wojna wewnętrzna

now browsing by tag

 
 

Karabach żegnał nas orkiestrą

Karabach żegnał nas orkiestrą 9-10 listopada 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Może jutro wyjedziemy z Karabachu – powiedziałam do Bartka, gdy przyjechaliśmy do Zuar

Nie wiem, może lęki, może przeczucia, a może po prostu dostaliśmy to co mieliśmy dostać i czas się zwijać. Przecież nie czujemy się tutaj lekko – odpowiedziałam

Jak już tu wjechaliśmy to może jeszcze zobaczylibyśmy jakieś góry – mamrotał Bartek

Tak linię frontu na wschodniej granicy – polemizowałam

Tak wizę dostaliśmy na Karabach, na której napisano, że możemy poruszać się po Karabachu z wyłączeniem linii frontu.

Pojedziemy z powrotem do Stepanekertu, zjemy zielony chlebek i pojedziemy w stronę Tatevu (Armeni) – powiedziałam.

I to osoba, która chce być na pranie, dla chlebka pojedzie 200 km rozwalającą się drogą. Nie zgadzam się – stwierdził Bartek

Dobrze Ci tu – ciągnęłam

Nie – odpowiedział

Wziął mapę i za chwilę pokazał najkrótszą drogę wyjazdu z Karabachu.

Przez przełęcz …………. zjeżdżającą prosto nad Sevan. Wszyscy tamtędy jeżdżą – jest przejezdna.

Tak, ale chciałeś Tatev i nie widzieliśmy jeszcze południa Armenii, więc tamta droga najprostsza – ripostowałam

A może Tatev nie teraz – zamyślił się Bartek

I tak słuchając duchów zdecydowaliśmy wyjechać z Karabachu.

Spaliśmy przy samych basenach,a księżyc miało się wrażenie, że kąpie się w nich, oświetlając je piękną świetlistą latarnią.

Czasem przyjeżdżali ludzie (mężczyźni) kąpać się w nim po nocy, jednak ruszył się jakiś wiatr i nikt dłużej nie wysiedział w wodzie.

Nagle przyjechał bus, kilka kobiet i mężczyzn. Zaczęli się bardzo głośno zachowywać. Takie wyzwolone kobiety.

Ale czy wyzwolenie to brak szacunku?

Albo zahukanie w domu i kontrola wszystkiego i wszystkich, albo krzyk, wrzask, alkohol i brak szacunku dla innych? (widzieli, że śpimy obok) .

Czy taki musi być początek samodzielności ?

W nocy miałam przekaz, aby wstać i iść się wykąpać, wziąć ręcznik i nago wskoczyć do basenika.

Jakieś wewnętrzne lenistwo wstrzymało mnie przed tym (ojj ile to razy wizje padają, bo nam się nie chce).

Ranek obudził nas obserwacją naszych sąsiadów, którym było zimno i weszli do letniego domku biesiadowego i tam wstawili grill, aby ogrzać pomieszczenie (brak szacunku, również do materii, zniszczą, ale nie swoje).

Dym wychodził przez firanki, i wolne miejsca między nimi, odymiając wnętrze dachu, co w czasie upałów na pewno uniemożliwi pobyt w nim ze względu na przenikający zapach. Do tego wymiana firanek i pewnie malowanie dachu – remont.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zrobiliśmy zdjęcia, na ten moment jeszcze dla swojego bezpieczeństwa, bo wszyscy widzieli nas śpiących na terenie baseników, a oni przyjechali w środku nocy, więc po co dawać taki obraz turysty z zachodu.

Zresztą Ormianie rzadko szanują to co na zewnątrz (choć taki wandalizm widzieliśmy pierwszy raz) widzą co moje i tyle. Wszędzie na świecie tak jest i ludzie, którzy mają tylko tyle energii, aby patrzyć na swoje – tak się zachowują.

Tutaj nie ma jeszcze prawa , które to wszystko układa, więc bardziej pokazuje ludzi i ich prawdziwą naturę.

A wracając do naszych sąsiadów, apogeum nastąpiło wtedy gdy podeszli do źródełka i wlali tam płyn do kąpieli robiąc miejsce pełne piany.

Wtedy już nie wytrzymałam i poczułam się, że staje się ustami źródełka, które chce służyć ludziom swoimi prozdrowotnymi wartościami, a nie być zanieczyszczane chemią.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Oczywiście nie zrozumieli tego co im powiedziałam o zanieczyszczeniu wody i braku szacunku do innych (wszyscy mieli kapać się w chemii, bo oni tak zdecydowali!)

