kurorty i wody mineralne
now browsing by category
Gruzińskie kurorty
Gruzińskie Kurorty 12 września 2014
Są dwa typy kurortów najczęściej nowoczesny typ A i stary uzdrowiskowy typ B .
Nowoczesny głównie związany np. z narciarstwem , a stary z wodami leczniczymi .
Co je różni ???
Nowe kurorty są nastawione na jakąś konkretną atrakcje np. narciarstwo zjazdowe , składają się z chaotycznie budowanych domków , hoteli , pensjonatów , wszystko na pierwszym planie ma na celu biznes , albo inaczej obdarcie turysty z pieniędzy. Jakość nie idzie w parze z ceną .
Wszystko buduje się szybko i tak samo szybko ma się zwrócić .
Praktycznie po sezonie wszystko wygląda na opustoszałe , jakby niedawno jakaś wojna tam była . Brak klimatycznych restauracji i dobrego jedzenia . Wszystko szybko, krótko i na zysk
Drugi typ kurortu to stare kurorty, uzdrowiska , gdzie baza turystyczna budowała się latami . Każdy może wybrać coś do siebie . Właściciele hoteli , pensjonatów , restauracji oczywiście chcą zarobić, ale również w dużej mierze zapewnić godziwe warunki,tak by klient był cały rok .
Klimatyczne knajpki, a miasteczka nawet po sezonie mają w sobie sporo życia . A może są i nawet bardziej klimatyczne .
I tak tutaj po zjeździe z przełeczy Tskhratskharo pass wjechaliśmy najpierw do miasteczka Bakuriani , stanowiącego typ kurortu nr 1 . Co prawda kiedyś były tam źródła mineralne i do dziś jest woda . Z poleconego nam źródła okazała się zwykłą świetną wodą źródlaną o zawartości 70 ppm. całe miasteczko podporządkowane jest narciarstwu zjazdowemu, ewentualnie latem te trasy służą kolarzom górskim . Są również trasy biegowe , czy utrzymywane i jak – nie udało nam się dowiedzieć .
Gdy pytaliśmy o ceny w hotelach czy pensjonatach wahały się od 70 lary (140 zł) od osoby w skromnym pensjonacie z 2 posiłkami, do 250 lary (500 zł) średniej klasy hotel z posiłkami za 2 osoby
Gdzie jesteśmy ??? Czy na pewno w kraju gdzie emerytura czy pensja młodego nauczyciela na wsi wynosi 150 lari (300 zł.) miesięcznie . O co w tym wszystkim chodzi . Czy aż jest tak duże rozwarstwienie ??? A tych hoteli i pensjonatów śmiem zaryzykować, jest tyle co w Wiśle .
W miasteczku żadnej praktycznie czynnej restauracji , wszystko wy zamykane na 4 spusty . Nie ma sezonu . Jeden na pewno się skończył, a zimowy jeszcze nie zaczął .
Kręcimy się wszyscy po nim szukając czegoś czego tam nie ma . Na szczęście ugościły nas przepyszne kiszonki – pomidory (tak kiszą pomidory) , kapusta , ogórki .
Napiliśmy się słynnej źródlanej wody i pojechaliśmy do Borjomi , najsłynniejszego kurortu gruzińskiego gdzie bywała rodzina carska z najsłynniejszą wodą gruzińską.
Część kuracyjna mocno oddzielona od części miejskiej. Zresztą ma się wrażenie, że to dwa światy. Nas zaprasza część zdrojowa . Koło drogi stragany z ziołami , warieniem z szyszek sosny – przepis do zobaczenia na http://brygidaibartek.pl/gorskie-zbiory/
i innymi gadżetami dla turystów .
Jednak klimat przesympatyczny . Nikt niczego nie narzuca , nie wpycha . Wynajęcie mieszkania przy samym parku 70lari (140 zł) za dzień 2 pokoje kuchnia, łazienka , WI-FI, plazma .
Wejście do parku 0,50 lari .
