fali krytyki co do twórcy i jego dzieła. Obserwuję tu coraz silniejszy podział na agresywnie opluwających krytyków i zagorzałych obrońców.
Najczęstszym zarzutem jest niedoskonałość urządzenia pod względem jego oszczędzania energii elektrycznej. Zarzuty te dotyczą okresu adaptacji urządzenia w sieci budynku lub mieszkania. Niektórym działa od razu , a inni muszą czekać miesiącami. I nie jest to wina wadliwego wykonania, tylko jak twierdzi wynalazca – elementu intencji i wiary samego użytkownika. Jest więc tu element ludzki który wspiera swoją energetyką cały proces , a to dla wielu nie jest już do przeskoczenia…..(i im nie działa wcale).
Innym zarzutem jest to że wynalazca pochodzi z muzułmańskiego Iranu, Keshe dr fizyki nuklearnej wypowiada się oficjalnie o tym że kościoły i meczety wyciągają tylko pieniądze od ludzi – znamy wrażliwość muzułman na krytykę ich religii…szczególnie przez osoby znane, a przy zalewie Europy przez uchodźców łatwo o podejrzliwość – co tu on robi….a założył fabrykę Magravów we Włoszech.
No i Magrav jakoby emituje pole elektro – magnetyczne szkodliwe dla człowieka. Budowniczowie urządzeń jednak informują że przez uzwojenia Magrafa nie przepływa prąd elektryczny. Nie ma zatem pola elektro – magnetycznego – jest natomiast pole grawitacyjno-magnetyczne wytworzone przez przepływającą plazmę i na wyjściu z Magrafa nie ma prądu – tylko jest plazma którą również można zasilać urządzenia elektryczne, żarówki itp. Z moich oględzin też wynika że warstwa tlenku miedzi tzw. nano które pokrywa uzwojenia – jest izolatorem – uzwojenia łączą się w co najmniej 14 miejscach drutami pokrytymi nano – prąd zatem nie powinien mieć możliwości przejścia przez urządzenie – ale po włożeniu wtyczki lampy do gniazda na wyjściu z Magrava żarówka świeci – lodówka pracuje…… tego fenomenu nikt z oponentów jeszcze nie wytłumaczył….nic nie znalazłem takiego w internecie….najczęstsze zarzuty to niewłaściwa nomenklatura…. Oczywiście gdy będę posiadał kilka urządzeń to na pewno zadrapię warstwę nano w połowie uzwojeń urządzenia i sam sprawdzę czy ten prąd jest – czy go nie ma….. teraz nie będę psuł tego mojego jedynego, tym bardziej że czuję jego pozytywny wpływ na aurę w domu i na sobie!
Filmik tłumaczący to zjawisko…. od 6 minuty
od 1,3 minuty wypowiedź elektryka po pomiarach urządzenia
A czym jest plazma – plazma to Istota – po 1 minucie filmu.
Ciekawe jest spojrzenie i doświadczenie osoby która od samego początku śledzi i eksperymentuje z tą technologią…..filmik
śladowo zainteresowane sprawą, oraz na coraz częstsze skomasowane torpedowanie wiedzy o tej technologii – trudno nie przyznać racji…. Wypływa jednak nadzieja – zabrało się za to dziesiątki tysięcy ludzi na całym świecie – to najliczniejsza organizacja techniczno-naukowa-badawcza świata o której w żadnej telewizji oficjalnej nie było do teraz ani słowa….- jednak jak połączona intencja wielu eksperymentatorów działa – to się uda i to w postaci wielokrotnie efektywniejszej…….
Linki do polskich stron o tej technologii –
http://kfssi.edu.pl
http://www.keshefoundation.org
http://keshe.pl
http://pokolenie3000.blogspot.co.uk/p/gowna.html
Strony na facebook:
https://www.facebook.com/groups/1597467270577718/?fref=ts
https://www.facebook.com/groups/762192593893163/?fref=ts
Na warsztatach byłem w Dęblinie
Dęblińska grupa alternatywna
https://www.facebook.com/groups/76219…
www.KFSSi.edu.pl
https://www.facebook.com/Kfssi/?fref=ts
Pozdrawiam Bartek
On zna energię zamarzniętej krainy – z wizytą na lodołamaczu
Lodołamacz Lenin 4 września 2016
Nasza wizyta w Murmańsku miała swój cel, wizytę na lodołamaczu Lenin o którym dowiedzieliśmy się z folderu otrzymanego w Teriberce, od chłopaka wożącego turystów z Murmańska na wycieczki.
