kuchnie świata

now browsing by category

 

Jedzeniowe refleksje z wyspy na morzu Białym

Jedzeniowe refleksje Kuzowa 8 lipca do 2 sierpnia 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Na Archipelag Wysp Kuzowa pojechaliśmy z małą ilością własnego jedzenia, dzikie miejsce – zero sklepu, restauracji. Za to źródełko z pitną wodą, grzyby w lesie,

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

16

14

jagody, laminaria (morska kapusta) i fokus w morzu (kulki smakujące jak ogórki małosolne)

13

12

iwan czaj (wierzbówka kibrzyca na herbatkę). I dobrzy ludzie.

Zresztą mogliśmy testować bycie na czystej pranie, gdybyśmy chcieli zostać, a nie byłoby co jeść. Nie było jednak takiej konieczności. Rękami aniołów wszechświat niemal wciskał nam pożywienie. A będąc w miejscu wysoko wibracyjnym programy wychodziły i tak same szeroką rzeką.

Zresztą to co pokazał nam świat dookoła było niesamowite.

Już drugiego dnia pobytu na wyspie przyszedł kucharz gotujący dla wycieczek jednodniowych przypływających na wyspę na zwiedzanie z obiadem – z biura „Karelia Tour” mówiąc – dziś grupa nie przyjedzie jest sztorm, zabierzcie chociaż trochę zupy (nie dołożyłem tam mięsa) szkoda jej – inaczej się zepsuje, warzyw, chleba – miało być 45 osób.

Na nasze stwierdzenie – „mamy mało jedzenia” – dostaliśmy szybką odpowiedź – zostańcie na wyspie, tu Was nakarmią!

Uwalniam się od lęku, że nie będę miała co jeść

Mam świadomość, że wszechświat się o mnie troszczy, gdy jestem na swojej drodze

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zresztą od razu zauważyliśmy, że gdy tylko pojawiła się świadomość braku jedzenia, mimo że nie nastąpiło to jeszcze na planie fizycznym – to zaczęły wychodzić różne, silne programy.

U mnie, że nagle bałam się dzielić z innymi tym co miałam.

Uwalniam się od lęku, że gdy mam mało, nie mogę dzielić się z innymi, bo dla mnie zabraknie.

Mam świadomość, że wokół mnie jest wszystkiego pod dostatkiem i wszechświat jest dla mnie hojny

Bartek zaczął znów dużo jeść, jakby chcąc zgromadzić w sobie zapasy

Uwalniam się od przymusu gromadzenia zapasów również w swoim ciele

Uwalniam się od przymusu obciążania swojego ciała, psychiki zapasami

Żyję w pełnym zaufaniu, że wszechświat o mnie dba i dostarcza ich we właściwym momencie

Tak, tak daje to co właściwe, a nie to co nasz umysł chce.

Pragnienia umysłu, jego programy często powodują, że mimo że jest dostatek wokół nas – nam wydaje się, że nic nie ma.

Bo nie ma tej jednej rzeczy, której pragniemy!

Pamiętam jak jeszcze kiedyś Bartek wpadał do kuchni, na kuchence garnki z jedzeniem, pełna duża lodówka warzyw, serów itp., w szafkach kasze, w zamrażalniku pierogi, krokiety z grzybami – ale w chlebowniku nie było chleba.

– Nie ma co jeść!!! – mówił w emocjach.

– Co Ty robisz – mówiłam do niego – obrażasz Boga, Wszechświat za ich chojność.

Jednak mimo że miał tego świadomość, brak chleba był równoznaczny dla niego z brakiem jedzenia.

I co kreował???

Tylko należy zauważyć, że nie mówił – jestem głodny i chcę jeść, tylko nie ma co jeść.

Ciało jeszcze jedzenia nie potrzebowało tak naprawdę, na razie jeść chciały tylko zapisane lęki, programy.

A jedzenie to był chleb.

Tego dnia i następnego wszyscy turyści na wyspie jedli zupę z „Karelii Tour”. Nawet następnego dnia poczęstowaliśmy nią poznanego w porcie kajakarza z Moskwy – Żenię, który w międzyczasie ze swoją dziewczyną przypłynął na wyspy. Symbolika tego wydarzenia była wielka – nie mieliśmy wcześniej, a chwilę potem to my częstowaliśmy , cuda…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po czasie pojawiała się potrzeba smaków i ona chyba była najsilniejsza. Bo na samych borówkach moglibyśmy spokojnie przeżyć, jednak umysł szukał atrakcji.

Nawet suchy chleb smakował jakoś inaczej, inaczej – bo miał inny smak .

Uwalniam się od ciągłego przymusu doświadczania nowych smaków

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Fakt, że jak dowiedzieliśmy się na wykładach z fizjologii jedzenia od R. Sułtanowicza (profesora fizjologii uniwersytetu w Petersburgu) im więcej smaków i informacji jedzeniowych dostarczamy do siebie tym więcej organizm tworzy przeciwciał (tutaj mogłam namieszać, ale czegoś na pewno tworzy) i dzięki temu nie mamy skłonności do alergii.

Zauważyłam mechanizm, że jak ciało się nasyci jakąś informacją jedzeniową, to potem już jej nie potrzebuje, więc chyba warto obserwować, to do czego organizm ciągnie, zamiast zmuszać go do ograniczenia pewnych potraw (na chwilę nie ma problemu, ale na dłużej jest).