Sam park bardzo sympatyczny , znajduje się w wąskim wąwozie. W parku znajduje się ujęcie słynnej wody , można jej brać bez ograniczeń. Poza tym zewnętrza siłowa, atrakcje dla dzieci itp.
Woda jak na mineralną stosunkowo miękka 250 ppm , lekko gazowana, lekko ciepła . W czasie uroczego spaceru po parku pochłonęłam jej ok 1,5 litra. Ojjj po tych serowych „ucztach” jak mi jej trzeba było.
Dzięki, dzięki kochana .
Woda ta jest butelkowa w zakładzie w miasteczku, pomijając fakt, że najlepsza woda, to żywa woda tzn wypływająca prosto ze źródełka to tutaj ktoś jeszcze wymyślił dodanie do niej dwutlenku węgla .
To powoduje całkowitą zmianę struktury wody. Ta nowa może i jest również lecznicza, ale jej struktura jest całkiem inna.
W takich miejscach wszystko zwalnia, odpoczywa ciało i umysł . Taka enklawa relaksu, odpoczynku, takiego bycia, tutaj nic nie potrzeba, tutaj można być.
A gdy się jest bez planów, oczekiwań, ciało samo się naprawia, a umysł najlepiej odpoczywa.
Jedno z miejsc do którego jak nas ponownie zaprosi z chęcią wrócimy .
Maślakowe jeziorko Tabatskuri
Do jeziorka Tabatskuri 11-12 września 2014
I znowu podarzylismy dalej , żadne z miejsc nas nie zapraszało, a może my nie byliśmy z nim kontatybilni na dłuższe zostanie . Energie walki splecione z energią duchowości . Narzucanie , jedni lepsi od drugich. Kolejka górska , ale już nie na większej przestrzeni, ale w jednym miejscu .
Powiecie po prostu życie , ale czy chcecie tak żyć ? Czy Wam w tym dobrze? Nam nie , dlatego wybieramy inną przestrzeń . Przestrzeń wolności , szacunku do drugiego człowieka , akceptowania jego wyborów i wolności , miłości .
Idziemy nią i te miejsca utwierdziły nas w podarzaniu właśnie tą ścieżką , wiadome czasami jest koślawa i zbacza w bok , na podobne do tych ścieżek tutaj . Jednak im dłużej nią idziemy tym to zbaczanie w bok jest rzadsze. I z tego bardzo się cieszymy .
Udaliśmy w kierunku przełęczy Tskhratskharo pass (2454 n.p.m) w środkowej części kraju , najpierw w wannach wykapaliśmy się w siarkowych źródłach w miejscowości Aspindza aby zmyć to wszystko co oblepiło nas , a może oczyściło , wzmocniło w tamtych miejscach podziękować staremu , szczególnie przekonaniu że siła tkwi w złości , napięciu , walce , w miejsce to anektowaliśmy nowy program
Siła jest w łagodności, delikatności , subtelności , miłości .
Coś nowego czy starego ………
Lęk , że jak jesteś zbyt łagodny , subtelny to Ci na głowę wejdą .
Tak może i było z naszymi przodkami , ale teraz mając świadomość , że nie trzeba ulegać , tylko można z miłością stawiać granice .
Bardzo fajnie tłumaczy to książka „Siła czy moc „Dawid R. Hawkins Pokazuje gdzie naprawdę tkwi potężna dawka energii . Polecamy , napisana przez naukowca , dlatego momentami tłumaczy pewne mechanizmy bardzo drobiazgowo.
Dziękujemy cudownej wodzie za transformacje , za czas wygrzania, wypocenia w niej .
Dziękujemy za czyste ciało i umysł , więcej przestrzeni na nowe .
Do wanien wjeźdza się po bardzo ciekawym wiszącym moście. Warto zobaczyć filmik
Potem jadąc dalej odwiedziliśmy most w postaci wagonu , kolejowego ,
targ w miejscowości Alhalkalaki
Cały tutejszy region zasiedlony jest przez Ormian .