W sobotę widzieliśmy tutaj policjanta, poza tym domki biesiadne wynajmowała starsza kobieta, która kłóciła się z mężczyznami cały czas o porządek.

Wsiedliśmy w landrynkę i zdecydowaliśmy, że trzeba jechać ich znaleźć.

I znowu test na zobaczenie ile jeszcze walki w nas, walki i czystość, przyrodę. Przecież to wszystko to wojny. Zobaczyć swoje emocje, gdy ktoś coś niszczy.

Taki szybki sprawdzian.

W sklepiku w wiosce (3 km od baseników) spotkaliśmy starszą Panią, która właśnie jechała do basenów. Wlewanie szamponu jest tutaj standardem, bo niespecjalnie się tym przejęła,

Źródło się oczyści za chwilę powiedziała, mozecie jechać i się kapać – powiedziała

Jednak włożenie grilla do domeczku widać było, że ją ruszyło.

Pojechała szybko w stronę basenu.

My stwierdziliśmy, że nic tu po nas. Karabach pokazuje nam, że czas do Armenii i ruszyliśmy w kierunku przeciwnym. Nie ujechaliśmy ani 5 km, gdy minął nas rozpędzony bus rozkrzyczanego i niszczącego wszystko towarzystwa. Najwyraźniej pospiesznie się zwinęli po naszej interwencji, bojąc się konsekwencji, choć jak wyjeżdżaliśmy z basenów imprezka się przecież dopiero rozkręcała.

Na szczęście miejsce ich pokojowo wyrzuciło.

Jednak nie ma się co dziwić, przy takim stosunku do przyrody i materii, że ten rejon jest spętany wojną.

I przychodzi zaduma, refleksja nad wizją nocną, nad zaproszeniem od baseniku z księżycem na kąpiel. Tak jakby Wszechświat już wiedział co dalej nastąpi …..

Mam nadzieję, że następny raz pozwolę sobie być mniej leniwa w takich sytuacjach.

A my z wolna podążyliśmy do przełęczy, ciesząc się wąskimi dolinami i pięknym porannym światłem za oknem. Niedaleko rozjadu Kalwaczar – Vardenis zatrzymaliśmy się w sklepiku rewelacyjnie zaopatrzonym, prowadzonym przez blondwłosą (farbowana Karabaszka) piękność. Opowiedzieliśmy jej historię znad basenu i tak samo jak Panią od domków, czy sklepową nie ruszyło wlanie szamponu do wody, (bo ponoć po 2 godzinach się wyczyści -z piany, a nie związków chemicznych), ale niszczenie biesiedki już tak – zapisała numery samochodu i powiedziała, że powie na milicji. A po rejestracji byli to ludzie z Vardenis czyli z Armenii.

U Pani kupiliśmy pyszny świeżo wyciskany ręcznie sok z granatów (Karabach z nich słynie, są uprawiane na południu kraju) litr 3000 (25 zł) poezja smaku. Kolejna niesamowita kulinarna gościna Karabachu. Zielony chlebek był na powitanie, a soczek z granatu na pożegnanie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I to nie koniec hucznego pożegnania, i zarazem pokazania nam, że idziemy swoją właściwą drogą, a droga przez przełęcz jest tą właściwą.

Gdy pieliśmy się w górę przy uśmiechniętych skałach,

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

nagle na drodze zobaczyliśmy wojskowe samochody i pełno żołnierzy.

Dowódca przegonił ich, aby zrobili przejazd dla nas. Wszyscy życzliwie nam machali, szczególnie młodzi chłopcy poznani wczoraj przy gejzerze (starszych nie było), a na koniec dowódca dał sygnał znajdującej się razem z nimi orkiestrze która zagrała radośnie.

Dziękujemy za to piękne pożegnanie w pełni słońca, wśród otaczających ośnieżonych szczytów.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Granicy prawie nie było, bo jakiemuś zaspanemu Panu oddaliśmy kartę wizowa wyjazdową i pojechaliśmy na przełęcz.

Gdy ją przekroczyliśmy poczuliśmy znowu się lekko radośnie, napięcie które było (zapewne podświadome) w Karabachu, gdzieś odeszło, zmieniła się również formacja gór.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przepadziste wąskie doliny z ostrymi szczytami , zastąpiły łagodne szczyty rozlewające się wszędzie, teraz w zimowej szacie, może mniej spektakularne, ale bardziej łagodne. I my znów jak wcześniej na pasterskich drogach jesteśmy ich częścią. Jechaliśmy na zachód, wprost w słońce, napełniając się światłem iskrzącego obok nas śniegu.