I właśnie zauważyliśmy, że chleb szczególnie biały wek nam tu na wyspach smakuje, a nawet gdy dostaliśmy kilogram mąki – zrobiliśmy na ognisku żyngelow hasa – placek z ziołami rodem z Nagornego Karabachu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisaliśmy o nim :

http://brygidaibartek.pl/nagorny-karabach-powitanie-i-kulinarne-odkrycie-wyjazdu-zjengjalow-has/

http://brygidaibartek.pl/zielona-potrawa-dlugowiecznych-karabachow-zhengyalov-has/

Robiłam pierwsze w życiu pierogi z grzybami i borówkami…też na ognisku.

18

19

20

Jeszcze jakaś potrzeba mąki jest, jej informacji – szczególnie w sytuacjach gdy pojawia się brak. Taki prosty program tego za czym tęsknili w czasach głodu nasi przodkowie.

Rodziła się w nas pokora do tego co oferuje wszechświat pod postacią okolicznych ludzi. Szczególnie dotyczyło to Bartka, który od dziecka bronił się przed spożywaniem pewnych pokarmów i często również gdy inni chcieli go częstować tym czego nie chciał – reagował wręcz nieprzyjemnie agresywnie – odrzuceniem gościny. Wszystkich traktował jak swoją matkę, czyli osobę która wpycha mu to czego nie chce jeść.

A gdy z czymś walczymy to to wzmacniamy.

Zrezygnować z czegoś można tylko wtedy gdy świadomie zaakceptujemy, że tak jest i będziemy chcieli to zmienić.

Następna naszym zdaniem zasada, aby z czegoś zrezygnować należy mieć do tego szacunek, gdy się go nie ma cały czas się jest uzależnionym od tego.

Po prostu pogodzić się z tym jak jem i świadomie z tego zrezygnować, bez przejmowania się otoczeniem.

Więc jeszcze raz:

Akceptuję mój aktualny sposób odżywiania i mam szacunek do spożywanej żywności, niezależnie jaka jest.

Jak mówił R. Sułtanowicz najbardziej służy naszemu zdrowiu to co nam smakuje. I gdy przestajemy jakieś jedzenie uważać za złe, zakazane, za jakiś czas nasycamy się tym i nie sięgamy po nie.

Poza tym jedząc i krytykując to co jemy, jaką energię w siebie wprowadzamy???

Uwalniam się od przymusu agresywnego odrzucania tego czym chcą ugościć mnie inni,

Z szacunkiem, wdzięcznością odmawiam darom wszechświata, gdy nie mam na nie ochoty

Mam świadomość tego, że każdy gości mnie na swoim poziomie.

Uwalniam się od wstydu, braku akceptacji przed swoim sposobem odżywiania

Akceptuję moją drogę odżywiania

Podróż, a już tym bardziej pobyt na wyspie uzmysłowił nam fakt, że pewne – nawet chemiczne, przetworzone produkty smakują nam jedzone od czasu do czasu – jak makaron z borówkami, czy ziemniaki piure z torebki z grzybami, czy nawet zupka w proszku. Zresztą R. Sułtanowicz też o tym mówił, że większość ocen co dobre czy złe dla zdrowia, nie jest robione z uwagi o dbanie o nasze zdrowie, ale z uwagi na możliwość większej sprzedaży produktów.

Najlepsze jedzenie to takie jakie mi smakuje i służy mojemu ciału.

To moja główna zasada i nie znam innej. Ileż razy powtarzam, czy do swojego samochodu wleje się paliwo, po którym samochód będzie ociężały, pierdział i ledwo jechał????

Pod względem obserwacji właśnie programów jedzeniowych był to niesamowity czas. Czas również zgody na siebie samego pod tym względem. Szczególnie dla Bartka, gdyż ja od dziecka mogłam jeść co chciałam (mięso zaczęłam jeść ze względów społecznych, nie rodzinnych), on natomiast był zmuszany do jedzenia.

Obserwowaliśmy jak dbano o nas, główny strażnik wyspy Zachar, widząc, że krępujemy się brać od innych jedzenie, przynosił nam chleb mówiąc:

– Jaka różnica u kogo się zeschnie.

Czasami strażnicy przyrody gościli nas pomidorami, ogórkami, cebulką, nie mówiąc o pomarańczy czy nektarynce, które były największymi darami wszechświatami.

Takim innym smakiem.

Jak się potem okazało takim zachłyśnięciem się innym smakiem.

Chwilową atrakcją.

Nie ciągnęło nas do mięsa, ryb, tłuszczy, troszkę pojawiał się nabiał jako mleko do kawy, Bartkowi zasmakował raz na warsztacie makaron z tartym w pył jak parmezan – serem z Himalajów.

Pojawiła się niesamowita radość z gotowania na ognisku. Ochroniarze pożyczyli nam blaszankę i patelnię. Bez tego nie bylibyśmy w stanie ugotować wody, gdyż jedna butla campinggazu dawno by się skończyła. Taka prostota życia. Ciepło…

8

Rosjanie to mistrzowie gotowania na ognisku, praktycznie nikomu nie przyjdzie do głowy aby ugotować wodę na gazie (często w ogóle go nie mają), tylko pierwsze szukają gdzie rozpalić ognisko.