Murmańsk przywitał nas pięknym słońcem, mimo innych zapowiedzi.
– Czasami nie mogę uwierzyć, że tak ciągnie mnie na ten statek – mówiłam do Bartka.
Miałam wrażenie, że jest to wojskowy statek, a energia wojska nie specjalnie mi pasuje.
– Może mam coś tam do przerobienia – dodawałam na usprawiedliwienie
– Ciągnie Cię to jedziemy – podtrzymywał każde moje wątpliwości Bartek przyzwyczajony do tego, że jak gdzieś mnie bardzo ciągnie to w 90% lub więcej procent bardzo właściwie i z korzyścią dla nas obojga.
O 16 zjawiliśmy się w porcie pod lodołamaczem Lenin, statku jak się okazało cywilnym, który przez 30 lat pływał po wodach północy w celach poszukiwania złoż, torowaniu dróg w lodzie dla innych statków, jak i badań nad zamarzniętą krainą. Obecnie służy jako muzeum.
Zwiedzać go można z przewodnikiem o wyznaczonych porach.
Okazało się, że jest to pierwszy na świecie atomowy lodołamacz, który przez 30 lat (1959 – 1989) nie miał żadnej poważniejszej awarii. Na statku można zobaczyć stołówkę, kajutę kapitana, wejść na mostek kapitański, czy dowiedzieć się o sposobie napędzenia i zobaczyć mechanizmy.
– Niesamowite, niesamowite – mówiłam chodząc po statku gdy okazało się, że zamiast walczyć – pływał badawczo po zamarzniętych wodach .
Krainach które mają dla mnie niesamowite pokłady magii do których zawsze mocniej bije moje serce.
Zobaczyć białe niedźwiedzie w dzikim stanie, ojjj… wielkie marzenie.
Ile radości zrobiły nam zdjęcia białych niedźwiedzi, szczególnie tych, którym daleko było od bycia niebezpiecznymi.
Czyżby zaproszenie z bieguna???
Nie mamy nic przeciwko.
Wizyta na lodołamaczu przeniosła nas w energię tych białych, skutych lodem krain. Sama budowa lodołamacza nie była dla nas tak istotna jak energia dalekiej północy, której przyroda, energia boska jest jeszcze głównym gospodarzem.
Wyszliśmy jak oczarowani, a może zaczarowani tym, że można pływać po zamarzniętej krainie, że można tam być i że nawet można popłynąć na biegun.
Jeden z lodołamaczy w sezonie letnim wozi turystów na biegun.
Czyżby zaproszenie…
Fala kiedyś na Barentsa dała nam popalić, ale przerobię lęki przed nią….. a potem jej już nie ma jest …lód.
Trzeba jeszcze tylko otworzyć przepływ materii, bo wycieczka trochę kosztuje, ale jak zaproszenie jest czyste to i środki we właściwym czasie same się pojawią.
Uwalniam się od programu, że środki materialne są przeszkodą do realizacji celów
Uwalniam się od przekonania, że drogie rzeczy nie są dostępne dla mnie
Otwieram się na realizację marzeń i pozwalam aby wszechświat działał
Gdy pomyślałam o takiej wycieczce od razu przybiegł kolejny program sabotujący – w takiej postaci, że jak dojść do bieguna – to jak Kamiński na nartach, a reszta to rzeczy dla snobów i ludzi bez charakteru.
A dlaczego nie cieszyć się z tego, że można doświadczyć takich niesamowitych energii nie będąc polarnikiem, że technologia dzieła człowieka w tym pomaga???
Gdy się temu bliżej przyjrzałam – to była po prostu podświadoma złość na innych – że mają środki, pomysły na to, aby osiągać rzeczy z pozoru nie możliwe dla przeciętnych ludzi.
Uwalniam się od złości na ludzi bogatych, otwartych na przemieszczanie się po świecie, zdobywanie szczytów itp. w sposób nie konwencjonalny
Jeżeli mam marzenie i wszechświat otwiera niekonwencjonalne drzwi realizacji tego marzenia – pozwalam sobie iść za tym
Jak iluzja przecież większość mojego życia dalekie jest od konwencji, a odnośnie pieniędzy, szalonych pomysłów zaciśnięta jestem w schematach
Pozwalam sobie wyjść ze schematów dotyczących pieniądza materii
Działam w zakresie pieniądza, materii tak jak podpowiada mi moje serce.
