ubezpieczenie samochodu Armenia
now browsing by tag
Refleksje nad wysokością i opłaty samochodowe w Armenii
Dokumenty samochodowe i refleksje nad wysokością 24 październik 2014
Pożegnaliśmy przyjazny nam hotel i z Tsanagadzor pojechaliśmy do granicy by przedłużyć wwóz auta na kolejny miesiąc. Czy będziemy jeszcze miesiąc zobaczymy, jednak opłata za 2 tygodnie jest niewiele mniejsza.
Jadąc z Tsanagadzor odwiedziliśmy znów Sevan i Sevanvang. Tym razem jezioro migotało w słońcu, wiał od niego ciepły wiatr, a okoliczne 3500 tysiączniki pokazały swoje śnieżne czapeczki.
Handlarze kamieni również już nas znali i nie byli nachalni. Mogłam spokojnie chodzić i dotykać kamieni. Żaden jednak nie gadał tak bardzo aby go kupić (no może poza jednym dużym). Gdzie go zmieścić, aby go nie uszkodzić???
A może jeszcze to on zastanawia się, czy chce jechać z nami?
Potem zjechaliśmy do Dilijon, Parku Narodowego z lasami.
I ………… poczuliśmy się nieswojo.
Co się stało ? O co chodzi zaczęliśmy się zastanawiać. Może tu energia, jakaś nie tak, może, to, może tamto …………
Każde pytanie było dobre i złe zarazem.
Nagle nas olśniło – WYSOKOŚĆ !
Prawie cały miesiąc spędziliśmy na 2000 m.n.p.m, a teraz zjeżdżaliśmy w dół i znaleźliśmy się na 1200 m.n.p.m (to przecież wysokość naszych gór), a jednak jaka wielka różnica.
Im jesteśmy wyżej tym organizm ma mniej uznanego za odżywczy tlenu i przełącza się bardziej na boskie odżywianie ,a przy okazji oczyszcza się ze złogów. Gdyż mając mniej tlenu organizm spala starocie.
Poszerza swoje granice, staje się lżejszy. Od zawsze świetnie czuję się na wysokości 2000-3000 m.n.p.m. Czuję się lżejsza i wbrew temu co wszyscy mówią wydaje mi się, że jest tam więcej powietrza by oddychać, niż niżej.
Trzeba wrócić na wysokości. Tym bardziej, że wszyscy już przewidują zimę na 2 tysiacach metrów. No tak do 2 tygodni.
A my zjeżdżaliśmy niżej i niżej, najniższe wskazanie wysokościomierza było 800 metrów. Ojjj jak nisko. Do tego z późnej jesieni, wjechaliśmy w późne lato ( a ujechaliśmy ze 80 km), temperatury z paru stopni skoczyły do ponad 20, różnica wysokości.
Mimo, że tutaj było cieplej, można było chodzić w bluzce z krótkim rękawkiem. Nam zatęskniło się za wysokością, dwoma polarami i czasami nieprzyjemnym wiatrem. Tam czuliśmy się jak u siebie, w rześkim powietrzu. A tutaj jak to mówimy – „no fajnie”.
Jechaliśmy trochę wzdłuż granicy z Azerbejdzanem, który mimo, że wzdłuż granicy były rozlokowane jednostki wojskowe i wiele opustoszałych i zniszczonych wiosek to urzekał swoim pięknem.
Czas i pogoda zapewne napiszą swój scenariusz
Strażnik zaprasza
I tak odwiedzając dla atrakcji okoliczne miasteczka, dojechaliśmy do granicy z Gruzją.
Chcieliśmy przedłużyć opłaty, jednak ponoć się nie dało i musieliśmy zamknąć stary wwóz auta (8600 drahm – 70 zł.) przejechać do Gruzji i wjechać z powrotem do Armenii, rozpoczynając nową procedurę.
Przed granicą poprosiliśmy duchy miejsca o sprawne i spokojne załatwienie tej sprawy i mimo że musieliśmy przekroczyć granicę wszystko działo się miło i sympatycznie.
Przy wjedzie zapłaciliśmy 33000 drahm 260 zł. Za wwóz i 8000 – 65 zł – ubezpieczenia na kolejny miesiąc.
Można powiedzieć, że miesięczny pobyt samochodu w Armenii kosztuje 400 zł.
260 przy wjeździe
65 ubezpieczenia
70 przy wyjeździe
Dużo, nie dużo i tak to lepsze niż załatwianie wiz ( i płacenie za nie + koszty wyjazdów po nie do ambasad), a w sumie dotyczy to tylko samochodu.
Szczęśliwi, że załatwiliśmy nielubiane przez nas urzędowe sprawy, szybko znaleźliśmy nocleg nad rzeczką w kanionie rzeki .
Dziękowaliśmy za ten spokojny czas.
A rano odwiedziliśmy Wanadzor – jedno z większych miast Armenii,
Jak większość miast urodą nie grzeszy, jednak ma sklepiki, knajpki i fajny targ, a ponadto źródełko wody mineralnej w dzielnicy przemysłowej.
Nasyciliśmy się miasteczkiem i pojechaliśmy w kierunku Dilijan.
Powitanie z Armenia
Powitanie z Armenia 25 września 2014 r.