Cieszyło mnie to niesamowicie, grzyby z cebulką z trochą wody, czasem do tego ziemniaczek, czasem szczawiowa zupka z ziemniaczkiem, czasem z laminarią (morską kapustą ).

A laminaria, która rośnie w morzu do spożycia najlepsza jest po wysuszeniu. Nie wiem dlaczego sama z siebie świeża jest napompowana wodą i nie zbyt dla nas smaczna. Już po lekkim podsuszeniu robi się dobra, a gdy się ją wysuszy to można dodawać do potraw, wtedy znów ciągnie wodę i staje się większa. Lub można jeść tak jak uwielbiał Bartek – jako prawdziwe, najbardziej prawdziwe na świecie Sushi, bez żadnych przeróbek. Owijal nią co tam miał. Czasami chleb, ogórek, czasami kiszoną kapustę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

 

Dostaliśmy trzy małe główki i w butelce po 5 litrowej wodzie – ukisiliśmy.

Rodził się też szacunek do najmniejszego kawałka jedzenia. Szacunek, wdzięczność. Tak wdzięczność, bo można z czegoś świadomie zrezygnować, ale niekoniecznie to wcześniej opluwając, i odrzucić nie będąc pogodzonym z tą rzeczą , człowiekiem, sytuacją… (np. wierzeniami naszych rodziców, przodków)

Jestem wdzięczna za to wszystko co nam do jedzenia, czym wszechświat chce mnie karmić, niezależnie czy z tego skorzystam czy nie.

Piliśmy kawę – jak była (zresztą Zachar jak się dowiedział, że lubimy kawę dbał abyśmy ją mieli).

Zachar pozwolił nam nazbierać Iwan Czaj na jednej z sąsiednich wysp, przefermentowaliśmy go potem i zrobiliśmy pyszną herbatkę – niedługo będzie filmik o Iwan Czaju w której rozgotowywaliśmy borówki i wychodziła super.

Innym razem na warsztacie tummo pozbieraliśmy porzucony bez szacunku Iwan Czaj – nazbierany na jakieś tam imieniny i przez solenizantkę od razu rzucony w kąt. Taka bezmyślność, tym bardziej, że został pozbierany z pięknego kawałka malutkiej łąki, który sycił oczy każdego kto tam przechodził.

Sama zauważyłam, że od jakiegoś czasu nie mam ochoty zbierać kwiatów na wianki, patrzę na nie i pozwalam im żyć do końca ich dni.

Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że nie będę musiała zbierać jagód, grzybów i innych darów przyrody. Tylko będę mogła patrzyć na oblepione jagodami krzaki, i między tym grzyby. Może od czasu do czasu poczęstować się listeczkiem czy jagódką, ale tyle……

Nie macie pojęcia, jak pięknie wygląda las pełen grzybów, borówek itp.

22

21

15

Zresztą już wiele razy pisałam o tym, w sprawie zwierząt. Przecież te, na które nikt nie poluje są blisko człowieka, przyglądają mu się, a gdy następuje walka i polowania uciekają – jak mogą głęboko – w las.

Żyję w harmonii z otaczającym mnie światem

Na koniec może parę słów o warsztacie tzn. o jedzeniu na nim, bo rozpisałam się bardzo, ale jak opisać 25 dni krótko, gdy tak wiele rzeczy w tym temacie się działo.

Na warsztacie jedzenie przygotowywane było na ognisku przez kucharkę, której codziennie pomagali dyżurni.

Jak na rosyjskie jedzenie (porównuję do tego z innego warsztatu, którego gdzieś wcześniej doświadczyłam) – było bardzo bogate.

Na śniadanie zupa mleczna, czy makaron z np. serem z Himalajów, czy kasza nawet z kawałkami moreli, czy rodzynek. Do tego kromka chleba posmarowana masłem z grubym kawałkiem sera, często po łyżce surówki z marchewki przyrządzanej po rosyjsku z czosnkiem .

Na obiad sałatka najczęściej z kapusty lub buraków – też łyżka,

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

zupa – zazwyczaj z dodatkiem na cały kocioł dwóch konserw jakieś mielonki, aby miała posmak mięsa.

kasza, makaron również z aromatem smakowym mielonki….

Kolacja już jedno danie – kasza, makaron, ryż zazwyczaj z mielonką…

Troszkę było wariacji herbacianych 

10

Zazwyczaj było jedno danie w ciągu dnia bez mięsa, więc jedliśmy jedną łyżkę na 2 osoby (czytaj łyżkę – nie chochlę) + ewentualnie łyżkę sałatki.

Czytając ten opis należy mieć świadomość, że rosyjskie porcje są na poziomie przedszkolnych za moich czasów, czyli ok. 200 ml zupy czy kaszy, makaronu na śniadanie, obiad to: ok 100 g sałatki, zupa ok 200 ml, drugie danie z 3 łyżki…..czegoś. Kolacja też 2-3 łyżki kopiaste i tyle, do tego kromeczka chleba. Wszystko mało tłuste i mało mięsne. Ważny smak. Jakby u nas ktoś dodał łyżkę czy dwie skwarek do 10 litrów zupy.

Jest jeden wyjątek ryba, wtedy je się ją nawet bez niczego – samo mięso.

