kuchnie świata

now browsing by category

 

Płaskowyż Gunib

 

Płaskowyż Gunib 21 – 25.09.2017

 

26

 

16

 

21

 

Miejscowi chwalą się że mikroklimat tego miejsca jest podobny do jakiegoś innego w Szwajcarii i tyle….są dwa. Tak więc kilka następnych dni korzystamy z niższych temperatur i wilgotnego powietrza przesyconego zapachem żywicujących sosen. Po lasach prowadzą górskie kamieniste drogi. Można nimi dojechać na połoninowaty szczyt, jednak urokiem tego miejsca jest po prostu bycie w nim.

 

20

 

19

 

18

 

Jest tak swojsko uroczo z pięknymi drzewami , zielenią trawy że od razu doceniamy piękno lasów Polski, czyli klimatu umiarkowanego.

 

22

 

24

 

5

 

13

 

Dodatkowym atutem tego miejsca był przypadek Brygidki, która wystawiła z łóżka nogi przez otwarte drzwi tylne i została zaszczycona lądowaniem sikorki na palcach……

Nie zabrakło również w przestworzach orłosępów, a jeden z nich zauważony dzięki Brygidzie, przeleciał 5 metrów nad moją głową. Takie spotkanie robi wrażenie….dziękujemy naszym przyjaciołom wysłanym przez duszki tych miejsc za te chwile.

 

Jestem w jedności w tym miejscem i istotami natury

 

23

 

17

 

Po dwóch miesiącach jazdy przez tereny objęte zakazem palenia ognisk ze względu na suszę – tutaj pierwszy raz podczas wyjazdu mogę zaznać przyjemności wieczoru przy ogniu.

Trochę się śmieję z sytuacji, bo rok temu na północy przesiedziałem około sześćdziesiąt nocy podziwiając róże, czerwienie, i fiolety polarnych nocnych „dni”.

Czasami zjeżdżamy do miasteczka na plac główny w dzień targowy. Można tam jeszcze spotkać osoby mówiące tylko w narodowym języku swojego klanu.

 

6

 

11

 

15

 

14

 

10

 

Przy okazji wizyty w ogrodzie botanicznym który gości tutaj okazy drzew z innych stref klimatycznych – tych chłodniejszych – dowiadujemy się o drodze wojennej wykutej przez żołnierzy carskich podczas wojny Rosji z Dagestanem.

 

33

 

34

 

35

 

Miasteczko zawieszone na półce skalnej było wtedy niezdobytą stolicą i aby zmusić ją do kapitulacji przez góry półką skalną poprowadzono drogę kując przy okazji tunel.

 

29

 

31

 

32

 

Wyraźnie zrzucamy napięcie upałów i wojennych energii. Czuję się tu dobrze … jak w stały mieszkaniec, poznający coraz dalsze zakątki okolicy.

 

30

 

28

 

Jednak przestrzeń nawet tutaj jest po napinana i jednej nocy ( o drugiej po północy) funduje nam zjazd na dół w światłach reflektorów – górską drogą w pobliże sanatorium. Powodem jest niezwykle czujny i odczuwający zagrożenie sen Brygidy, który zaowocował obserwacją serii niezwykłych białych rozbłysków pod szczytem góry. Faktycznie wyglądało to jakby zza grani góry ciągnęła na nas potężna bezdźwięczna burza. Zjechaliśmy w dół przy moim sprzeciwie ponieważ sama jazda także nie była bezpieczna. Doszło do spięcia między nami, które mogłaby pomóc rozładować ta burza – jednak ona tajemniczo się rozpłynęła……

 

37

 

8

 

27

 

Pobliże sanatorium było twórcze – ruszyły wspomnienia mojego własnego procesu uwalniania się od alergii i wstępnej formy astmy oskrzelowej. Zapewne miałem pozostawić tu informację poradzenia sobie z tymi dolegliwościami…..

 

12

 

W formie fizycznej także dzieliłem się opowieściami ze spacerującymi matkami z dziećmi……..

A przy tej okazji raz jeszcze mój filmik jak wyglądało uwalnianie się od przypadłości…………..