Niesamowita wizyta na lodołamaczu odsłaniająca kolejne prawdy o nas samych. Tym razem o energii pieniądza i realizacji drogich marzeń.
Z lodołamacza wyszliśmy przeszczęśliwi, w niesamowitych nastrojach zaproszenia z bieguna i trafiliśmy do sympatycznej knajpki tundra, gdzie były lody z laminarią – dokrojone kawałeczki glona – laminarii do loda, podane w puszcze jak po rybach, gratulacja pomysłu – bo smak taki se…lodowy.
Tym razem Mumańsk był dla nas bardziej sympatyczny i gościnny.
Podziękowaliśmy za ten czas, za lodołamacza, poprosiliśmy o zaokrętowanie na jego brata który pływa na biegun i pojechaliśmy w kierunku granicy z Finlandią.
Tutaj filmik uczestnika rejsu na biegun
O tutaj więcej informacji o lodołamaczu https://pl.wikipedia.org/wiki/NS_Lenin
Lenin (ros. Ленин) – radziecki lodołamacz zwodowany w 1957 roku jako pierwszy na świecie niewojenny statek o napędzie jądrowym, jak również pierwszy nawodny statek o takim napędzie. Pełnił służbę w latach 1959-1989 przede wszystkim na Przejściu Północno-Wschodnim.
Obecnie statek muzeum w bazie morskiej Atomfłotu w pobliżu Murmańska. 10 kwietnia 1974 statkowi przyznano Order Lenina.
Pożegnanie z morzem Białym cudownym przyjacielem
Pożegnanie morza Białego 24-27 sierpnia 2016
Gdzieś mi się dni zaplątały i już nie za bardzo wiem jak to policzyć. Gdy próbuję policzyć faktyczne dni i porównać do daty, okazuje się że jest tak, że niektóre trwały dwie doby. W sumie jakie to ma znaczenie. Powinniśmy się cieszyć, że to już początek rozciągania czasu, albo inaczej – życia na różnych liniach czasowych.
Czas to tylko wymysł człowieka, że musi liczyć, analizować.
Z jednej strony fajnie mieć tę umiejętność i możliwość, a z drugiej dobrze nie być od tego liczenia uzależnionym.
Uwalniam się od przymusu liczenia, analizowania
Uwalniam się od czasu
Uwalniam się od postrzegania rzeczywistości w sposób linearny
Jestem Tu i Teraz, a wszechświat prowadzi mnie, aby być w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.
Zresztą wiele razy były takie przykłady, że nie wiedząc o jakieś imprezie przyjeżdżaliśmy praktycznie na godzinę:
Balony w Rosji http://brygidaibartek.pl/rosyjskie-powitanie/
Dożynki w Armenii http://brygidaibartek.pl/goscinnosc-czy-chec-pokazania-dozynkowe-refleksje/
Myślę, że znajdzie to takie same przełożenie na życie poza czasem. Wszechświat w jakiś sposób podpowie teraz rób to i to. Teraz na to czas.
Bo gdzieś pojawia się lęk, że nie wykona się jakiś systemowych rzeczy, a przecież nie o to chodzi, aby walczyć z systemem, tylko aby żyć po swojemu.
Uwalniam się od lęku, że gdy uwolnienie się od życia w sposób linearny, nie będę wiedziała kiedy wykonać systemowe obowiązki, lub po prostu te do których się zobowiązałam (spotkać się z kimś tak po prostu)
Mam pełne zaufanie do życia i podpowiedzi wszechświata kiedy co należy zrobić, poddaję się temu
Tak więc byliśmy 1 dzień więcej niż z dat mi wychodzi i fajnie. Dziękuję za to doświadczenie.
A pożegnawszy nasze kochane ametystowe wybrzeże, przejechaliśmy jeszcze wzdłuż morza do Kaszkarancy, mówiąc do widzenia dla otwartego morza.
Do jego przestrzeni.
Przestrzeń żegnała nas wiatrem z północy czyli z bieguna, więc było chłodno.
W Kaszkarancy (wioska ok. 30 mieszkańców) dzieci chodziły już w czapkach.
– Już jesień ? – pytam Pana w sklepie.
– Tak, tak lato się skończyło – powiedział z nutką smutku w głosie
– W październiku już może być śnieg.
– U Was tak nie ma? – zapytał zaciekawiony.
– Nie, u nas jest piękna złota jesień, która jak pogoda dopisze to ciągnie się nawet i do połowy listopada.