Pożegnaliśmy bardzo gościnną Gruzję i udaliśmy się do Armenii na przejście niedaleko Ninotsmindy.
Granica jak granica, gruzińsko – turecka była gorsza, jednak tutaj trzeba zapłacić za wwóz auta i ubezpieczenie. Wszystko jest pozornie legalne, jest w tym totalny chaos, normalnie w takich warunkach zawsze szły mi emocje. Teraz przyglądam się temu i cieszę, że możemy wjechać do Armenii kiedy chcemy, bez wcześniejszego załatwiania wiz, określania terminów.
Tak, gdyby były wizy traktowałabym to jako coś całkowicie normalnego. A, że tu jakieś opłaty za wwóz auta, do tego jeszcze mam zapłacić więcej niż na kwitach – bo opłaty brokerskie – wkurzałoby to mnie, przywiązanie to zasad prawa zwyciężałoby nad tym jak jest.
W końcu skończyłam prawo, więc wszędzie ma być wszystko zgodnie z prawem, zgodnie z jakimiś zasadami, które ja uważam za słuszne.
Bardzo mnie cieszył mój luz do tej tej całej sytuacji, moja wdzięczność, że bez załatwiania wiz mogę wjechać do Armenii.
A za wwóz auta na miesiąc zapłaciliśmy 35000 tj. ok 280 zł , to jeszcze nie koniec opłat, bo przy wyjeździe będziemy musieli zapłacić jeszcze ok 20-30 euro.
Do tego zaraz za granicą musieliśmy wykupić ubezpieczenie samochodu, w cenie 21 euro na miesiąc.
Nim wjechaliśmy do Armenii słyszeliśmy o niej zarówno dużo dobrego, jak i złego.
Jednak postanowiliśmy wyczyścić umysł z tego co wiemy, czego doświadczyli tutaj inni przed nami – tak nie zrobiliśmy w Gruzji i troszkę nas to kosztowało, a może dzięki tym doświadczeniom wzrośliśmy w siłę i teraz stwierdzamy, że idziemy tylko naszą drogą. Postanowiliśmy poddać się temu, jak ona będzie chciała nam się pokazać, jakie energie będą nas przyciągały.
Bo podróż w naszym wydaniu pokazuje nam nas samych, co przyciągamy, za czym idziemy. Jacy jesteśmy wewnątrz nas, w naszej podświadomości.
Zaraz po przekroczeniu w oczy rzucił nam się duży masyw górski, ośnieżone szczyty, które machały do nas i zapraszały. Cały czas byliśmy na 2000 m.n.p.m więc one na pewno mają 4000. Nie mieliśmy mapy, ani internetu.
Był wieczór, rozglądaliśmy się za pierwszym noclegiem w nowym kraju (zawsze to inna energia) i chcieliśmy spróbować coś do jedzenia (jeszcze pozostałości doświadczania nowego kraju przez jedzenie) , puściliśmy intencję na bezpieczny spokojny nocleg i jakieś ciepłe wegańskie danko.
W najbliższym miasteczku za granicą przyciągnęła nas knajpka stołowaja, kucharz usmażył nam ziemniaczki na cebulce, na górze udekorowane pomidorami, a wszystko podane na błękitnym talerzu.
Po miesiącu w mało zwracającej na piękno podawania potraw Gruzji, poczuliśmy niesamowitą ucztę nie tylko dla smaków i umysłu, ale również oczu. Do tego lekko podkwaszana ormiańska sałatka. Takie powitanie, a ceny ….. za 3 kawy, herbatę , ziemianki z pomidorami i michę surówki zapłaciliśmy 1500 (12 zł.) – miało być bardzo drogo (?). Pooglądamy dalej. (knajpka też jakaś taka odnowiona, czysta , zadbana)
W miasteczku czekało nas następne zaskoczenie, sklepy ………….
Już w Gruzji przy ormiańskiej granicy były dużo lepiej zaopatrzone niż w centrum Gruzji (tam najczęściej podstawowe artykuły, dosłownie kilka butelek alkoholu ), ale tutaj ……….
Małe miasteczko, albo i wioska, a półki uginają się od różnych wódek, win, koniaków ( w tym 7-letnie ) i niesamowity wybór cukierków – koloryt i wybór towarów.
Ponoć bieda jeszcze większa niż w Gruzji, ale skoro w małej miejscowości jest parę takich sklepów, to dla kogo są ?
Będziemy to obserwować. Mieliśmy wjechać do kraju trzeciego świata, a poczuliśmy się jakbyśmy wjechali do kraju sporo bogatszego, bardziej czystego, zadbanego.
I jeszcze jedna zauważalna różnica – otyłość ludzi.
W Gruzji średnia nadwaga to 20-30 kg, my wyglądaliśmy tam jak biedactwa niedożywione. Chyba w modzie jest być grubym.
Tutaj w Armenii ludzie są szczupli, sporadycznie spotyka się bardziej otyłych (chyba, że może niedożywieni?) .
Tak blisko , a zarazem tak daleko.
Inne światy, inne energie wyczuwalne i zauważalne zaraz po przekroczeniu granicy.
Jak nam się Armenia pokaże zobaczymy, jesteśmy jej bardzo ciekawi .