W sklepiku dostaję gratis baterie , a po drodze w jednej z miejscowości zostajemy zaproszeni na gościnę . Chcemy jeszcze za widoka dojechać do przełęczy , więc gościna kończy się na kawie i słodyczach . Chwila spotkania dla nas z nimi, dla nich z nami. Taka wymiana energii . Od nich na pewno możemy uczyć się spontaniczności zapraszania dawania , takiej , wewnętrznej ufności w drugiego człowieka . I takiej bezwzględnej radości ze spotkania z nim . Co zostawiamy nie wiemy , mamy tylko nadzieję, że coś dobrego .
Po drodze zaprasza nas stara cierkiewka, gdzie nie stawia się świeczki jak w „tradycyjnej” cerkwi , ale wraz w kamyczkiem przykleja do ściany . Obchodząc najpierw cerkwiew 3 razy. Jak się utrzyma do znaczy , że życzenie się spełni . Dzięki Ani mamy okazję dowiedzieć się sporo o „starym” chrześcijaństwie , gdyż Gruzja była 2 krajem , która przyjęła chrześcijaństwo , pierwszym była Armenia .
Spokojnie całkiem dobrą drogą szutrową między wioskami docieramy do jeziorka , trafiając od razu na miejsce zalesione , piknikowe .
Gdy jechaliśmy puściliśmy intencję , żeby miejsce było nad jeziorkiem i odsłonięte od wiatru (na górze wiało) I wszechświat dał .
Dziękujemy mu bardzo za ten cudowny prezent dar , za ławeczkę obok gdzie mogliśmy porozmawiać – dalej jedziemy z Anią i Arturem .
A ranek obudził nas spokojem , ciszą , rechotem żab. I znowu jesteśmy w miejscu gdzie nie dociera i nie docierało wiele osób . Pojawia się energia tych miejsc , dzikości , przestrzeni ciszy .
A samo jeziorko zalesiane miejscowo w niektórych miejscach ok 20 lat temu . Więc widać takie prostokąty sosny , czasami ma się wrażenie, że ktoś sadził od linijki . Czyli da się .
W laskach pojawiają się maślaki, dające nam ucztę smaków .
Dziękujemy za piękny czas
Droga Batumi – Goderdzi przełęcz – zielone jezioro
Droga do zielonego jeziora 6 wrzesień 2014
I udało nam się wyjechać z naszego kampingoweo miejsca , pożegnać się przyszli wszyscy i nawet Ci jeszcze nie znani .
Dziadek od krów zapraszał na zimę i obiecywał 200 kg mandarynek . Ciekawe kto to przeje ……
Zobaczymy jak Bóg , Wszechświat los napisze nam scenariusz , mandarynki prosto z drzewa na pewno będą kuszące , ale …………….
I ruszyliśmy w kierunku Akhaltsikhe droga tylko 150 km , na początku przygnębił nas jakiś taki bałagan, jakaś niemoc która zaczęła nas otaczać . po w miarę uporządkowanym Batumi , tutaj odrapane budynki i NIEMOC, NIEMOC
Ceny wyższe jak w Batumi, a jakość jedzenia …. pozostawiająca wiele do życzenia . Myślimy, że to ceny dla turystów , bo kart zero . Taki szyki biznes na turyście, nie jest to przyjemne .
Patrzyliśmy i czuliśmy się dziwnie , nawet zdjęć nie chciało nam się robić, a byliśmy w pięknej wzrokowo dolinie . Droga na początku całkowicie asfaltowa , zaczęła ustępować szutrowej , pieliśmy się w góry . Zaczęły pojawiać się drewniane domki a pasterze prawie spędzali krowy . Życie gór .
Nasze samopoczucie też zaczęło wzrastać . Pojawiała się łączność z tymi miejscami . Widoki się poszerzyły, a my powoli zaczęliśmy brać do ręki aparat .