– Do połowy listopada – przeciągnął z rozmarzeniem w głosie.
A tutaj już brzozy zmieniają kolor na żółty, w sumie to nie zmieniają, a bardziej usychają.
Na razie nie wygląda to ładnie, no może pojedyncze fragmenty.
Mijamy „gościnną” Umbę bokiem i na nocleg znajdujemy niesamowite miejsce. Fakt dalekie wibracyjnie w tym momencie od ametystowego wybrzeża, ale bardzo gościnne i wzrokowo piękne. Położone nad jeziorem na piaszczystym półwyspie w połowie drogi między Umbą, a Kandałakszą z pięknymi brzegami i z widokiem na góry. Bajka szczególnie teraz o późnym zachodzie słońca.
Napisałam, że miejsce jest dalekie wibracyjnie od ametystowego wybrzeża TERAZ. Tak teraz, gdyż przez całe lato służyło jako miejsce piknikowe – inaczej mówiąc imprezowe. Miejsce spokojne, odsłonięte od wiatrów, więc energia stoi, energia którą zostawili tutaj poprzednicy.
2-3 dni naszego przebywania i czyszczenia i byłoby czyściutko, jednak na razie nie umiem zrobić tego w sekundę, jak niektórzy uczą. Miejsce też może być przywiązane do jakiś energii, a które nam się nie podobają i co …. wyrywać mu je???
Uwalniam się od przymusu narzucania swojej woli otaczającemu światu
Żyję w harmonii z otaczającym światem, słucham go i widzę, odczuwam i akceptuję
Po kilku dniach w magii – dzięki snom widać, ze ściągnęliśmy jakieś filmy innych ludzi – fakt kompatybilne z nami. Co czasem ciężko zaakceptować…
Rano ruszamy dalej ……
– A jedźmy nad labirynt – nieśmiało rzucił Bartek.
– Pożegnamy się jeszcze z morzem Białym – dodał.
Do wizyty w takich miejscach nie trzeba mnie namawiać.
Kolejne cudowne spotkanie z tym niesamowitym miejscem, które wręcz krzyknęło do Bartka .
– Puść intencję i idź za nią !
– Nic więcej nie musisz robić!
– Wszystko opiera się na intencji.
I kolejne chodzenie po labiryncie, który w swoich kształtach niewielki, kolejny raz odsłaniał nowe drogi.
Inne energie, inne rozwiązania.
Na następny dzień pojechaliśmy do Kandalakszy na zakupy, a co zrobiliśmy po nich?
Wróciliśmy do labiryntu jak do domu, aby jeszcze ostatnią noc spędzić koło niego nad ukochanym morzem Białym.
Ostatnie kąpiele, ostatnie dowiedzenie.
Czas na nas
Rozstania mają być radosne dźwięczało przesłanie z Kuzowa
Uczę się uczę – odpowiadałam jeszcze w łezką w oku, troszkę w grymasie krzywiąc usta do uśmiechu.
Dziękujemy za te prawie 2 miesiące napełniania się Twoim światłem. Za te wody oceanu Arktycznego, które pod postacją właśnie morza Białego zechciały być blisko człowieka i nasycać go energią dalekiej północy. Dziękujemy za te lekcje, spotkane zwierzęta, za tą miękkość łagodność dla nas.
Jakbym miała nazwać Białe morze nazwałabym je po prostu DOBRYM. Takim dobrym w pełnym tego słowa znaczeniu z pełnym wybrzmieniem energetycznym tego. Dobrym i dla siebie i dla innym.
Dobre w pełnej swojej życzliwości
Dziękujemy, czas dalej na północ. Ona zaprasza
Weź życie w swoje ręce – labirynt Kandalaksza
Weź życie w swoje ręce przesłanie Labiryntu Kandalaksza 14-16 sierpnia 2016
Dawne labirynty, takie magiczne miejsca, ponoć jest ich tutaj na północy Rosji ok. 60 sztuk. Niektóre łatwo dostępne – inne wręcz nieosiągalne.
Labirynt koło Kandalakszy, zgodnie z tym co pisze na tabliczce pochodzi z II w.p.n.e i jest bardzo łatwo dostępny. Można do niego dojść pieszo brzegiem w czasie odpływu z centrum miasta (4 km), lub dojechać prawie pod niego samochodem terenowym (choć Rosjanie jeżdzą i osobówkami), koordynaty poniżej na miejsce gdzie można dojechać. A stamtąd ok. 500 metrów drogą przez las kierując się na lewy półwysep. W razie złej pogody lub gdy posiada się samochód osobowy można zostawić na samej górze wzniesienia i zejść ścieżką ok. 1,5 km w dół.