Jaka radość, nawet nie śniliśmy, że jeszcze pojeździmy po górach, a tutaj taka niespodzianka. Droga co prawda główna, ale nie dająca odcięcia od przyrody.

Armenia powitała nas równie serdecznie, a my poczuliśmy się jakbyśmy wrócili do domu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jadąc wśród pięknych śnieżynek dotarliśmy na brzeg Sevanu (koło miejscowości Areguni) , gdzie patrząc na jego piękno poddaliśmy się jego kontemplacji – jeszcze w dzień, przy zachodzącym słońcu i o poranku.

Zapaliliśmy ognisko prosząc duchy miejsca o dalsze tak cudowne prowadzenie, o rozpuszczenie walki, wojny, odwetu i wszystkiego co z tym związane, bo nie chcemy niszczyć samych siebie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Przecież to co robi wojna na zewnątrz to samo robi wewnątrz nas. Niszczy nas i nasze boskie prowadzenie.

Księżyc kąpał się w Sevanie, razem z podróżującym z nami elfem Dziro. Sevan szumiał lekkimi falami,, ognisko płonęło, a nas ogarnęła przestrzeń, cisza, spokój.

I znów poczuliśmy różnicę jaka jest w napięciu i ściśnięciu , które jest tam za przełęczą, a spokoju i przestrzenią tego miejsca.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dziękujemy za ten cudny czas w Karabachu, w pieknej słonecznej pogodzie, za pyszny zielony chlebek, sok z granata, termalne baseniki, cudowny gejzer, spotkanie z monastyrami. Za te wszystkie cudowne i twórcze chwile, które tam otrzymaliśmy. Za to, ze mogliśmy go zobaczyć w pełni i w świetle. I życzymy mu wszystkiego co najlepsze.

Uzgodniliśmy między sobą, że jak jedno starym zwyczajem zacznie walczyć, drugie powie Kalwaczar. I wtedy gdy zobaczy się do czego to prowadzi, może odpuści się walkę.

Dziękujemy tym miejscom, że pokazały nam fizycznie do czego prowadzi walka, wojna przede wszystkim wewnętrzna , że my teraz ucząc się na ich doświadczeniu nie musimy tego w takiej formie doświadczać.

Dziękujemy, dziękujemy

Jedzcie do Nagornego Karabachu, aby świadomie przyjrzeć się wojnie i życie na jej ruinach.

A teraz gdy piszę te słowa przy muzyce Sevanu, przyszła krowa napić się wody.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ona jest symbolem który prowadzi nas na wewnętrzną łąkę, aby dokładnie przetrawić to co dotąd przeżyliśmy, zebrać nowe siły i poczuć strumień darów wszechświata, wzmocnić go i zakotwiczyć w sobie.

Dziękujemy i prosimy teraz o wskazanie tej łąki, gdzie będziemy mogli transformować to co przyniosły ostatnie dni, 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Radość gejzera i bezmiar wojny w jednym w najpiekniejszych miejsc na świecie

Karwaczar – radość źródła i bezmiar wojny w jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie 9 listopada 2014

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

No właśnie czy miejsce może piękne i straszne zarazem?

Może gdy dotyczy to miejsca gdzie toczyła się wojna, a może toczy się tam dalej.

Wojna jest nie tylko w umysłach ludzi, ale i na wschodniej granicy Nagornego Karabachu, otwarta linia frontu, a kontrabandy w górach.

Szczególnie to czuć w Karwaczarskim rejonie, który jest terenem zdobycznym Nagornego Karabachu i Armenii, a przez lata należał do Azerbejdżanu (przed wojną mieszkało tam 80% Azerów).

 

Cały rejon jest całkowicie zniszczony, ma się wrażenie, że zbombardowany w czasie wojny był każdy dom.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Wyraźnie to widać w Karwaczarze gdzie 90% domów to zgliszcza, a reszta to 500-600 mieszkańców w dużej mierze wojskowych. Zresztą w jednostce wojskowej udaje nam się zrobić zakupy.

A miasteczko położone bajkowo na płaskowyżu otoczone z 3 stron pięknymi dolinami ze skałami wulkanicznymi i otoczone 3 tysięcznikami teraz pięknie ośnieżonymi.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Gdy zrobiło się photoshop na zgliszcza to miało się wrażenie, ze jest się w niebie.

Dlaczego tak cudne miejsce tak wygląda?

Jaka energia się musiała tutaj rozładować?

Do czego byli przywiązani tutejsi mieszkańcy skoro zesłano im taką rzeź.

Pojawiają się refleksję nad wojną skąd się bierze i do czego prowadzi.