Nagle jadąc wolno usłyszeliśmy
Dzień dobry
Właśnie spotkaliśmy dwa motory z Polski , a nawet z Pszczyny wracające z Armenii
Krótka przemiła rozmowa i na niebie pojawiły się kruki ich żegnały w górach, a nas witały .
Dziękujemy za to piękne powitanie .
Od tego momentu wszystko zaczęło wyglądać inaczej , jakoś inaczej pięknie .
Choć sama droga robiła się coraz bardziej terenowa (naszym zdaniem nie ma problemu jazdy osobówką ,, choć wiadome terenówką daje większy komfort )
Wspięliśmy się na przełęcz 2000 metrów Goderdzi (2025) (po prawie 5-6 godzinach jazdy)
Jeszcze w Batumi Resort Beshumi polecał nam dziadek od krów , mówiąc, że tego co tam zobaczymy nie zapomnimy do końca życia .
Tak zapewne było z nim gdy przyjechał tutaj jako młody chłopak , imprezował itp. . Znam to , bo miałam takie wspomnienia z Łeby gdzie jeździłam na kemping pociągiem z Bielska . Też były wspomnienia , do czasu gdy parę lat temu miałam okazję mieszkać na tym samym kempingu . Wszystko się zmieniło kemping też . Ja dorosłam i on też . Z kempingu dla młodzieży , został miejscem dla kamperów .
Wszystko się zmienia przemija i jak już kiedyś pisałam, że wspomnieniami nie warto żyć , wiążą nas do przeszłości , zamykając na nowe .
A samo Beshumi to wielkie chatowisko , wymarłe już o tej porze roku . Zapewne jego wygląd jest również daleki od wspomnień dziadka z plaży , bo jak wspominał nie był tutaj od wielu dziesiątek lat , a wtedy były restauracje , sklepy .
Dziś to cała dolina gęsto, a właściwie domek w domek zastawiona domkami , teraz po sezonie bez życia .
Nie zaproszono nas tutaj na dłuższy postój .
Jednak energia odpoczynku jest niesamowita , po wyjeździe stąd stwierdziłam, że przez te parę chwil moja energia i spokój niesamowicie wzrosły . Poza tym jesteśmy już na 2000 tysiącach i obok siebie mamy piękne widoki . To już daje niesamowitą regenerację organizmu .
Pojechaliśmy więc z powrotem na przełęcz , a stamtąd do zielonego jeziorka .
Tutaj powitano nas kolorowo przepięknym zachodem słońca , słońca które chowało się za górami , oświetlając piękne chatki tutejszych pasterzy .
Jechaliśmy wąską dróżką wijącą się między tutejszymi wioskami , aż dojechaliśmy do pięknego małego leśnego jeziorka zielonego jeziorka zwanego po gruzińsku Mtsvane Tba
Od razu poczuliśmy się tutaj jak u siebie , tak bardzo , że zostaliśmy na troszkę dłużej
Urodziny w gościnnej Turcji
60 godzin w gościnnej Turcji z urodzinowym akcentem 28-31 sierpnia 2014
Turcja powitała nas bardzo gościnnie . Najpierw pokazała miasteczko przy graniczne , gdzie poszliśmy po pieniądze do bankomatu . Pokazała jego wieczorne życie
Potem pozwoliła przejechać szybko i sprawnie przez Stambuł (jechaliśmy około północy) aby na koniec dnia , a może już w późną nocą znaleźć nocleg na parkingu przy autostradzie , w tak osłoniętym miejscu, że prawie nie było słychać drogi .
I znowu tak jak na początku w Bułgarii , wzięto nas za rękę prowadzono.
W nocy było chłodno , wręcz zimno ,a i ranek obudził nas chłodem , zachmurzonym niebem .
Co to jest ???
czy to prawda ???
