WARSZTATY I WYDARZENIA

now browsing by category

 

Kurs jesteś cudem

11

Trzy tygodnie temu dostałam informacje,że jak załatwię pewną sprawę, mam zaproponować prezent z postaci kursu dwójce przyjaciół.

Temat ten pojawiał się i znikał.

Dopiero dziś nabrał siły.

Tak mam zaproponować prezent,a nie im go dać i zmotywować do działania.

Przekaz był jednoznaczny zaproponuj temu i temu i tyle.

Zostaw wolną wolę.

Jeden z obdarowanych zareagował zmieszaniem, ale stwierdził, wiesz ja myślałam o tym kursie, ale nie miałam pieniędzy.

To już masz stwierdziłam

Drugi obdarowany stwierdził, że chyba nie czas, bo źle się czuje.

Ja odpuściłam, ale w związku z faktem, że to mężczyzna do akcji wkroczył Bartek pisząc poniższy list.

Branie gdy wszechświat daje, szczególnie za pośrednictwem ludzi dla większości jest trudne, dziwne.

Pojawia się myśl, we wszechświecie nie ma nic za darmo, będą coś chcieli za to itp. itp.

Parę lat temu gdy pierwszy raz byłam na Kaukazie (słynie z gościnności), zauważyłam, że nie umiem z radością przyjmować od innych, jestem spięta, żle się z tym czuję.

Chciałam zaraz wyrównywać to z tą osobą, często kompletnie bez sensu.

Wtedy dostałam przekaz, energie wymieniasz ze wszechświatem, a nie z poszczególnymi osobami. Gdy musisz to robić z poszczególną osobą, to nie ma to nic wspólnego z prawdziwym dawaniem z serca.

Obserwując Kaukazów,którzy również umieli radośnie brać, zaczęłam z wdzięcznością i radością brać i te drobne i te większe rzeczy. Nie myśląc już,że muszę się zrewanżować.

Jak czułam, że mam coś dać dawałam i tyle bez wymuszania.

Kaukaz, szczególnie gdy podróżuje się samodzielnie to piękny nauczyciel dawania i brania.

Dziękuje mu za to,że jest i pozdrawiam spod Elbrusa.

W sprawie kursu „ Jesteś Cudem do odkrycia, a nie problemem do naprawienia”

Witaj Przyjacielu, telefonowałem dziś do Ciebie, znam tę sprawę z zębem i zapewne powstrzymujesz się od rozmów. Dlatego postanowiłem napisać list w sprawie prezentu który chcemy Ci zaproponować. Ten prezent jednak jest inny od reszty, należy nie tylko go przyjąć, ale także wyciągnąć po niego dłoń – jak mówi Ewelina prowadząca kurs – STAWIĆ SIĘ PO NIEGO. I potem przez jeden miesiąc być konsekwentny w stawianiu się codziennie. Bowiem tylko takie zaangażowanie daje trwałą zmianę – a daje – widzę to po Brygidzie jak wyłagodniała, obserwuję też siebie jak również złagodniałem.

Znam Ciebie i wiem że Twoja praca nad sobą ma już kilkudziesięcioletnią tradycję, dlatego czas na informację że to co się dowiesz na kursie zapewne pojawiło się już kiedyś na Twojej Drodze. Jednak fenomen tego kursu polega na zebraniu tej wiedzy w specyficzny sposób i zastosowanie krok po kroku w codziennej rzeczywistości – obserwując jej elementy właśnie w tym momencie, w realu. Wiem o Twoich trudnych chwilach i zapewne uważasz że nie jest to dobry moment na warsztat – lepiej „wrócić do sił” – my także mieliśmy takie wrażenie ponieważ akurat w czasie gdy sami uczestniczyliśmy było 42 stopnie w cieniu, a na naszej drodze co kawałek stały posterunki wojska i policji uzbrojonej po zęby w automaty, wspierane przez czołgi na kołach. Ale właśnie w tym napięciu niecodziennej sytuacji, wiecznych kontroli dokumentów – programy, emocje umysłu wysypywały się wyraźnie, prosto na dłoń. To doświadczenie wyraźnie wskazało mi prawdę – czy siedzę z emocjami mojego umysłu w emocjonalnej piwnicy i takiż wlaśnie sutereniastych zdarzeń w życiu doświadczam – czy też wypełniam go na co dzień salonowymi doznaniami, a Moja Dusza może rozwinąć skrzydła swojego istnienia. Zapewne powiesz że można robić to samemu – oczywiście – jednak wsparcie energii grupy (u nas 160 osób) oraz wgląd prowadzącej Eweliny niesamowicie nakręca i mobilizuje – tak aby się stawiać codziennie, a raczej całodobowo – całomiesięcznie!