Gdy widzi się takie zgliszcza odpuszcza się wewnątrz walkę, walkę z innymi, walkę o rację.

Bo do czego prowadzi walka, wojna?

Widać wyraźnie tutaj. Każdemu kto uważa, że on musi walczyć o swoje , czy w ogóle o coś walczyć – polecam wizytę tutaj. Działa jak najlepsza psychoterapia.

Jest to super miejsce na warsztaty z uwalniania programów wojny. Szczególnie u nacji które bezpośrednio doświadczyły jej, niezależnie czy jako zwycięzcy czy pokonani.

Miejsce bardzo chciałoby uzdrowienia. Gdyż pod energią walki jest cudowna energia miejsca, która bardzo prosi o iskierki światła dla siebie.

Oczywiście są jeszcze ciekawsze miejsca wojenne jak słynne miasto Abgam na wschodniej granicy z Azerbejdżanem, które całe było zrównane z ziemią. Miasto, które przed wojną zamieszkiwało 20-30 tys osób. Teraz nie ma go na mapach.

Nam nie trzeba takich wycieczek, wystarczy ta w karwaczarski rejon, szczególnie do Karwaczaru.

Te obrazy zgliszcz pojawią się w moim umyśle za każdym razem, gdy nabiorę ochoty na energię walki, czy w moim przypadku bardziej na energię odwetu.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Tak odwetu za coś. I co ktoś mi zrobi, czy ja muszę odpowiadać tym samym?

Tą samą energią co napastnik?

Dlaczego?

Dlaczego uważamy, ze skoro ktoś nas atakuje to jest silniejszy?

Ma siłę do ataku, więc my musimy oddać?

Co powoduje, że musimy walczyć, a nie możemy rozpuścić tej energii nawet wtedy gdy ktoś nas atakuje i wydobyć z siebie wewnętrznej mądrości?

Dlaczego uważamy, że innych siła, jest silniejsza od naszej ?

Innych myślenie, postępowanie, a nasze nie?

 

Szczególnie w takich miejscach rodzą się pytania o to dlaczego wojna właśnie tutaj?

Przecież ludzie tutejsi jej na pewno nie chcieli, czy na pewno to sprawa tylko kilku decyzji politycznych?

Wojna zaczyna się w naszych umysłach i z nich idzie energia, a za energią idzie kreacja i postępowanie.

Wszechświat materializuje to co chcemy i …………

Powiecie nikt nie chce wojny, a zobaczcie sami ile jest jej w Was…….

Ile razy się denerwujecie na kogoś,

musicie walczyć o swoje,

jesteście wojownikami światła,

trzeba walczyć z ciemnymi energiami i nie tylko,

Czy szukamy odwetu,

czy na siłę bronimy swoich racji, poglądów……..

Pytań na pewno można zadać bardzo wiele

Im więcej będzie w nas pokoju, to w pewnym momencie przeważy ta energia i zagości on na świecie.

Wszystko zależy tylko od nas wszystkich.

 

A tak na marginesie po co walczyć ?

Gdy za chwilę nie ma nas na tym świecie, traci się dorobek całego życia, traci miejsce zamieszkania (jak Azerowie).

Czy walka nie wstrzymuje nas przed iściem swoja drogą, a odwet całkowicie nie sprowadza na manowce?

 

Kiedyś byłam zaraz po wojnie w Bośni i Hercegowinie, po paru dniach uciekłam cała roztrzęsiona, zburzonymi domami, mogiłkami wojennymi moich rówieśników.

Teraz mogłam przyjrzeć się jej bardziej świadomie, uwolnić zawarte gdzieś energie moich przodków z czasów wojny, ich lęki, szarpanie się, życie w ciągłym zagrożeniu.

A przecież jedyne co nas chroni to miłość i wiara w boskie prowadzenie, a reszta nas osłabia.

 

I tak z miasteczka zjechaliśmy w stronę kolejnych termalnych źródeł Tsar.

Nagle na drodze pokazał się okrągły basen z małym gejzerem. Łada Niva podjechała do nas prosząc abyśmy nie podjeżdżali bliżej gdyż tam kąpią się ludzie.

W samochodzie siedzieli mężczyźni, a w gejzerze kąpały się kobiety.

Tak, tutejszy świat czasami wygląda jak u nas 20-30 lat temu.

Świat kobiet, świat mężczyzn .

Gdy Panie (starsze kobiety) się wykąpały, razem z dwójką młodych chłopaków wskoczyliśmy do baseniku. Koślawa rozmowa po rosyjsku pozwoliła nam dowiedzieć się, że są to chłopcy z Erewania na zasadniczej służbie wojskowej.