Nas przywitało najpierw piękne morze z wysepkami, stadami kaczuch, a potem prosto poszliśmy do labiryntu.
Niedaleko obozowali jacyś ludzie, jednak na całym półwyspie byliśmy sami, tylko my i duchy miejsca.
Pozdrowiliśmy go od labiryntu z Olieszyna, tutaj link http://brygidaibartek.pl/spotkanie-czlowieka-przyrody-wyspa-olieszyn/ i weszliśmy z intencją w spiralę.
Idę, idę i nagle zrozumiałam, że kręcę się w kółko. Z większą uwagą popatrzyłam na to gdzie iść, zapytałam duchy i zmieniłam kierunek. Gdy zmieniłam kierunek błyskawicznie doszłam do środka, a potem wyszłam z labiryntu.
Uwalniam się od potrzeby, przymusu kręcenia się w kółko
Zmieniam kierunek z odwagą i uwagą gdy moje działanie nie przynosi rezultatów
Pozwalam sobie iść przez życie z uwagą
Gdy kręcimy się w kółko wydaje się, że tak trzeba bo większość się też kręci, nieliczni pozwalają sobie na zmianę kierunku. Gdy kręcimy się w kółko mamy na kogo zwalić swoje decyzje – na innych, pogodę , zły los. Gdy bierzemy odpowiedzialność za swoje życie nie ma winnych, to już wtedy nasze dzieło – że ono się toczy tak, a nie inaczej….
Uwalniam się od przymusu szukania winnych, że żyję tak, a nie inaczej
Biorę życie w swoje ręce i pełną odpowiedzialność za nie.
Nagraliśmy tam dla Was medytację, właśnie o wzięciu odpowiedzialności za swoje życie…
A miejsce tak nas wciągnęło sobą, że zostaliśmy na kolejny dzień, noc, dzień. Kapaliśmy się w morzu i wpatrywaliśmy w dal, w kochane Białe Morze, obserwowaliśmy kaczki z którymi urzędował Giro i byliśmy gdzieś między światami. W kolejnej przestrzeni pomiędzy.
Każda wizyta w labiryncie to kolejne lekcje, kolejne nauki. W tym labiryncie nie ma jednej drogi po której się idzie, dochodzi do środka i wychodzi. Tutaj każda droga to podróż w nieznane. Tam ważna jest cierpliwość i obserwacja myśli, tutaj ważny jest wybór drogi. Co wyraźnie pokazuje jak szybko chcesz dojść do celu.
Uwalniam się od przymusu wolnego osiągania moich celów
Osiągam moje cele szybko,
Tak, jeżeli cel nie osiąga się łatwo nie jest na ten czas i zamiast przebijać głową ścianę, warto się zapytać co robić, co zmienić, a może zmienić cel………..
Oczywiście bardzo ważne nie sabotowanie celu negatywnymi myślami. Bo wtedy to podświadomość nie wie, czego tak naprawdę chcemy. We większości sabotaż ma silniejszą moc niż cel.
Co wtedy?
…My rozpuszczamy pojawiające się programy. Odkrycie ich to już połowa sukcesu, a potem następuje zamiana ich na pozytywny – jak trzeba. Rozpuszczenie blokad w ciele w tym temacie – tu metod jest masa które używamy– bo jeżeli tego nie zrobimy problem powróci.
Uwalniam blokujące mnie programy na poziomie ciała, umysłu i ducha równocześnie
Szybkość działania zawsze była moją mocną stroną negowaną przez najbliższych, szefów i czułam się wręcz winna temu, że działam szybko. Wręcz byłam za to karana. Powstał negatywny program…
Uwalniam się od poczucia winy za szybkie działanie i osiąganie moich celów
Uwalniam się od kary za szybkie działanie i osiąganie celów
Moje cele osiągam szybko z radością miłością i wsparciem całego wszechświata.
Spacery, kąpiel obserwacja przyrody siebie i minęły dwa dni. Piękne dwa dni w pięknej przestrzeni, gdzie światy ludzi i bogów stapiały się ze sobą, a my mieliśmy okazję być w obu równocześnie.
– Może zajrzymy gdy będziemy wracać – rzuciliśmy na odchodne z nostalgią, choć nie obiecujemy.
I czy wrócimy czy nie okaże się za parę dni