Dziś rano rozpoczął się kurs, czasu zatem na decyzję nie ma, najpóźniej do jutrzejszego rana możesz się stawić, potem program kursu ucieka i nie jest do nadrobienia! Daj nam niezwłocznie znać – jeżeli poczułeś ten temat. PozdrawiamBartek A kurs jest dobry naszym zdaniem i dla osoby mającej doświadczenie w obserwacji siebie, jak i osoby która rozpoczyna kontakt ze sobą. Kurs był nam bardzo bliski, gdy jest to ta sama drogą którą idziemy i która najlepiej wychodzi nam w podróży. U nas to jest spontaniczne, wręcz chaotyczne, na kursie zostało to super poukładane i oboje nabraliśmy jeszcze większej siły do iścia za głosem swojej duszy. Dzięki Ewelina Link do kursu poniżej zaczął on się dziś czyli 23 października, ale jeszcze do jutra można dołączyć. 

http://ewelinast.com

 

W drogę w kierunku szczęścia

W drogę 11 sierpnia 2017

204

Kiedy w grudniu 2016 przyjechaliśmy do Polski,myśleliśmy, że za 2-3 miesiące ruszymy znów w drogę.

Życie napisało jednak scenariusz i tak zostaliśmy na osiem miesięcy.

Był to jednak niesamowity czas wglądu w siebie, poznania nowych cudownych ludzi, czas niesamowitego wzrastania w świadomość, czas odpuszczania tego co stare, co trzyma i nie pozwala rozwinąć skrzydeł.

Przyczynił się do tego m.in. balanser zbudowany przez nas wg technologii Keshe.

Nauczyciel, który otworzył nasz dom na innych ludzi, były dni, że od rana do wieczora korzystały z niego różne osoby. Jedni zaprzyjaźniali się z balanserem i jego energią, inni przychodzili z ciekawości, jedni chcieli poszerzać świadomość , inni po prostu szukali pomocy w trapiących ich chorobach.

A balanser ……. dawał każdemu to co potrafił przyjąć, na co był otwarty. U jednych działy się cuda, a inni niczego nie doświadczali.

Wg badań radiestezyjnych balanser nasz ma ok 50 000 bovisów. Więc mieszkaliśmy w miejscu mocy.

Więcej o balanserze na naszym blogu http://brygidaibartek.pl/kapiel-w-plazmie/

Obecnie główną opiekunką balansera jest Dorota Szczepanik i osoby chcące z niego skorzystać mogą się z nią umawiać – jej telefon 668 426 174

203

Mimo, że wzrastałam bardzo dynamicznie, rodziło się we mnie niecierpliwość wyjazdu, robienia tego co najbliższe memu sercu.

Już, już chciałam jechać, a życie pisało swój scenariusz dając kolejne sprawy do załatwienia i wstrzymując wyjazd.

Odpuszczałam napięcia, jednak one przychodziły …….

A napięcia, pragnienia to poczucie bycia nieszczęśliwym.

Uwalniam się od przymusu bycia nieszczęśliwą

Pozwalam sobie na szczęście

100

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Brak bycia w drodze rekompensowaliśmy krótkimi wyjazdami:

– 3 tygodniowym wyjazdem do Bośni, Chorwacja – kwiecień-maj.

-2 tygodniowym na Kongres otwartego serca w Poznaniu, a potem nad Bałtyk (na konwencie opowiadaliśmy jak podróżujemy poniżej filmiki z naszego wykładu)


i króciutkim zaledwie 4 dniowym wyjazdem nad nasz kochany Balaton w naszą trzecią rocznicę ślubu.

201

Czas w domu uprzyjemniała kotka Szkłudusia, oraz bażanty, zające i sarenki, które zaczęły podchodzić blisko domu. To niesamowite patrzeć dzikiej sarence prosto w oczy i żyć obok siebie, nie wchodząc sobie w drogę, tylko ciesząc się wspólnym towarzystwem.

Jestem jednością

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I gdy wreszcie odwiązały się wszystkie kotwice i zaczęliśmy się pakować nastały upały, które to wszystko spowalniały….

I nareszcie nastał moment kiedy podziękowaliśmy przestrzeni za ten czas, za niesamowite wzrastanie – powiedzieliśmy do zobaczenia i ruszyliśmy …..

Zapytacie – gdzie?

– Do Rosji i tyle na ten moment.

– Gdzie dalej – tam gdzie poprowadzi nas serce.

Naszą podróż nazwaliśmy

„Podążniem w kierunku stania we własnej sile”.