Mnie zaraz się przypomina, jak poznałam Bartka, a jego mama myślała, że jak do potraw doda mało mięsa, uda się jej okłamać mnie właśnie taką łyżeczką, która tutaj jest po prostu mięsem w standardowej ilości. W Rosji się po prostu tak jada…., nie z biedy tylko przekonania… że tyle wystarczy. I tak mówią że tu szczególnie na północy jedzą tłusto – bo jest zimno i muszą mieć mięsna dietę.

Zresztą po co dużo jeść???

Czy to znowu nie wymysł marketingu, podchwycony przez nadopiekuńcze matki???

Po co przerzucać przez siebie takie ilości pożywienia. Zresztą czy takie jedzenie zachowuje zdrowie???

Chyba wyraźnie widać po Amerykanach – co powoduje i co napędza (suplementy, lekarstwa itp.).

My sami ostatnio mało jemy, szczególnie Bartek przestał przez siebie przerzucać dużych ilości pożywienia, a powoli zaczyna mieć odwagę sięgać tylko po to co mu smakuje.

Uwalniam się od przymusu jedzenia dużych ilości pożywienia

Jem tyle ile to służy mojemu ciału

Uwalniam się od lęku jedzenia tego co mi smakuje – „zaszkodzi mi, jest niezdrowe, będę po tym chory „

Najzdrowsze jedzenie jest takie jakie mi smakuje. Ufam swojemu ciału w tym zakresie

I tak można byłoby pisać i pisać …… jednak może na tym zakończę i z pełną wdzięcznością jeszcze raz podziękuję wszystkim istotom, które nas karmiły, wszystkim produktom, które zechciały stać się częścią naszego pożywienia, a przy okazji częścią nas. Sobie, że pozwoliliśmy to sobie zobaczyć, duchom wyspy, morza, że wspomogły nas w tym procesie.

24

23

25 dni na wyspie na Morzu Białym – Skrót

Kuzow Niemiecki 8 lipca – 2 sierpnia 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pojechaliśmy na 2 doby – zostaliśmy 25 dni. Niesamowity czas w bardzo wysokiej energii.

Może napiszemy co mieliśmy ze sobą, bo to daje ciekawy obraz doświadczania przestrzeni:

namiot z Juli jednowarstwowy o nieprzemakalności 2000

2

śpiwory puchowe Pajaka do -5 stopni

karminaty

butla campinggaz z palnikiem – pełna

menażka 1 szt

miseczka 1 szt

łyżka 1 szt

łyżeczka 1 szt

kubki 2 szt

kilogram ziemniaków

100 g puire ziemniaczanego

zupa w proszku 1 szt

przecier pomidorowy 200 ml

sok pomidorowy 2 l

kawa na ok. 10 kaw

śmietanka kokosowa w proszku też na ok. 10 kaw

Na wyspie nie ma sklepu, ani restauracji, jest źródełko wody pitnej – które ze względu na suszę w drugim tygodniu pobytu wysychało

Ubranie Brygida :

2 pary majtek

5 sztuk skarpetek ( dwie i pół pary)

wełniane getry

spodnie z membraną

spodnie 2 pary letnie

sukienka

softshel

ortalion od deszczu

polar letni łapiący wilgoć

klapki

buty z gore-tex-em

koszulka termoaktywna z krótkim rękawem

koszulka termoaktywna z długim rękawem

Ubranie Bartek

majki 1 szt

skarpetki 1 para

spodnie 1 szt

spodnie z membraną 1 szt

koszulka 1 szt

polary 2 szt

kurtka z membraną 1 szt

Telefony

komputer

aparaty fotograficzne

kamera

tablet

wszystko bez ładowarek

Szczoteczki, pasty do zębów, szampon, odżywka, mydło.

Bartek nosi szkła kontaktowe – zapomniał płynu i prawie cały czas chodził bez szkieł.

Ja nie wzięłam kremu, ani olejku do twarzy. Przez pierwsze dni trudno mi było bez niego, a teraz zaważam, że nie widzę potrzeby go używać codziennie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zapytacie dlaczego tak trochę bez sensu się spakowaliśmy? Mieliśmy być na wyspie dwa dni.

Gdy przyjechaliśmy do portu w Kiem, co pisaliśmy w poprzednim poście, okazało się, że jest gotowa do drogi łódka na archipelag Kuzowa – w której już siedzą ludzie. Dostaliśmy 10 minut na spakowanie, odbyło się to szybko i chaotycznie, najważniejszy był namiot, śpiwory, reszta na zasadzie co było po ręką.

Ja wzięłam więcej rzeczy – na pewno intuicyjnie, chodziliśmy w nich potem razem, a również dlatego, że miałam więcej czasu. Bartek szukał plecaków, zbierał namiot, pakował śpiwory, kuchenkę…

Żyjemy w samochodzie i mamy w nim wszystko luźno poukładane w różnych miejscach.

I co nam to pokazało?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Namiot sprawdzał się w upały, ale padł w czasie ulewnego 12 godzinnego deszczu z porywami wiatru, jak również śpiwory puchowe, które przesiąkły wilgocią, mimo że otrzymaliśmy plandekę od gospodarzy wyspy, którą powiesiliśmy nad namiotem.