 

Gunib – w zieleni drzew

Gunib – w zieleni drzew 20.09.2017

 

 

1

 

7

 

Nękani upałami trwającymi od niecałych dwóch miesięcy postanowiliśmy poszukać troszkę chłodniejszego regionu. Oczka zaświeciły się nam na nazwę miasteczka Gunib. Wiele osób nam go polecało, zaznaczając że jest to górskie uzdrowisko z sanatoriami. Swoją sławę zyskało dzięki mikroklimatowi z większą ilością wilgoci, oraz lasom sosnowym sięgającym wysokości powyżej 1500 – 1700 m.n.p.m. (leczenie wysokością). W tych warunkach rozrzedzonego powietrza i lepiej dzięki temu wysyconego olejkami drzew – dzieci szczególnie z gorącej i zapylonej latem stolicy leczą astmę , alergię i inne przypadłości dróg oddechowych. Jak zapewne wiecie lubimy stare uzdrowiska – jest w nich przeważnie nabudowana specyficzna energia regeneracji, wyciszenia, odpoczynku biernego.

Gunib leży w centralnej części Dagestanu, drogi do niego biegną poprzez głębokie doliny które obfitują w posterunki wojskowe i policyjne. To jeszcze pozostałości po tragedii wojny domowej która toczyła się w Czeczenii i części Dagestanu dwadzieścia lat temu. Niestety robią one nieprzyjemne wrażenie, kiedy żołnierze w pełnym rynsztunku z automatami w rękach wertują paszporty w poszukiwaniu nie wiedzieć czego – skanują je na komputerach i pytają o cel podróży. Choć same kontrole przebiegają spokojnie i z dużą dozą życzliwości, to jednak bunkry betonowe ze stanowiskami cięższych karabinów otoczone drutami kolczastymi i workami z piaskiem mają swój poziom wibracji….

Powoli zatem dociera do nas świadomość, że w tym kraju ciężko nam będzie włóczyć się tak beztrosko swoim zwyczajem po drobnych górskich dróżkach. Często są one zastawione posterunkiem z zasiekami, który nie wiadomo czy broni tych wsi do których biegnie ta droga , czy broni resztę świata przed tymi ludźmi….

Przy naszym sposobie „ swędania się” naprawdę ciężko byłoby wytłumaczyć gdzie chcemy jechać, albo co tu robimy.

Jedziemy zatem główną asfaltówką, która wiedzie wzdłuż rzeki, a nad nami rozpościerają się ostre ściany skalnego wąwozu…..i też jest fajnie. Po drodze sklepiki, garkuchnie i małe piekarenki miejscowych. Chleb jest z białej przemysłowej mąki, ale nadrabia swoją energią i ciepłem świeżo wyjętego przez gospodynię z małego przydomowego pieca. A na ulicach ciężarówki z arbuzami, melonami, winogronami…. i nawet w nocy jest gorąco…..

 

2

 

Do miasta prowadzi kręta serpentynowata ulica, czujna policja natychmiast przechwytuje obcych i po wykonaniu pamiątkowych fotografii naszych dokumentów – doradza nam gdzie jechać w przyrodę na nocleg! Okazuje się że jeden z funkcjonariuszy także uwielbia biwakowanie opodal w sosnowych lasach ze swoją rodzinką. Mijamy zatopione w ciemności miasteczko na półce skalnej i dojeżdżamy do ściany zielonych drzew!!!

 

9

 

Od razu jest czym oddychać….zasypiamy otuleni powietrzem lasu i śpimy nieprawdopodobną ilość godzin.

 

3

 

4

 

 

 

 

Powitanie w Dagestanie

Witamy Dagestan 18.09.2017

 

32

 

98

 

37

 

Lub raczej Dagestan wita nas – granicą obstawioną wojskiem pod bronią….

Jadąc przez Kałmucję mieliśmy jeszcze wybór wjechać do Kazachstanu, by potem przejechać do Uzbekistanu. Scenariusz potoczył się jednak zgodnie z intencją nadaną przez nas na początku podróży – „w stronę stania w swojej wewnętrznej sile”.

Wiedzieliśmy o tym jak wygląda sytuacja w Dagestanie, jednak zaproszenie ewidentnie płynęło z tamtej strony – stawiliśmy się zatem tam gdzie należało „trwać w swojej sile”.

Odprawa paszportowa i bagażowa wygląda niemal jak na normalnej granicy – mimo że kraj ten wchodzi w skład Rosji. No może nieco inaczej – bo wszyscy żołnierze mieli automaty w rękach lub stały na stojakach w ich bezpośrednim zasięgu. „Witamy w Dagestanie” – lub raczej „CO MY TU ROBIMY?”. Od razu ruszają lęki które generują pretensje – “Trzeba było jechać na naszą kochaną północ….”

Zestresowani już po północy czasu miejscowego kładziemy się do snu na terenie przejścia granicznego wraz z grupą innych aut i ciężarówek. Jakoś nam nawet nie przeszkadza krzywo stojące auto.