Zapraszamy teraz na bloga, postaramy się regularnie go uzupełniać.

Wiem, że mamy zaległości 8 miesięczne jeszcze z krańców Norwegii i Finlandii, ale muszą poczekać na lepszy czas.

Teraz czas na nowe.

s

 

200

202

205

Klub podróżników “Namaste” opowieści z Mongolii

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

MongoliaRosja opowieści poza czasem i przestrzenią  

1 luty 2017 godzina 19

Klub podróżników Namaste Katowice Sobieskiego 27


Przez ponad 7 miesięcy przejechaliśmy 30000 km nasycając się energiami miejsc często tak dziewiczych, iż ma się wrażenie, że człowiek odwiedza je z rzadka. Bez konkretnie naznaczonego planu i okresu czasowego ruszyliśmy 3 czerwca w kierunku Bajkału i Mongolii, by pozwolić jak dziecko swoim rodzicom prowadzić się siłom Wszechświata w odkrywaniu miejsc nam przyjaznych , a może przede wszystkim siebie w tym świecie.

Rosję przemierzaliśmy od miejsca wysokowibracyjnego do miejsca wysokowibracyjnego, by po półtora miesiąca poprzez góry Ałtaju wjechać do Mongolii.

Mongolii która nas urzekła, rozkochała w sobie.

Zapytacie czym?
Zaraz spieszymy się by odpowiedzieć: przestrzenią, otwartością, gościnnością, przejrzystością, a może i przede wszystkim brakiem potrzeby nazywania tego co oczywiste. Już bowiem nie jeździliśmy z miejsca wysokowibracyjnego do miejsca wysokowibracyjnego, tylko z rzadka wyjeżdżaliśmy z takich miejsc. One bowiem stały się normą.

Zanurzeni w przestrzeń z przyczyn formalnych meandrowaliśmy między Mongolią, a Rosją, Buriacją, Bajkałem, gdzie żyjący – nie żyjący lama Itegełow przygarniał nas do siebie, stając się naszym nauczycielem, przewodnikiem tego co jest gdzieś niemożliwe – czyli zmartwychwstania, a może nie umierania?

By potem z lęku przed zimą, kończąca się wizą i innymi znakami Wszechświata udać się z powrotem do Polski.

Po co?

Choćby po to, aby Wam to przekazać.

Zapraszamy na naszą opowieść o nas w podróży, o Mongolii, a może o tym, że gdy odpuszcza się plany, pragnienia, chciejstwa – Wszechświat, Bóg (niezależnie jak to nazywamy) otwiera dla nas przestrzenie o jakich nam się nawet nie śniło, pokazując nam nasz raj tutaj na ziemi.


a113 (2) a113 (3)

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

a303 (2)

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Opowieści w Cafe Grawitacji z północy

grawitacja

 

Zapraszamy 24 stycznia 2017 roku godzina 20 na opowieści z północy 

Miejsce Bielsko-Biała Cafe Grawitacja 

Wstęp wolny 

 

Ruszyliśmy 23 maja 2016 w kierunku …….. Serca.