Ubranie – na początku byłam przerażona, że mam tylko jedną sukienkę, w której chodziłam cały czas. Potem weszłam w takie energie, że to, że chodzę w tej samej sukience przestało mieć dla mnie jakieś znaczenie. Byłam tak szczęśliwa pobytem w tej przestrzeni wyspy, że cieszyłam się z tej jednej sukienki.

Generalnie po powrocie do samochodu stwierdziłam – na co mi tyle rzeczy?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jedzenie – od pierwszego dnia chcieli żywić nas różni ludzie, nie zawsze tym co chcieliśmy jeść – mięso, alkohol. A las dawał grzyby, przepyszne borówki, maroszkę, szczaw. Morze – laminarię (morską kapustę) , a resztę – niewielkie ilości chleba , makaronu, mąki, warzyw – dodawali dobrzy ludzie. My uczyliśmy się pokory brania, pracowaliśmy z wypływającymi programami zachowania gdy brakuje jedzenia. Zapytacie dlaczego nie testowaliśmy na 100% prany?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

15

16

Trudno jednoznaczenie odpowiedzieć, na pewno była taka możliwość. Jednak gościnność przyrody i ludzi pokazywała, że na ten moment dalej mamy jeść – i to z radością i wdzięcznością.

Tym bardziej, że znajdowaliśmy się w miejscu bardzo wysoko wibracyjnym, i już z tego samego tytułu wypływało z naszej psychiki mnóstwo programów. Intensyfikacja tego procesu poprzez brak ziemskiego pożywienia mogłaby być już zbyt trudna.

Cieszyliśmy się bardzo z hojności wszechświata i jego gościny.

Na wyspie był generator włączany na 2 godziny co 2-3 dni , a na górkach zasięg słabego internetu. Mogliśmy ładować telefony i tableta (bo obsługa miała uniwersalny kabel). Abonament internetu skończył nam się w po 10 dniach. Oszczędzaliśmy energię w aparatach, komputer służył tylko do zgrywania z kart.

A czego doświadczyliśmy tam, teraz w skrócie, a w kolejnych postach przyjdzie czas na rozwinięcie. Podzielę nasz pobyt na trzy oddzielne tygodnie. Może one nie będą równe, jednak tak też zapisały się w naszej psychice…

Pierwszy tydzień 8 lipca – 18 lipca

Magia pierwszego tygodnia, piękna pogoda, polarne dni, i prawie bezludny archipelag…

Powitanie z wyspą

Wycieczka na najwyższy punkt wyspy z przewodniem, opowieści o człowieku, który zamieszkiwał kiedyś te tereny

Radość odpływów i przypływów

Wycieczka na wyspę Alioszyn – labirynt, maroszka, ptaszki jak pingwiny

Wycieczka po morzu przy zachodzie słońca, spotkanie z foką i ptakami wysp

Wycieczka na wyspę rosyjski Kuzow

Szukanie spokojnego miejsca na wyspie (był momenty, że byliśmy tylko my i strażnicy), ale pod koniec tygodnia przyjechało ok. 70 osób.

Kolejna zmiana miejsca nocowania na bezludną wyspę naprzeciwko Kuzowa Niemieckiego – nazwaną potem Niedźwiedzią Wyspą

Skręcenie nogi – Brygida

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

2 tydzień 18 lipca – 23 lipca – czyszczenie

Warsztat tummo i jogi – na który zostaliśmy bezpłatnie zaproszeni. Goszczeni jedzeniem, co pozwoliło pozostać dalej na wyspie. Warsztat prowadził profesor fizjologii uniwersytetu w Petersburgu, zwany również Człowiekiem Zimna.

Cały czas padał deszcz, temperatury w zakresie 10 stopni , wiatr i wilgoć.

Po wcześniejszym zaprzyjaźnieniu się z wyspą i otwarciu siebie programy wychodziły intensywnie.

Bardzo wysoki poziom zajęć porannej jogi, poparty wiedzą naukową, jak zrobić ćwiczenie aby było efektywne. Mnie w pełnym uczestniczeniu blokowała noga.

Nauka oddychania i sens zatrzymania oddechu, w świetle ciepła w ciele.

Zwieńczenie kursu – kąpiel w zimnym, północnym morzu, przy zimnym wietrze. Mi po niemiłym zachowaniu niektórych uczestniczek poszły emocje, zaczęłam trząś się z zimna i w ogóle nie poszłam, a Bartek – bohater wysiedział w wodzie ok. 5 minut.

Niesamowity czas…..

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

3 tydzień 18 lipca – 2 sierpnia

Ugruntowanie energii

Kąpiele dłuższe w morzu niż w poprzednim tygodniu

Medytacje

Radość w specyfice rosyjskiej tradycji biwakowania – gotowaniu na ognisku

Wycieczka na wyspę Alioszym, Maroszka i Labirynt

Foczka niedaleko na naszej plaży

Ulewa z połamaniem namiotu

Znalezienie zegarka Tissot do 30 metrów

Pożegnanie wyspy

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

To tyle w skrócie, a może i w punktach które lepiej pozwolą nam to wszystko opisać.

Gościnność „Wszechświata była niesamowita”, cały ten miesiąc kosztował nas ok 1000 zł – na dwie osoby ( wliczając wycieczki i koszty transferu na wyspy, oraz posłane potem prezenty dla strażników przyrody). Taki przykład, że gdy jesteśmy we właściwym miejscu, we właściwym czasie, na swojej drodze przez życie dary wszechświata spływają na nas, a my o nic nie musimy się martwić.