Zapewne nie dacie wiary, ale właśnie to tu – w tym miejscu utula nas przestrzeń wraz z jego duszkami i kołysze w głębokim regeneracyjnym śnie…….bo są takie miejsca które wcale na to nie wyglądają, ale są wyjątkowo przyjazne w swojej wibracji.

Poranek wita nas słońcem i konsternacją – jechać dalej, czy wracać? Rozwiązaniem jest rekonesans po okolicy który od razu pokazuje koloryt miejscowej ulicy zupełnie inny od rosyjskiej nowoczesności. Sensacją dla nas są stacje benzynowe na których sprzedawane jest paliwo po 1,2 zł.

 

97

 

Przydrożne garkuchnie częstują nas tradycyjnymi potrawami takimi jak – ciudu ( dwa cieniutkie naleśniki złożone jeden nad drugim wypełnione farszem ze szpinaku, dyni z orzechami, ziemniaków, sera lub mięsa – robione na oczach klientów).

 

34

 

35

 

36

 

Bazary pełne wyrobów miejscowych rzeźników , zielarzy, pszczelarzy, piekarzy. 

 

96

 

Koloryt ubiorów kraju muzułmańskiego. Inaczej mówiąc egzotyka którą lubimy.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

33

 

115

 

Kuszą nas góry widoczne za miastem, zatem robimy krok pierwszy w stronę jeziora i kanionu rzeki…….

 

1

W drodze na Sajgaki

W drodze na Sajgaki  15. 09. 2017

 

112

 

111

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Gdzieś zamachały łapkami, Brygida odpowiedziała i już wiedzieliśmy że zaproszenie od antylopek jest i czeka na nas.

Pozostało tylko pominąć administratorów terytorium – parku narodowego „Czarna Ziemia” – ponieważ ilekroć mieliśmy z nimi kontakt – tylekroć odrzucało nas od chęci pojechania na spotkanie z sajgakami. Pewne informacje jednak potrzebowaliśmy, by potem zastosować sprawdzającą się ostatnio taktykę spotkań z interesującymi nas zwierzętami na obrzeżach stref chronionych.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Zatem po licznych informacjach ze strony różnych urzędasów – sugerujących ile nas to będzie kosztowało – udaliśmy się do wsi Tawan-gaszun  położonej na granicy parku narodowego „Czarna Ziemia”.

Jest to obszar chroniony gdzie żyją na wolności, ujęte w czerwonej księdze gatunków zagrożonych wyginięciem antylopy – sajgaki.

 

80

 

Dzień był piękny zatem temperatura szybko poszybowała na słuszne 40 w cieniu.

Staliśmy w cieniu budynku we wsi i czekaliśmy co się wydarzy.

I wydarzyło się……a może potoczyło.

Widać pojawienie się turystów o tej porze roku nie jest codziennością.

Tak więc po około pół godziny, podeszła do nas kobieta. Zagadnęła co nas interesuje, sama wtrąciła o swoich umiejętnościach leczenia, znajomości roślin ziołowych. Potem wyszedł temat intuicji, jasnowidzenia, korzeni szamańskich w rodzinie rozmówczyni. Miła rozmowa powoli zataczała szersze kręgi – tak aby dotrzeć do wielokrotnie zadawanego nam pytania:

  • Macie dzieci.
  • Nie, nie mamy.
  • A to wy swobodni, możecie podróżować.

Jak zwykle był to czas aby przytoczyć znane nam przykłady podróżników przemierzających świat z dziećmi, i uczących je systemem domowym – przeświadczonych o wyjątkowej otwartości na przyswajanie wiedzy w tym systemie życia przez ich podopiecznych.

Kobieta ta niezbyt była przekonana co do takiej wizji – tylko niespodziewanie wypaliła:

  • Wy pokazujecie innym świat, Waszymi oczami – po to tu jesteście!

    Wyraźnie postanowiła nam w tym pomóc, bo wyciągnęła telefon i zaczęła wypytywać gdzie teraz najczęściej pojawiają się Sajgaki. Po chwili zaopatrzeni w miejscowego przewodnika na motocyklu ruszyliśmy w step…

Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze u chłopaka w domu rodzinnym na herbatkę. Jak to zwykle bywa przyciąga się podobne dusze…. zatem jego mama lubiła malować szklane naczynia. A w domu panował chłód – metrowe mury z gliny i słomy wraz z rodziną rodem z Kazachstanu kolejny raz zaprosiły nas do odpoczynku.

 

82

 

81

 

83

 

85

 

84

 

86

 

87

 

A nas na nocleg przygarnął wodny kanał. Dzieło rodem z komuny. To dzięki niemu przez te wszystkie lata – do dnia dzisiejszego duże stada krów , wielbłądów, owiec i kóz mogą być wypasane w tej wypalonej słońcem stepowej krainie.

