przyroda subtropikalna
now browsing by tag
Subtropikalny Park Narodowy
Park narodowy Mtrala 30 grudnia 2014
Może troszkę z racji deszczu na wybrzeżu, a może przy udziale informacji, że jakoby wybudowano hotelik w przyrodzie parku, postanowiliśmy odwiedzić ten zakątek przyrody.
I tak po nocy w Chakvi w czasie której ruszył się potężny wiatr i zaczęło padać, ruszyliśmy w drogę. Z naszych doświadczeń wynika, ze to właśnie deszczowa pogoda, jest tą najpiękniejszą w lesie z roślinnością subtropikalną.
Przekonaliśmy się o tym jak tylko otoczyły nas zamglone góry. Zielone zbocza dolin porośnięte były krzewami i drzewami z grubymi lśniącymi od wilgoci liśćmi. W dnach dolin huczały górskie rzeki.
Gdzie niegdzie pojawiały się skrzaty, wydobuwając piękno z okolicznej przyrody.
Przez pierwsze kilka kilometrów parku biegnie ogólnodostępna szutrówka, wijąc się po zboczu, wzdłuż strumienia. Po drodze mijamy kilka brodów na bocznych strumykach, o tej porze roku bardzo atrakcyjnych, ze względu na nasycenie zielenią paproci, poletek asplenium i zimozielonych pnączy, mchów.
Niesamowicie podoba się nam mijany po drodze młyn wodny. Jest dziełem człowieka, ale ośmielamy się twierdzić, że tak jest wtopiony w przyrodę, że wręcz komponuje się z nią. Bo dlaczego by nie tworzyć swoich siedlisk w harmonii z otoczeniem. Podkreślać ich urok, pokazywać – TAK – tutaj jest pięknie i tutaj się dobrze czuję.
Dbam o przestrzeń w której mieszkam, pomagam jej ,i nie degraduje !
Przykładem niechaj będzie ludność Finlandii, która mieszka w większości w rozrzuconych po całym terenie kraju niskich domkach, dbając o to by powstawały pod koronami drzew. Rozmyślając nad tym zagadnieniem, dochodzimy do wniosku: Praca ze sobą nad emocją władzy i pragnieniem dominacji jest podstawą w tym temacie.
Jeżeli przychodzimy w jakieś miejsce i go degradujemy – Bo moje! Bo ja tu rządzę! Rozpychamy się na teoretycznie „własnym” kawałku Matki Ziemi ( i dotyczy to również mojej byłej działalności typu szkółka roślin ozdobnych). Większość z nas może się w tym temacie przekonać, czy o powierzony kawałek wszechświata umie dbać, albo czy tylko ingeruje, sprawuje władzę i kontroluje!
Odpowiedzmy sobie , jakimi bylibyśmy władcami, jak byśmy się zachowywali mając możliwość podróżowania po galaktykach.
A dlaczego mowa o hoteliku – po 13 dniach spania w naszej landrynce z rzędu, zapragnęliśmy odrobiny luksusu w postaci ciepłej, większej przestrzeni z łazienką. A może po prostu to miejsce nie chciało o tej porze takich turystów. Jednak ten dzień był kolejnym z cyklu „popracujcie sobie nad pragnieniami”, ponieważ po przyjechaniu do przysiółka, okazało się że hotel nie ma ogrzewania, ani ciepłej wody, a jego przestrzeń jest ogrodzona płotem z drutu kolczastego (przeciwko krowom, nie ludziom). Tak czy siak, teren dolinki z luźno rozrzuconymi kilkoma domami nie zrobił dobrego wrażenia (to kolejna przestrzeń gdzie wyraźnie poczuliśmy się jakoś tak obco, mimo pięknej przyrody wokół), i po usłyszeniu ceny 50 zł od osoby za tę niewątpliwą atrakcję pobytu w 8 stopniach Celsjusza, w ciasnym pokoju z wygodami na ulicy (w landrynce mamy wyższy standard) pojechaliśmy przez mandarynkowe wzgórza w stronę Batumi.
Spacery po skrzacich kryjówkach
Spacery po skrzacich kryjówkach 27-29 grudnia 2014
Skrzaty zapraszały nas na wycieczki po okolicy w rejonie drogi prowadzącej do resortu Gomis Mta (górski przysiółek na około 2000 m). Niezwykle widowiskowo poprowadzona szutrówka wije się serpentynami po zboczach porośniętych lasem subtropikalnym, pełnym różaneczników, laurowiśni i drzew liściastych z obrośniętymi pniami przez pnącza.
Najpierw odkrywaliśmy to miejsce pieszo, zobaczcie jakie energie nam towarzyszyły , a po zaproszeniu pasterza (zostawiliśmy mu w jego namiocie skrzata do pomocy), również samochodem dojeżdżając już niestety w monsunie na 1000 m.n.p.m. Jednak pogoda dodawała tylko magii tym miejscom, a my cieszyliśmy się, że możemy jeszcze podziwiać tę piękną przyrodę przed zimowym jej krótkim snem. Po dojechaniu do granicy śniegu, zawróciliśmy do ciepłej doliny, by cieszyć się tajemniczym światem mgieł i baśni……
Podziękowaliśmy rejonowi Gomis Mta za cudowną gościnę i ruszyliśmy do Achi.
– koliber- krzyknął Bartek
– gdzie? – szukałam nieporadnie nie wiedzieć czemu, gdy nagle dojrzałam małego ptaszka siedzącego na płotku.
Gdy bliżej podjechaliśmy okazał się pięknym zimorodkiem, który bawił się z nami przelatując z miejsca w miejsce i dając fotografować na płocie.
Dla nas jednak pozostanie koliberkiem
(to moje zwierzę mocy po warsztatach na Syberii, rok temu )
Symbol tego, że dla miłości trzeba zlikwidować wszystkie płoty w naszym umyśle.
Otwieram moje serce. Miłość płynie tam, dokąd od zawsze chciała i chce płynąć.
Pozwalam sobie być tak dobrym, prostym i pełnym miłości.
Uczymy się tego od spotykanych ludzi
Pełni wdzięczności pojechaliśmy dalej gdzie znaleźliśmy nocleg nad rzeczką, na skraju wsi Achi. A wioska jak cały rejon gęsto zamieszkała przez skrzaty…….