Wyrzucam program martwienia się o egzystencję, pożywienie, pieniądze, materię….

Otwieram się na dary wszechświata i na pełny rezonans z własną drogą życia.

17

Jeszcze bardziej zrodziła się w nas wdzięczność, radość za ten czas, gdy parę dni po wyjeździe z wyspy trafiliśmy do wioseczki – Nilguby i zobaczyliśmy programy wycieczek po tamtejszych okolicznych wyspach morza Białego, w kwotach 3000-5000 tysięcy złotych na tydzień od osoby.

Taki przykład, że jak jest się na swojej drodze w rezonującej z człowiekiem wibracji wszystko co potrzeba spływa w obfitości, trzeba tylko nie sabotować tego daru i umieć przyjąć z wielką radością i wdzięcznością.

18

19

Sołowki, nie Sołowki, przebaczenie historii

Sołowki, nie Sołowki 6-8 lipca 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

17

20

Wyspy Sołowieckie od paru dni pojawiają się blisko nas… Z Białomorska pływały promy, a tutaj w Raboczeostrowsku – nazywanym również Kiem port, jest główne centrum pielgrzymkowo-turystyczne dla przeprawy na wyspy (ok. 50 km w morze).

Coś nas na nie ciągnie???

Wszechświat stawia w porcie, skąd pływają promy, a umysł krzyczy – „nie chcę”.

Tam były stalinowskie obozy pracy – więzienia – energia będzie trudna.

– Po co tu jesteśmy??? – rodziło się pytanie w głowie.

No po co???

Wycieczka po porcie wydawałoby się dała podpowiedź. Trafiliśmy bowiem na reklamę wycieczek na archipelag Kuzowa znajdujący się w połowie drogi między lądem a wyspami Sołowieckimi. Znajdują się tam labirynty, sejdy, dzika przyroda chroniona prawem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

16

Udaliśmy się do informacji turystycznej w porcie, gdzie poinformowano nas, że może dziś pójdzie łódka: cena wynosi 1100 rubli od osoby w jedną stronę (ok 70 zł), a na wyspie Kuzow Niemiecki znajduje się coś w rodzaju pola namiotowego. Cały Archipelag Wysp Kuzowa to zakaźnik (rodzaj chronionego obszaru przyrody), wstęp do niego jednorazowo 250 rubli (15 zł.) od osoby i również 250 rubli od osoby dziennie za zatrzymanie się tam na miejscu.

Namiot mamy, więc czemu nie. Jeden problem to łódka, która nie wiadomo kiedy pojedzie: tam i z powrotem też nic nie wiadomo, bo dla dwóch osób się nie opłaca.

Poczekaliśmy do popołudnia na decyzję , i po informacji – że dziś łódki nie będzie – zostawiliśmy numer telefonu. Pojechaliśmy z powrotem na nasze filmowe miejsce, opisane w poprzednim wpisie.

Miejsce na drodze do filmowego kościółka, więc uczęszczane.

Każdy przechodząc pyta: – czy jedziemy na Sołowki?

Pojawia się sympatyczny Białorusin na kajaku, który płynie na Sołowki (50 km, z czego 25 km przez otwarte morze).

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Innym razem spotykamy Polaka, który już kiedyś był na wyspach i bardzo mu się spodobała przyroda. Teraz płynie na cały tydzień.

Sołowki zapraszają, jednak czuję, że nie czas…..

Następnego dnia dostajemy trzy godziny spóźnionego sms-a – z informacją że jest łódź na Kuzowa. Odpłynęła bez nas….

– O co chodzi? – rodzą się pytania.

Pan w informacji wylicza, że możemy przepłynąć okrężną drogą na Sołowki, a potem na Kuzowa – ale może nas to kosztować nawet 9000 rubli (540 zł) – rodzi się w nas sprzeciw. I znów udajemy się nasze filmowe miejsce, rozmawiając z przechodzacymi ludźmi i ciesząc się spokojem miejsca, oraz pięknem przyrody (odpływy i przypływy tworzą spektakle).

Bartek w czasie krótkiego spaceru po półwyspie nazbierał trochę jeszcze niezbyt dojrzałej maroszki.

Budzi się kolejny dzień, a wraz z nim pomysł, że jeżeli dziś nie będzie łódki na Kuzowa, to jutro może wybierzemy się na Sołowki (pływają 3 statki dziennie cena 1200 w jedną stronę (80 zł)).

– Wiesz Sołowki mają dużo w sobie energii „nie przebaczenia” – powiedziałam do Bartka.

Nie przebaczenia” – do historii, do Stalina, Hitlera itp.

A przecież, to właśnie oni stworzyli nam świat w którym żyjemy i byli to jedni z największych kreatorów we współczesnej historii świata.

– Może nagramy medytację ”przebaczenia im”, w ogóle przebaczenia i pojedziemy do portu kupić bilety na jutro na wyspy Sołwieckie – ciągnęłam dalej swój pomysł.