Wczoraj nic tego nie zapowiadało , taki wielki prezent wszechświata . Prezent na urodziny . Cudowny prezent od wszechświata . Prezent który trwał cały dzień , dając ochłodzenie czasami deszczyk , a temperatura oscylowała w granicach 20-25 stopni przy zachmurzonym niebie . Idealna pogoda do jazdy . Rześko , przyjemnie
Może ładniej pokazałaby nam się droga w pełnym słońcu, ale przy zachmurzonym niebie i w „niskiej” temperaturze sprawiła nam więcej radości .
Taki ideał dawania .
Często dajemy innej osobie to , żeby nas zapamiętała podziwiała , chcemy pokazać się jak najlepiej , często zapominając o tej osobie i jej prawdziwych potrzebach . A tutaj dostaliśmy coś o czym nawet nie próbowaliśmy marzyć , nawet nie wyobrażaliśmy sobie, że taka pogoda na tej szerokości geograficznej o tej porze roku jest możliwa .
Dziękujemy za ten cud
A potem zdarzały się kolejne , jechaliśmy w kierunku granicy z Gruzją , gdy na jednej z przełęczy na autostradzie Ankara – Stambuł zaprosiła nas potężna galeria z masą knajpeczek . A w knajpeczkach istne jedzeniowe szaleństwo .
Przykład tego, że mamy jeszcze programy celebrowania urodzin jedzeniem, a tutaj wszystko takie ładne , często robione ręcznie na naszych oczach .
Chodzimy między knajpeczkami sycąc wzrok potrawami . Bartek zajada się najlepszymi lodami czekoladowymi w historii świata .
Próbujemy fasolki , a na koniec jemy ciasto z nadzieniem pistacjowym . Wszystko fajnie cudowny prezent , ale dlaczego on odbiera nam, witalność , rześkość energię zamiast dodawać . Prezent pogodowy dodał nam energii , a prezent systemowy, jedzeniowy odebrał .
Byliśmy szczęśliwi gdy to próbowaliśmy , kupowaliśmy umysł chciał więcej, więcej mówił
masz przecież urodziny wolno Ci
No właśnie co wolno????
Obeżreć się ????
Dlaczego ????
Może ten program był dobry w czasach kiedy brakowało jedzenia i na święta , urodziny itp. było go dostatek , ale teraz w czasach nadmiaru , jest totalnie zbędny
Mi pojawił się program , ze muszę mieć zdanie na temat kuchni przejeżdżanych krajów co prawda bez mięsnej , ale muszę próbować . .
A przecież to nie jest mój cel . Mój cel to próbowanie tego do czego zaprosi mnie wszechświat czym poczęstuje i to w niewielkiej , bardzo niewielkiej ilości .
Dziękujemy temu miejscu za cudowną gościnę zarówno w znaczeniu fizycznym ucztę smaków , jak i duchowym , mentalnym pokazanie rządzących nami programów .
I to nie koniec , prezentów , cudów urodzinowego dnia
bardzo lubimy termalne wody , lecz w Turcji termalny basen . W 40 stopniowym słońcu . Chyba nie możliwe , a tutaj wszechświat o wszystko zadbał .
Dał odpowiednią pogodę i basen Cavundur Termal (www.cavundurkaplicasi.com) 150 km od Ankary i 390 od Stambułu . Woda o temperaturze 40-45 stopni i bogatym składzie minerałów . Można iść do basenu wspólnego tzn wspólnego dla kobiet bądź dla mężczyzn za 10 lirów od osoby (ok 15 zł. Od osoby) w dużych okrągłych pomieszczeniach . Można również wziąć pomieszczenie rodzinne tzn maleńki basen z własnym Wc i prysznicem i jednym leżakiem za 35 lirów( 50 zł.) .