Woda miała ok 45-50 stopni, co troszkę parzyło.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Chłopcy widząc to, że jest nam gorąco włożyli rurę w otwór i z małego Gejzeru zrobił się 10 metrowy z którego w niektórych miejscach wytryskiwała również chłodna woda,

Ile radości.

Po doświadczeniach Karwaczaru, taka ulga.

Widać też jaką wibrację ma energia wojny, lęku, a jaką radości, miłości, wdzięczności.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Różnicę pokazano nam w ciągu godziny, abyśmy mogli ją dobrze zapamiętać i wybrać jaką drogą chcemy iść.

A woda igrała ze słońcem, wiatrem i z naszą radością. Wszechświat cieszył się na spotkanie. Obmywał nas ze starych wzorców przywiązań, wprowadzając w nie energię światła.

A woda z własną siłą wzbijała się w przestrzeń pokazując, że my również potrafimy regulować swoje światło.

I w zależności od potrzeb lśnić nim tylko w środku bądź z wielką siłą emanować na zewnątrz.

I tak bawiliśmy się razem zapominając o tym co dookoła, cieszyliśmy się, że jesteśmy i że możemy tutaj być. Gdy patrzyliśmy na wodę tworzyła się tęcza napełniając nas wszystkimi kolorami.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Chłopcy poszli, a my zostaliśmy sam na sam z wodą w środku lesistego wąwozu, na drodze.

Nagle przyjechały 2 samochody, wysiadło z nich siedmiu chłopa (po części ubrani jak w Karabachu na prowincji moda nakazuje w moro), część od razu poszła się kąpać,a jeden podleciał do nas i zaczął wypytywać skąd jesteśmy, i dokąd jedziemy. Zadawał wiele, wiele pytań……..

Chyba z 5 razy pytał nas w jakich celach tu jesteśmy, a potem przemycił niewinnie pytanie czy potem jedziemy do Azerbejdżanu……

Odpowiedzieliśmy, że nie ………..

 

Dalsze kąpanie przebiegało bardzo ciekawie, gdyż razem z Panami żołnierzami kąpaliśmy się w basenie, a jeden ze snajperskim automatem z lunetą chodził dookoła…….

Pełne bezpieczeństwo. Tylko woda taka jakaś cieplejsza się zrobiła…

Czuliśmy się dziwnie, fakt nie posłuchaliśmy naszych duchów i straciliśmy naszą siłę zawartą w miłości, radości.

I znowu zobaczyliśmy spadek energii, znów wszystko było cięższe, wolniejsze – takie szybkie wibracyjne zmiany.

Panowie starsi, którzy zapewne mieli na sumieniu wiele ludzkich istnień, byli mili, ciekawi nas i świata, jednak czujni, nerwowi , z zaciśniętymi twarzami.

Kiedy wojna się skończy – zapytałam jednego

Już niedługo – odpowiedział

Wojna to straszna rzecz – ciągnęłam dalej

Nie taka zła – popatrzył na mnie zaskoczony

No tak dla żołnierza wojna jest fajna – odpowiedziałam

Tak – dodał z błyskiem w oku.

 

No właśnie, każdy z nas walczy na jakimś froncie, jedni mają z tego tytułu poczucie winy, inni radość. Choć patrząc na tych Panów nie widziałam u nich spełnienia, a może to tylko moja własna ocena.

 

Jadąc dalej doliną miało znajdować się kolejne źródełko, jednak podróż do niego nie wydawała nam się sensowna. W gejzerze spędziliśmy wiele czasu mocząc się w gorącej wodzie i podróż do następnego byłaby tylko z czystej ciekawości. A ciekawość tego miejsca odebrało nam spotkanie z Panami….., no właśnie z kim? W przydrożnym sklepie dowiedzieliśmy się że to nie armia, tylko „kontrabanda”. Najprawdopodobniej oznacza to najemników, byłych zawodowych żołnierzy, pilnujących teraz płatnie granicy Karabachu.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Pojechaliśmy na nocleg do znanego nam źródełka Zuar, aby tym razem w ciszy pokontemplować go praktycznie samotnie (tylko od czasu do czasu pojawiał się samochód z mężczyznami na nocną kąpiel w świetle księżyca w pełni).

 

P.S. Na pytanie czy byliście lub jedziecie potem do Azerbejdżanu – tutaj zawsze odpowiadajcie – NIE! Na prowokacyjne pytanie – czy nie chcemy zdjęcie z uzbrojonym żołnierzem my odpowiedzieliśmy także NIE (który z nich chce prezentować swoja twarz w internecie?)