Poszliśmy na skałę opodal filmowej cerkwi rozpoczęłam medytację, ale jej nie dokończyłam, gdyż przyszli do nas udający się na Sołowki do pracy przy renowacji monastyru dwoje Białorusinów (jechali tam na 2 miesiące, cerkiew opłacała wszystkie koszty, plus postne jedzenie, mieszkanie w wagonie + płaca minimalna 1000 dolarów miesięcznie – w czasie pobytu i pracy obowiązywał zakaz picia alkoholu, codziennie robiono im zdjęcia potwierdzające trzeźwość). Mówili, że jak szybko, sprawienie i dłużej będą pracować to jest szansa, że i 2000 dolarów za miesiąc zarobią. Znali zarobki w Polsce – kiedyś jeździli do naszego kraju – teraz wyższe zarobki są w Rosji…

1

Na początku się spięłam, że przerwali moje dzieło, ale teraz mam wrażenie, że niech każdy dokończy tą medytację na swój sposób.

Uwalniam się od przekonania, że żyję w złych czasach

Uwalniam się od przymusu szukania winnych i nie akceptacji obecnej sytuacji

Dziękuję wszystkim, którzy stworzyli dzisiejszy świat, abym mogła go doświadczać właśnie takiego.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

No właśnie, gdy to zrozumiałam wszystko potoczyło się szybko.

Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać z Białorusinami, gdy podszedł do nas kajakarz który czekał na swoją dziewczynę, aby z nią popłynąć kajakiem na Sołowki.

– Skoro chcecie na Kuzowa, to może popytamy po wsi – powiedział pomocnie…

Spacer nie dał zadowalającego efektu, gdyż ludzie tu jacyś dziwni, zamknięci na kontakt.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– Jedziemy do portu – zdecydowaliśmy, kupimy bilety na jutro na ranny statek na Sołowki – powiedzieliśmy do znajomego kajakarza, a tego wieczoru posiedzimy razem przy ognisku.

W porcie jednak czekała na nas miła niespodzianka, właśnie już teraz siedzieli i czekali na nas w łódce ludzie jadący na wyspy Kuzowa. Dano nam 10 minut na pozbieranie rzeczy…………………… Pełne zaskoczenie…..

Namiot, karimaty, śpiwory, plecaki, ubranie, aparaty, coś do zjedzenia, picia, butla. Wszystko szybko i w chaosie. Myśleliśmy, że jedziemy na 2-3 dni……, i tak się spakowaliśmy …. zapominając…. połowy ekwipunku….

Jestem wdzięczna, że jestem tu gdzie jestem TERAZ

I przy ciemnych deszczowych chmurach, z pijącymi alkohol kapitanami, skacząc po falach – odpłynęliśmy w głąb morza Białego…

18

19

Nasza druga rocznica ślubu

Świętowanie drugiej rocznicy ślubu 21 czerwca 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dziś nasza druga rocznica formalnego związku i w sumie zbiega się to z rozpoczęciem życia tak jak naprawdę chcemy. Wielu twierdzi, że ślub daje ograniczenia, nam dał wolność…

Więc dzisiejszy dzień był wyjątkowy i również okoliczne przestrzenie składały nam życzenia.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

5

7

10

11

12

Najpierw pojechaliśmy do Pskowsko-Pieczerskiego monastyru, który sam w sobie dziwny, ale kupiliśmy tam przefermentowany jak wino pyszny kwas chlebowy, a po drodze wspaniałe miejscowe truskawki.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Potem zaprosił nas Krypieckij monastyr 30 km od Pskowa, z czego ponad dwadzieścia drogą przez lasy. Taka atmosfera ciszy dochodząca aż do wnętrza całej istoty.

Monastyr również osadzony gdzieś na końcu drogi w atmosferze niesmagniętej ciszy, jednak ma się wrażenie, że coś jest nie tak. Nawet niebne znaki jasno to pokazują.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zarówno ten jak i wcześniejszy pskowsko-pieczerwski jest zakonem męskim i panuje w nim jakiś bałagan, brak zadbania.

To na co dostali większe pieniądze robią, ale o detale nie dbają. Przy monastyrze gospodarstwo rolne, ma się wrażenie że zakon jest samowystarczalny (choć pracują tutaj kobiety, więc osoby z zewnątrz), a mnichów jest trzydziestu dwuch.

Na terenie znajduje się domek z maleńkim basenem, postawiony na brzegu świętego jeziora.

Idziemy się kąpać, oczywiście wszystko podzielone jest wg płci.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jestem sama, rano dałam intencję, ze bardzo chciałabym się nago wykąpać w jeziorze, Bartek przyłączył się do mojej intencji. Jest okazja i … co robię?

Wkładam strój kąpielowy, bo nie wypada.

Przy wejściu do wody wita mnie kijanka żaby przypominając, że:

Otwieram się na kolejny krok w moim życiu

Uwalniam się od wszelkich emocjonalnych urazów, one goją się teraz

Przyjmuję odpowiedzialność za moje pozytywne emocje, które niosą spełnienie TERAZ

Cała szczęśliwa wychodzę z domku i spotykam Bartka, który kąpał się nago, bo gdy chciał ubrać kąpielówki, do domku przyszedł chłopak rozebrał się i nago wskoczył do baseniku.

– Przecież dałaś intencję wykąpania się nago. Nie widać nikogo, idź i wykąp się jeszcze raz – powiedział stanowczo.

I tak też zrobiłam uwalniając całe wypada, nie wypada, zanurzając się trzy razy z głową w wodzie.