Uwielbiam się kąpać nago, mieć kontakt z woda na całej powierzchni , czuć się dzieckiem wszechświata takim ledwo co stworzonym . Dlatego bierzemy rodzinny pokoik i cieszymy się wodą . Przypomina nam to trochę Sklene Teplice od których zaczęliśmy naszą podróż , z naszą ulubioną 42 stopniową jaskinią . Tutaj może nie jest tak ładnie , ale woda i stężenie pary wodnej w pomieszczeniu bardzo podobne . Przenikamy się z wodą , zostawiając jej miłość i radość , a biorąc nierozluźnione i spokój, taką siłę miękkości i łagodności . Tego co bardzo nam potrzeba w życiu . Taki kolejny cud tego dnia . Spotkania z wodą są krótkie potem następuje schłodzenie pod prysznicem i odpoczynek i powtórka . Godzinka mija , a my czujemy się przesądzeni przez wodę . Temperatura rozbiła stare schematy , a łagodność wody wpłynęła tam wypełniając wolne przestrzenie .
Dziękujemy za tę łagodność i miękkość . Za ten cudny czas .
Woda z tego źródełka dobra jest na reumatyzm , bronchit , Astmę …..
Zawiera m.in. magnez
Nie śniliśmy o takich cudnych prezentach . Dziękujemy przestrzeni , Bogu za ten cudowny dzień , ten piękny czas .
Następny dzień to jakaś czarna dziura jeden z tych dni gdy mówimy „no fajnie” ale poza tym robimy tylko przelot . Zaprosiło nas miasteczko Unye na spacerek po targu , molu i centrum. Nakarmiło zupką i powiedziało jedzcie dalej .
Mijaliśmy kolejne bardzo prężnie budujące się miasta , by następnego dnia dotrzeć do miejscowości Rize – stolicy tureckiej herbaty , już w Kaukazie . Miasteczko jakże inne niż poprzednie na wybrzeżu , mające swój klimat . Poprzednie miasteczka nie były zakorzenione . Wcześniej najprawdopodobniej były mało zaludnione , a teraz zaczęły się rozrastać i ludzie przybyli tutaj za pracą , a miejscowych było za mało lub byli za słabi aby pokazać im sercem ten region . W rejonie Rize mieszka kaukaski lud Laz , którego jest 250000 , a 150000 zna jeszcze język regionalny . Poza tym Rize zawsze była ważna –
herbata w Turcji , czy jest coś ważniejszego ????
Patrząc na Turków modlitwa w meczecie przegrywa .
Więc rejon również ma znaczenie i za pewne swoją dumę . Co czuć
Nakarmiono nas pysznymi zupkami i orzechami laskowymi .
Jeszcze przed Trabzonem zaczęły się plantacje orzecha laskowego , przy drogach był sprzedawany w workach . Tu w miasteczku mogliśmy kupić małą ich ilość . Smak jak z najdzikszych górskich krzaków w utrafionym momencie zerwania . Poezja smaku .
Oczywiście piliśmy tutejszą herbatkę, ale ekspertami od herbaty nie jesteśmy . Bo jak by to było nie napić się tutaj herbaty . Zresztą najbardziej lubię doświadczać smaków rzeczy , związanych z danym rejonem w tym rejonie . Wtedy mają smak , są przesiąknięte energią tych miejsc ludzi .
Nie ma nałożonej na nie innej energii – pośredników, sprzedawców , koncernów . Jest produkt jego wytwórca , ewentualnie regionalny sprzedawca i moje ciało . Wszystko zaczyna się i kończy w danym rejonie .
Jemy pełnie danego produktu
Nakarmieni nasyceni podąrżylismy w kierunku granicy z Gruzji. Sycąc się pięknem pagórków porośniętych herbatą .
Dziękujemy za cudowną gościnę , za tę pogodę zachmurzoną z lekkim deszczykiem – zdjęcia nie są dobre , za tę rześkość , za cudownych spotkanych ludzi , za ucztę smaku , za cudowne urodziny .
Dziękujemy , że szybko , sprawnie (jak na nas) i w spokoju przemierzyliśmy tyle kilometrów ok 1600 praktycznie w 60 godzin
Z informacji praktycznych to wizę do Turcji załatwia się przez internet na stronie /https://www.evisa.gov.tr/pl/
jest wydawana na 180 dni z możliwością pobytu przez 90 i kosztuje 20 dolarów .