Tak właśnie nazwaliśmy swoją podróż. Mieliśmy rosyjską wizę, więc każdy kierunek był realny. W umyśle rodziły się jakieś pragnienia, jednak krok za krokiem podążaliśmy tam gdzie prowadziło nas serce.
Na Łotwie w leśnym zagajniku w ciszy i spokoju przespaliśmy noc, aby rano zobaczyć całkiem niedaleko powalone drzewa i duże zniszczenia nocnego wiatru. Niesamowita ochrona. 
Zresztą Łotwa gościła nas swoim otwartym sercem, zapraszając nawet na festiwal jogi.
Gdy serce wchodziło w konflikt z umysłem pojawiały się pytania –
– Gdzie jedziemy dalej ?
I wtedy zatrzymywaliśmy się na chwilę, czasem nawet patrzyliśmy na mapy pogody i jechaliśmy w stronę słońca.
Pierwsze Psków, Petersburg , a potem piękna Ładoga gościła nas magią białych nocy,
albo Vottovvara jedna z bardziej świętych gór północy, gdzie odpuszczaliśmy walkę o przetrwanie. Mimo, że już było po okresie najkrótszych nocy w roku , my dalej jadąc na północ cieszyliśmy się coraz dłuższymi dniami , każdy kolejny dzień był najdłuższym dniem czyli „dniem miłości”. Łagodna Oniega, a potem jedna z naszych największych miłości tej podróży Morze Białe, które zaprosiło nas najpierw na Archipelag Wysp Kuzowa, gdzie pojechaliśmy na dwie doby, bez Landrynki – tylko z namiotem, a zostaliśmy tam dwadzieścia pięć dni, chodząc po labiryntach, tulując się do sejdów, szukając legendarnej Hiperbarei , obserwując ptaki północy, foki, stapiając się z przestrzenią morza ziemi i wody, gdzie wszystko cieszyło się ze wspólnego spotkania, człowieka z człowiekiem, człowieka z przyrodą, człowieka z Bogiem. Ludzie, przyroda i Bóg. A to tylko umysł wymyślił oddzielenie – był tylko Bóg który przejawiał się w różnej formie.
Magia polarnego dnia, gdzie zachód słońca łączył się ze wschodem. Przypływy odpływy, borówki, maroszka, laminaria. Ścieżki, które przemierzane kolejny raz wydawały się inne. A chodzenie po nich zawsze wzbudzało zachwyt.
Potem znów krok za krokiem prowadzono nas dalej na północ. Morze Białe kolejny raz zachęcało do spotkania tym razem od strony półwyspu Kola. Zapraszając nas na piaski pustyni, i do miejsca gdzie rodzą się ametysty. Gdzie szukaliśmy własnych kryształów i chodziliśmy po labiryncie koło Kandalakszy.
Zbieraliśmy grzyby prosto z samochodu, a już praktycznie na samej północy wszechświat miał dla nas nie lada niespodziankę – niedaleko Murmańska przez drogę przebiegł nam w pięknym kłusie naprawdę „wolny” niedźwiedź.
A po morzu Białym, które gościło nas otwartym sercem, zaprosiło nas morze Barentsa, które ugościło nas magią spotkania nie tylko ze sobą, ale i z piękną baletnicą czyli zorzą, która już w końcu sierpnia pojawiła się na niebie tańcząc swój niesamowity tanieć.
A Barentsa jak Barentsa najpierw urzekało nas w Rosji, aby potem wręcz zmusiło do wjazdu do Norwegii (granice na północy Finlandii były zamknięte), aby gościć przez kolejny miesiąc. Pokazując magię w swoich kolejnych odsłonach. A to foczki pływały w sąsiedztwie, a to orzeł wyleciał mi zza pleców, aby potem tańczyć w powietrzu przed nami, a to wieloryby, a to labirynt. A to zorze przy których sztuczne ognie – są ich nieudaną kopią….. Dar za darem.
Bo jak jest się w kanale miłości to wszystko co dzieje się wokół jest tylko tego manifestacją, gdy pozwalamy się tej miłości prowadzić w wierze i zaufaniu.
A gdy nasz czas na północy się skończył, zimowa Finlandia machała łapką na pożegnanie, szybko znaleźliśmy się znów w Petersburgu, prowadzeni krok za krokiem po ponad pół rocznym okresie w podróży wylądowaliśmy w Bielsku.
Tak zakochani w północy, że chcemy tam pojechać tym razem na dłużej ….

Zapraszamy do Grawitacji

Człowiek zimno – uczy jak rozbudzić wewnętrzne ciepło

Człowiek zimno profesor fizjologii

131

Rinad Sułtanowicz Minawalejew fizjolog, profesor Petersburskiego Uniwersytetu, jego pasją jest jak ludźki organizm adaptuje się do zimna, na przykładzie tybetańskiej jogi wewnętrznego ciepła „tummo” Prowadzi ekspedycje w Himalaje, gdzie uczestnicy siedzą na śniegu, tutaj filmik z Himalajów – polecam nawet tym co nie znają rosyjskiego

jak również na wyspy Kuzowa, gdzie uczestnicy mają możliwość posiedzenia w zimnej wodzie morza Białego.

Jego strona http://www.tapasyoga.ru/

Strona organizatorki Iriny (można pisać po angielsku) http://www.faraon-tv.com

My uczestniczyliśmy w warsztacie na Kuzowie niemieckim w 2016

Przed warsztatem siedzenie w zimnej wodzie, czy na śniegu itp. wydawało się czymś bardzo trudnym wręcz nie osiągalnym dzięki Rinady Sułtanowiczu Minawalejowi stało się to proste, wręcz naturalne. Jak jazda na rowerze, nic nadzwyczajnego.

Dziękujemy już ćwiczymy. Bartek siedział po zakończeniu seminarium 15 minut w morzu (temp 12 stopni) , a ja 2 minuty. Gdy przed warsztatem wskakiwaliśmy na kilka chwil i zaraz wyskakiwaliśmy.

Jeszcze raz dziękuje za możliwość poznania tak niesamowitego człowieka i możliwość uczenia się od niego.