Uwalniam się od obowiązku życia jak wypada

Żyję tak jak chcę z szacunkiem dla innych

Cudowny prezent tego miejsca, ale jeszcze nie koniec prezentu.

Energia jak pisałam była dziwna, więc gdy już wychodziliśmy na niebie zobaczyłam chmurę przypominającą obraz „Boga Karzącego”.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tak – oni jeszcze w tym żyją – sama wiele razy słyszałam jak robiłam coś złego w opinii innych, lub gdy im się coś nie podobało – „Bóg Cię pokarze”…

Myślałam, że już uwolniłam się z tego przekonania, ale skoro pokazało się, to jeszcze gdzieś na głębokim poziomie to funkcjonuje.

Uwalniam się od przekonania, że Bóg karze gdy robię rzeczy nie podobające się ogółowi

Uwalniam się od przekonania lęku przed Bogiem

Obecnie kościół dzięki Faustynie i przede wszystkim Janowi Pawłowi II uczy, że Bóg jest miłością, ale to ostatnie 10-20 lat, wcześniej był surowym karzącym ojcem.

Nawet widzenia Faustyny długie lata były zakazane. Więc nasi przodkowie najprawdopodobniej przekazali nam lęk przed Bogiem.

Uwalniam się od lęku przed Bogiem na wszystkich poziomach

Zmieniam przekonania na Bóg jest PRAWDĄ i miłością

Ze strony Boga nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo

Z ufnością poddaję się boskiej energii

Dziękuję za to przekonanie, gdyż ciężko iść drogą boskiego prowadzenia, gdy boję się Boga.

Kanał jak mówił Batjuszka w monastyrze na Uralu musi być czysty i pewny.

Oczyszczam mój kanał łączności z Bogiem z całego lęku przed nim

Otwieram się na boskie światło z ufnością, że spotka mnie wszystko co najlepsze

Dziękując temu niesamowitemu miejscu pojechaliśmy dalej w stronę Petersburga, aby na noc zatrzymać się nad pięknym „serduszkowym jeziorem” praktycznie graniczącym z Czudskim jeziorem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Życząc sobie kolejnych 200 lat razem zatopiliśmy się w obserwację zachodo-wschodu słońca.

Niech Wasz cień (noce) rozprasza światło, Jesteś światłem i nim bądź.

Przestrzeń składała życzenia

Dziękujemy sobie nawzajem za ten dzień, za te wspólne dwa lata spędzone głównie w podróży przez świat i do wnętrza siebie. Za wspólnie spędzone dnie i noce niemal zawsze razem. Za naukę bycia partnerem, małżonkiem, przyjacielem, kochankiem, sobą……

Spacerkiem po Pskowie

Spacerem po Pskowie 19 czerwca 2016

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

47

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– Wiesz na zdjęciach miasto wygląda lepiej niż w rzeczywistości – powiedział Bartek .

I tak też było.

Samo miasto niewiele większe od Bielska-Białej z pięknym Kremlem i masą cerkwi, bardzo sympatyczne, piękne w detalu – nie w całości.

Odwiedziliśmy parę cerkwii gdzie pięknie pachniało woskiem i dziś z uwagi na święto Trójcy Świętej świeżą trawą rozrzuconą po podłodze.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Spacerowaliśmy deptakiem nad rzeką ciesząc się słońcem razem z innymi niedzielnymi spacerowiczami.

Chciałam usiąść w jakieś knajpce nad brzegiem.

– Wiesz jest mi tak ciepło, że nawet bym się piwa napiła – powiedziałam do Bartka .

– W Rosji piwo i do tego w knajpce – dodał Bartek – nie tylko jest złe, to jeszcze drogie.

Jakie było nasze zdziwienie gdy w knajpka okazała się domem piwa, gdzie robione jest nie tylko piwo, cydr, kwas chlebowy, a wszystko w bardzo przyjaznych cenach.

– To chyba nie Rosja – zaczęliśmy się śmiać.

Uwalniam się od przekonania, że coś wiem, że mam zdanie na jakiś temat

Uwalniam się od prowadzenia umysłu w moim życiu

Pozwalam być prowadzona przez serce w którym mieszka Bóg

I tak siedząc w knajpce obserwowaliśmy innych. Patrzyliśmy na rzekę Kreml. Pomimo sporej ilości ludzi panował tutaj jakiś spokój.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Na koniec zawitaliśmy na Kremlu Pskowskim, jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że w głównej cerkwi można fotografować.

Z jednej zdziwienie z drugiej, z drugiej radość, że można uchwycić te magiczne chwile.

Taka cena połączenia miejsca duchowego z turystycznym. Duch zostaje „schowany” pojawia się tylko forma – architektura, obrazy, – a forma to umysł.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

41

42

Uwalniam się od przekonania, że innych interesują tylko moje umysłowe dokonania

Otaczam się ludźmi dla których jestem cenna taka jaka jestem.

43

44

45

I tak gdzieś pomiędzy cerkwiami zszedł nam w pięknym słońcu cały dzionek.

Na koniec nie odmówiliśmy sobie pizzy (bez sera) z samochodu w którym znajdował się piec do pizzy opalany drzewem. Sauny w samochodach już widziałam, ale samochodowej pizzerii jeszcze nie. Pizza była wyśmienita.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Podziękowaliśmy Pskowowi i pojechaliśmy nad okoliczne jeziorko pskowskie.

46