Autostrady są płatne , obowiązuje również system elektroniczny . Kupuje się na stacji benzynowej lub w punkcie przy autostradzie winietkę za 5 lirów i ląduje m.in. 35 lirów . Nam ta kwota wystarczyła na przejazd ok 600 km autostradami płatnymi i przejazd mostem przez Bosfor .
I chyba jeszcze nam sporo zostało .
Przy tym drogi są świetne , nie tylko płatne autostrady, ale również te nie płatne , również prawie autostrady.
Przy autostradach porobione takie małe miasteczka ze sklepikami , knajpkami , takie życie w drodze .
Przejechaliśmy przez Turcję ok 1600 km , nie zaglądaliśmy do miejsc przemysłu turystycznego , Turcja pokazała nam się bardzo łagodnie , ludzie również serdeczni uśmiechający się , ciekawi , bardzo pomocni – mimo problemów komunikacyjnych .
Pamiętam swój pobyt w Stambule z 20 lat temu . Pamiętam jeden wielki handel, naciąganie , bieganie za turystami, wpychanie i nachalność . Praktycznie na naszej trasie nie spotkaliśmy takich ludzi , no bardzo sporadycznie . Wszystko spokojne , w sklepach normalne ceny , tak samo na bazarze . Może można się targować , ale podejrzewam, że tak jak u nas .
Przesympatycznie
Ceny różne w zależności od miejsca my płaciliśmy lub widzieliśmy :
za herbatę w maleńkiej szklaneczce od ,65 – 3,5 (1-5 zł)
za zestaw herbaciany 10 lirów (15 zł.)
Zupa i dostatek chleba , często i woda 3-6 lirów (5-9 zł.)
owoce warzywa w podobnych cenach jak w Polsce , nawet czasami droższe. Droższe ziemniaki, ale one tutaj słabo rosną
Sery takie ciekawsze od 15-40 zł.
Oliwki 10-30 zł
Chleb ok 500 g raz kupiliśmy z chciejstwa bo prawie Pan wyciągał z pieca 3 zł.
Ciastko 2-12 lirów – hipermarket – dobra restauracja (3-18 z\l.)
Paliwo diesel 3,80 – 4,5 (5,7-6,7) w zależności od rejonu stacji zazwyczaj ok 4,40 lirów
Kuchnia –
zupy często bezmięsne kremy ziemniaczana, fasolowa czy robiona na specjalnym twardym chlebie z ostrą papryką , podawane z chlebem zawsze świeżym
Pozostałe dania w 99% mięsne ,bardzo dużo warzyw , ale łyżeczka mięsa zawsze jest . Kompletnie nie rozumieją , że ktoś może nie jeść mięsa , tym bardziej i mięsa i sera .
W modzie pizze chyba większej niż kebaby (jechaliśmy przez nie turystyczne rejony)
Dania leżą na ciepłych podgrzewaczach, nie spotkaliśmy mikrofali
Sztuka cukiernicza bardzo rzuca się w oczy , bardzo przyjemnie wejść do sklepu i sycić swoje oczy kolorami ciast , ciasteczek , tortów . Trochę gorzej z jedzeniem są zdecydowanie za słodkie
Napoje lemoniady i oczywiście herbata . Alkohol mało popularny
Toalety bardzo czyste i na stacjach benzynowych bezpłatne – duża zaleta kraju muzułmańskiego , zazwyczaj kucanki.
Ubranie – chodziłam w sukience na ramiączkach i nikogo to nie dziwiło (raz w miasteczku przygranicznym z Bułgarią 2 kobiety się z niesmakiem na mnie popatrzyły , poza tym jak u nas . No może mężczyźni i kobiety patrzyli czasem z ciekawością . Zero zaczepiania ze strony mężczyzn .
Kobiety ubrane różnie zazwyczaj chustki na głowach , poza tym jedne ubrane tradycyjnie inne po europejsku. Bardzo normalnie