 

95

 

Teraz gdy przez trzy miesiące nie spadła tu kropla deszczu, kanał jest również wodopojem dla antylop…

 

88

 

90

 

 

W drodze na pelikany

W drodze na pelikany 12.09.2017

 

74 (2)

 

53

 

47

 

Jadąc przez stepy Kałmucji zahipnotyzowała mnie wiadomość o możliwości zobaczenia tu dzikich pelikanów. Informacje o tym prowadziły wprost do rezerwatu jeziora Manycz, gdzie można się dostać za przepustką i takie tam dalej……..

 

34

 

35

 

Doświadczenie nabyte wcześniej dawało jednak możliwość posiadania nadziei na to spotkanie. Zatem dawaliśmy silną intencję aby spotkać te ptaki na granicy rezerwatu. I tam też się udaliśmy.

 

55

 

56

 

51

 

Droga wiodła przez nieużytki i pastwiska, przecinały je jeziorka i rzeczki, od czasu do czasu witali nas ich skrzydlaci gospodarze.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nawigator pokazywał ten obszar na mapie z góry – widzieliśmy zatem że przybliżamy się do granicy parku. Zagadkowa była tylko pewna grobla, istniejąca 25 lat temu – czy dziś jest przejezdna?

 

74

 

58

 

I właśnie wtedy gdy zbliżaliśmy się już do niej, klucząc, gubiąc raz po raz drogę i szukając winnego tego zamieszania – zza naszych pleców pojawiła się jadąc – biała niwa.

W środku siedziała dwójka mężczyzn. Zaniepokojeni naszym pobytem na ich ziemi i podążaniem w kierunku zerwanej na wiosnę grobli, postanowili sprawdzić nasze zamiary.

Po pierwszym zapoznaniu się i obejrzeniu grobli – zostaliśmy zaproszeni na odpoczynek do ich domu. Przystaliśmy, pomimo mojego ciśnienia parcia do pelikanów – byliśmy ciekawi konstrukcji domów budowanych w tej okolicy, a temperatura dziś dawała sygnały że nam też już czas na odpoczynek.

 

57

 

Domek był stary i zdumiewająco chłodny. Technologia z gliny i słomy, mury na metr. Ciepło w zimie, chłodno w lecie – bez klimatyzatora i z jednym piecem.

 

84

 

Gospodarz pochodzi z tych stron, jednak posiadłość kupił jakiś czas temu. W jego majątku jest 280 hektarów pastwisk i 100 hektarów ziemi ornej – prawie czarnoziemu. Jest jednym z mniejszych farmerów, ci powstali po rozpadzie sowchozów – mają i po 1000. Na pastwiskach biega jego bydło – 280 szt. – z czego około setki to młodzież.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

92

 

Zapładnianie jest naturalne, a byki nie konkurują ze sobą z uwagi na mnogość oblubienic.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Krowy nie dają się doić, hodowane są na mięso. Cały rok przebywają na polu, w zimie jest dodatkowo do ich dyspozycji obora chroniąca przed wiatrem, jak również zbelowane latem siano. Z powodu braku słodkiej wody w jeziorach zwierzęta piją wodę ze studni artezyjskiej, wywierconej za komuny na głębokość 300 metrów.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gospodarstwo prowadzą we dwóch z bratem w systemie 4 dni jeden i cztery drugi, zatrudniają jednego pastucha. Roczny zysk od całości 240 tysięcy złotych.

Nasz gospodarz jest Rosjaninem urodzonym w Kałmucji, szerokim gestem zatem zachęcał nas do wspólnego biesiadowania. Na szczęście poza wypchaną mięsem krowy, ryb, kaczek lodówką (jak przystało na hodowcę), oraz dodatków alkoholowych były jeszcze na szczęście dodatki sałatkowe w słoikach roboty jego mamy.

 

86

 

Ciekawostką są zakładane w całości czerwone pomidory bez octu.

Trzymajmy kciuki aby Brygida porobiła eksperymenty i ujawniła przepisy.

Przy tej obfitości dobrodziejstw jego spiżarni był załamany i wyraźnie cierpiał przy podawaniu nam kaszy gryczanej z pomidorami!

Ponieważ jego posiadłość dotyka jeziora zorganizował kontener mieszkalny – chętnie wynajmowany przez myśliwych przyjeżdżających na kaczki. Telefon do naszego gospodarza uzupełnimy wkrótce………..

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

75 (2)

 

Nas także chciał tam po prostu gościć , jednak scenariusz potoczył się innym biegiem….